Po co laikom fachowe ksiązki weterynaryjne?

zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
07 września 2009 11:26
Pokemon  rzeczywiście uczenie się i pend do zdobywania wiedzy jest godne problematycznej nastolatki i bardzo żałosne. Nie oczywiście po co kontrolować lekarza wet czy rzeczywiście wie co robi, czy nie wali sobie w kulki. Wcale na tym świecie nie ma oszustów i szachrajów. A ja z tego powodu ze nie studiuje mam patrzeć jak  koń staje się kolejna pomyłka lekarska , Nie oszukujmy się takich przypadków jest Wiele.  Więc po co mi wiedza, lepiej na ślepo oddać swój los osobom z takim wykształceniem bo mi zabronione jest edukować się.
A przykłady z medycyny  podałam po to żeby łatwiej było takim osobom jak ty - z totalnym ignoranctwem - zrozumieć że  studenci i lekarze weterynarii nie są pępkami świata w leczeniu koni. I dzisiaj nie jest łatwo oszukać zwykłych ludzi. Jak lekarz jest wzywany do kolki to właściciel konia zdaje sobie sprawę jakie są procedury postępowania w takich przypadkach i może sam skontrolować sprawę.  Ale po co? Wiesz co no ja frajerem nie jestem i nigdy nie byłam. Sama odpowiadam za los swojego konia i jeśli TA książka ma sprawić że w przyszłości  będe wiedziała jak szybko określić dane symptomy choroby, co za co odpowiada, i jak się wystrzegać ->  przeczytam. Bo to ma mi służyć za pomoc aby zapobiec pewnym sprawom i nie dopuścić do rozwoju poważnej choroby.
Jak powiedziałam lekarz i tak musi przyjechać aby podać lek i dokładnie przebadać zwierze. Ale na pewno łatwiej mu się  z takim klientem współpracuje. Fakt  że nie naciągnie go już tak łatwo na kasę to już inna broszka.

rzeczywiście uczenie się i pend do zdobywania wiedzy jest godne problematycznej nastolatki i bardzo żałosne.
Nie w przypadku zasad pisowni . 😂 😂
no coz Tania podsumowala Cie zabeczka bosko.
Nikt nie kaze Wam zyc w niewiedzy, tylko miejcie na uwadze, ze po przeczytaniu kilku ksiazek tej wiedzy miec NIE BEDZIECIE.
Sama droga Zabeczko twierdzisz, ze glupi weteryniarz jest Ci potrzebny tylko po to, zeby podac zaordynowane przez Ciebie leki.
Moim klientem na pewno bys nie byla, jestes doskonalym przykladem na  klienta z przerostem sama nie wiem juz czego... takich wymiatam szerokim  gestem
Osobiscie lubie ludzi, ktorzy wiedza o czym mowie.
Natomiast organicznie nienawidze ludzi z przerostem ambicji a do tego z glebokio ukrytymi kompleksami.
Trza bylo isc na weterynarie. ot co
Wariant 1.
Pacjent/koń /chory – lekarz diagnozuje i mówi-to jest choroba X leczy się TAK.
Klient mówi-a moim zdaniem, jest to choroba Y i leczy się INACZEJ. Czytałem i WIEM. Mam pend do wiedzy.... Ja wiem a pan doktor się nie zna! Phi!
Pacjent/koń/ - wzdycha i myśli- ech, mam przewalone.
Lekarz- obrażony odjeżdża i kiedy Pacjent/koń/ ma naglą kolkę w przyszłości- mówi-nie mam czasu przyjechać-właśnie odbieram poród 50 km dalej i wraca do oglądania meczu w telewizorze.
Klient-zostaje z chorym koniem i szuka innego lekarza.
Ten podaje dla świętego spokoju leki na życzenie. I to pomaga albo i nie.
Wariant 2.
Pacjent/koń /chory – lekarz diagnozuje i mówi-to jest choroba X leczy się TAK.
Klient mówi- a może to jednak jest choroba Y? Czytałem ,bo się interesuję i mam pęd do wiedzy ….
Lekarz – zastanawia się, analizuje powtórnie, dyskutują , postanawiają wykonać dodatkowe badania. Uzgadniają leczenie doraźne do czasu ustalenia diagnozy.
Pacjent/koń/ troszkę wzdycha bo i tak zastrzyk go nie ominie-ale szybko jest mu lżej i postanawia pogodzić się z losem.
Lekarz –wieczorem odkurza „Praktykę Kliniczną-Konie” i zagląda do niej .
W telewizorze mecz wygrywają Niemcy.
Klient myśli sobie – niezły ten lekarz-można z nim pogadać. Może mu jednak zapłacę?
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
07 września 2009 12:13
cóż dla mnie to była ironia do problematycznej nastolatki widać nie nasłoneczniłam tego zbyt mocno.

I KTO CI POWIEDZIAŁ ze mi głupi weterynarz nie jest potrzebny? Kto? Wyczaj chociaż jedno zdanie z moich wypowiedzi?   JA uważam że każdy z nas ma prawo skontrolować co weterynarz  robi i na jakiej podstawie stawia diagnozę. Skończyły się czasy głupich otumanionych chłopów gdzie przyjeżdża Pan lekarz i co on powie to święte. I to was boli najbardziej.
Czy ja jestem za samodzielnym leczeniem konia? Czy czytanie ze zrozumieniem w Twoim przypadku jest aż tak zaniedbane?
Widać kiepski będzie taktyk bo  nie czaisz bazy co to jest współpraca pomiędzy doktorem a pacjentem vel. właścicielem pacjenta. Od razu trzeba stwierdzać; jak coś wie to omijać go szerokim łukiem. TAK   JEST ŁATWIEJ. Bo taki ktoś jest bardziej wymagający, zmusza Was do myślenia do dokładniejszej diagnozy. Lepiej omijać  szerokim łukiem. I wiesz co żal mi takich ludzi którzy nie idą na weterynarię z powołania a tylko po to żeby wyciągać od ludzi kasę. Nie słuchać propozycji, nie słuchać kto ma co do powiedzenia. Z góry zakładać -> ja jestem PAN I WYKSZTAŁCONY GOŚĆ a ty siedź cicho.

I ciesze się że  ja osobiście potrafię rozpoznać takich złamasów po weterynarii którzy myślą że maja do czynienia z LAIKIEM jak to ładnie ujmujecie. A jednak ten Laik nie dał się naciągnąć 3 razy na kasę pokroju dwóch pensji.
I nie wpieprzałam się weterynarzowi w paradę tylko do końca wysłuchałam co ma mi do powiedzenia. Na zbój kategoryzujesz? Myślisz że jak ktoś ma już jakieś pojęcie to jest cholernie uciążliwy? Na niczym się nie zna?
Poza tym w życiu nie chciałbym być Twoim klientem który nie potrafi współpracować a tylko pokazuje jaka jestem fajna bo po weterynarii. ŻAŁOSNE.

I dwa uwierz mi nie mam kompleksów i przerostu ambicji bo raczej Twoje wypowiedzi o tym świadczą że ty masz taki problem. Ja chętnie współpracuję  z osobami które niby maja gorsze wykształcenie a potrafią konkretnie wesprzeć mnie w zawodzie. Nie mówię im zajmijcie się swoją robota bo to nie jest wiedza dla Was. Wiesz ja  potrafię słuchać i na pewno to nie świadczy o moim ograniczeniu.  Widać problem z definicja  przy chęci obrazy mnie nie jest Twoja najmocniejsza stroną.

A dwa widzisz nie poszłam na weterynarie bo nie miał mi jej kto sponsorować. I co? jestem gorsza? NIe, nie jestem. Ale jeśli siedzę w środowisku zwierząt hodowlanych to moim pieprzonym obowiązkiem jest poznać dogłębnie temat żeby umieć w każdej sytuacji zapobiec nieszczęściu. Odpowiedzialność moja za te stworzenia- tak wychowali mnie rodzice. I to nazywasz przerostem ambicji? Żałosne.
Ile jest chorób którym każdy zwykły szary człowiek możne zapobiec wśród koni?
Gorące kopyta gdzie koń stał 1 dzień w boksie o czym może to świadczyć? Mam od razu wołać weta? Czy nie mogę sama mu zrobić okładu z rivanolu i obserwować sprawę przez kilka godzin? Czy wet który przyjedzie na zawołanie od razu jest mi w stanie powiedzieć  że jest ropa w kopycie? Gdzie na zewnątrz nie ma żadnych oznak?
jest takich przypadków wiele . Ale po co mi się edukować . przecież i tak niczego dobrego nie zrobię i mam przerost ambicji, kompleksy życiowe,  nerwice lękową i co mi jeszcze ciekawego wkręcisz?

Tania a Twoich wypowiedzi to nawet komentować nie będę bo raczej nie mój pokrój dyskusji. Ale jeśli komuś coś zarzucasz zastanów się ile jest szachrajów  w tym zawodzie i ile ludzie kasy tracą przez głupotę, brak wiedzy  i wkręty weta że koń inaczej zdechnie. Są ludzie i ludzie. Są tacy weterynarze i tacy.  Każdy ma dobre i złe doświadczenia w tej kwestii. Ale wiedza jest potęgą .


[img]/forum/Themes/multi_theme/images/warnwarn.gif[/img] Słownictwo, styl wypowiedzi, obrażanie użytkowników.
Zabeczko, myślę, że Twoja teoria jest niestety z jednego prostego powodu  niemożliwa do zrealizowania,
nikt, nigdy nie będzie w stanie posiąść wiedzy wystarczającej do "znania się" na wszystkim.
A, szukając wszędzie podstępu można chyba zwariować

Nie lepiej po prostu zaufać swojemu wetowi, a jak nam nie pasuje po prostu mu podziękować ?
Wariant 3
Opisany przez zabeczkę17 bardzo wdzięcznie- nie wymaga komentarza. 😂


No,może drobna uwaga:
"Praktyka Kliniczna-Konie" doskonale nadaje się do walnięcia w łeb "weterynarza-złamasa",który nastaje na porfel biednego Laika.  😂 😂
Przepraszam,nie mogłam się powstrzymać. O "złamasie" powiadomiłam Moderatorki.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
07 września 2009 12:24
amara oczywiście że nie jestem w  stanie pojąć wszystkiego. Ale podstawy które daje mi ta książka są bezcenne.
A mam zasadę którą stosuję zawsze i wszędzie: ograniczone zaufanie do każdego zawodu.  Nigdy nie zaufam ślepo lekarzowi czy prawnikowi. Jeśli dany temat siedzi na tapecie próbuję edukować się w tej sprawie aby nigdy nie wyjść z sytuacji z ręką w nocniku. Niewiedza nie jest żadnym tłumaczeniem. A jeśli mam z tego powodu ponosić koszty ...wolę jednak  poczytać. I nie mówię że przy operacji stawu biodrowego  czytam książki jak rozdziela chirurg mięśnie  by dostać się do kości. Ale na pewno sprawdzę jakie są przyczyny,powikłania i rehabilitacja.

edit: a przepraszam Cię Taniu czy ten ,,złamas" był konkretnie do Ciebie albo POkemona?
          Masz problem ze zrozumieniem to zapytaj. Nie napisałam tego ani konkretnie do Ciebie ani do nikogo.
          A raczej  ogólnie do sytuacji. Bo widać nie czaisz mocno jazdy że u weterynarzy znajdują się także oszuści.


A tak na boku. U nas do tej pory gorąco o sprawie złamanej nogi kobyłki którą wspaniały PAN doktor po 6 latach weterynarii i 4 praktyki skwitował: Skórcz mięśnia ,rozejdzie się.  Nie wymaga to żadnego komentarza.
Skórcz mięśnia ,rozejdzie się.  Nie wymaga to żadnego komentarza.
No.może poza takim,że skurcz się pisze przez u otwarte. 😂 😂
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
07 września 2009 12:38
Tak jak wspominałam Taniu nie jesteś moim poziomem do dyskusji.
Tak jak wspominałam Taniu nie jesteś moim poziomem do dyskusji.

No z pewnością nie jestem. 😉
Ja tam żadnych książek nie potrzebuje i z każdym nawet drobnym problemem dzwonie do weterynarza .Od jakiegoś czasu współpracuje z lek.wet.Michałem Kornaszewskim z Jaroszówki jest świetnym weterynarzem i przeważnie udziela mi porady telefonicznej i jest dobrze ,ale zawsze jak dzwonie to się upewniam że przyjedzie nawet w nocy jak będę potrzebowała pomocy .
Ja uważam że po to ktoś zostaje weterynarzem żeby robił swoją robotę ,przez parę lat miałam wiele weter. ale ich praca mi nie odpowiadała więc szukałam do skutku .Nie chcę tu obrażać innych weter, ale specjalizacje o koniach ma bardzo mało weter, w naszej okolicy, teraz jestem szczęśliwa i mogę spać spokojnie. Dodam jeszcze że żona mojego weta. też jest weterynarzem więc zawsze ktoś przyjedzie .

Pogłębianie wiedzy to nic złego ale sama uważam że każdy powinien zajmować się jednym zawodem a nie 10 naraz ,za granicami naszego Państwa każdy zajmuje się tym czym chciał w życiu ,wet to wet  , kowal to kowal  sprzedawca to sprzedawca ,a hodowca to hodowca .A w Polsce polak to kowal ,wet,hodowca i elektryk i wszystko co się da zrobić samemu ,Dlatego po świecie chodzi o nas opinia polak wszystko potrafi ,

Moim zdaniem każdy powinien robić to co chciał robić w życiu to wtedy może nasz kraj by jakoś zaczął funkcjonować i każdy by miał pracę
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
07 września 2009 15:00
Pokemon Wcale na tym świecie nie ma oszustów i szachrajów. A ja z tego powodu ze nie studiuje mam patrzeć jak  koń staje się kolejna pomyłka lekarska
No cóż, aż mi się odpisywać nie chce, ale skoro to ja poruszyłam temat  🙄 Na pewno każdy po przeczytaniu PK-konie będzie mógł rozpoznać pomyłkę lekarską  😁
Poza tym- co Ty z tą kolką? Jeśli czytasz mądre książki, to powinnaś wiedzieć, że kolka jest OBJAWEM, nie chorobą, toteż kolkę będzie miał koń ze skrętem macicy, zapaleniem nerek, zatruciem pokarmowym czy zaczopowaniem jelita. I tylko laicy, którzy nie czytają BMK (BARDZO MĄDRYCH KSIĄŻEK) utożsamiają kolkę tylko i wyłącznie z przewodem pokarmowym  😀
Jak dla mnie- koniec tematu, no chyba, że ktoś napisze coś naprawdę mądrego lub wręcz odwrotnie...
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
07 września 2009 16:32
Po pierwsze nie podałam że jestem po przeczytaniu tej  książki bo na razie mnie nadzwyczajnej na nią nie stać.
Po drugie przykłady podane przeze mnie nie są wyssane z paluszka a jak do tej pory miałam tylko raz okazje wyczaić  dwóch wetów którzy chcieli mnie osobiście naciągnąć na kupę szmalu. Za to znajomi mają swoje przeboje z domniemanymi doktorami .
Po trzecie rozpoznawanie pomyłki lekarskiej - widzisz sprawę zawsze można skonsultować z innym doktorem mówiąc o czymś ze swojego punktu widzenia i tego  co wyczytało się w mądrych pozycjach.
Jeśli dany lekarz do cholery mówi mi że koń nie ma złamanej nogi i jest to skurcz. Po czym przyjeżdża inny doktor i stwierdza adekwatne złamanie jest  to totalną parodią. I gdyby koleżanka  zawierzyłaby pseudo  idiocie po 6 latach weterynarii  klacz męczyła by się o wiele dłużej.  I nie twierdzę że tak jest w każdym przypadku, że każdy lekarz to szachraj. Ale każdy z nas może nabyć wiedzę i umieć rozróżnić pewne sprawy które są dostępne TYLKO dla wielkich absolwentów weterynarii.
Po czwarte nie utożsamiam kolki tylko z  jelitami i tak dalej i tak dalej....
Nie twierdze że jestem alfa i omegą ale jeśli chociaż jeden raz po przeczytaniu tej pozycji  jestem w stanie zapobiec tragedii to jest to warte wszystkiego. I sama się nie dziw że są osoby które bulwersuje takie podejście  z góry- bo ja jestem lekarz a ty siedź baranie cicho trzeba było studiować . Bo to widać wtedy że lekarz  z dupy wzięty którego nie interesuje zwierze a kasa i jak zarobić.
jako z dupy wziety weterynarz zawiadamiam Cie, ze internet nie jest anonimowy, a takie teksty sa karalne.
zagalopowalas sie stanowczo.
Z mojej strony tyle, z nawiedzonymi i rozwrzeszczanymi nie rozmawiam.
...adekwatne złamanie ...
😂 😁
Ewidentnie nieadekwatne.
Piszę jako kolejny "lekarz z dupy wzięty" i "chytry złamas" przy okazji.(swoją drogą ewidentnie nieadekwatne :hihi🙂
CIACH-to było niegrzeczne.Przepraszam.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
07 września 2009 16:55
Po pierwsze nie strasz mnie bo naprawdę nie boję się   po drugie tekst nie jest DO CIEBIE- masz jakieś konkretne skierowanie do Ciebie jako osoby?
Po trzecie  zdania są też pisane ogółem. Nie zaznaczając Ciebie jako Weta.  Tak jak wcześniejsze. Nie interesuje sie tobą jako lekarzem i nie znam Twojej praktyki. Pisze tylko o swoich przypadkach i swoich odczuciach weterynarzy którzy są na naszych ziemiach.  Osobiście to tylko drażni mnie Twoje podejście do laików. Tyle.
Ale jeśli masz ochotę na imprezy cywilno - prawne to zapraszam. Mogę ci chętnie na privie podać moje dane.

edit: z tym ,,adekwatne->  A co Taniu zabrakło ci argumentów że czepiasz się mojego wykształcenia i jako wielka Pani będziesz mnie teraz obrażać?  Zaznaczmy że nie o tym jest ten wątek. Może przeanalizuj merytoryczną sprawę wypowiedzi a nie  dowalasz się o jakieś pierdoły i myślisz że tak bardzo mocno mnie ośmieszysz przed publicznością. Jezu no normalnie zburaczyłam aż.  Człowiek sam sobą pokazuje kim jest.   I najwyraźniej jestem na cholernie zaniżonym poziomie  bo zamiast  zastanowić się nad wypowiedzią  powinnam wytykać ludziom błędy ortograficzne, stylistyczne. No pomyłka mała i co z tego? nie wstydzę się. Jestem gorsza? Mniej uważałam w szkole? I co  z tego?
Pytanie o szkoły skasowałam, racja- niegrzeczne było. Przepraszam.
Zakładam ignora ,Moderatorki poprosiłam o osąd .
ROGER.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
07 września 2009 17:14
Z mojej strony również obiecuję w stosunku do Ciebie zero odzewu
Dorotheah   मेरी प्यारी घोड़ी
07 września 2009 17:25
Haahaha. Dobre sobie.  🤔wirek:
Już sam tytuł wątku, że nie wspomnę o pierwszym pierwszy poście - są  dosłownie obraźliwe.

Zgadzam się w dużej mierze z tym co zabecka17 pisała własnie o laikach itp.  Taaak zróbmy podział na kasty ... błahaha  😁
Co mam nie czytać, bo ktoś uznał, że to dla mnie za trudne?  😂  

Moje nieliczne bliskie spotkania z wetami
1. Czterech weterynarzy oglądało konia - w tym jeden 'och i ach'. Widzieli, że coś jest, nie wiedzieli co. Różne podejrzenia, czasem herezje padały - i to na oko, bez zdjęć itp.
Wkurzyłam się, zaobserwowałam kiedy jak, przy czym pojawia się kłopot z kolanem. Przewertowałam książki (od abc zdrowia, przez weterynaryjne które miałam). Wstępnie wyczaiłam w czym rzecz.
Dorwałąm 'najlepszego' weta w okolicy - bardzo szybko po oględzinach powiedział co to jest - potwierdzając moje przypuszczenia. Powiedział co z tym robić, jak pracować. Od tego czasu co nieco doczytałam- upewniając się w dobrej diagnozie, wszystko się zgadza. Znajomy student wety łopatologicznie wyjaśnił mi zjawisko. Koń się ma świetnie. A wet jak wspomniałam o tych czterech wetach - nie umiejących postawić diagnozy nie mógł uwierzyć, tym bardziej jak wspomniałam, że  w końcu sama wydedukowałam co to może być na podstawie książek.

2. Rana na kolanie. Dwójka wetów- 'nie zszywać', tylko opatrzyć wg.wytycznych.  Oki. Po dwóch dniach noga konia- wielkości 2 nóg. Stan zapalny, koń ledwie chodzi. Wezwałam 3 weta (zresztą tego piątego z pkt.1)- złapał się za głowę słysząc, że poprzednicy kazali nie zszywać. Wszystko zostało opanowane - szybko wyleczone

3. Z automatu wezwałam do kolejnej rany tego samego 'super- m.in. w mej opinii,w związku z pkt. 1,2 - weta'. Przy okazji pogadaliśmy sobie o grzbietach i doborze siodeł. Pan utrzymuje , że siodło dobiera się tylko i wyłącznie pod tyłek jeźdzca, absolutnie nie pasuje się pod konia. Gdy starałam się delikatnie (tak by nie urażać ego) naświetlić, że siedzisko i tybinki owszem pod jeźdźca, ale  czytałam, że  szerokość siodła, kształt poduszek, rozstaw łęku itp pod konia, ten wet przekonywał mnie , że jestem w błędzie.  🤣 Oki czyli jak będe mieć problem grzbietowo- siodłowy, będę wiele się zastanawiać, czy  tego weta wziąć.
Podobnie z tym panem w kwestii kopyt- dość znacznie różni się jego podejście z podejąściem innego weta ( i moim). Współpracuje z kowalem który sporo koni już załatwił, o mały włos i moją. Ja już nie wezmę tego kowala, nawet w duecie z wetem.


Kupując konia ufałam fachowcom od zdrowia (i kopyt). Po tych kilku sytuacjach i przypadkach swoich i historiach znajomych wiem, że muszę wiedzieć choć tyle, by umieć dobrze wybrać weta/ kowala m.in. pod kątem metodyki (choćby: jeden wet przy kulawiżnie zaleca wypuścić konia na mały padoczek - inny kategorycznie zakazuje; jeden wet każe kuć, inny rozkuć  w tym samym przypadku) ze zrozumieniem następstw wyboru konkretnej.

Przy czym wiem, że lekarze weterynarii mają ciężki kawałek chleba i absolutnie stronie od wymądrzania się i sugerowania na 'dzień dobry' przyczyny (najpierw słucham co wet wymyśli sam z siebie robiąc wywiad - bo wiadomo, że wie więcej. Dopiero na końcu opisuje ew. dodatkowe okoliczności - np. nawożona trawa na spacerze, moje przypuszczenia).
Jak na razie zauważyłam, że im więcej wiem, tym milej mi się współpracuje z wetami, po wybraniu jakiegoś.  O niebo łatwiej mi opisać przez telefon - co się zdarzyło, (np. jakiej wielkości  - głębokości jest rana, towarzyszące objawy itp.).  

AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
07 września 2009 18:06
Jak już napisałam- czytajcie sobie, co chcecie, tylko dajcie mnie w spokoju leczyć! Nigdzie nie insynuowałam, że tylko wet jest w stanie zrozumieć fachowe książki- jeżeli Wam sprawia przyjemność czytanie książek typu PK i jeszcze wszystko z tego rozumiecie- to podziwiam i chylę czoła. Szczerze. Ja rozumiem TYLKO książki weterynaryjne- taki np. podręcznik programowania stron zawiera dla mnie same nieczytelne słowa oprócz "w, na, i, lub" itd.  😁 Publicznie się przyznaję, że w wielu dziedzinach jestem nie tylko laikiem, ale wręcz tłukiem. I że zootechnika (w której doszłam do inżyniera, bo dalej mi się nie chciało) była dla mnie dużo trudniejsza od weterynarii, bo na weterynarii nie miałam maszynoznawstwa (makabra, powtarzałam z tego rok!) i zaawansowanej statystyki (masakra wręcz!).
Kończę tę dyskusję, bo uważam ją za bezowocną- ja się nadal będę modliła o właścicieli- totalnych laików (oczywiście po to, by ich obdzierać z kasy i mordować im zwierzątka  🤔 ), chociażby dlatego, by nie spotykać przypadków typu: klacz ze skrętem ciężarnej macicy 4 dni wcześniej, leczona przez właściciela NLPZ, bo stwierdził on KOLKĘ (skąd-inąd całkiem słusznie...  🙄 ). Swoją drogą jakiś KONOWAŁ sprzedał mu leki, ale to już inny temat.
Wy, jak już pisałam, czytajcie sobie wszystko, na co macie ochotę, bo to zresztą nie moja sprawa. Tylko weźcie pod uwagę, że, z całym szacunkiem dla Was, ale są pewne sprawy dostępne tylko dla małych absolwentów weterynarii... Jeżeli trafię kiedyś na właściciela, który posiadł wiedzę z BMK, a mimo to sam nie diagnozuje i nie leczy- z radością Was o tym poinformuję  😅
W tej chwili już naprawdę kończę temat i pozdrawiam wszystkich biorących udział w dyskusji  :kwiatek:
To i ja się pożegnam w tym wątku.
Tytuł może i nieszczęśliwy,ale na pewno nie obraźliwy celowo.
Jest wątek 'Laicy o koniach" -też nie obraźliwy na pewno.
Próbowałam odnieść się tylko do zakupu konkretnej książki-kosztownej i trudnej w odbiorze.
Ale,jak to na forum- rozmowa wymknęła się spod kontroli.
Coś ta dzisiejsza dyskusja zilustrowała.
Kto uważnie spojrzy-zrozumie.
Ludzi dzielę wedle jednego prostego kryterium-ale zachowam je dla siebie.
Na pewno nie jest ilość posiadanych dyplomów.
Pracuję już ponad 20 lat w tym niełatwym zawodzie i właściwie żaden Klient już mnie nie zaskoczy swoją postawą. Moim młodszym koleżankom i kolegom zawodowym życzę wytrwałości. I radzę "rozmawiać" z pacjentami .
Dorotheah   मेरी प्यारी घोड़ी
07 września 2009 18:26
[img]http://Coś ta dzisiejsza dyskusja zilustrowała.
Kto uważnie spojrzy-zrozumie.
Ludzi dzielę wedle jednego prostego kryterium-ale zachowam je dla siebie.
Na pewno nie jest ilość posiadanych dyplomów.
Pracuję już ponad 20 lat w tym niełatwym zawodzie i właściwie żaden Klient już mnie nie zaskoczy swoją postawą.[/img]

Jak dla mnie ta dyskusa zilustrowała wiele aspektów, a nie jeden,czy dwa - widzę ją wymiarowo. Myślę, że wielu tak to postrzega - kwestia tylko na ile widzenie pozostałych wymiarów jest powtarzalne.
Generalnie sugerowałabym, że jak zaczyna o czymś pisać to warto skończyć. Chyba, że się zakłada - że niektóre kasty 'i tak nie zrozumieją'. A może przeciwnie- zakłada się, że zobaczą dokładnie ten sam aspekt sprawy ? A jeśli zobaczą właśnie inny... - Coś tu za dużo domysłów się robi 😉
A ja az musze sie odezwac, bo to co tu czytam mnie po prostu zadziwia !!
Poniekad zgadzam sie a obiema stronami sporu. Chociaz zdecydowanie blizej mi do opini wyglaszanych przez Dorotheah i zabeczke.
Tak..... fajnie jest moc pozwolic sobie na pelne zaufanie w stosunku do weterynarza. Fakt, to ten czlowiek wiele lat uczyl sie zeby moc fachowo pomoc. Aktualnie jestem w na tyle szczesliwej sytuacji, ze owszem. Mam dwoch weterynarzy, do ktorych mam pelne zaufanie, powierzam im konia i tyle. Moge sobie pozwolic na bycie laikiem. W miedzyczasie wiele sie od nich dowiaduje co niewatpliwie jest przydatne.
No i nie wierze, ze weterynarze lubia sytuacje kiedy widza wyraznie, ze klient nie ma najmniejszego pojeica o czym w ogole do niego mowia i na: rysik, miedzyskotne, przyczep, torebka stawowa, maz itp. itd. reaguje tylko bladoscia i wielkimi oczami.

Jednak zdaje sobie sprawe z tego, ze nie kazdy ma tak komfortowa sytuacje. Niestety niekiedy potrzebna jest zasada ograniczonego zaufania i jakas elementarna wiedza. Nie uwierze, ze kazdy wet w kraju jest takim prawdziwym wetem, bo to po prostu nierealne. Jak w kazdym zawodzie sa specjalisci i pseudospecjalisci. Jak niby ich odroznic i wybrac odpowiednie osoby nie majac dostepu do odpowiedniej wiedzy, bo "to nie dla laikow" ?? Przekonac sie na wlasnej skorze, kiedy zwierze juz ucierpi?? To chyba troszke za pozno, nie uwazacie??
Sorry, ale mi sie np. zapala przyslowiowa czerwona lampka kiedy czytam / slysze o diagnozowaniu i leczeniu sterydami sciegna tylko na "macanie", podawaniu przeciwzapalnych bez diagnozowania, diagnozowaniu opierajacym sie na przebiegnieciu sie konia klusem (i nic poza tym), wterynarzach z RTG w oczach, diagnozowaniu konia nafaszerowanego budapirazolem, diagnozie "a moze to, moze tamto, niech postoi tydzien, sie zobaczy" (oczywiscie bez wiekszych prob zdiagnozowania) itp. itd....... i co?? Laik ma siedziec cicho, bo jest laikiem a weterynarz sie zna ?? Sama jeszcze nie tak dawno mialam takowy problem. Brak elemnatrnej wiedzy i pelne zaufaniedo kazdego, bo w koncu tyle lat studiowal, pracowal, przeciez na pewno wie co robi. No i tak generalnie to dobrze, ze w pewnym momencie znajomi "trzepneli mnie w maly rozumek", przedefiniowalam swoje zaufanie i .... zyskal kon, zyskal zdrowie.

Jest jeszcze druga strona medalu. Doskonale rozumiem postawe forumowych wetow. Najgorszy jest klient, ktoremu sie wydaje, ze wie lepiej i sam chce stawiac diagnozy / leczyc itp. Fakt, trzeba znac swoje miejsce, ze tak powiem.
Tylko nie uogolniajcie do tego stopnia, bo to jest az przykre i faktycznie obrazliwe w stosunku do wielu osob. Mozno sie zagalopowalyscie w osadach. Wiele osob czyta takie rzeczy z czystej ciekawosci, checi dowiedzenia sie jak ten caly organizm w ogole funkcjonuje itp. itd.
Sama wiele czytam, slucham , obserwuje, pytam.... i sorry, ale im wiecj wiem tym dalej mi do jakichkolwiek prob samozwanczych. Za przeproszeniem, z kazdym g***** dzwonie do weta. Tylko wlasnie. Wiedzac jestem w stanie to kazde "cos" zauwazyc (a czym konkretnie jest owa nieprawidlowosc to juz stwierdzi specjalista) i kon otrzyma pomoc zanim bedzie stal na trzech nogach czy juz odplywal w bolu. Lubie wiedziec o czym weterynarz do mnie mowi, co, gdzie, jak i dlaczego, ze sie tak wyraze. I z moich obserwacji wynika, ze weterynarzowi chyba wygodniej rozmawiac w ten sposob, choc troche "tym samym jezykiem".
Ze zacytuje tutaj post halo Ja tam bym chciała wiedzieć co do mnie Golonka mówi, czasu by to zaoszczędziło i nie trzeba by w pośpiechu szukać kartki i pisaka, żeby rysować itepe :hihi Co prawda doktor calkiem niezle rysuje ( 😉), ale rowniez jednak wolalabym wiedziec co on do mnie mowi. Po pierwsze czas a po drugie to chyba wygodniej tlumaczyc cos osobie, ktora ma jakies tam pojecie o pojeciu i najzwyczajniej rozumie co sie do niej mowi.
Tyle ode mnie. Pozostaje tu widzem. 
Bo wiecie co? Tak jak pisałam. To nie problem w tym, że właściciel coś wie i próbuje coś przekazać weterynarzowi.
Problemem jest to JAK to robi.

Jeśli z szacunkiem spyta, podpowie, powątpi w coś, poda swoje rozwiązanie, to mądry weterynarz zanim opierdoli, to spokojnie wysłucha. Bo właściciel ma tę wyższość nad wetem, że zna zwierzaka od dawna. Ma wiadomości, których wet nie posiada.
A dobrze zebrany wywiad, to połowa sukcesu. Jak nie więcej. I czasem warto posłuchać co właściciel ma do powiedzenia i co podejrzewa.

Kiedy zaś właściciel nastawiony jest na dzień dobry roszczeniowo i w sposób arogancki, impertynencki zacznie się wymądrzać, to choćby gadał z sensem- jest przegrany.  😉

Podobnie jest w medycynie. Ja nie mam nic przeciwko temu, że ludzie pytają, czytają, wątpią czasem. Wszystko przecież można sobie wytłumaczyć.

Przecież właściciel KOCHA zwierzaka i nie jest niczym złym, że chce wiedzieć jak najwięcej. Chce wiedzieć- czyta. I słusznie. Tylko pytanie- co zrobi z tą wiedzą? Może wykorzystać ją mądrze rozmawiając z weterynarzem, a może wykorzystać ją głupio dochodząc do błędnego wniosku, że może leczyć samemu i bagatelizując wiedzę fachowca.

I tak jak pisałam. Dokształcony właściciel jest trudniejszym właścicielem do współpracy. To bezsporny fakt. Ale takie nastały czasy. Ludzie są coraz bardziej świadomi wielu rzeczy i nie uciekniemy od tego.
Tak sobie czytam ... i mam bardzo mieszane uczucia.
Szczególnie nie podoba mi się sposób i ton wypowiedzi Pokemona i Tani, nie rozumiem Waszego oburzenia i ciągłego przytaczania jednego przykładu, właściciela - gbura, laika ... nie tędy droga.
Co do argumentu samych studiów - jeszcze nie spotkałam się ze studentem, który jest orłem w każdej dziedzinie, natomiast coraz częściej mam styczność ze studentami, którzy nie pamiętają ponad połowy materiału z poprzedniego semestru ... a o umiejętności samodzielnego myślenia można zapomnieć. Więc nie samo studiowanie czyni Was specjalistami, a zaangażowanie, rzetelność, praktyka i nabyte z czasem doświadczenie oraz zmysł/intuicja, których nie można się wyuczyć...
Nie przeczę, że wszystko wiedzący i zatajający informacje klient jest zmorą dla weta - z drugiej strony, każdy uczy się jak przeprowadzać wywiad z właścicielem (z wszystkimi technikami przesłuchiwania 😀iabeł: ). Osobiście wolałabym mieć pacjentów oczytanych, którzy ze względu na swoją wiedzę rozumieją sens ścisłego stosowania się do zaleceń lekarza (ponieważ są świadomi konsekwencji). Osoba oczytana jest w stanie szybciej wychwycić niepokojące objawy i w skrócie przedstawić lekarzowi wstępny obraz kliniczny, by ten mógł zadecydować co z tym fantem dalej...
Inna strona medalu (mniej chlubna) to taka, że oczytany właściciel jest bardziej wymagający, uważniej patrzy na ręce... i w razie błędu popełnionego przez lekarza nie da się tak łatwo zbyć (nie kupi kolejnej bajki  🤔).
Z własnego doświadczenia wiem, że nie jest tak wspaniale i różowo jak chciałyby Pokemon i Tania - najlepszym przykładałem jest wzajemne "nadawanie" na siebie wśród lekarzy ...a najsmutniejsze jest to, że najczęściej za trwały uszczerbek na zdrowiu (wynikający z braku dobrej diagnozy) obwinia się właściciela - bo głupi tyle czasu leczył konia według błędnych zaleceń dr. X, zamiast wezwać dr. Y ... ale skąd laik mógł to wiedzieć...
Czytałam tą dyskusję i zastanawiałam się czy się w jakiś sposób do niej odnieść czy nie... Klami, Tunrida i Królik podsumowały już wszystko tak, że zostaje mi się tylko podpisać  :kwiatek:

dodam tylko, że moim zdaniem jedna i druga strona (specjaliści i laicy, jak wolicie) mocno się zagalopowała w kategoryzowaniu oponenta.
Pokemon, Tania - czytając Wasze wypowiedzi z perspektywy laika, miałam wrażenie ziejącego bagatelizowania chęci tych, którzy nie są w pełni biegli medycznie, ale chcieliby pomóc. Przede wszystkim zwierzowi. Tak jak ktoś już napisał, ja znam moje miejsce w szeregu i podczas wizyty weterynarza nie miam ambicji by zająć jego miejsce. Rozumiem jaka irytacja musi towarzyszyć n-tej wizycie u właściciela konia, który (co tu długo mówić) wyżej sra niż dupę ma. Ale jestem też pewna, że miałyście takich pacjentów, gdzie rozsądni właściciele stwarzają takie warunki współpracy, gdzie trafna diagnoza i skuteczne leczenie nie jest poprzedzone pyskówką i pokazywaniem kto tu rządzi. Tak jak opisała Tania w wariancie 2. Nie każdy po przeczytaniu wetksiążki prezentuje się żałośnie.

Zabeczka17 - w kwestii zaufania weterynarzom (i innym 'wyspecjalizowanym'😉 mam kompletnie inne zdanie niż Ty. Piszesz, że "nigdy nie zaufasz ślepo lekarzowi czy prawnikowi". Ja w kwestiach, gdzie muszę komuś powierzyć moje zdrowie czy dobro staram się otoczyć faktycznie osobami, które znają się na tym co robią. Z polecenia, na których można polegać, sprawdzonych. Którym właśnie mogę zaufać w tych dziedzinach gdzie ja nie się po prostu nie znam. Nawet za wyższą cenę - specjaliści kosztują, ale są solidni. Nie wyobrażam sobie czytania choćby i najgrubszych tomisk, a potem pójścia do gabinetu i konfrontowania się z lekarzem.
Nie zrozumcie mnie źle - nie mówię, że nie ma oszustów, a każdy po uczelni wyższej jest świetny w swoim fachu. Ja chciałabym móc stworzyć takie warunki wyjściowe, żeby nawet jak coś pójdzie nie tak, mogła powiedzieć ja i spec 'dołożyłam wszelkich starań'. (a nie, że wet/prawnik/lekarz itp nawalił)

pozdrawiam
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
07 września 2009 23:58
disco :kwiatek: no jeny ale zrozum proszę ze nawet Ci najlepsi najwspanialsi również mogą popełnić błędy. Jesteśmy tylko ludźmi a nie komputerami. Proszę zrozum moją wypowiedź pod tym względem.
Ja nie twierdze żeby zaraz pertraktować, wykłócać się z lekarzem. Ale mam ten komfort że mogę  wysłuchać opinii doktora, porozmawiać z nim a w razie czego iść do innego jeśli jego diagnoza mi nie odpowiada gdzie czuję że i tak coś tu nie gra. Ile sytuacji jest gdzie ludzi bolą pewne sprawy, doktor traktuje ich jak hipochondryków a w efekcie kończy się to rakiem.

Mam takie prawo , że mogę się edukować a wypowiedzi oprzeć dodatkową teorią opartą na książkach. Nigdy ślepo nie powierzę swojego losu obcemu człowiekowi choćby był samym Housem. I jeśli mam problem z kostka szukam wszelkich informacji jak to leczyć i jaką rehabilitacje powinnam przejść aby móc być zdrową.  Nie mam ochoty być pominięta. Jeśli przy bólach lędźwiowych powinnam mieć rtg a lekarz takiego skierowania nie wystawi to czy nie mogę go zapytać a dlaczego?
I to jest tak bardzo drażniące.  Świadomość zwykłego laika co mu się należy przy diagnozie a co nie. I co mamy w efekcie? Drażnienie lekarzy wet czy med ale za to ten plus że wiele zwierząt czy ludzi nie stało się błędem lekarskim.

Powiem ci że gdyby nie moje ingerowanie i konkretne maglowanie lekarzy to dzisiaj ważyłabym 130 kg, byłabym 2500 zł w plecy (bo to byłby koszt  bezsensownego leczenia mojego konia),a w efekcie dostała dodatkowa depresję że tak łatwo dałam się zbyć, naciągnąć itp.
Ile osób, zwierząt w dzisiejszych czasach  jest traktowanych  schematycznie? jak wiele poważnych chorób rozwija się przy zwyczajnych bólach głowy? Tak jak wspomniałam wcześniej lekarz nie siedzi we mnie, nie przebywa z moim koniem 24 h/dobę. Gdzie pewne  informacje są istotne a zwykłemu laikowi mogą się wydawać niepotrzebne.
I jak wspomniałam wcześniej:

Moja wypowiedź nie tyczy się żadnych osób tutaj na forum a jedynie są odnośnikiem do mojego  doświadczenia,
Nie uważam że wszyscy lekarze to idioci pozbawieni mózgu chcący zarobić na kasie
Nie uważam też że trzeba samemu leczyć konia a jedynie  umieć obserwować  niepokojące nas sprawy i ewentualnie umieć zadziałać przy początkowych problemach.
Nie twierdzę że każdy z nas powinien czytać mocno wyedukowane książki i wykłócać się z wetem. 
Należy pamiętać że to on jednak ma papier i grzecznie wysłuchać co ma nam do powiedzenia. Następnie zapytać o kilka spraw na podstawie nabytej wiedzy, zapytać co on o tej sprawie myśli i koniec.  Jeśli diagnoza nam się nie spodobała dzwonić lub jechać do kolejnego z papierami. Żadnego chamstwa, żadnego dyskutowania, żadnego pokazywania przerostu ambicji  typu : ja wiem lepiej bo to mój koń.  Kultura jest najistotniejszą sprawą w tej materii. Ale bądźmy tez świadomi tego że człowiek jest tylko człowiekiem. Lepiej  umieć zapobiegać jak leczyć.
Wow! Jakie niektórzy tu piękne eseje napisali.
Nie mam sił wszystkiego czytać ale może przedstawię moje zdanie. Imo każdy, kto opiekuje się tak wrażliwą istotą jaką jest koń powinien chociaż w odstawowym stopniu posiadać wiedzę o jego budowie, najczęstszych chorobach itp itd. Nie widzę nic złego w tym że ktoś kto nie ukończył studiów weterynaryjnych czyta ksiązki na temat zdrowia koni. Jedynym problemem może być tu brak pokory! Nie naprawiać samemu na siłę i nie mądrzyć się. Wiedza pomocnicza się przydaje i na pewno jest pomocna podczas wizyt weta albo nagłych przypadków ale jeżeli komuś prawdziwie zależy na zdrowiu swojego koniowatego, nie będzie się on opierał na swojej własnej, "niekompletnej" wiedzy.
To by było na tyle.  😉
żabeczka17 przestań pisać już te głupoty, naczytasz się książek chociaż nic z tego nie rozumiesz ,a potem na siłę chcesz każdemu wmówić że jest to potrzebne .Po tym co piszesz to nie dziwie się że nikomu nie ufasz jak wiecznie się kłócisz i każdemu na siłę chcesz wcisnąć swoje zdanie .Jak bym miał taką właścicielkę konia to bym Cię zostawił samą żebyś sobie radziła jak Jesteś taka wszechwiedząca .
A jeżeli ktoś ma konia to wie co mu dolega i już nie raz miał jakieś choroby czy kolki ,a sprawy poważniejsze to nawet wet.nie może powiedzieć od razu tylko przez badania krwi czy prześwietlenia ,
Teraz jest 21 wiek i każdy ma takie udogodnienia że może sobie znaleź weterynarza jaki mu pasuje ,w ostatnich latach było bardzo mało koni dlatego  było mało weterynarzy co mają specjalizacje o koniach ,teraz jest więcej koni i coraz więcej dobrych weterynarzy .Tylko trzeba ruszyć du.... przed komputera i poszukać ,a nie jak się coś z koniem dzieje to panika bo nie ma dobrego weterynarza .
Ci którzy są zapobiegliwi to mają swoich weterynarzy co przyjadą nawet o 5 rano ale trzeba być człowiekiem żeby weterynarz też nim był .

Nie twierdze że książki nie są potrzebne i każdy może je czytać nawet pożerać ,ale wkurza mnie to że ktoś poczyta trochę i robi z siebie wszechwiedzącego .Jeszcze jedno jak bym miał myśleć że każdy mnie oszuka ,okradnie czy okłamie to bym musiał siedzieć tylko w domu ,żabeczko na tym polega życie ,człowiek uczy się na błędach i nie jest BOGIEM .  POZDRAWIAM
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się