kącik żółtodziobów - czyli pytania o podstawy

O siodle nie pomyślałam. Czuję się uspokojona 🙂 dzięki
horse_art, zależy jeszcze jaki koń, mój ma skórę jak pupcia niemowlaczka na przykład, wszystko powinnam jej "opakowywać", popręg, podogonie jak miała, przy kantarze np nie mam futer i sierści tez nie mam (!), z ogłowiem całe szczęście nie mam problemu (większego) bo mam kiefferka z mięciutką skórką. To samo gdy zmieniłam popręg z neoprenowego na skórzany (mimo że mięciutki) - zawsze coś. Właśnie jestem w takcie ręcznej produkcji futer na wszelki osprzęt.

To tak jak z ludzką skórą, dla mnie np nie istnieją buty które po włożeniu po raz pierwszy, drugi, siódmy nie obetrą moich stóp do krwi, albo nie wytworzą cudownych pęcherzy, czy samoistnie tworzące się pęcherze i obtarcia na dłoniach.
BASZNIA   mleczna i deserowa
09 października 2013 17:59
dea, nie odpowiedzialas na pytanie o sarkoidowca.
dea   primum non nocere
09 października 2013 18:38
Ogólnie założenie mam takie, że koń jest w stanie znieść ból jako taki. W końcu to zwierzę roślinożerne, i obrazek typu "biegnę ze złamaną nogą" to norma. Musi jednak mieć motywację, żeby ten ból znosić, musi też wiedzieć, swoim końskim wiedzeniem 😉 że nie robi sobie tym krzywdy (bo pchanie się w coś, co zadaje ból i krzywdzi - np. wbieganie między wilki - to nie jest najlepsza strategia ewolucyjna).
Podobnie sobie też nie raz tłumaczyłam, że czasem coś boli - bo musi boleć, i już.

Także celem jest właśnie przekazanie koniowi takiej informacji:
"Wiem, że Cię to boli. Nie robię krzywdy. Musi boleć. Wytrzymaj, proszę."
Boo... po pierwsze - koń może wcale nie wiedzieć, że wiemy, że go to boli 😉 czyli żadnego tam ataku z doskoku, wręcz przeciwnie - rozumiem, że będzie bolało, ale mówię: halo, idę z tym, co będzie bolało. Staram się, żeby koń mnie widział. Dotykam obok. Jeśli panikuje, to cofam się dalej, głaszczę, trzymam, tak długo, aż stoi spokojnie. Gadam do niego. Pełnymi zdaniami. Tłumaczę. To konieczne. Najbardziej dla mnie 😉 On słucha tonu głosu (nikt na niego nie krzyczy i nikt nie milczy - czając się).
W końcu lekko dotykam tego miejsca, od razu cofam rękę - ale to nie może być z zaskoczenia. Musi być "zahaczenie" o to miejsce - bardzo lekkie (jeszcze bez maści). Jak zareaguje, cofam się, znowu czekam aż się uspokoi, powtarzam - jesli to zahaczenie jest naprawdę minimalne i nie jest to rajd z daleka, tylko wcześniej obmacana była cała okolica, to nie powinien zareagować. No i wtedy jest czas na natychmiastowe odejście od "miejsca zapalnego" (w moim przypadku od zadu do szyi), pochwalenie, wydrapanie, danie kawałka marchewki). Tak się cieszymy drobnym sukcesem... i potem mówię (pełnym zdaniem), że trzeba jeszcze raz. Znowu mówię, że idę. Nie zostawiam wątpliwości, że będzie powtórka. Znów zaczynam od głaskania okolicy. Tym razem zahaczenie na moment dłużej, albo dotknięcie - i znowu - HURRAAA, cieszymy się razem, jaki jesteś dzielny, koniu, wspaniale. Znów chwila przerwy na odpoczynek psychiczny i drapanie. Trzy, cztery razy i można sarkoida dotknąć. Koń stoi, cały skupiony, widać, że się stara wytrzymać. Wtedy dopiero jest czas na maść. Po maści oczywiście należy dać koniowi odczuć, że jest mistrzem świata, marchewka koniecznie, dużo drapania.
Najważniejsza jest obserwacja. Trzeba spojrzeć na pysk i ocenić, czy koń jest już gotowy na dotknięcie, czy jeszcze za wcześnie - bo jest zbyt niepewny w "okolicy".
Druga ważna rzecz - to trzeba mieć to wewnętrzne przekonanie, że koniowi pomagamy, ze musimy, i że ten ból JEST do wytrzymania.

Inne sytuacje, w których mi się to przydało: przyzwyczajanie do zastrzyków-znieczuleń diagnostycznych (moja kobyła zrobiła totalny dym przy pierwszym podejściu, dutka nie pomogła) - ćwiczyłam z uciskaniem wskazanych miejsc wkretem do drewna. W porównaniu do tego, cienka igiełka to było naprawdę nic - kompletnie nie zareagowała na wkłucia (6 sztuk). Kolejny przypadek z nią - nadziała się na patyk, zrobiła się zropiała gula, trzeba było to czyścić, zrywać strup, pakować nogę w opatrunek i lać na niego rivanol. Miejsce było gorące, obrzęknięte, zapewne bolesne - kobyła miała mocne obiekcje (nawet spojrzenie na tę okolicę powodowało, że się odsuwała), ale tą samą metodą doprowadziłam do tego, że stała spokojnie przy całym zabiegu.

Co jest istotne - takie długie przyzwyczajanie zazwyczaj jest potrzebne jedno. Z folblutem i sarkoidem zajęło mi dwie godziny. Następnego dnia tylko zaanonsowałam, że będzie to samo, poczekałam, aż sie przygotuje psychicznie - uwinęliśmy się w pięć minut. Podobnie było z raną od patyka u kobyły. Z zastrzykami nieco dłużej, bo była trauma po pierwszym razie (chyba 3 czy 4 sesje). Całe szczęście takie "gorące" i panikujące mam tylko dwa konie (folblut i pół arab), za to (ciągle uszkadzająca się) duża kobyła znosi wszystko w opcji domyślnej i naprawdę mocno musi ją boleć, żeby protestowała 😉 Ona też miała sarkoida wtedy - robiła niepewną minę i lekki krok w bok, ale do końca kuracji dawała sobie smarować w boksie, bez wiązania.
[quote author=horse_art link=topic=1412.msg1895165#msg1895165 date=1381318304]
chyba nie zaradzisz w takim razie. no i nie jest to taki problem - ludzi nie atakuje, grzebie sobie, krzywdy nie robi... lata tobie/innym nie przeszkadzało...

i taka mysl - zobaczcie, jakie konie mają różne "osobowości" (kontra  typu "koń nie myśli"😉 - dwa zwierzaki, rodzina, takie same warunki - i to ten młodszy sobie coś takiego ubzdurał...
[/quote]

Zwłaszcza, że jego matka, z którą spędził 8 lat przenigdy w żaden sposób nie była nerwowa przy karmieniu
A i w stajni nie było przez większość tego czasu żadnego nerwusa. Nie miałby się od kogo nauczyć...
Co więcej kolacja zawsze była już w żłobach przy powrocie z zimowych pastwisk, a od wiosny do jesieni - z uwagi na mieszkanie na dworze - również śniadanie już było...Czyli nie było opcji aby np dostał ostatni, czy coś... a jednak nerwus niestety

Nie atakuje, od żłobu odchodzi... ale tu też żłób dość nisko. W piątek wstawię swoje żłoby trochę wyżej - boję się o nakostniaki 🙁
dea   primum non nocere
09 października 2013 19:07
Siano ma cały czas? Może głodny jest po prostu?
W domu miał przez te ponad 8 lat dostęp do siana 24 h
W pensjonacie w dzień na pastwisku, w boksie siana tyle, że ma praktycznie nim pościelone. Do tego słomy "po pachy"... głodny to on nie jest na pewno a grzebie jedząc, nie przy zadawaniu paszy a podczas wciągania jej otworem paszczowym ;-)
Uspokaja się tylko jeśli stanę obok i zaczynam głaskać (jak krzyknę lub tupnę, to odejdzie od żłobu).
Nie ma w tym agresji a jakiś taki "wewnętrzny stres"
Zęby w porządku (sprawdzamy co pół roku), je ładnie - zawsze miał apetyt. Wrzodów nie podejrzewam, żadnych innych objawów, poza tym wychów pastwiskowy przez te pierwsze 8 lat życia ze stałym dostępem do siana (nawet kiedy była trawa) raczej je wyklucza
Po prostu ten typ tak ma i tyle...
dea, robie tak samo przyzwyczajając do bolących czy nieprzyjemnych zabiegów. każdy nerwus ze spokojem w koncu pozwalał, a nawet zasypiał. a rany bolesne i poważne.
obecnego, który był poharatany straszliwie i leczenie, grzebanie w ranie ponad rok (czy 2?) - w końcu nawet do szycia (podszywałam jak się rozłaziło), przemywania, grzebania nie wiązałam , a zastrzyków chyba nie zauważa 🙂
ciekawe, że po kastracji w okolice ex jajek tylko nie dawał dotykać dłuższy czas - podzialalo spokojne, powolne, bez presji zblizanie i odsuwanie +"oj głupolu... czego ty bronisz - teraz??" (chodzi o ton oczywiście 😉 ) - zrozumiał hahaha

_Gaga, czyli faktycznie - ten tym tam ma. też możliwe, taka osobowość.

zoriczkowa, o normalnych pisałam 😉 faktycznie - są takie, nadwrażliwe (mój jakiś czas tak się od kantara też obcierał - na potylicy głównie, krótko na szczęście...) - one muszą mieć specjalne traktowanie 😉 a...inny ma tyle skóry "pod pachą" - ze też ciągle obtarty - i to w miescu które w "stój" do popręgu nawet nie dotyka. takei fałdy ma jak psy shar-pei 😉 strasznie musze sie nagimnastykować przy siodłaniu...
horse_art Nooo moja też ma takie fałdy, może nie takie ogromne, ale obcierają się mimo wszystko od byle czego. Albo raz nieprzyuważenie mi się czarna przekręciła a była taśmowa i kurde przecięła jej skórę jak nożem ; o Nie wiedziałam że to możliwe nawet. To samo ze sznurkami na lonży czasem a przecież kurde luźne są prawie cały czas. Wystarczy ze przez chwile napnie, przeciągnie i po skórze. Tylko nie tak inwazyjnie, bo mają bardziej miękką fakturę. Po prostu stoję czasem, patrzę i nie wierzę  - wykapana właścicielka ;o
BASZNIA   mleczna i deserowa
09 października 2013 21:31
dea, dzieki za szczegolowy opis.
mówią, że "zwierze upodabnia się do właścicieli"
mój na szczęście tylko utył.... bo oprócz pecha za młodu, to zdrowy jak rydz 😉

co ciekawe (oby u was tak było!) wycierał się tylko przez jakieś kilka mieś - ani wcześniej, ani potem...
No ona się właśnie kiedyś nie obcierała, także to powiedzonko się sprawdza w stu procentach (charakter zmieniła na bank ale to bardziej prawdopodobne że tak powiem:P)  Ale żadnej grzybicy ani nic w tym stylu nie ma, po prostu już "tak ma" od pewnego momentu (mama wet sprawdziła wszystko)
[quote author=horse_art link=topic=1412.msg1895650#msg1895650 date=1381351391]
mówią, że "zwierze upodabnia się do właścicieli"
[/quote]

😂 W takim razie jestem schizofrenikiem
Mam 2 konie o kompletnie różnych osobowościach
Jedyne, co je łączy to chęć do ruchu naprzód, ale to już kwestia przede wsyzstkim wyszkolenia...
Ja na kurz mam moją mieszankę specjalną i specjalną szczotkę 😁 Po wydrapaniu konia zgrzebłem i zebraniu pierwszego kurzu szczotkami 'na brudnego konia' używam mojej szczotki 'czystej i do głowy' spsikanej wodą brzozową pomieszaną z jakimś tanim shinem. W dużej butelce mieszam wodę brzozową w stosunku 2:1 z nabłyszczaczem, psikam na szczotkę i całego konia pod włos i z włosem czyszczę, tak, żeby wmasować to co na szczotce w konia.

ktoś wie gdzie mogę kupić wodę brzozową? 😉 sprawa dość pilna, bo w sobotę wesele, konie muszą być na błysk 🙂
W Rossmanie
Tylko pamiętaj , że zawiera alkohol i może poważnie podrażniać skórę...
_GAGA zachowanie to głównie kwestia wychowania, doświadczeń (+ ta osobowość mniej lub bardziej prezentowana)
a w powiedzonku chodzi o fizyczne upodabnianie raczej  .... dobieranie pod siebie.... - proszę pani o kruczo czarnych włosach, właścicielko 2 karych koni ! 😉))
_Gaga dziękuje bardzo  :kwiatek: będę uważać, tylko na całkiem zdrowe miejsca 😉 na jakiekolwiek obtarcia w ruch pójdzie woda i chusteczki dla niemowląt 😉
To nie chodzi o obtarcia
Alkohol podrażnia też zdrową skórę - proponuje sprawdzić na własnym organizmie  😉

horse_art coś w tym jest ;-)
No ja jestem totalnie nie rudą blondyneczką więc muszą nam wystarczyć skłonności do uszkodzeń ciała 😀
BASZNIA   mleczna i deserowa
10 października 2013 20:29
agatat, uwazac oczywiscie uwazaj, ale woda brzozowa to jednak woda po goleniu, stosowana na podrazniana zyletka skore ludzka, wiec koniowi raczej nie powinna zrobic krzywdy 😉. Poza tym ja osobiscie nigdy nie zauwazylam negatywnego wplywu alkoholu na skore, a miesiacami nacieralam kobyle noge denaturatem, wiec raczej cos bym zauwazyla.Stosowalam tez czysty spirytus na pepki u swoich dzieci, jakos nie zostaly na noworodkowych brzuszkach wielkie dziury 😉, ale moze odporne na alko po mamusi , hihihi. A tak serio to uwazam, ze bardzo wysusza, skora traci ochrone, ale zeby podrazniac to nie zauwazylam.
Czy wie ktos, co moze oznaczac, jak kon wykreca tylne kopyto (prawe) do wewnatrz przy czym przekreca mocno ogon rowniez w prawo? Prosze mnie oswiecic. :kwiatek:
Od (mniej więcej) połowy września zaczęłam z koniem (ponad 3 lata) dosyć intensywną (według mnie) pracę na lonży, a mianowicie: cały czas chodzi na wypięciu a'la czambon (skombinowane z dwóch uwiązów - związane na czubku głowy, sznurki przechodzą przez kółka wedzidłowe, między nogami do kółek od pasa) i zawsze drążki. I mam takie zapytanie... czy codzienna (w tygodniu staram się mu robić minimum 2 dni wolnego) praca na wypięciu i drążkach może mu zaszkodzić? Ogólnie to pocić zaczął się jakoś w tym tygodniu, kiedy wprowadziłam coś a'la cavaletki i robimy więcej galopów, żeby wyrobić kondycję i zrzucić zbędne kilogramy przed zimą. A jeśli to za dużo dla niego - co robić, żeby nie zanudzić i żeby wypracować fit sylwetkę?
Pedrutka, ja bym w ogóle nie eksploatowała go tak intensywnie na lonży, bo ciągła praca na łukach w tym wieku może nei skończyć się najlepiej. Praca cały czas na czambonie cały czas  według mnie też nie jest dobra, koń musi zmieniać ustawienie ciała.  A co do intensywności - to już nie ja się wypowiadam bo mój koń 3 lat nie ma :P
Caira  moj kon tez tak mial, wet stwierdzik miejscowe skrzywienie kregoslupa, niewidoczne golym okiem; spowodowane wsiadaniem z ''ziemi'' lub zle podciaganym popregiem, co powoduje przekrecanie sie siodla i niewlasciwe ksztaltowanie miesni po jednej stronie. Bylo chyba o tym w ostatnim nr Gallopu 😉
Pedrutka  dragi i wypiecie? Kon potrzebuje swobody na koziolkach. I jeszcze troche mlody jest na staly czambon, tzn nieruchomy. Zgadzam sie z Zoriczkowa (chyba taki byl nick)
amanda666 kurcze to moja też może to mieć, co prawda nie widziałam żeby coś nierówno stawiała specjalnie, ale może nie zwróciłam uwagi na to 👀  bo przez długi czas nosiła siodło przekrzywiające się na prawo, a ja głupi dzieciak się nie znałam i nie widziałam tego. Muszę się jej przyjrzeć pod tym kątem. Jakie są komplikacje z tym związane ? (nie mam tego nr mozna gdzies to internecie znalezc?)

PS wracając do koziołków, ja nawet mojej 8latki bym nie wypięła tak na koziołki - wgl btw w czym to pomaga, koń sam się na koziołkach zaokrągla a gdy siłą mu się głowę w dół pociągnie to w takich trudnych warunkach efekt może być czasem odwrotny. To tak jak z końmi chodzącymi siłowo, wystarczy puścić wodze i głowa idzie pod niebo. Koń ma LUBIĆ takie ustawienie i uważać je za totalnie przyjemne.
Nie twierdze, ze kazdy kon bd mial takie problemy jak moj... U mojego walaszka nie bylo tak zle. Ale ten ogon juz mu sie nie ''naprawil'' 🙁 nie mam pojecia czy jest ten nr gdzies w sieci. Jak cos, moge zrobic jutro zdj i wstawic 😉
Wszystko zależy od tego na jaką długość wypięty jest czambon. Jeśli "łapie" konia tylko przy podniesieniu wysoko głowy to nie widzę problemu, żeby chodził w nim na drążkach, jeśli jest zapięty krótko to cóż... MOIM zdaniem jest po prostu wypięty źle do jakiejkolwiek pracy.
ALE zgadzam się z dziewczynami, że nie jest to praca jaką koń powinien wykonywać codziennie. Żeby się nie nudzić poćwicz sobie na lonży (ale chodząc z koniem po całej ujeżdżalni, niekoniecznie na kole) ustępowanie od nacisku i (zanim mnie ktoś zje że za młody koń) nie mam na myśli katowania chodów bocznych tylko zabawę pt. nacisk -> reakcja ->nagroda (drapanie, miłe słówka, ew. smakołyk) pół kroku w bok to też reakcja. Koń się troszkę wyćwiczy na boki, częste zmiany zad, łopatka, cofanie i ew. ruszanie na kilka kroków kłusem itp. wyczulą konia na uważanie co człowiek od niego chce. No i najważniejsze Ty też będziesz się dobrze bawić 😉
Wyczytalam rowniez, ze sa to objawy przestawienia miednicy (?) jak takiego konia uytkowac? Mozna skakac? jezdzic na zawody? To go boli?
Caira, Kasia Żukiewicz zajmuje się takimi cudami 😉 Mi nastawiała kiedyś Pamira (między innymi miednicę).
Caira, konkretnie to powinien już teraz zbadać dobry wet - z doświadczeniem i sprzetem jesli konieczny.
bo tak po takim opisie to możemy sobie tylko gdybać.
jak bedizesz mieć diagnozę - to moze znajdziesz osobę z podobnym przypadkiem - wtedy mozna sie info powymieniać.
a tak... dostalas info, że "coś" może być i wersje gdzie można szukać (ale to moze być przecież zupełnie inna przyczyna!). diagnostyka łatwiejsza - bo już jakiś pomysl do potwierdzenia lub wykluczenia.
przebadaj zwierzaka na żywo - teraz nastąpił ten etap 🙂 potem daj znać dla korzyści i innych (i swojej)
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się