ALBATROS i inne zabawy oraz zagadki.
To brnę dalej 🙂
Miał pewność, że na wyspie zjadł człowieka?
Czy na wyspie jedynymi stworzeniami były albatrosy i ludzie?
Yyyy... Ale kiedy pewność? (Odejdę od regulaminu.) Drugie: Tak.
(Dobrze działa podsumowanie/upewnienie się co do tego, co już się wie, raz na jakiś czas.)
Zobaczcie, tu bardzo trzeba uważać (będąc w mojej roli), na takie niuanse:
cervus zapytała: Miał pewność, że na wyspie zjadł człowieka?
Ja z automatu odpowiedziałam "Nie", ale po chwili namysłu stwierdziłam, że nie do końca jestem pewna, czy ona ma na myśli pewność w momencie bycia na wyspie, czy w restauracji... 😜
To już koniec.
W takim razie odpowiedź na pierwsze moje pytanie powinna brzmieć "tak". Skoro coś zjadł, a nie był to albatros, to musiał być to człowiek.
No ale kiedy miał/zyskał tą pewność? O to się wszystko rozbija. 🙂
Cała trudność z mojej strony polega na tym, żeby być pewną, iż myślimy DOKŁADNIE o tym samym.
Kocham tą zabawę, bo dzięki niej uczę się precyzyjnej komuniakcji.
Moja odpowiedź dotyczyła Twojej pierwszej wersji 😉
Chodziło mi oczywiście o pewność w restauracji, czy miał podstawy do tego, żeby sobie strzelić w głowę.
Ja myślałam, że pytasz o jego wrażenia z momentu wyspy. Dlatego tak ważne jest tu dokładne sprecyzowanie co/gdzie/kiedy. 😉
W restauracji upewnił się, że na wyspie zjadł (nie z własnej woli/nie z własnego wyboru) człowieka.
Przyszedł do tej restauracji, żeby upewnić się (bo go to męczyło) jak naprawdę smakuje albatros.
Okazało się, że zupełnie inaczej, niż to, co mu koledzy, rozbitkowie, jako albatrosa podali. 😵 😉
Julie, w oryginale - on był niewidomy, bez tego jest nielogicznie.
I to był kapitan statku, który się rozbił - a wtedy stracił wzrok. I wylądowali na tratwie. I tam - jego jednego (bo miał potrzebną do ratunku wiedzę) karmiono "mięsem albatrosa". Tak to szło.
halo, Znam taką wersję i jest absolutnie spójna.
Nie musiał być niewidomy.
Wylądowali na wyspie. Co jakiś czas któryś bezpowrotnie znikał, a reszta, nie dopytywała się, tylko jadła co podano.
Co jest nielogiczne?
halo i to ma sens.
Jeszcze powinien być głuchy, żeby nie usłyszeć jak jednego z załogi zarzynają na tratwie.
Jedno i drugie mogło się wydarzyć naprawdę.
Jedno i drugie się trzyma kupy.
Tylko kwestia która wersja komu się bardziej podoba.
Ja się trzymam tej którą znam i bardzo się pilnuję, żeby być pewną sensu zadawanych mi pytań, bo łatwo o nieporozumienia. 🙂
Tylko trudno wyobrazić sobie wyspę zamieszkaną wyłącznie przez albatrosy 😉
Tak wyglądają z lotu albatrosa wyspy, na których gniazdują albatrosy krótkosterne:
Same skały.
Julie, i jak tu na takich skałach zabić kogoś i tak, żeby reszta towarzyszy się nie dowiedziała? Chyba tylko ślepy by nie zauważył 😉
No jak to jak? Z drugiej strony wyspy, po cichu. 😉
Reszta nie wie, lub może... nie chce wiedzieć, bo i tak ma dosyć wrażeń.
O takich niuansach można dyskutować w nieskończoność.
I właśnie to jest fajne w tej (lub tego typu) zagadkach. 😉
Na tych konkretnie wyspach to jeszcze mogli na kreta polować 😉
I pewnie kilka innych gatunków jeszcze by się znalazło.
Albo, jaja jeść, jak już te albatrosy tam gniazdują 🙂
Katja zabawopsuj! Jak przedwczesny... no wiecie.
ej... ja nie wiedziałam, że to już koniec. myślałam, że to tylko jeden z elementów! 🙁
No właśnie, ja mam zawsze problem kiedy ogłosić, że to już koniec, zagadka rozwiązana. 😵
Na żywo najczęściej wygląda to tak, że w pewnym momencie ktoś mówi "Aaaaaaa! To było tak..."
Inne osoby, np. takie inteligentne inaczej, jak ja, też mówią "Aaaaaa! No właśnie!" - żeby nie wyjść na głupie...
A część jeszcze nic nie kuma...
Dlatego ważne jest powtarzanie na daną chwilę ustalonej wersji wydarzeń.
No i to jest fajne! Można się w dowolnych momentach pośmiać z dziwnych pytań/odpowiedzi innych, lub samego siebie. 😜
[quote author=Strzyga link=topic=96960.msg2284640#msg2284640 date=1423090242]
Katja zabawopsuj! Jak przedwczesny... no wiecie.
ej... ja nie wiedziałam, że to już koniec. myślałam, że to tylko jeden z elementów! 🙁
[/quote]
Wyjdź.
Ciekawe która znała to, lub coś w tym stylu. 😉
Po pytaniach Gieni-Pigwy wnoszę, że też znała wcześniej inną wersję. Bo pytała, czy był niewidomy.
Ja się przyznam, że wygooglałam (żeby sprawdzić), jak Gaga napisała, że się w restauracji ocknął, że zjadł człowieka... Nigdy nie wiem, jak zadawać pytania, zawsze mi brakuje punktu zaczepienia - jakiegokolwiek. 😉
Może by ten wątek rozszerzyć i zapuścić kolejną zagadkę - jeśli ktoś zna? :kwiatek:
Nikogo nie zabijano - on jadł trupy.
Logika wersji z niewidomym kapitanem na tratwie polega na tym, że właśnie on był specjalnie żywiony, bo od jego przetrwania zależało przetrwanie reszty. Jak sobie wyobrażacie to na wyspie? Że ktoś tak sobie wycina ludzkie mięso i serwuje reszcie? Tak charytatywnie, z dobrego serca? I tak, żeby reszta nie wiedziała?
W tej formie (niewidomy kapitan) znam zagadkę... 40 lat.
Było ich kilka. Pamiętam jeszcze jedną:
Na pustyni leży nagi trup kobiety. Dookoła nie ma żadnych śladów, oprócz złamanej zapałki. Trup jest całkiem świeży, nie było burzy piaskowej itp. Skąd wzięło się ciało, jak doszło do śmierci?
Właśnie chciałam zaproponować, żeby pociągnąć wątek dalej. Ja znam 2 tego typu, ale obie banalne i znane😉
edit: pisałyśmy razem, super że jest następna i to taka, której nie znam 😀
Czy na ciele kobiety są jakieś ślady?
Kurczę, nie wiem jak zryty muszę mieć beret, że zaraz po przeczytaniu zgadłam, jakie będzie rozwiązanie 😁 Nie, nigdy tego nie słyszałam 🤔wirek:
Kurczę, a ja tą znam dla odmiany (tylko z mężczyzną, ale to bez znaczenia...). I znów nici z zabawy, nooo! 👿
Zu, nie - w sensie rany, ślady duszenia itp. Żadnych śladów ataku.
Ja sobie w trakcie przypomnialam troche, ze on byl slepy wlasnie i wcale sie nie zabil tylko zwymiotowal. Juz wieki temu to na jakims obozie slyszalam.
Ja znam, że ocało trzech marynarzy. Jeden niewidomy (stracił wzrok w pożarze na statku), jeden ciężko ranny i jeden zdrowy. Zdrowy zabił chorego i podał niewidomemu.
wg mnie też powinien być niewidomy - bo to istotna uwaga… widzący - niestety powinien być bardziej kumaty..
Halo - czy pani leciała samolotem?
Czemu powinien być bardziej kumaty? Rozbitków było wielu, wyspa nie była aż taka mała, żeby się w każdej chwili wszystkich doliczyć...
Tak znam i tak opowiadam, od jakichś 7 lat.
W większości towarzystwu zagranicznemu (niemcy, anglicy, holendrzy, beldzy...) i powiem wam, że chyba tylko raz miałam osobę, która znała, więc się nie odzywała.
A z takimi zarzutami - że powinno być inaczej, że coś jest nielogiczne, spotkałam się niniejszym pierwszy raz.
No, ale chyba przyznacie, że niezależnie od wersji, zabawa fajna? 🙂
No to może taka malutka, nie kryminalna, tylko po prostu zagadka:
Mężczyzna mieszkający na ostatnim piętrze w 11-sto piętrowym wieżowcu, w deszczowe dni wjeżdżał windą bezpośrednio na swoje 11 piętro, a w dni słoneczne wjeżdżał tylko na 7 piętro i dalej szedł na pieszo.
Dlaczego?