Podróże
Przyznaje się bez bicia, że Albanii nie byłam świadoma 😵 wychodzi moja ignorancja.
Nie chce się wdawać w szczegóły moich niepopularnych poglądów ale wolałabym nie widziec i nie mieć do czynienia.
Jeżeli jednak jest tak jak mówi Tunrdia to faktycznie kwestia do przemyślenia.
Największa niechęć do Turcji wywołał, we mnie film „Mustang”, obiecałam sobie wtedy, że w życiu tam nie pojadę. Naprawdę nie kręci mnie poznawanie innych kultur, chce na wakacjach wyłącznie odpocząć.
Ale takie wakacje jak opowiadasz - basen, plaża, all-in w dobrym hotelu nie mają naprawdę nic wspólnego z poznawaniem obcych kultur 🙂 Kompletnie nie odczujesz różnicy, czy jesteś w kraju muzułmańskim czy katolickim. Szczególnie, gdy jedziesz z biurem podróży, wszystko podstawione, załatwione, nie musisz się o nic martwić i stawiać się w sytuacjach życia codziennego w danym miejscu.
Ja jako dzieciak byłam na wakacjach tego typu w Turcji, w Bodrum. To jest tak turystyczne miejsce, że nawet lokalne, "miejscowe" atrakcje jak bazar są kompletnie ustawione pod turystów i nawet nie liźnie się tej ich kultury.
IMO na tego typu wakacjach naprawdę nie ma znaczenia gdzie się jest. Woda w basenie, leżaki na plaży i drinki są wszędzie identyczne 😁 Kierowałabym się pogodą.
Ja swoje zdanie podtrzymuję. Oni są nastawieni na europejskiego turystę. Posiłki masz w hotelach w większość europejskie. Nie miałam wrażenia by ktokolwiek narzucał mi swoją kulturę. Nawet w hotelu animacje niekoniecznie miały związek z ich kulturą czy tradycją.
Muzułmanki w chustach na tyle były wtedy rzadkie że jak którąś wyhaczyłam na mieście to zaraz próbowałam robić zdjęcie. W miejscowościach turystycznych gdzie jest hotel na hotelu wiecej Europy niż Turcji.
( To były moje najgorsze wakacje wyjazdowe, właśnie z tych wszystkich względów. Ale ty właśnie tego szukasz). Żarcia po korek. 6 razy dziennie. Bo dochodził lunch na basenie przed obiadem i bar dostępny na plaży. Przytyłam mimo że się pilnowałam.
Byłam w hotelu w miejscowości Alanya
tunrida infantil
Dziękuje Wam dziewczyny :kwiatek:
Zerknij na oferty np w Alanyi. Zobacz jak są usytuowane hotele. Nad samym morzem! Do miasteczek masz w drugą stronę spory kawałek, albo w ogóle kilka km. Możesz nawet nie zobaczyć żadnego miasteczka ( i tak bardziej europejskiego niż tureckiego tak jak mówi infantil). I jeśli weźmiesz hotel z dala od miasteczka to nawet nawoływania z meczetu możliwe że nie usłyszysz.
efeemeryda, a może któraś z greckich wysp? Ja byłam na Rodos kilka lat temu i było bajecznie. Z kolei moi znajomi teraz latają na Wyspy Kanaryjskie i tez są zachwyceni.
Ma być all inclusive i TANIO. Na Kanarach prawie zbantrutowaliśmy. 😂 Stołowaliśmy się w markecie i braliśmy piwo w plastikowych butlach które przemycaliśmy na plażowe bary. Bo pijąc piwo kupowane w barach na plaży portfel nam płakał. 😉
Ale fakt, że było super. Tyle że my jeździliśmy po wyspie i zwiedzaliśmy wszystko co się dało.
Aaah. Super all inclusive i tanio to w Egipcie. Tyle ze później niż w maju są straszne upały.
Początki września też są w Egipcie spoko. Dało się przeżyć nawet jadąc na wycieczkę busem do Kairu i Gizy.
rtk ja się do Egiptu boje 😡
Nic No jak nie Turcja to najwyżej stanie znowu na Bułgarii, póki co wszystko bije na głowę jeśli idzie o cena - jakość.
Kiedyś jak będę miała więcej kasy to marzą mi się wakacje ze zwierzętami, Madagaskar i lemury, Tajlandia i kąpiele ze słoniami w sanktuarium, zwiedzanie mnie w ogóle nie kręci, ale za kontakt ze zwierzętami to bym się dała pokroić 😍
efeemeryda, Ej ale serio Tajlandie da się ogarnąć za 6000 zł bez problemu, tylko nie z biurem takim typowym. Jest wiele małych biur Polaków mieszkających w Tajlandii, podajesz budżet i co chcesz robić i Ci organizują. Ja tak pojechałam do Wietnamu i Kambodży, bo nie miałam czasu ogarniać wszelkich transferów, przejazdów itp i zgłosiłam się do takiego własnie biura (Polviet, polecam). W 3 tygodnie zrobiliśmy jakoś 7000 km. Cenowo bardzo ok, myślę nawet, że czasem się może bardziej opłacać, bo nie musisz się targować z taksówkarzami, targować o wycieczki, noclegi(przecież jasne, że biały człowiek to chodzące pieniądze 😉), oni mieli zniżki na różne wycieczki i noclegi jako organizatorzy i mieli nas też pod opieką, co się przydało jak nas Wietnamczycy nie zabrali na jedną wycieczkę i musieliśmy ich gonić taksówką, a kierowca nic nie mówił po angielsku...
Jakbym miała 6k na wydanie na wakacje, to już bym drugi raz do Bułgarii nie jechała, ale Twoja decyzja 😉
efeemeryda, nie no, nie ma jak się socjalizować z wykorzystywanymi zwierzętami. Polecam sobie poczytać na temat tej zwierzęcej turystyki, bo tam to raczej płakać należy nad losem tych zwierząt niż im fory strzelać.
Cri No właśnie ja nie mam 6tys, pisałam, że chciałabym coś za mniej :kwiatek:
Ale Tajlandia na pewno jest na liście i jak nie za rok to za dwa, jak wreszcie skończę ten doktorat i zacznę zarabiać normalne pieniądze 😁
Alveaner mówię o miejscach, gdzie są osierocone zwierzęta pod opieka, a kasa z turystów jest przeznaczona na ich utrzymanie, wiem o tym od osób, które były i widziały. Nie o jeździe na umęczonych słoniach.
Alveaner, to poczytaj głębiej, zwłaszcza o słoniach, bo są miejsca w Azji, gdzie można z nimi spędzić czas bez wykorzystywania.
efeemeryda, dlatego Ci pisałam, że można się wyrobić i w 4-5k jak Ci nie zależy na zwiedzaniu. Ja nie namawiam, bo rzeczywiście 1500 zł a 5000 zł to duża różnica. Mnie się akurat w te same miejsca nie chce wracać, zwłaszcza jak to tylko plażowanie, więc pewnie kombinowałabym coś innego niż Bułgaria 😉
efeemeryda, wszystkie miejsca, gdzie turyści mogą dotykać zwierząt i wchodzić z nimi w bliskie interakcje są wątpliwe etycznie. W czasach niskiej świadomości byłam w takim (w Tajlandii właśnie) i więcej nie pójdę. A z pewnością nie powinno się nazywać tego sanktuariamu.
Tak jak pisze Cricetidae, są miejsca, gdzie słonie można oglądać z daleka i to jest Ok. Bez kąpania i karmienia na komendę.
Mam swoje źródła co do słoni i temu ufam 😉
efeemeryda, tak z ciekawości, jak to sobie wyobrażasz? Bardzo mało 'dzikich' zwierząt samych z siebie jest chętna do kontaktu z obcymi ludźmi, już nie mówiąc jak się takich obcych osób przewijają setki dziennie i każdy chce pogłaskać.
Więc albo trzeba je do tego wytresować wątpliwymi metodami, albo odpowiednio nafaszerować medykamentami.
Już pomijam fakt, że jakby chcieli takie zwierzęta rzeczywiście przywracać naturze to one powinny mieć jak najmniejszy kontakt z człowiekiem w ogóle.
Są miejsca na świecie gdzie dzikie zwierzęta żyją bardzo blisko z ludźmi, wiec same podchodzą, są tez miejsca gdzie nie wszystkie zwierzęta można wypuścić na wolność z różnych względów 😉
Tez mi zdarzylo byc w "sanktuarium" z kapielami ze sloniami i to raczej doswiadczenie z gatunku traumatycznych. Oczywiscie miejsce reklamujace sie jako ratujace osierocone czy okaleczone zwierzeta i hej, mozecie nakarmic sloniki butelka, strzelic se fotke i zobaczyc kapiel w rzece, nawet slonie uwiazemy na lancuchach w tej rzece zeby nie spieprzyly z fotki na insta 🤣
W ogole wszystkie miejsca oferujace kontakt z dzikimi zwierzetami oficjalnie sa sanktuariami, bo to legitymizuje ich istnienie w oczach naiwnych turystow. Tyle ze w prawdziwym sanktuarium (a tych jest bardzo niewiele) to potrzeby zwierzat sa na pierwszym miejscu, i zadnego kontaktu z randomowymi turystami nie bedzie.
Zreszta nie bez powodu jakiejkolwiek zwierzecej turystyki nigdy wiecej nie rusze nawet kijem przez szmate. I bardzo przykre jest, ze wszystkie znane mi duze biura podrozy na rynku wspieraja taki proceder :/
Dla mnie to jest niesamowite, że można twierdzić, że miejsce, gdzie na komendę karmi się, kąpie i głaszcze dzikie (a często wcześniej maltretowane) zwierzęta ma cokolwiek wspólnego z ich dobrostanem. I hasło, że pieniądze z tego idą na utrzymanie tego miejsca, to eufemizm. Może i się na nich nie jeździ, ale zarobić na siebie muszą. Tylko turyści wolą słuchać o tym, że płacąc pomagają. A to biznes jak każdy inny i robienie sobie dobrze kosztem zwierzaków. No jakoś średnio etycznie i sanktuaryjnie brzmi. Równie dobrze każdą szkółkę jeździecką możemy nazywać sanktuarium, bo za pieniądze jeźdźców utrzymuje się konie.
Ja też mam za sobą taki wstydliwy epizod słoniowy w Indiach i never again, do dziś pąsowieje na samą myśl
Ja mam za sobą epizod w delfinarium z 10 lat temu i tez żałuje.
W sumie mnie troche dziwi, ze ludzie sa tak naiwni i wierzą w te „sanktuaria”. Tyle sie teraz o tym mowi i pisze, dostęp do informacji jest nieograniczony, ale ludzie nadal wierza, ze „pomagaja”.
National Geographic ma teraz bardzo dużą serię o turystyce 'zwierzęcej' na całym świecie... włos się jeży :/
nie wiem czy kojarzycie, na Animal Planet byla kiedys seria o sanktuarium mnichow buddyjskich ktorzy 'ratowali' tygrysy, wyszlo duzo pozniej jak nielegalnie je hodowali, handlowali zeby turysty mogły pokarmic malego tygryska z butelki. Oczywiscie pod hasłem 'ratujemy'
Dla mnie jedyna forma pomocy takim zwierzetom to obiekty jak najwierniej oddające naturalne warunki i naturalmy BRAK ludzi oraz staranie się by chociaż część z tych zwierząt móc kiedyś wypuścić na wolność. Niech turysci jadą owoce kroić i klatki sprzątać jak chcą pomóc...
Byłam w jednym spoko miejscu dla zwierząt. Gdzieś w okolicach Braszowa z tego co pamiętam, w Rumunii. Takie 'sanktuarium' dla niedźwiedzi. Być może mało osób wie, że przed wejściem do unii w Rumunii każdy mógł mieć niedźwiedzia, bo niedźwiedzi w tym kraju jest zatrzęsienie. Korzystały z tego rozmaite agroturystyki, hotele, parki atrakcji etc. Miś w klatce, często z wydłubanymi oczami na przykład, by dało się go bezpiecznie ogarniać. Ogromna ilość niedźwiedzi cyrkowych. Po wejściu do unii weszła regulacja zakazująca posiadania niedźwiedzi komukolwiek, poza ogrodami zoologicznymi i takimi 'sanktuariami'. Tam gdzie byłam niedźwiedzie miały do dyspozycji ogromne połacie terenu, nie dało się tego ogarnąć wzrokiem. Dla zwiedzających była wytyczona ścieżynka zagrodzona z obu stron ogrodzeniem. Niedźwiedzie miały wystarczająco terenu by się schować, wiele z nich widziałam z oddali... na drzewach 😀 jak w bajce. Niektóre to był smutny widok,np. takie okaleczone, które raczej trzymały się blisko i na widoku, albo taki pocyrkowy, który cały czas chodził w kółko (był uczony jazdy na rowerze... i tylko wówczas dostawał żarcie, więc na wszelki wypadek tak sobie dreptał...). W takich warunkach jakie panowały w Rumunii, z tyloma pokrzywdzonymi niedźwiedziami, które z dnia na dzień można było wreszcie odebrać od ich 'właścicieli' - takie miejsce powstać musiało. Pracujący tam ludzie dbają o te niedźwiedzie, leczą je - bo duża część tego potrzebuje niestety, mają zapewniony naprawdę ogromny teren, żyją sobie spokojnie, nie są wystawione na widok, mogą się chować, mają towarzystwo. Kasa z turystów idzie na ich utrzymanie. I to w sumie jedyne miejsce takie turystyczno-zwierzęce, którego widzę sens.
I gdy tam byłam godziny wizyt turystów były mocno ograniczone i wychodziły tylko grupy z przewodnikiem. Taka grupa była oprowadzana przez około godzinę z tego co pamiętam, dziennie takich grup po kilka-kilkanaście osób wchodziło zaledwie kilka i tylko w wybrane dni. Nie można było łazić samemu jak np. w zoo.
vanille, no, to mam na myśli. Miejsce, gdzie zwierzęta faktycznie mają zapewnione warunki najlepsze z mozliwych, do tego opiekę a turysci mogą sobie popatrzec? Spoko. Kiedyś ogladalam program o takim sanktuarium dla lemurow. Mozna tam pojechac, zaplacic i... przygotowywac zwierzetom posilki i sprzatac. Nie ma karmienia z butelek, foteczek. Jest zwyczajna opieka, prace 'backendowe' (sprzątanie, zamiatanie, praca w kuchni itp) trochę jak taki wolontariusz w zoo tylko jeszcze sie placi. Ale wszelka wymuszona interakcja ze zwierzęciem, które powinno się ratować jest dla mnie całkowicie sprzeczne z ideą ratowania
Przykro mi, że macie takie doświadczenia, natomiast nadal uważam, że nie wszystkie miejsca na świecie są złe, kilku moich znajomych weterynarzy, bardzo czułych na wszelka krzywdę było w miejscach, które może polecić, ale nie będę Wam udowadniać, że nie jestem wielbłądem :kwiatek:
Dobrze jeśli znasz takie miejsca, być może wówczas kasa z turystów pomaga w ich utrzymaniu. Niestety często człowiek się przekonuje dopiero na miejscu co to za zabawa. Jak ktoś jedzie jako weterynarz pomagać to chwała mu za to. Sweet focie, dotykanie, branie na ręce, dla mnie w większości przypadków jest już mocno podejrzane. Ale tak jak byłam w tym Braszowie, że można sobie pochodzić i popatrzeć na chaszcze (właściwie bez gwarancji, że się niedźwiedzia zobaczy - choć o dziwo na drzewach wisiało ich sporo 😀 ), przy okazji wspomóc taką inicjatywę - dla mnie super. Głównie można się było dowiedzieć o sytuacji rumuńskich niedźwiedzi, bardzo dużo przewodnik opowiadał rozmaitych ciekawych i niestety często zatrważających historii, o tym co robią, jakie mają niedźwiedzie, jaką konkretne niedźwiedzie mają za sobą przeszłość etc... w zasadzie ten czas spaceru był wykorzystany na zaznajomienie ludzi z tematem, przy okazji od czasu do czasu można było zobaczyć gdzieś w oddali brunatne futro, lub czasem te bardziej pokiereszowane bliżej ogrodzenia
Fajna sprawa z tego co mówisz 😉
Pozwolę sobie wrócić do wątku, był ktoś z Was w Macedonii ?
Chętnie wypowiem się na temat krajów bałkańskich i okolicznych, bo kocham je miłością wielką. Każdy z tych krajów ma w sobie coś niepowtarzalnego i oryginalnego. Przejeździliśmy ze znajomymi busem całe Bałkany 2 razy i myślę, że jeszcze nie raz tam wrócę. Udało mi się poznać masę fajnych i ciekawych ludzi, zobaczyć miejsca niebanalne i nieoczywiste, ale też i wypocząć. Przede wszystkim dużo zależy od podejścia i celu. My chcieliśmy zobaczyć jak najwięcej, ale też bez przesadnego pośpiechu i spięcia, jak to często bywa na wycieczkach zorganizowanych.
Bałkany ogólnie cenowo są naprawdę bardzo przystępne (no może poza Chorwacją) tylko trzeba trochę posiedzieć i poszukać. Pewnie jak się jedzie w 2 osoby i leci samolotem to już tak super tanio nie wychodzi, ale my za każdym razem spaliśmy w apartamentach kilkuosobowych na bardzo fajnym poziomie, za pieniądze, o których w Polsce można by tylko pomarzyć . Np. za pierwszym razem, 6 nocy, w apartamentowcu, nad samym morzem w Czarnogórze wyniosło mnie szalone 200 zł. No i również polecam jechać we wrześniu lub czerwcu, ze względu na temperaturę i cenę.
W większości krajów ceny w sklepach są bardzo porównywalne do Polskich. Albania jest minimalnie tańsza, natomiast Chorwacja zdecydowanie droższa. Dla porównania taki sam magnes, który w Czarnogórze kosztuje 1 euro tam będzie kosztował 3-4 euro. Według mnie Czarnogóra i Chorwacja są do siebie bardzo podobne krajobrazowo i równie piękne. Mimo że Czarnogóra nie jest aż tak bardzo rozwinięta turystycznie to jednak bardziej polecam.
Jeśli chodzi o kulturę i ludzi to naprawdę odebrałam ich bardzo pozytywnie. Tego całego Muzułmanizmu też nie odczułam jakoś bardzo mocno. W Albanii trochę dziwnie się patrzą na dziewczyny, które wchodzą do barów, piją piwo, chodzą w spodenkach, czy krótkich kieckach, ale wcale nie czułam się przez to jakoś źle, bo wiem, że dla nich to po prostu nie jest norma i codzienny widok. W pozostałych krajach nie odczułam żadnych nietaktów, czy dziwnych zachowań ze strony tubylców. Różnie bywa z językiem angielskim, często łatwiej się dogadać po polsku. Generalnie na Bałkanach Polacy są bardzo lubiani, zdecydowanie bardziej niż np. Niemcy, czy Anglicy. Myślę, że my też zostawiliśmy po sobie całkiem fajną wizytówkę.
Macedonia jest ładna, piękne jezioro Ochrydzkie z turkusową wodą, chociaż przyznam się, że poza pobytem nad samym jeziorem, miastem Ochrid i jeszcze jednym zabytkowym miasteczkiem dużo nie zwiedzałam. Było niedrogo, ale ja akurat mieszkałam w trochę niższej klasy hotelu, więc ciężko mi się wypowiadać na temat standardu w innych miejscach.
Sporym minusem tych wszystkich krajów jest wszechobecny syf. Śmieci są po prostu wszędzie, na poboczach dróg, skwerach, przy plażach. Szkoda, że kraje z takim potencjałem krajobrazowym nie potrafią o to zadbać. Mam nadzieję, że ponieważ to kraje dopiero rozwijające się, ich świadomość jeszcze wzrośnie.
Osobiście nie jestem fanką południowoeuropejskich plaż i jeśli chodzi o typowy wypoczynek nad morzem to zdecydowanie wybieram nasz polski Bałtyk, nawet mimo niższych temperatur i nie tak czystej wody.
Jeśli miałabym jechać na południe głównie po to, żeby sobie odpocząć na plaży, czy basenie i zainwestować w lepszy hotel, to może faktycznie wybrałabym Bułgarię, która mi się generalnie nie podobała, ale było ciepło, plaża, morze i zdecydowanie najtaniej, w pozostałych miejscach jest za ładnie na taki wypoczynek 😉
Przepraszam, za ten długi post, ale może akurat coś się komuś przyda 🙂
Przyznaję, że ja też poległam na sanktuarium słoniowym. Niby był zakaz dotykania, kąpieli itd. Siedziałam z miesiąc czy dwa w necie, sprawdziłam ich jako NGO. Myślałam że jadę przygotowana. Wiedziałam, że to zwierzęta generalnie żyjące w niewoli całe swoje życie i że niby obserwuje się je tylko z daleka (chociaż one faktycznie podłaziły blisko), że kasa niby idzie dla miejscowej ludności, że w sumie taka
turystyka zrównoważona. Grało mi to. Na 10 sanktuariów w tej okolicy tylko 2 mnie zainteresowały. No, ale co się okazuje, że w Kambodży jest tylko 1, które jest godne polecenia. Jest prowadzone przez Australijczyków (co też jest dylematem etycznym, lokalsi ich nie lubią).
Żałuję, że się zdecydowałam. Bo rok później dowiedziałam się trochę więcej i jednak nie jest tak różowo jak myślałam.
Polecam wszystkim wyjeżdżającym za granicę i chcącym podróżować odpowiedzialnie (czy brać udział w wolontariatach)
http://zanimpomozesz.pl/