Re-Voltowicze ZA granicą: pensjonaty, zwyczaje, niecodzienności...

Ja bylam lekko przerazona jak zobaczyłam jaka przyczepe mogę pożyczać w Szwecji, bo właśnie wydawało mi się że nie ma trapu. A moj koń to tak se... Ale miała i trap, i dało się go otworzyć jak drzi i do tego mały trap z przodu - "ameryka"! To był Willams Ifrom czyli super popularne w UK, a w Polsce osobiście nie widziałam ich nigdy.
Zorilla, iforów w polsce już coraz więcej. Mamy nawet przedstawiciela.
Melduje się po pierwszym tygodniu pracy u Schockemole jako luzak. Choć żeby być bliżej prawdy, trzeba by powiedzieć, że praca jest bardziej na stanowisku stajennego z elementami luzakowania. Ogólnie ciężka, fizyczna robota chociaż myślę, że to kwestia przyzwyczajenia i organizacji pracy. Podoba mi się fakt, że jest tu mnóstwo młodych ludzi, co zresztą było jednym z głównych powodów za - nie chciałam być zamknięta w prywatnej stajni z dwiema osobami na krzyż, nie daj Boże się nie polubicie? Warunki pracy oceniam na dobre, godziny pracy nie przedłużają się ani o minutę, z tego co mówią współpracownicy nie ma żadnych dziwnych akcji z wypłatami, wszystko jest na czas i w całości, dostałam umowę, ubezpieczenie i nawet pojechali ze mną do lekarza po leki. Muszę przyznać, że uwiera mnie opieszałość jeźdźców względem luzaków, mam wrażenie, że niektórzy traktują nas jak "gorszy sort".  😫 Ale może to normalne w tym zawodzie, w końcu to mój pierwszy raz.  🙄 Najgorszy jednak dla mnie jest fakt, że nie wsiądę na żadnego z tych rączych rumaków.  😕 Oczywiście zdaje sobie sprawę, że do jazdy na takich koniach trzeba mieć już niemałe umiejętności i nie mam tu do nikogo pretensji, że takich nie posiadam. Mam nadzieję, że jak już się trochę odkuję uda mi się zorganizować jakieś treningi w okolicy.  👀
Ogółem póki co, cieszę się, że tu jestem, sama praca z końmi sprawia mi przyjemność. Jest to miła odmiana po użeraniu się z klientelą restauracji. A no i pieniądze jakby nie patrzeć, o wiele lepsze niż w Polsce.
Cała ta sytuacja daje mi do myślenia. Czy warto wiązać się z końmi zawodowo? Skąd wiedzieć, że to nie faza, z której się nie wyrośnie? Chciałabym rozwijać swoje umiejętności jeździeckie ale czy w wieku 22 lat, bez startów w zawodach warto w to inwestować? Są przecież szkoły i studia pozwalające pracować z końmi ale im dłużej na to patrze, wydaje mi się, że ma to mało wspólnego z miłością do koni.  🤔
To wszystko zależy od jednoski - kazdy człowiek jest inny. Oczywiste. Dla mnie nie warto. Nie sądzę zebym pracowała z końmi dłużej niż 3 lata wiecej (magiczna granica 30tki). Taka praca to naprawdę bardzo dużo wyrzeczeń, często więcej wyrzeczeń niż benefitów... Łatwo stracić miłość i pasję do koni.
Inną kwestią jest też, że "praca przy koniach" to dużo, dużo szersze pojęcie niż się nam często widuje. To tak jak magiczne sformuowanie "praca biurowa". Sekretarka w przychodzi będzie mieć pracę biurową, właściciel Orlenu bedzie mieć prace biurową i archiwista w piwnicy będzie mieć pracę biurową. Warto popratrzeć szerzej i jeżeli dane stanowisko Ci nie odpowiada, to nie oznacza że cały ten sektor jest nie dla Ciebie. Tak mi się wydaję. Nie wiem czy mam rację. Zmienie robotę na leprzą to wam powiem  😁.
Miłka
Jesteś na Scheckenhof?  Bo na Rustice Cie wczoraj ani dzisiaj nie widzialam, a byłam, a o Sternie byś tak nie mowila milo chyba 😉

A co do jezdzcow i luzakow. Jesli Twoj jezdziec Cie polubi to wszystko bedzie spoko. Nasze zycie zalezalo od tego jak luzak wylonzowal nam konia, jak trzymal go w korytarzu kiedy 1 raz wsiadalismy itp. I 90% ludzi to za przeproszeniem idioci , ktorzy bezpieczenstwo mieli w dupie, wiec nie dziw sie ze na poczatku jestes tak traktowana. Mnie chyba tylko jeden moj luzak lubił... ja lubiłam chyba 2 😉 w tym jeden to moj mąż ktory nie lubil ze mna pracować...  😁 A poza tym za wolna prace luzaka, to jezdziec dostaje ochrzan na hali jak coś  🥂
KaNieTak, w Scheckenhof  🤣
Z moją załoga ze stajni ciężko się polubić, bo żadne nie mówi praktycznie po angielsku więc staramy się porozumiewać w esperanto na tyle na ile musimy a na więcej już po prostu sił brak. Poza tym weszłam na miejsce luzaka, co pracował tam 4 lata więc nie dziwie się, że na pewno za nim tęsknią. 
Miłka całe życie się broniłam żeby nie związać się z końmi zawodowo. Tzn. zawsze w rozkroku: jakaś tam praca + konie dorywczo. Wyjechałem do Niemiec w wieku 25 lat za kasą i doświadczeniem. Zaczęłam jako luzak z różnych wzgledow. Mimo frajdy jaką miałam z mojej pracy jednak zawsze gdzieś tam mi doskwieralo że nie jeżdżę. Po drodze jakaś dzierżawa, ukladziki i inne półśrodki byle żeby się wdrapać na konia. Aktualnie mam 28 lat, pojawiła się szansa na rozwój, jeżdżę na koniach które kiedyś oglądałam rozmarzona na youtubie. Każdego dnia się uczę, staram się wyciągnąć z każdego konia jak najwięcej, każdą uwagę w moim kierunku traktuje jak świętą. Dopiero zaczynam ale czuje że to była odpowiednią decyzja. Żałuję tylko że tak długo mi to zajęło. Jednocześnie dochodzę do wniosku że to nie jest praca dla kogoś kto po prostu lubi konie. To zajęcie dla psychicznych i absolutnie zdeterminowanych osób  😀 Zobacz najpierw jak się czujesz z tym że całe życie spędzasz w stajni jako luzak. Może warto będzie spróbować potem jako jeździec? 😉
Miłka
Na Schecken jest spoko. Konie najlepiej zrobione i najmniej niebezpieczne. Po Schecken jada juz do stajni sprzedazowej i startowac na zawodach. Dasz rade  🙂 odbijesz sie chociaz troche finansowo i potem znajdziesz cos lepszego. A o wyplate sie nie martw. Zawsze jest na czas. W przyszly czartek dostaniesz juz 1 za te dni ktore przepracowalas 🙂
Miłka, - mi w tym roku przeszła praca przy koniach 😉 Nigdy nie bałam się fizycznej roboty, ba, ja zasuwałam od dzieciaka, całkiem silna baba ze mnie. Praca głównie wakacyjna, luzakowanie, ale trafiały się różne opcje. I to nie tak, że w tym roku miałam jakoś źle, bo pracodawce i pracę oceniam pozytywnie. Poza jednym kopem w czółko (od muszki się odganiał, mój błąd) konie raczej nie chciały mnie zabijać, część była bardzo przyjemna, nikt na mnie nie krzyczał, nie raz ktoś ciacho przyniósł... nawet troszkę powsiadałam na fajnie zrobione konie, więc niby miałam je ruszyć, a sobie ćwiczyłam to, co mi nie idzie z moim, np. ustępowania 🤣 Ogólnie bywało ciężko fizycznie, bywała g.. nie pogoda i nie ma przebacz, ale było bardzo ok. Do tego pracowałam z drugą luzaczką, bardzo doświadczoną z ogromem wiedzy i dwójką bardzo sympatycznych jeźdźców. Ale... miałam dość. Śmierdzenia, bycia brudną, spoconą, zmęczenia, palenia się na słońcu, moknięcia i koni ogólnie, nawet czasem mi się na swojego nie chciało wsiadać 😡 Nigdy wcześniej tak nie miałam, chyba po prostu się wypaliłam? Kocham konie, ale wiem, że wolę, żeby to było moje hobby. Chyba, że wygram w totka i strzele sobie swoją stajnie, tym bym się mogła zajmować przy koniach. Miałam też dość tego, że zanim wrócę do domu i się ogarnę to zostaje mi ekstremalnie mało czasu dla partnera, o siłach nie wspominając 😉 Okropnie brakowało mi ubrania się w coś ładnego i pójścia do cywilizacji, mimo, że nigdy nie byłam mieszczuchem...
Z drugiej strony, pracowałam z kobietą, która ma kilka lat młodszą ode mnie córkę, no i ona sobie nie wyobraża innej pracy niż konie. Widać, że kocha to co robi. Każdy ma swoją drogę, jak nie spróbujesz to się nie dowiesz. Ja teraz sprzedaje bieliznę, a nie specjalnie lubię ludzi i jestem trochę aspołeczna 🤣 No i kurczę, nieskromnie powiem, że spoko ze mnie sprzedawca i premię utargową wyrabiam prawie w każdy miesiąc. To nie jest praca marzeń, dorabiam tylko do studiów, ale pokazuje mi, że mogę i kontaktowanie się z ludźmi nie jest nawet takie złe jak mi się zdawało.
A ja znowu nie wyobrażam sobie pracy innej niż przy koniach. Ale za nic nie chciałabym luzakować. Już wolałabym się fizycznie zciorać z taczką i boksami niż być luzakiem.
Ogolnie bardzo lubię pracować na dworze, w ruchu, fizycznie itp. wiec dla mnie to robota idealna. Lubię jezdzić duzo koni i mam z tego niesamowitą satysfakcje.
Mam nadzieję, ze moja nowa robota okaze się na tyle fajna że będę mogła się tam zahaczyć na dlugi czas 🙂
Dla mnie jezdzenie zawodowo to zawsze było marzenie 🙂
No i to pokazuje, że naprawdę każdy musi znaleźć swoją drogę i to co go uszczęśliwia. Ja na przykład największą radość i satysfakcję mam z luzakowania mimo iż obowiązków jest tryliard i niekiedy się człowiek powkurza, ale to jest to, co mnie uszczęśliwia. Można powiedzieć, że od ponad roku moja kariera luzaka jest zawieszona, tylko 2 konie, zero zawodów no i muszę jeździć. Na początku się okropnie cieszyłam, byłam super zmotywowana do rozwoju jeździeckiego, codziennie starałam się i pracować nad sobą i nad koniem. To mnie też w pewnym stopniu uszczęśliwiało, szczególnie gdy praca z koniem zaczęła wychodzić. Z czasem jednak zrozumiałam (dopiero nie dawno to odkryłam, czyli po roku), że to jednak nie jest to. Mój szef chce, żebym mu konie jeździła również w przyszłości, dostałam również propozycje już od 2 osób (dla mnie to dużo, szczególnie, że ze mnie jest "jeździec" amator), że dadzą mi swoje konie w trening. Na początku się podnieciłam już zaczęłam snuć wizję swojej przyszłości, że będę trenowała konie, że zrobię swój biznes, ale w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że po pewnym czasie przestanie mi się to podobać. Wiem, bo już teraz z dwoma raptem końmi często nie chce mi się wsiadać. Bo zimno, bo wieje, bo się nie wyspałam. No jakoś tego nie czuję, nie mam motywacji. Dlatego tym osobom podziękowałam. Dla mnie to jest też zbyt duża rutyna.. Mimo iż każdy koń jest inny i każdy trening jest inny, to gdzieś tam wpadam w schemat i nagle każdy mój dzień wygląda tak samo, a to mnie wykańcza. Ja potrzebuję jak dużo się dzieje dlatego luzakowanie i bieganie od konia do konia, z padoku do karuzeli i na plac to jest to. Potem stos derek, ochraniaczy i sprzętu do ogarnięcia. Zawsze coś jest do zrobienia, nie można się nudzić. Naprawdę czekam kiedy mój jeździec wróci z nową stawką koni i choć wiem, że będę mieć zapieprz - nie mogę się tego doczekać! A z nim porozmawiam i powiem mu, że oczywiście jeśli będzie potrzebował, że wsiądę np. pod jego nieobecność, ale na co dzień chcę być tylko luzakiem. Mnie też uszczęśliwia to, że jako luzak mam znacznie więcej kontaktu z końmi i wszystkim się zajmuje sama. Karmienie, sprzątanie, wyprowadzanie, szykowanie, czyszczenie, kąpanie. No dużo tego, ale ja to lubię, lubię dbać o konie i sprawiać, że są szczęśliwe, sprawia mi to przyjemność. Jako jeździec po prostu się wsiada i zsiada po kolei z każdego konia (oczywiście to jest duuuuuże uproszczenie 😉). Osobiście mega podziwiam jeźdźców, którzy od rana do wieczora, dzień w dzień jeżdżą te konie i nie mają dość. Ale im to sprawia frajdę, tak samo jak mi luzakowanie. Dlatego jedni są do tego, a drudzy do tamtego.
Także naprawdę każdy musi sam znaleźć co lubi robić. Ja mimo iż mam teraz jakąś tam możliwość stania się jeźdźcem - nie skorzystam, bo to nie jest to, co chcę robić.
Gllosia
Podziwiam ze mogac jezdzic wybierasz luzakowanie. Ale znam takie osoby i sie nie dziwię że nie chcą jezdzić codziennie, więcej koni i w sumie z presją na progres. Ja bym najchetniej jezdzila i skakala 10 koni dziennie, no ale te 10 odbija sie na jakosci treningu, wiec aktualnie mam nadzieje ze dziennie nie bedzie wiecej niż 4 sztuki do objezdzenia, bo wtedy mozna faktycznie wlozyć duzo serca i fajnej pracy w takiego konia.


Swoja droga jadę w poniedzialek na tydzień na te dziwne odznaki niemieckie itp.
Tutaj zeby zrobić podstawową odznake nr 5 (po zdaniu ktorej mozna startować ), trzeba albo miec zrobione
odznaki 10,9,8,7,6 albo tzw Basispass. No i ja ten basispass musze zrobić i trener mi mowił, ze bedę tam ja i stado dzieci w wieku szkolnym 😉 Takze zapowiada sie super 😉  😜
No a potem jak oczywiscie zdam egzamin z czyszczenia konika, łapania na padoku itp, jest do zdania teoria i praktyka na odznake juz. Czyli proste ujezdzenie, maly parkur i jakas proba terenowa. Nie wiem w sumie na czym bedzie proba terenowa polegala, bo w internecie widzialam galopowanie przez wode i jakies male skoki przez klody.
I o tyle o ile ta praktyka az tak mnie nie martwi, tak juz teoria bardzo. Glownie dlatego ze moj niemiecki jest na poziomie "kali mieć, kali być " 😉
Gllosia
Podziwiam ze mogac jezdzic wybierasz luzakowanie. Ale znam takie osoby i sie nie dziwię że nie chcą jezdzić codziennie, więcej koni i w sumie z presją na progres. Ja bym najchetniej jezdzila i skakala 10 koni dziennie, no ale te 10 odbija sie na jakosci treningu, wiec aktualnie mam nadzieje ze dziennie nie bedzie wiecej niż 4 sztuki do objezdzenia, bo wtedy mozna faktycznie wlozyć duzo serca i fajnej pracy w takiego konia.


No to tak samo jak ja się dziwię, że ty czy ktoś inny chce tych koni tyle jeździć. Niektórzy mają powołanie do jeździectwa i mogli by z siodła nie schodzić. Są tacy co uwielbiają skakać i tacy co mogą rzeźbić ujeżdżenie godzinami. Ja chyba jednak wolę to robić od czasu do czasu i bardziej dla funu, przyjemności. Chyba też nie mam wystarczającej cierpliwości do tego i jednocześnie umiejętności, a ambitna jestem i chciałabym, żeby od razu było ideolo, a nie jest 😉 Więc może lepiej jak zostanę na ziemi i będę szczotkować grzywy, tudzież ogony, na których punkcie mam bzika 😜 Lubię mieć również kontrolę więc fakt, że jako luzak zaczynam pierwsza i kończę ostatnia jest dla mnie plusem, a nie minusem. Jako jeździec bym chyba dostała szału nie wiedząc czy wszystko na pewno jest dobrze zrobione, a ciągłe sprawdzanie czy pilnowanie to raczej nie wchodzi w grę. Wiec ja wole dać konie pod siodło mojemu jeźdźcowi, a sama zająć się resztą 🙂 A ja jestem też bardzo szczegółowa, więc każda najmniejsza rzecz ma być dopilnowana. No i organizowanie, uwielbiam organizować. Taki świr ze mnie 🤣
No 4 konie dziennie to bardzo fajna ilość, zazwyczaj jest tych koni znacznie więcej do zrobienia. Jak masz taka opcję, że tych koni masz 4 to naprawdę fajnie, w tedy można każdemu poświęcić wystarczająco dużo czasu i uwagi i nie ma tej presji, że trzeba już szybko kończyć, bo następny koń w kolejce, a tu akurat coś nie idzie po naszej myśli.. Mnie osobiście czasem boli jak widzę, że niektóre konie z boksu marsz idą do pracy i nie dostają ani stępa przed ani po, ani chwili na luźnej wodzy. Jeżdżone są tak machinalnie, byle by odhaczyć i następny, następny. Ale to często wynika właśnie z nadmiaru koni przypadającego na jednego jeźdźca.. Jak ktoś ma tych koni np. 12 to nie ma opcji poświęcić im wystarczającej ilości czasu, chyba żeby jeździć całą dobę..
Gllosia
Ja jak jezdze to nienawidze mieć luzaka. Bo wlasnie lubie sobie po swojemu osiodlac, miec super czysty sprzet, wypucowanego konia, dobrze wylonżowanego (jesli trzeba lonzowac). Przy okazji nienawidze syfu na stajni, w sprzecie, szczotkach itp. Dlatego wole pracować sama. I nie ukrywam ze jestem niemilym jezdzcem dla luzakow 😉 I oni ze mna tez nie lubia pracowac  😜
Poza tym dla mnie przygotowywania konia to tez czesc treningu. Trening zaczynam od pracy z ziemi, posluszenstwa itp. No i taki czas w boksie pozwala mi konia poznać i koniowi poznać mnie.
Przy 12 koniach nie ma czasu na stepowanie dlugie przed i po jezdzie. Taki trening tez trwa 20-30 minut + lonozwanie przed jazda przez luzaka. Ja tam nie lubie, chociaz troche w takim systemie jezdzilam i nie narzekalam.
A w nowej pracy jest tylko 10 koni , wiec mysle ze bedzie spoko 🙂

Swoja droga chcialabym kiedys poznac takiego luzaka z takim zaangazowaniem jakie Ty masz. Jeszcze mi nie bylo dane niestety 🙁
derby   "Pamiętajcie, tylko spokój Was uratuje."
24 marca 2018 10:24
Miłka a jakie godziny pracy masz?  Jak z wolnymi? Da się wyciągnąć 1500 netto? Jeśli możesz napisz ile udało Ci się ugrać

Ja też jestem z tych co nie chce jeździć, już mam dość wsiadania na konie..... chce wyjechać by się lekko podreperować budżetowo a potem to jakas praca od pon do pt mi styknie...

Jeździć mogę jeśli wyjadę do polo, w innych branżach ucieszę się jak nie będzie to konieczne....

Teraz jestem sama na stajni, w Puszczy, co drugi weekend mam wolny(pt+sob+ndz) i jak zjeżdżam nie wiem za co się zabrać tyle rzeczy by się zrobiło jakich nie jest mi dane robić "w dziczy" pierwszy rok samotność mi nie przeszkadzała- teraz jednak brakuje mi... wielu rzeczy przez takie uwiązanie.... no i jeszcze milion innych powodów dla których muszę jednak coś zmienić....
vissenna   Turecki niewolnik
24 marca 2018 10:30
Ja też nie wyobrażam sobie "tylko jeździć".
Zawsze się śmiałam, że mam w siodlarni większy porządek niż w domu. Do tego pracowałam zawsze jako head groom, więc nie miałam problemu, że codziennie inne konie, bo pod moją opieką były regularne konie głównego zawodnika.
Według mnie najlepsza praca to taka, gdzie ma się jako luzak max 6 koni. Miałam tak w Berlinie, gdzie to właściwie ja decydowałam co koń robi kiedy i ja robiłam rozpiskę. Dzięki temu miałam czas na to by sobie wsiąść na jednego konia dziennie i jednocześnie by wszystkie konie były świetnie zaopiekowane. Szefostwo bardzo szybko mi zaufało dzięki temu na moją prośbę zmienili kowala, wzięli pasowacza siodeł i znowu zobaczyli różnicę. Byłam niesamowicie dumna z tego zaufania.
Największa satysfakcja dla mnie to była gdy ludzie doceniali moją pracę, widzieli efekty. W Berlinie miałam konia którego nie szło lonżować. Po dwóch tygodniach pracy właściciele konia nie mogli uwierzyć w jego zmianę. W Salzburgu podchodzili do mnie ludzie pytając się czy to ten sam koń, bo wcześniej lonżował go zawsze trener, rosły facet zaparty na piętach. W takich wypadkach na prawdę człowiek czuje się dumny a do tego jak jest doceniany to już nie ma większej satysfakcji. Moja szefowa i jej córka zrezygnowały z trenera Wielkie Nazwisko a moją rzecz, bo od początku zauważyły progres gdy trenowały ze mną. Wreszcie rozumiały o co chodzi i do czego dążyć. Doszło do tego, że po godzinach trenowałam jeszcze 3 inne pary.
Tak więc jeśli na prawdę daje się serce i ma się dobre szefostwo, to jest to super praca. Do tego super pracodawcy, zawsze w niedzielę chodziliśmy na kolację do restauracji, więc czułam się jak członek rodziny. Gdyby nie problemy zdrowotne do dziś bym tam siedziała. Ostatniego dnia gdy się żegnaliśmy wszyscy płakali i zawsze jak jestem w Berlinie to ich odwiedzam. Czyli już za niecały miesiąc.  🏇
Derby
Praca jest od 8-17 (przerwa 12-13), sobota 8-12 + co 4 tygododnie weekend serwis czyli karmienie w sobote o 16 i niedziele o 8 i 16. 1500 na reke to raczej slabo w tej firmie na poczatku 😉 ale w kazdym roku jest podwyzka, plus na swieta jest premia. Wolne jest normalne, tak jak w kazdej pracy na umowe. Swietami sie ludzie musza dzielić, bo nie moze miec cala firma wolnego. Wiec sa zapisy na swieta i dlugi urlop.
derby   "Pamiętajcie, tylko spokój Was uratuje."
24 marca 2018 10:36
czyli nie tak najgorzej godzinowo jeśli rzeczywiście trzymają się tych ram czasowych
W stajni w ktorej pracuje Miłka i w tej ktorej ja pracowałam zawsze sie trzymaja co do minuty. W tej 3 stajni zajazdkowej juz tak nie bylo. Tam szef ma misje na mitingi po pracy i jest tyle placu do zamiatania i boksow do wywalania, ze nie dalo sie wyrobić (rano sprzatalam 10 boksow , potem jezdzilam 20 koni -serio , a potem karmienie i zamiatanie hektarow  🤔wirek: )
KaNie, no to ja mam tak samo 😉 Nawet jak nie jestem jeźdźcem, to współpraca z drugim luzakiem przyprawia mnie czasem o gorączkę. Dlatego już przed laty moim marzeniem było pracować w małej stajni, dla jednego jeźdźca, mieć kilka koni i móc samemu się nimi zajmować. Tym bardziej, że znaleźć kogoś odpowiedniego to jak znaleźć igłę w stogu siana.
To widzisz, taka postawa jest godna pochwały, niestety dość rzadko spotykana.. Wiele osób jak się stanie jeźdźcami, to już konia nie dotkną, wielkie primadonny i księżniczki. Jak zaczęłam pracować dla obecnego jeźdźca to byłam trochę w szoku, bo on ze wszystkim chętnie pomoże i nawet ogarnie sam wszystko jak ja mam wolne. Na co dzień to aż bywa nadgorliwy, boja chcę sama konia rozsiodłać i ogarnąć, a ten mi się wtrynia i tu odpina, tam odwija, tu odkłada, a ja se myślę "hej! to moja praca!"  🤣 Uważam jednak, że jest to urocze i pokazuje mi, że taka osoba naprawdę lubi konie i robi to z pasji. No i poruszyłaś ważną kwestię, czyli poznanie konia. Bycie luzakiem właśnie pozwala mi poznać dokładnie każdego konia, widzieć co lubi i nie, co dla niego jest normalne, a co nie, bo w 75% czasu to ja z nimi jestem. A sporo jeźdźców właśnie, zwłaszcza tych domowych, przez to, że tylko wsiada, w ogóle nie zna swoich koni.
Dziękuję, miłe to usłyszeć, choć jednocześnie przykre i wiem z autopsji, że prawdziwe.. Ja sama czasem czuję się nierozumiana nawet w środowisku luzaków, kiedy dostaje od nich setki pytań dlaczego idę do stajni tak wcześnie, skoro szefa nie ma i mogłabym pospać, co ja robię cały dzień w stajni z dwoma końmi i dlaczego chodzę do stajni wieczorem skoro nikt mi nie każe. Myślę, że jest paru luzaków naprawdę z sercem do tej roboty, choć większość to raczej stara liga, wśród młodych osób to ciężko.. Ze 2 lata temu szukałam luzaka do domu, ale w końcu się poddałam i powiedziałam szefowi, że już wolę być sama z 12 końmi niż z takimi partaczami, co widzą, że sterta sprzętu jest do ogarnięcia, a woli podpierać ścianę. Z takimi to więcej jest roboty niż pożytku. A żeby ktoś jeszcze był godny zaufania.. Zostawiliśmy raz takiego chłopaka z 3 końmi raptem, planowo na 3 dni. Wróciliśmy po 2 dniach, ale specjalnie nie uprzedzałam, żeby go sprawdzić. Wróciliśmy późnym wieczorem, ale ja jak to ja, musiałam rzucić okiem i od razu zauważyłam, że konie nie były na padoku (derki nie ruszone, ja je zostawiłam, tak leżały, kopyta bez śladu ziemi). Następnego dnia zrobiłam wywiad w stajni i każda spytana osoba potwierdziła moje obawy. Tego samego dnia chłopak został oddelegowany i po tym przestałam już szukać.

vissenna
, zgadzam się, 6 koni to idealny układ, nie za dużo, nie za mało, można zrobić wszystko na tip top i każdemu koniem zająć się odpowiednio. Choć z drugiej strony jak ktoś jeździ profesjonalnie to tych sześć koni może być czasem mało.. Mam całkiem podobną sytuację do tej, którą opisujesz. Też mam dużą decyzyjność, zmieniłam kowala, w końcu też weta, trochę sprzętu i siodła (choć tutaj popełniłam sporą gafę 😡 :marze🙂, teraz po 2,5 roku jak o coś pytam szefa to mówi "zrób jak uważasz, bo wiem, że będzie dobrze". I właśnie świadomość, że praca jest doceniona, że ktoś się z tobą liczy, szanuje cię, docenia - to uskrzydla i dodaje motywacji. Mnie nic tak nie cieszy jak widzę zadowolone konie, ale też szczęśliwego zawodnika, który mi potem dziękuje. Od razu mam ochotę dać z siebie jeszcze więcej. W poprzednich miejscach nie było tak kolorowo. Zamiast dziękuję to wiecznie fochy, pretensje i niezadowolenie. A pracowałam tak samo jak teraz. Zwykle po paru miesiącach odchodziłam i szukałam dalej. Dziś mnie ma ten, kto potrafił docenić 😉



Podczas mojej własnej pracy przy koniach (obozy dla dzieci, żadne tam wielkie luzakowanie) wkurzało mnie strasznie, że koń robi coś, co utrudnia mi wykonywanie obowiązków, typu wyrywa nogi, wlecze się albo wyprzedza prowadzącego, a ja potrafiłabym go tego oduczyć, z chęcią nawet po pracy i za darmo, ale nie mogłam. Koń miał wrócić do boksu, zjeść, odpocząć dwie godziny i iść na następną jazdę. Nie dość, że nie miałam serca zabierać mu przerwy, to jeszcze wiedziałam, że dzieci wszystko zepsują od nowa, zresztą instrukcje mówiły "wstawić konia do boksu i rozsiodłać", a nie "spacerować z nim wokół stajni, żeby nauczył się chodzić porządnie na uwiązie". U siebie w pracy macie czas na takie rzeczy? Oczekuje się od Was, że będziecie się tym zajmować? A może wychodzicie z założenia, że usługa wychowywania konia jest dodatkowo płatna? 
Nie wyobrażam sobie nie korygować na bieżąco jakichś pojawiających się problemów, ale jak wiadomo czas to pieniądz i pracując przy koniach zawodowo nie można sobie pozwalać na spacerki wokół stajni. Problem ma być rozwiązany sprawnie i skutecznie w ramach obowiązkow i godzin pracy. Wykorzystuj na maksa czas który masz dla tych koni, i nawet jeśli droga do boksu ma tylko 10m to i tak zdążysz w to wpleść lekcję posłuszeństwa (chociażby zatrzymując i ruszając z koniem na luźnym uwiązie)
Dobrze wychowane konie to ogromny komfort pracy no i przede wszystkim bezpieczeństwo.

Pracowałam zarówno w stajni z końmi klientów (W poniedziałki trzeba było wszystkie ustawiać od nowa) no ogólnie dramat, ociąganie się lub szarpanie na uwiązie, przeszukanie kieszeni bo CUKIERKI, itp itd
A z drugiej strony w kameralnej stajni sportowej gdzie konie były tak kulturalne, że nawet w trakcie karmienia paszą czekały grzecznie aż skończę bandażować nogi na noc. Dopiero jak dopięłam rzep to koń ruszył dziarsko do żłobu. To było super🙂
Nawet w czasie jazdy w szkółce podczas ustawiania się w kolejce do schodków zawsze tak celowałam, żeby być ostatnia i móc stawać i ruszać, ile tylko chcę bez przeszkadzania innym 😁 Na tym obozie to samo - potrafiłam się już na ujeżdżalni przed wsadzeniem dziecka kilka razy zatrzymać z kucykiem, ruszyć znowu, przestawić go na bok, cofnąć, żeby się upewnić, że bestyjka mnie słucha, tak jak mówisz. Ale wiadomo, efekty byłyby większe, gdybym mogła poświęcić na to więcej czasu niż przejście z boksu do schodków na hali. A z drugiej strony jestem świadoma, że fantazje o spacerkach przynależą do takiej luźnej, lekkiej pracy na wakacje jak moja, jeśli w ogóle, a nie do pełnowymiarowego zatrudnienia, kiedy za darmo i w swoim czasie wolałabym na przykład mieć swoje życie czy coś  😉

Edit: Najbardziej się zastanawiam, czy w trakcie takiej "prawdziwej" pracy jest szansa znaleźć dziesięć minut np. na przejście się z tym koniem okrężną drogą, żeby poćwiczyć, czy raczej byłoby to potraktowane jako tracenie czasu albo dezercja z miejsca pracy  🤣 Ale to chyba mocno też może zależeć od pracodawcy, przynajmniej tak mi się wydaje  👀
Marzyłoby mi się oduczyć i nauczyć wielu rzeczy tych koni z którymi teraz pracuje, zwłaszcza że WIEM że jestem w stanie i mam tę wiedzę. Ale jak sie napotyka na Ja Wiem Wszystko i Jeżdze Najlepiej osobę która nie ma bladego, ale to zielonego pojęcia jak jeździć i jak uczyć konia manier to sie nie da nawet odezwać... Nie warto... W życiu całym moim, w żadnej stajni sie nie spotkalam z końmi zachowującymi się tak tragicznie jak tu. Szczęście boże że żaden nie kopie i nie gryzie, to takie raczej grubawe ciapciaki. Ale żyją w swoim świecie, każdy jest inny, ale kążdy nie ma ani kropli respektu do człowieka. No na prawdę, aż mi szkoda to pisać bo mi się smuto robi jak o tym myślę. Ale sezon się kończy, a za około tydzień 8 z 10 koni idzie żyć na padoki i nie trzeba z nimi robić NIC. Dumna jestem z siebie że wytrwałam też zimę, ale też zła że... wytrwałam tę zimę zamiast się zwolnić w pierony i znaleźć coś DUŻO lepszego.  😵


Edit: Najbardziej się zastanawiam, czy w trakcie takiej "prawdziwej" pracy jest szansa znaleźć dziesięć minut np. na przejście się z tym koniem okrężną drogą, żeby poćwiczyć, czy raczej byłoby to potraktowane jako tracenie czasu albo dezercja z miejsca pracy  🤣 Ale to chyba mocno też może zależeć od pracodawcy, przynajmniej tak mi się wydaje  👀


To zależy. Pracowałam w jednym miejscu gdzie nie było czasu podrapać się w głowę, a co dopiero przepracowywać coś z koniem. Tam zarówno konie jak i ludzie funkcjonowali jak roboty i wszystko było wyliczone co do minuty bez opcji spóźnienia. Konie już miały tak wryty plan dnia, że wykonywały go machinalnie. W takiej sytuacji to się raczej niczego nie poćwiczy. Natomiast bywa i tak, że konie są spacerowane codziennie w ręku - w tedy ma się nawet więcej niż 10 minut na to by np. konia skorygować czy nauczyć podstaw. Aczkolwiek docelowo koń ma spacerować więc nie radziłabym tutaj przesadnie niczego ćwiczyć 😉 Choć tak, wiele zależy od pracodawcy i ogólnej swobody w pracy.
Ja mam takiego gagatka co go muszę codziennie pilnować, więc na każdym spacerze go sobie ćwiczę i np. zatrzymuję się nagle, jak się nie zatrzyma odpowiednio szybko (kiedyś to się nie zatrzymywał wcale tylko maszerował dziarsko dalej zostawiając mnie w tyle) to go cofam i dopiero idziemy dalej. Czasem jak próbuje wyprzedzać, to ja w tedy sobie zakręcam na koło, żeby znów być z przodu. I z każdym koniem generalnie bardzo pilnuję tego typu szczegółów bez względu na to co robię - prowadzę, czyszczę czy jestem w boksie. Mam pewne żelazne zasady, których się trzymam i których na co dzień pilnuję u wszystkich koni. Dla mnie kwestia wychowania konie jest bardzo ważna właśnie z takich względów jak pisze kajpo - komfort i bezpieczeństwo.
Aczkolwiek docelowo koń ma spacerować więc nie radziłabym tutaj przesadnie niczego ćwiczyć 😉 

Tak mi się skojarzyło, bo u nas też są obowiązkowe spacerki 10 minutowe i wtedy dobrze jest poustalać pewne rzeczy z koniem, ale tylko wtedy kiedy ani jeździec ani menager nie patrzy, no bo przecież one same z siebie są takie grzeczne i wszystkiego nauczone. Nam nic wolno w tym temacie robić, to się po prostu samo wydarza, że koń jest przyjemny w obejściu 😉
Ze strasznych historii o komforcie i bezpieczeństwie - u mnie w pracy jeden "mój" kucyk ogólnie był słodką przytulanką, dopóki nie chciało się go osiodłać. Wchodzę z siodłem do boksu - próbuje wypchnąć je głową. Kładę mu siodło na grzbiecie - gryzie mnie, siebie, siodło, kłapie zębami w powietrzu. Sięgam po popręg - dziad gryzie w rękę, jeśli nie trafi - łapie zębami zwisający popręg i trzyma, nie daje zapiąć. Raz złapał i ściągnął z siebie całe siodło. Mogłam go niby przywiązać, ale bałam się, żeby nie zrobił sobie jeszcze krzywdy, zresztą wolałam blokować jego zęby niż dostać z kopa. Jak już go wstępnie osiodłałam, to popręg i tak musiałam dociągać na osobności, bo dzieci bały się wsiąść, jak raz zobaczyły, co ten kucyk wtedy robi. Jeśli nie widziały, to zresztą też, bo jeśli tylko się na nim odchyliły od pionu albo za bardzo go dotykały łydkami, to też próbował gryźć albo je po nogach, albo mnie po rękach (prowadziłam im go). Komfort idealny 😉

Mimo wszystko radziłam sobie z nim dobrze, żadnego dziecka nie udało mu się ugryźć, mnie może z dwa razy, nie bałam się. Co innego mnie trochę zniechęciło do potraktowania koni jako pracy. Zgłosiłam, że temu kucykowi chyba coś jest, może go boli, bo to nie jest normalne - ktoś go obejrzał, obmacał i stwierdził, że wszystko ok, on po prostu nie chce pracować i nie lubi dzieci. Wciąż zastanawiam się, czy to było tylko to. 🤔 Inne konie dostawały w razie potrzeby chorobowe, więc być może jemu rzeczywiście nic nie było, ale może jednak tak i wsadzałam dzieci na konia z bolącymi plecami? Zdarzyło Wam się kiedyś odejść, bo nie chciałyście brać w czymś takim udziału? Ja myślałam o pojechaniu w roli "instruktora", a raczej prowadzacza terenów, na obóz do USA, ale hamuje mnie to, że nie mogłabym zrezygnować, bo anulowaliby mi wizę i kto wie, co jeszcze 🤔 A terenować ludzi na kulawych koniach albo wsiadać na konie-killery nie zamierzam. 
Zdarzyło Wam się kiedyś odejść, bo nie chciałyście brać w czymś takim udziału?


Ja bym na pewno nie chciała brać w czymś takim udziału  😉 Więc bym do takiej pracy nie szła, a jeśli bym nie wiedziała o tym wcześniej to odeszła bym na bank. Ja miałam szczęście, że wszystkie miejsca, w których pracowałam traktowały konie z szacunkiem i należytą opieką.

żużka
, chodziło mi raczej o to, że ten spacer jest dla konia, żeby się poruszał. Więc jak ktoś będzie z nim stał przez 10 minut i próbował go czegoś uczyć to to już nie będzie spacerem 😉 W tedy na bank ktoś by się mógł doczepić. Z tym co ty napisałaś to wiele zależy właśnie od szefostwa/menagera i ich podejścia i atmosfery w pracy, czy jest swobodna czy bardzo formalna. Czasem bywa jak mówisz - uczyć jak nikt nie patrzy. Choć pytanie co z konsekwencją, koń może zacząć robić w dudka jak się zorientuje, że ma zwracaną uwagę jak nikt nie widzi, a potem jak szef w okolicy to można robić co chce xD Ostatnio inna luzaczka mi opowiedziała, że ma ogiera, który ciągle gryzie przy prowadzeniu w ręku i ma go już dość i na początku próbowała go oduczyć, ale któregoś dnia jej szefowa powiedziała, żeby mu nic nie robiła, bo on w tedy bardziej gryzie i w ogóle nie tykać niuniusia. I najlepsze teraz, dziewczyna mi opowiada, że akurat przechodziła obok placu z tym koniem, gdzie jej szefowa jeździła, koń ją po chamsku chycnął za kurtkę i tak trzymał, a ta musiała iść i się uśmiechać 😲 No, ale tak bywa dość często. Jak przyszłam do obecnej pracy to byłam na początku z inną luzaczką i ona już w pierwsze dni do mnie: tylko nic nie rób jak szef patrzy. A ja se myślę, bez jaj, gram w otwarte karty. Jako osoba z jakimś tam doświadczeniem wiem co robię i nie mam zamiaru się z tym ukrywać, tym bardziej, że zwracam koniowi zwyczajnie uwagę, a nie leję z góry na dół.
Też pracowałam w miejscu gdzie luzak nie miał prawa krzywo spojrzeć na konia. Jeden że stajennych przed zawodami nie mógł przechodzić obok boksu jednego konia bo ten go ponoć nie lubił. A przed zawodami ma być w perfekcyjnej formie fizycznej i psychicznej i nie będzie mu stajenny psuł humoru swoją obecnością  🤣 Ale tam był taki mobbing, że pomimo renomy tej stajni i zawodników podziękowałam za współpracę  jeszcze w trakcie okresu próbnego.

Gllosia ręce i cycki czasem opadają jak widzę takie sytuacje. Miałam pod opieką konia który nienawidził czyszczenia, gryzł w trakcie, kopał, obsrywał całe stanowisko. Wypracowalismy kompromis że robię to mega szybko i sprawnie szczotkami które jako tako tolerował i po bólu. Było nawet OK dopóki właścicielka nie wróciła z macierzyńskiego. Spacerując z innym koniem zastalam taki obrazek: czyści go powoli i dokładnie, koń cały czas uszy położone, zęby na wierzchu i wściek na pysku i co jakiś czas bierze zamach tylnią nogą żeby ją odgonić jak jakąś muchę. Wtedy ona wyjmuje cukierka i daje do pyska. Przez sekundę stoi grzecznie bo zjada smakołyk i teatr zaczyna się od nowa. Na proces szykowanie poszło chyba pół torby cukierków.
Komentarz chyba zbędny.
Kajpo, obie sytuacje to jakbys opisywała moją szefową  😁 . I jak to sie tacy ludzie tyle lat na tej planecie uchowali?!
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się