Agresywne zachowania

jakby nie patrzeć - zbiorowy  😲 😲
Maddie   Hucykowa demolka na wakacjach
12 maja 2011 12:45
A wy się śmiejcie...
Osobiście 5 lat temu byłam w stajni, w której stał koń morderca. Wszystko było ok, grzeczny, dał się osiodłać, wylonżować, zrobić kopytka, zastrzyk. Po prostu nie robił nic. Ale wystarczyło, że wsiadł ktoś na niego. To był amen, koń startował i zatrzymać się go nie dało. Pomoc z ziemi była - nic to nie dawało. Był ogromny. Gniady, piękny, sympatyczny (oczy miał świetne!). Instruktorka wsiadła na niego dwa razy w życiu. Przyjechała do tej stajni, naopowiadali jej, że koń wspaniały, tylko trochę uparty. Taaak... Wsiadła, odjechała kawałek, chciała jechać na maneż, koń... galop... Prosto w las, prędkość kosmiczna (kojarzyć się może z Karino). Drugi raz był na placu. Dziewczyna zsiadła ze łzami w oczach. Nie dała rady, nie dało się go zatrzymać.
Jeden, doświadczony jeździec, który przyjechał sobie odpocząć w spokojnym miejscu (do najbliższej wsi... 10 km, a w tej było tylko 5 domów i 2 stajnie  😁 ), postanowił, że wsiądzie na tego konia. Żona - koniara mu zabroniła, bo powiedziała, że nie chce patrzeć jak ten koń go będzie zabijał.
Jestem ciekawa, co zrobili później, czy komuś udało się zrobić coś z tym koniem, odnaleźć źródło tego zachowania.

Ojjj... Jak ja pięknie wspominam te czasy. Jedne z najlepszych wakacji w moim życiu, gdzie byłam w gospodarstwie agroturystycznym, gdzie było 5 wspaniałych koni, które miały istny raj na ziemi. Jedyna stajnia, w której widziałam, żeby konie miały ładne czapraczki, owijki na każdą jazdę (bez wyjątków!), pastwiska (ogromne) i święty spokój, z dala od miasta. Całe dnie przy koniach, wesoło, miło i błogi spokój.
Maddie, nam nie do śmiechu - kto by się śmiał z koszmaru 🙁 (konia żal, i to jak!)
Maddie   Hucykowa demolka na wakacjach
12 maja 2011 12:53
halo wiesz, ja nie czytałam tych wywodów, bo tego po prostu nie idzie czytać. Kropki, przecinki, skład i ład... Oczy bolą i mózg się przegrzewa a ja jeszcze chcę mieć normalne dzieciństwo. Dlatego myślałam, że piszecie to z ironią. Przepraszam, źle zinterpretowałam wasze wypowiedzi  :kwiatek:
Osobiście 5 lat temu byłam w stajni, w której stał koń morderca. Wszystko było ok, grzeczny, dał się osiodłać, wylonżować, zrobić kopytka, zastrzyk. Po prostu nie robił nic. Ale wystarczyło, że wsiadł ktoś na niego. To był amen, koń startował i zatrzymać się go nie dało. Pomoc z ziemi była - nic to nie dawało. Był ogromny. Gniady, piękny, sympatyczny (oczy miał świetne!). Instruktorka wsiadła na niego dwa razy w życiu. Przyjechała do tej stajni, naopowiadali jej, że koń wspaniały, tylko trochę uparty. Taaak... Wsiadła, odjechała kawałek, chciała jechać na maneż, koń... galop... Prosto w las, prędkość kosmiczna (kojarzyć się może z Karino). Drugi raz był na placu. Dziewczyna zsiadła ze łzami w oczach. Nie dała rady, nie dało się go zatrzymać.
Jeden, doświadczony jeździec, który przyjechał sobie odpocząć w spokojnym miejscu (do najbliższej wsi... 10 km, a w tej było tylko 5 domów i 2 stajnie  😁 ), postanowił, że wsiądzie na tego konia. Żona - koniara mu zabroniła, bo powiedziała, że nie chce patrzeć jak ten koń go będzie zabijał.
Jestem ciekawa, co zrobili później, czy komuś udało się zrobić coś z tym koniem, odnaleźć źródło tego zachowania.



Nie czytałam poprzedniej wymiany zdań, ale historia powyżej jest identyczna  ❗ z historią mojego Staruszka. I zapewniam, że udało się go "odpracować" tylko że zajęło to ponad rok regularnej, niemalże codziennej pracy. Z tego okresu początkowego "wyniosłam tylko" jedno wstrząsnienie mózgu i oczywiścnie wiele, wiele siniaków. 😉 Ale mmożna, tylko trzeba mieć bardzo dużo cierpliwości i dużo czasu.  :kwiatek:
http://re-volta.pl/forum/index.php/topic,22734.0.html
Taki wątek.Może się coś z niego przyda?
ten wątek ma czemuś pomóc a jak nie umiecie to nie oceniajcie pisowni czy braku przecinku dziękuje za pomoc! Żadną pomoc !
może i konia Żal! ale jeźdzca który sobie rozbije łeb będzie bardziej Żal!  😤
jedynie jednostki  wiedzą o co chodzi... :kwiatek:
tania to jest problem którego szukałam dzięki
majek   zwykle sobie żartuję
12 maja 2011 15:16
ej no siwka, nie zdążyłam przeczytać 😉

(myślałam, że post jest z translatora
niestety nie.  : 😂
dziewczyny, co bylo w poscie wyedytowanym przez siwke, ze wzbudzilo to taki bulwers?
hym... no nic takiego. dziewczyna pisala ze jezdzi konia ktory ponosi i sciera ją na scianach. stara sie jezdzic na wedzidle , ale uzywa czasem ostrzejszych kielz (kielzen? cholera, jak sie to odmienia?:P ). no problem jak i u innych w tym watku. chyba chodzilo o to jak to napisala - ciagiem, bez interpunkcji. ja tam zrozumialam.(no ale juz tytul mistrza literowek i bledow ort mam:P moze dlao rozumiem takie jak moje wypowiedzi :hihi🙂 albo moze stwierdzily ze sie nad koniem zneca? ale to chyba wynik nie dopasaowania poziomu jezdzdzcca do osobowosci i stopnia wyszkolenia konia. no wiewiadomo. nie mi oceniac, nie widzialam, a po postach mozna sie roznie domyslac...
Koń na lonży nie umie chodzić (w prawo chodzi - to lonżowany jest, o ile w ogóle, w prawo) a zdziwienie wielkie, że nawet z munsztukiem z długa czanką wraca z lasu  z jeźdźcem wbrew woli tego ostatniego. Podobno na pelhamie chodzi lepiej, ale i tak potrafi wetrzeć jeźdźca w traktor. Jakiś artysta musiał surowemu koniowi powyginać łeb w lewo/prawo i znowu - zdziwienie wielkie, że koń łeb do boku i idzie gdzie chce.
I to wszystko w wątku o "Agresywnych zachowaniach"  🙇
A siwka cała dumna, że jeszcze żyje - znaczy, że sobie radzi, nie?
Dobrze, że Tania odesłała do właściwego wątku  :kwiatek:, oby siwka wyciągnęła wnioski (bo na uciszeniu można czytać, nie?)
mozna.
Trzy dni mnie to męczy i muszę napisać.
Odnośnie TRATATA :
- ja wszystko rozumiem, że hucuły, ze rekreacja, że niebezpiecznie....
Jednak nie widzę możliwości poprawy sytuacji krzykiem i biciem
To wprowadza tylko jeszcze więcej zamieszania i napięcia.
U nas jest mnóstwo koni. Niektóre przylatują wprost z amerykańskiej prerii
i bywają źle nastawione do ludzi i innych koni.
Trzeba je wyprowadzać, pielęgnować, korygować kopyta, inseminować czy zajeżdżać.
Nie wyobrażam sobie co by się działo w stajni gdyby ktoś z obsługi zaczął je
"wychowywać" brutalnymi sposobami.
Tylko cisza, spokój i konsekwentne postępowanie daje efekty.
Do koni się mówi a nie krzyczy na nie.
Konie szybko uczą się od koleżanek i kolegów i zapominają o złych nawykach.
Instruktora, który krzyczy i leje konie nie zatrudniłabym .
Popieram Twoja wypowiedz Taniu w 100%.
Mam konika Lunra (arab). Gdy przyjechał do nas ,mine miałam naprawde wystraszoną. Pierwsza moja myśl - Boże i co ja teraz zrobię. Kon na dzien dobry złamał stajennemu trzy żebra, drugiemu (kretyn kurczowo trzymał uwiąz) powybijał palce.
Dzis po 3 latach Lunar jest nie do poznania. Kon przytulanek, kon misio.Owszem jak kazdy arab płochliwy, pobudliwy ale... napewno nie agresywny, napewno nie złosliwy i napewno nie chce zrobic człowiekowi krzywdy.
Trwało to długo ale..nic na siłę. Pomalutku przyjął siodło a niedawno spokojnie przyjał jezdzca.Kocham tego konia i za nic nie żaluję ,że trawił do mnie. Wierzę,że w przypadku zwierzaka który zachowuje się agresywnie, nerwowo (obojętnie co to za zwierz, pies, kot ,koń) wina leży po stronie człowieka i trzeba zachowac mega cierpliowsc aby zwierzę zapomniało o wczesniej doznanych krzywdach i nawet wkładając mnóstwo pracy i cierpliowsci  nie zawsze w pełni odniesiemy sukces.
Moja Tania też nie była aniołem.
A teraz skaleczyła sobie tylną nogę nad kopytem i podaje mi ją do opatrunku .
Podaje tak, że nie muszę się schylać. Na wysokości moich oczu prawie.
Treser zamarł jak to zobaczył.  👀 Słyszałam jak mu serce waliło.
A Tania tylko zerkała czy dobrze trzyma.
Gdybym podniosła głos czy ją walnęła popsułabym całą długą pracę.
Koń ma świetny słuch i inne zmysły. Im ciszej się mówi tym bardziej nastawia uszu.
Stosowanie silnych bodźców tylko znieczula konie na te delikatne.
Zwróćcie tylko uwagę na dwie rzeczy związane z "okolicznościami":
"uczą się od koleżanek i kolegów" i... "powoli". Gdy ani jedno ani drugie nie wchodzi w rachubę, ani nie ma przewagi "poukładanych" koni w stajni, ani czasu - bo koń na co dzień wywołuje zagrożenie - sytuacja wygląda inaczej.
Cisza, spokój, cierpliwość, wyłącznie "wzmocnienia pozytywne" - brzmi znakomicie.
Tylko koniecznie trzeba dodać - żelazną konsekwencję. Wszystkich mających kontakt z koniem/końmi.

Osobiście preferuję czytelność (dla konia) postępowania człowieka. Chcemy skarcić - głos ostry, nie musi być podniesiony, pochwalić - łagodny. Gdy widzę pensjonariusza stajni, któremu klacz kręci się przy wsiadaniu (już półtora roku), a on mówi cieplutko i serdecznie "no nie ruuuszaj się, przecież mówiłeeem" (itd.) to coś się we mnie skręca. Bo sytuacja się rozwija. Zamiast kręcenia się coraz mniej - jest coraz więcej, i tylko patrzeć gdy zaczną się spore kłopoty.

Konie szalenie rzadko są agresywne "z natury". Też się zdarzają, nie wszystko jest winą człowieka, biologia (układ nerwowy) też czasem robi "błędy". Ale to są szalenie rzadkie wyjątki.
Konie, w ogromnej większości, wręcz można powiedzieć, że zawsze! - stają się niebezpieczne tylko z jednego powodu: bezmyślnego traktowania. A do bezmyślnego traktowania trzeba zaliczyć: a) żądanie aktualnie niewykonalnego b) "wychowywanie" krzykiem i biciem c) chaos oczekiwań i brak konsekwentnego postępowania d) rozpuszczanie konia - pozwalanie na wszystko, na coraz więcej, i nagradzanie! (tak, tak) za złe zachowania.
Że nikt rozsądny nie nagradza konia za złe zachowanie? Rozsądny - może nie. Ale człowiek chwilowo przestraszony rzadko jest rozsądny  😀iabeł: Człowiek namiętnie kochający - także nie  🙁.

No i - do każdego konia trzeba znaleźć właściwy klucz. Wszystko byłoby dobrze, gdyby ludzie bacznie obserwowali jak się rozwija sytuacja: poprawia się z dnia na dzień? - ok, jesteśmy na dobrej drodze, przyjęty sposób postępowania się sprawdza, działa. Pogarsza się? trzeba postępowanie zmienić. I tak z każdym jednym oczekiwaniem.

Mój koń nie był aniołkiem, o nie. Już kilka razy usłyszałam coś w stylu: "Matko jedyna, toż on, gdyby nie trafił na ciebie, skończyłby w rzeźni jak nic  😕." Na dziś coraz częściej wystarczają mi jedynie dwa słowa 'Ejdż' (pierwsza litera imienia) - gdy chcę skarcić, i pieszczotliwe Laaala (też od imienia). Czytelne dla konia bardzo.
Ja mam na pewno inną perspektywę. Nie ma u nas rekreacji.
I nikt obcy się przy koniach nie pęta. To prawda.
Jednak krzyki nie są dobre w żadnej sytuacji.
Szczególnie właśnie jak w stajni są laicy.
Instruktor krzyknie świadomie i /niech będzie/ kiedy trzeba.
I plaśnie podobnie.
Laik rekreant będzie kopiował takie zachowania bez ładu i składu.
Też prawda, znaczy się - całkiem możliwe.
Chociaż, szczerze mówiąc, nie zauważyłam 🤔 Laicy mają duży respekt przed końmi. Za to kłopot z nauczeniem, że od konia można i trzeba wymagać pewnych zachowań - jest na okrągło.
Też prawda, znaczy się - całkiem możliwe.
Chociaż, szczerze mówiąc, nie zauważyłam 🤔 Laicy mają duży respekt przed końmi. Za to kłopot z nauczeniem, że od konia można i trzeba wymagać pewnych zachowań - jest na okrągło.

To jest właśnie zdumiewające.Ludzie tak łatwo zapamiętują jakieś "myki" i bezmyślnie je stosują
a zasady im parują z głowy.
Pamiętam panią /laika/ co latała za mną i krzyczała,że mi NIE WOLNO dać
koniowi jabłka z ręki bo zaburzam porządek wszechświata.
A potem zaciągała popręg west tak przez bark aż koniowi oczy wyłaziły na wierzch.
Ale to OFF top . Przepraszam.
I wróciliśmy do podstawowego problemu - wychowania ludzi 🙁
I wróciliśmy do podstawowego problemu - wychowania ludzi 🙁

No,co zrobisz Dusiu? No NIC nie zrobisz.  😂
Głos może być wzmocnieniem negatywnym lub pozytywnym i moim zdaniem krzyknięcie na konia nie jest niczym złym. Głosem też nagradzam.
Jakoś wolę to niż bat i smakołyk.
asds   Life goes on...
15 listopada 2015 15:24
Prośba o pomoc bo może ktoś spotkał się z podobną sytuacją.

Klacz lat 9 pracująca pod siodłem od 20 września w areszcie boksowym po kontuzji na padoku. Przez 6 tygodni oprowadzanki w ręku, a od dwóch stęp pod siodłem.
Problem zaczął się od zeszłej niedzieli. Mam problem z wyprowadzeniem konia z stajni - klacz zachodzi drogę, zaczyna brykać jak prowadzę ją w ręku. Zaczęłam wsiadać pod stajnią i idzie bez problemu do momentu dojścia na trawiastą ujeżdżalnię czy ścieżkę  prowadzącą do lasu (wychodzimy na utwardzoną drogę na stępa). Klacz momentalnie się napina i zaczyna brykać - co ważne nie wyrywa się ona galopem czy próbuje ponosić - na oślep zaczyna brykać i robi się cała sztywna. W momencie jak zsiądę żeby prowadzić ją w ręku zaczyna się rzucać, brykać, kopać, stawać dęba. Próba wrócenia do stajni stępem w ręku to seria bryków i nachodzenia na mnie lub na inną bardziej doświadczoną osobę która poprosiłam o pomoc. Sytuacja ma miejsce zarówno wtedy jak jesteśmy same lub w towarzystwie innych koni. Koń staje się cały roztrzęsiony - nogi prawie że tykają z nerwów. Uspakaja się od razu pod samą stajnią przy barierce - jakby nic się wcześniej nie działo.

Inna sprawa że jeżeli uda się nam już wyjść np. samemu do lasu po serii bryków, buntów to na twardej drodze koń jest mega spokojny. Nie wyrywa - idzie spokojnym równym stępem na luźnej wodzy. Problem jest na terenie stajni od około tygodnia. 🙁

W środę przyjeżdża do mnie trener i będziemy razem szukać powodu tego zachowania. Na chwilę obecna nie wiem co może być przyczyna i co robić?? Na początku myślałam ze to przez wiatr, ale dziś nie wiało i było spokojnie. Koń nie miał zmienionej czy zwiększonej dawki jedzenia teraz (dalej areszt boksowy), no i musimy cały czas uważać na nogę którą leczymy (uraz ścięgna).

W zeszłym tygodniu była u nas fizjoterapeutka - masaż, taping (na pipaka) plus dodatkowo sprawdziliśmy czy siodło na pewno dobrze leży i wszystko wyszło ok.

Koń nie okazuje żadnej bolesności pleców dodatkowo nadmienie. Przy kopaniu ewidentnie celuje w człowieka.

Czy ktoś miał do czynienia z podobną sytuacja???

Ja bym tego nie nazwała agresywnym zachowaniem, tylko najzwyklejszym "wystaniem".
A jak zachowywała się przez te 6 tygodni oprowadzania w ręku?

Kiedyś stępowałam (najpierw w ręku, potem pod siodłem) konia przyjaciółki po areszcie boksowym i był mega nabuzowany, nie ma się co dziwić. Generalnie, dużo łatwiej było mi go kontrolować pod siodłem, jak już można było wsiadać na stęp.
Można zmniejszyć owies do zera i dać siana do oporu. Łazić, stępować i powinno przejść w miarę zwiększających się możliwości spożytkowania energii w ruchu.
Większości koni brak ruchu szkodzi na rozum. Trzeba przetrwać. Ja po kilku akcjach przez pół roku prosiłam trenera żeby mi konia zaprowadził na halę ( 100 m może ? ) ja też zdecydowanie lepiej sie czułam na koniu niż obok. Zacznie więcej chodzić to jej przejdzie.
asds   Life goes on...
15 listopada 2015 16:20
Julie

Przez ten czas i pierwszy tydzień jazdy pod siodłem nie było najmniejszych problemów. Koń chodził w ręku pod stajnią i w lesie. Pierwszy tydzień stępowania pod sidołem był bez problemów zarówno na ujeżdzalni jak i w lesie. 🙁

Koń nie próbuje ponosić tylko szajba odwala 🙁.

Przez cały czas dostawała  na śniadanei 400gr gniecionego owsa, obiad podobnie, a kolacja to krauter musli st hippolyta 1 miarka plus pół miarki granulatu Besterly i garśc sieczki.

Spróbuję ściąć owies -może pomoże. Ale tak jak pisałam wczesniej przy tym żywieniu nie było problemu przez 2 miesiace. 🙁

Majowa

Też zasadniczo czuję się pewniej w siodle ale to do mometu aż się kobył rozkręci bo to wtedy jest seria baranów i caplowanie w miejscu, a znów nie mogę jej na to pozwolić z powodu leczonej nogi 🙁.


Wytnę owies z diety. Zobaczę czy bedzie poprawa do środy.
Ja mojego postawiłam tylko na sianie. Im lepiej sie czuł tym gorzej sie zachowywał.  🙇 a rehabilitacja trwała pół roku.
Możesz wydzielić mały padoczek żeby krzywdy sobie nie zrobiła ?
asds   Life goes on...
15 listopada 2015 16:51
Mogę. Planowo od grudnia ma zacząć wychodzić na mały padok, minus jest taki że miejsce jest kawałek od stajni. Na szczęście ma już załatwionego spokojnego towarzysza na padok.
Asds - u mnie było to samo, póki bolało to było "jestem biednym konikiem <smutne oczy>", a jak tylko zaczęło być lepiej to koń petarda (a do jedzenia zero owsa, zero musli, samo siano)... Dodam, że klacz wręcz ultra grzeczna w stosunku do mnie - nawet nie pomyśli, żeby do mnie podejść nieproszona, tryknąć, popchnąć, czy wleźć (szaleństwo!), a w trakcie aresztu boksowego, i też to było z dnia na dzień, dosłownie szalała, kręciła się, wpadała na mnie... no szok, nie poznawałam jej. Do tego miała chodzić tylko powoli, a próbowała na uwiązie galopady urządzać.

Doskonale Cię rozumiem, jak się musisz czuć, ale spokojnie - z czasem będzie coraz lepiej, tylko nie trać spokoju i konsekwencji. Mimo wszystko nie dawaj taryfy ulgowej (oczywiście na miarę jej aktualnych fizycznych możliwości). Przede wszystkim podstawy (szalenie trudne przy wystanym koniu) - szanowanie przestrzeni, poprawne prowadzenie na uwiązie.

U mnie niesamowicie pomogło szkolenie klikerowe, ale mój koń już wcześniej je znał, no i jest niepoprawnym łasuchem, który za smakołyka zrobi wszystko. Przez okres choroby nauczyłam ją kilku zupełnie nikomu niepotrzebnych sztuczek plus ćwiczyłam całą resztę normalnych zachowań, które pomagają ustalić hierarchię (odangażowywanie zadu, cofanie, przestawianie przodu, spokojne stanie! - wydłużałam czas spokojnego stania od kilku sekund do minut, ruszanie równo z człowiekiem i zatrzymywanie się równo z człowiekiem itp.). "Sztuczki" zaczynałam już w boksie - pokazywałam kliker na dzień dobry, koń już oczy jak 5 zł ("będzie papu"😉, pierwsze ćwiczenia już w boksie - i potem stopniowo przez całą drogę do placu kolejne ćwiczenia, na placu jeszcze trochę. W końcu mogłam ją puszczać z uwiązu i robić wszystkie ćwiczenia bez niczego, próby galopad i bryków się skończyły, za to wzrosła jej koncentracja na mnie 😉 A przy okazji takie ćwiczenia pozwalają zająć czymś umysł i męczą psychicznie, za to nie są zbyt męczące fizycznie (oczywiście do konsultacji z wetem - my np. nie mogłyśmy na początku w ogóle robić cofania ani odangażowywania zadu czy zwrotów na zadzie, dlatego z początku były tylko bezsensowne sztuczki, zatrzymania, ruszanie, stanie na komendę). Kliker jest o tyle fajny, że koń wie, że smakołyk wiąże się z kliknięciem, a kliknięcie z wykonaniem zadania, więc minimalizujesz ryzyko żebrania czy wymuszania żarcia. Możesz spróbować ze swoją klaczą, może to coś pomoże 🙂 Nie pękaj! 🏇
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się