Sztuczki handlarzy i sprzedających. Jak się przed nimi ustrzec, lub je wykryć?

Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
05 grudnia 2011 12:52
Tak niestety może być zawsze. Sama jestem posiadaczką źrebaka, który od zawsze był nasz. Maluch wypieszczony, wycackany, a mimo to okazało się, że ma sztorcowe kopyta, przykurcze, a teraz najprawdopodobniej jakieś świństwa dzieją mu się w stawie koronkowym.
No a ja wcale nie mówie ze u handlarza trzeba kupowac a u hodowcy nie, tylko uważam ze kazdy kto chce sprzedac, łącznie ze mną 🙂mjak chce sprzedać to stara sie to zrobic za wszelka cene, no ja osobiscie nie sprzedam swojego konia z wada nie mówiac o niej, ale stosuje róznorakie metody by mój kon zaprezentowal sie jak najlepiej, czyli np jak wiem ze kon boi sie u mnie jednego naroznika to tam nie jadę....takie głupoty poprostu.
Ale jak sprzedawalam niedawno konia, to sploszyl sie krowy....choc pasla sie obok ujezdzalni od tygodni i sie jej nie bał. Ale kupujacy bez wahania konia wzieli i sa zadowoleni sądząc po mailach jakie od nich nadal dostaję🙂
innym razem a bylo to w piatek pokazywalismy kobyłę i tego dnia wialo starsznie, a kobyla pokazala sie od najgorszej chyba z mozliwych strony, ale dzieczyna i tak sie zdecydowała.
Tydzien wczesniej ta sama klacz poazala sie rewalacyjnie az nawet my bylismy w szoku ze taka byla idealna, a gościu i tak nie kupił.

Jak mam konia z raną bo sie akurat zadrapal na padoku, albo kuleje akurat bo kowal przegiął, i ktos w tym czasie dzwoni, zawsz eo tym mówie.

Ale przyklad kupna włąsnego konia od handlarza zasługuje na nobla🙂 chociaz jesli był to konik polski to faktycznie facet mógł nie zauwazyc, ciekawe czy później sie zorientował...

Co do konia na niedziele, to tez nie jest tak ze zawsze trafi się źle, ja kupuje konie od handlarzy, jakos specjalnie sie nie naciełam, na jakiegos chorego  itp. Zawsze wliczam ryzyko w tą i tak skromną cene  konia.
A poza tym, Gaga, ja bym chciala zeby najtanszy kon kosztowal 10 tys, ale niestety nie raz za te 10 mozna kupic cos strasznego, juz keidys pisalam gdzies, ze po tym jak kupilam konia za 2 tys i sie okazalo ze moglabym dolozyc 1000 i miec lepszego, to nastepnym razem postanowilam te pare tysiecy dołozyc, co sie okazalo, ze kupilam dokladnie takiego samego jak ten za 2, tylko sprzedajacy lepiej sprzedawal niz tamten i lepiej na tym wyszedł🙂 na koniec i ja wyszlam na tym doskonale, ale moglam za tego konai dac te same dwa tys i nie przeplacac.
ovca   Per aspera donikąd
05 grudnia 2011 13:07
Ale przyklad kupna włąsnego konia od handlarza zasługuje na nobla🙂 chociaz jesli był to konik polski to faktycznie facet mógł nie zauwazyc, ciekawe czy później sie zorientował...


znam podobną historię 😉 tylko facet przywiózł konia handlarzowi i ten miał mu znaleźć coś młodszego i 'lepszego' w zamian w ciągu kilku tygodni.
Handlarz kobyłę podtuczył, podjeździł, odpicował, zamienił paszport (obie były nn) i oddał z powrotem, tylko skasował kilka tys więcej 😉
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
05 grudnia 2011 13:10
znam podobną historię 😉 tylko facet przywiózł konia handlarzowi i ten miał mu znaleźć coś młodszego i 'lepszego' w zamian w ciągu kilku tygodni.
Handlarz kobyłę podtuczył, podjeździł, odpicował, zamienił paszport (obie były nn) i oddał z powrotem, tylko skasował kilka tys więcej 😉


no ale przecież poświęcił swój czas na podjeżdżenie i odpicowanie nie wspominając od kosztach podtuczenia - więc  jak najbardziej uzasadniona podwyżak

a że klient na tyle głupi że własnego konia nie rozpoznał to już inna sprawa...
jak szukalismy konia, to trafilismy do takiego "handlarza", co kupuje za grosze i spyla dalej. stalo u niego wtedy malo koni bo tylko kilka. ale co jeden to piekniejszy.

do tych pięknosci dojsc trzeba bylo po gównach, przez oborę, a tam w boksie, wielki, piękny kary walach, z małą gwiazdka tylko, 3 letni. papier nie powalał, ale kon byl cudowny. wypuszczony tak majtał nogami, ze bylam gotowa podjechac przyczepą za godzinę. elastyczny, wkraczał solidnie, pchał się zadem bomba. chcial  5 tysięcy, co uznaję za naprawdę dobrą cenę za tego konia. gdyby mi się chcialo bawic w surowizne to bym się nawet nie zawahała, bo kon byl wart dużo więcej.

a facetowi się nie spieszylo. kupca w koncu znajdzie, to moze cenę trzymać. przejezdzalismy obok jakis miesiąc pózniej, zawitalismy z ciekawosci czy G. jeszcze stoi i akurat w trakcie naszej rozmowy koniowóz na niemieckich numerach podjechał, "pferdesport" i tak dalej. wysiadł jakis gruby niemiec i cos zaczal szprechać,  a kobitka (pasażerka) tłumaczyla. przyjechali po G, więc się zmylismy po cichutku.  trochę załowałam 😉

perełki też mozna dostać, wystarczy poszukać.

teraz niestety musimy sie przestawic na myslenie "nizszymi cenami". kiedys nnka z wadami postawy, surowa, byle chodząca i nie przewracająca się  kosztowala 4 tysiące. teraz kosztuje mniej niz 1700 czesto... jak widzę oferty, gdzie dobry kon, calkiem fajny do rekreacyjnej jazdy, z pochodzeniem, zajezdzony podstawowo kosztuje 2 tys. to mnie to przeraza i zastanawiam się, czy nie zrezygnowac z krycia mojej klaczy, bo przy takich cenach, to kwotę, za którą kupię konia z pochodzeniem, zajezdzonego, mlodego, do rekreacji, ja minimalnie na krycie wydam...
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
05 grudnia 2011 13:32
Isabelle nie zwróci Ci się za krycie i wychowanie malucha za cholerę! Za krycie zapłaciliśmy 400 zł, USG: 2 razy to 100zł, od 9 miesiąca aż do odstawienia kobyłka będzie dostawała granula, worek 100zł/miesiąc. Odsadka sprzedamy ogierka: 1000-1200zł, klaczka hmm... no powiedzmy, że 2 tys. Jeżeli będziemy chcieli odchować dojdą kolejne koszty. Ni jak się to nie kalkuluje.
własnie... a swojej stajni nie mam, wtedy to moze utrzymanie byloby tansze. co z tego, ze zrebol mógłby byc fajny, z niezlym papierem, skoro teraz odsady chodzą po 1000-1500 zł, a krycie niezlym ogierem, ba, samo nasienie kosztuje więcej.

sami sobie robimy krzywdę. a wlasciwie hodowcy robią. bo żeby się opłacało to kryją byle czym, byleby taniej i bliżej, i potem jak ktos  za niezlego odsada, od suplementowanej klaczy, calodzienne pastwiska, za samo krycie zakłacił 2000, chce uzyskac dobrą kwotę, to uslyszy, ze "przeciez zrebaki są po 1000 zł!" i osoba niezbyt w hodowli rozeznana uzna, ze ktos chce astronomiczną kwotę...
kiara   Wczoraj to historia, jutro to tajemnica...
05 grudnia 2011 13:51
Ja z tych co się dali nabrać na NAZWISKOOO sprzedawcy. Kilka lat temu kupiłam klacz sp po xx wzrostu 157cm, 6 lat nieujeżdżona za 8tys ... , niby miała siodło na sobie kilka razy, teraz wiem że to🤔wirek:, ale wtedy wydawało mi się to idealną ceną za konia. Koń stał w stajni u byłego trenera kadry narodowej (celowo nie podam nazwiska i dyscypliny) więc uznałam, że gówna mi nie sprzeda bo przecież opinii sobie nie będzie chciał zszargać, tiaa
Klacz kompletnie surowiutka, nie chodziła na uwiązie, lonża, siodło, ogłowie- czarna magia i w dodatku wypłosz, jak ją zaczęłam robić -wyszła kulawizna. RTG wykazało gwoździa w kopycie, więc trzeba było operować i kolejne tysiące wydać na qnia. Po operacji miało już być wszystko cacy - taaak jak śpi i jeść nie woła, ale nie zmienia to faktu że jest już ze mną 7 lat i nie zamienię jej na żadną championkę
nie schodźmy na tematy hodowli, bo ten jest fajniejszy🙂
Ceny są jakie są, ale juz coraz wiecej ludzi nauczylo sie nie kupowac konia za 1500 zł mimo ze wszytsko umie....
coraz częscie spotykam sie z pytaniem, dlaczego tak tanio, kiedys takie pytanie padlo w przypadku konika polskiego za 3 tys...
oczywiscie jak kto ma czym karmic a i nigdzie mu sie nie spieszy to klienta doczeka, ale jak ktos musi sprzedac to musi oddac za pół darmo.
I dzieki temu mamy ciekawe konie tez i u handlarzy.

Dlatego do nich zaglądamy, kiedys szukając konia z kolegą , wypatrzyłam pieknego kasztana, lubie kasztany wiec zwrocilam na niego uwage, troszke nerwowy kopal dziure pod żlobem, ale młody i zestresowany, stał uwiazany w stodole. Koneicznie chciała by kolega go kupił, kon miał trakensko jakis tam rodowod, ale był surowy, kolega sie przestarszyl ze grzebie wiec moze tka.Widzialam w nim konia z wyzszej półki jego wartosc szacowalam na 10 tys, bez oglądania w ruchu. W zasadzie pojechalismy pózniej tam ale kon juz był sprzedany.  Kosztowal 3,500 zł. Za jakis czas, kilka miesiecy, tego konia znalazłam w ogłoszeniach o sprzedazy, ujezdoznego i skaczącego za 17 tys......
tak-kupienie wlasnego konia, czy to po chwili czy nawet nieswiadomie po czasie -to juz szczyt glupoty.
na inne zeczy mozna dać się nabrac..ale to  👍
ten opisany przypadek przeze mnie to mial byc taki "zart" (ten handlarz tez znany i ceniony w srodowisku a kupic -jakis tam znajomy) , ale ze sie facet nabrał - no to tak zostało ;] teraz mają wszyscy wtajemniczeni z niego ubaw.
ale czy dowiedział się o tym ...nie wiem 😉
W zeszłym roku mój szef miał parcie kupić dwie hucułki, takie żeby mu się do programu nadawały. Wertowałam ogłoszenia tu i tam, jak hucuł był to wałach albo źrebak. W końcu w Końskim Targu na całą gazetę były dwie kobyły od tego samego hodowcy ( wiadomo , że bardziej opłaci się brać dwa konie z jednego miejsca). Kiedyś szef wybierał się w tamte okolice  w interesach, zadzwoniliśmy do gościa, że podjedziemy. Zajechaliśmy już za zmroku, bo to luty był, pan pokazał nam stadko na wybiegu, kobyłki po 2,5 roku miały wówczas i szczerze nam powiedział, że są całkiem surowe, nic nie robione z nimi było od urodzenia, bo on się tym nie zajmuje, a klacze miał sobie zostawić, ale mu pastwisk brakuje, bo się hodowlą danieli zajął, więc jak się uda to je sprzeda, a jak nie to trudno, sam je do programu wprowadzi. Konie oglądnęliśmy o tyle o ile, o ile się dało po zmroku  😁 bo nawet tam żadnej wiaty nie miały. Stwierdzic mozna było tylko, ze są przyjaźnie nastawione do człowieka i po papierze, że faktycznie to hucuły z pełnym pochodzeniem. Ani nie odrobaczane, ani nie szczepione, nie strugane, nóg nie dające, nie wiązane ani nic. Hodowca wychodził z założenia, że lepiej sprzedać surowiznę żeby sobie ktoś od zera robił niż zrobić coś co komuś może się nie podobać.
Po tygodniu pojechałam z mężem raz jeszcze- przeglądnęłam papiery, dostałam wskazówki na temat wprowadzenia ich do programu, obejrzałam konie za widoku ( ale tylko w  stadzie, luzem puszczone) i zadatkowaliśmy i wzięliśmy paszporty.
Po miesiącu ( musieliśmy im miejsce przygotować) podjechałam z pracownikiem z przyczepą, zapłaciliśmy, zapakowaliśmy konie  i.....
nie zostaliśmy oszukani w niczym. Kontakt z hodowcą utrzymuję do tej pory i jakbym miała komuś polecić to bez wahania bym poleciła tą właśnie osobę.

Rok później kupowaliśmy trzecią hucułkę z rekreacji - oj tu się osłuchałam jaki koń jest fantastyczny, jak się w terenie świetnie jeździ. Nic ale to nic się nie zgadzało z realiami. Wiedziałam to, bo zasięgnęłam opinii u znajomych, którzy znali ów stajnię. Ale kobyła została przywieziona i mnóstwo pracy trzeba było w nią włożyć, a ceniona była tyle co tamte dwie niemalże. Cena była wyższa oczywiście ze względu na jej umiejętności.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
05 grudnia 2011 14:29
Rok później kupowaliśmy trzecią hucułkę z rekreacji - oj tu się osłuchałam jaki koń jest fantastyczny, jak się w terenie świetnie jeździ. Nic ale to nic się nie zgadzało z realiami. Wiedziałam to, bo zasięgnęłam opinii u znajomych, którzy znali ów stajnię. Ale kobyła została przywieziona i mnóstwo pracy trzeba było w nią włożyć, a ceniona była tyle co tamte dwie niemalże. Cena była wyższa oczywiście ze względu na jej umiejętności.

no tak ale przecież dla tych akurat ludzi ten koń mógł byc koniem fantastycznym. To jest bardzo obiektywna sprawa.

Dla jednego koniem fantastycznym będzie koń który "sam chodzi w teren" a dla drugiego ten sam koń może być niewyszokolnym, sztywnym po całości trupem.

Zależy kto tego konia ocenia i jakie ma wymagania.
Przez jakis czas rozgladalem sie za koniem dla dziecka - i musze przyznac ze najwiekszym problemem okazaly sie dwa tematy: poziom ujezdzenia - i niestety charakter- za kazdym razem "cos" bylo na rzeczy z czym trzeba by dlugo pracowac .  Ale co ciekawe  wlasnie u handlarza pobliskiego znalezlismy najlepsze w sumie  konie ,  wyglad  i zachowanie " normalne" , ale niestety do wyszkolenia. Handlarz ten twierdzi ze te ewidentnie trefne konie wysyla  gdzie indziej -nie do ludzi  , bo do niego latwo jest trafic i nie chce sobie psuc w okolicy opinii.
Tak czy inaczej , na chwile obecna zdecydowalismy sie na dzierzawe zwierzaka , na ktorym bedzie mozna troche postartowac . Ale musze przyznac ze te poszukiwania troche mnie wymeczyly ....
trzynastka   In love with the ordinary
05 grudnia 2011 15:12
Polecam nie dać się nabrać na syndrom "białych owijek" 😉
Super stajnia, znany trener, koń pięknie pokazany, na płycie, w ruchu w ręku, pod siodłem, jeździec schludnie ubrany, sprzęt dopasowany, białe owijki na nogach a pod nimi taki syf, ze ojacie kręcę. Nakostniaki, zgrubienia i inne cuda. Ale poza tym, koń - szał ! 😉

Koń stał w stajni u byłego trenera kadry narodowej (celowo nie podam nazwiska i dyscypliny) więc uznałam, że gówna mi nie sprzeda bo przecież opinii sobie nie będzie chciał zszargać,

A splamił? Przecież go nie podałaś.
To jest błąd. Rozmawiacie o stajniach X, handlarzach Y, "pewnych osobach". Jak jesteście pewne, ze zostałyście oszukane to czego się boicie?
Rozprawy o zniesławienie? Przecież prawdę piszecie.
W ten właśnie prosty sposób te pewne stajnie, Ci pewni handlarze,znane osoby pozostają dalej anonimowe i dalej ludzie nieświadomi niczego kupują od nich konie.
Fajny temat.
Nie mniej ja wszystkie konie jakie miałam kupowałam ze stadniny państwowej i surowe, żeby uniknąć problemów na przyszłość ( bo nigdy nie wiesz jak koń był użytkowany wcześniej).
Nie zawiodłam się nigdy:
klacz i ogier wybierane tylko po zdjęciach foto i po pochodzeniu- te były na wyścigi , więc poprawność budowy oraz pochodzenie miało znaczenie kluczowe ( sprawdziły się bardzo fajnie)
Potem nabyłam klacz xx już typowo dla siebie- uparłam się na tą konkretną ( też bez badań bo biegała sezon bez kontuzji, kupowana od znajomego trenera)choć mi mówił że trudna i pobudliwa. Nie było problemów-zdrowa, teraz biega za granicą wyścigi steeplowe.

Kupując kolejnego konia wiedziałam że chcę konia z państwowej surowego nie mniej zainteresowało mnie ogłoszenie od jakiejś nieznanej mi osoby ( koń mnie ujął, traken-wlkp,fajna maść). Dzwoniłam 3 razy zanim pojechałam i pytałam czy zdrowy bo 200km na darmo nie chcę robić-oczywiście okaz zdrowia.
Przyjeżdżamy na miejsce- koń owszem spokojny, fajny papier, ale : na klacie piersiowej wielka głęboka rana, co prawda już stara ale wypływała z niej ropa, nogi całe w nakostniakach. Już byłam wściekła, mój trener też że tyle km na marne, ale już jesteśmy to wsiądziemy. Konik był spokojny, ale jeszcze po wysiłku zaczął dziwnie dyszeć- coś jak rorer więc wróciliśmy zniesmaczeni. Było mi szkoda tego 4latka,zgadzało się to że był poczciwy. Nie wiem na co sprzedający liczył-wezmę z litości czy jak?

Kolejna klacz kupiona z państwowej stadniny też jako surowa, sama sobie wybrałam na pastwisku spośród 50 koni- podobało mi się pochodzenie jak już oglądałam listę koni na sprzedaż, ale chciałam oglądnąć pozostałe klacze. Może nie można tam koni oglądnąć na płycie( tych surowych, bo na te co biegały na torach to można wsiadać ) w ręku, tylko tyle co pastwisku hodowca pogoni , ale da się obejrzeć nogi i kopyta.Ja jestem zadowolona.
Nigdy nie trafiłam na minę z państwowej stadniny,jak do tej pory.

a może wzbogacimy wątek w zdjęcia naszych koni od handlarzy i niehandlarzy?🙂
jak juz to tylko tych ktore probowali "wcisnąć" jako super-hiper, a okazaly sie - "jak widac"

tak ku przestrodze, albo pocieszeniu ze wiecej ludzi jezdzi i sie nacina.

o...kiedys pojechalismy obejrzec super klacz...od prywatnej os. w prawdzie, ale to po przejechaniu 200 km okazalo sie, ze ma przewleklą, nawracajaca kulawizne, generalnie wsztskie schorzenia i wady nog jakie mozna sobie wyobrazic ..., wymaga kosztownego leczenia i co jakis czas sie do jazdy tylko nadaje.
mialo byc z 5 tys, jak zauwazylam juz pare rzeczy to już cena zrobila sie symboliczna, jak odjezdzalismy to juz za darmo...
tylko charakter fajny, szkoda mi bylo klaczki, jak i wlascielki ktora chciala dobrze dla konia(nie bylo jej stac na utrzymanie), tylko po co klamala na poczatku? i tak takiego konia kolega wziac nie mogl tylko zmarnowal kase na dojazd :]
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
05 grudnia 2011 15:52
bardzo mi się "podoba" podanie w ogłoszeniach od jakiejśc stajni hasło "cena do negocjacji NA MIEJSCU"

Czyli nie dość że nie podają ceny to na dodatek jej nie podadzą inaczej jak tylko na miejscu po przemierzeniu całej Polski 🤔wirek: 😲
Wiwiana   szaman fanatyk
05 grudnia 2011 15:56
Ela, to może wynikać z faktu, że niektórzy kupujący próbują "negocjować" przez telefon, nawet nie widziawszy towaru 😉
Aktualnie sprzedaję, wprawdzie nie konia, ale samochód, i do białej gorączki doprowadzają mnie teksty w stylu "Dzień dobry, ja w sprawie ogłoszenia, ile pani spuści z ceny?"
I spuszczam - takich "kupujących" na bambus :P
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
05 grudnia 2011 15:58
no ale tu nie ma co negocjować skoro cena nie jest podana i jest zaznaczone że do negocjacji i to w dodatku na miejscu
Wiwiana   szaman fanatyk
05 grudnia 2011 16:01
Zapytałabym od jakiej ceny zaczynamy negocjacje 😉 bo nie wiem czy mam jechać, czy nie. :P
trzynastka   In love with the ordinary
05 grudnia 2011 16:32
Właśnie, miałam wam opowiedzieć.
Generalnie warto czytać fora internetowe 😉

Często przeglądam allegro i inne portale z końmi na sprzedaż, bo ciągle szukam kilku zaginionych podopiecznych. Trafiłam kiedyś na nowe ogłoszenie, koń generalnie profesor, zdrowy, lat z 13-15, piękny, ładny, mądry, spokojny, dobrze zrobiony, dla juniora, coś tam coś tam. Moją uwagę przykuły zdjęcia, z resztą bardzo ładne ale gdzieś je już widziałam. Przekopałam nasze zdjęciowe wątki i je znalazłam [chyba w KR], użytkowniczka której już nicku nie pamiętam, bo była to osoba typowo sezonowa, wstawiała te zdjęcia opowiadając, że koń już chyba na przedwczesną emeryturę, bo chory, bo nogi, generalnie raczej na stępiki do lasu, że szkoda, że nie dla niej, że coś generalnie kaplica. 😉

Ciekawe, czy zdjęcia kradzione, czy opis jakby z innego konia 😉
ja jak mialam jechac dalej, to najpierw prosilam o filmiki w ruchu luzem, w ręku, pod siodlem.

zaznaczalam, ze jadę po towar, który jest oferowany, i jadę juz z weterynarzem, który zrobi testy krwi(bzdura, ale dawalo to, ze kon nie byl szprycowany, albo jak wiedzieli, ze cos z nim nie tak, to skutkowalo brakiem kontaktu) i przyczepą.

i mówiłam szczerze, ze nie zamierzam się wykłócac po dojechaniu 200 km w jedną stronę, więc proszę o cenę konkretna, bo nie jestesmy na targu z ziemniakami. o cenę ostateczną. i albo biorę albo nie.

zdecydowany stosunek zawsze dzialał.

miny jeszcze nie bylo, ale to bylo bardzo sporadyczne, jak usilnie nie moglam po kilku miesiacach kupic konia w okolicy zamówionego.

Wiwiana, tylko widzisz, czesto ludzie bardzo zawyżają ceny, np dzwonię w sprawie skody, która rynkowo jest warta 5 tys. a wystawiona za 6, więc lojalnie dzwonię, i pytam, czy za 5 pójdzie, jak nie-grzecznie dziękuję, jak tak-jadę zrobic przegląd itp. wolę sie zapytać z góry o konkretną cenę, zamiast zawracac glowę komuś jak mam zamiar z góry cos utargowac. a tak-sytuacja jasna, a mniej zachodu.
Wiwiana   szaman fanatyk
05 grudnia 2011 17:29
Ale nie sądzisz że to tak lekko głupio jest targować towar, którego się nawet nie widziało...?
głupio! zwłaszcza jak ty podajesz ostateczną cene i nie jets to 1500 zł i w słuchawce słyszysz "gratuluje pani" albo "powodzenia" albo inne ciekawe zakonczenie rozmowy.
Kiedys zadzwonila do mnie baba w sprawie pokoju do wynajecia (agroturystyka) normalni ludzie dzwonia i pytaja o wolny termin, o warunki, co jets w cenie itp. a ona zapytala "ile", mówie jej ze tyle a ona ze "na allegro jets duzo taniej" to ja do niej zeby "zadzwonila do kogos z allegro" ,dopiero  po chwili dziwnej ciszy w słuchawce była w stanie powiediziec "do widzenia"......🙂
Rok później kupowaliśmy trzecią hucułkę z rekreacji - oj tu się osłuchałam jaki koń jest fantastyczny, jak się w terenie świetnie jeździ. Nic ale to nic się nie zgadzało z realiami. Wiedziałam to, bo zasięgnęłam opinii u znajomych, którzy znali ów stajnię. Ale kobyła została przywieziona i mnóstwo pracy trzeba było w nią włożyć, a ceniona była tyle co tamte dwie niemalże. Cena była wyższa oczywiście ze względu na jej umiejętności.

no tak ale przecież dla tych akurat ludzi ten koń mógł byc koniem fantastycznym. To jest bardzo obiektywna sprawa.

Dla jednego koniem fantastycznym będzie koń który "sam chodzi w teren" a dla drugiego ten sam koń może być niewyszokolnym, sztywnym po całości trupem.

Zależy kto tego konia ocenia i jakie ma wymagania.


no ten koń to może był fantastyczny do oprowadzanek, bo na lonży nie chadzał, pod średnim jeźdźcem były problemy z utrzymaniem tempa w kłusie na placu, wynosił pod stajnię, a w teren...hm doszedł do pierwszego zagajnika i stanął jak słup soli. Jestem pewna, że wcześniej sam w terenie nie był.
[quote author=horse_art link=topic=76337.msg1210479#msg1210479 date=1323033672]
znajomy chcial kupic konia. na szczescie zabieral choc mnie do pomocy. same super-hiper. a to kulawy, a to krzywy a to jakis szurnięty czy znerwicowany.

az w koncu dojechalismy do znanego w okolicy hodowcy sportowych koni. mial dosc mlodego (chyba 6 lat?), ale mega spokojnego, dobrze zrobionego konia, na ktorym oczywiscie i dzieci jezdzily. 12 tys chyba (wiec co jak co ale juz sporo).
przyjezdzamy, chce obejrzec, wpuscili na hale.... w wypinaczach na maksa. kon ganiany przerażony lata.
mowie ze nie chce ogladac jak dzialaja patenty tylko jako kon sie rusza.... no to zdjęli kręcąc nosem.
faktycznie kon b. ladnie sie ruszal, ladny, duzy.... juz sie znajomy podjarał.

no to jako ta "świadoma i nienapalona" wypytalam co umie (oczywiscie prawie grand prix! a spokojny taki, ze dzieci same w teren jezdza, chodzi pod siodlem ponad 3 lata, to to moiwe ze chyba mniej jak ma teraz 6? cisza i miana tematu w odp.)poprosilam o osiodlanie...wsiada miejscowy chlopak...mowie ze nie, ja wsiade ...konsternacja juz duza (pomijajac ze bylismy oboje w garniturach :P)
koń torpeda, surowiutki, robiony napewno szybko na czarnej, wpadajacy w panike jak tylko kontakt nie byl na zasadzie "ciagnięcie na sile", plochliwy, nerwowy, nic kompletnie nie umial, no oprócz zasuwac do przodu z przerazeniem. powiedzialam ze chyba nie koniecznie taki nauczony...a oni haha ze cos tam, ale ze jaki ladny! i jak ladnie chodzi! (ta... ja tam o życie momentami walczylam) ale znajomemu sie ruch podobal i wygląd....eh laicy... powiedzialm, ze kon faktycznie fajny, z potencjałem, ale pracy od cholery i sobie kolega raczej nie poradzi, i ze koniecznie musi wsiąść sprawdzić jak już. oczywiście czasu właściciele nie mieli, wiec umowilismy sie za 2-3 dni.
na 2-gi dzień tel. od hodowcy, ze musi sie zdecydować czy bierze czy nie bo jutro wywozi caly transport do niemiec (sport) i tego tez jak go nie kupi.

no i debil wziął. na 2-go dzien przywiezli do mnie do stajni (zobowiazalam sie go zrobic). przybili targu.
zagladam pozniej w paszport - i zgadnijcie ile lat mial ten od lat chodzacy pod dziecmi super-sportowiec? - niecale 3!


[/quote]


mam pytanie, jakim cudem można pomylic takiego młodego konia ze starszym 🤔

bo to, że 16 letniego ktoś sprzeda jako 10 letniego lub odwrotnie to jeszcze rozumiem, że ktoś tam te rejestry spiłował ALE przeciez taki młody koń ma MLECZNE ZĘBY, które wyglądaja zupełnie inaczej niż stałe i sa wymieniane przez konia z dokładnością do powiedzmy pół roku...więc nawet nie znając się na odczytywaniu rejestrów, można określić wiek takiego konia z dokładnością do pół roku mniej więcej, odchylając jedynie wargi ...chyba że aktualnie wstawia się koniom implanty czy koronki 😁
ja myśle ze mozna pomylic poprzez zbyt duze zaufanie do sprzedającego.
Nie zagladajac w zeby a jedynie paszport. Ludzie na ogól najpierw oglądają  konia a potem paszport, a powinni oglądac konia i paszposrt jednoczsnie.
Po nie których koniach nie widac wieku, ja mojego ogiera spokojnie mogłabym sprzedac jako klacz, albo co najwyzej wałacha. w dodatku jakbym dokupila mu paszposrt czystego araba to bym go tak sprzedala, a jest młp/lipicanerem. Ludzie, nawet często handlarze wchodząc do stajni, są przekonani ze to klacz arabska.


Kiedys kolezanka kupila konia, handlarz nim przyniósl paszport powiedzial ze kon ma 9 lat, dopiero podczas późniejszej sprzedazy konia, kolezanka dowiedziala sie z paszportu ze kon ma skonczone 6.......
A to ja napiszę prawie z imienia i nazwiska (gdybym pamiętała nazwiska to bym napisała) i jestem ciekawa czy "krakowskie księżniczki ujeżdżenia" co mnie próbowały w balona rżnąć się odezwą tu.

Otóż 4 lata temu szukałam dla siebie konia. Dzwoniłam po ogłoszeniach z całej Polski bo szukałam "konia profesora". Rozmawiałam ze sprzedającymi wyraźnie zaznaczając, że jestem osoba początkującą, że ma to być mój pierwszy koń i że nie chcę jechać na drugi koniec kraju oglądać konia, z którym już na wstępie sobie nie poradzę.

W końcu trafiłam na ogłoszenie o sprzedaży siwego wałacha o imieniu KILIAN. Koń ponoć 11 letni, bez kontuzji, spokojny - idealny dla mnie.
Stajnia po wschodzie Krakowa. Ja jadę z Poznania więc trochę tych kilometrów. Mija umówiona godzina a my w centrum miasta w giiiiigantycznych korkach. panny się zaczynają denerwować i co 15 min. dzwonią czy na pewno będziemy... no myślę sobie- nie przefrunę.
Dojeżdżamy na miejsce lekki foch z powodu spóźnienia.
Patrzę na konia no na 11 lat to on nie wygląda... ale może jednak się nie znam. panny plączą się w zeznaniach o wiek...
Wsiadam na hali - nie mogę upchać... wsiada "trenerka" - jebs ostroga, jebs bat... tłumaczy mi, że mi się pewnie źle siedziało bo to jest jej siodło NA ZAMÓWIENIE  za ileś tam  tyś euro!!!! I podkreśla to jeszcze parę razy, że takie profesjonalne. Zsiada, futruje konia cukrem i pokazuje jaki fajny bo za nią teraz chodzi a nie za właścicielką... myśle sobie wtf... ale pytam dalej czy możemy wyjść z koniem z hali no i słyszę, że w zasadzie to nie bo on "nie chodzi po dworze". najpierw myślałam, że chodzi im o to, że one jeżdżą trenują tylko na hali ale wyszło, że koń od kilku lat w ogóle nie był na dworze!!! Z boksu na hale z hali do boksu - korytarz łączony z halą.
a na koniec bonusik - nie ma paszportu bo poprzedni właściciel im nie oddał, bo wyjechał za granice i jakieś inne historie... ale do końca mojej wizyty twierdziły, że one regularnie tym koniem na zawody jeżdżą i nikt się nigdy o paszport nie dopominał i, że sobie to raz dwa z właścielem byłym załatwię.

Kuśwa tyle kilometrów przekirane i taki bezczelny wał.
W zawiązku się dowiedziałam, że koń ma coś pod 20 lat i sprawa tych panien z rzekomym byłym właścicielem ciągnie się już od dłuższego czasu.
Wiwiana   szaman fanatyk
06 grudnia 2011 11:12
Nieźle. Ja bym się lekko wk*****.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się