Klub Zwyrodnieniowców - czyli zwyrodnienia wszelakie

Koniczka   Latam, gadam, pełny serwis! :D
10 lipca 2010 19:36
Skrobię Ci PW 😉
zulu   późne rokokoko
15 lipca 2010 14:17
Właśnie jestem po wizycie kowala, który kuje mojego łobuza ortopedycznie, do szpatu. Wrzucam foty: asymetryczne wkładki na tyłach zmieniają ukątowanie stawu skokowego w dwóch płaszczyznach. Koń wraźnie lepiej chodzi, mniej się usztywnia.



Zulu, ja nie pozwoliłabym tak zakuwać konia. Może chwilowo ma lepiej ze stawami skokowymi, ale po czasie pójdą mu stawy pecinowe. Ten kon ma krzywo postawione kopyta  🤔  na dodatek strzałki ma w powietrzu. Okropne  🤔
Przody też macie nieźle zakute, a tak ścieśnionych pietek daaaawno nie widziałam.
zulu   późne rokokoko
15 lipca 2010 16:50
Przody są bardzo dobrze zrobione - ma wąskie kopyta i w związku z tym jest kuty na pełne, "jajkowe" podkowy, robione na wymiar. Kopyta mu się ładnie rozszerzyły, widać znaczną poprawę w stosunku do np. dwóch lat spędzonych boso na łące.

Natomiast tyły - cóż, tu liczę na dyskusję. Do zmiany ukątowania stawu w płaszczyźnie "wzdłuż grzbietu" (ostatnie zdjęcie), czyli podniesienia piętek nie mam zastrzeżeń i rozumiem mechanikę lepszej pracy stawu (na tyle na ile orientuję się w budowie stawu skokowego  😎 ).

Ale asymetria w płaszczyźnie "w poprzek zadu" mnie zastanawia. Chodzi właśnie o to,  że jest tylko jedna wkładka, od zewnątrz. Poprzedni kowal kuł na dwie wkładki, symetrycznie. Ten kuje od roku na jedną i koń zdecydowanie lepiej chodzi. 
Więc chyba chodzi o mniejsze zło?  🤔
na tej samej zasadzie co masz w tej chwili okute tyły można konia korekcyjnie werkować i efekt będzie ten sam bez negatywnego działanie podkowy...trzeba tylko wiedzieć jak werkować i robić to czesto...i nie jest to wcale takie trudne...ja sama tak werkuję swojego konia ze szpatem, co więcej sama do tego doszłam, że trzeba tak werkować(tzn na podwyższoną zew. piętkę) a żadnym mistrzem kowalstwa nie jestem 😉

w to że przednie kopyta poszerzyły się na okrągłych podkowach nie uwierzę  🙄 ponieważ zamknięte podkowy blokują mechanikę kopyta i z założenia uniemożliwiają jego rozszerzanie  😎 co nawyżej kopyto zostało mechanicznie rozciągnięte na boki w ścianach przedkątnych...

prawdziwe poszerzenie kopyta ma miejsce gdy zwiększa się odległość pomiędzy kątami wsporowymi a tę przestrzeń wypełnia poszerzająca się strzałka

to, że kopyta nie poprawiły się po pobycie na łąkach znaczy, iż były nieprawidłowo i/lub zbyt żadko werkowane...

czy twój koń jest użytkowany wierzchowo? bo na zdjęciu od tyłu widać, że ma zero mięśni zadu  🙁 co mu napewno nie pomaga bo wszystkie obciążenia idą w stawy niestety 🙁
zulu   późne rokokoko
16 lipca 2010 10:46
Dzięki za informacje. Czyli jest w tym kuciu tyłów jakaś metoda. A przody się owszem, rozszerzyły - kwestia doboru rozmiaru podkowy. Dodatkowo zamknięta podkowa chroni trzeszczki, a te nie za ładnie wyszły na rtg.
Koń ma 17 lat i jest na emeryturze - ze względu właśnie na szpat, a także COPD oraz uraz kręgosłupa. Wszystko to wyklucza intensywniejsze treningi. Natomiast większe rozluźnienie i ewidentny brak bólu jest widoczny w zwykłej, lekkiej jeździe, z czego się bardzo cieszę.
zulu -
mój był kuty na przód tak samo - po roku zrezygnowałam z kowala i teraz dziewczyna (też kowal ale z wiedzą lepszą 🙂 przyjeżdża  do nas do wrocka z opola  i naturalnie go rozczyszcza a na przód zamiast  tych jajek ma otwarte podkówki na trzeszczki. koń chodzi o niebo  lepiej - problem był z szyją teraz go nie ma
koleżanka też u niej robi szpatową kobyłę od teraz.

mojego rozkuwam od jesieni do wiosny żeby kopytko miało czas się mocniej rozszerzyć - mój zmiany miał duże w jednej nodze - trzeszczki
swojego też bym tak nie zakuła ....
....i tak przeszłam przemianę od kucia konia, teraz chodzi w podkowach na przód  tylko ze względu na podłoże , ale jest tak zrobiony, że to kopytko pracuje, strzałki niebo lepiej wyglądają niż na jajku i gdybym miała 17 letniego konia to rozkułabym go w cholerę i wzięła osobę do naturalnego werkowania - co oczywiście jest moim zdaniem,  bez urazy żadnej oczywiście :kwiatek: nasz vet się teżprzekonał takiego robienia i rozkucia trzeszczkowego konia a na początku było że co mc będą zdjęcia 🙂 i bez jajek koń fajnie chodzi i z trzeszczką jest ok- zdjęcia są co 6 mce kontrolne
pozdrawiam 😉
pzdr
Mój w jajkowych podkowach i wkładkach Luvex chodził, też niby na trzeszczki, a ciągle i notorycznie sie potykał. Masakra jakaś  😵
Po rozkuciu, jakbym mu kajdany ściągnęła z nóg. Bez porównania.
A zakuwanie starszego konia, który nie jest w treningu to  🤔wirek: Takie jest moje zdanie poparte doświadczeniem .
Agnieszka   moje kulawe (nie) szczęście
17 lipca 2010 20:44
Melduję, że Baks mimo 2 serii zastrzyków nadal kuleje  😕
Skończyły mi się pomysły.
Jest tak samo jak ponad 2 miesiące temu przed sterydami i kwasem.
Czyli kuleje w kłusie na lewo. Na prawo i po prostej jest ok.
Przez tydzień jeździłam kłusem w lesie, cała zadowolona, a dziś z powodu ulewy przeniosłam się na halę i wyszło szydło z worka  😵

Co teraz?
Jeździć tylko prosto i w prawo?
Oddać go?
Wzywać kolejnych weterynarzy?

Wyląduję w zakładzie zamkniętym przez tego konia albo wszyscy dookoła mnie "znielubią" bo staję się monotematyczna i nie potrafię o niczym innym myśleć i mówić...
caroline   siwek złotogrzywek :)
17 lipca 2010 20:51
Agnieszka, nie pamiętam czy o tym pisałas, więc pytam: czy twój koń miał robione RTG pod kątem ewentualnej trzeszczkozy?
Agnieszka   moje kulawe (nie) szczęście
17 lipca 2010 20:59
Miał RTG i zgodnie z opisem z SGGW ma w obu przodach "nieznaczną sklerotyzację trzeszczek".


Zdjęcia były robione rok temu i pod koniec kwietnia tego roku i wet nie stwierdził dalszych zmian.
Wet nie stwierdził dalszych zmian, ale zastrzyki przestały pomagać, dlatego jest kulawy. Ta sklerotyzacja to nic innego jak twardnienie
Napewno trzeszczki czy w ogóle choroba zwyrodnieniowa nie jest dla osób niecierpliwych. Jest to nieuleczalne i postępujące w róznym tempie. Nawet jak podasz koniowi Tildren, bedziesz musiała czekac na efekty.
Pytasz co teraz: to zależy od grubości twojego portfela  😎
Albo nie robić nic, czekać ...
Ale oddawać konia bo się zepsuł??? To mi sie nie mieści w głowie. Ile ty masz lat?
Agnieszka, czy stać Cię tylko na to żeby oddać ukochanego niegdyś konika tylko dlatego że teraz jest kulawy na jedną nogę?!  to STRASZNIE PRZYKRE i PRZYGNĘBIAJĄCE !!! Tak postępują dzieci ze swoimi zabawkami gdy im się znudzą. Jesteś niedojrzała i nie powinnaś mieć własnego konia...
Jeżeli nie wiesz co mu jest i jak go leczyć to konsultuj się z innymi wetami, dzwoń po klinikach... jest wiele rozwiązań jeżeli się tylko czegoś naprawdę chce. A jak wolisz  pójść na łatwiznę i oddać konia byle tylko pozbyć się problemu to nie zawracaj głowy ludziom na forum!!!

TWÓJ KOŃ TO ŻYWE STWORZENIE ZA KTÓRE JESTEŚ ODPOWIEDZIALNA - NIE PLUSZOWA ZABAWKA!
Jesli konia nie bedzie sie dalo wyleczyc, a dziewczyna chce sie dalej rozwijac jezdziecko (nie majac jednoczesnie funduszy na 2 konie, w tym jednego renciste), to zaleczenie konia na tyle, na ile pozwala dzisiejsza medycyna i znalezienie mu nowego domu badz (opcja bezpieczniejsza ?) oddanie go gdzies jako konia do towarzystwa (zatrzymujac kontrole nad jego losem), wydaje sie rozsadnym wyjsciem.

Jak to latwo osadzac, gdy nie zna sie dokladnie sytuacji i/lub nie jest sie w takiej sytuacji.
Mniej emocji, wiecej przemyslen, sugestii oraz podtrzymania na duchu - tylko tyle, a niekiedy az tyle by sie przydalo.
busch   Mad god's blessing.
18 lipca 2010 01:10
Agnieszka, czy stać Cię tylko na to żeby oddać ukochanego niegdyś konika tylko dlatego że teraz jest kulawy na jedną nogę?!  to STRASZNIE PRZYKRE i PRZYGNĘBIAJĄCE !!! Tak postępują dzieci ze swoimi zabawkami gdy im się znudzą. Jesteś niedojrzała i nie powinnaś mieć własnego konia...
Jeżeli nie wiesz co mu jest i jak go leczyć to konsultuj się z innymi wetami, dzwoń po klinikach... jest wiele rozwiązań jeżeli się tylko czegoś naprawdę chce. A jak wolisz  pójść na łatwiznę i oddać konia byle tylko pozbyć się problemu to nie zawracaj głowy ludziom na forum!!!

TWÓJ KOŃ TO ŻYWE STWORZENIE ZA KTÓRE JESTEŚ ODPOWIEDZIALNA - NIE PLUSZOWA ZABAWKA!


Takie przekonania mogą wyrosnąć tylko z przeświadczenia, że tylko z pańcią konisiowi będzie najlepiej. Otóż niekoniecznie - jeśli mądrze wybierzesz nowy dom dla swojego zwierza, to może mieć tak samo dobrze, a nawet i lepiej. Gwarantuję, że koniowi nie będzie przykro w nowym miejscu jeśli będzie miał zapewnione dobre warunki bytowe; trawę, towarzystwo, boks i żarcie. Oczywiście jesteśmy odpowiedzialni za swojego zwierza, ale bez przesady; tak czasem w życiu bywa, że trzeba się rozstać czasowo/na stałe, szukać innego rozwiązania, poddzierżawiać i tak dalej. Dobrobyt konia jest najważniejszy, więc pańcia musi zadbać o to, by mu się dobrze powodziło - co absolutnie nie jest równoznaczne z trzymaniem za wszelką cenę zwierzaka przy sobie.

Siwek doprawdy, nie zawsze wystarczy "dzwonić po klinikach" i szukać "wielu rozwiązań", żeby konia wyleczyć - w przypadku zwyrodnień chodzi tylko o zahamowanie procesów chorobowych i ułatwienie koniowi życia z tym, co już ma w stawach. Nikt przy zdrowych zmysłach nie "dzwoni po klinikach" żeby znaleźć taką, w której koń magicznie zostanie wyleczony  😵
Agnieszka   moje kulawe (nie) szczęście
18 lipca 2010 11:04
Azbuka mam 32 lata. Nie jestem rozhisteryzowaną nastolatką, tylko osobą która od wielu lat jest na własnym utrzymaniu a nie na garnuszku rodziców, jak niektóre panienki tutaj na forum. Muszę utrzymać siebie, konia, opłacić rachunki i spłacać raty kredytu przez najbliższe 26 lat, bo mamusia nie kupiła mi mieszkania.

Siwek jeśli byś się trochę wysiliła i przeczytała kilka moich wcześniejszych postów to wiedziałabyś, że koń w październiku 2009 był operowany w klinice w Warszawie i nie za biedronki tylko za ciężkie tysiące. I nie ty będziesz mi mówiła, czy mam pisać na forum, czy nie.
Z pluszowych zabawek wyrosłam dwadzieścia parę lat temu.

Z Baksem bujam się tak 2 lata i podjęłam ryzyko świadomie. Wierzyłam, że da się go podleczyć na tyle, żebym mogła godzinkę dziennie potelepać się rekreacyjnie. Za jego leczenie mogłabym kupić innego zdrowego konia lub nawet dwa, podliczając wszystkie RTG, wizyty wetów, klinikę, drogie suplementy. Nie oszczędzałam na nim, wręcz sama chodziłam w starych lumpach, żeby kupić Chondro czy Cortaflex. Na samego weta i zastrzyki wydałam w tym roku, lekko licząc, 2 tysiące.

Wiele osób mówi, że gdyby nie ja koń wylądowałby na haku już dawno temu, bo kupiłam go właściwie za cenę mięsa a on swoje waży.
Oddanie go, tak jak słusznie zauważyła Busch i baba_jaga, to nie na rzeź, tylko na wcześniejszą emeryturę, gdzieś gdzie będzie łaził sobie po łąkach i innymi końmi. Zależy mi na zapewnieniu mu dobrego życia, a w tej chwili ma niecałe 9 lat, więc sporo jeszcze przed nim.
Nie będę na nim jeździć na siłę, jeśli się to tego nie nadaje, ale spróbuję wszystkiego co w mojej mocy, żeby koń był szczęśliwy.
Wczoraj podjęłam decyzję (przy winie z moją przyjaciółką Julie) o konsultacji z jej zaufanym wetem i jutro będę się umawiać na wizytę, może on coś wymyśli i zaproponuje.
Co teraz?
Jeździć tylko prosto i w prawo?
Oddać go?
Wzywać kolejnych weterynarzy?
Wyląduję w zakładzie zamkniętym przez tego konia albo wszyscy dookoła mnie "znielubią" bo staję się monotematyczna i nie potrafię o niczym innym myśleć i mówić...

Agnieszko, te słowa wywołały  mnie taką a nie inną reakcję.
Ja przechodziłam przez to samo co ty, ale ja już się pogodziłam z tym. Możliwe, że ja mam hopla na jego punkcie, ale nawet gdybym już nigdy nie mogła na niego wsiąść -nie oddam.  A co dalej robić, to właśnie zależy od grubości portfela, ja ciągle szukam, czekam, może coś nowego kiedyś wymyślą.
Bush, ja niestety nie znam takich miejsc, gdzie bez systematycznego dogladania konia zadbają o niego jak należy. Mogą jedynie wpuszczać, wypuszczać na łąkę, a że koniowi coś dolega to nie zauważają. Nie mam zaufania do ludzi może po prostu.
Agnieszka   moje kulawe (nie) szczęście
18 lipca 2010 12:25
Azbuka ja też szukam różnych możliwości. Dwa lata to nie jest krótko. Dlatego zadałam te pytania, które Cię zbulwersowały.
Też mam "hopla" na jego punkcie, jak tylko mogłam po wypadku łazić o kulach, to codziennie do stajni przyjeżdżałam.
Teraz też tak jest i wracam do domu po 12-13 godzinach, bo zarabiać trzeba a nie wyobrażam sobie nie jeździć codziennie do stajni. Ty wsiadasz na konia - a Bakarat przez pół roku po operacji nie widział siodła. To też jest trochę inna sytuacja.  Nie wspomnę już o kilku 2-miesięcznych przerwach międzyczasie, kiedy kulał.

Gdybym miała gwarancję podleczenia konia to mogłabym nawet kolejny kredyt zaciągnąć.
Tylko chciałabym choć trochę jeździć na nim bo po to kupowałam konia a na utrzymanie dwóch koni mnie nie stać.
Nie chcę skakać, nie chcę nawet w małych zawodach stajennych uczestniczyć. Swoje ambicje jeździeckie dopasuję do jego możliwości.
Bo jest to mój pierwszy, ukochany i wymarzony koń. Wielki, kary, łagodny. Taki, jakiego wymyśliłam sobie prawie 30 lat temu.

Nie sprzedam go nigdy ale oddam w dobre ręce, jeśli nic więcej nie da się zrobić. A nowego domu, jeżeli będzie trzeba, będę szukać do skutku, nie spieszy mi się.
Od wielu miesięcy stoi w boksie, bo na więcej niż spacery w ręku a od niedawna pod siodłem, lekarze nie zezwolili.
I to na pewno jest dla niego gorsze niż bezcelowe łażenie na pastwisku i oglądanie człowieka tylko wtedy, gdy dostaje żarcie.
Widzę w jego oczach, że jest smutny i szaleje w boksie, kiedy inne konie wybiegają na padok a on zostaje w stajni sam...
Agnieszka
Moja kolezanka ma konia który juz w zasadzie nigdy nie bedzie chodził pod siodłem. Kon ma chore trzeszczki . Sa dni kiedy ledwo z boksu wychodzi. Jak mial stac w boksie to szalał, wrzeszczał, nawolywal, krecił sie, skakal. Jako ze postanowiła go leczyc, ale juz nigdy na niego nie wsiadac, pozwoliła mu mimo wszsytko wychodzic na padok. On sobie sam dawkuje ruch, w zasadzie to jak go bardziej boli to stoi sobie i je trawe, jak sa dni kiedy niewiele sie dzieje to czasem sobie podkłusuje. Czasem powoli zagalopuje. Lekarz tez nie do konca pozwolił wypuszczac, ale pytanie brzmi jaki sens trzymania konia w boksie jesli wiadomo ze nie da sie go wyleczyc, a leki które dostaje i tak tylko zmniejszaja dolegliwosci.

swoja droga czy ktos z was miał do czynienia z wycieciem nerwów bólowych u trzeszczowego konia , który faktycznie ma to w zaawansowanym stanie? Oczywiscie biorac pod uwage fakt ze kon NIGDY juz nie bedzie chodzil pod siodłem. Kwestia ulzenia mu na stare lata w momencie wychodzenia z innymi konmi na padok.
busch   Mad god's blessing.
18 lipca 2010 13:53
Bush, ja niestety nie znam takich miejsc, gdzie bez systematycznego dogladania konia zadbają o niego jak należy. Mogą jedynie wpuszczać, wypuszczać na łąkę, a że koniowi coś dolega to nie zauważają. Nie mam zaufania do ludzi może po prostu.

Widzisz, a ja znam takie miejsca i takich ludzi i zapewniam Cię, że nie tylko w Twoich rękach konisie mają się dobrze, a w każdych innych czeka je tylko cierpienie i śmierć na haku. Ja wiem, że to wszystko jest fajne i miłe kiedy można sobie zostawić przy sobie każdego konia, którego się spotkało - ale czasem nie można, a czasem zwyczajnie człowiek o zgrozo! w swoich egoistycznych dążeniach chce jednak trochę pojeździć. Absolutnie nie uważam, że zepsutą zabawkę trzeba gdzieś wyrzucić i poszukać sobie nowej, ale są przecież różne rozwiązania, pośród których można wybierać bez szkody dla konia.
Agnieszka   moje kulawe (nie) szczęście
18 lipca 2010 17:51
Z tego co umówili weterynarze mój koń kuleje od zwyrodnienia w stawie kopytowym a nie od trzeszczek.
Zmiany w trzeszczkach są niewielkie i pozwolę sobie sądzić, że sporo koni takie zmiany może mieć.
Tylko się o tym nie wie (gdzieś to kiedyś pisałam). Bo jak z koniem jest wszystko ok to po co robić RTG.
Koń nie ma problemów z ruchem ogólnie rzecz biorąc.

Byliśmy dziś na spacerze w lesie, 95% stępa i troszkę kłusa. I nic się nie działo...szedł czysto.
Chyba pozostanę przy opcji: do lasu i w prawo o ile nie będzie przy tym kulał. Ruch jest mu potrzebny, nawet dla zdrowia psychicznego.
I oczywiście jutro telefon do weta i umawianie wizyty, tak z czystej ciekawości, co powie. Trudno, będę lżejsza o te 200 zł.
To będzie czwarty z kolei wet oglądający Bakarata  😵
Mam nadzieję, że wkrótce pozwoli na wychodzenie na padok.

Busch, skąd jesteś, jeśli można wiedzieć? Może być na PW.
Bo jeśli Baks się z tego nie wygrzebie to bardzo bym chciała znaleźć mu dom u odpowiedzialnych i dobrych ludzi.


Agnieszka- mój też tak miał kulawizna w lewo tylko w kłusie
dostał tildren rok temu -raz
dostaje profilaktycznie glukozamine, ma kaloszki magnetyczne na 8  h dziennie, werkowany naturalnie + kucie na przód ale otwarte

w sierpniu minie rok od rozpoczęcia leczenia- koń pracuje już jak przed leczeniem, skoki aktualnie metrowe mamy

co lekarz mówi na podanie Tildrenu?

wklejam opis mojego: rok temu sierpień:
p.p.: W obrazie RTG palca prawego w projekcji bocznej  widoczne skostnienie w okolicy wyrostka dłoniowego. Poza tym wydłużenie obrysu trzeszczki kopytowej z niewielkiem odczynem odokostnowym  krawędzi bliższej. W projekcji oxspring widoczny luźny fragment kostny z krawędzi dalszej z ogniskiem lizy(czip). Ognisko lizy kory w obrębie powierzchni zginaczowej trzeszczki kopytowej prawej. Asymetria trzeszczki z ubytkiem  krawędzi dalszej.
> USG: Powiększenie zachyłka dłoniowego stawu kopytowego.
> Rozpoznanie: Trzeszczkoza. Zapalenie stawu kopytowego.

w sierpiu rtg tragedia, w styczniu super wyglądało kopytko - po weekendzie będę robić znowu zdjęcia po 6 mcach 🙂

acha - mój od sierpnia do stycznia tylko stępował i spacery w ręce (szaleje na padokach) dopiero od stycznia zaczął być wdrażany do pracy po 5, 10, 15 minut kłusa itd czyli tak naprawdę to od marca zaczęliśmy coś robić więcej, teraz już padoki i pod siodłem chodzi. Ma 6 lat aktualnie
Koniczka   Latam, gadam, pełny serwis! :D
18 lipca 2010 20:06
Hypnotize, jeden z b. znanych lekarzy twierdzi, że koń po neurektomii może wrócić nawet do sportu (wedle jego słów - pół kadry dzięki temu jest na nogach). Szczerze mówiąc dla mnie ten zabieg ma rację bytu właśnie w celu ulżenia koniowi na emeryturze/rencie.
Agnieszka   moje kulawe (nie) szczęście
18 lipca 2010 20:15
Dzięki maxowa  :kwiatek:.
Ale u Baksa problem nie tkwi w trzeszczkach.
Ale zapytam o Tildren.

Na opisie RTG prawego przodu z zeszłego roku przed operacją jest tak:
"Odczyny okostnowe na guzku więzadłowym dalszej nasady kości pęcinowej i bliższej nasady kości koronowej.
Odczyny okostnowe po bocznej/przyśrodkowej stronie nasady bliższej kości koronowej.
Widoczne złamanie wyrostka wyprostnego kości kopytowej z rozległym odczynem okostnowym otaczającym odłam; odczyn na tylnej powierzchni nasady bliższej kości koronowej w miejscu przyczepu torebki stawowej.
Nieznaczna sklerotyzacja powierzchni dalszej trzeszczki kopytowej z widocznymi kanałami naczyniowymi.
Zalecenia: operacyjne usunięcie odłamu wyrostka wyprostnego prawej kończyny piersiowej w celu zahamowania postępu zmian zwyrodnieniowych.
Ze względu na mnogość zmian radiologicznych rokowanie co do użytkowania sportowego konia jest ostrożne."

Reszty z opisu pozostałych nóg nie będę przepisywać...

W tym roku - opis "słowny" tzn. mój wet dalszych zmian nie znalazł i potwierdził to z wetem z SGGW.
trzymam kciuki naprawdę - żeby coś vet postanowił i było lepiej

wiem jak to jest ciągle myśleć o leczeniu konia, ja miałam pierwsza diagnoza - pięciolatek na łąki bo zmiana była na rtg duża i z cystą. Robiliśmy aż dwukrotnie, bo bardziej był podejrzany międzykostny. A tu nagle  prawy przód zmiany ech życzę powodzenia naprawdę - ja też prawie szukałam łąk dla Maxa żeby sobie wypoczywał a ja bym go odwiedzała ale chodzi i jest ok i sprawdzam co 6 mcy (zobaczymy teraz zdjęcia ) powodzenia :kwiatek:
Agnieszka   moje kulawe (nie) szczęście
18 lipca 2010 20:50
Jak miło czytać takie słowa pocieszenia, mimo, że się nie znamy i mieszkasz na drugim końcu Polski  🙂
Bo tak naprawdę tylko ktoś, kto znalazł się w podobnej sytuacji wie jak to jest...i jak jest ciężko.

Jeszcze żyję nadzieją.
Do wizyty weterynarza, prawdopodobnie w tym tygodniu.

Parę znajomych osób już pytało, czy po Bakaracie kupię nowego konia.
Na chwilę obecną nie potrafię sobie tego wyobrazić.

Sorry, jeśli kogoś męczy moje smucenie

Agnieszka w ramach pocieszenia napisze coś o moim Rumaku🙂 kupiony z miłości🙂 2 lata temu w wieku 12 lat, wcześniej jeździłam na nim 2. Po przewiezieniu do nowej stajni okazało się, ze koń wywala się o własne nogi...kilku wetów, niby mięśniochwat później się okazało, że nie i nie wiadomo co to było. Zataczał się 6 miesięcy, w międzyczasie wizyty weterynarzy, oprócz porażenia zadu silna kulawizna...leczyłam przez 8 miesięcy nie ten staw( zła diagnoza🙁)  w kwietniu rok temuy wizyta dr Golonki okazało się, ze staw kolanowy (a nie skokowy jak sugerował przez 8 mies inny wet)
jest w tragicznym!!! stanie jedyne wyjscie operacja w Gliwicach rokowania baaaardzo ostrożne...no to pojechaliśmy 600 km🙂 koń wrócił dłuuuuga rehabilitacja ostrzykiwanie, suplementy...cień nadziei konia bedzie można użytkować rekreacyjnie...pilnie jeździłam codziennie do stajni rehabilitowac, kon weslo brykal po padoku...po roku, gdy mieliśmy zaczynać galop... koń okulal🙁 na tę samą noge. Przyjechał gr Golonka i koń znów musiał jechać do Gliwic...rozpoznanie zwyrodnienie trzeszczki pęcinowej i zapalenia mięśnia międzykostnego...kulawizna na szczęście nie od kolana...2 miesięczne leczenie w klinice shock waves, 3 miesiące stępa 2 razy dziennie po 30 min, kucie ortopedyczne i rokowanie znów baaardzo ostrożne...ale mam nadzieje... w zyciu go nie oddam, a na drugiego tez mnie nie stac...coz poczekamy na lepsze czasy. Teraz kiedy mam na mazurach kilka mlodzch koni do jazdy kon z rekreacji zlamal mi kosc srodstopia i gips na 4 tyg ehhh jak nie urok to s....
Agnieszko (imienniczko i równolatko) ja sie borykam z diagnozą "trzeszczka i zwyrodnienee stawu koronowego" od niecałych 2 miesięcy. Zadbałam o rozsądne struganie, ruch (koszmarnie u nas wazne) ale w butach dla wygody i amortyzacji wstrząsów (używam wkładek) i w tej chwili koń hmm rusza się znacznie, znacznie lepiej. Nie kuleje już, chwilami jest nieregularny ale chyba tylko ja to widzę. Zauważyłam, że im więcej w ciągu doby stoi w boksie, tym gorzej się porusza. Było kilka dni, że konie spały na dworze i w ogóle nie wracały do stajni i wtedy miał się najlepiej.
Agnieszka   moje kulawe (nie) szczęście
22 lipca 2010 22:53
Dziewczyny,  :kwiatek:
Po wizycie weterynarza we wtorek mam już jaśniejszy obraz sprawy i plan.
Wielkie zmiany przed nami, bo zmieniam weterynarza, kowala i wkrótce coś jeszcze  😉
Ten człowiek był pierwszym, który koniowi poświęcił tyle czasu, rozmawiał ze mną i tłumaczył, odpowiadał na pytania i nie czarował.
Nie jest magikiem  😀iabeł:
Nie obiecuje cudów.
I nie skasował dużo.
Ale skoro koń jest po w sumie 6 zastrzykach w ciągu 6 miesięcy nie wykazuje poprawy to coś musi być na rzeczy.
I jest, co innego, trzeszczki...

Na szczęście nie w stopniu znacznym (2 stopień) ale jest to również powodem kulawizny i mogłabym dalej ostrzykiwać staw do usranej śmierci.
I wydawać bez sensu kolejne tysiące.
Mam już umówionego kowala, który konsultował się z weterynarzem i będzie konia robił na telefon z wetem.
Tildren na razie nie jest konieczny.
A dla stawów w zasadzie nie da się nic więcej zrobić.

Teraz trzeba zadbać o kopyta, na co nikt inny nie zwrócił uwagi, a moja wiedza w tym temacie jest niewielka.
Cejloniara mój koń póki co stoi w boksie, ale myślę, że jeśli będzie ok, to za miesiąc doktor pozwoli go wypuszczać.
Bo na razie musi to być ruch kontrolowany. Ale sam wet powiedział, że nie ma sensu trzymać go w boksie i oszczędzać.
Tym bardziej, że jak się już rozchodzi, to nie ma tragedii. Z tym, że po tylu miesiącach aresztu boksowego trzeba stopniowo go wdrażać, żeby czegoś jeszcze sobie nie uszkodził, jak zacznie szaleć na padoku.
Poza tym za kilka dni będzie miał nowe "butki" i będzie musiał się do nich przyzwyczaić.

Pearl, miłość jest ślepa. Niesamowici są ludzie, też koniarze, którzy mówią mi: pozbądź się go, kup zdrowego.
Za takie teksty mam ochotę obić delikwentowi mordę.
To niesprawiedliwe, że niektórzy zapewniają zwierzowi tylko żarcie i łąki a koń piękny i zdrowy.
Współczuję złamania, ja miałam złamanie trójkostkowe w stopie, 6 miesięcy siedziałam na L4 i do tej pory czasami kuleję.
Dobraliśmy się z Baksem  😉
Życzę Ci jak najszybszego powrotu do formy.


Wierzę w to, że jeśli zmienię całkowicie podejście i metody to może uda mi się poklepać w siodle na Bakaracie jeszcze parę lat.
czy ochraniacze magnetyczne na stawy sokowe pomogą chociaż trochę szpatowcowi?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się