Jak rozpoznać MARNEGO trenera (instruktora)?

dla mnie to jakaś porażka bo patrząc na to wszystko z boku wychodzi na to że przy tym człowieku wszyscy nie znają się na koniach.
Wg niego w Niemczech lonżuje się już 6 m-czne źrebaki ...

straszne to i przerażające, a w dodatku wykazuje totalną głupote i nieobeznanie tego typa :P
przecież Niemcy są znani z tego, że ich konie długo dorastają :PP
jeśli nie chodzi o konie wybitne ( np. ogiery występujące w jakiś przeglądach młodych koni lub klaczy, które często są zaźrebiane w młodym wieku, aby na starosć nie miały problemów z układem rozrodczym, a nie miały zmarnowanego czasu w karierze) to pozwalają im rosnąć do 6 roku życia 😀DD co się moim zdaniem bardzo chwali 😀
[img]/forum/Themes/multi_theme/images/warnwarn.gif[/img] Proszę edytować swoje posty w celu dopisania brakującej treści.
W odniesieniu do tematu...bo tu strasznie dużo stonek jest 🙄 po dłoniach....
Marny trener powie Ci jak masz coś zrobić, ale nie będzie potrafił nam tego pokazać na koniu  🤣
Mam takie ulubione pytanie do nowych osób, które zjawia się u nas, twierdząc, że dobrze jeżdżą, galopują, skaczą itp.
Odpowiedź mówi wszystko o poprzednich instruktorach, czy trenerach takiej osoby. Jest podchwytliwe, a brzmi ono:
Jak uważasz: Czym/w jaki sposób należy się trzymać konia/siodła?  😀iabeł:
Często padają odpowiedzi kolanami, łydkami, czy ogólnie nogami.
Wtedy zaczynam to drążyć i pytam czy jesteś tego pewny/pewna i skąd taki wniosek, własny, czy ktoś tak nauczył...
I przerażające jest to, że są ludzie którzy jeżdżą kilka lat konno i są święcie przekonani, że siodło należy ściskać nogami, są instruktorzy, którzy każą się trzymać kolanami i biorą za to pieniądze. Masakra...
Ja nie jestem żadnym miszczem, ale przecież tak podstawowe zagadnienie powinno być jasne dla każdego od początku nauki.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 czerwca 2010 00:22
Julie, tak abstrahując trochę od Twojej wypowiedzi,  ja nie uważam mówiąc szczerze, ze INSTRUKTOR musi umieć robić lotne co dwa tempa, skakać 130 czy cokolwiek jeszcze. Uważam, że nie trzeba być geniuszem i człowiekiem szczególnie utalentowanym w jeździe konnej, żeby nauczyć człowiek galopować, skakać jakieś popierdółki typu 50 cm. I szanuje ludzi, którzy potrafią człowieka doprowadzić do takiego poziomu zaczynają c od lonży. Szkoda tylko, że a) jest na prawdę niewielu takich ludzi, b) Ci ludzie często kurczowo trzymają się klienta, mimo, że ich umiejętności nie pozwalają na dalsze tak dobre kształcenie jeźdźca.
Wiem...nie trzymamy się niczego 😀...zgadłam?
Wiem...nie trzymamy się niczego 😀...zgadłam?


O to trzeba zapytać dobrego instruktora 😉

Strzyga: Zgadzam się z Tobą w pełni. Ale co się dziwić. To co ostatnio zobaczyłam na "kursie instruktorskim" w pewnym znanym ośrodku to była jakaś istna masakra. Kurs na którym byłam 8 lat temu wydawał się beznadziejny (nic po nim nie umiałam) a to co teraz obserwowałam przez chwilę jako widz, było jeszcze o wiele gorsze.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
29 czerwca 2010 09:31
Marny trener pokaże i owszem na koniu dany element ale nijak nie jest w stanie z ziemi pokierowac podopiecznym tak by ten elemtn wykonal. Dlatego ciągle wsiada na konia by cos "pokazać"
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 czerwca 2010 10:29
Julie, tak całkiem prywatnie i może trochę bez poparcia praktyką, bo zaczynałam 11 lat temu u na prawdę MARNEGO instruktora, ale wydaje mi się, że taki instruktor szkolenia początkowego ( miało to wyłonić nam dobrą kadrę takich ludzi uczących tych pierwszych kroków, ale jak zwykle nie wyszło) powinien tak na prawdę nauczyć jeźdźca, że jazda konna to zabawa, ze zwierzęciem, nigdy jego kosztem. Pozytywnie nastawiony do koni i jeździectwa człowiek, który nie musiał bać się i denerwować przed każdą jazdą, będzie o wiele łatwiejszym uczniem. Jeśli w dodatku został nauczony solidnych podstaw, od instruktora, który jeździ, sam się szkoli i chce się dalej rozwijać, to  moim zdaniem jest ideał.

........Ale co się dziwić. To co ostatnio zobaczyłam na "kursie instruktorskim" w pewnym znanym ośrodku to była jakaś istna masakra. Kurs na którym byłam 8 lat temu wydawał się beznadziejny (nic po nim nie umiałam) a to co teraz obserwowałam przez chwilę jako widz, było jeszcze o wiele gorsze.

Widzę tu pewną analogię do kursów na prawo jazdy. Teorię trzeba wykuć, jazdę testową zaliczyć i .... zacząć się uczyć jeździć normalnie.  Czy większość z kierowców tego nie przechodziła?
marny szkoleniowiec nie potrafi zbudować hierarchii potrzeb, czepia się wszystkiego i dlatego nie wychodzi nic!
...no i druga obserwacja, to to, że za dużo się analizuje błędy, zamiast utrwalać dobre nowo zdobyte odruchy...
Marny trener to taki, który nie kieruje się tym, jakie są umiejętności jeźdźca, tylko swoimi własnymi przekonaniami...
Pamiętam taką sytuację z obozu. Były dwie dziewczyny, jeździły mniej więcej na takim samym poziomie. Wydaje mi się, że skakały około 90 centymetrów. Był taki bardzo, bardzo fajny koń do skoków w tej stajni. Jedna z nich, która zaprezentowała już swoje umiejętności na innym koniu, ale nigdy wcześniej nie jeździła w tej stajni, właściwie co jazdę prosiła o tego konia do skoków. Dostała go raz. Druga, która jeździ w tej stajni na codzień od ponad dwóch lat, dostała go z pięć razy w jednym tygodniu... 😵
Koniczka   Latam, gadam, pełny serwis! :D
29 czerwca 2010 17:44
Mi nie zależy na trenerze, który wsiądzie i pokaże. Ja wymagam od trenera, żeby potrafił mi z ziemi wytłumaczyć co zrobić, żeby wyszło. Bo co mi z tego, że trener coś tam będzie w stanie zrobić na moim koniu, jak ja nie będę potrafiła? Nie raz widziałam sytuację, że żeby jeździec był w stanie cokolwiek na koniu zrobić to musi najpierw wsiąść trener. Ja tam nie chcę czegoś takiego.
Mi nie zależy na trenerze, który wsiądzie i pokaże. Ja wymagam od trenera, żeby potrafił mi z ziemi wytłumaczyć co zrobić, żeby wyszło. Bo co mi z tego, że trener coś tam będzie w stanie zrobić na moim koniu, jak ja nie będę potrafiła? Nie raz widziałam sytuację, że żeby jeździec był w stanie cokolwiek na koniu zrobić to musi najpierw wsiąść trener. Ja tam nie chcę czegoś takiego.


Nie raz, zwłaszcza na początku kariery jeździeckiej bardzo pomaga wsiadający trener. Nie reaz potrafi coś przewalczyć czy wyegzekwować od konia czego my nie potrafimy. Niektórym też łatwiej zobaczyć jak robi to ktoś inny najpierw coś pokaże a potem oni potrafią powtórzyć. Oczywiście niże może to trwać wiecznie, ale to czasem bardzo, bardzo pomaga.
Koniczka   Latam, gadam, pełny serwis! :D
29 czerwca 2010 18:03
Oczywiście, że wszystko zależy od etapu jeźdźca, mówię jakby ze swojej własnej perspektywy. Ale bardzo często widuje się trenerów, którzy zamiast wytłumaczyć jeźdźcowi jak przejechać konia to wolą wsiąść i samemu to zrobić. A to ma niestety działanie bardzo krótkofalowe i bardzo szybko problemy się zaczną nawarstwiać.
takie ostatnie obserwacje czy dobry trener to trener komercyjny?
marny szkoleniowec - "doskonale, swietnie, super, poklep ja" takie uwagi padaja podczas pokonywania "parkuru" 50cm, kon odbijany raz 130cm od przeszkody raz 20cm, jezdziec na kazdym skoku poza ruchem konia, raz wersja angielska, raz na Malysza"
ten sam szkoleniowiec prowadzi trening skokowy osobie bez rownowagi, na koniu rozwleczonym, poza kontaktem, bez kondycji i mowi jezdzcowi, ze jest  bardzo dobrze, ze punkt wyjscia do dalszej pracy swietny, mimo ze osoba, ktora doprowadzila nascie osob od zera do N na bdb poziomie ( przyjemnie sie patrzy na ich jazdem, do tego jazda ta jest skuteczna, db wyniki byly, a osoby (trenerzy, zawodnicy "z pudla"😉 przejmujace w trening uczniow tego szkoleniowca mowia o bdb podstawach i dobrym uksztaltowaniu jezdzca i konia) mowi, ze nie ma z czego skakac, bo rownowagi brak, kon sobie, jezdziec sobie i widac to z daleka...
do tego szkoleniowca idzie mnostwo ludzi, caly czas jezdza 50cm towarzyskich konkursow upajajac sie jacy to sa swietni, zabijajac sie na LL i L, ale przeciez wszyscy ( pewnie poza koniem) sa zadowoleni
wiec pytanie- czy trener komercyjny ( milo, slodko, super...) to dobry czy marny trener?
czy znacie dobrych ale i komercyjnych szkoleniowcow?

Widzę tu pewną analogię do kursów na prawo jazdy. Teorię trzeba wykuć, jazdę testową zaliczyć i .... zacząć się uczyć jeździć normalnie.  Czy większość z kierowców tego nie przechodziła?


chyba to jednak nie jest anologiczne. swiezo upieczeni kierowcy nie ucza nastepnych pokolen, natomiast po kursie instruktorskim dostaje sie papier = uprawnienia do uczenia innych
No właśnie...
Na kursie prawa jazdy uczą jak zdać egzamin, a nie jak jeździć. Potem się jeździ inaczej.
A na kursie instruktora rekreacji ruchowej nie uczą jak uczyć (jak być instruktorem), tylko jak jeździć i jak zdać egzamin.
A przecież między umieć jeździć, a umieć uczyć jest przepaść.
Dlatego w Polsce masowo produkuje się marnych instruktorów.

Zwłaszcza jak na większości egzaminów na koniec kursu wystarczy nie spadać z konia i schematycznie poprowadzić jazdę...
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
29 czerwca 2010 19:40
Może nie na wszystkich kursach uczą, jak uczyć, ale na niektórych na pewno. My mieliśmy i zajęcia z jazdy i z nauczania zarówno dorosłych, jak i dzieci. I tłumaczono nam, dlaczego do danej grupy należy mówić w taki, a nie inny sposób, jak radzić sobie z konkretnymi sytuacjami w pracy.
Siss   Za Króla! Za Ojczyznę! Za ile?
29 czerwca 2010 20:12
Lanka_Cathar     a gdzie kończyłaś kurs?
[quote author=Karla🙂 link=topic=760.msg637697#msg637697 date=1277831658]
takie ostatnie obserwacje czy dobry trener to trener komercyjny?
marny szkoleniowec - "doskonale, swietnie, super, poklep ja" takie uwagi padaja podczas pokonywania "parkuru" 50cm, kon odbijany raz 130cm od przeszkody raz 20cm, jezdziec na kazdym skoku poza ruchem konia, raz wersja angielska, raz na Malysza"
ten sam szkoleniowiec prowadzi trening skokowy osobie bez rownowagi, na koniu rozwleczonym, poza kontaktem, bez kondycji i mowi jezdzcowi, ze jest  bardzo dobrze, ze punkt wyjscia do dalszej pracy swietny, mimo ze osoba, ktora doprowadzila nascie osob od zera do N na bdb poziomie ( przyjemnie sie patrzy na ich jazdem, do tego jazda ta jest skuteczna, db wyniki byly, a osoby (trenerzy, zawodnicy "z pudla"😉 przejmujace w trening uczniow tego szkoleniowca mowia o bdb podstawach i dobrym uksztaltowaniu jezdzca i konia) mowi, ze nie ma z czego skakac, bo rownowagi brak, kon sobie, jezdziec sobie i widac to z daleka...
do tego szkoleniowca idzie mnostwo ludzi, caly czas jezdza 50cm towarzyskich konkursow upajajac sie jacy to sa swietni, zabijajac sie na LL i L, ale przeciez wszyscy ( pewnie poza koniem) sa zadowoleni
wiec pytanie- czy trener komercyjny ( milo, slodko, super...) to dobry czy marny trener?
czy znacie dobrych ale i komercyjnych szkoleniowcow?
[/quote]

heh skąd ja to znam 😉
Uważam że skoro zawsze jest świetnie to coś jest nie tak... Zawsze się coś pierniczy, trener czasem musi pokrzyczeć i powiedzieć prawdę prosto w oczy. A takie mydlenie do niczego nie prowadzi, człowiek stoi w miejscu jeszcze przekonany jakiż to jest cudowny  😵
Dlatego w Polsce masowo produkuje się marnych instruktorów.
raczej masowo produkuje posiadaczy legitymacji instruktorskich...co mi zupełnie w niczym nie przeszkadza, bo i tak rynek zweryfikuje faktyczne kwalifikacje...no i jak ktoś się wystarczająco długo pomęczył z partaczem, to doceni fachowca.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
29 czerwca 2010 22:32
Siss, w UKS SJK  PaTaTaj - w stajni, która w okolicach Warszawy budzi wiele emocji. I nie żałuję, zwłaszcza, jak czytam i słyszę, że w innych stajniach papiery dostawali ludzie, którzy np.:

1) bali się galopować i skakać, więc nie galopowali i nie skakali na kursie;
2) mieli uraz do ogierów, a kurs w SO, więc nie wsiadali.

Jednak to, co jest najważniejsze, to po kursie nie wyjść z założenia, że jest się mistrzem świata. Nam p. Niecko po egzaminie końcowym powiedział, że sporo umiemy, ale mamy pamiętać, że jeszcze długa droga przed nami. Poza tym trzeba iść dalej i dalej się szkolić. Czy to w samej jeździe, czy to w nowinkach z zakresu pedagogiki.
...jakoś nie mogę sobie przypomnieć żadnego wychowanka p Niecki..?widocznie przed nim w karierze instruktorskiej też daleka droga jeszcze 😁
ps. wychowanka zawodnika, bo wychowanków sędziów, to aż za dużo 😉
...jakoś nie mogę sobie przypomnieć żadnego wychowanka p Niecki..?widocznie przed nim w karierze instruktorskiej też daleka droga jeszcze 😁
ps. wychowanka zawodnika, bo wychowanków sędziów, to aż za dużo 😉


A dobry instruktor rekreacji musi być zawodnikiem?
absolutnie nie musi, z tym ze sądziłem że p. Niecko zanim zaczął szkolić instruktorów, sam odbył jakaś praktykę w tym zakresie...stąd pytanie o sportowych wychowanków tego szkoleniowca.
Aha...
No tak, taki kurs sędziowski od pana Niecki też mam. Płaciło się 100 zł, słuchało przez godzinkę o przepisach, dostawało książeczkę z aktualnymi przepisami i po krzyku 😉
Nawet nie wiem gdzie mam tą legitymację sędziowską, pewnie gdzieś się kurzy w szafie. I tak już nic z tego nie pamiętam  😁
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
30 czerwca 2010 12:04
Wrotki, a w którym miejscu napisałam, że p. Niecko UCZYŁ nas na kursie??? Z tego, co zdążyłam zauważyć, wyraźnie napisałam, że zwrócił się do nas po egzaminie końcowym, tzn. był jednym z egzaminatorów. Poza tym również uważam, że dobry instruktor nie równa się dobremu zawodnikowi. Sporo instruktorów dłubie coś w domu, żeby zza stodoły wypuścić później w świat jedną perełkę. Często wypuszcza ją ze zdaniem "Ja już więcej Cię nie potrafię nauczyć, potrzebujesz kogoś lepszego". I perełka trafia do wielkiego nazwiska, a później mówi się, że wielki(a) pan(i) X od zera perełkę wytrenował(a), tego instruktora zza stodoły zupełnie pomijając.
uważam, że problem natury trenersko-instruktorskiej jest głębszy...
o ile uczestnicy forum zapewne po kilku symptomach są w stanie rozpoznać kto reprezentuje jakiś poziom nauczania,
a tyle laicy, którzy zaczynają przygodę z koniem - raczej tego nie są w stanie odkryć...niestety

ja jako marny instruktor - mam tego pełną świadomosć i nigdy nie podjęłam sie uczenia za pieniądze bo nie mam niczego ciekawego do przekazania - a "papiór mam"
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się