Ostatnio "dyskutowałam" na temat niskiego ustawienia z koleżanką, dla której istnieje jedno słuszne ustawienie: ciasne i z potylicą w najwyższym punkcie. I ta też koleżanka uważa, że jazda w dole, z długą szyją to imitacja kontaktu i w związku z tym nie da się w takim ustawieniu pracować - bo koń przy pierwszej lepszej okazji zadrze łeb do góry, rozproszy się i do kitu taka robota.
Nic na to nie odpowiedziałam, bo nic na ten temat poza teorią nie wiem, ale nie daje mi to spokoju. Rozjaśnicie mi tą kwestię?
Hm, nie wiem dokładnie o co chodziło jej i o co dokładnie chodziło Tobie, ale oto moje podejrzenia:
Założenia ogólne: "Kwestia" dotyczy pracy mięśni grzbietu, które, przy zaangażowaniu mięśni brzucha się albo napinają (kurczą) albo rozciągają (wydłużają) - tak w skrócie i uproszczeniu.
1. Rzeczywiście, praca w tzw. "dole" służy tylko rozluźnieniu konia, czyli rozciągnięciu mięśni grzbietu. Dlaczego jest rozluźnienie konieczne? Ponieważ tylko mięsień rozgrzany i rozciagnięty jest wydolny (wydajny), czyli tylko rozluźniony uprzednio koń będzie mógł się zebrać. Nie służy jednak do stricte pracy lub treningu. Konieczne jest napięcie mięśni brzucha, i ruch naprzód. Przyjęła się potocznie nazwa: "do dołu", ale tak naprawdę nazywa się taka praca "praca rozciagającą" [Dehnungshaltung] i NIE polega na tym:
PONIEWAŻ siły które działają podczas takiej pracy są zupełnie kontrproduktywne:
[zielona kropka: środek ciężkości, żółte strzałki: napięcie lub brak napięcia mięści grzbietu + brzucha, czerwone strzałki: kierunek ruchu, "napędu"]
2. Praca w "górze" to już stricte praca gdzie budowane jest duże napięcie mięśniowe, czyli przy zaangażowaniu mięśni brzucha i "siły napędzającej zadu" koń napina (kurczy) mięśnie grzbietu, dzięki czemu obciąża (obniża) wspomniany zad, odciąża przód, może przyjąć obciążenie na grzbiecie, ponieważ jego mięśnie są napiete.
Ale te opowieści o tym że "koń zadzre łeb do góry" to nonsens.
Dodaję:
Zebranie, czyli "praca w górze":
"Praca w dole", a tak naprawdę praca rozciagająca