Sprawy sercowe...

Monny   bez odbioru .
29 maja 2010 19:42
Ale te klapki wyrządzały mi ogromną krzywde, której ja nie widziałam 🙁

I również Tobie powodzenia. Obserwuj 🙂 I jak co to działaj 🙂 Próbować zawsze warto.
Dziewczyny powiedzcie mi jak to jest, że nieświadomie zakłada się takie klapki na oczy? I jak pozwalacie partnerom ingerować w takie sprawy jak wasze hobby, czy np. styl ciuchów w jakie się ubieracie? I dopiero po rozstaniu mówi się uff, wreszcie będę mogła być sobą, odnowić znajomości na które eks mi nie pozwalał, itd... Jak można twierdzić, że ktoś nas kocha, takimi jakimi chce nas kochać, a nie takimi jakimi jesteśmy?
Mówiąc o zakładaniu klapek na oczy nie mam na myśli wpływania na styl ubierania, hobby czy coś. Raczej chodzi mi o przymykanie oka na niektóre rzeczy - zdaje sobie po prostu sprawę, że angażuję się w to wszystko bardziej niż on. Liczę że z czasem on też da od siebie więcej, ale jeśli nie, to z w końcu odpuszczę. Może to wynika z tego, że mam niskie poczucie wartości i wiem, że jak ja dam teraz spokój, to on mnie sam nie zaczepi. Chcę 'zacząć' i liczę, że potem już pójdzie.

Nie wyobrażam sobie, żebym miała być z kimś, kto nie akceptuje mojej pasji, kto ciągle krytykuje wszystko co robie i tak dalej. Facet musi mnie zaakceptować. Owszem, mogę zmienić jakieś przyzwyczajenia czy nawyki, ale nie siebie.
Monny   bez odbioru .
29 maja 2010 20:07
honey, no ja właśnie takie klapki miałam.
Nie wiem czemu. Może dlatego, że mam niskie poczucie wartości?
W końcu nikt nie jest idealny.
W tym wszystkim trzeba tylko wyczuć kiedy nakładasz klapki bo jesteś zakochana i zmieniasz jakieś drobne przyzwyczajenia, albo dostosowujesz się trochę, a kiedy to zaczyna się robić "chorobliwe" i zabijasz samą siebie w sobie. Dobrze jest wyczuć gdzie taka granica jest i nie dać sobą manipulować.
Ja nie rozumiem tylko tego jak można się zakochać w facecie, który takich rzeczy od nas wymaga... Rozumiem, że zdarzają się kobiety z niskim poczuciem własnej wartości, ale żeby zatracać siebie w takiej relecji, to dla mnie nie do przegryzienia...
asds   Life goes on...
29 maja 2010 20:22
Moje Panie zarzucam coś na poprawę humoru i pokazanie od czego sa te chłopy i że nie ma się co strać ich dogłębniej zrozumieć.

bajeczka edukacyjna 😀




[img]http://vader.joemonster.org/upload/zep/3891318caa5b2e1.jpg?2[/img]











Nie zawsze jest tak, że facet od nas takich rzeczy wymaga. To chyba jest w niektórych z nas, że chcemy wypaść jeszcze lepiej i dlatego staramy się 'za bardzo'. Ja na przykład mam czasami tak, że jak dopuszczę do siebie myśli negatywne i krytykujące, to zaczynam sama się poprawiać mimo, że nikt tego nie oczekuje. To jest tak, że im bardziej mi zależy, tym więcej umiem poświęcić. A jak na dodatek, tak jak teraz, jestem zakochana po uszy, to właśnie przymykam oko na różne rzeczy. Zdaje sobie sprawe, że w niektórych momentach to jest wyraz braku szacunku do mnie samej, ale boję się stracić to wszystko, o czym tak bardzo marzę.
Tylko właśnie - nie mówię o zatracaniu siebie całkowicie. Wręcz przeciwnie, no nie dajmy się zwariować. Można odpuścić jakieś nawyki, zrezygnować z rzeczy, które nam nie są niezbędne, a facetowi przeszkadzają - obejdziemy się bez tego, a w związku będzie milej. Wszystko jednak ma swoje granice i trzeba je sprecyzować i nie pozwolić zrobić z siebie jakiegoś nieszanowanego popychadła, bo nie o to w tym wszystkim chodzi.
Nie wiem czy wyrażam się zrozumiale, bo samej ciężko mi sprecyzować i nazwać to, co chciałabym powiedzieć.
Monny   bez odbioru .
29 maja 2010 21:39
honey, ja to wiem. Zrozumiałam to troche za późno, ale lepiej późno niż wcale.
Jestem jedynaczką, więc wmawiałam sobie, że takie spojrzenie z innej strony na mnie i pare uwag mogą być dla mnie cenne i pomocne w życiu, więc z nich korzystałam i poprawiałam jakieś swoje zachowania i błędy.
Ale po pewnym czasie stało to się nagminne i ingerowało właśnie tak jak piszesz. W konie, w to co się ubieram, w to czego słucham, jak się maluje a nawet ile pieniędzy i na co wydaje.
Ja to wszystko wiem. Dałam sobą manipulować.
Ale wtedy tego tak nie postrzegałam i tak tego nie odczuwałam.
Nie wiem czemu.
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
29 maja 2010 22:19
fin
Z tego co piszesz wygląda właśnie na to jakbyś miała być dla niego "wyjściem awaryjnym"...


Ja zaliczyłam wczoraj kolejną porażkę, zaczynam się już przyzwyczajać do tego 🙁
Byłam na imprezie u znajomych, był tam również P.
Udało mi się z nim zostać sam na sam i odbyliśmy bardzo szczerą rozmowę. Odważyłam się powiedzieć mu, że mi się spodobał (dziwię się sobie do tej pory).
Dowiedziałam się, że jestem bardzo fajną dziewczyną i że mógłby ze mną być, ale nie chce mnie oszukiwać bo... nadal kocha swoją byłą 🙁
Powiedział, że nie szuka dziewczyny na jedną noc i nie chce nikogo skrzywdzić, że chciałby być z kimś na stałe, ale najpierw musi zapomnieć o tamtej.
Kiedy wróciliśmy do towarzystwa tańczyliśmy jeszcze przytuleni, a kiedy byliśmy dalej od siebie co chwilę zerkaliśmy w swoją stronę.

Czuję się beznadziejnie, nie jestem w stanie się na niczym skupić, chce mi się płakać.
Każda kolejna porażka coraz bardziej mnie dobija, czy na prawdę jestem aż tak beznadziejna??
Mam już dość tego wszystkiego 🙁
O Jezu słodki, skoro powiedział, że jeszcze się nie wygrzebał z poprzedniego związku, to choćbyś miała intelekt Kazi Szczuki, cycki Pameli Anderson, nogi Megan Fox i tyłek Beyonce to i tak nic by tego nie zmieniło.
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
29 maja 2010 22:36
W tym przypadku tak, ale zastanawiam się dlaczego ogólnie mi nie wychodzi, nie mówiłam akurat o tym konkretnym facecie...
Poza tym związek definitywnie zakończony (tak zrozumiałam), tylko on ją nadal kocha.
No bo może go rzuciła?
Zdarza się
Jejku, w życiu bym nie pomyślała, że tu zawitam! A jednak...
Pauli porażki to chyba główny motyw tej zabawy.

A więc, opiszę wam moją dziecinadę jaką ostatnio mam okazję przeżywać. Bo ja już sama nie wiem, o co w końcu chodzi 🙄

R. znam od dłuższego czasu, ale jakoś od ostatniego miesiąca mamy okazję spędzać razem więcej czasu. Nie wiem, kto to zaczął. Często siedzimy razem w szkole w wolnym czasie, gadamy, wracamy razem do domu bo idziemy we wspólnym kierunku, wygłupiamy się, mamy wspólnych przyjaciół, spędzamy razem popołudnia. Jest fajnie, spodobał mi się, wiem że nie ma dziewczyny itd...
Któregoś to dnia na wycieczce rowerowej ze znajomymi zadawaliśmy sobie najróżniejsze pytania. Noi przyszło do tego, "Ile osób aktualnie ci się podoba?". Jako że wszyscy odpowiadali w miarę szczerze, powiedziałam że jedna. Wiadomo, nikt sobie wyrzutów z tego tytuły nie robi. Jemu, jak się okazało, też podoba się jedna osoba. Nie drążyliśmy dalej tematu.
Koleżanki jak to koleżanki, wszelkimi sposobami podchodzą go, jakby tu się dowiedzieć kto to. No i dzisiaj z niego wyciągnęły z moją małą pomocą.
Jakaś wysoka szatynka z pobliskiego miasta. Powiedział, że zna ją jakiś czas i teraz "zaczął robić podchody". No dobra, ok, ma prawo. Jestem szaleńczo ciekawa, jaki był mój wyraz twarzy jak to mówił, bo byłam zajęta psem koleżanki i ta informacja docierała do mnie jakoś w zwolnionym tempie.

Ja się tylko pytam, czym były te ostatnie tygodnie. Te rozmowy, te jego uśmiechy i gesty, to wszystko... To że się ze mną droczył o każdy szczególik, żartował i pomagał. Nie sądzę, by nic to nie było, bo w całym gronie znajomych to tylko mi poświęca tyle uwagi.
Tak siedzę i sama nie wiem. Trochę mi smutno, trochę nie. Wszystko to się takie bez sensu porobiło.
W ogóle to istnieją podejrzenia, że ta dziewczyna nie istnieje (czytaj przyjaciółka chyba zrobiła nalot na nk i nie znalazła nikogo zgodnego z opisem kto miałby z nim jakikolwiek związek...) ale ja przyjmuję opcję, że istnieje, ja nie mam szans i powinnam go sobie odpuścić.

Wy macie doświadczenie w tej materii, doradźcie coś baby, proszę!
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
29 maja 2010 22:49
szepcik
Ja to wszystko wiem, ale nie zmienia to faktu, że jest mi cholernie źle.
Dawno już nie spotkałam tak cudownego faceta, z którym miałabym tyle wspólnego, a on mi mówi, że mógłby ze mną być, ale kocha byłą 🙁

Wafelkowa
Mnie to jakoś nie bawi 🙁
busch   Mad god's blessing.
29 maja 2010 22:50
Wy macie doświadczenie w tej materii, doradźcie coś baby, proszę!

Aha, czyli w takich kwestiach absolutnie i pod żadnym pozorem nie można zapytać wprost/postawić sprawy jasno?

Zapiszę to sobie w kajeciku, tak na przyszłość  😎
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
29 maja 2010 22:52
busch
Nie każdy jest na tyle odważny, żeby wyłożyć karty na stół.
busch   Mad god's blessing.
29 maja 2010 22:57
Pauli - czyli to kwestia odwagi, a nie pewnego 'regulaminu' podchodów damsko-męskich? No bo wiecie, ja wykorzystam w takiej sytuacji swoją głupotę/odwagę żeby spytać i może właśnie w tym momencie zaburzę Naturalną Równowagę i koleś zwieje?  👀
busch tak, to jest kwestia odwagi., ale też sytuacji w jakiej się znajdujesz.  ja kiedyś też miałam taką sytuację. On robił podchody do mnie, ja do niego. Jakiś czas poźniej wszystko się zakończyło. Nie pokłóciliśmy się ani nic. Po prostu wszystkie podrywy itp. się zakończyły. Ja stwierdziłam, że nie będę robić nie wiadomo czego, żeby coś z tego wyszło. A szczególnie, że to była 2 klasa gimnazjum, a byliśmy w jednej. Nie chciałam, żeby przez kolejny rok, wszyscy chłopcy patrzyli się na mnie jak na naiwniaczkę i idiotkę, bo  liczyłam na coś więcej i jeszcze robiłam wszystko, żeby wszystko wypaliło. płeć męska w takim wieku, do takich spraw podchodzi inaczej niż my byśmy podeszly. Nie porozmawiają otwarcie io uczuciach i o tym co zaszło. Może takie ewenementy sie zdażają, ale żadko. Przynajmniej ja na takich w gim się nie natknęłam.
Trzeba tez się umieć wykazać taktem itd bo nie zawsze walenie prosto z mostu jest najlepszym wyjściem. Ba w sytuacjach damsko męskich w fazie początkowej może okazać się wręcz niszczycielskie 😉 A poza tym co ma podejść i spytać "Cześc czy Ci sie podobam? Bo Ty mi tak więc mam deal - bądzmy razem" 😂 To nie ten wiek żeby takie gadki uskuteczniać 😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 maja 2010 23:43
busch, może się zrobić kwas. Bo Jakbyś poznała faceta i nie najgorzej by Ci się spędzało z nim czas, on by się dziwnym trafem w ekspresowym tempie rozstał ze swoją dziewczyną, a później przyszedł do Ciebie i powiedział Ci, że ... no tego... bo no wiesz... a Ty nie byłabyś zainteresowana i musiałabyś mu to powiedzieć, potwierdziło by się znów, że jesteś bez serca i miałabyś + 10 do wewnętrznego ZŁA.

Dla mnie to wprowadza niepotrzebny zamęt. Jakby się miało wyklarować, to by się wyklarowało. Albo by się rozmyło, na co człowiek w niektórych momentach bardzo liczy. Tyle.

Daniela,  utrafiłaś dokładnie. Pamiętaj jednak, że faceci często pozostali na tym poziomie rozwoju emocjonalnego...
Pauli - jeżeli Cię to miałoby podnieśc na duchu, to zdradzę Ci, że jak zaczynałam byc ze swoim obecnym facetem (jesteśmy razem już 5 lat), to on też ciągle kochał swoją byłą. Zajęło mu to trochę czasu, żeby stwierdzic, że ma obecnie coś lepszego 😉 Chociaż urodą jej raczej nie dorównuję  - to naprawdę przepiękna dziewczyna i raczej wcale niegłupia, skończyła iberystykę, na pewno dało się z nią o wielu rzeczach pogadac. Także wyzwanie spore.
Także nie jest to przegrana sprawa, jednak musisz zachowac spokój, nie wywierac presji i nie naciskac na żadne deklaracje. Byc sobą musisz, musisz zachowywac się swobodnie i naturalnie, bo jak wylezie z Ciebie desperacja, to nic z tego nie będzie.
Dlatego też uważam, że niezbyt dobrze zrobiłaś zdradzając się ze swoimi uczuciami. Facetów to niestety dośc często odstrasza i nie wiadomo, czy tekst "nadal kocham ex" był 'genuine', czy to tylko wymówka - żeby Ci nie powiedziec wprost, że nie jest zainteresowany...
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
30 maja 2010 09:54
Dlatego też uważam, że niezbyt dobrze zrobiłaś zdradzając się ze swoimi uczuciami. Facetów to niestety dośc często odstrasza i nie wiadomo, czy tekst "nadal kocham ex" był 'genuine', czy to tylko wymówka - żeby Ci nie powiedziec wprost, że nie jest zainteresowany...

Niestety, tego się właśnie obawiam 🙁
Chociaż z tą byłą coś może być na rzeczy...
Nie powiedziałam mu co prawda nic w stylu "podobasz mi się" czy coś równie dosadnego, ale dałam do zrozumienia.
Głupio wyszło i czuję się jak idiotka, ale kilka drinków (chociaż nie uważam żeby to było dobre wytłumaczenie) i to że zostaliśmy sami zrobiło swoje 😡
Do tego doszła rozmowa o szczerości i "jasnych sytuacjach", nie lubię siebie za to, że nie umiem czasem trzymać języka za zębami :emot4:

Cóż... teraz trzeba się pozbierać i postarać się nie myśleć.
z drugiej strony, taka szczerosc, jednak chyba troche uzasadniona w tym wypadku,  bo "cos" bylo na rzeczy, ze do takich zwierzen doszlo, jest tez doskonalym testem na faceta-dupka, faceta niedojrzalego, faceta ktorego w tym momencie nalezy skreslic natychmiast i nie uronic nawet cwiartki lzy. 
Facet z klasa, dojrzaly  i odpowiedzialny nie postawi dziewczyny w takiej sytuacji..
trzynastka   In love with the ordinary
30 maja 2010 16:05
Facet z klasa, dojrzaly  i odpowiedzialny nie postawi dziewczyny w takiej sytuacji..


Ale w większości baby same się stawiają w takich sytuacjach przecież.
Nie "piję" do nikogo w tej chwili, tylko stwierdzam fakt.

Koleś znajduje koleżankę, dobrze im się razem spędza czas, mają wspólne tematy i tyle. Żartują, śmieją się razem, chodzą na kawki. Baba po tygodniu takiego spotykania wyobraża sobie Bóg wie co, a potem obrażona, a koleś jest beznadziejny, bo jej nie uprzedził i DAWAŁ JEJ NADZIEJE.

Mysle ze czesto jedni i drudzy maja sporo za uszami ;-) Masz racje, czesto  babki po pierwszym spotkaniu wymyslaja imiona dla przyszlych wspolnych dzieci albo widza sytuacje przez pryzmat swoich oczekiwan i nadziei . Ale prawda tez jest, ze  panowie czesto podpuszczaja babeczki, slodkie slowa i mile obietnice plyna im z ust z taka sama latwoscia z jaka pozniej zapominaja o calej sprawie.
[quote author=sanna link=topic=148.msg603421#msg603421 date=1275219174]
Facet z klasa, dojrzaly  i odpowiedzialny nie postawi dziewczyny w takiej sytuacji..


Ale w większości baby same się stawiają w takich sytuacjach przecież.
Nie "piję" do nikogo w tej chwili, tylko stwierdzam fakt.

Koleś znajduje koleżankę, dobrze im się razem spędza czas, mają wspólne tematy i tyle. Żartują, śmieją się razem, chodzą na kawki. Baba po tygodniu takiego spotykania wyobraża sobie Bóg wie co, a potem obrażona, a koleś jest beznadziejny, bo jej nie uprzedził i DAWAŁ JEJ NADZIEJE.


[/quote]

Też tak uważam. Często jest tak że "koleżanka" nawet nie daje "kolesiowi" czasu na to żeby zostać kimś "więcej", nie bierze pod uwagę, że może facet potrzebować czasu żeby "dojrzeć" do tego, żeby się zaangażować. Faceci myślą "wolniej", nie spieszą się, czekają (przynajmniej w chwili kiedy myślą o związku a nie o jednej nocy 😉 ). Więc myślę, że często najlepszym wyjściem jest po prostu poczekać, przeczekać, dać im chwilę, nic nadgorliwie nie wyjaśniać, bo koleś mógł jeszcze nawet nie zdążyć zauważyć że "koleżanka" mu się podoba... 😉
A ja generalnie jestem wkurzona i zawiedziona.
salucha   Jutro,jest czyste nieskalane żadnym błędem:P
31 maja 2010 19:41
Jak tak czytam tu i czytam i próbuje coś wnioskować ale to i tak niewiele daje...
Byłam kiedyś z chłopakiem( był moim pierwszym) i wszytsko było ok, rozstaliśmy sie w przyjaźni... Przez 2 lata milczeliśmy nie odzywając się do siebie...Potem odnowilismy znajomość  znowu jesteśmy razem ale ostatnio  nie jest tak jak powinno być. Teraz wróciła do Polski jego druga miłość i na początku było wszystko ok... a teraz się bardzo pokłóciliśmy... wyszłam na zazdrosną chociaż bardzo tego nie chciałam...Karolina (jego była) dwa tygodnie temu znowu się koło niego zakręciła i od tamtej pory cisza..pisze tylko po jednym smsie co słychać ale nie zadzwoni, nie spotka się. Jego koledzy mówią że nie spotyka się z nią ale czuje że to nie jest prawda. Czy mam się z nim rozstać?? Nie odzywać sie?? Zapomnieć??? Znaleźć sobie innego?? Czy poprostu olać i niech robi co chce, czekać aż się sam odezwie i powie co dalej... Tak bardzo mi na nim zależy i nie chciałabym go stracić ale nie chce wyjść na zazdrosną...
Facet, z którym jesteś w związku olewa cię od dwóch tygodni i masz dalej wątpliwości? A gdzie szacunek?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się