dzięki dziewczyny🙂😉) mam dosłownie sekundkę, więc parę najpiękniejszych momentow:
1. pierwszy raz popłakałam się na blogosławieństwie udzielanym przez mamy
2. pod kościołem ustawił się szpaler z motocykli (w sumie było ok 60 maszyn w obstawie) i jak przechodziliśmy między nimi to zacżęli wszyscy naraz gazować dla nas - huk niesamowity, oczywiście w polowie drogi popłakałam się z wzruszenia i szczęscia🙂😉)
3. do ołtarza prowadził mnie tata - mój Lesiu czekał przed ołtarzem, ja z tatą pod rękę, siostra koleżanki z paroma dziewczynami śpiewa piękny utwór "Nic nie musisz mówić", a nagle wszyscy goście zaczynają bić brawo i biją je przez całą naszą drogę do ołtarza - ryczałam jak bóbr🙂😉)
potem pierwszy taniec śpiewany przez naszego przyjaciela, szalone tańce, pełno śmiechu, super ekipa - bawiliśmy się cudownie. poszłam spać o 7 rano, o 10 pobudka i od 16 poprawiny - i znowu mega zabawa, plus kolejne wzruszenie - ten przyjaciel od pierwszego tańca jest DJem i prowadził poprawiny, zadedykował nam piosenke Crazy Aerosmithu, ja w ryk podczas tańca, a później czego kto nie powiedział to ja w płacz - ale wierzcie mi łzy ogromnego szczęścia, wzruszenia i spowodowane przez spontaniczne gesty cudownych ludzi których mieliśmy wokół siebie. BYŁO IDEALNIE! naprawdę - nie mogłam wymarzyć tego lepiej, nawet pogoda na te 2 dni zrobiła się idealna🙂😉) także naprawdę piękny weekend i przepiękne przeżycie🙂
edit - mam ten utwór ktory śpiewały dziewczny na wejście w kościele - ale zaśpiewały to nawet piękniej, na dwa albo trzy głosy - magia!!!