Sprawy sercowe...

Ja oczywiście mogę mówić tylko za siebie, ale czy jesteście pewne, że brak kontaktu naprawdę nie pomaga?
Byłam w identycznej sytuacji, tyle że to ja się wyprowadziłam po podjęciu decyzji, że chcę rozwodu. Wiedziałam to na 98%. "Kontakt" polegał na jednym (!) kąśliwym sms-ie, potem było kilka dni głuchego milczenia. Błyskawicznie sprawiło to, że pewność urosła do 1000%.
Także wydaje mi się, że milczenie drugiej strony czasem jest odpowiedzią na pytanie, czy drugiej stronie zależy. Brutalną i bolesną czasem, ale prawdziwą.
Murat-Gazon jesteś pewna, że brak kontaktu pomaga? Bo właśnie może być tak jak Ty piszesz, ale równie dobrze może być tak jak pisze Idrilla, że mąż Brevy też nie wie jak ma się zachować, bo nie wie czego Breva od niego oczekuje? Ciężko w tej sytuacji coś radzić.
Na pewno spotkanie i rozmowa w końcu będzie musiała dojść do skutku. Ale też zastanowiła bym się Breva czy już teraz jest na nią dobry czas. Może lepiej poczekać aż mętlik w głowie trochę ustanie i wyklaruje się z niego jakaś decyzja? A może faktycznie warto by było iść jeszcze razem na terapię kilka razy? Może by to pomogło, jak nie uratować małżeństwa, to chociaż uporządkować myśli, uporać się z rozstaniem?

JARA, dla mnie w tym momencie nie ma opcji dogadania się. I szczerze powiedziawszy nie wiem czy w jakiejkolwiek sytuacji zmieniłabym panieńskie nazwisko na jakiekolwiek inne (i czyjekolwiek).



Napisała, że nie ma opcji dogadania się . Pisała,że ulżyło jej jak się wyprowadził, przestała ja boleć głowa, odetchnęła...
Wydaje mi się ,że teraz jego milczenie uderzyło w jej ego . Jak to on mógł się tak szybko poddać.  I tak naprawdę , według niektórych, to po co ta terapia? Po co Breva się wogóle zastanawiać. Przeciez przez tyle stron było pisane by od niego odeszła. Ze on jest taki i owaki, że ona ma coś zrobić dla siebie, a teraz mają rozmawiać i iść na terapię  🤔
I przecież kazała mu się wyprowadzić , powiedziała ,że to koniec, więc jak nie wie na czym stoi? Koniec to koniec. Chyba,że koniec na zasadzie lataj za mną , poczuje się lepiej i dam Ci drugą szanse? Ale taka szansę już dostał i ją zaprzepaścił.
I jak nie próbali? Przeciez rozmawiali , Breva mówiła co czuje , czego oczekuje  i jaki on jest . I on mówił,ze wie , rozumie, ale... nic z tego nie wynikało. Przecież już raz się rozstali, dałą mu szanse , ile tych szans ma być? Do usr**anej śmierci?
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 stycznia 2014 13:55
rosek0, ale to jest małżeństwo, nie koleś poznany 2 tygodnie wcześniej.
Pamirowa ja byłam w niemal identycznej sytuacji jak Breva. Bardzo podobny z zachowania i traktowania mnie mąż, też próba terapii (mocno nieudana). Tyle że związek trwał dziesięć lat, z czego prawie sześć małżeństwo. Wydaje mi się, że brak kontaktu może ułatwiać poukładanie sobie w głowie bez mieszania w to drugiej osoby. Ponieważ jestem zwolenniczką jasnych zachowań i prostych komunikatów, to uważam, że takie wyprowadzki nie powinny odbywać się "testowo", ale właśnie świadczą, że ludziom jest już ze sobą nie po drodze - przynajmniej tej stronie, która podejmuje decyzję o wyprowadzce czy "wyproszeniu" drugiej strony. Wtedy potrzebna jest zdrowa porcja "egoizmu" do stanięcia samodzielnie na nogi i po to, żeby nie dać się zmanipulować - a milczenie drugiej strony pomaga zachować się "egoistycznie".
Aczkolwiek podejrzewam, że brak kontaktu pomaga tylko wtedy, gdy samemu jest się stroną podejmującą decyzję o rozstaniu.

Strzyga małżeństwo, ale z tego, co pisze Breva, to oparte na mało stabilnych i sensownych podstawach. Nie zawsze małżeństwo oznacza automatycznie, że ludziom na sobie wzajemnie zależy. A nie widzę sensu w trwaniu związku, który dawno by się skończył, gdyby ludzie byli wolni, ale są małżeństwem, więc się nie rozstaną, bo... właściwie nie wiadomo, bo co.
Brak kontaktu nie zawsze jest pokazaniem, że mu nie zależy.

Kiedy ja poprosiłam o zakończenie związku, to facet nie latał nie błagał, tylko moją decyzję uszanował. (Potem się dowiedziałam, że było mu ciężko, ale nie hcciał, zebym robiła coś wbrew sobie. Wolał poczekać 😎.)
I powiem szczerze, czułam się o wiele lepiej niż w sytuacji, kiedy ktoś nadszarpnął moje zaufanie, zdradził, a potem latał na "kolanach z kwiatami".
Szansę dostał i to nie jedną, ale u mnie w środku już serducho tak nie biło, w głowie pojawiały się wątpliwości... To jego błaganie o kolejną szansę tylko przedłużało umieranie związku. Zupełnie niepotrzebnie, bo można było humanitarnie: raz i szybko i na amen.
Strzyga, małżeństwo.... to nie są kajdany , które sa nierozerwalne i za wszelką cenę , niezliczoną ilość razy trzeba dawać szanse i ratowac coś co już ratowane było.

edit; a to małżeństwo to było chyba tylko małżeńswtem z nazwy, bo ani dzieci , ani domu ani nawet wspólnego gospodarstwa domowego nie mieli. Dla mnie takie małżeństwo jak ich to farsa to jak najszybszego zakończenia.
Murat-gazon , Thymos , w pełni się z Wami zgadzam .
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 stycznia 2014 14:04
rosek0, no to inaczej na to patrzymy, bo dla mnie jedna wizyta u terapeuty to nie jest ratowanie.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
29 stycznia 2014 14:04
Kajdany czy nie kajdany, małżeństwo czy związek z gimnazju - fajnie wiedzieć na czym się stoi. I myślę, że to on powienien pierwszy wiedzieć o decyzji, braku decyzji, oczekiwaniach lub czymkolwiek niż my.
Strzyga , dlatego jest tyle nieszczęśliwych kobiet marnujących młodość dla niewłaściwych facetów  😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 stycznia 2014 14:13
rosek0, dlaczego?
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
29 stycznia 2014 14:14
Strzyga , dlatego jest tyle nieszczęśliwych kobiet marnujących młodość dla niewłaściwych facetów  😉


I na odwrót, tyle fajnych facetów przy takich strasznych kobietach 😉
Dlatego,że tracą czas na ratowanie czegoś co jest z góry skazane na niepowodzenie, zamiast energię poświecić na szukanie partnera ,z którym można stworzyć szczęśliwy , partnerski związek.

JARA, owszem  😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 stycznia 2014 14:20
rosek0, ale chyba nie Tobie decydować czy to jest skazane na niepowodzenie. Najpierw trzeba to sprawdzić, prawda? Chyba, że jesteś oświecona i wyczytujesz takie rzeczy z gwiazd. 

Dla mnie to jest dość symptomatyczne, że Breva nagle nie ma ochoty go widzieć, słyszeć, mieć z nim do czynienia, iść na terapię... i powinna się zastanowić dlaczego jest właśnie tak.
whisperer, safie, incognito dziewczyny, ale to nie jest tak, że całe nasze spotkanie ja siedzę na lapku, źle mnie zrozumiałyście. On mi robił problem jak tylko chciałam sprawdzić przykładowo grupę na fejsie ze studiów, żeby wiedzieć co się dzieje i być na bieżąco i zajmowało to raptem 3 minuty. I też nie siedzimy non stop w domu, wychodzimy razem tam i siam, nie jest tak, że kompletnie go olewam, przecież ja też cholernie za nim tęsknię. Ale jak czuję, że nie mogę nawet na chwilę się oderwać, bo już będzie problem to jest niefajne. Generalnie teraz jest ok, wyjaśniliśmy sobie wszystko i tak nam właśnie dzisiaj mija pół roku.
Strzyga może dlatego tak jest, że potraktował ją co najmniej nieodpowiednio, bynajmniej nie jednorazowo, i że wszystkie jej wysiłki, podejmowane jeszcze przed ślubem, by on traktował ją z szacunkiem, nie przyniosły żadnych efektów?
Jak ktoś traktuje cię jak totalne zero niezasługujące na nic, to choćbyś nie wiem, jak bardzo go kiedyś kochała, to przychodzi taki moment, kiedy nie chcesz go już więcej widzieć. I to nie dzieje się nagle, w ciągu jednego dnia, ale to jest proces dziejący się wewnątrz człowieka miesiące albo nawet lata - tylko procesu nie widać, ale "nagle" widać efekt.
wasia   Goniąc marzenia!
29 stycznia 2014 14:25
Ja to w sumie nie wiem czy tu jest co sprawdzać. Wiele rzeczy, moim zdaniem, okazało się już w środę po ślubie.
Ale co prawda to prawda. Najlepiej się spotkać, wybadać sytuację i podjąć decyzję. Albo prawo, albo lewo bo w takim zawieszeniu nie idzie żyć.
Strzyga ,a nie sprawdzała???  😲  przecież już raz rozstali się i wrócili do siebie i chwilę było ok a potem znowu sajgon. Ile razy jeszcze ma sprawdzać ? Właśnie o tym mówię, będzie sprawdzać i marnować życie na sprawdzanie.
whisperer, safie, incognito dziewczyny, ale to nie jest tak, że całe nasze spotkanie ja siedzę na lapku, źle mnie zrozumiałyście. On mi robił problem jak tylko chciałam sprawdzić przykładowo grupę na fejsie ze studiów, żeby wiedzieć co się dzieje i być na bieżąco i zajmowało to raptem 3 minuty. I też nie siedzimy non stop w domu, wychodzimy razem tam i siam, nie jest tak, że kompletnie go olewam, przecież ja też cholernie za nim tęsknię. Ale jak czuję, że nie mogę nawet na chwilę się oderwać, bo już będzie problem to jest niefajne. Generalnie teraz jest ok, wyjaśniliśmy sobie wszystko i tak nam właśnie dzisiaj mija pół roku.


Bo trzeba rozmawiać.
Wybrać, czy się woli iść na wystawę czy posiedzieć z misiem pod kocykiem.
Uświadomić misia, że wystawa jest raz na rok, a pokocykować się można codziennie.
Nie powinnaś ani Ty, ani on robić z Ciebie Izaury.

Jeśli jest się już przekonanym o tym, że nie chcesz dzielić życia z tą osobą, to raczej ciężko wykrzesać w sobie motywację do dalszych prób ratowania związku.
Mnie np często brało obrzydzenie jak sobie przypominam tego exa co nie chciał mnie z rąk wypuścić.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 stycznia 2014 15:02
rosek0, a dla mnie pośpiech nigdy nie jest dobrym doradcą. Breva była w dużym napięciu i musiała coś zrobić, żeby przeszło. W momencie, gdy napięcie odeszło, przyszedł czas na zastanowienie się. Spotkanie się ze sobą i swoimi uczuciami. Przyjrzenie się im, a nie huzia na Józia, jak już się wyprowadził, to teraz w 3 dni o nim zapomnieć, zmienić nazwisko i po problemie.
W momencie, gdy napięcie odeszło, przyszedł czas na zastanowienie się. Spotkanie się ze sobą i swoimi uczuciami. Przyjrzenie się im, a nie huzia na Józia, jak już się wyprowadził, to teraz w 3 dni o nim zapomnieć, zmienić nazwisko i po problemie.


DOKŁADNIE TAK. I on i ona. Moim zdaniem- czas dla siebie. I dopiero potem jakiekolwiek decyzje.
Strzyga, jaki pospiech.... przejrzałam pobieżnie posty Brevy, zaczęła sie ponownie skarżyć 12 pażdziernika... Mamy prawie luty...Przez 4 miesiące z nim rozmawiała ,żaliła się tutaj jak ją traktuje , jak ona się czuje w tym związku. Rozmawiali , on obiecywał poprawę , poprawa była, na ułamek sekundy , potem znowu to samo. Ty przestawiasz to jakby to była 5minutowa kłótnia po której się rozwodzą.
On ja traktuję tak już DRUGI raz , obiecuje poprawę , niby rozumie ale nic z tego nie wynika! Tak było z seksem , tak jest z codziennym życiem , tak jest ze wspólnym gospodarstwem domowym. Oni nigdy (odkąd Breva opowiada ) nie tworzyli normalnego związku . Był zawsze ON , książe i ona służaca. W różnych kwestiach życiowych.  Pytam, po co ona ma cokolwiek sprawdzać?żeby kolejny raz sie przejechać? Poświęcać nawet zdrowie? I fizyczne i psychiczne . Pisała,że podupadła również na zdrowiu fizycznym.

Owszem Breva była w dużym napięciu ale to była dobra decyzja. Teraz może i zaczyna za nim tęsknić , to normalne. Myśli czemu nie odzywa się , co się dzieje, czy ja kocha , bo ona na pewno kocha jego. Tylko tak zazwyczaj jest . To nie znaczy ,że to jest dobre i ,że trzeba w to brnąć. Trzeba się uwolnić od toksycznego partnera i to nigdy nie jest łatwe , ale najlepiej zrobić to szybko. Tak zapomnieć , tak rozwieść się , bo nie czego ratować. I nic nie zmieni terapia u psychiatry czy terapia wstrząsowa , bo i taką i taką przeżył i on jest świadomy swoich zachowań , sam mówi ,że wie co robi źle ale nie wie czemu tak robi.... Najłatwiej powiedzieć ,że się nie wie, nie wiedziało, nic nie można na to poradzić itp. Ale nie będę się zagłębiać w jego powody takiego postępowania, moim zdaniem on poprostu ma taki charakter i albo trafi na taką co zaakceptuje go jakim jest , czyli będzie mu usługiwać i żyć dla niego albo trafi kosa na kamień. Z tego co pisze Breva to ani jednym ani drugim przypadkiem nie jest , więc nie widzę powodu do rozwodzenia się nad rozstaniem miesiącami ,żeby nabrało "mocy prawnej" , bo komuś ciąży słowo "małżeństwo".
Przykład Tajnej, niedługo po ślubie rozwiodła się , jest w innym , szczęśliwym związku , ma dziecko, jest szczęśliwa. Jakby miała tak sprawdzać , jak radzisz to by jej życia brakło.

Tunrida oni już podjęli decyzje , on chce mieć 'służącą' a ona nie chce być 'służącą' , podjęli ta decyzje dwukrotnie, jeszcze mają ją podjąć trzeci raz?
TAK- bo dopiero po raz pierwszy są małżeństwem. Bo dopiero po raz pierwszy pomógłby im ktoś z boku. Bo wydaje mi się, że dopiero po raz pierwszy on w tej chwili rozumie powagę sytuacji.
Mogę się mylić. Wszystkie się możemy mylić, bo żadnej z nas tam nie ma. Żadna z nas nie wysłuchała co on ma do powiedzenia. Relację o nim mamy od Brevy, a jest to relacja nieobiektywna.

Jeśli po tym co się dzieje teraz rozejdą się, to pewno tak ma być. Ale to się dzieje teraz, moim zdaniem, to dopiero początek tego co się dzieje. Nie koniec. A wy już kończycie.....
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 stycznia 2014 15:37


Tunrida oni już podjęli decyzje , on chce mieć 'służącą' a ona nie chce być 'służącą' , podjęli ta decyzje dwukrotnie, jeszcze mają ją podjąć trzeci raz?


Siedzisz w jego głowie, że to wiesz?

odpowiedź do Thymos - gdybyśmy nie byli małżenstwem zakończylabym to w listopadzie.


taka wypowiedź Brevy.. daje do myslenia w kwestii tego upierania się ,że "małżeństwo" zobowiązuje...i w kwestii odchodzenia na huzia...
Tunrida, a jak pierwszy raz od niego odchodziła to myślał, że to są żarty? 😉

ja też wiem , tylko to co Breva napisze, ale DLA MNIE , przedstawia się taki obraz jaki opisuje, dlatego uważam ,że to sensu nie ma.
Strzyga a umiesz czytać i analizować? Wejdż w profil Brevy , przeczytaj jej wpisy i przeanalizuj jaki powstaje portret męża Brevy. mam wrażenie ,że zaraz wystawisz temu małżeństwu order ...tylko po co?
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 stycznia 2014 15:49
rosek0, ja nic nie wystawiam. Ale nie piszę JAKI JEST mąż Brevy, bo go NIGDY W ŻYCIU nie spotkałam 😀

Uważam tylko, że Breva powinna się jednak spotkać ze swoimi uczuciami. Usiąść sobie z nimi i pomyśleć. Dopuścić je do głosu. Bo jak na razie, wygląda mi to trochę na ucieczkę przed "czuciem". A wydaje mi się jednak, że wiele ma do wysłuchania. Nie jest to przyjemne, jest to bolesne.
Kilka dni temu pialiśmy, że małżeństwa są podejmowane zbyt szybko i zbyt pochopnie, a teraz o rozwodzie podobnie.
Jest czas, nie ma co się emocjonować moim zdaniem.
Z tego co czytam, to chodzi głównie o nazwisko.
Ja bym zmieniła. Jeżeli się da od tak, to bym zmieniła, albo dopisała panieńskie i na dwa firmę ustawiała.
"W razie co" można być nadal małżeństwem ze swoimi nazwiskami przecież.
A reszta to na spokojnie.
Zresztą...
Od złożenia pozwu do rozwodu i tak daleka droga. Terminy, rozprawa ugodowa, mediatorzy- za mało to podstaw do szybkiego rozwodu (trwały rozpad pożycia, starszy wiek, nowe związki). Gdzie tam rozwód...
Także na wątpliwość czy zmienić nazwisko- ja bym zmieniła lub dopisała.
A co do reszty zgadzam się z JARĄ. Chaos straszny i mało konkretów, czeski film- raz jeden fochuje i nie wiadomo czego oczekuje, raz drugi niepewny.
Jest czas...

Edit.
Uważam tylko, że Breva powinna się jednak spotkać ze swoimi uczuciami. Usiąść sobie z nimi i pomyśleć. Dopuścić je do głosu. Bo jak na razie, wygląda mi to trochę na ucieczkę przed "czuciem". A wydaje mi się jednak, że wiele ma do wysłuchania. Nie jest to przyjemne, jest to bolesne.

Zgadzam się.

A jeszcze odnośnie braku kontaktu przy rozstaniu. Ja też to odbieram jako szacunek do decyzji. Chcę odpocząć, to nie ma co się starać druga strona, ma uszanować.
U mnie dwa takie rozstania bez kontaktu zaowocowały tym, że pędziłam z powrotem, bo zatęskniłam strasznie. Trzecie natomiast to odetchnięcie z ulgą i koniec ostateczny 😉 Także różnie może być.
rosek0, a dla mnie pośpiech nigdy nie jest dobrym doradcą. Breva była w dużym napięciu i musiała coś zrobić, żeby przeszło. W momencie, gdy napięcie odeszło, przyszedł czas na zastanowienie się. Spotkanie się ze sobą i swoimi uczuciami. Przyjrzenie się im (...)

Pytanie, czy Breva tego chce.

Terapii nie chciała kontynuować. Może dlatego, że szybko utwierdziła się w swoim rozwodowym postanowieniu, w tym, że nie ma już co zbierać, bo to małżeństwo to rozbity i nienaprawialny dzbanek.

A może dlatego, że wylazły jakieś hektolitry emocji. I pewnie byłoby ich więcej. Breva pisała, że nie chce / nie widzi sensu angażować się w terapię, z całym jej ciężarem, obnażeniem, uczuciami, zaangażowaniem. W związku albo w ogóle?

PS W sumie w ostatnim poście, Strzyga, coś podobnego pisze. O szukaniu ulgi raczej niż porządku.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 stycznia 2014 15:59
Teodora, oczywiście nieczucie to też jest jedno z wyjść, ale... no nie polecam =)
Bardzo męczące wyjście.
Drenaż po prostu!
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się