Ustawienie głowy.

halo, to, że wiem, że nic nie wiem to mój tekst, nie Eli. Myślę, że w jeździectwie jest masa osób które myślą, że wiedzą, tych, którzy wiedzą, że wiedzą jest garsteczka i szybko jednak przekonują się, że jednak to co wiedzą, to kropla w morzu.

A tych co nie wiedzą, że nie wiedzą jest chyba najwięcej, bo to ten sam sort którzy myślą, że coś wiedzą 😉
sosi   szczypior szczypior...
02 marca 2009 11:27
1. Koń po pewnym czasie sam przyjdzie do ręki i sie ustawi, wystarczy jechać energicznie od zadu i trzymać równy kontakt - nic nie robić z rękami.
tak jak halo napisała - nie robić nic specjalnego
kluczem w tej metodzie jest jazda do przodu, pilnowanie aktywności zadu,utrzymanie równego, stałego, elastycznego kontaktu
i to jest wbrew pozorom mega skomplikowane, bo trzeba czuć konia. nie siedzi sie biernie i nagania konia łydką! trzeba umiec utrzymać ten stały kontakt
ale nie tak jak w przypadku innych metod: jak kon sie zadrze ->majzulj/podnieś zewnętrzną/ cmoknij/zatrzymaj ect.

i tak naprawde, nie da sie jaśniej opisać tej metody niż tak, jak napisała Ela. ale trzeba rozumieć ideę kontaktu

dla mnie ptk 4 jest ptkem 1-szym + skrótowo opisane działanie półparad
Zgadzam się z ElaPe i Pokemon. Czekanie, aż koń przyjmie prawidłową sylwetkę jest lekko mówiąc bez sensu. To tak jakby czekać, aż dziecko samo dojrzeje żeby pójść do szkoły
A nie widzisz takiego mechanizmu wynikajacego chociazby z budowy konia??
Jeśli zaangażujesz zad, koń ma zaufanie do reki to ladnie do niej przyjdzie sam z siebie. I nie trwa to latami jak chyba sadzisz (wnioskując po twoim poście). No a jeśli trwa latami to znaczy, ze cos w pracy jest nie tak i koń nie jest luźny.

(Jak pisałam mogę nawet pokazać zdjęcia sylwetki konia po okolom 2 miesiącach pracy ta metoda. Zajmujemy sie zadem, czekamy aż przyjdzie do reki sam.)


Konie są różne. Jakoś mi się tylko nie chce wierzyć, że dzieje się to zupełnie na takim kontakcie równiutkim, bez żadnej nawet najlżejszej "zabawy" wodzą i to z każdym koniem. Mówię tu o działaniu wodzą (nie o jakimś wypięciu na sztywno czy o ) u konia który się dopiero uczy lub ma jakiś problem.
A jeśli koń nie ma zaufania do ręki to co? Nie u każdego wiąże się to ze złymi przeżyciami po prostu unikają oparcia na wodzy i już. Trzeba je wtedy zachęcić, pokazać że oparcie się nie jest złe, że sam koń może zdecydować o tym kiedy będzie miał miło w buzi. Kontakt jest potrzebny do prawidłowej jazdy nie można go uniknąć!
Zauważmy jeszcze jedną rzecz : każde wykonywane ćwiczenie polega na zmienianiu sposobu utrzymywania kontaktu zwykłe koło wymaga pewnych zmian w kontakcie  (oczywiście przy użyciu łydki i dosiadu czyli dojeżdżania od zadu) a to już jest sprzeczne z ideą równego trzymania wodzy.
sosi   szczypior szczypior...
02 marca 2009 12:40
równe trzymanie wodzy nie jest stałym kontaktem!

właśnie w tym sęk - czy rozumiemy co to jest kontakt. nie da sie jednym zdaniem tego wyjasnić, ale nawiązując do Twoich wątpliwości  Sinapsis - kontakt powinien byc stały, i elastyczny, co oznacza, że działanie wodzy jest zmienne, w zależności od tego ci sie w danej chwili dzieje. czyli np przy przejsciach do innego chodu, lub podczas jazdy na kole i wyjechaniu na prostą. żeby utrzymac taki sam kontakt z psykiem - nie można być biernym - nie jest to logiczne?
Aurelia, Ela - przepraszam za pomyłkę, mogę zmienić? (myślałam o Aurelii).
Kolejność poziomów kompetencji:
nie wiem, że nie wiem (ignorancja)
wiem, że nie wiem (adept)
wiem, że wiem (profi)
nie wiem, że wiem (mistrzostwo, intuicyjność).

Jak wiadomo ręka (ręce) musi być czuła, miękka, elastyczna, prawidłowo ułożona (linia prosta etc.), mieć rozluźnione stawy. Kontakt: stały, nie mylić ze sztywnym. Żadnego bez kontaktu, żadnej dzwoniącej wodzy. Wodze stale lekko napięte.Wszystkie łuki w oparciu o zewnętrzną wodzę (do poziomu N) - wewnętrzna ciut luźniej. Koń: Rytm, tempo, rozluźnienie. Giętkość.
Jak sosi napisała: megaskomplikowane. Prostota zawsze jest najtrudniejsza.

Żeby nie było tak różowo: "moim" koniom absolutnie nie wolno wyrywać wodzy (ani mocno uwieszać się na nich). Każda próba - natychmiast mocna łydka, a nawet bat przy "recydywie" 👿 Do przodu! - a ręka spokojna. Zaczynam od tzw. normalnego  ustawienia (nos mocno przed pionem), później schodzimy w dół i się rozciągamy, dopiero później "wjeżdżamy na rękę".
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 marca 2009 15:47
Oprócz tego że całkowicie zgadzam się z wypowiedzią Halo - to chciałabym poprosić o obrazowe  i bardziej szczegółoqwe opisanie

dopiero później "wjeżdżamy na rękę".

w sensie co konkretnie robisz


W moim przypadku to wyjezdżanie (po fazie wstępnej podobnej jak u ciebie) na rękę wygląda tak: wybieram wodze utrzymuje kontakt stabilny łydką lekko dopycham, przysiadam tak jakbym wciaskała się chwilowo biodrami w siodło. Czuję jak pysk ustępuje robi się elastycznie miękki. Nadal kontakt zachowany jest ale już wtedy łydka jedynie przyłożona, dosiad podążający jedynie. Pilnuję by do przodu koń szedł, nadal ręka stabilna ale jednocześnie kontrolująca.
A ja chyba musze sprostowac dwie rzeczy z mojej wczesniej wypowiedzi.
AD 1
Ta metoda pierwsza nie polega na totalnym nicnierobieniu. Chodzi o nie robienie niczego szczegolnego reka (jak np. "proszenie" wewnetrzna). Staly stabilny kontakt na wodzach, troszke mocniejszy na zewnetrznej. Wewnetrzna nie robi nic. Zajmujemy sie aktywnym zadem a kon sam idzie do reki.
Ktos tu pisal, ze wymaga to umiejetnosci. Moze po czesci ma racje, bo kon jest prowadzony wlasciwie samym dosiadem a reka sobie jest.
W ten sposob (moim zdaniem) otrzymujemy bardzo fajny efekt. Jestesmy bowiem w stanie prawie wszytsko zrobic bez udzialu reki (rownie dobrze mozna zdjac oglowie). Jak sie obserwuje z boku to mozna odniesc wrazenie, ze jezdziec nic nie zmienia a kon np. skaraca i wydluza galop co kilka fouli. Kon jest wtedy bardzo wyczulony na dosiad, lydke i  bardzo przyjemnie sie go prowadzi.
No i co wazne w parcurze. Jak z jakiegos powodu zgubi sie wodza to kon galopuje sobie dalej tak jak galopowal a jezdziec moze poprowadzic dalej i w miedzyczasie spokojnie zebrac wodze na nowo. Niestety w przypadku wiekszosci koni szkolonych z duza ingerencja wodzy oglada sie obrazek: wodza wyjechala z reki --> kon traci rytm i rownowage, przechodzi do klusa / nawet jesli jakims sposobem uda sie utrzymac "koslawy" galop to jezdziec nie jest w stanie poprowadzic dalej, bo nawet nie zakreci.
No i kon jest w sytuacjach awaryjnych bardzo sterowny, bo nawet na delikatne zadzialanie wodzy mozna go wrecz obrocic.

AD2
Wiem, ze konie sa bardzo rozne. Tak jak ludzie, ile koni tyle charakterow itp.
Nie napisalam tamtych postow na podstawie jednego mojego konia, lecz na podstawie calej przewijajacej sie stawki koni (ze 30 sztuk lacznie bedzie chyba). Konie bardzo rozne. Od zajezdzanych mlodziakow po doswiadczone starsze chodzace 140cm. Od mlodych niepopsutych naturalnie elastycznych i fajnych po starsze popsute, ktore ponoc byly wrecz narowiste i nie do utrzymania w parcurze. Czy niepopsute, ale z natury malo gietkie itp. Od malych koni ponizej 160 po mamuty dobrze ponad 170. I jak sie nie myle to nie przyjelo sie takie jezdzenie moze w przypadku jednego.
ja jestem z tych zielonych (w zasadzie na koniu siędzę rzadko, bo fascynuje mnie bardziej hodowla i obserwacja samych czterokopytnych tak w "naturze" jak na zawodach 😉), więc proszę łaskawie o łagodny wymiar kary

otóż jest dla mnie logiczne i zrozumiałe, że do tego tak przez niektórych pożądanego noszenia głowy dąży się przez konekwentną pracą nad końskim "motorem", ale dlaczego w takim razie większość jeźdzców- skoczków na zawodach ma konie przeganaszowane, z mało zaangażowanym zadem  (potem w konsekwencji nierzadko sztywne w kombinacjach, skaczace z odwrotnym krzyżem, uciekające od reki)??
czy wszystkie te piękne zasady treningu, piramidy jak zwał tak zwał odnoszą się tylko do ujeżdżenia ?
czy może ja jestem przewrazliwiona ?

będę baardzo wdzięczna jak ktoś mnie uswiadomi  :kwiatek:
Elu Podobnie, tylko trzeba dodać ćwiczenia bardziej zbierające niż rozluźniające: wolty a nie koła, łopatką do wewnątrz a nie ustępowania, mocniejsze przejścia np. stęp-galop-stęp, zatrzymania, cofanie. Kłus już ćwiczebny, galop w pełnym siadzie, of c. półparady (osobiście rozumiem je jako minimalne zwrócenie uwagi konia, choć czasem potrzeba silniejszych). Na tym etapie delikatną zabawę wędzidłem (wyłącznie palcami) często proponuje koń (i wtedy Nr1 robi się podobny do nr4). To dotyczy tzw. jednostki treningowej. Całości treningu też - ale rozkłada się w czasie wg piramidy.
Nadal są ludzie, którzy uważają, że przez wymuszenie ugięcia potylicy i rozluźnienia szczęki uzyska się elastyczność grzbietu. Uważam, że to ogromny błąd. I ja i Klami pisałyśmy o koniach w efekcie "rozczłonkowanych" - ach, jak trudno odrobić!
Współczesne metody zakładają sytuację odwrotną: to przez uzyskanie elastycznego grzbietu dochodzi do rozluźnienia potylicy i szczęki i do pełnej akceptacji kontaktu.
armara Skoczkowie (nie wszyscy i nie tylko) lubią drogę na skróty i własną wygodę. Dlatego mamy takie, a nie inne wyniki.
armara, to nie dotyczy tylko koni ujezdzeniowych. U skoczkow rowniez. Taka jest teoria, praktyka wiadomo bardzo odbiega od rzeczywistosci. Szczegolnie, ze jest to droga wymagajaca czasu, umiejetnosci i cierpliwosci. Latwiej konia zgiac i zmusic. A jak to potem wyglada sama, jak piszesz, wiesz. A wyniki sa rowniez jakie widac. Wiele koni szkolonych przez naszych skokow mimo mozliwosci nie jest w stanie poradzic sobie z trudniejszymi rzeczami wlasnie ze wzgledu na ten blad w wyszkoleniu.



Jak dla mnie to zdanie halo to kwintesencja prawidlowej wspolpracy.
Współczesne metody zakładają sytuację odwrotną: to przez uzyskanie elastycznego grzbietu dochodzi do rozluźnienia potylicy i szczęki i do pełnej akceptacji kontaktu.
christine   zawodnikowanie reaktywacja. on the go.
02 marca 2009 20:37
niestety armara to tylko i wyłącznie błąd w sztuce jeździeckiej i podstawowa przyczyna braku wyników naszych skoczków. konie przeganaszowane, sztywne, bez chęci ruchu naprzód to częsty obrazek(mam okazje oglądać na co dzień w "robocie" 3 latka po Luronie, nóż mi się w kieszeni otwiera...(łeb przy klacie, dupa z boksu nie wychodzi...przykre). w większości są to konie robione na wynik (co już gdzieś pisałam jest w większości winą parcia na sukces sponsorów)i efekt wykorzystywania potencjału do granic możliwości(jak już błyśnie to skakać, skakać, skakać !)na nasze warunki 140-145dla seniorów starczy, na światowe 160 już nie koniecznie. wstyd przyznać, ale mój trener robi młode konie właśnie wg piramidy i wszystkie co do sztuki(w większości polskiej hodowli)właśnie zaczynają starty w Niemczech...w Polsce nikt nie kupuje za adekwatną cenę 5latka z potencjałem chodzącego tylko okazjonalnie L (no P jako zagrywka do MPMK)bo przecież powinien już co tydzień śmigać 110...u nas jest niestety parcie na sukces każdym kosztem.
christine  :kwiatek:
Czyli mój optymizm, że coraz więcej ludzi wie "o co kaman" w nowoczesnym jeździectwie - jest uzasadniony 😅
Ojej chyba nagorsza rzeczą na jaką nie moge patrzeć jest przeganaszowanie  😀iabeł:    Lepiej troche wyżejż pionu niz ........ 👿
christine, halo, zaczynam się cieszyć że nie mam sponsora  😁 😉
christine   zawodnikowanie reaktywacja. on the go.
02 marca 2009 21:26
halo może jakąś akcję propagandową zorganizujemy?  🏇
busch   Mad god's blessing.
02 marca 2009 22:54
Ta metoda pierwsza nie polega na totalnym nicnierobieniu. Chodzi o nie robienie niczego szczegolnego reka (jak np. "proszenie" wewnetrzna). Staly stabilny kontakt na wodzach, troszke mocniejszy na zewnetrznej. Wewnetrzna nie robi nic. Zajmujemy sie aktywnym zadem a kon sam idzie do reki.
Ktos tu pisal, ze wymaga to umiejetnosci. Moze po czesci ma racje, bo kon jest prowadzony wlasciwie samym dosiadem a reka sobie jest.
W ten sposob (moim zdaniem) otrzymujemy bardzo fajny efekt.

Czy ja wiem czy wymaga specjalnych umiejętności? Ja tak robię z koniną, przychodzi do ręki a dobrym jeźdźcem to ja na pewno nie jestem- raczej bardzo, bardzo słabiutkim.
Jeżdżę na młodziaczku ale jakoś nigdy nie było potrzeby robić czegokolwiek innego od trzymania stabilnego kontaktu i jechania aktywnie do przodu.

Teraz starsza blondynka, :od zawsze: źle jeżdżona albo na urlopie, też ustawia się na stabilnym kontakcie, który po prostu sobie jest i tyle.
Czteroletni koń  ujeżdżony chałupniczo przez jakiegoś rzeźnika-konowała też nie potrzebował gmerania w pysku żeby zacząć pracować w ustawieniu. Po prostu jakoś to samo przyszło w tzw. międzyczasie.
Popieram. Pod świeżo wypuszczonymi z lonży (ale dobrze naumianymi) dzieciakami konie potrafią tak chodzić, że "wyjadaczom" szczena opada 😵
Tak to jest z prostotą...Łatwa na początku, później zaczynamy "kombinować" - chwała Ci bush, że nie, później dążymy do prostoty 🤣
gracja03   "Kto dosiadł konia ten dosiadł wiatr"
03 marca 2009 07:41
To co piszecie brzmi tak pięknie, a ja sie zastanawiam czemu służą te ostre kiełzna w ujeżdżeniu np.
Czy to nie jest tak , że na nich łatwiej (siłowo ) konia ustawić? Piszecie, że to należy wypracować wieloma godzinami jazdy. Wyjaśnijcie mi proszę po co wkładać ostre kiełzno koniowi do pychala, czy to nie jest droga na skróty?
Ja oczywiście należę do tych zielonych stąd może to banalne pytanie.
halo, Klami, Busch
dzięki za wyjaśnienia  :kwiatek:
generalnie jesli chodzi o skoczków, to tych którzy moim zdaniem jeżdzą fair jest tylu co kot na plakał, niestety  🙄
armara, dokładnie to samo tyczy się ujeżdżeniowców. Nie należy generalizować. To zupełnie różne dyscypliny, polegające na innych umiejętnościach konia i konkursy, które się jeździ mają inne wymagania. "Mobbing" w pracy z koniem ujeżdżeniowym też istnieje... chociażby za pomocą łamania psychicznego, czy też przetrenowywania konia z predyspozycjami.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
03 marca 2009 08:38
Jeśli Halo mówisz o oddawaniu przez prywatnego właściciela konia w trening to powiem szczerze ja tego nie rozumiem.

Przecież nie po to się chyba konia ma by ktoś inny se na nim jeździł  i jeszcze za to płacic grubą kasę. Ma się konia (w mojej opinii) po to by samemu z tego  mieć jakąś przyjemność w sensie jeżdżę na nim jest miło i sympatycznie, mam masę wysiłku na świeżym powietrzu a poza tym szkolę swoje umiejętności.

Oczywiście dobrze jest mieć konia dobrze wyszkolonego i tu nie można od wszystkich wymagać by byli szkoleniowcami doskonałymi. Dlatego powiedzmy mozna konia oddać na szkolenie.

No ale co z tego że koń się wyszkoli  jak właściciel nadal nie jest dobrze wyszkolony bo na nim nie jeździ.

ElaPe według mnie łatwiej jest jeśli Ty nie umiesz a koń umie niż gdy oboje jesteście zieloni. W końcu po cos kupuje się na początek konaie profesora by się od niego uczyć. 
Jak uczyłam się na moim koniu robić ciągi, to niedość że ja nie do końca widziałam jak to wszystko nalezy dobrze zrobić to koń również.. I tylko zgadywał co ja mogę chcieć. Trwało to dość długo zanim oboje skumaliśmy o co kaman :P
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
03 marca 2009 09:00
ElaPe według mnie łatwiej jest jeśli Ty nie umiesz a koń umie niż gdy oboje jesteście zieloni.

no baa, Ameryki nie odkryłaś 😉
wiem ze nie :P ale Ty piszesz ze nie wiesz po co oddawać konie w trening jak właściciel przeciez się nie wytrenuje :P I dlatego napisałam ze jak już jego wierzchowiec będzie coś umiał jemu będzie się łatwiej nauczyć 😀
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
03 marca 2009 09:16
dlatego napisałam ze jak już jego wierzchowiec będzie coś umiał jemu będzie się łatwiej nauczyć

no to jest oczywista oczywistość

ale żeby z surowiaka profesora zrobić żeby szkolił swojego surowego właściciela - to nie będzie to miesiąc ani dwa pracy pod kims dobrym. Jak ktoś chce mieć konia profesora to kupuje gotowego starszego profesora. Chyba że jest naiwny i ma za dużo piniędzów.

Zresztą oddawanie "w trening" o jakim ja piszę i Halo zapewne też ma inny cel - i zapewne nie jest to zrobienie z młodziaka profesora żeby właściciel mógł sie uczyć.

I takiego właśnie oddawania w trening ja szczerze mówiąc nie rozumiem. Bo w nim chodzi o jakąś ambicję "żeby konia pokazać" gdzieśtam.

Gracja Jak wiadomo nie ma czegoś takiego jak ostre kiełzno 😁 Tzn. są, są ale z kształtu to naprawdę nieliczne: struny od gitary, łańcuchy motocyklowe, takie wędzidło, które wygląda jak... wiertło (widziałam - brrr). Co do reszty: każde wędzidło źle dobrane potrafi zrobić krzywdę (jedne fizyczną, inne w sensie jeździeckim - usztywnienie). Przyczyną bólu konia jest złe działanie ręki człowieka.
Każde wędzidło powinno być rodzajem zabawki umożliwiającej subtelną komunikację z pyskiem a poprzez pysk z ciałem konia. Większość z nas tutaj próbuje przekazać jedno: o pysku (i głowie) myśli się za dużo! Potężny ból i nawet inwalidztwo wywoła np. walenie całym ciężarem w grzbiet konia, obijanie żeber łydkami IMO też do przyjemnych nie należy. Wędzidło tak "dużych" możliwości nie ma. Za to chaotyczne działanie wędzidła (ręki) prowadzi do kalectwa psychicznego: konia "zawściekłego", nieszczęśliwego. Ale w zasadzie każdy chaos przy koniu daje takie skutki. Trzeba być cierpliwym, systematycznym, konsekwentnym. To jest problem. "Ustawianie głowy" trzeba zacząć od "ustawiania" w głowie jeźdźca! Mało który jeździec ma cechy jak powyżej. Lubimy być romantyczni, z fantazją; bywamy leniwi i niecierpliwi, chcemy już teraz, natychmiast. Żmudną, upi**dliwą pracę z koniem mało kto podejmuje. Stąd taka masa błędów i krzywda koni.
Koń zadowolony sam będzie brał wędzidło do pyska (munsztuk też), a nawet uszy przełoży pod nagłówek 😀 Jeszcze sobie czaprak zarzuci na grzbiet (miałam taki przypadek) 💘
Konie naprawdę są silne. Używamy różnych bodźców (bólowych też) i sposobów, żeby tę siłę sobie podporządkować a nie, żeby ona podporządkowała sobie nas. Od umiejętności i często kultury osobistej człowieka zależy na ile te bodźce będą subtelne, świadome, przemyślane. (A dlaczego przy koniach tyle osób chamieje - to naprawdę nie wiem ❓ Może to nie są wcale tak subtelne zwierzęta 😀iabeł🙂
Munsztuk powinien służyć subtelności i dużemu zróżnicowaniu wysyłanych (i odbieranych) sygnałów. Kiełzna są narzędziem. Lutownica np. potrafi być toporna, albo mieć cieniutką końcówkę i lutować elementy mikroelektroniki. Ale jak komuś łapy się trzęsą - to sory.
To wszystko o ujeżdżeniu. W skokach sytuacja jest trochę inna. Koń startuje w warunkach silnego pobudzenia i wydzielania adrenaliny, co skutecznie osłabia reakcje na bodźce. Priorytetem jest komunikacja w warunkach stresu. Używa się tego co do konia "dociera". I prawie każdy stara się, żeby kiełzno było najłagodniejsze z możliwych (bo jak nie - koń przestanie skakać). Właściwie cały problem skokowego jeździectwa polega na umożliwieniu kontroli silnego, pobudzonego zwierza tak aby nadal czuł względny komfort. Doznania człowieka przy uprawianiu sportu też rzadko kiedy są przyjemne. Koń żeby skakać - musi to kochać. Jeżeli koń nie chce - poradzi sobie z każdym jeźdźcem i każdym kiełznem. "Koń, jaki silny jest - żeby wiedział, to by nikt na nim nie siedział".
Uff, ale elaborat mi wyszedł. Przepraszam.
Elu Oddawanie w trening to już zupełnie OT. Zajrzyj może do kącika jeźdźca zawodowego 🙇
Uff, ale elaborat mi wyszedł. Przepraszam.

Ale bardzo fajnie się czytało  😉
Ja się chciałam zapytać gracji, które kiełzna uważa za ostre? Munsztuk?
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
03 marca 2009 09:29
Uff, ale elaborat mi wyszedł. Przepraszam

mi nie przeszkadza. Fajnie się czytało. 🙂
gracja03   "Kto dosiadł konia ten dosiadł wiatr"
03 marca 2009 09:43
halo wielkie dzieki za obszerne wyjaśnienie i życzyłabym sobie aby w każdym przypadku było tak jak piszesz.
Niestety realia sa znacznie brutalniejsze, jest sporo filmów przedstawiających "subtelne" działanie ręki. Ale nie o tym tutaj.
W każdym razie, nie jest to wszystko proste do wykonania ale będę twarda i będę sie uczyć  powoli.
Jak dużo czasu potrzeba aby koń zaczął prawidłowo sie ustawiać? To jest kwestia tygodni, miesięcy czy lat przy takiej amatorskiej pracy zakładając że wszystko będzie w miarę prawidłowo wykonywane przez jeźdźca.
gracja03, wszystko zależy od tego jak Ty szybko wyczujesz o co chodzi i pokażesz to koniowi. Jak szybko zrozumiesz jakie pomoce nagradzają konia za pożądane zachowanie i przekonasz go, że jemu wcale takie ustawienie bólu nie sprawia, wręcz przeciwnie, dążysz ni do rozluźnienia mięśni, rozciągnięcia mięśni grzbietu i lekkości całego ciała. Jeśli chodzi o fizyczność, to koń też musi się przestawiać, a to trwa. Psychiczne przełamanie też zabiera trochę czasu.

Ale jest ro raczej kwestia kilku miesięcy prawidłowej pracy i efekty powinny być już widoczne, a Wasza przyjemność z jazd bardziej odczuwalna.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się