Przysłowiowa "polska gościnność"

tunrida to jest chyba trochę skutek uboczny tego, co nazywane jest przez obcokrajowców "niezwykłą polską gościnnością"


Też mi nagle ta "przysłowiowa polska goscinność" przyszła do głowy.
Przebywam na wschodzie Polski. W dość małym mieście. Urodziłam się tu i mieszkałam do matury.
I.... chyba wyrosłam.Kiedyś lubiłam tę miejscową ciekawość, pytania, rozmowy. Teraz w recepcji hotelu irytuje mnie zbiorowe (dwie panie, ochroniarz z parkingu i obcy chłop z otwartą gębą) analizowanie: Oooo... to pani się tu urodziła... i w hotelu mieszka? Ooooo19XX rok urodzenia.... to ja jestem dwa lata starsza! A chłop z gebą był młodszy, ale nie wyglądał....
Stoję jak ta durna i się tłumaczę, że remont, że uczulenie na farbę, że mama... że owszem się urodziłam i (KUR.....) nie znam Krysi co się też urodziła- siostry parkingowego...
No masakra. W sklepie z artykułami budowlanymi (wielkim, sieciowym) jak mnie widzą, lecą aż pomarańczowo się robi. I zbiorowo analizują co tam mój majster zrobił.
Wracam do domu a tam z lodówki wyskakuje jakaś baba rozczochrana (jak się okazuje sąsiadka) i łazi jak u siebie, zagląda z pytaniem:
-Co? Bielicie?
-Bielimy- odpowiadam. Chyba bielimy, chociaż na niebiesko.
Uciekam zapalić do ogrodu a tam zza płotu:
-Pani Aniu, kosy nie trzeba?
Niby miło, nawet pewnie miło jak licho, ale duże miasto odzwyczaja od takich form.
Teraz zaryzykowałam i kupiłam bilet do kina. I zaraz było: Madagaskar? Ale to dla dzieci? Jeden bilet?
I panna z kasy i pan od popcornu zbiorowo mnie egzaminowali. Ech...
Drzewiej jak szlachta do szlachty w gości jechała to i w stodole na sianie nocowała, a siedzieli tak po miesiąc i dłużej - nie wypadało gości wcześniej wypuścić 😉
Siedzi w nas ta "gościnność".
ushia   It's a kind o'magic
23 sierpnia 2012 15:16
Tania chyba faktycznie wyroslas 😉
Bo pamietam  Twoje wpisy sprzed paru lat jak sie roztkliwialas nad kresowa goscinnoscia i wylewnoscia 🙂

inna sprawa ze jak dla mnie goscinnosci nie nalezy mylic ze wscibstwem i plotkarstwem, a o takowe mi opisane przez CIebie sytuacje zahaczają
martva   Już nigdy nic nie będzie takie samo
23 sierpnia 2012 15:17
Z tym wścibstwem i plotkarstwem to raczej poza sytuacją z tą kosą. Jak dla mnie byłoby to całkiem miłe!
No wyrosłam chyba. Lubiłam, wzruszało mnie. Teraz męczy. To nie plotkarstwo to taka ciekawość.
Mam takie obserwacje, że zupełnie inaczej odbiera się "koloryt lokalny" kiedy jest się na luzie, ot - z wakacyjną wizytą, a zupełnie inaczej, kiedy człowieka gnębią troski, np. ktoś w rodzinie chory. Wtedy człowiek się opancerza z lekka 🙂 i to, co wcześniej wydawało się zabawne i miłe zaczyna trącić natrętnością.
Tak. Prawda. Ale o "gościnności" jeszcze: kawa! Matko! Mocna, straszna. I MUSI się wypić.
Jak już mówisz o kawie, to mi się zaraz przypomina jedzenie. Może to nie jest polska gościnność, tylko jakiś inny objaw, ale jest niezapomniany.

"Proszę...nałóż sobie jeszcze jednego gołąbka. Nie chcesz? Nie smakuje ci? Pewno nie smakuje....Ja zaraz polecę i odsmażę kotlecika. A jakie wolisz? Mielone, czy schabowe. Bo mam i schabowe zamrożone....Józek !- zerknij tam czy są w zamrażalce schabowe jeszcze. Chociaż...może ty nie lubisz mrożonych, co? Hm..A może kartofelków przysmażyć do tego kotlecika? Nie chcesz jeść? Nie krępuj się. Może ty się krepujesz. Nie krępuj się. A może ogóreczków przyniosę... Józek- przynieśże tych ogórków małosolnych. Bo wiesz..świeżych dziś nie mamy, ale jutro kupię jeśli lubisz"

I jak tu zacieśniać więzy z rodziną kiedy przed oczami mamy topór i niecenzuralne słowa?  😵
Tak. Z jedzeniem tak jest. I trzeba kłamać, że się choruje. A już z alkoholem...
Z tym jedzeniem jest masakra. Już czasem nie starcza mi cierpliwości, żeby odpowiedzieć grzecznie 'nie, dziękuję'. Czasem to po prostu jak skończę wstaję i odnoszę talerz do zlewu, żeby zaraz nie mieć miliona pytań pod tytułem 'A może to? a może tamto? a może jeszcze jeden?' Ale hitem i tak jest w mojej rodzinie tekst o serniku. Wszyscy wiedzą, że go nie lubię. I zawsze jest dialog:
- Chcesz kawałek sernika?
- Nie, dziękuję. Nie lubię.
- Ale on nie smakuje jak sernik.
😵 Mam ochotę czasem spytać, czy w takim razie nie wyszedł skoro wcale tak nie smakuje. 🤔wirek:
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
23 sierpnia 2012 17:33
Tia..
.
Mowie, ze nie jem bo nie toleruje xyz. A na to: aaa tam, jak kawalek zjesz to nic ci nie bedzie! ... Albo: przeciez kiedys jadlas i nic ci nie bylo! (znaczy, ze wymyslam wg nich). Rece opadaja...
Najlepiej działa "lekarz zabronił"- z tym, że ciężko taki tekst rzucić przy serniku. Bo i tak nikt nie uwierzy. Jak przy alkoholu czy tłustych potrawach przechodzi, tak przy serniku chyba niekoniecznie.

Mnie najbardziej wkurza, jak na moją odmowę ktoś sam sobie dopowiada "aaa..nie lubisz". I zaraz im wychodzi, że ani chybi NIC nie lubię i jakaś księżniczka jestem.
tunrida, przy serniku nietolerancją laktozy można się bronić. Ale i tak jest wielkie zdziwienie: "no przecież jadłaś! ale jak to? w ogóle mleka, sera? to co ty jesz? a za moich czasów..."
Uwielbiam jak gospodyni wpada w ciąg "nie smakuje ci, znowu mi nie wyszło, pewnie przesoliłam, ja wiem, że kiepsko gotuję..." Aż mi wtedy jedzenie w gardle staje.
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
23 sierpnia 2012 18:09
No dokladnie tak mam...a kiedys tyle mleka pilas!

Potem: to masz salatke owocowa...nie dziekuje, nie toleruje fruktozy. I brak slow :p
"Proszę...nałóż sobie jeszcze jednego gołąbka. Nie chcesz? Nie smakuje ci? Pewno nie smakuje....Ja zaraz polecę i odsmażę kotlecika. A jakie wolisz? Mielone, czy schabowe. Bo mam i schabowe zamrożone....Józek !- zerknij tam czy są w zamrażalce schabowe jeszcze. Chociaż...może ty nie lubisz mrożonych, co? Hm..A może kartofelków przysmażyć do tego kotlecika? Nie chcesz jeść? Nie krępuj się. Może ty się krepujesz. Nie krępuj się. A może ogóreczków przyniosę... Józek- przynieśże tych ogórków małosolnych. Bo wiesz..świeżych dziś nie mamy, ale jutro kupię jeśli lubisz"

o rany, to jest masakra!
fajnie tez jest jak sie nie je miesa: ja dziekuje za kotleta. jak to? no po prostu, dziekuje za kotleta, poprosze same ziemniaki i surowke.
wjezdza talerz: ziemniaczki ci tluszczykiem polalam...  😵
i niesmiertelne u babci:
jestes glodna? nie, jadlam. hmm mam serek, zrobic ci tosta? nie, dziekuje, jestem najedzona. chwila ciszy. zupa stoi na kuchence. nie chce, nie jestem glodna. to moze ja ci grzanki francuskie zrobie? ILE RAZY JESZCZE MAM POWIEDZIEC, ZE NIE CHCE JESC????  a potem czlowiek ma wyrzuty sumienia, ze sie zle do babci odnosil...  🤔
zawsze można odwrócić sytuację i zapytać: jesteś głodna? zrobić coś? jeśli nie, to może pogadajmy przy kawie...
Bogdan, rozwiazaniem bylo- babciu zrobi mi herbatke. babcia robila pyszna herbate z miodem i cytryna. babci juz nie ma, od paru lat. teraz pewnie zrobilabym jak piszesz. wtedy...-teraz zostaly wyzuty sumienia.
cześć 🙂 pierwszy raz od dawna mam czas i możliwość poczytać zaciekle, więc w euforii i zadowoleniu, z kawką coś naskrobię 😉

jako, że na wsi bytujemy od kilku miesięcy, to troszkę trzeba przestawić zwyczaje.

otóż, mamy sąsiadów, sąsiadka z synem - kawalerem. zawsze dobre stosunki, ale uciążliwe bardzo. sąsiadka pakująca się do chałupy o 23 z flaszką i nie ma możliwości wyrzucenia. delikatne sugestie, otwarta prośba-zero! chyba jedyną radą byłoby wypchnięcie babska dzwigiem.

sprzedajemy auto (wrośnięte od 2 lat w trawnik) na złom, przyjechali i ładują furę. sąsiad się napatoczył, wlazł jak do siebieśmierdzący alkoholem na kilometr, o mało się na mnie nie przewrócił, po czym wysikał się dwa metry od lawety! porządny człowiek, ale jak to na wsi, wypić lubi, oraz do wydalania na dworze przyzwyczajony, bo tu jako nieliczni posiadamy łazienkę... wyrzucenie-niemożliwe!

teraz się obrazlili. bo jakim prawem odmówiliśmy im praktycznie darmowego użytkowania naszych pól i łąk i chcemy konie sprowadzać! odebraliśmy im ziemię! choć plus taki, że już nie przyłażą o każdej możliwej porze jak do siebie 😉 bój kolejny nas czeka, bo grodząc nasz teren uniemożliwimy jeżdzenie po naszej ziemii na dziko ciągników 😉 chyba już nam pół wsi dzień dobry nie powie 😉

mąż mówi, że niegościnna jestem. a ja predzej uważam, że nie jestem frajerem.

kilka lat temu (kawalerskich) odwiedziła go znajoma z rodziną.na weekend. oczywiscie odwiedziny polegały na przywiezieniu jej, jej faceta i dwójki dzieci, nocowaniu ich przez tydzień i odwiezieniu do domu. mało tego. polegało też na karmieniu, bo oni przywiezli tylko pół laski kiełbasy i nie byli skłonni sami dokonać zakupów... lody i słodycze dla dzieci(wujek, kup!!), obiady, alkohol, grillowanie.  ostatnio się odezwali, czy może bysmy się na grilla nie umówili. odpowiedziałam, że nie ma sprawy. i zapytałam kiedy wpadną. to oczywiście biadolenie, że no chetnie, tylko nie ma jak dojechać. więc z zapałem poprosiłam, żeby zadzwonili, kiedy sobie już zorganizują transport. to był kwiecień, i zero odzewu 😉

druga rzecz, która mnie zbulwersowała. znajomy miał u mnie dług wdzięczności. więc zapytałam czy mógłby wpaść na weekend i pomóc. najpierw się wykrecał, że on nie potrafi (bo majtanie pedzlem to dyplom i dwa fakultety), a potem powiedział, że jasne, tylko on by chciał zabrać ze sobą swoją mężatą kochankę i jej córkę. oniemiałam. delikatnie chciałam dać mu do zrozumienia, że ten pomysł jest kiepski i powiedziałam, ze by się nudziły. na co dostałam ripostę, że są konie, wiec wielka atrakcja! spasowałam zgorszona. nie zapraszałam go na grillowanie i imprezę, tylko poprosiłam o pomoc.


z ciekawszych rzeczy, jestem 10 kg w plecy na diecie białkowej, koktajlach proteinowych i innych wynalazkach od jakiegoś czasu. co mnie teściowa widzi to słyszę, że się zmarnuję, ze te serki wiejskie to bobki zajęcze a otręby i skrobię kukurydzianą to pewnie z koniem na spółkę podjadamy 😀 ale ostatnio zrobiłam pizzę, fantastyczną w smaku, ale idealnie zdrową, to jak po zjedzeniu usłyszała to jej mina zrzedła 😉
Mam wrazenie, ze jestem jedyna osoba w Polsce, ktora wychodzi od babci glodna  🤣
A co Wy chcecie innego u rodziny robić jak nie JEŚĆ?  😉 😉

Pomysł Bogdan(a) bardzo sprytny, takie przejęcie inicjatywy.
dempsey   fiat voluntas Tua
24 sierpnia 2012 12:59
Pomysł Bogdan(a) bardzo sprytny, takie przejęcie inicjatywy.

wprawny zawodnik nie da sobie odebrać pałeczki
ja poległam - będąc u teściowej na okazjonalnym obiedzie poddałam się...
unikam tylko dokładek, mówiąc "Nie dziękuję" około 15 razy a na końcu odsuwając talerz przez zbliżającą się łyżką z nową porcją - bo reakcją na "Nie" jest oczywiście "A to ja ci nałożę tego"...

Częścią tego rytuału jest gra w Nie-Znaczy-Tak. Ja mówię "nie", ale gospodyni dobrze wie, że myślę "TAK", tylko na pewno się wstydzę, lub uważam że nie wypada.
Najgorzej, że ja w ogóle nigdy nie grywam w tę grę. I podczas rewizyt np. są akcje, gdy ja coś proponuję, teściowa odmawia uprzejmie i ja nie nalegam. Potem mąż mi tłumaczy, że właśnie mama oczekiwała nalegania  😵
Ja to jestem zawsze w szoku, że ludzie mają takie problemy. Mój mąż twierdzi, że to przez to, że mnie się ludzie boją -  😀iabeł:, włącznie z teściową itp więc po jednym stanowczym "nie, dziękuję" nikt nie wpada na pomysł podtykania mi więcej.
na końcu języka miałam "gorzej z wykonaniem"
dempsey   fiat voluntas Tua
24 sierpnia 2012 13:10
epk, może faktycznie ton głosu zamraża schabowe 😉
ale raczej jestem skłonna uznać, że nie trafiłaś na zawodnika swojego kalibru
moja teściowa jest zawodowcem w tym fachu.
inna sprawa, że u niej to jest coś więcej niż gościnność i coś więcej niż "jedzenie substytutemnośnikiem uczuć". to generalnie jest chyba przypadek na terapię
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
24 sierpnia 2012 13:24
A co powiecie o mojej przyszłej/niedoszłej teściowej. Dostaję obiad, zjadam go, bardzo często ledwo mieszcząc. Po czym nakłada mi kolejne mięso, ja nie nadążam uciekać z talerzem, mówię "nie dziękuję", a ta z rozkazem "masz zjeść"  🤔
JARA, usłyszałaby niestety "masz zabrać". Serio. Nie toleruję takich zagrywek.

dempsey, możliwe - niemniej jednak od lat po prostu robię tylko to co chcę i mąż się śmieje, że "wytresowałam" wszystkich dookoła, że nie ma szans na przekonanie mnie do czegoś, czego nie chcę. Do tego bywam po prostu baaaardzo bezpośrednia i nie bardzo interesują mnie konwenanse 😉. Aaaa i starszy wiek też nie wzbudza u mnie należytego szacunku, ani pozycja w rodzinie / społeczna jeśli za tym nie idzie mądry człowiek. A z mądrymi nie mam tego problemi.
dempsey   fiat voluntas Tua
24 sierpnia 2012 13:41
w przypadku naprawdę mocno starszych osób, czyli urodzonych przed wojną, zawsze uznawałam że to po prostu bardzo głęboko wdrukowany strach przed głodem. głodu takiego śmiertelnego, wojennego, nie ma już od kilkudziesięciu lat - ale jestem w stanie zrozumieć, że ktoś kto przeżył to w dzieciństwie na własnej skórze, do końca swoich dni będzie karmienie traktował specyficznie. i nie zrozumie np. odmawiania mleka i mięsa
po prostu będzie to uważał za głupotę, marnację dobrego jedzenia i w ogóle grzech śmiertelny.
i pewnie  ma do tego prawo. Pluć mlekiem, podczas gdy kilkadziesiąt lat temu rodzina modliła się o krowę, bo to dawało szansę na przeżycie - dosłownie..

No ale osoby zdecydowanie młodsze, urodzone wiele lat po wojnie - to juz nie umiem sobie tego wytłumaczyć
zwłaszcza że w obecnych czasach bardziej realne jest ryzyko otyłości i nadprodukcja byle jakiego i taniego jedzenia, niż dosłowny głód...
                                                                                   
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
24 sierpnia 2012 13:47
Mój facet już jest przetrenowany i sam kontroluje ilośc nakładanego mi jedzenia. Czasem zastanawiam się czy ten typ tak ma i jest tak jak napisała Depsey, że kiedyś był ciężki dostęp do jedzenia czy wydaje im się, że skoro nie jestem szczupła to pewnie jem za 5cioro?  😁

Natomiast śp babcia mojego faceta to taka niereformowalna babcia.
- Jesteś głodna?
- Nie, przed przyjazdem jadłam obiad!
- To jesteś głodna, przecież 40 minut jechałaś autobusem!  😁

Zawsze wychodziłam od niej najedzona jak bąk i do tego z zapasem w torbie.
Moja Babcia też we mnie zawsze wmuszała kilo tony jedzenia, aż puściłam jej włatcy móch- radyjko babci. A, że moja Babcia to mądra osoba, to zrozumiała aluzję 🙂 zaliczam tylko obowiązkową herbatkę i przynajmniej mogę z nią pogadać, a nie wiecznie mielić w buzi jedzenie 🙂
To ja was muszę zaprosić do swojej babci: zjecie, jak sobie sami złapiecie i sami ugotujecie. 😁 😉 (wariant dla miastowych- zjecie, jak sobie pojedziecie do najbliższej cywilizacji i zrobicie sobie zakupy). Babcia prawie cały wiek przeżyła, więc zdecydowanie zalicza się do tych przedwojennych.... Świetnie się trzyma i dokarmia jedynie robotników. 😉

Mnie się wydaje, że to wynika z takiego "chcę jak najlepiej wypaść jako gospodyni" a w przypadku babć - "chcę wypaść jak najlepsza babcia na świecie" - szczególnie jeśli się tą babcię odwiedza raz na ruski rok.

Jedynie gościnność objawiająca się częstowaniem alkoholem mnie wnerwia. Nie piję, nawet ostatnio nie wącham nic co ma %, a ludzie nie dowierzają i na siłę chcą wcisnąć choć jeden mały kieliszek wina, jedno piwo albo jeden kieliszek wódki.
Już nie mówiąc jak to wygląda na jakiejś imprezce w gronie rówieśników....
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się