Co mnie wkurza w jeździectwie?

ash   Sukces jest koloru blond....
22 stycznia 2013 08:53
U nas jest 20 koni i każdy dostaje co innego. Owies, musli, granulaty,sieczki, otręby, siemię, suplementy, olej i nigdy nie było problemu z dawaniem. Nasz stajenny sobie radzi bardzo dobrze i nie narzeka 😉
Każdy koń ma przy boksie rozpiskę żywieniową, pojemniki z musli i wiaderka na posiłki.
Stajenny zatrzymuje się z owsem przy każdym boksie i dosypuje to co jest na rozpisce.
Taki system działa w tej stajni od zawsze, bo sama właścicielka bardzo tego pilnuje.
W wielu stajniach tak jest, jeśli tylko dobrą organizacją systemu zajmie się właściciel, czy kierownik stajni.
Wszystko się da.
A w stajniach gdzie jest źle, to mi się tylko zdaje, że często pretensje są kierowane do niewłaściwej osoby - stajennego, zamiast do jego pracodawcy. Bo przecież to pracodawca bierze za to pieniądze.
tylko paczka nie choruje i o żarcie nie woła! Decydujac sie pracowac jako stajenny,trzeba miec swiadomosc,ze takie rzeczy jak przygotowywanie indywidualnych posiłków maja miejsce...

Chyba że pielegniarka(na ten przykład)przygotowuje zastrzyki dla pacjentów i stwierdza co sie bedzie wysilac,rypnie wszystkim taka sama dawke-nie wazne 15 kg obywatela czy 44...


A pracodawcy(własciciela pensjonatu) jest psim obowiazkiem,ustalic ze stajennym zasady gry,bo to jego podwórko!
O takie moje zdanie!
Moon   #kulistyzajebisty
22 stycznia 2013 09:00
No i znów problem, rozbija się, że tak powiem - o właścicieli, którym albo zależy, albo mają wywalone na to jakiego stajennego zatrudniają (i na jakich warunkach - "Zdzichu, ty to wyrzucasz tylko stadem konie na padok, zakładanie ochraniczy/derek to niech płacą"😉, jakie siano kupują, jakim owsem karmią, etc - Byle klienci co miesiąc $ zostawiali i nie marudzili za bardzo.
tylko paczka nie choruje i o żarcie nie woła! Decydujac sie pracowac jako stajenny,trzeba miec swiadomosc,ze takie rzeczy jak przygotowywanie indywidualnych posiłków maja miejsce...

No, ale tak jak mówisz - psim obowiązkiem pracodawcy jest ustalenie zasad gry i przede wszystkim zatrudnienie odpowiednich osób.
Jeśli sobie zatrudnia jakichś żuli, płaci im grosze i trzyma w jakiejś budzie przy stajni, to trudno od takich osób wymagać świadomości czegokolwiek 😉

Mi się bardzo podoba system dwóch rodzajów pracowników w dużych stajniach - wyłącznie fizyczni, którzy koni nie dotykają i jeden czy dwóch "masztalerzy" którzy karmią, derkują, wyprowadzają... znający się na koniach.
tylko paczka nie choruje i o żarcie nie woła! Decydujac sie pracowac jako stajenny,trzeba miec swiadomosc,ze takie rzeczy jak przygotowywanie indywidualnych posiłków maja miejsce...


Powtórzę ponownie - OK jeśli karmisz 10 - 20 czy 25 koni. Trochę słabo, jeśli masz do zakarmienia rano 2 stajnie, po 60 boksów w każdej...
Przygotowując każdemu "konisiowi" kompletnie inną paszę zamiast pracować karmić godzinę - karmisz jakieś 3... a zapłacone masz za godzinę...
Co innego stosowanie siędo zaleceń właściciela dotyczacych ilości pasz podstawowych (owies , siano), co innego przygotowywanie w dużej stajni pensjonatowej 120 róznych posiłków 3 razy dziennie...
Nie, to nie jest psim obowiązkiem stajennego. Psim obowiazkiem stajennego jest obrządek (sprzątanie, ścielenie), podanie podstawowej paszy treściwej i objętosiowej, wypuszczenie / wpuszczenie konia, dbanie o urządzenia stajenne (poidła, paśniki, ogrodzenia, itp.) zgłaszanie problemów zdrowotnych konia. Psium obowiazkiem stajennego nie jest przygotowywanie codziennie każdemu konisiowi innego zestawu pasz, ubieranie w dereczki (w poniedziałek różowa, we wtorek łososiowa), zakładanie / ściąganie owijek w kwiatuszki...
Oczywiście w kameralnych 10 - 20 konnych stajniach z zasady nie ma z tym problemu. W stajniach dużych po prostu jest trudniej ogarnac tyle róznych wymagań tylu różnych właścicieli...
Ponadto generalnie takie sprawy jak sposób zadawania pasz, dereczki i owijeczki powinna określać umowa pensjonatowa.

Julie -co do zatrudniania "jakichś żuli" - po pierwsze uwierz jest ogromny kłopot z pracownikami fizycznymi do stajni... Ciezko znaleźć uczciwe i odpowiedizalne osoby. Ponadto właściciele koni chcą aby było jak najtaniej - zatem i pracownik nie będzie pracownikiem "drogim" niestety...
Zauważyłam, że wyjazd do pracy przy koniach za granicę (Niemcy, Austria etc.) bardzo korzystnie zmienia mentalność panów stajennych. Jakoś nagle miotła się przydaje i zegarek i ubranie przestaje być paskudne i wypada być trzeźwym w pracy.
Taniu wydaje mi się, że wynika to z kompletnie innego zasobu portweli właścicieli stajni z tzw. "zachodu"...
Tam jest sprawa jasna: płacę - wymagam. Nie podoba się (nie spełniasz warunków): do widzenia.
A u nas: płacę kiepsko - kiepskawo wymagam... nie podoba się : kuurcze zostań, bo nie ma nikogo na Twoje miejsce... :-(

Z drugiej strony znam stajennych i masztalerzy wychowanych w stadninach i stadach pańśtwowych... trzeźwi moze nie zawsze są (czy byli), ale w stajniach zawsze czysto, konie codziennie na błysk, itd itp... czyli kiedyś się jednak dało ;-)
Sama sobie odpowiadasz. Nie portfel a zasady.
Taniu , pracując w agro tez miałam stajennych
wyrzucałam ich bo się nie nadawali nawet do zamiatania
i zostawałam sama, na długie tygodnie... na głowie obrządek, prowadzenie jazd, transporty i rozładunki pasz... samej kobiecie raczej trudno to było fizycznie ogarnąć. Wokół same popegeerowskie wsie. Bieda. Ale do roboty zero chętnych, bo wymagałam... 🙁
Pracowałam tylko w studenckie wakacje... Całego roku bym tak nie dociągnęła :-( jako właściciel możliwe, że zatrudniłabym w końcu "kogobądź" :-/
[quote author=_Gaga link=topic=885.msg1660281#msg1660281 date=1358846669]
Z drugiej strony znam stajennych i masztalerzy wychowanych w stadninach i stadach pańśtwowych... trzeźwi moze nie zawsze są (czy byli), ale w stajniach zawsze czysto, konie codziennie na błysk, itd itp... czyli kiedyś się jednak dało ;-)
[/quote]

A to fakt 😉  Ale teraz nie ma państwowych posad, bez sensu porównywać do warunków i zasad niegdyś panujących.


[quote author=_Gaga link=topic=885.msg1660274#msg1660274 date=1358846301]
Psim obowiazkiem stajennego jest obrządek (sprzątanie, ścielenie), podanie podstawowej paszy treściwej i objętosiowej, wypuszczenie / wpuszczenie konia, dbanie o urządzenia stajenne (poidła, paśniki, ogrodzenia, itp.) zgłaszanie problemów zdrowotnych konia. Psium obowiazkiem stajennego nie jest przygotowywanie codziennie każdemu konisiowi innego zestawu pasz, ubieranie w dereczki (w poniedziałek różowa, we wtorek łososiowa), zakładanie / ściąganie owijek w kwiatuszki...[/quote]

No niekoniecznie 🙂
Obowiązki mogą być bardzo różne, w każdej stajni inne.
Obowiązkiem jest to, co zostało ściśle określone w zakresie obowiązków. Problem w tym, że często nie jest określone.

[quote author=_Gaga link=topic=885.msg1660274#msg1660274 date=1358846301]
Julie -co do zatrudniania "jakichś żuli" - po pierwsze uwierz jest ogromny kłopot z pracownikami fizycznymi do stajni... Ciezko znaleźć uczciwe i odpowiedizalne osoby. Ponadto właściciele koni chcą aby było jak najtaniej - zatem i pracownik nie będzie pracownikiem "drogim" niestety...[/quote]

A co Ty mi tu mówisz takie oczywistości kochana... Toć ja nie od wczoraj przy koniach pracuję 😉
Z resztą z "żula" też można zrobić dobrego pracownika, tylko trzeba mu odpowiednio pracę zorganizować i niestety pilnować go, a nie wymagać zaangażowania, świadomości i własnej inicjatywy do wykonywania dodatkowych rzeczy.
ash   Sukces jest koloru blond....
22 stycznia 2013 09:59




No niekoniecznie 🙂
Obowiązki mogą być bardzo różne, w każdej stajni inne.
Obowiązkiem jest to, co zostało ściśle określone w zakresie obowiązków. Problem w tym, że często nie jest określone.





No więc właśnie! Jeśli właściciel stajni/ośrodka nie wyznaczy obowiązków i nie pokaże obowiązujących standardów panujących w stajni to nic się zrobić nie da!
Co do pozostawniania pasz w pojemnikach przy boksach to ja bym się trochę bała, że któryś delikwent wyjdzie nocą i pochłonie np. worek paszy energetycznej. Od trzymanaia pasz jest paszarnia. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że w stajniach z dużą ilością koni latanie od boksu do paszarki może być problemem. Ale w mniejszych pensjonatach...

U nas np. stajnia jest na 27 koni. Część oprócz owsa dostaje również jakieś dodatki. Konie dawki żywieniowe mają rozpisane na boksie oraz jest odzielna rozpiska w paszarni. Stajenny wyjeżdza z wózkiem owsa, w którym ma też wiaderka z dodatkami.

Choć przyznam, że jakby mój dostawał milion różnych to bym pewnie sama szykowała. I tak jestem właściwie codziennie więc po co życie stajennemu utrudniać.

Ale jeśli w ofercie stajni jest napisane, że nie ma problemu z zadawniem innych pasz i dodatków no to sorry. To do właściciela należy takie ustawienie pracy żeby się dało. Albo powiedzenie wprost dajemy tylko owies i siano chyba że sobie pensjonariusz sam naszykuje
ash   Sukces jest koloru blond....
22 stycznia 2013 11:06
Co do pozostawniania pasz w pojemnikach przy boksach to ja bym się trochę bała, że któryś delikwent wyjdzie nocą i pochłonie np. worek paszy energetycznej. Od trzymanaia pasz jest paszarnia. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że w stajniach z dużą ilością koni latanie od boksu do paszarki może być problemem. Ale w mniejszych pensjonatach...



Pojemniki są tak zamykane, że koń ich nie otworzy. Poza tym, nie ma jak wyjść z boksu, nie da się otworzyć od wewnątrz. 🙂
ash chyba, że tak. I jak zawsze każda stajnia jest inna. Ważne żeby sytstem się sprawdzał.
Co do pracowników to powinnji mieć rozsądnie ustalony zakres obowiązków z którego są rozliczani. Inaczej rozłażą się w szwach. I np. po co dokładnie zamiatać jak tak jest ok. i nikt się nie czepia. A potem zdziwko, że trzeba coś zrobić
u nas też tak jest, że jak ktoś chce podawać co innego, niż owies - to szykuje pudełka pod boksem
pudełka podpisane i zamykane
Bez przesady, że w dużych stajniach się nie da... Na własne oczy widziałam, jak chociażby u Szarych konie przed wyjściem na karuzelę mają zakładane ochraniacze, niektóre także derki. Na każdym boksie jest wieszak na derkę, kantar, ochraniacze, jak koń żre dodatkową paszę to worek stoi przed boksem. A boksów na pewno więcej, niż 60. Tylko że to nie pensjonat za 500 zł i stajennych jest kilku, profesjonalnych i też mają odpowiednio za to płacone 😉
W sumie nadal się dziwię ludziom, którzy wstawiają konia do taniej stajni a wymagania mają jakby nie wiem co. Jeszcze pół biedy jak to przydomowa stajnia na pięć koni gdzie właściciel ma czas i chęć na spełnianie widzimisię klientów, ale w normalnym pensjonacie to aż w głowie się nie mieści, czego ludzie oczekują od obsługi zapominając, że z 80% ceny pensjonatu to ich koń przeżera a za resztę kasy to się nikomu nadprogramowo robić nie chce... albo nie ma komu robić.

A żeby było zgodnie z tematem wątku: wkurza mnie że jeździectwo i wszystko z nim związane jest drogie. A rozkręcanie biznesu czaso- i pracochłonne 😀
A mnie wkurzam ja!
Jak już kurde poukładałam sobie we łbie trochę bardziej na czym ta "prawidłowa jazda konna polega", już sobie przepracowałam najpierw siebie  a potem konia co by "się rozciągał, szukał kontaktu, sam wchodził na kontakt itd, dzięki temu był regularny,s zedł w rytmie itd."... no i zajęło mi wypracowanie jakiś mini, mini podstaw dłuugo (jak się parę lat psuje to się nie ma co dziwić, że samemu bez trenera odrobić ciężko), ale już było tak fajnie... to co? To gówno- czyli pojechałam w weekend w teren, super było do pierwszego kłusa. Koń wrotki odpalił, łeb między nogi i baranki, ja kwadratowe oczy, oczywiście odruchowo i ze strachu "złapałam za ryj"... i zepsułam w 5 sekund to, co udało mi się wypracować w lata świetlne.
Po prostu super... i już do końca jazdy koń schowany za wędzidłem, drobiący i od czasu do czasu nieregularny (od ręki)...
A powrót do stajni to pomimo wygalopowania to była podróż na dynamicie, bo oczywiście po takiej "wojnie na siły" strach ma wielkie oczy.

żal... może ja powinnam po pół litra wsiadać na takie przejażdżki...
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
22 stycznia 2013 15:59
bez przesady. Nawet najlepszegop konia w 5 minut nie da sie zepsuć
do szału doprowadza mnie idealizacja jeździectwa z ułańskich czasów...wątek o rzucaniu się kulkami na mole z końskiego grzbietu, bije pod tym względem prawdziwe rekordy absurdu!
ps kotbury...nie desperuj 😉
kotbury, świetnie Cię rozumiem, ale na pewno nie jest tak źle - bo koń już załapał o co kaman i tego nie zepsułaś. A że się zagotował w terenie - z tym sobie trzeba poradzić inaczej: żarcie zmienić, owies obciąć, pracować w terenie tak samo jak na uj i... nie denerwować się. Przynajmniej nie zewnętrznie. Na mnie się czasem klienci patrzą jak na wariata, jak koń mi pod dupą zaczyna tańczyć, a ja się przygarbiam (w sensie flaczeję w przesadny sposób), uśmiecham szeroko i zaczynam sobie coś nucić albo gwizdać 😁
Moon głównie taki, że trzeba być codziennie w stajni. 😉

A to niby dlaczego ? To sama w tej stajni stoisz ?? Czy może wszyscy funkcjonują każdy sobie jakby się nie znali ?
W życiu nie mam czasu byc codziennie w stajni. W siodlarni jest sobie rozpiska co na który posiłek wsypac mojemu koniowi do wiaderka i jak mnie nie ma zawsze mogę liczyć na kogoś ze znajomych, że przygotuje co trzeba.
Nie wyobrażam sobie żeby stajeny musiał jeszcze się w to bawić przy tylu koniach w stajni. Kiedy np. mój koń na różne posiłki dostaje albo owies pełny/owies gnieciony/ jedno musli/drugie musli/ sieczka + suplementy itp. To by chyba ze 4 godziny karmił stajnie jakby miał się bawić z takim przykłądowym menu jak ma mój koń.

Jak mój drugi koń był pełnoporcjowo na jednym rodzaju musli to oczywiście w zadne wiaderka się nie bawiłam. Stał worek z paszą przed boksem i stajenny sam akrmił z worka.
xxagaxx, jakie 30 ?? Policz. Ze dwa razy tyle właściwie.


liczę tu tylko te które trzeba na padok puścić. Część koni nie wychodzi, część jest puszczana przez nas. Więc tak na oko licze tylko te które trzeba "ręcznie" wyprowadzić i sprowadzić. Nakarmić to faktycznie musi na pewno koło 50-60 sztuk.


Ale nikt nie mówi ze się nie da. Ja napisałam że GENERALNIE, w naszych realiach, w pensjonatach nie po 1500zł i więcej, jest to nie do zrobienia.
Na pewno są stajnie gdzie się tak robi, gdzie jest więcej stajennych, gdzie zarabiają więcej. Też co innego jest dać dodatkową paszę, a co innego witaminki, suplementy, otręby, musli itd....
Na pewno dawanie dodatków dla koni nie jest "psim" obowiązkiem. Może się zdarzyć, ze w danej stajni właściciela - zatrudniający stajennego płacą za dodatkowe rzeczy.

Tak jak Klami napisała, spokojnie się da poprosić znajomego ze stajni, żeby w dzień kiedy nas nie ma przygotował jedzenie. Jak jest kartka z rozpiską przygotowana to żaden problem.
Gillian   four letter word
22 stycznia 2013 19:28
wkurza mnie to, że zamiast cieszyć się posiadaniem hali do dyspozycji to ja klnę na czym świat stoi bo co z tego, że hala jest skoro podłoże jeszcze nie ukończone i jeździ się kiepsko 🙁 robimy z koniem teraz coś mega trudnego i dla mnie i dla niego, jadę jadę i już jest super, już czuję, że koń się sam niesie, łapie balans i jebs... wpadam w łąch grząskiego piachu w narożniku, koń traci rytm i cała zabawa od nowa 🙁
czemu w tym zakichanym mieście nie może być stajni i z dobrą opieką i z dobrymi warunkami dla konia i dobrymi dla jeźdźca? zawsze trzeba wybierać coś kosztem czegoś 🙁 albo koń albo przyzwoite warunki... ech 🙁
kotbury ja do lasu jeżdżę na hacku 'mechanicznym' - zapakowałam mu na twarz czanki 21 cm i mam komfort jazdy. Skórkowe hackamore zostało totalnie przez kona olane - bardziej szanował halter  🤔 niż skórzanego hacka. Wędzidło mamy do pracy na plac
[quote author=ashtray link=topic=885.msg1660230#msg1660230 date=1358843688]
Moon głównie taki, że trzeba być codziennie w stajni. 😉

A to niby dlaczego ? To sama w tej stajni stoisz ?? Czy może wszyscy funkcjonują każdy sobie jakby się nie znali ?
[/quote]

Oczywiście, że nie stoję sama i owszem, miałabym kogo poprosić. 😉 Aczkolwiek nie nadużywam niczyjej uprzejmości, nie lubię czuć się zobowiązana i jest mi niezręcznie prosić kogoś, by robił coś przy moim koniu, bo jest to mój problem i mój obowiązek.

Nie wyobrażam sobie żeby stajeny musiał jeszcze się w to bawić przy tylu koniach w stajni.


A ja do tej pory stałam w stajniach, które najwidoczniej mnie tak rozpieściły, że nie wyobrażam sobie, żeby stajenny miał tego nie robić albo, że miałabym za to dopłacać. 😉
[quote author=_Gaga link=topic=885.msg1659694#msg1659694 date=1358797108]
Ja osobiście tego nie rozumiem. A przynajmniej nie rozumiem filozofii stajennych. Czy danie jednemu koniowi witamin albo prośba od właściciela, że ten koń nie dostaje (czyli właśnie mniej jest do zrobienia) owsa to są jakieś niewyobrażalne dodatkowe obowiązki?


Fakt, to żaden problem kiedy w stajni stoi 5 czy 10 koni, ale kiedy stoi tych koni 30 czy 60 , to już zapamiętać , że koń Lucek dostaje pół miarki muesli dla koni sportowych, koniowi Baśka trzeba moczyć wysłodki po 12 godzin, koniowi Kaśka trzeba podawać witaminy Besterly w obiad, a koniowi Zenek - witaminy Eggersmann na kolację, koń Frania dostaje biotynę Pavo, a koń Gienia glukoazaminę Cortaflexu...
Moim zdaniem najlepiej określać ilość owsa (wg stajennych miarek) opisując to na boksie. A wszelkie dodatki powinno się przygotowywać osobiście, ew dogadać się z właścicielem stajni lub stajennym - ale na osobnych warunkach finansowych...
[/quote]

Takie rzeczy piszę się na kartkach/tabliczkach na boksie! I uważam, że powinno być to przygotowane przez właściciela konia. Ja nie miałam z tym problemu, a karmiłam właśnie ok. 60 koni. Nawet dodam, że na niektórych boksach napisy się zmazały i chodziłam z kartką, bo zależało mi, by każdy koń dostał dokładnie to co ma dostać i dokładnie w takiej ilości, jaką ma dostać. Czasem miałam podać siemię czy dosypać miarkę soli czy innego dodatku i nie robiłam z tego problemu, nie żądałam dodatkowych pieniędzy albo mniej pracy później. A może mogłam powiedzieć "nie mam czasu", "nie chce mi się", "sama se podaj" ?
Konie właścicielki dostawały tylko sport albo cooling, które były wsypane do wózka, chodziło się z miarką i wsypywało, ale jeden koń dostawał cała miarkę, inny 3/4, a jeszcze inny pół. W ręce miałam kartkę z rozpiską ok. 40 koni i po kolei wsypywałam co trzeba i ile trzeba. Zajmowało mi to więcej czasu, niż drugiemu stajennemu, bo koni jeszcze nie znałam, ale nie wyobrażam sobie nawet, by lecieć z miarką jak popadnie. Pewnie niech wielki koń w treningu dostanie tyle samo co mały kucyk chodzący tylko na karuzeli..
Pensjonariusze przygotowywali wszystko sami, stawiali pod boksem i gotowe. Tak jak podesłała zdjęci ChingisChan, musiałam tylko wsypać przygotowaną w pudełku/woreczku mieszankę. Ale jeśli któryś pensjonariusz mnie poprosił bym czegoś dosypała, dorzuciła jabłko itd. to z uśmiechem powiedziałam, że nie ma problemu i to zrobiłam, bo wiedziałam, że tej osobie naprawdę zależy na koniowi, a nie może jej być w stajni o porze karmienia i płaci nie małe pieniądze za to, że jej koń dostanie wszystko, czego mu będzie trzeba.
Mogę się domyśleć, że nie w każdych stajniach jest przygotowana dokładnie pasza, może trzeba biegać po owies, po dodatkowe mieszanki, witaminy, coś moczyć, mieszać, przygotowywać. Jeśli ja, jako stajenny uznałabym, że jest to dla mnie jakiś problem lub dodatkowy obowiązek to poprosiłabym pensjonariuszy, że jeśli chcą, to niech przygotują posiłki i postawią pod boksem, bym nie musiała biegać. Jeśli by nie przygotowali, to już ich problem. Ale pierwszą sprawą jest dogadanie się!
Mnie zbulwersowały opisane wcześniej postawy stajennych typu: "wsypałem mu owies, bo jak wszystkie jadły to ten też" albo "a tak mi się poleciało" czy "nie dam witamin, bo to nie jest opisane w umowie". Dla mnie - chore.
ashtray, kompletnie nie rozumiem twojego podejścia do kwesti wyręczania jednych przez drugich w takich drobnych czynnościach.Toć to nie proszenie obcych ludzi o ... nie wiem całodobową opiekę. To chyba nie są obcy ludzie żebys musisłą prosić i czuc się niewiadomo jak zobowiązana. Znajomi są od tego żeby sobie wzajemnie pomagać. Nie wiem, może u nas jest jakoś dziwnie, ale nikt nie odczuwa jakiejś wyimaginowanej presji, że wyręczenie kogoś innego w jakims drobiazgu jest nie wiadomo jak cięzkim problemem. To raczej dla nas oczywiste, że jedni sa tego dnia w stajni, inni nie, więc się wzajemnie wyręczamy w takich kwestiach, czy nawet w o wiele bardziej czasochłonnych w miare potrzeby i mozliwości. Co jak dla mnie jest normalne i naturalne w przychylnie nastawionym do siebie środowisku znajomych sobie osób.
Jak dla mnie przedziwne jest środowisko / atmosfera kiedy wzajemne sobie pomaganie nie jest rzecza naturalną a urasta do rangi niewiadomo jak absorbującego i cięzkiego problemu.

No i jest różnica we wsypaniu jakiegoś musli, czy witamin a podawaniu paszy tak jak np. dostaje mój koń, czyli kombinacje różnych pasz z różnymi dodatkami. Pomijam już fakt, że stajnia jest dość duża i  stajenny karmi przechodząc przez stajnię z wózkiem z owsem. Żeby podawał każdemu koniowi co innego to by to wszystko musiało zalegac na korytarzu, bo chodzenie za każdym razem do paszarni to wręcz absurd.
Nie wydaje mi się, żebym miała jakiś wielki problem z proszeniem ludzi o pomoc, bo mam kogo w razie potrzeby poprosić i czasem to robię, dlatego, bo jednak posiadam też jeszcze jakieś inne życie poza koniem. 🙂 Ale tak jak napisałam staram się tej pomocy nie nadużywać, nie być upierdliwa i nie zawracać komuś głowy zbyt często. W miarę możliwości chcę być nieuciążliwa i samowystarczalna, jeśli chodzi o zrobienie czegoś "extra" przy moim koniu.
.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się