PSY

No to mamy komplet  🙄
Do naszej gromadki dołączyła około pół roczna ONka, znalezisko przydrożne (swoją drogą jest przecudnej urody) ale stopień dysplazji to chyba z końca alfabetu będzie...  😤
Tylne łapki jak sznureczki chudziutkie, iksowate, stale się rozjeżdżające. Sunia w trakcie diagnostyki więc na razie nie wiadomo co z nią będzie.
cieciorka   kocioł bałkański
06 grudnia 2011 10:47
ja uważam że lepiej uśpić psa, nawet jeśli winien nie jest niż trzymać go przy rosnącej frustracji i agresji a przy okazji dać się zabić. no co zrobić jeśli nie ma kogoś kto właściwie zajmie się psem? takiemu psu chyba lepiej nie być.

widzę że meldujecie się na wystawę w nowym dworze mazowieckim, ja też będę- w niedzielę. kogo spotkam?
zabić zamiast oddać?
cieciorka   kocioł bałkański
06 grudnia 2011 11:33
jeśli jest komu oddać i mamy pewność że sobie poradzi to oddać.
jest tyle fundacji itp... wystarczy konkretnie poszukać ale to wymaga czasu i zainteresowania się tematem... a uśpienie wykonać można wszędzie... chociaż ciekawa jestem czy weterynarz zgodzi się uśpić zwierzę zdrowe z którym sobie nie radzą właściciele?
Wojenka   on the desert you can't remember your name
06 grudnia 2011 11:39
Hehe, kiedyś w Wyborczej ukazywało się ogłoszenie "Weteryniarza" pt. "EUTANAZJA-24 H NA DOBĘ"  😉. Widać taką sobie obrał specjalizację  🥂
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
06 grudnia 2011 12:32
takie czasy, latwiej uspic niz ruszyc dupe i robic cos z psem 2 godziny dziennie
cieciorka   kocioł bałkański
06 grudnia 2011 12:48
nie znam dokładnie historii ale zdaje się że opieka nad psem spadła na osoby które się do niej wcale nie garnęły i nie mówiły że sobie poradzą w związku z czym pies stanowi dla nich zagrożenie. nie dla każdego frajdą jest zaspokajanie potrzeb psa- inne priorytety. takie osoby nie biorą psa, albo biorą niewymagającego. ktoś tu się podjął zadania którego trudności nie był świadomy. jasne że najlepiej byłoby zwolnić się w takiej sytuacji z pracy, wybiegać psa, wydać kasę na behawiorystę i maść na blizny. fajnie, ale chyba rozumiem osoby które nie podzielają tego punktu widzenia.
jeśli jest fundacja ktora się tym psem zajmie to super, ale jeśli to schronisko, gdzie pies siedzi w kojcu i ma marne szanse to chyba lepiej uśpić. i tak źle i tak nie dobrze, jakby chciała oddać też byście się burzyły. też nie uważam że to jedyne wyjście, ani że to dobre wyjście, ale być może w danym przypadku akurat najlepsze.
w sumie bedąc wetem odmowiłabym eutanazji zdrowego zwierzaka, ale wiedząc że rzeczywiście jest niebezpieczny chyba zmienilabym zdanie
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
06 grudnia 2011 12:55
Na całe szczęście trzeba dać dużo weterynarzowi w łapę żeby uśpić zdrowego psa, bo ktoś ma takie widzi mi się.
Lekarze wcale tak łatwo nie usypiają...na szczęście, poza tym to kosztuje(mi to nie przeszkadza oczywiście). Niektórzy w zwiąku z tym pozbywają się zwierząt w mniej humanitarny sposób. Ostatnio jechałam do Wawy z Łodzi i na trasie widziałam Labka, Goldena, Onka i mnóstwo kundelków chyba, niektóre martwe niestety...Jechaliśmy na imprezkę mikołajkową z dzieckiem, przyznam szczerze, że nie bardzo miałam ochotę się bawić...
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
06 grudnia 2011 13:14
Wczoraj dzwoniłam do weta pytać ile kosztuje uśpienie psa. Oczywiście cenę podał, ale zaznaczył, że to on kwalifikuje psa do eutanazji.

Ale też są tacy co za 150zł uśpią zdrowego psa.
JARA, ile powiedział?
Inna sprawa, że nie powinno się traktować fundacji jako: "nie daję sobie rady, więc niech się ktos za mnie martwi".
Pies nie należy do Gavi, ale to ona ma z nim problem. Decyzja o tym, co dalej, też nie jest jej. Gavi może co najwyżej wyrazić swoje zdanie i liczyć na to, że rodzina ją wysłucha.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
06 grudnia 2011 13:46
W zależności od wagi psa cena rośnie. Akurat w tym przypadku pies do 10kg 40zł.
cieciorka   kocioł bałkański
06 grudnia 2011 13:55
przypominam że ja nie twierdzę, że to dobre rozwiązanie. na pewno lepsze niż status quo czy wyrzucenie psa.
A najlepsze rozwiązanie to takie, że właściciele psa biorą za niego odpowiedzialność i za swoją decyzję i spełniają jego potrzeby.

Rozumiem, że nie każda sytuacja jest łatwa, ale mam wrażenie, że akurat ta jest po prostu wygodna. Kupa ludzi w domu i nie ma komu psa wybiegać? Z własnego doświadczenia wiem, że da sie tak zorganizowac dzień, żeby był czas na prace, dojazd do niej, uczelnię, konia i na codzienne długie spacery z potrzebującym tego psem, którym na codzień sama jedna się zajmuję. Mam pomoc w weekendy. Nie jest łatwo, ale wcale się tego nie spodziewałam.
Nie widzę u Gavi i jej rodziny drobiny chęci, aby zrozumiec te sytuację i po prostu im się nie chce.
Dobrze by było znaleźć odpowiedzialny i odpowiedni dom dla takiej rasy psa. Pewnie można to zrobić za pośrednictwem jakiejś Fundacji.
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
06 grudnia 2011 14:03
a ktos im kazal brac psa? Ten pies nie wymaga bog wie czego, jakich nakladow finansowych i specjalisty, jest zwyczajnie zaniedbany pod wzgledem wychowania. Jak Gavi ma problem z nieswoim psem to niech go rodzina chlopka zamyka na czas odwiedzin Gavi i po problemie. Rodzina najwyraznije problemu nie widzi. Szukanie wsparcia w decyzji uspienia psa bo nie zachowuje sie tak jak powinien jest nieladne troche. Przynajmniej ja to tak widze.
Prawda jest jednak ze lepiej uspic niz przywiazac do drzewa w lesie.
No to mamy komplet   🙄
Do naszej gromadki dołączyła około pół roczna ONka, znalezisko przydrożne (swoją drogą jest przecudnej urody) ale stopień dysplazji to chyba z końca alfabetu będzie...  😤
Tylne łapki jak sznureczki chudziutkie, iksowate, stale się rozjeżdżające. Sunia w trakcie diagnostyki więc na razie nie wiadomo co z nią będzie.

Mój pies ma dysplazję. Nie stać nas było na operację, bo jest możliwość, by pies wrócił do pełni ruchu. Aktualnie od 6 lat Hando jest na diecie, nie może przekraczać pewnej wagi, bo im cięższy tym bardziej ma problemy z ruchem. Właściwie to nie powinien skakać, nie powinniśmy od niego wymagać jakiś cudów ruchowych, ale... Jak wiadomo zwierze wie na ile sobie może pozwolić to nas pies, skacze, biega, staje na tylnych łapach, cuduje jednym słowem. Ból dokucza mu bardziej, kiedy leży na zimnym (co uwielbia) i go przewieje. Jednakże są tabletki na stawy, szybko pomagają, pies znowu funkcjonuje. Pod kontrolą weta i żyje, nie ma problemów.
Dysplazja ma różne stopnie, a właściwie literki. Póki jest c/d to jasne, że idzie żyć. Przy e robi się gorzej. Jak pies nie ma mięśni to tak różowo nie jest, a jeśli ma przy tym najgorszą wersję to niestety ale... 🙄 To nie jest tak, że da się tabletkę na stawy i pies dalej biega. Znaczy się jest tak - jak daje się przeciwbólowe, a przecież na dłuższą metę to nie jest bez szkody dla innych narządów. I tak z zewnątrz wszystko ok, a staw ledwo się trzyma. Nie wiem czy dla takiego psa jest fajnie jechać cały czas na przeciwbólowych, bo bez tego nie może wstać i nogi cały czas bolą. Ja chyba bym nie dała męczyć się tak całe życie...
Z dysplazją różnie bywa - po pierwsze - brak świadomości właścicieli - że trzeba badać szczeniaki i robić zabiegi u młodych psów, wtedy są tańsze i nie zdąży dojść do zwyrodnień.

Ale starszy pies, zdiagnozowany - zabieg kosztuje dużo, a jego skuteczność wcale nie musi być super - bo zwyrodnienia są i bolą, nawet jak przestawimy miednicę.

Zostają jak u koni - chondroprotektyki i śr. przeciwbólowe.
Faszerowanie psa przeciwzapalnymi ma wiele skutków ubocznych na dłuższą metę.
Ale cóż innego zrobić? Przecież nie uśpimy go z tego powodu....

A i z usypianiem różnie bywa.
Trudno w mojej okolicy znaleźć weta, który uśpi zdrowe zwierzę. Co więcej, nawet trudno znaleźć takiego, który uśpi średnio chore, a kwalifikujące się do leczenia zakończonego sukcesem. Wtedy cena uśpienia musi zostać wywindowana na tyle, żeby taniej było leczyć  😁

Ale są też różne przypadki. Pamiętam właścicieli, którym nikt nie chciał uśpić agresywnego zwierzaka. Prawie płakali z frustracji, bo to był koszmar dla nich i dzieci. Szukali mu domu, trafiały się osoby, które miały się na tym znać. NIKT nie radził z nim sobie, zwierz ciągle był zwracany pierwotnym właścicielom. Nie chcieli go wyrzucić. Uśpienie było tu najlepszym wyjściem.

Z koleii dziś usłyszałam lepszy tekst  😲
"wie pani, kot 2 lata temu spadł z okna z 2 piętra, od dawna, a może i od wtedy nie bardzo może jeść, ma wystawiony język, kapie mu ślina z krwią, grzebie łapami w pysku, wymiotuje. rozumie pani, chciałabym to skończyć i ulżyć SOBIE w tym kłopocie"
😵

przegnałam ją  🤔
A co kiedy władze schroniska daja Wam psa, nie mowia jaki pies jest naprawde, tylko mowia ze pies jest grzeczny po szkole,ktos go oddał bo sie znudził,
Wy bierzecie tego psa w całej swojej naiwności w pierwszym dniu pies Was atakuje ,ale delikatnie, po tygodniu udziabie druga osobe dosc mocno,
Kolejny raz po roku dobrego traktowania dawania szans, pies rzuca sie na osobe najblizsza mu, podczas zabawy, rozrywa reke, nie ma zamiaru puscic wcale a wcale.
Ja juz nigdy nie wezmę psa ze schroniska , bo kazdy powinien byc fair,to co zrobiło schronisko było zwyczajnie chamskie,
Co z takimi ludzmi,tez nie maja prawa do eutanazji psa??
cieciorka   kocioł bałkański
06 grudnia 2011 18:39
tet, z tego co zrozumiałam to pies "spadł" bo teść wyjechał.

dziewczyny, macie rację. fajnie, gdyby się tym psem zajęto, ale jesli nie ma takich chęci to nikogo nie zmusimy i bedzie tylko gorzej.

niestety mnóstwo ludzi decyduje się na rasy którym nie jest w stanie sprostać.

kot, ja też nie wziełabym psa ze schroniska, chyba ze szczeniaka. już o tym gadałyśmy, dość burzliwie 🙂
Jakiś czas temu wzięłam ze schroniska suczkę. Młodą, 2-3 lata. W drodze do domu modliłam się, żeby nie było problemów z kotami. Bo to, że z psami się zgadza wiedziałam, to, że w stosunku do ludzi pies jest przyjacielski - widziałam. Z kotami nikt nie był w stanie zapewnić mnie, że będzie ok. Sugerowano, że tak, ale pewności nie mialam.
Zastanawiałam się co sie stanie, jeśli jednak nie... Na szczęście gania je tylko w celu zabawy, a znowu koty nie takie w ciemię bite.

Tyle, że pies jest brojną bestią. Wyprowadziła z równowagi cała rodzinę poza mną (bo ja ja widzę jak akurat do domu pojadę 😉 ). Cóż... pies słucha gróźb o powrocie do schroniska. Co prawda to groźby bez pokrycia, ale niech ta cholera zmądrzeje trochę... :|

Zauważyłam jednak, że mimo, iż widzialam ją zaledwie kilka razy (pierwszy raz, kiedy "odkrylam ją w schronisku, dalej zaraz po sterylce - znowu w schronisku, w czasie, kiedy ją zabierałam i kilka razy bedąc w domu), to wyraźnie mnie słucha i jak jestem w domu, to ja mam ostatnie zdanie wg niej O.o
Aż dziw, bo ogólnie wszystkie zwierzęta w domu jako największe guru traktują moją Mamę 😉
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
06 grudnia 2011 20:06
Kot widziałaś jak funkcjonują schroniska? Siedziałaś trochę głębiej w temacie pomocy psom jak to naprawdę wygląda?

Napiszę w wielkim skrócie, bo koleżanka pod bramą czeka, ale ...
Schronisk i przytulisk w Polsce jest od groma i ciut ciut. Jeśli psy przebywające w nich dostaną raz dziennie jeść jakiś tani makaron lub przeterminowane chappi to powinny być w siódmym niebie. Niektóre dostają jedną kurzą łapką dziennie, inne raz na tydzień, ale to nie o tym.
Powiem tak, osoby pracujące w schroniskach traktują to jak pracę, nie znają psów, nie poznają ich, nie zależy im by przekazać prawdziwe informacje o psach.
Dopiero jeśli gdzieś wepchają się wolontariusz to zaczyna się prawdziwa zabawa. Poznawanie psów, wychodzenie na spacery, ogłaszanie, zbiórki kasy na hotele czy domy tymczasowe. Wtedy dopiero poznaje się informacje o psach.

Przykładem takim szybkim jest wrocławskie schronisko. Najnowocześniejsze w Polsce. Wszystkie TTB w tych schronisku mają patronat Fundacji 2+4, która szkoli te psy. Wolontariusze poznają je, piszą na dogomanii o psach, jakich wymagają właścicieli, domów. Po adopcji psa z Fundacją za plecami prawie darmowe szkolenie, zniżka na karmy, porady itd.
I co? Schroniska wypycha asty każdemu, kto tylko zechce. I tak poszedł np G. "Reklamowany" jako pies sportowy, żywiołowy, szukali wysportowanego mężczyzny dla niego. I co? Przyszła 100kg dziewczyna, która z domu wychodzi tylko do sklepu po chipsy i powiedzieli jej, że to spokojny psiak.

Powiem tak, osoby pracujące w schroniskach traktują to jak pracę, nie znają psów, nie poznają ich, nie zależy im by przekazać prawdziwe informacje o psach.
Dopiero jeśli gdzieś wepchają się wolontariusz to zaczyna się prawdziwa zabawa. Poznawanie psów, wychodzenie na spacery, ogłaszanie, zbiórki kasy na hotele czy domy tymczasowe. Wtedy dopiero poznaje się informacje o psach.

Jara proszę, nie generalizuj. w małych schroniskach zazwyczaj jest znacznie lepiej. pracowałam w schronisku i zawsze staraliśmy się dobrać odpowiedniego psa dla przychodzących ludzi. w tym schronisku zwroty psiaków są ogromną rzadkością-to chyba świadczy samo za siebie.

ja mam takiego psa-pojeba. w schronisku była krótko, nie dała się tam pokazać od prawdziwej strony. mimo ogromnych nakładów pracy NIGDY nie będzie psem bezpiecznym (o czym niestety przekonała się cieciorka). w chwili obecnej życie z nią to męczarnia a ja nie mam siły więcej z nią pracować. tak, uśpiłabym ją. ale nie potrafię.
Ja kolejnego psa tylko ze schroniska. I tylko dorosłego. Przynajmniej taki mam plan teraz 🙂 Mój pies adoptowany w wieku 12 lat, teraz ma pewnie ze 13,5, świetnie nauczył się reguł panujących u nas w domu i na spacerach. W tydzień wszystko było dla niego jasne, gdzie może wchodzić, gdzie nie, ile razy dziennie wychodzi i kogo się słucha. Jest przekochany, spokojny, grzeczny, bardzo posłuszny i zakochany we mnie po uszy. W życiu bym się po schroniskowcu tego wszystkiego nie spodziewała. Będę uparcie polecać ludziom adopcję psów ze schronisk, tylko przemyślaną. A nie takie coś, o czym pisze JARA. Np. ja wiedziałam, że szczeniaka nie mogę wziąć, bo nie mam tyle czasu, żeby go uczyć czystości, socjalizować itd. Dużego psa też nie, żadnego ADHD. No i łaziłam parę godzin po tym schronisku i wybrałam psa, który idealnie wpasował się w nasz styl życia na tamtą chwilę i któremu z nami dobrze. Jak bym wzięła np. rocznego molosa, to bym pewnie co innego tu pisała 🙂 Jasne, że pracownicy schroniska powinni jak najdokładniej informować co i jak z danym psem jest, ale też sami miejmy rozum i dobrze się przyjrzyjmy reakcjom psa.
A co kiedy władze schroniska daja Wam psa, nie mowia jaki pies jest naprawde, tylko mowia ze pies jest grzeczny po szkole,ktos go oddał bo sie znudził,
Wy bierzecie tego psa w całej swojej naiwności w pierwszym dniu pies Was atakuje ,ale delikatnie, po tygodniu udziabie druga osobe dosc mocno,
Kolejny raz po roku dobrego traktowania dawania szans, pies rzuca sie na osobe najblizsza mu, podczas zabawy, rozrywa reke, nie ma zamiaru puscic wcale a wcale.
Ja juz nigdy nie wezmę psa ze schroniska , bo kazdy powinien byc fair,to co zrobiło schronisko było zwyczajnie chamskie,


Wszystko co piszesz nie musi być  prawdą.
Pies w schronisku może się zachwywać inaczej niż już w nowym, własnym domu.
Informacja schroniskowa może być jak najbardziej prawdziwa a ocena psa właściwa.
Ale można zwalić winę na "zakłamane" schronisko niż na problem własciciela, który nie ma pojęcia o psim behawioryźmie.

Piszesz "Kolejny raz po roku dobrego traktowania dawania szans, pies rzuca sie na osobe najblizsza mu, podczas zabawy, rozrywa reke, nie ma zamiaru puscic wcale a wcale."

Pytam - co oznacza dla Ciebie zwrot "dobrego traktowania" ?
Pytam całkowicie serio i oczekuję, że mi odpowiesz.
Kurde nic nie rozumiem, oglądam i obcuję od 1 do 3 godzin na sztukę z kilkoma psami dziennie, kilkudziesięcioma miesięcznie, przewija się przez moje ręce kilkaset psów rocznie od kilku lat. Robię tym psom nieprzyjemne (czasami bolesne)  dla nich zabiegi - jak chociażby upierdliwe rozczesywanie kołtunów ( w granicach rozsądku, jeśli jest masakra to golę) wynikłych z zaniedbań właściciela, strzygę czasem długo jeśli rasa tego wymaga, wygalam łapy mimo że niektóre mają cholerne łaskotki. Kilka godzin naciągam psią cierpliwość i to obcych psów... TRZY razy zdarzyła mi się agresja, lub panika do tego stopnia, że odesłałam psa do domu. W każdym przypadku wlaściciel mówił, że pies tak ma i nic z tym nie robią i już - więc uważam ze winny tu jest czynnik ludzki. Skąd biorą się więc te skrajne przypadki? Wygląda na to ze mam cholerne szczęście...

Endurka jak jest u ciebie z klientami? Czy to ja mam szczęście, czy przypadki tu opisywane to naprawdę skrajności? Wiem ze vet i groomer to nie to samo, ale upierdliwość zabiegów dla psa podobna 😉
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
06 grudnia 2011 22:53
Jara proszę, nie generalizuj. w małych schroniskach zazwyczaj jest znacznie lepiej. pracowałam w schronisku i zawsze staraliśmy się dobrać odpowiedniego psa dla przychodzących ludzi. w tym schronisku zwroty psiaków są ogromną rzadkością-to chyba świadczy samo za siebie.

Ile jest takich schronisk gdzie pracownicy sumiennie przykładają się do tego co robią? Na całą Polskę?

Temat polskich schronisk można ciągnąć bez końca, zaczynając od karmienia, traktowania, leczenia. Przez ostatni rok dorzucałam kasę na wyciąganie psów ze schronisk, utrzymywanie ich w hotelach, dt, transporcie, leczeniu, odkarmianiu, ogłaszaniu itd. Wiele schronisk nie przejmuje się, ze pies ma depresję, nie je, jest chory, zagłodzony, że marznie, że jest gryziony przez inne psy. Wydają psa byle komu. Nie dopuszczają wolontariuszy, którzy oferują swoją pomoc w wyprowadzaniu psów, poznawaniu czy ogłaszaniu. A ile psów wraca? Wiele, bo nikt o psie nic nie wiedział. Wiadomo, psy potrafią zmienić swoją postawę kiedy trafiają do domów.

Małe schroniska mają lepiej? Niekoniecznie, zależy kto tam siedzi.
cieciorka   kocioł bałkański
06 grudnia 2011 23:06
małe schroniska mają ciut łatwiej. 200 psów to nie 1000, ale jasne, wiele zależy od zarządzającego, ewentualnie wolontariuszy.
ja jak byłam dużo młodsza żałowałam że nie mieszkam przy schronisku bo chciałam pomagać. dziś cieszę się, że tak nie było. gdyby było wsiąkłabym, cierpiała za psy i koty, non stop się przejmowała. taka jestem. nie mogłabym tego miejsca opuścić choćby było dla mnie i samo dla siebie destrukcyjne.

a psy w schronisku i poza nim rzeczywiście często okazują się zupełnie inne. niektóre agresją odreagowują schroniskowy stres a inne tłumią emocje i chodzą zahukane. takze nietrafne opisy psów nie zawsze wynikają z chęci opchnięcia psa.
I to jest właśnie moja suka. W boksie oaza spokoju trzymająca się raczej na uboczu. Swoje ja pokazała, kiedy mi ją wyprowadzili - wulkan energii nie do opanowania 😉
Ale muszę pochwalić toruńskie schronisko. Co prawda jeden Pan o rok zaniżał mi wiek psa (wcześniej mówilam czego szukam), ale nie wiem czy świadomie. Inny, z którym rozmawialam od początku mówił, że jest trochę starsza. Powiedzieli mi wszystko, co wiedzą o tym psie i to się sprawdziło.
Toruńskie schronisko obecnie ma ok 330 psów.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się