Zdjęcia z wypadów w teren. Reaktywacja tematu!

U nas w pobliskim lasko-skwerku dzików, saren, bażantów  a na przylegającej łące żurawi zatrzęsienie. Towarzystwo w ogóle się nie boi. Można drzeć papę to się nawet nie obejrzą, no może co któraś łaskawie podniesie głowę i się "paczy" tymi wielkimi ślepiami na zasadzie "i czego się tak wydzierasz, w lesie jesteś!"...  co skutkuje (narazie) - mocne klaskanie.. takie naśladujące "wystrzał".
Koń na sarny reaguje nerwem leciutkim... za to jak nas zaskoczył jakiś borowy dziadek na rowerze to go ofukał i obtańcował dookoła niego spektakl rodem z "apasionaty". Potem idiota jak ludzi widział z daleka to ... się wyrywał spierniczać... i weź tu człowieku ogarnij końskie strachy.
Mój mnie dziś dwukrotnie poniósł.
Od stajni wszystko było super.
A poszło o to, że w drodze powrotnej do stajni nie pozwoliłam lecieć wyciągniętym mega kłusem jak wariat, tylko poprosiłam o wolniejsze tempo i próbowałam osiągnąć jakieś ustawienie- choćby takie, żeby grzbietem popracował.
No  i się zaczęło.
NIE- bo nie. Nie będzie koń kłusował wolniej i nie będzie angażował pleców. Koń zamierza kłusować jak żyrafa najszybszym kłusem jakim umie.
Ja się nie zgadzałam, więc....
Zostałam poniesiona. Dwukrotnie. Żebym sobie pewno nie myślała, że ja tu rządzę.  😵
No i fajnie.

Po powrocie do stajni zabrałam go karnie na halę i nagle się okazało, że koń potrafi. I ładnie kłusować i być spokojnym i angażować plecki i łeb spuścić i na kontakcie się ustawić. I wygiąć jak należy. I w ogóle - nie ma się co czepiać konia, bo koń wszystko pamięta i grzecznie wykona na hali.  😤

O ... a tu winowajca z dzisiaj. Odpoczywa po dzikich galopach po lesie. Dziad jeden.
Biedny...lasu nie widział. Bał się, że mus tajnia ucieknie jak się do niej spóźni. Głupek.


lacuna   Stąpamy we dwoje po niepewnym gruncie..
23 kwietnia 2013 17:06
tunrida,a to nie wiesz,że w lesie czają się potwory które pożerają konie? 😎 trzeba zapierniczać ile fabryka dała a łeb w górę żeby widzieć zagrożenie z perspektywy przecież!A jak jeździec próbuje jednak wymusić jako takie ogarnięcie to znaczy,że jest z potworami w zmowie czy coś 😵
Tylko jak biegł OD stajni to mu się o tych potworach zapomniało.  😉 Przypomniało mu się dopiero w drodze powrotnej?
Czy to były potwory, czy też se ubzdurał, że mu stajni odjeżdża- głupi ten koń na wiosnę. Głupi jak but.
Ma szczęście, że go kocham.  😉
lacuna   Stąpamy we dwoje po niepewnym gruncie..
23 kwietnia 2013 18:52
A bo od stajni to jest w trybie przyczajonym a do domu to już biegiem,aby szybko!
Ja mojego konia najczęściej od stajni upchać dosłownie nie mogę taki muł nieruchawy a do domu to nagle folblut-ma tak niezależnie od pory roku więc już przywykłam 😉
Kiedyś nawet się zaopatrzyłam w takie oto narzędzie zbrodni coby mieć hamulec jakiś w terenach:
ale w sumie niewiele to dało bo koń łeb miedzy nogi i heja!To już wolę szybko biec niż rodeo 😁
Livia   ...z innego świata
23 kwietnia 2013 18:55
tunrida, ty tak fajnie opisujesz te poniesienia, z takim pozytywnym... politowaniem (brakuje mi dobrego słowa, ale mam nadzieję że wiesz, o co chodzi 🙂😉. Taki pocieszny ten Pasek twój 🙂

Mój też do stajni bardziej chętny, ale na szczęście (tfu, tfu) nie ponosi - po prostu idzie troszkę żwawiej 🙂
Wiesz co Livia? Bo ona właśnie jest taki ..pocieszny. Dobrze to ujęłaś. Ciężko się na niego złościć, bo wiem, że nie robi tego jakoś tak typowo złośliwie.
Po prostu wiem, że w danej chwili nie umie inaczej i jego końska natura wygrywa z rozumkiem.
Poza tym, ja się go nie boję. Wiem, że jeśli dłuuugo nie będzie się zatrzymywał, to starczy, że skręcę w jakąś boczną drogę. Jak zobaczy, że już nie jest DO stajni, lecz OD- szybko się zatrzyma. na szczęście nie bryka!
A skręcić nim również nie jest jakoś trudno. Bo wiesz....na zatrzymanie nie reaguje, ale na skręty - reaguje. Jedyny strach to ewentualnie o nogi na zakręcie.
Więc jak tak jestem poniesiona, to a) troszkę się modlę w duszy, bo kasku nie mam a dziecko w domu mam, b) przesuwam środek ciężkości bardziej na tył, żeby łatwo nie torpedować się c) dumam gdzie będę miała w razie czego najdogodniejsze miejsce do skrętu w bok. ( a zwykle wiem gdzie jeżdżę, więc pomysły na skręty mam)

Ponosi zaś zwykle raz w roku na wiosnę.
No..i czasami potrafi jak pojadę znienacka z innym koniem w teren, a jest przyzwyczajony chodzić sam i nie poćwiczę wcześniej terenów z innym koniem. I niech nie daj Boże koń z tyłu podjedzie z boku w galopie. Wtedy załącza mu się ściganie. Ale, że wtedy naprawdę bywa niebezpiecznie, to nie prowokuję takich sytuacji. Albo przyzwyczajam wcześniej na spokojnie do innego konia.

Ogólnie- jest bardzo grzeczny i bezpieczny. Na ogół posłuszny i szczery. A że może średnio zdolny i nie wybitnie mądry...? Może to i lepiej? 🙂
tunrida, ty tak fajnie opisujesz te poniesienia, z takim pozytywnym... politowaniem (brakuje mi dobrego słowa, ale mam nadzieję że wiesz, o co chodzi 🙂😉. Taki pocieszny ten Pasek twój 🙂

Mój też do stajni bardziej chętny, ale na szczęście (tfu, tfu) nie ponosi - po prostu idzie troszkę żwawiej 🙂


Ja dokładnie rozumiem o czym piszę tunrida. Jak Dramka mnie ponosiła miałam uśmiech na twarzy, natomiast hamulców brak  😉
tunrida, to wiosna! Mieliśmy taką scenkę w stajni: było takie "spotkanie organizacyjne", zgadało się o jednym koniu (dzierżawionym), że potrafi pokazać co jest wart  😉, a to - dziura na ujeżdżalni (po glebie słusznego chłopa), a to - zgrabny dosiad na uszach... Dzierżawczyni: co wy mówicie! Mój koń - takie rzeczy, w życiu!  🤔 Następny dzień: po drodze do stajni mijam naszą koleżankę, na chwilę stępa jedzie, gadamy chwilę. Dojechałam do stajni, pierwsze plotki na słoneczku (weekend), co "paczamy"? Milusiński iiidzie wściekłym galopem do stajni, po asfalcie, po gruzie, po zawijasach, już widzimy bezradną zupełnie (a robiła wszystko co trzeba i co się dało) amazonkę w którymś z rowów... Utrzymała się  👍 i pod stajnią wyhamowała na wolcie, dzielna baba. Ale obrazek był nieziemski: potężny "rycerski" koń, dudniąca ziemia, na siodle prze-dzielna drobinka...
Motorynki "się wystraszył"  🙇 Samotne wyjazdy wiosną, no... mogą dostarczyć atrakcji.
Oj tak, zdecydowanie mogą... Tym bardziej jak jakiś młody łbal uzna za najfajniejszą zabawę wyskakiwanie z wrzaskiem do konia... A taki miał byś spokojny teren - piaskowe górko-dołki i chlapanie w wodzie, a tak były inne atrakcje.
Koń chlapiący - >klik<-   🙂
SUPER chlapie!
Mój tak nie umie/nie lubi.  🙁
Livia   ...z innego świata
24 kwietnia 2013 10:46
tunrida, to całe szczęście że nawet przy tym ponoszeniu Pasek jest bezpieczny dla ciebie 🙂 Ja się poniesień najbardziej boję (mój na szczęście też raczej nie bryka, bardzo rzadko mu się zdarza i bardziej na ujeżdżalni), ale to się wiąże z doświadczeniami z przeszłości. Póki co na szczęście jedyne "poniesienia" jakie nam się zdarzyły, to kilka kroków galopu, a potem już udawało mi się jakoś przejmować kontrolę 🙂

halo, mogłabyś napisać, co to za rycerski koń tej twojej koleżanki? 🙂 Ale przeżyć nie zazdroszczę, super że dziewczyna się utrzymała.

Zeave, ale super! Ja dziś chciałam pokonać strumyczek - i nico, koń nie chciał przejść... a z wodą ma do czynienia sporo, bo mają bajorko na pastwisku i siedzi tam non stop.

Też mam filmik z dzisiaj, ale youtube świruje i nie mogę go wrzucić... 😉
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
24 kwietnia 2013 10:48
Nie znam konia któryby z zapałem nie chlapal 😉



moja kobyła pod koleżanką



i inny konik
asds   Life goes on...
24 kwietnia 2013 12:06
Ulu miodziooo...a inna kobyła jeśli chodzi o maść wygląda bardzo ładnie.
tunrida, mój też nie lubi. Generalnie woda jest hmm, do przetrwania - wejść wejdzie, ale co tam dalej robić? Chyba wyjść...
O ile już NAPRAWDĘ trzeba wejść. Bo wiesz.....może się obejdzie bez wchodzenia, nie?
Mój koń do odważnych nie należy.  😉
Wchodzi tylko dlatego, że jest posłuszny. Ale ani ciekawski ani odważny nie jest.
tunrida, nie no mój jest dość odważny. Ale jak idziemy po drodze i jest kałuża, którą można obejść to jak nie przypilnuje to będzie omijał. Jak jest wielka kałuża i się omijać nie da to wchodzi bez wahania - a potem bez wahania wychodzi...  😀iabeł: Bez cienia emocji...
Ile koni, tyle różnych zachowań.  😉
Oj! Trzeba je tylko do wody przekonać 🙂 Ja ze swoją akurat problemów nie miałam - woda od początku się podobała 🙂 Ale w stajni mieliśmy też kilka koni niezbyt zachwyconych wchodzeniem do wody - a teraz? wchodzą i chlapią się tak zamaszyście, że gubią równowagę (szczególnie jak próbują chlapać drugą nogą, jeszcze zanim skończą chlapać pierwszą ;]). Choć najciekawiej i tak jest z tymi kładącymi się xd Mamy hucułkę, na której jadąc nie ma szans na nie-wykąpanie xd Jeszcze specjalnie wwiezie do wody i się położy ^^
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
24 kwietnia 2013 13:15
No dokładnie, jak jakiś koń nie chce chlapać znaczy musi sie przekonać do wody, wyluzować -  u jednych szybciej t nastepuje niż u innych.  Na pewno fajny jest wjazd w upalny dzien pod koniec jazdy wtedy i sie napiją i poczują miła ochlodę.
W poprzedniej stajni kiedy jechało się w teren zawsze przejeżdżało się albo przez wodę, albo przez mostek.
Właził mój koń niezliczoną ilość razy do wody. Do tamtej wody, do innej wody też. Wejść wejdzie, ale nie lubi i już.  🙂





ElaPe, taaak, bo każdy koń jest identyczny i po prostu MUUUSI lubić wodę. Bo ty innych nie znasz... Spoko. Mój nie lubi wody nawet letniej po gorącym dniu jak go opłukuję. Stoi i czeka aż się skończy. A wyluzowany to on jest, czasem aż za bardzo.

tunrida, dokładnie - wejść wejdzie, ale zabawy z tego nie ma. I tyle. Ja też nie mam zabawy z układania klocków lego i nigdy nie miałam. A ponoć dzieci uwielbiają - wszystkie. No ale ja pewnie nie byłam dość wyluzowana.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
24 kwietnia 2013 13:38
Mowię o wchodzeniu do wody w terenie a nie opłukiwaniu.  Ale jak się nie jeździ w tereny bo strach d... ściska,  to co tu mówić o wchodzeniu na luzie w jakiekolwiek wody terenowe  😎
No toś trafiła jak kulą w płot. Jeszcze o mnie możesz mało wiedzieć, ale Tunrida to wiecznie w terenie... Haha. Ale może kiedyś zrozumiesz, że koń jak i każe inne zwierzę (w tym człowiek) - każdy może być inny i co innego lubić.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
24 kwietnia 2013 13:55
Nie truj już i nie psuj wątku.
Wzajemnie... "skarbnico wiedzy" 🙂
Moja młoda też nie lubiła wody , na myjce odczynia takie rzeczy, że masakra (miny trzaska jak na zdjęciu  😉  ) Zawsze wchodzila do wody , bo jest karna ale napewno nie z przyjemności. A ostatnio w terenie byłam miło zdziwiona, bo sama pchała się coraz głębiej i machała nogami aż wszytskich ochlapała. Ale na myjce było jak zawsze  🙄
ElaPe, swojego musiałam "przekonać" do wody - bo nie mógłby chodzić krosów, bolesne to było. Zatem wchodzi - ale stoi spokojnie i czeka aż pozwolą wyjść 🙁 Zero funu, upał nie upał. Jasne - każę - pogalopuje, ale mina daleka od entuzjazmu. Ale ja w ogóle podejrzewam, że on jest Kotem (tylko niepodobny) 🤣
Livia, "rycerski" to w sensie gabarytów i siły 🙂 (inna rzecz, że akurat mam takie doświadczenia z końmi rycerskimi - w sensie, że do zabaw, gonitw, pokazów, że są... mało subtelne na pomoce :hihi🙂
halo ,mojego kota trzeba wyganiać z łazienki , bo wskakuje do wanny z wodą , a jak jest pusta to potrafi tam siedzieć pół dnia i patrzeć się na kran  🤣 Także są koty i koty  😉
Hej, dawno nas tu nie bylo, ale w zimie mialysmy przerwe. A tu zdjecie z przedostatniego terenu. Pogoda az zacheca do wypadow 🙂



A co do wody to pamietam jak moja kobyla omijala kazda kaluze, strumyki zjadały, w jeziorze czaily sie potwory, rowy z woda pokonywalysmy 2m wzwyż, a na widok szlaucha konia nie bylo... Teraz sama ciagnie do jeziora, bawi sie w kaluzach i strumykach, w upaly sama wlazi pod zraszacz, a rowy spokojnie przechodzimy... Wydaje mi sie, ze kazdy kon potrzebuje czasu 🙂



Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się