Skoro już odświeżyłam ten wątek:
Bibliotekę publiczną widziałam jako instytucję przykurzoną warstwą utartego od lat trybu postepowania oraz braku funduszy. Ostatnio po długiej przerwie wybrałama się do biblioteki i przeżyłam prawie szok przyszłości, jak u Tofflera. Pani poprosila o adres mailowy - na ten adres będę otrzymywać przypomnienia o terminie zwrotu. Poza tym dostałam adres strony
www, na której z kolei mogę sama sobie ten termin w razie potrzeby zmieniać. 😲 😲 😲
I z wielka chęcią przyjmują książki przeczytane, a nawet można je wymieniać na inne.