własna przydomowa stajnia

U mnie zapachu obornika jakoś nie ma. Albo może ja nie czuję, ale rano jak posprzątam stajnię i konie na padoku to posadzka przeschnie do wieczora. Tylko ja codziennie sprzątam do betonu i wieczorem kilka łopat trocin i na to słoma i nie śmierdzi. Rano wywożę te trociny i słomę mam taki obornik, że jeden z rolników nie chciał zabrać, bo za dużo słomy w nim..
rox   ogony trzy
07 maja 2018 10:25
Tylko ja codziennie sprzątam do betonu i wieczorem kilka łopat trocin i na to słoma i nie śmierdzi.


Trochę trocin pod słomą to najlepszy patent jaki może być  🏇 Niewiele trzeba, a w całej stajni pachnie, trociny pod spodem wszystko pięknie chłoną.
Mam dokładnie taki sam system  😁
Do tego w letnim sezonie wrzucam na podłogę agrisan, który też daje bardzo świeży zapach. Już niejedna osoba mi mówiła, że w ogóle nie czuć, że tu konie stoją. I to nawet osoby nie związane z tematem  🤣
Trochę trocin pod słomą to najlepszy patent jaki może być  🏇 Niewiele trzeba, a w całej stajni pachnie, trociny pod spodem wszystko pięknie chłoną.
Mam dokładnie taki sam system  😁


A co robisz z obornikiem? Takiego z trocinami to już naprawdę nikt nie chce brać.
rox   ogony trzy
07 maja 2018 10:35
SzalonaBibi, nikt mi nie wybrzydza. Mam jednego stałego rolnika, który ode mnie zabiera cały czas obornik. Jest tego na tyle mało w porównaniu do słomy, że i tak wszystko zmiksowane. Trociny biorę od niego, więc jest świadomy, co tam jest  😀 I biorą jeszcze dwie osoby z doskoku, jak się załapią. Też nie marudzą.
No to zazdraszczam. Ja nie mogę się doprosić, żeby sąsiad dwa razy do roku zabrał. No i rośnie pod stajnią i to naprawdę śmierdzi jak się ruszy.
Trociny też się rozłożą na polu, tylko zajmie to więcej czasu. Na takich piaskach jak moje - sama radość! Przynajmniej wchłaniają i utrzymują w glebie wodę. Tak że ten - jak byście mieli do oddania, to przygarnę każdą ilość...
Trociny też się rozłożą na polu, tylko zajmie to więcej czasu. Na takich piaskach jak moje - sama radość! Przynajmniej wchłaniają i utrzymują w glebie wodę. Tak że ten - jak byście mieli do oddania, to przygarnę każdą ilość...


Rozłożyć się rozłożą - chodzi o to że zakwaszają glebę 😉 pod borówkę amerykańską np jak znalazł , ale różne rośliny mają różne wymagania
Zakwaszają, jeśli są kwaśne. Np. z drzew iglastych. Ale - z drzew owocowych? Albo chociaż z brzozy?
No u mnie kwaśne gleby, wiec każdy stara się odkwaszać a nie zakwaszać. U mnie trocina to by chyba tylko do szkółki leśnej poszła. Z trociną nikt mi obornika nie weźmie. Myśląc u mnie o innej ściółce to jedynie pellet słomiany wchodzi w grę
Mam super metodę na zapaszki pod wiatami i na padokach  🙂 Przynajmniej raz w tygodniu pryskam takie miejsca probiotykiem EM Farma. Nic nie czuć, ziemia szybko przesycha po wszelakich sikach itp. Rewelacja. Zimą niestety nie da rady używać bo bakterie umierają na mrozie i nie działają. Ale od wiosny do jesieni bardzo polecam. Niektórzy goście dziwią się, że u nas nie czuć koni.
Ja obornik z dużą ilością słomy /teraz mniej, bo 2 konie stoją całą dobę na dworze/ wrzucam na przyczepę i sąsiad odbiera mi to 1 w tygodniu, albo raz na 2 tygodnie.
megi007, fajny pomysł. Ja obecnie z probiotyków mam tylko Biogen K w proszku, ale ten się chyba nie nada :/
Nie daję dużo tych trocin, tylko pod spód i więcej słomy. Na.kupce obornika nawet nie widać tych trocin, jak nasiąkną to są ciemne i mieszają się ze wszystkim. Przy codziennym sprzataniu nie trzeba ich dużo sypać. Szczególnie jeśli są potrzebne tylko na noc.
Trociny z drzew liściastych muszą być porządnie przekompostowane, bo zawierają garbniki, które hamują wzrost roślin. Powinno się kompostować je co najmniej rok, do tego każde trociny do użycia jako nawóz powinno się przesypywać np. saletrą - bakterie rozkładające trociny potrzebują dużoooo azotu, w przeciwnym razie mamy tzw. "głód azotowy" - bakterie rozkładające trociny pobiorą azot z gleby, którego nie będzie dla roślin. Każde trociny zakwaszają - tak samo jak obornik, tyle, że stopniowo, bo każda przemiana materii organicznej na próchnicę powoduje zakwaszenie (taki plus ujemny 😉), dlatego regularnie wapnuje się gleby, bo w większości w naszym kraju są gleby naturalnie kwaśne. Z działaniem próchniczotwórczym zgadzam się jak najbardziej, na piachach to idealne rozwiązanie, do tego wprowadzenie materii organicznej i azotu pod postacią np. przyoranego łubinu, facelii itp. i po paru latach można mieć całkiem fajną ziemię.
To wszystko prawda, ale "nie czas żałować róż, gdy płoną lasy". U mnie ziemia tak kiepska, że bardzo często jest to czysty, sterylny chemicznie piasek - i to bywa, że nawet do 2 metrów, dopiero niżej jakaś warstwa nieprzepuszczalna. Najpierw trzeba w ogóle zbudować jakąkolwiek glebę zatrzymującą wodę, a dopiero potem - jest sens martwić się o jej skład czy pH. Jak zrobiłem badania, to okazało się, że w pierwszym rzędzie mam deficyt jonów - jakichkolwiek. Nawet sodu, chloru, żelaza czy innego badziewia, które "normalnie" uważane byłoby za szkodliwe.

Właśnie niedawno koleje zrobiły koło mnie całą górę trocin - głównie z drzew liściastych, a raczej z krzewów. Niestety, samochód z hakiem czwarty miesiąc w warsztacie, bo już bym sobie przywiózł. Na wożenie taczką trochę brak mi czasu. Jeśli uda mi się go odebrać nim sąsiedzi tę górę do dna rozbiorą, to posypię eksperymentalnie tymi trocinami niektóre "plaże".

Najwyżej będę je potem regularnie obsikiwał...
Oj tam zaraz obsikiwał 😉, można wspomóc się "straszną" chemią i mniej strasznymi mikroorganizmami. Wiadomo, że jak żywy piach to pchanie w to nawozu i regulacja ph jest na dalszym miejscu po nabudowaniu próchnicy. Mi fajna próchnica wychodzi na miejscach gdzie stawiam stogi - raz, że wiadomo, że trochę zawsze się nasypie, a dwa dżdżownice bardzo lubią takie miejsca.
Jak do tej pory najlepiej sprawdza się obornik wyrzucony prosto z taczki, możliwie jak najgrubszą warstwą:


Już większość tzw. "pustyni", czyli najgorszego, najbardziej jałowego kawału ziemi, na którym nawet - po przeoraniu - nie siałem trawy, bo nie było sensu - w ten sposób "uzdatniłem". I jest tam w tej chwili całkiem niezłe pastwisko. Ogródek też mam na takim podłożu - w dwóch, miejscami nawet w trzech warstwach, jedna na drugiej. Teraz walczę z resztkami "pustyni" i z "plażami", czyli większymi lub mniejszymi plackami piachu które powyłaziły spod murawy w toku użytkowania - jak na zdjęciu.
Tu jest w miarę rozsądny artykuł, choć ze strony producenta nawozów:
http://www.nawozy.pl/czy-mozna-zmienic-ilosc-prochnicy-w-glebie/
Artykuł rozsądny, ale w minorowym tonie. Nie wiem dlaczego? Czyżby autor spodziewał się, że czytelnicy oczekują od niego recepty jak w jeden weekend zrobić czarnoziem na mazowieckich piaskach..? Polecam blog mojego kolegi (niestety, od dawna już nie aktualizowany): http://permakultura.net/.
zielona stajnia dzięki za bardzo ciekawy link 😉
jkobus - myślę, że bardziej pod czytelnika typu. rolnik bez produkcji zwierzęcej, a takich obecnie jest masa i wielu nie docenia przyorywania resztek pożniwnych, wprowadzania w płodozmian bobowatych na zielony nawóz, obornika - który w takiej sytuacji albo trzeba kupić, albo wymienić np. za słomę. Ja właśnie uskuteczniam wywóz obornika na jedno pole i uprawy na zielony nawóz, aby w przyszłym roku posiać trawy i owies.
Bardzo być może. Patrząc po sąsiadach - nie jest dobrze w tej materii. No ale jeśli ARiMR "łyka" sianie rok po roku gryki na tym samym polu jako "uprawę ekologiczną" i daje na to ekstra dopłaty - to czemu się dziwić?
Jkobus, a nie zauważyliście mniejszej smakowitości trawy na nawozonym grubo obornikiem obszarze?
Pytam, bo zrobiliśmy tak na kawałku łąki i choć trawa urosła jak dzika to stado ją omijało skutecznie przez kilka lat
i kosilismy jako niedojady.
Dopiero w tym roku (9 lat po?) jedza z tego kawałka
Na świeżo istotnie nie jedzą. Posypaniem zwykłym, niegaszonym wapnem znacznie przyspiesza "usmacznienie" trawy. Takoż - im bardziej obornik był "przerobiony", tym szybciej trawa staje się jadalna. W sumie, w tej chwili wypasam na pastwisku "uzdatnionym" około 5 - 6 lat temu. Kawałka, gdzie wysypałem trochę w zeszłym roku i już podrosło - nie ruszają.
Pada!  😅 (ciekawe jak długo...)
Kurde, bo już trawa chrzęściła pod nogami, susza okropna
Edit: popadało tyle, że chwilowo się nie kurzy 🙁 i zieleń jest soczystrza, bo czysta
No, a kałuże (a właściwie suche już miejsca PO kałużach...) są aż żółte od pyłku sosen...
Dlatego ja wolę przejść raz na parę dni z taczką i grabiami bo potem mam pół pastwiska wyłączone na rok i trzeba odnajmować. I to sprzątanie jest mniej upierdliwe niż prowadzanie koni za góry i doliny.
Pewnie nie masz 15 ha do "przechodzenia z taczką i grabiami"...
Norma Ja mam 10 ha łąk. Na którym pasą się i chodzą cały rok. I nie wyobrażam sobie zapitalać z łopatą i taczką i zbierać to wszystko  🤔 Przecież na łąkach leży tego kilkadziesiąt taczek. Ja rozumiem jak ktoś ma dwa hektary i 5 koni no to już inna sprawa, ale przy dużych powierzchniach nie robiłabym nic innego tylko latała i kupy zbierała. :P
Kurcze, ja jesienią wywalam obornik na łąki i u mnie konie nie wybrzydzają
Dokładnie! To oczywiste, że konie nie jedzą trawy świeżo wyrosłej na świeżym oborniku. Ale nie wyobrażam sobie, żebym sprzątał wszystkie padoki. Padok zimowy - jasne, że tak. Po pierwsze - nie chcę tam mieć błota. Po drugie - nie chcę, żeby był zbyt żyzny: jedząc zimą słabą trawę, którą wyciągałyby z korzonkami, konie mogą się zapiaszczyć. To już lepiej, jak jest czysty piasek - nie ma pokusy. Małe padoczki, które ostatnio wytyczyliśmy - jak najbardziej tak, z podobnych powodów.

Ale reszta..? Nakład pracy nieproporcjonalny do zagrożenia i skutków. Poza tym - cieszę się, że mi nawożą mój piachuder! Co z tego, że jakiś pomijalny fragment jest w efekcie konsumowany raczej przez sarny i zające..? Nie ubędzie mi od tego - a za dwa lata i śladu po tych plackach nie będzie, ani po trawie "zbyt azotowej do jedzenia".
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się