kącik pomocy medycznej, czyli: czy to coś powaznego i jak temu zaradzić

Czy ktoś się orientuje, czy jeśli na jajniku są jakieś zmiany, które wyszły w USG dopochwowym, to powinny się też pokazać na USG jamy brzusznej? I czy jeśli na USG jamy brzusznej ich nie widać to znaczy, że juz ich nie ma, czy mimo wszystko powinno się wykonać jeszcze raz dopochwowe? Jest jakoś ogólnie przyjęte, które USG jest dokładniejsze (stricte co do jajników)?
Radziłabym Ci powtórzyć badanie przez pochwę i raczej zaufać wynikom tego badania.
To tak z własnego doswiadczenia...
Dopochwowe jest w tym przypadku dokladniejsze
Bóle głowy bie ustały, ale nie są już tak dramatyczne, plamka na oku się zmniejsza, zamglenie pojawia się tylko przy kolejnym uderzeniu bólu. Po fizjoterapii ruchomość karku sie nieznacznie zwiększyła ale za to doszły bóle lewej strony karku, zaraz u podstawy czaszki. To tez niby nie jest ból, tylko takie cholerne spięcie, palenie, jak przy mocno trenowanym mięśniu. Poszłam do pracy bo nie mogę w domu wysiedzieć i... drętwieje mi lewa ręka. Nie cała, tylko po zewnętrznej stronie, ponad łokciem az do małego palca. Czucie mam, tylko to uczucie jest takie... otępiałe. Jestem na 1500-2000 Novalginy teraz, zależnie od natężenia bólu. Rodzinna nie ma pomysłu, neurolog mnie odesłał z kwitkiem bo głowa czysta, jeszcze czekam na termin do ortopedy. Jakieś pomysły?


Głowa czysta w sensie obrazu rezonansu? A szyję miałaś "fotografowaną" i opisaną?
To co piszesz brzmi tak podobnie do tego, co znam z autopsji. 🙁 Pieczenia, drętwienia, uczucie zimna i jakby wody na skórze.
Właśnie na rezonansie nie miałam złapanej szyi a zwykle RTG pokazało minimalne skrzywienie kręgosłupa. Byłam u ortopedy i on podejrzewa wypadniety dysk, którego nie można wyłapać na RTG a rezonans nie zszedł tak nisko, wiec teraz kolejny raz będę próbowała sie wepchnąć w kolejkę na MRI. Małe a dopierdliwe, wczoraj rano myślałam ze zacznę walić głowa w ścianę z bólu. Lokiga poziom milion, nie wiem co mi taki pomysł podsunęło, ale moja garstka leków zadziałała na tyle narkotyzujące ze poszłam spac. A u ciebie co to było?
W sumie też nie jestem do końca diagnozowana (to taka polska przypadłość chyba 😉 ).
Miałam od lat tendencję do zniesienia naturalnej lordozy szyjnej i coś co można nazwać tendencją do napinania "kapturów" mięśni karku. To primo. A dwa lata temu spadłam ze schodów. Tuż po wypadku rozpoznanie na SORze "skręcenie kręgosłupa szyjnego". W praktyce na początku był to tylko bardzo silny ból prawej strony karku, kłująco-piękący ból od prawej strony potylicy poprzez prawą stronę szyi i rozchodzący się jedną gałęzią w kierunku stawu barkowego, a drugą pod łopatkę. Taki ból, który uniemożliwiał prawie całkowicie poruszanie się.
Po czasie okazało się, że ból barku i szyi się utrzymuje. Tak właściwie to od lipca 2014 po prostu nie przestało mnie to boleć. 🙁 Tylko już nie ogranicza to chodzenia - ogranicza "tylko" ruch głowy, prawej ręki. Np. potrząśnięcie głową jest prawie niewykonalne. Mam częstsze migreny / napięciowe bóle głowy. Zawroty głowy (co mi się nie zdarzało). Prawa ręka mi często drętwieje, bardziej marznie (szczególnie mały palec), czasami mam wrażenie jakbym miała ją mokrą (od wewnętrznej strony). Tak jak Ci już pisałam - po masażach miałam zwiększenie dolegliwości, ostatnio włącznie z ok. godzinną utratą ostrości widzenia.
Rezonans miałam rok temu dopiero. Zniesiona lordoza, zwężenia kanału kręgowego, dwa dyski nieco obniżone, uwypuklone, umiarkowany ucisk na worek oponowy.
Do tego wychodziły kolejne uszkodzenia - teraz pobolewa też lewa strona szyi pod potylicą, jest też uraz na wysokości kręgosłupa piersiowego i pogłębiła się wrażliwość kręgosłupa lędźwiowego (mam tam niedomknięty krąg).

Koniecznie poluj na rezonans szyi, bo tak po opisie Twoich dolegliwości to mamy podobne problemy. Ja za to w nowym roku mam ponoć być wysłana na tomografię głowy 😉 i będę tego pilnować. 
😲 😲 😲 Cholera, mam prawie dokładnie to samo, tylko ze z lewej strony i bez zaburzeń poruszania sie. Ból piekący, czasem az mnie przeszyje do łopatki i przez cała rękę az mnie w pół zgina, a ten mały palec jest ni to zdrętwiały, ni to jakby przyleżany... Jakim cudem ci sie to ciągnie dwa lata? Bez diagnozy, bez leków? Ja mam teraz 3000 Novalginu i dwie tabletki Diclo 75 rano wieczór. Jestem totalnie naćpana ale mniej boli, co nie znaczy ze nie boli. Poczekamy, zobaczymy. Nie wiem czy to plus ale jestem leczona w Niemczech, chociaż jak słyszałam od rodziny jakie sa kolejki to az mnie zmroziło. Ja sie wprawdzie po kontaktach pouwijalam ze wszystkim w dwa tygodnie ale terminy tez nie były dłuższe niż 4.

edit: Literówki, serio mam problemy ze wzrokiem... :/
Bo może być stan ostry a może być przewlekły. Same zwyrodnienia kręgów jak się zrobiły i są, to i będą. W momencie zaostrzeń, kiedy się ciało przeciąży, dźwignie, odleży, przewieje, ból się nasila i wszystkie inne dolegliwości również ( te drętwienia, pieczenia itd). I wtedy się to leczy lekami przeciwzapalnymi i przeciwbólowymi. A potem stan ostry mija, stan zapalny okolicznych tkanek, podrażnienie nerwów które są obok mija. Ale zwyrodnienie cały czas jest. I może dawać co jakiś czas dolegliwości o różnym nasileniu, różnie długo trwające. I z tym trzeba żyć. Można, po dokładnym zdiagnozowaniu iść na rehabilitację, by całkowicie doleczyć stan zapalny do końca. Należałoby iść na masaże lecznicze, by porozluźniać ponapinane obok mięśnie. Należałoby zacząć ćwiczyć pod okiem rehabilitanta, bo powzmacniać okoliczne mięśnie, tak, by jak najbardziej trzymały w ryzach uszkodzony odcinek kostny.
Ale to i tak nie spowoduje, że jesteśmy wyleczeni. W każdej chwili istnieje ryzyko, że coś sobie przeciążymy i ostry stan znów wróci.
Całkowite wyleczenie takich rzeczy, to operacja. A operacja nie gwarantuje komfortu. Czasami się okazuje, że nawet jeśli operacja się uda, to inne kręgi zaczynają się sypać. Długo by opowiadać.
Najlepiej zapobiegać tym zwyrodnieniom, a jak już są, to minimalizować ich skutki upierdliwą, systematyczną, wielomiesięczną rehabilitacją.
Dodzilla- ty masz rozumiem stan ostry, a Ascaia przewlekły z okresowymi zaostrzeniami na stan ostry czy podostry.
Laski, czy idąc na TK głowy będę musiała wyciągać bioplast (kolczyki) z sutków?  👀
Gillian   four letter word
23 listopada 2016 15:12
Nie.
Gillian, dzięki za odpowiedź :kwiatek:
Wstałam rano zdrowa. Ścieliłam łóżko i coś mi w szyi zakłuło. Boli, promieniuje do mięśnia (chyba czworobocznego?). Głowę w prawo w miarę mogę odwrócić, w lewo prawie wcale. W górę i w dół słabo. Jest jakaś szansa na przyspieszenie powrotu do normalności?
Ketonal 3 x dziennie, albo inne leki tego typu. czyli- przeciwbólowe/przeciwzapalne. Nic nie rozćwiczać, uważać na ruchy głowy, żeby nie nasilić. Ewentualnie rozmasować sobie delikatnie.
Magda terapia manualna -mi przy takich sytuacjach pomaga od reki. Dodatkowo caly kregoslup "prostuje" jesli dobry fachwiec 🙂
Dzięki dziewczyny. Po ketonalu jest lepiej. Wieczorem też wezmę.
Na terapii manualnej byłam nie tak dawno temu. Z ciekawości - kogoś polecasz w Gdańsku?
Tak - lek. med. Ludmiła Menjega. Niesamowita wiedza i wyczucie ciala. Ratowala moja szyje po nadgodzinach przed kompem🙂
Zapalił mi się migdałek. 🙁
Boli miejscowo, "spocił się", przytkało mi ucho. Nie jest to jakiś ostry stan jeszcze, nie mam też na szczęście gorączki i na razie tylko prawy migdałek dokucza. Czyli to lekkie zapalenie, ale teraz nie ma opcji na chorowanie, chodzenie do lekarza, zostawanie w domu. Dopiero od soboty mogę sobie pozwolić na takie ekscesy. 😉
Mam Azulan i zaraz będę nim płukać gardło. Co jeszcze? Co jeszcze?
Glimbax- do płukania gardła. Bez recepty. zawiera w składzie Diclofenac, czyli NLPZ. Powinno zadziałać przeciwzapalnie.
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
29 listopada 2016 12:51
Glimbax jest super. Na ból gardła najlepszy ❗ Odkąd go odkryłam mam go zawsze w apteczce, zastąpił miejsce starego dobrego Gagarina.

Ze starych sprawdzonych sposobów na anginy, to można jeszcze pędzlować gardło fioletem albo jodyną. Działanie dłuższe niż płukanie.
No. Jest super, bo jako jeden z niewielu leków zawiera NLPZ, a NLPZ-ty działają i przeciwzapalnie i przeciwbólowo
I imbirek pij i goździki żuj

...zarzuciła radą babcia sienka 😀
Momentalną ulgę przynosi płukanie gardła aspiryną rozpuszczoną w cieplej wodzie. Tabletkę rozkruszyć, zalać wodą, wymieszać i do gardła. Ból przechodzi jak ręką odjął.

Ja dalej siedzę na zwolnieniu z mroczkami przed oczami jak tylko odegnę głowę, z dretwiejacym palcem i tak przeszywającym bólami głowy ze sie czasem w pół zginam. Do tego pobolewa mnie twarz 😲 Też takim kilkusekundowym przeszywającym bólem, od ucha przez kość jarzmową. To już chyba paranoja jest 😉 Ortopeda podejrzewa wypadniety dysk, który mi tak w palnik daje. Uff.

Edit: literówki
dodzilla, moja mama miała podobne objawy przy rozpoznanej dyskopatii wielopoziomowej, w tym odcinka szyjnego kręgosłupa. Bóle głowy, karku, drętwienie ręki. Ciągnęło się to u niej wiele lat, jak ją dopadało to zwykle przeciwbólowe i gorące kompresy na kark, przechodziło po kilku dniach. Była też kilka razy na jakiejś rehabilitacji, która też doraźnie jej pomagała. Niestety ze względu na wykonywany zawód (pielęgniarka), który wymagał dużo dźwigania skończyło się na całkowitym wpadnięciu dysku do kanału kręgowego i wstawianiu implantów.
Ja czekam jeszcze na rezonans odcinka szyjnego, zeby potwierdzić diagnozę, bo z rezonansu głowy i zdjęcia RTG nic nie wyszło. Znajomi sie ze mnie śmieją, ze wszystkie choroby świata na siebie ściągam, a dopiero 24 lata na karku... 😵
dodzilla, nie ma ludzi zdrowych, są tylko słabo przebadani 😀 Życzę powrotu do sprawności
Dzięki za odzew. Glimbax kupiony i zaraz pierwsze płukanie. Migdałek wygląda... bleeee... paskudnie. 😉

sienka, porada dobra, tylko na korzeń imbiru mój organizm reaguje w jeden sposób... Zupełnie odwrotnie niż to, co mówią porady dla kobiet ciężarnych. Ale goździki warto spróbować.

dodzilla, współczuję.
:przytul:
Vanille ja w takim razie potrzebuje kogoś pokroju Dr. House. Może być dupkowaty, ale niech mi powie co i dlaczego.
Poza tym znowu, jak nie urok to sraczka. Praktycznie cały czas siedzę w domu, tyle co po chleb wyskoczę, ale znajomi nas zaprosili na obchód Weihnachtsmarktów w niedziele. Bilans? Nie moge mowić, uszy zatkane i zapalenie pęcherza. 🤬

No, chyba ze tutaj na kogoś mądrego trafię kto mnie zdiagnozuje bo moja lekarka twierdzi ze to sa tylko pojedyncze przypadki, nijak z sobą powiązane: od kilku lat mam przynajmniej 6 zapaleń pęcherza w roku, testowałam już chyba wszystko 😉 ale to świństwo ciagle wraca. Krew mam od zawsze w dolnych granicach normy, wszystkie parametry, niezależnie od tego co jem i czy sie suplementuje. Bardzo często męczą mnie gorączki w godzinach popołudniowych, swego czasu było coś takiego, ze o godzinie 16 dzień w dzień goraczkowalam, bez innych dodatkowych objawów. Dwa lata temu dostałam zapalenia żyły czego skutkiem była uszkodzona zastawka pachwinowa i konieczność operacji usunięcia zyly. Teraz to samo robi mi sie w drugiej nodze, obrzydliwy i wielki żylak, a nie uważam, żebym sie przeciazala albo była zastana. Na początku roku zapalenie płuc, ale takie fest, ze lekarze rozwazali wprowadzenie w śpiączkę farmakologiczna. W zasadzie to tez zaczęło sie z niczego. Po prostu wieczorem dostalam takiego ataku kaszlu ze zaczęłam sie dusić, bez wcześniejszego przeziębienia nawet. Teraz ten cyrk z głowa/oczami/dyskiem? Kilka lat temu zesztywniały mi nogi. Bez żadnego wypadku, urazu, nic. Po prostu z dnia na dzień było coraz gorzej az w końcu w ogóle przestałam chodzić, po tolperyzolu(?) puściło, ale i tak byłam wyjęta 3 miesiące z życia. Dodatkowo: częste krwawienia z nosa jak z kranu, jak tylko wypije troche więcej alkoholu (niż piwo albo lampka wina)to mam niesamowite boleści brzucha i prawie zawsze na dzień następny objawia sie to krwawieniem z żołądka.
Ja po prostu MUSZĘ raz na pół roku wylądować w szpitalu, bo jak nie to będę... chora  😎 Możliwe to, zeby to wszystko było przypadkami i ze jestem przemęczona, nadwrażliwa itp jak to moja lekarka twierdzi i ze szukam dziury w całym? Bez jaj, mój facet za 10 lat jak jesteśmy razem miał tylko raz anginę, a mnie ciagle trzeba po szpitalach wozić. Przynajmniej nudno nie jest, bo ciagle coś nowego.
busch   Mad god's blessing.
01 grudnia 2016 20:34
dodzilla, moje totalne niemedyczne oko wychwytuje że wszystkie te rzeczy łączą się jakoś z beznadziejną odpornością. Tak się zastanawiam... czy był ktoś tutaj u immunologa? Niby jest taki lekarz i niby właśnie zajmuje się odpornością ogólnie, ale nigdy nie rozmawiałam z taką osoba, która faktycznie była u takiego lekarza 😀

Wygląda to też na specjalizację wymagającą dość szerokiego spojrzenia, a nuż coś doradzi? Bo wg mnie faktycznie coś dużo tych 'przypadków'. Już nawet z perspektywy pracy trochę słaba opcja. Jak masz tendencje do nagłego wyjęcia z życia na długi czas (np. 3 miechy), to pewnie też będziesz zawsze pierwsza do odstrzału dla pracodawcy... niestety.

Ewentualnie jakieś (tfu tfu tfu na psa urok) autoimmunologiczne gó***o. Niestety niekoniecznie osoby z chorobami autoimmunologicznymi mają dobry system odpornościowy... niby organizm jest zbyt agresywny i atakuje, czego nie powinien, ale wcale to nie oznacza że na bakterie i wirusy się wtedy rzuca jak wściekły pies. Wtedy może też do reumatologa się przejść. Reumatolodzy się z takimi dziwnymi chorobami spotykają, że jeśli chcą być dobrzy, to muszą patrzeć na szerszy obraz.
Znam osobę, która ponad  rok miała liczne dziwne problemy. Wzdęcia brzucha do tego stopnia, że wyglądała czasami jak w ciąży. Badała się na nietolerancje pokarmowe, nawet tymi dziwacznymi aparatami. Wychodziło jej, że a to mleko, a to gluten, a to coś tam jeszcze, nie pamiętam. Stosowała więc diety eliminacyjne, kupiła ten garnek do gotowania, żeby sobie ułatwić przygotowanie potraw. Chwilami tak wszystko odstawiała, że nie wiedziała już co może jeść. Poprawy były chwilowe i przejściowe.
Porobiła USG badania z krwi, chwilami nawet brała Kreon na trzustkę, twierdząc, że lepiej po tym trawi.
Te wzdęcia trwały rok, ale poniżej lista dolegliwości trwająca ze 3 lata. To znaczy:  miała częste infekcje dróg moczowych, wszystkie badania porobione. Częste infekcje dróg rodnych, globulki przeciwgrzybicze w ciągłym użyciu. W moczu raz wychodziły niby jakieś bakterie, potem nie wychodziły, a infekcje były.
Częste infekcje dróg oddechowych, starała się nie przesadzać z antybiotykami, tylko leczyć naturalnie. Były okresy, że dosłownie wychodziła z jednej infekcji i po tygodniu wpadała w koleją. Okresami było tak, że zimą bała się wychodzić z domu.
Częste bóle głowy, badania wykonane, stwierdzono, że migreny.
Okresowo w morfologii tak mała ilość białych krwinek, że diagnozowano ją hematologicznie.
Różne cuda łykała, żeby sobie pomóc. Bakterie flory jelitowej, tran itd itp.
I co?
I po czasie okazało się, że najnormalniej w świecie miała przewlekły stres!!! Stres był przewlekły tak, że się poniekąd przyzwyczaiła do tej sytuacji i nawet jakoś emocjonalnie nie odczuwała tak tego stresu. Sytuacja stresowa ustąpiła i .... zniknęły WSZELKIE w/w dolegliwości. Stres upośledzał jej odporność do tego stopnia, że wszystko się jej czepiało.

Podsumowując przyczyną spadku odporności często jest po prostu stres. I to nie taki, że ktoś mnie zdenerwuje, czy jakaś tragedia mnie spotka, czy że mam ciężką pracę, ale taki przewlekły, utrzymując się stres związany z jakąś istniejącą sytuacją, który nas po cichu "zżera " non stop od środka dzień po dniu.
Ja mam za sobą podobną historie,  biegalam po lekarzach i nic ciągle choroby ciągle coś nowego ponad rok. U mnie też czynnikiem okazał się stres. 
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się