Dłuuuuga "kolka"

o rany - wspólczuje wiem jaki to stres

a tak a propo jakie sa ceny takich operacji bo słyszałam juz rózne wersje
paulina- ale nikt nie mowi ze aa zawsze tnijmy- po prostu jesli wet w terenie sobie nie radzi z roznych powodow-to warto konia zapakowac w przyczepe- zawiezc konia do kliniki gdzie masz warunki do przeprowadzenia badan, ktorych w terenie nie zrobisz, do tego sztab lekarzy od internisty przez chirurga na patologu konczac - to oni decyduja jak przebiegnie leczenie- do tego sa boksy tzw. szczegolnej troski duzo bardziej bezpieczne niz te w stajni- wyscielone miekko, obite materacami, gdzie kon nie poobija sie tak jak w domku...i to co napisalas- sztab ludzi! gotowych w razie co otwierac konia..a w terenie..coz skutecznosc operacji przemilcze🙁
musimy pamietac ze jestesmy odpowiedzialni za nasze konie, ze naszym obowiazkiem jest opieka, ale i decyzja o ratowaniu czy to operacyjnym czy zachowawczym czy tak jak juz napisalas wydanie zgody na eutanazje
milo sie czyta takich wlascicieli🙂
Dla mnie koń jest ponad wszystko, ale nie za wszelką cenę, to człowiek wymyślił sobie operacje nie przyroda, jeśli koń ma żyć to będzie żył, nawet po akcji z weterynarzem pierwszego kontaktu. Klami , nie do końca mamy prawo robić z koniem co się nam podoba, wieźć go setki kilometrów, ratować na siłę, bo nam tak nakazuje nasz własny egoizm.

Klinika w przypadku kolek to wg mnie już zbyt duża inżynieria w materii która jest zbyt delikatna, ja zrobię dla mojego konia wszystko aby go ratować ale nie skażę go na operację i potem długą i niekoniecznie z happy endem rekonwalescencję.


kon jest dla Ciebie ponad wszystko, ale nie za wszelka cene? to po kiego grzyba go masz? a jak powanie rozwali sobie noge i bedzie to wymagalo operacji to tez bedziesz czekac az samo sie zagoi? ew zdechnie od zakazenia?
czlowiek wymyslil sobie operacje-ale tez czlowiek wymyslil sobie srodki rozkurczowe, szczepionki, srodki na odrobaczanie itd itp, nie ingerujmy w przyrode, jesli kon zdechnie przez zarobaczenie-widocznie tak mialo byc... 🙄
nie do konca mamy prawo robic z koniem co nam sie podoba-wypusc swojego do lasu, tam bedzie szczesliwszy, nie bedzie musial biegac w kolko po manezu i skakac przez jakies glupie przeszkody, nie ustalaj dawki zywieniowej-niech zre ile da rade, a jak bedzie mial ochwat-widocznie tak mialo byc...
jesli empatia nakazuje Ci olac konia, bo bedzie cierpial po operacji i meczyl w trajlerze to nie mam wiecej pytan 😲
zrobisz dla swojego konia wszystko-czyli bedziesz patrzec jak sie meczy i spokojnie poczekasz az umrze?
sory, ale jak dla mnie to jest chore 😲
moja źrebna Złota miała dziwne ''kolki'' nie kolki. Co tydzien, co dwa, czasem dwa razy w tygodniu. Kobyła zadbana, odrobaczana itp.. W pewnym momencie ''zawaliła się''. Po  sondzie, lekach itp.. moja wetka rozłozyła ręce. Jedź do kliniki. Szybki telefon, ekipa gotowa na operację. Transport przyjaciół prędko, godzinka i jestesmy na miejscu. Klacz wyszła z przyczepy... zdrowa. Została na obserwacji kilka dni, miała gastroskopię zeby wykluczyc wrzody / chorowała dziwnie gdy było załamanie pogody/ . Wrzodów nie ma, robali tez nie było, wróciła do domku. Podaje jej preparat na odpiaszczenie, odpukac w niemalowane jest dobrze, od tamtej pory zadnej kolki.

Oprócz preparatów na odpiaszczenie kupilismy tez ... przyczepe 😉

Apropos pękania szwów Klami- pisałas ze w zyciu nie słyszałas. Ja miałam taki przypadek. Dostałam klacz po operacji skrętu- udanej, klacz przezyła ale... pusciły szwy co zaowocowało pięknym ''balonikiem'' przepuchliną. Klaczy miało sie ''samo wchłonąć '' przez rok. Po roku / stała juz u mnie/ postanowiłam ją oddac komus kto zrobi operację usunięcia balonika . Operacja zrobiona- klacz nie zyje.

Więc ryzyko zawsze jest.

777
W klinice w Lublinie koszt takiej operacji zaczyna sie od 2 tys. zl
Ale to jest cena "minimalna" bo to zalezy od wielu czynnikow jaki bedzie koszt ostateczny.
Ja sie w to nie zaglebialam wiec dokladnie nie wiem.

Ja za sam pobyt klaczy w tej klinice ktory trwal 11 dni + leczenie zaplacilam 1600zl.


Hanula
Jak tam sie sprawy maja?
Co z klacza?
Jakie dzialania podjeliscie?
no w sumie ja za usługę weterynaryjną tez zapłaciłam 2 tyś + koszt pobytu
tylko nie rozumiem dla czego mnie postraszono taka dużą suma tej operacji
przez to zaczęłam się wahać
W Wa-wie na Służewcu koszt operacji kolki to od 5000 w górę.

Dr.Samsel (Służewiec) w sierpniu 2008 roku ratował mojego konia (koń ma lat 21) -operacja bez problemów, okres pooperacyjny też, w zasadzie w tej chwili koń jest ponownie w pełni sprawny (dwa dni temu wyskoczył z padoku).

Operacje oczywiście wiaże się z ogromnym ryzykiem - przed operacją podpisujesz zgodę na eutanazję, jeśli zespół operujący dojdzie do wniosku, że nie ma szans...

Sukces w przypadku mojego konia, to glównie fakt, że w klinice był pół godziny po diagnozie skrętu jelita cienkiego....
karla 😉 a czy to ja nie z toba rozmawiałam tej feralnej nocy prze tel  ?
to był ostatni dzień sierpnia
777 w Janowie w klinice pana Karcza koszt operacji kolki to 1500-2000zł. Cena jest taka ponieważ koń w ciągu doby wypija 100 litrów płynów, plus 20zł za dobe konia. Z kolką nie ma żartów, jak by trzeba było to nie zastanawiałabym się ani przez chwilę.
A weterynarze z klinik nie mają przyczepek typu "ambulans"?
A weterynarze z klinik nie mają przyczepek typu "ambulans"?
A co by to dalo?? Kon prawdopodobnie padlby zanim taki transport by dotarl.

Hanula
Jak tam sie sprawy maja?
Co z klacza?
Jakie dzialania podjeliscie?

O ile sie nie myle to kon dostal 100% skierowanie na operacje. Nie wiem czy pojechal, bo wrocilam do domu i nie znam ciagu dalszego. Zreszta, nie wiem czy moglaby w ogole napisac wiecej, bo to nie moja sprawa.
odpowiem za Hanulę.
Kobyłka nadal walczy o życie. Ponoć szanse ma marne, ale właścicielka walczy.
Wioza ja do klinki?? Wiem, ze ma 100% skierowanie. Wiecej pisac nie chce.
Zaraz napisze Ci pw.
Fantazja, tyle ze w Janowie klinika chyba nie jest najwyższych lotów, lekarz tylko jeden
a on nas do Wawy niewielka rożnica
miałam się już nie denerwować i nie wypowiadać w tym temacie...

tak się składa, że mój ukochany koń też jest po operacji kolki. Kiedy zachorował na początku wydawało się, że pomoże zastrzyk, potem sonda, niestety leczenie nie skutkowało. Po trzech godzinach od podania leków zapadła decyzja - wieziemy do lecznicy. To są sytuacje kiedy trzeba działać, nie panikować, nie stać bezczynnie tylko organizować pomoc.

Siedziałam jakieś 6 godzin (przygotowanie, sam zabieg, wybudzanie) trzęsąc się z zimna i czekając na rezultaty. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby mnie nie być przy nim gdy się wybudzał, choć widok jego cierpień spowodował traumę na całe życie. I wiecie co?? Kiedy już wreszcie wstał i weszłam do boksu pooperacyjnego, zarżał na mój widok i położył głowę na ramieniu. I była to najwspanialsza chwila mojego życia.
Galant dostał swoje drugie życie.

A potem była rehabilitacja, wcale nie taka długa i straszna. I tak cieszymy się tym drugim życiem. Nie żałowałam nawet przez chwilę.




 
galantova, gratuluje Tobie a twojemu Galantowi, ze ma Ciebie! Zeby kazdy kon mial takiego wlasciciela.


Na prawde chcialabym zeby wlasciciele koni zrozumieli, ze sa za swoje zwierzeta odpowiedzialni. I obejmuje to pomoc, gdy trzeba ratowac zycie.
moja źrebna Złota miała dziwne ''kolki'' nie kolki. Co tydzien, co dwa, czasem dwa razy w tygodniu. Kobyła zadbana, odrobaczana itp.. W pewnym momencie ''zawaliła się''. Po  sondzie, lekach itp.. moja wetka rozłozyła ręce. Jedź do kliniki. Szybki telefon, ekipa gotowa na operację. Transport przyjaciół prędko, godzinka i jestesmy na miejscu. Klacz wyszła z przyczepy... zdrowa. Została na obserwacji kilka dni, miała gastroskopię zeby wykluczyc wrzody / chorowała dziwnie gdy było załamanie pogody/ . Wrzodów nie ma, robali tez nie było, wróciła do domku. Podaje jej preparat na odpiaszczenie, odpukac w niemalowane jest dobrze, od tamtej pory zadnej kolki.

Oprócz preparatów na odpiaszczenie kupilismy tez ... przyczepe 😉

Apropos pękania szwów Klami- pisałas ze w zyciu nie słyszałas. Ja miałam taki przypadek. Dostałam klacz po operacji skrętu- udanej, klacz przezyła ale... pusciły szwy co zaowocowało pięknym ''balonikiem'' przepuchliną. Klaczy miało sie ''samo wchłonąć '' przez rok. Po roku / stała juz u mnie/ postanowiłam ją oddac komus kto zrobi operację usunięcia balonika . Operacja zrobiona- klacz nie zyje.

Więc ryzyko zawsze jest.





jodzi, przepuchlina z tego co wiem jest powikłaniem na skutek złej opieki w okresie pooperacyjnym, np. zbyt szybkiego wypuszczenia konia na wybieg, czy wzięcia w trening.
No i z tego co wiem, to rokowania w przypadku leczenia przepuchliny są złe, więc tak ważne jest jak się zajmujemy koniem po operacji.
jodzi
Apropos pękania szwów Klami- pisałas ze w zyciu nie słyszałas. Ja miałam taki przypadek. Dostałam klacz po operacji skrętu- udanej, klacz przezyła ale... pusciły szwy co zaowocowało pięknym ''balonikiem'' przepuchliną. Klaczy miało sie ''samo wchłonąć '' przez rok. Po roku / stała juz u mnie/ postanowiłam ją oddac komus kto zrobi operację usunięcia balonika . Operacja zrobiona- klacz nie zyje.
Tak wiec....
po pierwsze jak juz sie pojawi to rokowania sa zle, a wiec i szanse na przezycie niewielkie.
Po drugie i w sumie najwazniejsze cos takiego nie dzieje sie z winy lekarzy operujacych, w wyniku bledu czy w ogole w wyniku operacji, ale najczesciej przez samego wlasciciela. Takie rzeczy dzieja sie gdy kon po takiej operacji jest nieprawidlowo prowadzony. Za szybko puszczony /lonzowany /wziety do pracy. Powloki brzuszne tak zupelnie zrastaja sie po pol roku okolo. Wczesniej moze cos sie "rozerwac" jak ktos postepuje nieodpowiedzialnie. A same szwy sa zreszta zdejmowane na ktoras tam dobe (nie pisze konkretnie, bo nie pamietam a nie chce sklamac), wiec nie bardzo widze mozliwosc zeby cos takiego sie wydarzylo skoro kon przebywa w klinice.
a wiec coś takiego może sie stac juz po opuszczeniu kliniki
brrr az sie nie chce wierzyc

No wlasnie mi sie tez nie chce wierzyc za bardzo.
jodzi
Apropos pękania szwów Klami- pisałas ze w zyciu nie słyszałas. Ja miałam taki przypadek. Dostałam klacz po operacji skrętu- udanej, klacz przezyła ale... pusciły szwy co zaowocowało pięknym ''balonikiem'' przepuchliną. Klaczy miało sie ''samo wchłonąć '' przez rok. Po roku / stała juz u mnie/ postanowiłam ją oddac komus kto zrobi operację usunięcia balonika . Operacja zrobiona- klacz nie zyje.
Tak wiec....
po pierwsze jak juz sie pojawi to rokowania sa zle, a wiec i szanse na przezycie niewielkie.
Po drugie i w sumie najwazniejsze cos takiego nie dzieje sie z winy lekarzy operujacych, w wyniku bledu czy w ogole w wyniku operacji, ale najczesciej przez samego wlasciciela. Takie rzeczy dzieja sie gdy kon po takiej operacji jest nieprawidlowo prowadzony. Za szybko puszczony /lonzowany /wziety do pracy. Powloki brzuszne tak zupelnie zrastaja sie po pol roku okolo. Wczesniej moze cos sie "rozerwac". A same szwy sa zreszta zdejmowane na ktoras tam dobe (nie pisze konkretnie, bo nie pamietam a nie chce sklamac), wiec nie bardzo widze mozliwosc zeby cos takiego sie wydarzylo skoro kon przebywa w klinice.


Wszytsko to napisałam w swoich poprzednich postach 🙂
Wiem, ale zorientowalam sie, ze bylo to skierowane do mnie, tak wiec poczulam sie w obowiazku odpowiedziec. 😉
co jeśli robić jeśli coś nie wyjdzie, koń się rozsypie, szwy puszczą? jak potem użytkować konia, wiedząc że miał brzuch rozpruty..itd itp.
Normalnie- w granicach zdrowego rozsądku.. Powiem Ci, że widziałam konia z "rozprutym brzuchem" (oczywiście po odpowiednio przeprowadzonej rekonwalescencji) na konkursie GP w skokach..

W mojej stajni był koń który kolkował przez ponad miesiąc, objawy bardzo podobne, raz poprawa, raz pogorszenie wszystko na przemian, w przeciągu jednej doby zaliczał taką huśtawkę, oglądanie tego konia przyprawiało o stres i lęk, ale już go nie ma, bo właścicielka w końcu zadecydowała, że musi przerwać to szaleństwo medyczne (lewatywy, niezliczone kroplówki, codzienne środki rozkurczowe etc, pełna gama zabiegów medycznych, łącznie z USG). Konia uśpiono i zrobiono sekcję, [u]okazało się że całe jelito ślepe nie pracowało, było obrzmiałe i wypełnione starą treścią pokarmową[/u], na nic by się zdały dalsze zabiegi łącznie z operacją, jego czas po prostu się skończył.

Nic dziwnego- po takim czasie?! Nie mieści mi się w głowie to, co opisujesz.. Oczywiście operacja jest ostatecznością i jeśli da się jej uniknąć, to lepiej leczyć zachowawczo, ale na takie decyzje mamy kilka-kilkanaście godzin! Inaczej koń cierpi i prosimy się o takie powikłania, o jakich piszesz.
Tak- szaleństwo medyczne to odpowiednie określenie na trzymanie konia przez miesiąc z kolką!
sznurka akurat lekarzy jest dwóch a klinika jest na wysokim poziomie
Klami w przypadku kiedy nie ma skąd pożyczyć przyczepki do przewozu konia do kliniki, to weterynarze posiadają tzw. ambulanse. Jeśli chodzi o kolkę to zawsze jest szansa na uratowanie konia, tylko trzeba szybko reagować.
fantazja- nie zawsze jest szansa uratowania kolkującego konia- przyczynkolek jest multum, nie wszystkie daje się rozwiązać na korzyść pacjenta
kto oprócz Karcza operuje w janowskiej klinice?
Karla🙂,
Agnieszka, zajrzyj na lancet.pl, i pomóż mi to rozruszać 😉
Jak juz napisała Kate walczą o nią. A propos kosztów to podróż,pobyt i operację wycenili na około 15 tys zl plus specjalistyczne karmienie itp więc koszty naprawdę duże, szczególnie do zdobycia z dnia na dzień. Od nas z pomorza do najbliższej kliniki jest ponad 300km więc sama taka podróż jest bardzo ryzykowna. Trzymam cały czsa kciuki za tą kobyłkę a miejscowego weta który ją prowadził to przeciągnęłabym po grudzie
15 tys 😲 plus zarcie itp.?? mozesz szerzej napisac szczegolowy cennik? co to 15 zawiera?
troche mnie to zszokowalo...
ms_konik   Две вечности сошлись в один короткий день...
29 stycznia 2009 11:05
Ja słyszałam o dr Karczu same pozytywy, klinika jest na wysokim poziomie, do tego konkurencyjne ceny (np.jeśli chodzi o inseminację)...
[quote author=Karla🙂 link=topic=1847.msg160015#msg160015 date=1233226479]
15 tys 😲 plus zarcie itp.?? mozesz szerzej napisac szczegolowy cennik? co to 15 zawiera?
troche mnie to zszokowalo...
[/quote]
jak policzyłam to max 8 tys ale nigdy 15
wiec podbijam pytanie karli
te 15 tys to jak by nie liczyc strasznie naciągane - i sadze ze nie jest realne
Powtarzam tylko to co powiedzial jej wet, sama operacja 5 tys a jeszcze ponad 600km w jedną stronę.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się