sznurkersi - czyli natural w roznych odcieniach

cieciorka   kocioł bałkański
01 czerwca 2009 15:03
Diakon'ka a ten dressage naturally, czy jakos tak?
rozumiem, ze to wszystko zblizone do siebie, ale na czym polegaja roznice, czy cele takich szkol tez sa inne?
Dressage Naturally to Karen Rohlf. Jej "przednaturalsowskie" życie to było ujeżdżenie. Sama jeździła, innych trenowała. Potem trafiła na PNH (szukała rozrywki dla konia, który miał powoli przechodzić na emeryturę) i wsiąkła. Przeszła szkolenie parellowe (poziomy 1 - 3), żeby poznać parellową bazę. A potem zaczęła twórczo wykorzystywać wiedzę z dwu dziedzin. Jak mówi: parellowców uczy podstaw ujeżdżenia, ujeżdżeniowców "naturalizuje".

W Polsce wyszła jej książka Ujeżdżenie, naturalnie!. Punkt dojścia jest "klasyczny" - szczęśliwy atleta* 🙂 Ale droga dochodzenia czerpie wiele z metod naturalnych. Duuużo uwagi poświęca stanowi emocjonalnemu/umysłowemu konia. Zadania dzieli na kawałki z których większe całości. Oczywiście i dobra klasyka przejmuje się emocjami konia i dzieli zadania na kawałki, ale jednak akcenty są różnie rozłożone.

* Punkt 401 przepisów FEI (Fédération Equestre Internationale, Rules for Dressage Events): “Celem ujeżdżenia jest rozwój konia w szczęśliwego altetę, poprzez harmonijną edukację. Dzięki niej koń jest spokojny, rozluźniony, elastyczny i giętki, a także pewny siebie, uważny i gorliwy, co pozwala mu osiągnąć doskonałe porozumienie z własnym jeźdźcem.”

Kilka przetłumaczonych tekścików Karen: http://www.parelli-info.waw.pl/articles.php?cat_id=14
dea   primum non nocere
01 czerwca 2009 23:39
czy jest jakaś dolna granica wieku u konia z którym chciałabym pracować z ziemi? Czekać do 3 lat tak samo jak z zajażdżką czy można takie zabawy wprowadzić dużo wcześniej - jako wstęp do późniejszej pracy pod siodłem? Robił ktoś z Was takie rzeczy jeszcze przed pierwszym wsiadaniem?


Obiektywnie - nie ma. Żrebaki się bardzo szybko i rewelacyjnie (chętnie) uczą. Oczywiście wiadomo, że nie będzie się od półroczniaka wymagało chodów bocznych, ale podstawy bardzo się przydają.

Subiektywnie - jest. Bardzo wazne jest, żeby młodym koniem zajmował się ktoś, kto zdecydowanie wie co robi - z tego samego powodu: młodziaki uczą się blyskawicznie i chłoną jak gąbka. To, co niekoniecznie nam się podoba, również. Czasem można takiego szczyla bardzo niedobrych zachowań nauczyć. Ważna jest równowaga między oswajaniem a nauczeniem szacunku (nauka odsuwania, odsyłania) - bo taki odczulony na wszystko, pchający się na człowieka źrebaczek wyrośnie kiedyś na konia-czołga, do którego żadne argumenty nie trafią.

A w praktyce - bawiłyśmy się z siostrą "przy okazji" zbierania naszych koni z pastwiska, z dwiema źrebiczkami fryzyjskimi. Pięć minut tu, pięć minut tam - zaczynało się od zachęcania nieufnego malca do podejścia, później dużo głaskania, drapania, jak już reagował chętnym podchodzeniem, to jeże na klatce i zadzie. Później trochę drivingów. Wszystko to delikatnie, na wolności, źrebak w każdej chwili mogł się zmyć do mamy. Czasami to robiły - ale wracały po minucie! Naprawdę sprawiało im to przyjemność. Starsza umiała tez przestawianie przodu, zakładałyśmy i zdejmowałyśmy jej kantarek, prowadzałysmy wokół mamy, podnosiłyśmy nóżki. Naprawdę to uwielbiała. Na nasz widok często przybiegała galopem! Szczególnie do siostry - ona więcej czasu z nimi spędzała. A przy tym nie pchała się w "strefę osobistą". Stawała metr od człowieka i pytała "Co dzisiaaaaj? Zadaj mi coooś!" Ech 🙂  Szkoda, że wyjechały w miejsce, gdzie kompletnie nie mają kontaktu z człowiekiem i dziczeją...

A co do "przed pierwszym wsiadaniem" - bardzo dużo z moją Campiną zrobiłam z ziemi przed pierwszym wsiadaniem i to naprawdę odpłaca. Nie wyobrażam sobie wsiadania na totalną dzicz. Teraz bawimy się z naszą "uratowaną" dwulatką - Brytanią. Od roku właściwie ma poważne wymagania, bo wcześniej to trochę rozpieszczana własnie była i pojawiły się pierwsze symptomy "czołgowatości" 😉

Subiektywnie - jest. Bardzo wazne jest, żeby młodym koniem zajmował się ktoś, kto zdecydowanie wie co robi - z tego samego powodu: młodziaki uczą się blyskawicznie i chłoną jak gąbka. To, co niekoniecznie nam się podoba, również. Czasem można takiego szczyla bardzo niedobrych zachowań nauczyć. Ważna jest równowaga między oswajaniem a nauczeniem szacunku (nauka odsuwania, odsyłania) - bo taki odczulony na wszystko, pchający się na człowieka źrebaczek wyrośnie kiedyś na konia-czołga, do którego żadne argumenty nie trafią.



Oj tak źrebaki bardzo szybko uczą się i dobrych i złych zachowań. Zależy mi na tym aby mój koń respektował mnie i moje sygnały a jednocześnie ufał, że to co będę chciała z nim zrobić jest całkowite bezpieczne. Na razie uczymy się dotykania po całym ciele i podnoszenia nóżek, tak aby mały akceptował mój dotyk w każdym miejscu. Nie ma mowy o podgryzaniu innych zaczepkach. Tu sprawy zostały postawione jasno i jak dotąd mały się ich trzyma. Niedługo chciałabym zacząć przyzwyczajać go do kantara a później do prowadzania. Ale to plany na najbliższą przyszłość 🙂

Czy znacie jakąś godną polecenia lekturę (książkę, artykuł) na temat takich zabaw z koniem?
Witam!
Postanowiłam poznać o co biega. Poczytałam o 7 grach, koniobowościach, itd. Mam pytanko, dowiedziałam się, że można ściągnąć z netu film: "Pat Parelli's Savvy System level 1 partnership" - jak nie pomyliłam tytułu 😉. Szukam i szukam i nie mogę go znaleźć. Czy mógłby ktoś podrzucić linka? Jestem wzrokowcem, więc opisy i kilka fotek dają mi tylko nikły obraz. Z góry wielkie dzięki!!!
zielona_stajnia, sciagnać?
wg mnie niemozliwe
kupic mozna [[a]]http://itemlistings.ebay.com/sdcsrp_imsxf?fl=180362314617&sconstraints=PriceMin.Value%3D85&xm&IMSfp=TL090528155004r7567[[a]]
Sznurkowcy!
Mam od prawie 2 miesięcy kulawca i jeszcze trochę się tak pobujamy zatem pomyślałam aby może urozmaicić nasze codzienne spacerki jakimiś zabawami. Od razu dodam że konina strasznie płochliwa i niewybiegana więc spacerki tylko i wyłącznie na ogłowiu i lonży.
Macie może jakiś pomyły na zabawy budujące zaufanie lub coś w tym stylu? Prosiłabym o opisy bardzo proste - łopatologicznie proste - bo nigdy z naturalem nie miałam nic wspólnego i mogę mieć problem ze zrozumieniem.
Proszę :kwiatek:
ramirez jak jest wypłoch to może zabawy w zaprzyjaźnianie?
Zapoznawaj ją z różnymi strachami, np gazeta, pusta plastikowa butelka, reklamówka...
Połóż stracha na ziemi i podejdź z koniem na taką odległość, żeby mogła obejrzeć, potem powąchać, potem powoli dotykaj ją strachem, ale nie tak, żeby miała ochotę uciekać (można pozwolić na to zdrowemu koniowi na okrągłym wybiegu), jak przestanie się bać, dotknij ją w inne miejsce, grzbiet, nogi, zad, na koniec raczej zostawiaj brzuch i głowę, bo o to konie się najbardziej boją. Z czasem będziesz mogła konia oblepić workami, czy gazetami, stać z nią pod parasolką, itp

tu brzachu na wielkim wietrze z workiem



zdaj relacje, jak z czymś się zaprzyjaźni  😀
drewniane rece?  😁

Właśnie ostatnio ciągle się do wody przyzwyczajamy. Bo młody ma tak że na  początku nie chce za chiny dotknąć a jak już wejdzie to jest ok. Bawi się, pluska i zero strachu. Tylko ze następnego dnia wszystko od nowa. Znowu się boi. Czy one nie maja pamieci...? 😵
Dorotheah   मेरी प्यारी घोड़ी
25 czerwca 2009 12:38
Moja ma tak samo z folią  (i z wodą) - setki razy przyzwyczajana o folii, miała nawet na sobie dużą foliową płachtę, wygłaskana różnymi foliami, przeżuwała oczywiście  sprawę. Było super.
A następnego dnia znów to samo - prychanie i strach. 😵 Może coś gdzieś sknociłam. 🙄 Ale ogólnie po każdej sesji jest co raz lepiej.
Ostatnio mi się sama prawie "bawiła w zaprzyjaźnianie" z kawałkiem folii na jeździe, lezącym na placu. Oddałam jej wodze i zastanawiałam się co zrobi  😁 A ona prychała, kluczyła na około, bojaźliwie, ale i ciekawie - co raz bliżej, aż w końcu powąchała folię  i przeżuła sprawę.  💘
Ja mam wrażenie
Z wodą podobnie - np. ostatnio mi się bawiła pyszczkiem  wodą z szlafa. Ale po jakimś czasie znów ma obawy.
Mam wrażenie, że moja każdą wodę i folię traktuje - jak nową, zupełnie inną rzecz (może przez różne zapachy i super węch?), a jedynie o podobnych cechach. Więc nie ufa, na wszelki wypadek, sprawdza, prycha. Albo ich zwyczajnie nie lubi. 
A np. jak się przekonała do tego, że drągi są ok- to mogę przez 3 m-c nic nie bawić się przy nich, a i tak jest super kolejnym razem.

Może się ktoś wypowie  tej kwestii, jak się ma do tego typu "pamięci"  teoria naturalu ?
hej ho naturalsi,

czy bylby ktos tak mily i zechcial mi wytlumaczyc na czym dokladnie polega pojecie niewygody/wygody?
zaciekawilo mnie dzisiejsze doswiadczenie ladowania skarego przez 'naturalsa' i moj kon jest chyba autystyczny, bo wiekszosc czasu stal w 'niewygodzie' (przed trapem, z wyciagnieta szyja na naprezonej linie- dla wygody mial robic kroczki w przod, czyli zblizyc sie do trapu i na niego wlezc) i zdawalo sie, ze jego to nic a nic nie obchodzi, ze odczuwa mega dyskomfort 😲 czy to jest normalne u koni z dominujacym charakterem i bardzo mocna psychika? czy taki trwanie w niewygodzie moze byc dla zasady postawienia na swoim (nie zrobie tego i juz, cmoknij mnie w de)? i wlasciwie ile kon 'powinien' stac w niewygodzie? az odpusci? a jak nie odpusci?
dea   primum non nocere
27 czerwca 2009 22:45
Ładowanie metodą stania na naprężonej linie...? Z moich doświadczeń naprężanie liny raczej przeszkadza niż pomaga. Nawet moje rude by w ten sposób nie weszło...

Generalnie co jest wygodą, a co niewygodą, określa sam koń. Dla jednego już "miotanie się w okolicy" może być wystarczającym sygnałem motywującym, drugiego można szarpać i szarpać i wygląda jakby mu to "nie robiło". Stały nacisk rzadko kiedy jest aż tak niewygodny, żeby był wystarczającą motywacją do zrobienia czegos, na co koń nie ma ochoty - dlatego tak trudno nauczyć jeża na początku.

Dlaczego tak stał? Nie szukałabym filozoficznych uzasadnień, koń z natury napiera na nacisk. Dostał nacisk. Zrównoważył go. Większość by tak zrobiła. Reszta zaczęłaby się cofać. Poza takimi nauczonymi bardzo bardzo lekkiego jeża na potylicy.

Jak nie odpuści - to znaczy, że niewygoda jest nietrafiona i trzeba znaleźć coś naprawdę niewygodnego dla tego konia. A najczęściej odejść od przyczepy i "na boku" pokazać mu kilka sygnałów razem z konsekwencjami... a później wymagać od niego odpowiedzialności za kolejne kroki...

Ja robię tak: idziesz w przód na prośbę? Masz spokój i chwilę do namysłu. Po szczególnie dużym kroku w przód nawet odrobina wycofania na prosbę człowieka. Cofasz się z własnej woli? Proszę bardzo, cofaj się jesli chcesz, wtedy masz niewygodę (ale w moim przypadku to jest duża ilośc zadań obok przyczepy - cofanie, ustąpienie zadem, kółka kłusem wokół mnie...), później znowu ładnie proszę, żeby podszedł. Jesli podejdzie co najmniej tak daleko jak był poprzednio, to dostaje chwilę spokoju (wygoda, rozluźnienie człowieka), potem jest prosba o kolejny krok.
Jeśli się za szybko wymaga, to często zwierz się cofnie i zaprze i trzeba zaczynać trzy kroki wcześniej. Dużo wyczucia trzeba.. i najlepiej mieć swiadomość, że nie musi już-od-razu wsiadać, tylko ma kilka sesji na spokojne nauczenie się - wtedy po jakimś szczególnym postaraniu się daje się megawygodę i wzmocnienie pozytywne - odchodzi się od przyczepy na trawkę.
dea, tylko ze chyba nie ma sposobu na oduczenie konia wspinania sie z rownoczesnym odskokiem w tyl, wzglednie w bok. on to robi tylko przy ladowaniu i wykorzystuje cala sile- jak go oduczyc tego zachowania, skoro robi tak tylko przy ladowaniu..? wszystko jest pieknie, pokazywanie niewygody  obok, klusowanie, galopowanie, wokol przyczepy, sporo zadan poza przyczepa. ten kon ma mega charakter..

przez kilka godzin wykorzystalismy bardzo duzo sposobow na pokazanie mu drogi do przyczepy- ale on ewidentnie byl na 'nie' i mial totalnie, mega w pompie to, co mu pokazujesz. doskonale wiedzial o co chodzi, nie czul strachu, tylko wykazywal tepy opor, wrecz zaparcie. to bylo na zasadzie nie, bo nie.

wszystkie sposoby pieknie sie sprawdzaly przy innych czynnosciach poza przyczepa- podchodzimy do trapu i kon stoi chwile, patrzy i zaczyna sie wspinac. co zrobic z takim koniem, ktory akceptuje czlowieka, wykonuje wszystkie jego polecenia i nie wykazuje najmniejszej chceci wspianania sie- gdyby robil tak przy innej okazji, mozna byloby probowac go tego oduczyc. a jak to zrobic, kiedy kon doskonale wie, ze jest silniejszy przy trapie i ma totalnie w zadzie- on wie, ze jak sie zacznie wspinac i odkakiwac, to jest gora, bo czlowiek nie ma tyle sily, zeby go utrzymac i z nim walczyc. i wszystkie metody zawodzily, kiedy skary raz sprobowal odskoczyc i zobaczyl, ze to nadal dziala, bo czlowiek na drugim koncu sznurka pieknie leci- a on ma w koncu luz, bo jest z daleka od zadania.

do momentu, kiedy skary nie przypomnial sobie o odskakiwaniu- wszystko bylo ok- podchodzil do trapu, tupal w niego, probowal wejsc, nie odchodzil. jak raz sprobowal swojej starej metody 'na wspinanie', to juz nie bylo przebacz.

stad moim zdaniem skarego nie da sie nauczyc stricte naturalnie wchodzic do przyczepy- pewnie trzeba by bylo poswiecic na to lata i zajmowac sie koniem tylko w ten sposob- co i tak moim zdaniem nie zagwarantuje, ze on przy przyczepie nagle nie zacznie sie wspinac i odskakiwac ciagnac cie za soba. moim zdaniem, musial poniesc konsekwencje takiego traktowania polecenia czlowieka. silowal sie pozniej z opona- i o dziwo- odskoczyl moze z 6 razy i zorientowal sie bardzo szybko, ze nie ma szans, bo nagle osoba na koncu liny juz nie lata- i wtedy wszedl.

zen możesz opisać o co chodzi z oponą?
przywiazujesz opone od malego samochodu w srodku przyczepy- pod spodem od tego miejsca gdzie siano sie wiesza- na srodku. jak kon ktory robi harce z odsadzaniem i wspinaniem i czlowiek nie ma sily go utrzymac- to sie przeklada linke przez opone- i jak kon zaczyna sie odsadzac- to de facto usiluje ciagnac opone a nie czlowieka (ale kon o tym nie wie). moj kon opduscil nierowna walke po osmej probie odsadzenia. warunek jeden- mocny kantar i dobry wezel.

dzisiaj moj kon wchodzil do przyczepy jakby to bylo rzecza jaka robi od zawsze 😉 ani razu nie sprobowal sie odsadzic.
nie wiem czy zadać to pytanie w tym wątku, czy w wątku o transporcie

mam do nauczenia 2 młodziaki wchodzenia do przyczepy (2 i 3 lata)
młodszy z marnym skutkiem był juz wprowadzany- nie odsadzanie się itp. po prostu zaprze sie i nie pójdzie
starszy jeszcze nie był wprowadzany

w związku z tym mam kilka pytań
od czego zacząć?
co robić w przypadku kiedy koń sie zaprze?
co kiedy się odsadza?

:kwiatek:
korsik, ja z uparciuchami i krnabrnymi osobnikami sama bym nie usilowala ich ladowac- po prostu za malo bedziesz miala i sily i doswiadczenia. z kolei proby ladowania przez 'specow' moga sie zakonczyc tak, ze konie wejda raz- a potem przy kolejnym zaladunku bedzie kino.

moj skary od 6 lat stanowczo mowil 'nie' wchodzeniu do przyczepy- po 3 sesjach z 'naturalsem' idzie do przyczepy jak po sznurku- piekne, zamaszyste, rowne kroki.

jak masz konia 'surowego' to nie warto ryzykowac ze cos sie spierdnana po drodze a potem odbudowanie takich samowolek to czasem lata swietlne. moja sugestia- popros o pomoc kogos znajacego sie na rzeczy, najlepiej 'naturalsa'. mozesz rowniez liczyc na szczescie, ze akurat onie sie zaladuja sprawnie i bez nerwow 😉
korsik przede wszystkim nie nastawiaj się na siłowanie z koniem  😎

chyba najfajniejszą i najłatwiejszą metodą jest karmienie konia przed przyczepą (śniadanko, kolacja), na trapie i w końcu w środku. Mojego traumatyka tak uczyłam (z resztą jako młodziak miał z innymi młodymi trailer na padoku postawiony, a w środku jakieś jabłka, siano, dopóki nie miał przykrego wypadku wbiegał do przyczepy, bo mu się z żarciem kojarzyła  😁 )

jeśli chodzi i metody naturalne (stricte) to lepiej poszukac jakiegoś naturalsa, który z koniem przecwiczy ładowanie wg którejś ze szkół - bo tu najważniejsze są najmniejsze kroczki, zasady, by zareagowac odpowiednio na daną reakcję konia.

aha na mojego działa monty, a z parellim to moglibyśmy cały dzień stac  😵
Wojenka   on the desert you can't remember your name
09 lipca 2009 23:42
Chciałam się pochwalić jak ładnie mój ogr się ze mną bawił  💃
Nie bawiliśmy się z ziemi conajmniej od listopada.Nie wiem dlaczego,tak wyszło...
Dzisiaj sprowadzałam Hrabiego z pastwiska,puściłam go jeszcze na padoku pod stajnią,mocno oznaczonym przez klacze...
Zaprosiłam go do zabawy i podążał za mną,nie dekoncentrował się zapachami.Cofanie,ciasne zakręty,zwroty,wszystko super.
Ruszyłam biegiem,chłopak za mną.Koła,ósemki,a on ciągle przy mnie 🙂.Włączyłam piąty bieg 😉 i zachęciłam kuhailana do galopu.Podążał za mną cały czas,ja się zatrzymałam,i on stanął jak wryty.Wsiadłam na oklep,pokręciłam kółeczka,cofanie i koń zrelaksowany 🙂.
Będziemy się bawić częściej !
Wojenka super! Fajnie, że się bawicie i że jako ogier ma ochotę na "bezpieczne" zabawy 🙂

ja dziś na You Tube natknęłam się na filmik, już go widziałam kilka razy wcześniej, ale robi na mnie coraz większe wrażenie 🙂
dea   primum non nocere
10 lipca 2009 13:53
Świetny filmik! 🙂 Miło popatrzeć i masa inspiracji, dzięki za linka 🙂
Wojenka   on the desert you can't remember your name
10 lipca 2009 14:15
Wojenka super! Fajnie, że się bawicie i że jako ogier ma ochotę na "bezpieczne" zabawy 🙂


On jest jak dziecko.Muchy by nie skrzywdził 🙂
O kurczę, świetny filmik!
Rzeczywiście inspirujący.
Swoją drogą, naturalsi moi drodzy-czy macie pomysł jak nauczyć czegoś ala krok hiszpański? Docelowo chciałabym iść koło konia podnosić wyżej swoje nogi a żeby koń podnosił w tym samym czasie tą samą nogę.
Apropo bardzo mi się podobało jak Karen 'przemawiała' do konia i prosiła o podnoszenie się przodu i z ziemi i z siodła. Chodzi mi również o coś takiego.
Dodam, że mam wypracowany sygnał do postawienia nogi 'na czymś' więc może to by pomogło do nauczenia wymarzonego kroku hiszpańskiego 😉

p.s jeżeli coś nie zrozumiale napisałam proszę o wybaczenie bo ostatnio mam problemy z wysławianiem się  🤔wirek: chyba za mało snu..
Lasuria z Nirvaną to super zespół 🙂 Ja ich podziwiam też za nieustanne progresowanie. "Z filmiku na filmik". To taki miks własny PNH/NHE/szkolenie pozytywne/własne wyczucie... Jakieś ich zimowe zdjęcie:

zen, ciekawe to co piszesz o tej oponie. Ja bym się bała tak zrobić.
Jestem pewna, że mój koń ładowany taką metodą albo pociągnął by za sobą trailer, urwal kantar, rozciął sobie potylicę albo złamał kręgosłup/ cokolwiek :]
Każdy taśmowy kantar by sie zerwał, a sznurkowy moze zrobić przecież krzywdę. Jaki stosowałas u swojego? Nie było żadnych niebezpiecznych momentów? Ogólnie odsadzanie się koni nie jest przecież dla nich bezpieczne.

Bo mój ma podobny problem. Tyle, ze nie skacze do tyłu :P Staje na dwóch łapach i ucieka w bok.

Ile ja bym dała żeby on się ładował normalnie 🙁
alice znajdź dobrego naturalsa i poćwiczcie, nie ma sensu ładować konia z nerwami na ostatnią chwilę, jak masz na miejscu jakiś trailer, to ćwicz jak najczęściej, pisałam tu wcześniej o karmieniu, może pomoże?
Mam dobrego naturalsa, nie mam trailera a na żarcie nie idzie. Także kicha.
Poza tym on przy metodzie parellego cały czas sie wycofuje... A wtedy zamykac go z tyłu to strach, bo jak stane dęba w trailerze to jeszcze gorzej niż przed.
Bo muszę dodać, że on po dwóch tygodniach pracy parellim wchodzil do przyczepy prawie cały, ale nie mógł ustac tam nawet sekundy - od razu włączał wsteczny.
Alice, a kurs z Bernim na Pomorzu?
Nie no ja ogółem naturalsem nie jestem i kurs mi nie potrzebny 😉
Ale gdyby ktoś na kursie go nauczyl wchodzić to jak najbardziej. Albo nauczyć mnie jak to robić. Jest taka możliwość? Musiałoby sie to wtedy udac w ciągu całego kursu, bo przeciez musiałby jakoś wrócić.
Alice, napisz do organizatorów, zapytaj
ale ładowanie do przyczepy bez znajomosci dobrej 7 gier jest dla mnie bez sensu
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się