Kto/co mnie wkurza na co dzień?

smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
17 października 2014 09:33
Ja nigdy nie wyobrażałam sobie mieszkać z kimś w pokoju, co prawda zdarzyło mi się w życiu wynajmować mieszkanie z innymi studentami zanim przeprowadziłam się na swoje, ale jednak zawsze miałam własny pokój. Teraz na wyjeździe mieszkam z dziewczyną z Węgier, mamy totalnie różne podejście do niemalże wszystkiego - np ona po zajęciach śpi do 22, dopiero potem wstaje, idzie na imprezę i wraca ok 4 nad ranem, podczas gdy ja o 20-21 dopiero wracam z treningów itp, no i wstaję dużo wcześniej bo często mam zajęcia na 8 a ona nie. Nie mamy żadnego problemu ze wspólnym mieszkaniem, ale ja nigdy nie słyszę jak wraca z imprezy i staram się, żeby ona nie słyszała mojej porannej krzątaniny  😉 Także wszystko się da, wystarczy odrobina oleju w głowie i szacunku wobec drugiej osoby.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
17 października 2014 10:08
Najfajniejszą sprawą jaką wspominam z życia studenckiego to stancje i lokatorzy.
Miałam tak fenomenalne dziewczyny, że do tej pory utrzymujemy kontakt.
Ogólnie jak tak czytam to dziwię się że można sie ,,niedogadywać".
Wiele sie na tym traci. A spokój psychiczny kiedy wraca się po weekendzie spędzonym u rodziny jest bezcenny- mam na myśli że nikt nam nie ukradł lapka czy chaty nie rozniósł.
Nie zapomnę wsparcia które otrzymałam od współlokatorek- każda miała problemy, pomagałyśmy sobie jak mogłyśmy.
W końcu byłyśmy jedną ekipą.
Każda z innego świata, z innej bajki... a jednak dało sie pogadać, poprosić o zmycie naczyń w zlewie, wymycie podłogi czy lodówki.
Szanowałyśmy swoja przestrzeń i to jest chyba najlepsze co może byc, aby się dogadywać.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
17 października 2014 10:25
zabeczka ludzie są różni, jak ktoś nie przemyśli tego co chce napisać w ogłoszeniu, albo nie czyta ze zrozumieniem tego co jest napisane to różne kwiatki mogą wyniknąć. Ja zawsze robiłam "casting" na współlokatora - przyjść, pogadać, wypić piwko itp. Jak przyszedł chłopak porozumiewający się za pomocą *urw, *ujów itp, a normalnych słów używał jako przerywniki to jednak stwierdziłam, że nie chcę z nim mieszkać  😁

Natomiast mój najlepszy współlokator i dobry kumpel został poznany przez facebooka  😁 Napisałam ogłoszenie na gumtree, zadzwonił i pierwsze o co zapytał to "czego oczekujesz od współlokatora" czym bardzo mnie urzekł  😀 Potem napisał na fejsie, bardzo dobrze nam się rozmawiało ale powiedział, że nie może przyjechać do Warszawy obejrzeć mieszkania bo pracuje w innej części Polski. Od słowa do słowa zostawiłam mu klucze w sklepie, wprowadził się we wrześniu a ja wróciłam z wyjazdu miesiąc później  😁 Także decyzja bardzo ryzykowna ale jak się okazało jedna z najlepszych w moim życiu - codzienne wieczorne herbaty, rozmowy na każdy temat, wspólne gotowanie obiadów, weekendowe piwka i wzajemna pomoc i wsparcie jak w starym, dobrym małżeństwie - dla mnie tak powinny wyglądać wszelkie stosunki ze współlokatorami  😉
strzemionko   w poszukiwaniu szczęścia przemierzamy cały LAS ;)
17 października 2014 14:42
strzemionko, no ale życie nie polega na unikaniu trudnych sytuacji, ale na radzeniu sobie z nimi 😉


pewnie, że tak! To tak było trochę z przymrużeniem oka bo przecież mieszkanie to teoretycznie najmniejszy problem (choć tu jak widać nie).
Ja po prostu się na studia nie nadaję, szkoła zawsze mi była nie po drodze, uczyć się nie lubiłam, już nie mówiąc o stresie.
Pisałam nieraz, jak mnie wkurza jak ktoś mi fotki robi bez pytania. No i znowu:
- grupa z korpo na imprezie w stajni. Ja już byłam wkurzona gadaniem, jakie to bieeednee konie na karuzeli. I zaglądaniem do stajni drogą czołgania się pod napisami Zakaz Wstępu, ale coś tam z koniem robiłam w kącie. Nie na pokaz. Akurat sprawdzałam czy jak w T.R.E.C mogę zsiadać, zostawić luzem i obejść w koło . Takie tam zabawy. No i zaraz się pojawia grupa "fotografów".
Nie wytrzymałam i złym głosem mówię:
-Proszę mnie nie fotografować!
A pani jakaś, drwiąco:
- A co? Wstydzi się pani?
No to mnie zagotowało i mówię:
-Nie. Tylko mój wizerunek jest zastrzeżony. Proszę ustalić to z moim menadżerem!
Pani .... osłupiała.
A ja, z westchnieniem:
No, przykro mi, taki jest już los celebryty.  😂
Ale się porobiło potem. Szepty, pokazywanie mnie palcami i gorące dyskusje. No i milion fotek telefonami spod pachy.
😵
A mnie denerwuje robienie mi zdjęć przez nieznajomych na rozprężalni zawodów,kiedy nie startuję,a po prostu jeżdżę czy mam trening.Co innego zapytać,pewnie chętnie się zgodzę, ale jak ktoś mi je robi bez pytania to trochę się denerwuję,jedno niewłaściwe ujęcie czy coś i już trafi się na jakiś fanpage jakiejś nastolatki  😉
Swoją drogą, Tania masz mistrza, nie wymyśliłabym tego na poczekaniu  🤣.
Swoją drogą, Tania masz mistrza, nie wymyśliłabym tego na poczekaniu  🤣.

Nie na poczekaniu, ja o takim tekście rozmyślałam od dawna.
A ja z innej beczki. Pracuje w lecznicy, codziennie po kilka różnych zabiegów -  głównie psy i koty. I tłumaczę, jak chłop krowie na rowie, że zwierzak przed zabiegiem 8-10 godzin ma nic nie jeść. Wyjasniam dlaczego, marnuje czas. Przychodnia obklejona plakatami z zaleceniami co robić z delikwentem przed operacją, jak przygotować etc. Zgodę podpisują, a na zgodzie drukowanymi literami że oswiadczaja ze nic futrzak nie jadł.
I CO?! Rzygowiny fruwaja az kolorowo. Po znieczuleniu, na stole, i po zabiegu.  😤
Bez pomyslunku! Primo, cudem chyba żadne się jeszcze nie udlawilo (ale ja musze mieć oczy dookoła głowy), secudno - za babranie się w kocich/psich wymiocinach to dla mnie żaden fun, o sprzataniu dookoła nie wspominajac.
A najciekawsze jest, że jsk przy odbiorze mówię, że kot się porzygal szynką pokrojoną w kwadrciki i pytam czego nie rozumieli w zakazie karmienia przed zabiegiem to słyszę, że "nieeeee, on nic nie jadł"  🤔
Oj... to temat rzeka. Podobnie jak guz wielkości chleba czy zgniła w kaszę skóra na całym zwierzaku zrobiła się....wczoraj.
Albo, ze: tak, tak zwierz je zaleconą dietę. A jak się pomaleńku dopytasz, to ta dieta jest tylko przystawką do wiadra zakazanego jedzenia. I tyje z powietrza.
ej_anka, ciekawe to co piszesz - ja swojego psa przed kastracją nie karmiłam prawie 24 h (posiłek zjadł ok. 13 a zabieg miał następnego dnia ok. 11) i wymiotował zarówno przy usypianiu jak i przy wybudzaniu. Kosmita jakiś?
ej_anka, ciekawe to co piszesz - ja swojego psa przed kastracją nie karmiłam prawie 24 h (posiłek zjadł ok. 13 a zabieg miał następnego dnia ok. 11) i wymiotował zarówno przy usypianiu jak i przy wybudzaniu. Kosmita jakiś?

Mięsożerca.
Tania, czyli co? Nie karmić przed zabiegiem 2 doby? Skoro wet zaleci 8, nie nakarmisz przez dobę i jeszcze usłyszysz pretensje, że wymiotuje żarciem? Mnie powiedzieli w gabinecie że to normalne i żeby się nie przejmować.
12 godzin powinno być OK.
Tania, my ostatnio wycinalismy 4kg zmianę i w tydzień urosła. Normalka.
Nikt też nie ma pretensji jak zwierzak wymiotuje slina, zolcia, to normalne. Ale napasa te zwierzęta jak nienormalni i kłamią w żywe oczy. Gdybym powiedziała że na godzin na czczo to jęk i lament, wiec prikaz nie dawac kolacji w dniu poprzednim, rano do nas i zabieg koło 12. A rzygaja niestrawiona karma...
I te panie pomagające kotom, które mają w domach umierlnie, panleukopenie rozsiewaja gdzie tylko, bo nauczyć się nie mogą, ze trzeba się dezynfekować a trupy usypiac, a nie wszystko ratować na siłę zarazajac przy tym kolejne zwierzeta...
Zęby i pazury to nic przy ludzkiej głupocie. 😵
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
20 października 2014 16:01
ej_anka, tez tego nie rozumiem. Jakiś czas temu media zachwycały się kobitą, która miała w domu ponad 120 kotów! 120!! No jak ona ma tym kotom pomóc? Nie wierzę, że do każdego indywidualnie podchodzi, że dba o ich egzystencję. Przecież taka ilość to masakra, człowiek ledwo ogarnie te kilka kotów co ma w domu lub w hodowli.
Oczywiście musieli się odezwać, że ma wielkie serce, ze ratuje, że koty by na ulicy wylądowały.

A prawda taka jest, że jest to siedlisko chorób (nawet tych prostych, które są łatwe do wyleczenia w normalnych warunkach), wirusówek, panleukopenii, fipa i fiv, no wszystkiego po trochu. Jak dla mnie tacy ludzie zatracają się w ilości i już nie widzą, że po prostu przeginają... Ba, nawet nie chcą pomocy fundacji, bo przecież oni sobie poradzą....
Wkurza mnie moja koleżanka. Znamy się zaledwie od miesiąca. Miała problemy z kontem internetowym więc zrobiłam za nią dość duży przelew - kasę oddała. Wydawało mi się więc, że jest wiarygodna jeśli chodzi o kwestie finansowe.
Kilka dni później byłyśmy w ikei gdzie nie działały nasze karty (tylko EC, a żadna z nas nie posiada) więc ja zapłaciłam za nas gotówką. Następnego dnia będąc w skrypciarni kupiłam też kilka skryptów dla niej, bo ona akurat miała wykład. Wtedy myślałam jeszcze, że przecież kasę odzyskam. Dla mnie jest normalnym, że jak ktoś coś mi kupuje to w pierwszej chwili pytam ile mam oddać. Ona tylko podziękowała i tyle. Wtedy myślałam jeszcze, że spoko - może odda mi razem za ikeę i te kartki.
Później jeszcze kilka razy była taka sytuacja, że trzeba jej było postawić spontanicznie piwo, bo się okazywało, że nie ma drobnych albo nie działa jej karta. To wychodzi zawsze tak nagle i kwoty są tak niewielkie (typu 1 euro), że nawet nie ma jak odmówić. Gdyby chciała pożyczyć więcej to powiedziałabym, że nie mam ale tak drobne sumy zwykle ma się w portfelu.
Ostatnio byłyśmy na wycieczce, chciałyśmy przejechać się karuzelą i znowu jej brakowało kilku euro. Oczywiście okazało się przy okienku.
Ja raz zrobiłam sobie zakupy na jej koszt ale to było jakieś 3 euro, więc generalnie kropla w morzu.
Nie umiem upominać się o pieniądze ale sytuacja zaczyna mnie denerwować. Jeśli komuś pożyczam większą kwotę i nie oddaje to ok - zbieram się w sobie i jakoś zwracam tej osobie uwagę, ale przy takich małych sumach nie wiem co robić a powoli czuję frustracje, bo ktoś próbuje robić ze mnie frajera.

Dziś napisałam do niej niby tak 'btw', przy okazji innej sprawy, że 'wiszę Ci jakieś 3 euro za zakupy ale przypomniało mi się, że zrobiłam Ci zakupy w ikei, które chyba kosztowały ciut więcej, więc chyba można uznać, że mój dług jest umożony. I że piszę tylko dlatego, że nie chciałabym, żeby pomyślała, że jej z premedytacją nie oddaje'. Myślałam, że to ją jakoś szturchnie i stwierdzi, że skoro ja liczę się z nią to może ona powinna ze mną. Dostałam jednak odpowiedź brzmiącą mniej więcej, że 'Nie ma sprawy, ona w sumie o tej ikei też całkiem zapomniała. I że w sumie możemy to olać bo na tyle dobrymi koleżankami jesteśmy, że nie musimy sie przecież liczyć co do grosza'. Tylko póki co to ona na tym korzysta, nie ja.

Nie wiem co robić dziewczyny. Sytuacja jest o tyle trudna, że jesteśmy razem w Niemczech w ramach erasmusa, mieszkamy w jednym akademiku, jeździmy razem na zajęcia itp itd... więc na swoje towarzystwo jesteśmy skazane.

Dodam tylko, że ja pracuję (co nie jest łatwe do pogodzenia ze studiami medycznymi, dodatkowo w obcym języku i z jazdą konną) a ona nie - i nawet nie szuka. Tym bardziej czuję się poszkodowana, bo ja na wszystkie swoje atrakcje i wyjścia muszę zarobić sama, zasuwając do późna w knajpie a ktoś tego zupełnie nie szanuje.

Sorry za przydługi wpis ale po prostu jestem wkurzona i to jedyna forma, w jakiej mogę trochę spuścić parę.
"Dobry zwyczaj, nie pożyczaj"-  😉
Tak się kiedyś mówiło. Jeśli nie możesz/nie umiesz (co w pełni rozumiem) po prostu poprosić o zwrot pożyczki, to odpuść.
Uznaj, że 10-20 (nie wiem ile) euro- to niska cena, za skreślenie kogoś z listy przyjaciół.
-bibi22-   Czasy się zmieniają i my też się zmieniamy.
21 października 2014 13:55
To na drugi raz, jak będzie chciała "na piwo" powiedz, że nie masz dla niej. Może się opamięta.
Taniu to samo chciałam napisać 😉.
Tania ale co ma wspólnego z przyjaźnią robienie kogoś w "bambuko"? Ja osobiście nie potrafiłabym się przyjaźnić z kimś takim a z tego co pisze vanille wynika, że czuje się z tym bardzo niekomfortowo i wykorzystywana.
Tania, ja dokładnie tak zawsze robię. Pożyczam pieniądze tylko bardzo bliskim osobom, u których mam pewność, że mi oddadzą. A nawet jeśli coś by się stało i by nie oddały to są to dla mnie na tyle ważne osoby, że byłabym w stanie przymknąć na to oko.
Jeśli o pożyczkę prosi mnie ktoś dalszy to odmawiam. Mówię, że nie mam. Wolę, żeby taka osoba przez chwilę była na mnie zła albo rozczarowana niż później znosić ewentualne konsekwencje wynikające z niezwrócenia pożyczki (tzn rozpadu takiej znajomości, bo tak to się z reguły kończy).

Normalnie bym się po prostu od niej odsunęła i 'olała' tą kwotę (będzie tego pewnie koło 20 euro, co dla mnie jako studenta jest już sporo) ale tak jak piszę - jesteśmy tutaj na siebie skazane. Mamy wspólną koleżankę i póki co robimy prawie wszystko we 3, tzn. chodzimy do miasta, zwiedzamy okoliczne miejscowości, jeździmy na zajęcia itp itd. Dlatego chciałam to załatwić tak, żeby można było mimo wszystko dalej jakoś ze sobą gadać. Zwłaszcza, że jeśli my przestaniemy się do siebie odzywać to nasza trzecia koleżanka będzie w dość niezręcznej sytuacji... tzn 'rozdarta' między nas dwie.
Gdyby to się miało skończyć na tej kwocie to ok, ale po prostu wiem, że tego się będzie zbierać co raz więcej  😤
Tania ale co ma wspólnego z przyjaźnią robienie kogoś w "bambuko"? Ja osobiście nie potrafiłabym się przyjaźnić z kimś takim a z tego co pisze vanille wynika, że czuje się z tym bardzo niekomfortowo i wykorzystywana.

No nie ma nic wspólnego. I to "opłata" 10-20 euro za wiedzę na ten temat. Lepiej tyle, niż potem więcej.
Ja też potępiam "pożyczalskich".
A mnie wkurza, że lubelskich rowerów miejskich jest na razie 400 i ciągle brakuje ich na stacjach, więc trudno się załapać na jazdę. Mam nadzieję, że plany podwojenia ich liczby w przyszłym roku zostaną zrealizowane 😉
vanille, a czemu nie możesz wprost poprosić o zwrot pieniędzy? ale nie tonem agresywnym, tylko... neutralnym? wytłumaczyć, że są Ci te pieniądze potrzebne?
-bibi22-   Czasy się zmieniają i my też się zmieniamy.
21 października 2014 14:04
vanille przy następnej chęci pożyczenia powiedz, że nie masz/ masz tylko odłożoną kwotę dla siebie.
Tania ok, inaczej odczytałam Twój wpis :kwiatek:
Vanille w takim razie pozostaje Ci odpuścić jej dług i więcej nie pożyczać, nawet tych drobnych sum.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
21 października 2014 14:11
Vanillka po prostu biez ze soba na wyjscia tyle, zeby starczylo tylko dla Ciebie. Albo jak dziewczyny pisza- mow, ze tylko tyle masz. Szybko sienauczy.
Kahlan, tu się własnie pojawia moje 'frajerstwo' i 'nieasertywność'. To, że dzisiaj do niej o tym wspomniałam już wymagało ode mnie naprawdę dużo 'siły'. Gdyby to była jedna pożyczka to byłoby mi jakoś prościej, ale w tej sytuacji jest mi trudno. Bo musiałabym jej wystawić rachunek z milionem małych kwot... Nie bez powodu się chyba mówi, że jak ktoś ma miękkie serce to musi mieć twardą d.....

Przypomniał mi się jeszcze jeden jej manewr. Na samym początku tej super znajomości prosiła mnie czasem, że jak już będę w sklepie to czy mogłabym jej wziąć np. bułki. Albo coś innego, drobnego, co kosztuje jednorazowo kilka centów. Ale znowu - jak się tak kupuje komuś dzień w dzień to suma powoli się zwiększa. Tutaj jednak po drugiej czy trzeciej takiej prośbie przestałam mówić, że mam w planach zakupy i problem póki co się rozwiązał.

Dzięki dziewczyny, potrzebowałam komuś to po prostu opowiedzieć.

EDIT: I wiecie co, najbardziej mnie po prostu boli fakt, że ja na wszystko muszę sobie zapracować. Wiem ile muszę się nazasuwać na każde to wydane euro dlatego szanuję i swoje i cudze pieniądze.
B.B.   Wszystko ma swój początek i koniec.
21 października 2014 14:20
vanille głowa do góry, trochę więcej asertywności i dziewczyna powinna zrozumieć, że nie jesteś dojną krową.
P.S. Sorki za krowę.
No, ale ten wyjazd ma być edukacyjny. I jest. Nauczysz się jak nie dać się wykorzystywać.
Powodzenia.  :kwiatek:
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się