zajezdzanie młodych koni

Karo, ja się raz spotkałam z koniem, który panicznie bał się jeźdźca nad sobą. To była kobyła koleżanki, tez obeznana z człwiekiem, wszelkimi czynnościami przy niej, lonżą itp. Generalnie robiona wg wszelkich prawideł jeździeckich. Natomiast panicznie bała się jak się na niej jechało. Ale nie pamiętam już ze szczegółami, czy w stój było ok, a w ruchu panika. Generalnie kobyła została sprzedana jako hodowlana, bo nie dało się jej zajeździć.
Trzeba pamiętać, że dla konia cokolwiek na plecach, to drapieźnik chcący go zjeść - tak działa konski instynkt. Może ten twój przypadek ma ten istynkt tak silny, że ciężko go zagłuszyć.
A możesz spróbować jeszcze tak, że jak wsiądzesz to od razu się połóż na szyi i niech cię ktoś poprowadzi, skoro z przewieszonym jeźdźcem idzie spokojnie. I jak sobie będzie stepował bez stresu spróbwoać się deliktanie podnieść, ale powoli żeby go nie przestraszyć i tylko do momentu, który zaakceptuje. I moze stopniowo za którymś razem się przyzwyczai do jeźdźca na górze.
Wiesz co ja nie mam  z tym najminejszego problemu jak pisałam. A jak konie chodziłyby w naturze w rozluźnieniu przecież tam nikt ich nie trzyma? Rozluźnienie uzyskuje sie przez dosiad z siodła a z ziemi przez mowe ciała i ćwiczenia. Inna sprawa ze ja nie pracuje z Młodym klasycznie tzn trzymam sie tych samych zasad a w szkoleniu używam klikera.
Praca nasza wygląda mniejwiecej tak:

wiem że to kontrowersyjne że na pewno będą jakieś ale chociaż ja uważam że własńie takie obrazki pokazują ze sie da, że da sie wpisać konia w koło bez użycia wszelkich patentów, że da sie go rozluźnić, prowadzić. Wiem że na załączonym obrazku jest mało pracy zadu ale to dopiero 3 letni koń. A dla ciekawych co sie dzieje późńiej jak nagle koń ma coś w pysku i go "trzyma" odpowiadam jeśli mu to nie przeszkadza to przyjmuje sylwetke w której mu wygodnie czyli w dół i w przód i wtedy dopiero zaczynam myśleć o kontakcie ręka-pysk a nie mentalnym oczywiście. No i rozluźnienie uzyskuje nie blokując dosiadem grzbietu konia i robiąc mase przejść. Wychodze z założenia, że wędzidło zanjdująć sie w bardzo wrażliwym pysku konia działając na małą jego powierzchnie powoduje ból i tego sie nie da ukryć, każde wędzidło konia boli, jak pewnie sami wiecie koń potrafi wypluć z jedzenia tabletke bo ją potrafi wyczuć także to naprawde delikatne miejsce. Wędzidło boląc powoduje szum- szum który utrudnia komunikacje. Na kontakcie to można konia brać na np ogłowiach bezwędzidłowych i kawecanie dużó wtedy można sobie przyszłych problemów zaoszczedzic i przedewszystkim nie oszukiwać w szkoleniu ani siebie ani konia. Nie chodzić na skróty.
Widać, że bardziej drobiazgowo wprowadzacie elementy zajeżdżania 😉 i nawet mi się ten system podoba, ale wiadomo że przez forum tego nie zrozumie, a gdybym wspomniała o czymś takim w moich okolicach to by z oczów talerze zrobili. I z pewnością miałabym utrudnioną sprawę bo to świeży wałaszek, z przed tygodnia jeszcze ogier. Wracając do trójkatów zapinałam stosunkowo wysoko, ale to paskudny pas który ma kółka tam gdzie nie trzeba  🤔
Interpretowałam trochę zdjęcia i rzeczywiście większość są zapięte bardziej na środku, czyli jeśli chce kontynuować tą zabawę będę musiała pokombinować.
Anka, Aaaa, takie butki. Dziękuję za odpowiedź! 🙂 Wygląda to dosyć ekspresowo i skutecznie.

Aroid, a jakie masz podłoże do lonżowania? No i jeszcze jest opcja pt "to nie patent dla niego". Mój nie chce na trójkątach chodzić. Nie wiem, może ja coś źle zapinam, może dla niego powinnam zapiąć inaczej, ale normalnie, przy testowaniu paru "ustawień" koń i tak robi z siebie zrolowany precel i nijak nie chce się wydłużyć do tych wypinaczy. Nie i już, wielki foch, próby zrywania się z lonży, bryki... To go na tym nie lonżuję. Za to gog przyjmuje świetnie.

sasqach, To co Ty robisz, to ewentualnie opędzanie konia, a nie lonżowanie. Nie masz może zdjęć z boku? Bo na tym zdjęciu to ja widzę człapiącego sobie konia, pewnie i zrelaksowanego, ale niepracującego i nieustawionego, a to przecież jest celem lonży.
repka, Dzięki za pomysł 😉 Ale niestety już wykorzystany, póki leży się na koniu tak nisko, że nie widzi człowieka nad sobą, jest ok...Nie mam pomysłu szczerze mówiąc i póki co koń od jakiś 2 miesięcy chodzi tylko na lonży i relaksuje się na pastwisku, może jeszcze psychicznie jest niedojrzały, może taka przerwa w pracy z jeźdźcem tez dobrze mu zrobi. Szkoda, że nie jest klaczą-kucor fajny, nadawałby się do hodowli  😁 A tak póki co jest ładną kosiarką do trawy...
Sankaritarina teraz lonżowałam na hali, a dwa dni wcześniej padoku ! Ale za chiny nie mogę sobie przypomnieć gdzie lonżowałam pierwszy raz.. a właśnie na padoku jest grząskie podłoże, na hali zdecydowanie "płytsze"
Sankaritarina jeśli Twoim zdaniem praca konia jest możliwa tylko w określonych ramach to bardzo mi przykro. Dla mnie to jest praca ponieważ takie ustawienie (Twoim zadniem jego brak) powoduje jakby nie patrzeć prace grzbietu (ja sie sugeruje biomechaniką a nie wyglądem konia) gdy pracuje grzbiet uruchamia sie zad. Nie mam potrzeby w tej chwili pracowac nad impulsem bo zwyczajnie jest na to za wcześnie. Moge wstawic Ci foto z nieco aktywniejszym zadem i ruchem do przodu.

dodatkowo intensywnosć treningu dopasowuje do konia który w zasadzie chodzi 3 razy w tyg może 4 po 20-30min. Jego kondycja nie zachwyca wiec buduje ja małymi kroczkami. Jest to koń młody do konktretniejszej roboty biore go w październiku jak bedzie miał 3,5 roku. W tej chwili pracuje nad gipkością, posłuszeństwem. Szkoda ze tak wiele ludzi zapomina o tym ze młody koń ma chodzic tak zeby przedewszystkim on nie ponosił szkód w wyniku pracy jaka planuje dla niego człowiek.

zapraszam do lektury punktu 11.2 na http://centrumpolo.pl/index.php?id=15
odnosnie tego ja uważam ze jestem teraz na etapie przyzwyczajania by było jasne.
ms_konik   Две вечности сошлись в один короткий день...
16 lipca 2011 10:47
Pozwolę sobie zgodzić się z sasqach.
Bywają konie, które wymagają pracy bez jakichkolwiek wypięć, bo takowe
całkowicie zaburzają pracę i w efekcie powodują więcej szkody niż pożytku.
Myślę, że rozsądne jest przyjęcie zasady, że dodatkowe pomoce można dołączyć,
gdy koń porusza się w trzech chodach w równowadze w naturalnym ustawieniu.
I tak po dołączeniu wypięcia następuje zazwyczaj problem z równowagą (co jest oczywiste ale nie zawsze, w zależności od uzdolnień i możliwości konia), który mija gdy koń przystosuje się do nowych warunków.
m.indira   508... kucyków
16 lipca 2011 10:59
Karo , miałam kiedys podobny problem z źle zajeżdżona kobyłką, 6 latka już w swojej karierze posyłała nie jedną dupę w piach lub gdzie popadło w odstępach czasu od kilku sek do minuta góra, robiła dosłownie wszystko, barany, kozioł, stawanie dęba lub zwroty na zadzie, najdziwniejsze w tym wszystkim było to iż wsiadać dawała bez problemu...
siodłanie pikuś, lonża super, tylko ten ruch pod jeźdźcem, wiec zapadła decyzja o dociążeniu siodła może bowiem tego się bała, dobrze wyważony worek jednakowo rozłożony ciężar i całość była na grzbiecie z 3 minuty, gdy bowiem nie pomagały znane kobyle sposoby pozbycia sie jeźdźca po prostu padła na ziemie tarzając się, a by dokończyć dzieła to wyczochrała resztę worka o rury lonżownika, i wtedy pomyślałam sobie że sie nie poddam, że kobyła nie wygra, i wpadłam na pomysł założenia na zwykłe ogłowie zaprzegowego z okularami...
okazał sie to złoty środek na naszą artystkę, spokojnie ruszyła stępem pod jeźdźcem jakby nigdy nic innego nie robiła w życiu, potem zakłusowała, zagalopowała, zmieniła kilka razy kierunek, na koniec zdjełam okulary, i pojawiła się dawna panika, z tym że ruszyła w panicznym galopie do przodu, zrobiła kilknaście kółek cwałem potem zwolniła, i chciała przejść do kłusa, jakby zapomniała o tym że może walnąć z grzbietu, nie pozwoliłam zwolnić aż dostała komendę, wtedy zmieniła kierunek i zagalopowała znów na sygnał
taką jazde powtórzyliśmy kilkakrotnie, zawsze z okularami na początek, po jakimś czasie zaniechaliśmy i ich
kobyłka chodziła potem rajdy i brała udział w hubertusie...
jeśli koń sie uspokaja po zdjęciu okularów, można z nich całkiem zrezygnować, lecz i miałam kilka lat konia , który chodził w takich misiowych rulonach przypietych do ogłowia, które ograniczały mu widzenie ale tylko tego co było bezposrednio na nim, i z konia panikujacego zrobił się okaz spokoju ...
Biorąc pod uwage, że moge śmiało stwierdzic ze ok 80% osób nieprawidłowo stosuje patenty w dodatku zwykle po to by iść na skróty, ( nie jest to skierowane osobowo do którego kolwiek użytkownika forum tylko wniosek wynikajacy z obserwacji) a konie mogłyby osiagać to samo gdyby tylko ich jeźdzcy mieli stosowną wiedze i czas. Mało tego wychodze z założenia, że patenty w dzisiejszych czasach mają za zadanie kamuflowac braki w umiejętnościach jeźdzca. Skoro już tak wgłębiamy sie w temat to moge powiedzieć, że wszystko juz zostało w kwesti szkolenia odkryte i opisane. Mianowicie oczywiscie w teori i zaokrągleniu-
Wypinajac młodego konia narzucajac mu tempo i ustawienie (codzienny widok) stosujemy nieświadomie metode zwaną "lumping" na polski "zbrylanie" stawiamy konia w skomplikowanej sytuacji i wymagamy ogarnięcia wielu aspektów w jednym czasie. Oczywiscie koń predzej czy później sie ogarnie ale na pewno nie bez buntów (koń nie jest w stanie psychicznie i fizycznie wszystko zrobić już od początku) i utrudnień.
Ja stosuje metode zwaną "splitting" na polski "dzielenie" czyli tworzenie z każdego zadania pojedyńczych łatwych do opanowania cześci których zaliczenie kazdej z kolei prowadzi w późniejszym czasie do całkowitego wykonania zadania. Czyli lonżujac konia dzielimy zadanie na: chodzenie po kole ( w tym chodzenie po kole na określoną odległosć od środka, na lewą stronę, na prawa stronę itd) chodzenie w odpowiednim tempie ( w stępie, w kłusie, w galopie) chodzenie po kole (ustawienie ciała takie jak obwód okręgu, ustawienie dopasowujace sie do wielkości koła) chodzenie w dół- w przód.  W dalszym etapie chodzenie w odpowiednim "zaangażowaniu zadu" itd W ten sposób ze zwykłego lonżowania wyciagamy cześci pierwsze i po osiagnięciu każdej z nich przechodzimy do kolejnej, a następnie gdy wszystkie są juz opanowane łaczymy je w całość (co konie robią automatycznie) Wiadomo na logike chociażby biorac małe łatwe kawałki uczone pojedyńczo łatwiej jest opanować niż wszystko naraz wiec metoda jest dużo bardziej efektywna i choć początkowo wydaje sie czaso-praco-chłonna końcowo jest bardziej wydajna i "wolna " od "nieporozumień". Młody koń jest jak małe dziecko.
edzia69   Kolorowe jest piękne!
17 lipca 2011 16:05
[quote author=ms_konik link=topic=1010.msg1064606#msg1064606 date=1309984715]



po prostu potrzebujecie Drzonego 🙂

[/quote]

no właśnie taki Drzony nam potrzebny!
już raz robiłam podejście pod manekin ale widzę,że źle wymyśliłam!
mój Pan Franek bo tak się nazywał był za ciężki!
Napchałam starymi ubraniami kombinezon budowlany i Pan Franek chyba wzorem kolegów budowlańców nie chciał prosto siedzieć!!
teraz wiem co zrobię, wywalę ciuchy z korpusu i postaram się gdzieś taki stary materac wykombinować!!
dostaliśmy 9 latkę do zajeżdżenia, jest tak nakręcona,że wolałabym jednak na pierwsze wsiadanie Franka zorganizować.
Póki co jest u nas tydzień, robi postępy, ale martwi mnie to,że codziennie trzeba zaczynać od punktu zero.
Napina się tak,że na pierwszy raz łapię tylko z trudem pierwszą dziurkę obergurtu, a potem jeszcze 6 do góry.
[quote author=ms_konik link=topic=1010.msg1072766#msg1072766 date=1310809666]
Pozwolę sobie zgodzić się z sasqach.
Bywają konie, które wymagają pracy bez jakichkolwiek wypięć, bo takowe
całkowicie zaburzają pracę i w efekcie powodują więcej szkody niż pożytku.
Myślę, że rozsądne jest przyjęcie zasady, że dodatkowe pomoce można dołączyć,
gdy koń porusza się w trzech chodach w równowadze w naturalnym ustawieniu.
I tak po dołączeniu wypięcia następuje zazwyczaj problem z równowagą (co jest oczywiste ale nie zawsze, w zależności od uzdolnień i możliwości konia), który mija gdy koń przystosuje się do nowych warunków.
[/quote]

Zgadzam się z dziewczynami. Młody koń nie powinien chodzić wypięty jeżeli nie umie sam się na kole zrównowazyć. Już samo chodzenie po kole na lonży jest dla konia dużym obciążeniem.
Sama młode konie zaczynam wypinać z reguły dopiero jak już chodzą pod siodłem, czyli etap lonży bez wypięć i łapanie równowagi na prostych pod jeźdźcem, gdzie już mniej więcej wiedzą co to kontakt, pomoce popędzające itd. mają za sobą.
Ewentualnie uznaję czambon, jako nieograniczający ruchów szyi i dający sporą swobodę w zejściu w dół.
Ja się również zgadzam.  😀iabeł:
Ale widzę pewną nieścisłość. Trzeba by zdefiniować słowo "praca". Przynajmniej moim laickim zdaniem praca z koniem zaczyna się wtedy, kiedy już koń jest dawno zajeżdżony, załapał podstawowe komendy, jest grzeczny, posłuszny i ułożony. Wówczas można uczyć konia chodzenia w ustawieniu czy zakładać patenty na lonżę. Wtedy zaczyna się prawdziwa, codzienna praca mająca na celu rozwinięcie naturalnych możliwości konia, wyrobienie konkretnych mięśni, kondycji etc etc. I to też przecież może dotyczyć młodego konia -> 4 latka, 5 latka. To chyba też ciągle młode konie. Tak mi się wydaje.
I tak, przyzwyczajanie do siodła, zajeżdżanie, opędzanie konia na lonży czy luzem to nie jest żadna praca i dlatego się tak przyczepiłam Sasquacha, z której wypowiedzi wynika jakoby pędzenie konia luzem było nie wiedzieć jak ciężką pracą. Skoro lonża jest jak jazda i na jeździe się pracuje w ustawieniu na kontakcie, więc na lonży fajnie by było, gdyby dało się to ustawienie i kontakt osiągnąć, a to jest możliwe przecież tylko przez zastosowanie "czegoś" dodatkowego [patent, dwie lonże...]. No po coś przecież ludzkość patenty wymyśliła, po coś wymyślono lonżowanie z użyciem lonży i to wszystko nie jest nie wiadomo jak złe same w sobie.

Aroid A to nie jest źle. Jeśli hala i padok są równe, to spoko. Zakładałam "problem podłożowy" gdyby się lonżowało dosłownie po byle czym, nierównym, dziurawym, denerwującym. 🙂
Słuchajcie. Jak się rozliczać z zajeżdżania konia.
Generalnie  jeśli oddaje komuś konia do zajeżdżenia to osoba ta bierze za usługę określoną stawkę X zł z tym ze konia trzyma u siebie i przez miesiąc z nim pracuje. Generalnie do zajeżdzenia oddaje się konie surowe.
A jak liczyć za taką usługę jeśli koń jest już przygotowany - był lonżowany, przyjął wędzidło, siodło i przyjął częściowo jeźdzca - przewieszanie się przez konia w stępie.
Z uwagi na mój wypadek muszę wziąć kogoś kto tę robotę dokończy. Nie wiem tylko teraz jak się liczyć z taką osobą. Czy jest jakaś stawka godzinowa czy znacie jakiś inny sposób rozliczeń ?
Ja jak  dawałam konia do zajeżdżenia to płaciłam za godzinę np 50zł lub 40zł .Umawiałam się z osoba ,że  ile ma razy koń pracować w tygodniu dni i płaciłam zawsze pod koniec miesiąca określoną kwotę.
Super. Dziękuję za info. Myślę że to bardzo rozsądne rozwiązanie. 🙂
No dobrze to w końcu:
1.    ile razy w tyg. lonżujecie młodziaki przed zajażdżką ? 2-3 po ok. 30 min. ?
Rozumiem też ze na młodym koniu nie jeździmy kłusem anglezowanyym ...? więc
2.    kiedy przychodzi ten czas że juz można obyć się bez półsiadu  ?
A i przede wszystkim
3.    ile kilogramów na młodym końskim grzebiecie jest ok ?
pytania niby śmieszne jednak do czasu kiedy miałam sama zajeżdżać nie miałam wątpliwości - dzisiaj natomiast mam ich co raz więcej - obaw też. Ciężko jest oddać młodzież w obce ręce. Niby wszystko pod moim okiem ale .....
Wkurza mnie lonżowanie bez pilnowania czasu i dobrego występowania itp itd . Nie wiem jak w ogóle można podchodzić  do lonżowania bez zegarka na ręce . Ja chyba tego nerwowo nie ogarnę
m.indira- o widzisz, moja Pelaśka boi się tego co za nią, niekoniecznie chodzi o jeźdźca. Np zjadę z równoważni i jak ona wraca do poprzedniego ułożenia ona zaczyna spierdzielać i to bokiem, bo jeszcze musi sobie popatrzeć co tam dokładnie się dzieje. Chyba sobie takie futra skombinuję.

777- ja lonżowałam 4-5 po 20 minut. Tylko wdrażane były powoli, 20 minut to końcowy efekt. Zresztą do tej pory nie lonżuję dłużej. Jeździłam kłusem anglezowanym, nie wyobrażam sobie inaczej. A to ile kilogramów, zależy od gabarytów konia. Sama siadałam na hucuły z obawą, bo ważyłam wtedy 60 kg, obecnie ważę 64, ale pod siodłem chodzą już rok. Często też biorę konia prosto z padoku, więc stępa daję mu 2-3 kółka i dalej pracujemy już w kłusie.

Ja też wypinałam konie na lonżę, jak już zaczęły pracę z jeźdźcem
Ech niech już będzie późna jesień. Dzięki za info.
Ja będę czekać do wiosny. Młoda będzie mieć wtedy ponad 3,5 roku, na razie jeszcze pogonimy na lonży, od czasu do czasu na czambonie🙂
No właśnie czambon czy gogue ?
zastanawiam się co kupić bo do tej pory dla starszej używałam podczas lonżowania pesoa ale wiadomo ze to nie jest patent dla młodziaka.
Kupic chambon, ktory mozna rowniez zapiac jak gogue. 😉

Dlaczego nie jezdzimy na mlodym koniu klusem anglezowanym?
Anka a jakiś możesz polecić 🙂
co do kłusa to nie mam pojęcia 🙂 ktoś mi ostatnio tak po prostu rzucił hasło dlatego pytam. Przypuszczam że chodziło tylko o to że w początkowej fazie zajeżdżania dla konia może łatwiej utrzymać równowagę 🙂
Nalle   Klapiasty & Mała Cholera
14 sierpnia 2011 15:34
Więc ktoś bardzo głupkowato rzucił hasło - totalna bzdura. Zdecydowanie kłusem anglezowanym, z powodów które sama wymieniłaś odnośnie ćwiczebnego.
No ja mam nadzieję. Jak pisałam - miałam sama zajeżdżać i nie miałam wątpliwości - teraz słyszę co raz jakieś newsy
m.indira: No... ciężki przypadek i świetna metoda.
Z aż tak ciężkim się nie spotkałam, ale wiele razy widziałam takie konie u których wszystko było ok, nawet gdy ciężar był już na grzbiecie, ale panika pojawiała się w momencie zobaczenia jeźdźca tam u góry.
I widziałam stosowanie w takich przypadkach oswajania z tym, że człowiek może być wyżej i nie jest to straszne w taki sposób, że stawało się na żłobie, na podeście, na górce... tak żeby koń był tuż obok, ale niżej a człowiek wyżej, bez wsiadania.
Takie kilku-kilkunastominutowe sesje obgłaskiwania konia w momencie gdy stoi się gdzieś znacznie wyżej. Polecam, wielu koniom takie oswojenie może być też potrzebne.
Co o tym sądzisz?
Witam wszystkich.
Mój problem i mojego konia polega na zakładaniu tranzelki  wędzidło ładnie bierze ale przełożyć przez uszy graniczy z cudem,jak  oswoić go żeby się nie bał zakładać może macie jakiś patent?
efka   CEL - zadanie, które wyznaczamy naszym marzeniom
15 sierpnia 2011 12:58
salim88,

ja kiedyś robiłam tak że odpinałam paski policzkowe z jednej strony, i najpierw nakładałam delikatnie na uszy a dopiero potem wędzidło z dołu i zapinałam paski z boku - po jakimś czasie działało na tyle, że można było włożyć całość normalnym sposobem
efka dzięki wypróbuje twoją metodę ale co z naczółkiem zakładałaś bez niego?
salim88, można z początku bez naczółka, potem naczółek nałożony z jednej strony i po przełożeniu paska za uszami - włożyć paski w naczółek z drugiej strony.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się