PSY

MoniaaA, ehhh
az mi głupio z tym pw siodłowym... że tak nie w porę
MoniaaA, moja sucz też miała gruczolakoraka w "cycku". Wycinaliśmy listwę. Teraz być może przerzut w płucach to właśnie to, albo przerzut hemangiosarcomy, którą ma w nodze. Trzymam kciuki, żeby jeszcze się lepiej poczuła.

Mam w tym momencie podobnie. Jednego dnia Gama przelewa mi się przez ręce... Drugiego biega po mieszkaniu i rzuca zabawkami. Trzeciego nie może się podnieść. Bądź tu człowieku mądry i wiedz kiedy będzie bolało za mocno...
MoniaaA, trzymaj się.

Moja suczka miała wycinaną macicę, całą listwę mleczną i był długo spokój.
Potem raczysko zaatakowało tchawicę i płuca.
Teraz od miesiąca waham się czy zabrać "drugiego" psa ze schroniska, bo bez psa żyć trudniej i łatwiej zarazem...
Dużo zdrowia i sił dla Twojego Maleństwa!

MoniaaA trzymajcie się, bądźcie silni!  🙁 :przytul:
PumCass   zachowaj zimną krew!
27 marca 2014 18:00
MoniaaAehh...w duchu wierzyłam, że jednak będzie to coś niegroźnego, że wyjdziecie z tego jako zwycięzcy 🙁 Trzymajcie się mocno!
O fak, mi też przykro, po prostu się trzymajcie  🙁
Proszę Was o kciuki, jeśli się uda, top dziś wrócę do domu ze schroniskową kulką!  😍
Dziękuję Wam za słowa otuchy. Jak się czyta/słyszy od innych ludzi, że zrobiło się wszystko co tylko można było jakoś łatwiej człowiekowi w to wierzyć. Chociaż ten ból i pretensja do siebie jeszcze gdzieś tam we mnie siedzą i pewnie nigdy się z tym nie pogodzę jak i nigdy nie będę gotowa na to żeby podjąć ten krok i ją uśpić a będzie trzeba gdy już nie będziemy jej w stanie 'kupować' czasu lekami...
Wiadomości z frontu walki są takie, że noc była nieprzespana, Leyla drżała, zwinęła się w kulkę i nie chciała na nikogo patrzeć, więc całą noc leżała zwinięta a ja wokół niej i na zmianę przykrywałam ją kocem i odkrywałam bo na zmianę było jej gorąco i zimno, no i dyszenie, pewnie po części z bólu. A dostała przed nocą pyralginę w zastrzyku... O 3 w nocy byliśmy już gotowi jechać do kliniki ale na szczęście chyba fala bolesności odeszła i Leyla zasnęła. Rano nie chciała za bardzo wyjść na dwór a jak wyszła to zaraz ciągnęła do domu. Znowu 2 godziny później sama ciągnęła na dwór i nie chciała wracać do domu, potem rzuciła się na jedzenie z największym apetytem, ogólnie widać, że jest ok. Jak jest dobrze to wraca 'stary' pies-uśmiechnięty i wesoły chociaż widać, że już trochę zmęczony, a jak jest źle to mam dosłownie żywe zwłoki psa... I jak tu być mądrym i wiedzieć kiedy jest optymalny moment żeby jej pomóc skoro mamy taką huśtawkę...
Jestem wykończona, całymi dniami z nią siedzę przykrywając/odkrywając, podłączając/odłączając kroplówkę, podając antybiotyk, podając coś przeciwbólowego, podnosząc i znosząc ją z kanapy, karmiąc z łyżki 6 razy dziennie żeby nie jadła za szybko bo będzie ją bolał żołądek, oglądając czy nie jest zbyt blada albo czy nie jest jej za zimno/za gorąco, mierząc temperaturę, licząc oddechy.
Jestem jej to winna i nie mam nic przeciwko jeśli miałabym się nią zajmować jeszcze x czasu ale jestem po prostu zmęczona psychicznie od popadania w histerie (bo ona znów się źle czuje) do stanu wręcz zbytniego wyluzowania kiedy czuje się świetnie i spokojnie sobie śpi bo mój umysł już wie, że wtedy może się na chwilę odprężyć. No i fizycznie też już wysiadam, ona waży ponad 20kg i podnosić ją i znosić po kilka razy dziennie to mój kręgosłup nie lubi, ale musi, od prawie dwóch tyg nie było momentu żebym przespała całą noc-takie spanie w kratkę albo i wcale. A na dodatek drugi pies-Lucky też daje już o sobie znać bo nie wie o co chodzi. Nagle jego dzień się zmienił bo nie możemy jak zwykle pójść na kilka godzin na dwór, bo nagle ciągle woła się do Leyli a nie do niego...
Kocham te psy okrutnie, wręcz za bardzo i zarówno starałam się zrobić jak i zrobię wszystko, żeby miały jak największy komfort a i Leyla żeby żyła jeszcze sto lat aby bez bólu ale nie wiem jak długo to wytrzyma mój organizm, który całym sobą angażuje się w aktualną sytuację...
Pigi z wczoraj:


Thymos, trzymam i podziwiam za gotowość na drugiego piesa po stracie pierwszego. Pokazuj kulę jeśli zabierzesz dzisiaj
MoniaaA, może to jeszcze nie jej czas.
Na spokojnie.
Moja psina nie mogła już wstawać sama a noszenie jej (nawet na kocu) sprawiało jej ból. (Na dwór miała z 10 metrów, bez żadnych schodów, niczego..)
Tylko dlatego zdecydowaliśmy się uśpić.
Weterynarz przyjechał do domu (nie wyobrażam sobie jechać do kliniki...).
Najbardziej doceniałam dotyk mojego psa, przy ostatnim tuleniu.
Ona zasypiała, a mi łzy kapały jedna za drugą.


Dopóki będziesz widziała u niej chęć życia, można jej to życie umilać, ale przyjdzie moment, kiedy sama Cie może o to poprosić.
:przytul:
A u nas diagnoza: wypadająca panewka.
Seksta   brumby drover !
28 marca 2014 16:44
MoniaaA przykro mi. 🙁

Dwa lata temu przeżywałam to samo u mojej suki- 9 letni zawsze zdrowy pies zaczął pokasływać. Po kilki wizytach u weta, prześwietleniach, pobraniu wycinka okazało się, że to płaskonabłonkowy rak przełyku. Oczywiście na początku dostawała sterydy, robiłam jej zastrzyki w domu a jak się gorzej poczuła dostawała pyralginę po której była jak nowonarodzona. Diagnoza w marcu a w lipcu siedziałam w gabinecie wet podczas jej usypiania. Z perspektywy czasu wiem, że jeśli zdarzy się taka sytuacja z moim kolejnym psem- uśpię od razu, nie będę czekać i patrzeć jak pies gaśnie ( mimo, że ktoś kto jej nie znał mógłby uznać, że wygląda ok ).

Po prostu w takich przypadkach trzeba od razu się przygotować na najgorsze bo to kwestia dni...niestety.
[s]wrzuciłam już do wątku o adopcjach ale może ktoś z psiarzy rozpozna....

WIELICZKA LUB OKOLICE[/s]



[s]Znalazłam dziś koło godz. 14.00 w Wieliczce (ul. Legionów) takiego oto przystojniaka.... cecha charakterystyczna to podwinięte powieki w obu oczach
Biegał prawdopodobnie od dwóch godzin w okolicach ulic Legionów, Goliana, Mickiewicza)

TATUAŻ - brak,
CHIP - brak,
NIEKASTROWANY

Pies czeka w Hotelu dla psów i kotów "PSIA KOŚĆ"
Kontakt w sprawie odbioru: 509188082[/s]

edit: WŁAŚCICIEL ODEBRAŁ DZIŚ PSA!!!
Tamtam, zrób ogłoszenie na facebooku, wrzucę. berneńczyki to moja wielka niespełniona miłość... 💘
tak na szybko można udostępnić informację ze strony schroniska

https://www.facebook.com/HoteldlapsowikotowPsiaKosc
Kastorkowa   Szałas na hałas
28 marca 2014 17:37
MoniaaA trzymam mocno kciuki za małą.
Tak na rozweselenie
Kto by chciał by to był jego pies? klik

My dziś z Torem poszliśmy się powłóczyć nad rzekę
klik2
Bischa   TAFC Polska :)
28 marca 2014 17:43
nie wiem czy fotomontaż ale widziałam sytuację odwrotną - pies nie miał 2 tylnych nóg, może rączo nie biegał ale chodził sam bez problemów!


Z tylnymi łapami to różne opcje widziałam, pies sobie mimo niewładnych tylnych łap radził, albo miał zabezpieczone wózkiem. Pies jak i żaden inny zwierz poza człowiekiem nie jest przystosowany do chodzenia na dwóch tylnych nogach (non stop, bez możliwości wyboru), stąd było moje pytanie, czy jednak są w stanie przezwyciężyć swoją ułomność i "wadę budowy" uniemożliwiającą właściwie takie poruszanie się.
Kastorkowa :kwiatek:
Bez tylnych łap psy są w stanie chodzić, nawet biegać. Bez przednich ze względu na budowę anatomiczną mogą się ewentualnie kawałek przejść, ale nie będą w stanie na stałe chodzić. Tamto zdjęcie wg mnie to fotomontaż.
Bischa - zobacz to:


Co do tylnych łap to mój pies miał bezwładne przez 7 miesięcy i poruszał się na wózku .

Edit.
I jeszcze to:
Kastorkowa   Szałas na hałas
28 marca 2014 18:04
Temu małemu nie przeszkadza, że jest "inny"



albo temu

oczywiście, że psu bez tylnych łap jest łatwiej jak temu bez przednich, ale nie ma co go skreślać.
Zawsze można posiadać wózek


wszystkie zdjęcia z PPR
Bischa   TAFC Polska :)
28 marca 2014 18:15
Mercifull 😲 W szoku jestem, ale z tego co zrozumiałam z filmiku, ten z pierwszego linka taki się urodził? Małemu i młodemu chyba łatwiej nauczyć się takiej postawy, bo od początku taki był, niż takiemu który w trakcie swojego życia łapy stracił. Trochę jak z kozińcem nabytym i wrodzonym u koni. Ciekawe jak to jest u kotów z utratą obu przednich łap.
Kastorkowa   Szałas na hałas
28 marca 2014 18:23
Koty też są
klik1
klik2
klik3
klik4
Wojenka   on the desert you can't remember your name
28 marca 2014 21:39
Moim zdaniem zwierzęta z takimi wadami powinno się usypiać od razu po urodzeniu.
Wojenka, a czemu? Skoro włascicelowi nie przeszadza ta wada? To są bardzo szczęśliwe zwierzęta, w ogóle sie nie przejmuja swoją ułomnością, czemu im zabierać życie?
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
29 marca 2014 06:35
Ja jestem takiego samego zdania.
Pierwsza sprawa to taka postawa dla psa jest nienaturalna i za pare lat (szybko, nie na starość) zaczną się problemy z kręgosłupem i stawami, ciekawe czy nadal takie psy będą "szczęśliwe" kiedy jakakolwiek forma przemieszczania się będzie bolesna albo w ogóle niemożliwa.
Czy takie psy są szczęsliwe? One muszą sobie po prostu radzić bez tych łap.
Trzymanie przy życiu kalekich zwierząt (bo to nie jest pies, któremu amputowano jedną lapę ze wzgledu np na wypadek), tak samo jak ratowanie psów skrajnie okaleczonych (np totalnie poparzonych) czy ratowanie psów agresywnych to nie jest żaden akt łaski, a łechtanie własnego ego.


Jak kocham psy i pomagam przy ich ratowaniu czy znajdowaniu domów tak mam bardzo skrajną opinię co do ich ratowania, która niekoniecznie się będzie podobała ludziom z tego wątku.
Uważam, że zwierzęta z wadami genetycznymi jak np brak łap, głuchota itd powinny być usypiane jako szczeniaki, psy agresywne, ciężko chore, kalekie gdzie leczenie to proces mega bolesny i długotrwały oraz zwierzęta bardzo długo przebywające w schronisku powinny być usypiane.
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
29 marca 2014 07:49
Jara, Wojenka  :kwiatek:
Myslałam ze jestem jedna z niewielu które tak twierdzą.
O usypianiu chorych, kalekich psów to wiadomo ale dla mnie podstawą powinno być usypianie psów które dłuugo są w schroniskach.
Przecież jak sie widzi po 2 tyś psów w jednym schronisku to ręce opadają.
Psów byłoby mniej i miałyby szanse na życie w lepszych warunkach.
Aha no i ja bym usypiała szczeniaki od bezdomnych suk.

W Ameryce bodajże maja całkiem niezły system jesli o to chodzi.
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
29 marca 2014 12:00
wstrząsnał mną w tym tygodniu widok na FB. Zdjecie psa oblanego benzyną i podpalonego. Nie wiem co jest dla mnie bardziej szokujace: to, że ktos cos takiego psu zrobił czy to, że ktoś inny nie skrócił jego cierpienia, tylko wystawia je na widok publiczny pod pozorem własnej dobroci. Nie chcę takich 'proanimalsów".
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
29 marca 2014 13:06
Ja też nie chcę. Nie chcę czegoś takiego oglądać i jak widzę coś takiego na fejsie to blokuje. Nie pomagam. Uważam, że ratowane powinny być psy, których zdrowie fizyczne jest na tyle "dobre" aby nie musiały przechodzić katuszy aby wyzdrowieć, a zdrowie psychiczne na tyle nienadszarpnięte by zwykły śmiertelnik mógł takiego psa adoptować i go prowadzić.

We Wrocławiu jest babeczka, która szkoli psy, swoich ma chyba z 8 psów (pasterskie). Z kimś z władz chciała zrobić projekt, coś jak w USA. Pies trafia do schroniska, przechodzi testy: zdaje - jest do adopcji, oblewa - do uśpienia. Spadła by ilość psów w schronisku, które same dla siebie i dla innych są zagrożeniem, które nie mają szans na adopcje lub będą z nich notorycznie wracać. Strach pomyśleć jeśli nie wróci, a gdzieś zawiśnie. Niestety nie było to komuś po myśli i nie wyszło.


edit:

Niektóre schroniska usypiają ślepie mioty. W Polsce póki co to szczeniaki mają największe szanse na adopcje i w sumie nie było by nic złego w wydawaniu szczeniąt jeśli by działał jakiś system, który by przymuszał ludzi do ich sterylizacji.
Znaleziono beagla (skrzyżowanie Prusa i Walecznych we Wrocławiu) - suczka trikolor. Może ktoś coś wie? Proszę o kontakt na priv lub pod numerem 603 247 750. "Powieszone" na beaglowym forum. Jakbyście mogły - udostępniajcie proszę! Może na innych "psich" forach? Chipa ani tatuażu nie ma. Koleżanka ją znalazła, może u mnie zostać do jutra. Później nie wiem co z nią zrobić 🙁
tet   Nie odbieram wiadomości priv. Konto zawieszone.
30 marca 2014 06:27
pomysł usypiania psów nie mających szans na adopcję w Polsce nie przejdzie jeszcze długo. Zbyt wielki jest strach i realne ataki ze strony organizacji "prozwierzęcych". Kto publicznie o tym mówi prosi się o lincz. Kołtuństwo i hipokryzja wygrywa z faktycznym dobrem zwierząt. Lub dobro zwierząt postrzegane jest wyłącznie przez pryzmat prawa do życia, bez oglądanai sie na jego jakość. Na pewno to jest trudny temat, i nie chciałabym nigdy być osoba wydajaca decyzję o uspieniu. Straszna odpowiedzialność i ciężar.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się