Sprawy sercowe...

A po co ma dyskutować z prostymi ludźmi, którzy nic nie rozumieją  😂
Lov   all my life is changin' every day.
29 października 2019 17:53
Gillian, nie doszłyśmy jeszcze do tego etapu świadomości kwantowej. Trzeba przetransformować swoje "ja" na wyższy poziom. Może zapytam prawie-byłej żony M 😁

Btw, wczoraj przy jakiejś rozmowie prawie-była zapytała go, czy "w końcu się stąd ruszamy, czy zostajemy", bo ona tam w domu zostać nie chce. Bo wszyscy będą gadać. I jak zostają, to ona mieszkanie chce. 😵
Dodo, a nie możesz po prostu spakować i zabrać swoich ręczników, pościeli i tego co jest Tobie i dziecku potrzebne?
Jeśli jest problem z tym (jessu, ja raz uznam, że mój ex to był ugodowy anioł  :oczy2🙂 to może wyślij panu ex podsumowanie w Excelu, cały sprzęt domowy kontra używane ręczniki, pościel, gary i meble ogrodowe? Może jak zobaczy kwoty total 2 kolumn to uzna że jest jednak ujem..?
Koleś bez klasy i tyle. A szarpać się o szmaty nie ma sensu. Na pewno byłoby lepiej na start z tymi rzeczami, ale myślę, że dodofon jest na tyle zaradna, że jak zechce to sobie kupi ręczniki złotą nicią szyte. Za to, co ma śmiechu z pajaca o wypierdzianą pościel to jej  😁 Jedyne czego bym nie odpuściła to pamiątek typu albumy ze zdjęciami swoimi i dziecka, kasety wideo itd. Ale ja strasznie sentymentalna jestem  🙄
dajcie spokój, nie zniżę sie do poziomu "muł i wodorosty"  🏇
Dodofon, brzmi znajomo 😁 po rozstaniu z moim ex zniknelo samoistnie cale rtv i agd, lacznie z duperelami jak toster czy blender, ze o rzeczach naprawde istotnych nie wspomne. No i latwiej bylo kupic nowa bielizne niz dogadac sie co do zabrania swojej 🤣

Bleh, az mna telepie jak o tym znowu mysle :/
Lov   all my life is changin' every day.
30 października 2019 08:51
kokosnuss, ja jak się od ex wyprowadzalam, to też sporo rzeczy zostało. I przejeżdżając kiedyś koło jego mieszkania poprosiłam, żeby wrzucił mi te rzeczy do jakiejś torby i odbiorę.  Dał mi siatkę z dosłownie kilkoma rzeczami, ale właśnie takich typu toster, rakieta do squasha czy gitary od kompa, to już nie raczył spakować 😁 o rowerze nie wspomnę, ale akurat u jego rodziców w domu, więc chyba wolę nowy kupić 😉
Te podziały po rozstaniu są straszne. Ja aż takich przebojów nie miałam, bo mieszkanie moje i praktycznie wszystko w nim też było moje/kupowane przeze mnie. Do tego w większości to ja go pakowałam (sam nie potrafił), więc spakowałam wszystko co rzeczywiście było jego. Ale rozwaliła mnie postawa ex w sprawie Roomby. Kupiliśmy ją 1,5 roku przed rozstaniem, zrzuciliśmy się po połowie. I on mi po rozstaniu mówi, że ja mam mu zwrócić połowę kosztów zakupu... Odpowiedziałam mu, że nie ma mowy, mogę mu oddać połowę obecnej wartości, a on, że wykluczone bo to niesprawiedliwe. I tak się przepychaliśmy pół roku. W końcu stwierdziłam, że jeżeli uważa, że to jedyne sprawiedliwie rozwiązanie, to niech zabiera ten odkurzacz i niech mi oddaje połowę kosztów zakupu. Nawet się zgodził, po czym po 2 tygodniach zmienił zdanie i jednak może mu oddam połowę wartości rynkowej...  😵
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
30 października 2019 09:38
Ale macie przeboje  😲 współczuję, to strasznie przykre że dorośli ludzie nie potrafią aż tak się dogadać. A jeszcze bardziej przykre jest to, że nie jest to jakiś jednostkowy przypadek, tylko dużo voltowiczek opisuje podobne historie  🙁

Ja nigdy nie miałam takich przebojów, i całe szczęście, nawet rozstając się w bardzo kiepskiej relacji to było na zasadzie "chcę ci to oddać" - "nie nie, weź, to twoje". Niemniej jestem chyba z tych osób wyjątkowo przezornych w kwestiach finansowych, więc mieszkanie jest wyłącznie na mnie, wszystkie rachunki są moje, a druga strona płaci za bieżące wydatki, żarcie itp i przynajmniej jest spokój w tej kwestii. Oczywiście bardzo liczę na "żyli długo i szczęśliwie" ale w razie "W" nie chciałabym musieć dodatkowo martwić się o takie sprawy jak własność mieszkania  🤔wirek:
Lov   all my life is changin' every day.
30 października 2019 09:59
To u mnie jedynie plus, że byliśmy w trakcie remontu, tydzień wcześniej panele kupiliśmy, to sam powiedział, że odda mi tą połowę. Ale za farbę to już nie 😁
Lov, tja, ta przyjemnosc kosztowala mnie polowe wartosci samochodu, nowy silnik i komplet opon do tegoz, i cala reszte. Sie spakowal w moje walizki i zwinal zostawiajac nieczynne wc - ktora to awaria miala miejsce miesiac wczesniej, ale ex wolal zyc bez kibla niz placic za "moje" naprawy 🤔wirek:

Ale to serio byla masakra, bo on nigdy nie chcial sie pogodzic z tym, ze to koniec. Mimo ze juz grube miesiace mieszkalismy tylko jak wspollokatorzy i mowilam otwarcie, ze chce odejsc i to kulturalnie i po ludzku. Wyszlo dramatycznie i z jedna reklamowka rzeczy 🙄 a on myslal, ze do niego wroce jak mi nie odda moich ubran 🤣

smarcik, to ja wlasnie boje sie pisac na taki uklad jak ma twoja druga polowa. Znaczy w PL to rozumiem :kwiatek: ale przy naszym rynku nieruchomosci i mojej sytuacji (samotna emigracja w wieku nastoletnim, rodziny tutaj brak etc) to mi az niedobrze na mysl, ze mialabym byc tak zalezna od kogos, przez kogo z dnia na dzien znowu trafie donikad i z niczym 🙁
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
30 października 2019 11:25
kokosnuss aaa to u nas jest inna sytuacja, bo on ma swoją chatę, tyle że w innym mieście  😉 więc tu nie ma takiego problemu. Ale i tak uważam, że zakładanie, że z dnia na dzień trafi się "na bruk" jest dla mnie nieco przerażające - chodzi mi o to, że miłość miłością, związek związkiem, a jednak myślę, że nie byłabym w stanie być z człowiekiem co do którego miałabym podejrzenia, że jak się rozstaniemy do z dnia na dzień wyrzuci mnie z domu. Choć przyznam, że ja akurat byłam w takiej sytuacji o której mówisz, kiedyś nawet tu opisywałam bo sprawa była strasznie gruba, podwójne życie i takie tam - w każdym razie z dnia na dzień zostałam bez dachu nad głową (no oczywiście mogłam tam chwilę pomieszkać, ale tak zwyczajnie fizycznie bałam się, pomijając całą niechęć). Wynajęłam na cito pokój, bo na mieszkanie nie było mnie stać, kupa czasu już minęła od tamtej pory, ja dawno na swoim, a dalej kumplujemy się z ludźmi z tamtego mieszkania  🙂 Więc koniec końców tak - ja wolałabym zostać bez mieszkania, niż zostać z koniecznością spłacania połowy kredytu za mieszkanie, w którym mieszka ktoś inny, ganiać się po sądach i jeszcze na koniec wylądować ze stratą wysokości kilkaset tys. zł  😉 Może inaczej kiedy jest ślub, ale tak to co mielibyśmy się dzielić kto bierze parter a kto piętro? Czy kto komu odda 500 tys których żadne z nas nie ma? Kto za kogo spłaci kredyt? Dla mnie - niewyobrażalne!


edit: tak jeszcze myślę, że przecież nawet przy wspólnym kredycie jedna osoba zostaje bez chaty, tyle że do tego jeszcze z problemami natury finansowej. Więc w sumie to ostatnie zdanie o "trafieniu donikąd i z niczym" tak czy inaczej może mieć miejsce, niezależnie od tego co jest w papierach w banku czy u notariusza.


edit 2: właściwie to przemyślałam sytuację i gdybyśmy mieli mieszkać u niego, to ja i tak kupiłabym swoje mieszkanie, pod wynajem, żeby po prostu mieć. Lubię niezależność i stabilność finansową  😉 Może jest inaczej kiedy ludzie mają związek sformalizowany czyli są po ślubie, choć i wtedy nie chciałabym pakować się w żadne wspólne kredyty. Uważam, że poduszkę finansową należy mieć zawsze, a poduszka w postaci nieruchomości jest dość pewna  😀
Gillian, nie doszłyśmy jeszcze do tego etapu świadomości kwantowej. Trzeba przetransformować swoje "ja" na wyższy poziom. Może zapytam prawie-byłej żony M 😁

Btw, wczoraj przy jakiejś rozmowie prawie-była zapytała go, czy "w końcu się stąd ruszamy, czy zostajemy", bo ona tam w domu zostać nie chce. Bo wszyscy będą gadać. I jak zostają, to ona mieszkanie chce. 😵


węszę problemy... będzie miała głowę na karku to w rozwodzie będzie że z jego winy bo ma kochankę...
smarcik, ale ja bynajmniej nie szukam wspolnego kredytu, toz to w ogole masakra! :O

Tylko ze mialabym inny punkt wyjscia majac swoje mieszkanie. Albo po prostu te 4-5K ojro pensji i wiedzac, ze w razie W i tak biore to, na co mam ochote. Ale rynek nieruchomosci w NL to serio dzicz i masakra :/ a o takich zarobkach jako starter to moge pomyslec najpredzej za 2-3 lata i to wersja optymistyczna.

Zreszta poza realnym ryzykiem ja mam na ten moment serio koszmarne schizy :kwiatek:  az mi wstyd, jak pomysle, jakim unikajacym zaangazowania dzikiem bylam przez wiekszosc obecnego zwiazku 😡
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
30 października 2019 13:36
kokosnuss no to ja nie do końca rozumiem  😡 Tzn nie rozumiem tego zdania:

smarcik, to ja wlasnie boje sie pisac na taki uklad jak ma twoja druga polowa.

Opcje były dwie - mieszkanie wyłącznie na mnie, albo mieszkanie na pół. Przy czym ja w życiu nie chciałabym mieć mieszkania na pół, nawet gdyby to była najbliższa rodzina. Mieszkanie moje więc ja za nie płacę, uważam, że tak jest uczciwie. Druga połowa płaci za bieżące życie oraz tak naprawdę większość przyjemności, wyjazdów, wakacji itp. Jak byś to inaczej rozwiązała żeby nie pisać się na taki układ jak u nas, ale nie brać chaty na pół?  😀
ewuś, o matko, aż mi przypomniałaś przeprawy z moją byłą współlokatorką, z którą z różnych powodów rozstawałyśmy się w ciężkiej atmosferze. Mieszkałyśmy razem 4 lata, na pierwszym roku we trzy zrzuciłyśmy się na najtańszy odkurzacz z allegro (kosztował pewnie jakieś 150zł). Po 4 (!) latach używania współlokatorka z oburzeniem kazała sobie oddać m.in. te 50zł za odkurzacz. Ostatecznie zrobiłyśmy podobnie jak Ty no i wtedy sprawa ucichła. No ale poza tym wypominała nam, że korzystałyśmy przez te lata z jej routera i z jej czajnika, który przywiozła z domu jak nam się stary popsuł, z jej suszarki na pranie... także chyba są ludzie, którzy po prostu reprezentują sobą ten poziom w sytuacjach stresowych i nie ważne, czy to rozstanie z partnerem, czy wyprowadzka od współlokatorów. Nie wiem czemu ale chyba presja sytuacji sprawia, że gubią gdzieś po drodze klasę i zdrowy rozsądek i zależy im tylko na tym, żeby komuś bardziej dowalić. A zaznaczę, że akurat ta współlokatorka nie sprawiała wrażenia takiej osoby, była miła, uprzejma, grzeczna. Zaskoczyła nas.
Lov   all my life is changin' every day.
30 października 2019 14:13
Dodofon, na razie dogadani są, że bez orzekania. M. ma dobrą prawniczkę, twierdzi ze nawet gdyby jej coś takiego do głowy przyszło, to i tak gorszym aspektem będą jej długi, a jest w kiepskiej sytuacji. Mam nadzieję że nic nie odwali 😉
Dodofon, na razie dogadani są, że bez orzekania. M. ma dobrą prawniczkę, twierdzi ze nawet gdyby jej coś takiego do głowy przyszło, to i tak gorszym aspektem będą jej długi, a jest w kiepskiej sytuacji. Mam nadzieję że nic nie odwali 😉


lov... to nie są JEJ długi (pomimo, że są jej)... jeśli nie mieli rozdzielności do czasu rozwodu (bądź sprawy, bądź rozdzielności u notariusza) długi są wspólne...
smarcik, u nas było tak, że płaciliśmy rachunki na pół (chociaż mieszkanie moje), jedzenie i bieżące życie to raz ja płaciłam raz on, nie rozliczaliśmy tego jakoś szczególnie, wakacje też na pół. Jakieś przyjemności to zależnie od sytuacji.

vanille, u mojego byłego myślę, że to nie stres, przez pół roku miał czas ochłonąć, a swojej wersji trzymał się jak rzep do czasu aż nie przyszło jemu płacić.

A jeszcze ze "smaczków" rozstaniowych. Dobrze, że jakimś cudem wszystkie zwierzaki były na papierze tylko moje, a nie wspólne. Bo robił podchody żeby mi jednego psa zabrać. Podobno tylko za nimi tęskni i tylko tego mu żal. Odgrażał się, że chce się z nimi widywać, że będzie przyjeżdżał raz na tydzień/dwa, żeby się z nimi widywać. Powiedziałam, że ok, nie będę robić problemów. Taaaa, przez ponad pół roku widział się z nimi ze 3 albo 4 razy w tym raz zabrał je na siku pod blok na 10 minut  😂
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
30 października 2019 14:41
ewuś no to taki podział jest chyba mocno niesprawiedliwy na rzecz jednej strony, nie sądzisz?  😉 Mieszkanie pochłania jakieś 85% mojej pensji, zostaje na waciki - nie wyobrażam sobie jak miałabym jeszcze dorzucać się do życia codziennego  😜 (edit: dorzucać się w sensie płacić np za połowę zakupów regularnie, bo jak coś trzeba to oczywiście po prostu to kupuję). Przy czym owszem, była to moja świadoma decyzja z myślą, że jeśli z jakichś przyczyn zostanę sama (a przy kupnie było to o tyle realne, że TŻ musiał się relokować i zmienić pracę) to będę musiała po prostu wynająć jeden pokój. My w domu w ogóle się nie rozliczamy za nic, są pieniądze więc jest dobrze, jeśli będą z tym trudności to na pewno zaczniemy martwić się o tę kwestię bardziej. Ale nie wyobrażam sobie żeby TŻ przyszedł i powiedział "płacisz za połowę wakacji" kiedy doskonale wie, że przez najbliższych kilkanaście lat wciąż znaczna część mojej pensji będzie szła na spłatę mieszkania  😉 A jak pisałam wcześniej - ja nie chcę żeby on spłacał mieszkanie, które w akcie notarialnym jest moje, to byłaby totalnie niekomfortowa sytuacja dla obu stron.
smarcik, tak naprawdę nie ma jednej recepty na to co jest sprawiedliwe, a co nie. Sprawiedliwe jest to, co pasuje obu stronom i na co się obie godzą. Ja tylko opisałam jak było u nas, nie twierdzę, że jest to rozwiązanie idealne 🙂
Co do kredytu - no ja też sobie  nie wyobrażam, żeby ktoś spłacał mój kredyt (albo jakąś jego część), kiedy nie jest współwłaścicielem i nie ma żadnych praw do rzeczy na, którą został wzięty.
Lov   all my life is changin' every day.
30 października 2019 16:03
Dodofon, mieli 🙂
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
30 października 2019 16:34
ewuś no to nie za bardzo widzę możliwość porównania sytuacji, bo u nas to własnie mieszkanie zżera lwią część budżetu na życie i o to rozbiła się cała dyskusja od samego początku 😉 jak się nie ma mieszkania, tylko wynajmuje, to carpe diem, nikt nie ma zobowiązań, każdy może pójść w swoją stronę i tyle  😀 jak się ma jakieś mieszkanie po dziadkach itp to podobnie, bo przecież wiadomo, co się z nim stanie w razie rozstania  😉 generalnie super fajnie jest nie mieć zobowiązań finansowych i móc wydawać ile się chce na co się chce  🙂 (wynajmu mieszkania nie uważam za jakieś szczególne zobowiązanie finansowe, bo przynajmniej w większym mieście można szybko przenieść się do mniejszego albo wynająć pokój w razie braku funduszy  😉 ).
smarcik, wolalabym byc ta strona, co ma swoje mieszkanie 😉

A tak w ogole, to pisalam to nie wiedzac, ze twoj partner tez ma wlasne mieszkanie (ergo ten back up w razie rozstania). I w Polsce bez backu upu tez bym rozumiala - ale tutejszy rynek jest nieporownywalny. Wynajem czegokolwiek to kwestia miesiecy czekania, chyba, ze naprawde niezle zarabiasz (no te wspomniane przeze mnie 4-5K wlasnie). Z moja obecna wyplata - ktora jest spoko jak na start i obecne zobowiazania, bo na wynajem chaty i wode, prad i gaz schodzi mi moze z 25%  - to na mieszkanie od reki nie mam szans. Na pokoj sie nie pisze, za dobrze mi 😡

I bez urazy :kwiatek: ale ja np nie wyobrazam sobie komus sponsorowac zycia i wakacji, bo wzial na siebie hipoteke ponad realne mozliwosci finansowe. Bo to jest posrednio splacanie cudzej hipoteki za nieruchomosc, z ktorej nic sie nie bedzie miec. Niemniej jak obie strony sie zgadzaja to spoko.

Jak juz rozmawiamy o kosztach zycia i mieszkania w zwiazku 😉 to propozycja ze strony mojego faceta w razie zamieszkania razem byla taka, ze on splaca swoja hipoteke, ja gole oplaty dodatkowe (to i tak sporo ponizej rynkowej ceny wynajmu schowka na miotly), koszty zycia dzielimy pi razy oko na pol, a roznica na moja korzysc szlaby na osobny rachunek oszczednosiowy jako budzet na wlasne mieszkanie. I tak mnie to nie zachwyca bynajmniej 👀 i temat jest raczej na swiete nigdy.

Ale ja jestem serio cieta i paranoiczna w tym temacie 😡 i jak mi chlop zaleje samochod do pelna, to mi glupio. Ktorym to samochodem czesto gesto jezdzimy razem, no ale jednak to moja fanaberia. Zreszta w ogole mnie okropnie gniecie psychicznie, ze zarabiam sporo mniej. I sama perspektywa zaleznosci finansowej od kogos powoduje u mnie atak paniki. Za duzo okropnie nieciekawych sytuacji mialam i za dobrze wiem, jak g*wniana mam pozycje w razie czego jako imigrant z kraju bloku wschodniego 🙁
Wizja   Skąd wziąć siłę do dalszej walki...?
30 października 2019 20:18
wiecie co się cudnie sprawdza w tym wszystkim ? Powiedzenie, że człowieka nie poznaje się po tym jak zaczyna, a jak kończy. Dla mnie idealne...
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
30 października 2019 20:35
I bez urazy :kwiatek: ale ja np nie wyobrazam sobie komus sponsorowac zycia i wakacji, bo wzial na siebie hipoteke ponad realne mozliwosci finansowe. Bo to jest posrednio splacanie cudzej hipoteki za nieruchomosc, z ktorej nic sie nie bedzie miec. Niemniej jak obie strony sie zgadzaja to spoko.


No to chyba totalnie się nie rozumiemy, bo nikt tu nikomu niczego nie sponsoruje  🤔 nie wyobrażam sobie rozliczać się z najbliższą rodziną "ty mi daj 50% opłat za paliwo bo nie pojedziemy na wakacje", "a ty mi daj 700 zł bo rachunki za ten miesiąc wyniosły 1400, albo spier z mojego mieszkania"  czy też "o, zepsuł ci się samochód? To sobie płać albo nie jeździj, przecież to twój" 🤔 oczywiście modele są różne, ale ja zostałam tak wychowana, że w mojej rodzinie pieniądze to tylko pieniądze i nikt ich nikomu nie wydziela, nie zabrania, nie ogranicza, ani nie wywyższa się bo zarabia dużo więcej 🙂 albo czegoś sobie odmawiamy bo jedna strona przynosi większą pensję niż druga, i osobę A na coś stać a B już nie, a potem sytuacja się zmienia i jest na odwrót. Jakże smutne musi być życie osób, które patrzą na relacje międzyludzkie przez pryzmat pieniędzy..
Dodofon, tam właśnie chodziło o rozdzielność przy tych długach, więc to tak stricte rozprawa nie była.
I naprawdę nie mam zamiaru się zgadzać na bluszcz w tle 😉


nie chcę drążyć tematu bo to Twoja sprawa.... ale napisałaś że była sprawa o rozdzielność ... po czym później że rozdzielność mieli przed ślubem...
BTW... może on Cię ściemnia?

1) jeżeli rozdzielnosć jest PRZED ślubem to długi ale również zarobki itd sa osobne
2) jeżeli rozdzielnosć powstaje podczas małżeństwa to przed podpisaniem wszystko od momentu ślubu do podpisania rozdzielnosci jest wspólne (kasa, długi) i dopiero po podpisaniu zaczyna się od "zera"

tak w skrócie...
więc dziwne... mieli rozdzielność przed ślubem = więc o co chodzi z tą sprawą? Po co ona ma się bać, ze na rozprawie z orzekaniem on wywlecze jej długi skoro niby mieli rozdzielność?

tak mnie to zastanawia... bo dla mnie facet lekki ściemniacz... zaczyna związek jak się nie rozwiódł... i jakieś mętne układy z żoną ma

I bez urazy :kwiatek: ale ja np nie wyobrazam sobie komus sponsorowac zycia i wakacji, bo wzial na siebie hipoteke ponad realne mozliwosci finansowe. Bo to jest posrednio splacanie cudzej hipoteki za nieruchomosc, z ktorej nic sie nie bedzie miec. Niemniej jak obie strony sie zgadzaja to spoko.




rownie dobrze mozna nie wyobrażać sobie sponsorowania komuś mieszkania  :P
np. TZ dokłada sie pośrednio do kredytu na mieszkanie, które wraz z całym wyposarzeniem jest tylko na mnie. Tzn mieszkać i tak gdzieś musi i za to płacić, więc dla niego bez różnicy, a mnie dzięki temu mniej bolą comiesieczne opłaty. Płacąc za wynajem też nic z tego nie będzie mieć in the end.
azzawa, no ale się dokłada. Gorzej gdy ktoś mieszka za free i drugiej osoby i jeszcze ma pretensje że owej nie styka na wakacje. Ja też wolę spłacać hipotekę niż jeździć na luksusowe wakacje a nie czuję żeby była ponad moje możliwości. Poza tym hipoteka to wiele lat a sytuacje zyciowe ulegają zmianom.
bera7 no tak, tak. Mnie chodziło właśnie o dziwność sytuacji kiedy ktoś komu koszty mieszkania znacznie spadły/zniknęły (bo to partnera wziął/wzięła kredyt i płaci za mieszkanie) i uważa za niesprawiedliwe że w tej sytuacji musi pokryć koszt wakacji jeśli chcą gdzieś razem wyjechać.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się