Hej. Zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Możliwe, że pamiętacie psa, którego moja mama przygarnęła około 2 lata temu.
Niestety teraz jest zmuszona go oddać. Pies zachowuje się w taki sposób, że zaczyna stwarzać realne zagrożenie dla osób mieszkających z mamą, w tym dla 9 letniego dziecka. Przypomnę: pies przybłąkał się i został wzięty ze wsi jako mniej więcej 6-7 letni. Aktualnie ma ok 9 lat.
Borys od początku był bardzo agresywny w stosunku do wszystkich psów jakie miał w zasięgu wzroku, bywał agresywny w stosunku do osób spotkanych na spacerach. Każde wyjście z nim to oczy dookoła głowy i możliwość wylądowania na ziemi gdy zacznie się miotać bez opamiętania. Moja mama aktualnie ma nogę w ortezie po, którymś z jego napadów szajby. Często zdarzało mu się warczeć na osoby, które mieszkają z nim jednak dużo czasu spędzają poza domem. Moja mama przebywa w domu bardzo długo gdyż nie pracuje i opiekuje się moją babcią. Parokrotnie zdarzyło mu się wyskoczyć z warczeniem i groźną postawą do mnie, mojej siostry i jej córki. Zaprzyjaźniony i obeznany z nim weterynarz stwierdził, że fizycznie pies jest zdrowy.
Jest to pies, który wymaga bardzo doświadczonego, spokojnego i stanowczego opiekuna. Niestety w moim rodzinnym domu, przy obecnym składzie osobowym i w związku z charakterem jego głównej opiekunki, mojej mamy, nie ma możliwości, żeby jego zachowanie się poprawiło. Myślę, że przy obecnym stanie rzeczy nawet wizyta behawiorysty nie pomoże bo nie ma możliwości prowadzenia jego zaleceń. Poza tym pies potrzebuje spokoju, którego z pewnych względów w tym domu nie znajdzie. Mnie samą jego wychowanie przerosło a teraz kiedy się wyprowadziłam już w ogóle nie mam wpływu na to jak on się zachowuje. Całej rodzinie zdecydowanie zabrakło wiedzy i konsekwencji. Chcąc ochronić psa przed zamarznięciem, zastrzeleniem przez miejscowych albo odłowieniem (wątpliwym, gmina nie jest chętna, żeby przygarniać bezpańskie psy) mama porwała się na coś co nas wszystkich przerosło.
Nie wiemy jaka jest przeszłość Borysa ale najprawdopodobniej był bity. Na podniesienie jakiegoś kijka czy szczotki reaguje kuleniem się i chowaniem. Być może był psem stróżującym, którego napuszczano na obcych.
Problemem jest również to, że pies na słaby żołądek i alergię, prawdopodobnie na drób. Je jedną konkretną suchą karmę i przy niej jest okej. Jeśli chodzi o zabiegi i wizyty u weterynarza to jest totalnym histerykiem. Panicznie boi się strzałów.
Z pozytywów: w domu, w stosunku do osób, które już wpuścił jest mega wiernym, kochanym przytulakiem, który chętnie się bawi (dość specyficznie bo w tarmoszenie itp bo inaczej nie potrafi) i czasem nie chce dać człowiekowi spokoju. Moim zdaniem będzie rewelacyjnym psem do domu z dużym terenem naokoło. Gdy mama jest na wsi wtedy Borys jest najszczęśliwszy na świecie. Na podwórko nie wpuści absolutnie nikogo obcego.
W każdym razie nie chcę nić podkolorowywać bo jeśli jakimś cudem znajdzie się dla niego dom to przyszły właściciel musi mieć pełną świadomość jakie jest to zwierzę.
Mama jest na tyle zdesperowana, że rozważa oddanie go do schroniska ale powiedziałam jej, żeby się wstrzymała. Znam realia i wiem, że taki pies ma minimalną szansę na adopcję. Na Paluchu jest tyle psów ładnych i miłych, że on prawdopodobnie za kratami siedziałby do końca życia.
A, pies nie został wykastrowany mimo moich wyraźnym sugestii.
Dorzucam zdjęcia delikwenta