Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

...
Gillian   four letter word
09 marca 2011 13:17
paula1304, - jesteś suką czy bardzo chcesz być? bo to kapitalna różnica. I ja na przykład nie mam nic przeciwko prawdziwym. Przynajmniej wiem na czym stoję. A taka lalunia co to bardzo chce być "zuaaa" doprowadza mnie tylko do napadów śmiechu bo jedyne co stosuje to wieczny foch i pretensje do całego świata. Co za tym idzie, ludzie się od takich ludzi szybko odwracają. I dobrze! Nic osobistego Paula, takie tam rozważania.

Nie rozumiem dlaczego w dzisiejszych czasach nie można być po prostu normalnym? albo ktoś jest sucz albo jeszcze lepiej - szalooona! jestem kreeejzi, mam krejzi tipsy, mam krejzolskich friendów achhh! <WIELKI KOLOROWY RZYG>

Nie mam przyjaciół, nigdy nie miałam i nie chcę mieć - nie przemawia do mnie instytucja przyjaciela. Po co to i na co to komu? żeby sobie z kims pogadać - hahaha 😀  mało to drzew w lesie, żeby z nimi porozmawiać? zawsze to bezpieczniej.
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
09 marca 2011 14:12
paula1304
Jeśli ta "przyjaciółka" zostawiła cię samej sobie, to znaczy, że nie była to prawdziwa przyjaźń.

Nie rozumiem dlaczego w dzisiejszych czasach nie można być po prostu normalnym?

Też się nad tym zastanawiam 🙄

Co do przyjaciół, jestem zdania, że warto mieć jednego, ale prawdziwego. W związku z moimi dotychczasowymi doświadczeniami, przekonałam się, że nie należy nadużywać słowa "przyjaciel".
Mam jedną prawdziwą przyjaciółkę, której jestem w stanie powiedzieć wiele i zrobiłabym dla niej wszystko. Mimo, że studiujemy w różnych miastach i nie widujemy się często, to nasza przyjaźń twa od kilku lat (chyba 7 rok nam już leci 🙂 ), bywało burzliwie i niezbyt wesoło, ale teraz myślę, że tak już zostanie, nie wyobrażam sobie, że nasz kontakt mógłby się urwać.
Mam również kilkoro bardzo bliskich znajomych, na prawach przyjaciół, że tak powiem 😉
Właściwie, to nieistotne jak się ich nazwie, ale co sobą reprezentują i czy można na nich liczyć.
Ejno, ludzie, bo w cenie jest oryginalność! 😉 Media lansują oryginalność to każdy chce być oryginalny... i nagle tych "oryginalnych" jest całe mnóstwo 😉 Po kiego być normalnym? 😁
a druga sprawa - młodzież przecież "szuka swojego miejsca", swojego "ja" - jak to ładnie brzmi 😁 i często podpina się pod którąś ze subkultur, żeby "być innym"... i potem idzie taka wataha "innych" z takimi samymi glanami, kostkami, spodniami i bluzami 😁

Pauli,
W związku z moimi dotychczasowymi doświadczeniami, przekonałam się, że nie należy nadużywać słowa "przyjaciel".
Oooo taaaaak! Zgadzam się. Dlatego nie mam przyjaciółki. Miałam dwie, ale po tym jak poszłyśmy do innych szkół, na inne studia to nasz wspólny tok "rozumienia się" pobiegł w inne prądy. One dwie się rozumieją - ja już ich nie rozumiem, one mnie też nie rozumieją. To samo z przyjaciółką ze szkoły. Odkąd zaczęłam z nią studiować, dostrzegłam jak bardzo się różnimy i znowu - już nie nadajemy na tych samych falach. To ja się zmieniam jak w kalejdoskopie czy co?  🤣
kujka   new better life mode: on
09 marca 2011 20:58
staram sie omijac ten watek ale tym razem nie dam rady...
ten tydzien jest naprawde koszmarny, nawet nie wiem od czego zaczac. pomijajac moje problemy finansowe i uczelniane, doszla jeszcze problemy z kregoslupem no i wczoraj wieczorem rozlozylam sie i leze z goraczka w lozku. Do tego wczoraj o malo nie pozegnalismy prababci, pogotowie, jezdzenie po szpitalach, badania, pilnowanie cala dobe... mam ochote po prostu zakryc sie kocem i wyc. ten miesiac zaczal sie fatalnie i chce zeby sie juz skonczyl... 🙁
Lov   all my life is changin' every day.
11 marca 2011 22:24
kujka, jeszcze 20 dni marca. Właściwie 19 dni i 40 minut. Dasz radę 😉 I zdrówka dla prababci.

Wiecie, co jest najgorsze w życiu? Że osoba, dla której kiedyś poświęciłam wszystko, teraz okazuje się być #*$&@*!(. Mogę poprzeklinać? Eh. Że też tak długo byłam ślepa i poświeciłam tyle rzeczy... Czy ja muszę być taka naiwna i zawsze chcieć dla innych dobrze? I kto by pomyślał, że z pechowej ex-przyjaźni wyciągną mnie osoby, po których bym się tego nie spodziewała <z całkiem szczerymi intencjami>. Czy po 2 latach utrzymywania i jeżdżenia konia, opiekowania się dzieckiem, bycia poradnią dzień i noc, poświęcaniem każdej wolnej minuty, wspólnych wakacjach, nie zasługuję nawet na cholerne "cześć", tylko na popieprzone plotki?
Jeju, jak się cieszę, że zmieniłam stajnię. I spełniam teraz swoje marzenia, a nie czyjeś. Ale niesmak pozostaje..
trzynastka   In love with the ordinary
16 marca 2011 22:57
Ciężko mi jest.
Czuje się psem, czuje się ubezwłasnowolniona, czuje się tą gorszą.
Jedyna osoba z rodziny której miłość czułam na co dzień zmarła, która wiedziałam, że mi nieba uchyli, która poświęciła mi całe życie i stała za mną murem. Teraz zostałam sama.
Ojciec dzwoni lub zjawia się tylko by sprawdzić czy alimenty dalej mi się należą.
Brat ma swoje życie, a różnica wieku jest zbyt duża by nasze relacje były bliższe.
A Matka za każdym razem stawia mnie niżej niż swojego faceta, o co bym nie poprosiła jeśli to może kolidować z jej facetem ja spotykam się z odmową, dlaczego ? "Bo on się obrazi", "bo będzie zły", "bo mu to nie pasuje" no tak, a jak ten pies nie mam gdzie uciec, nie mam za co uciec i gdzie indziej mnie nie nakarmią.
Czuję się jakbym nie miała rodziny, jakby nikomu na mnie nie zależało.
Po prostu jestem, ale na co mam marudzić ?
Mam dach nad głową, mam ciuchy, mam jedzenie.... brakuje mi tylko wsparcia, zainteresowania i odrobiny miłości 🙁
ninevet, a mi się wydaje, że jesteś niesamowicie wartościową osobą, a ludzie z Twojego otoczenia są tak zaślepieni własnymi problemami, że nie potrafią tego dostrzec.
Nie domagaj się ich uwagi  i wsparcia, nie zasługują na to.
Główka do góry, wszystko będzie dobrze, ale jeszcze nie dzisiaj 😉 Czasem warto poczekać  :przytul:


Ja za to nie mam nic do świata i ludzi, którzy mnie otaczają. Najwięcej problemów mam sama ze sobą.
Wychowałam się na zasadach, że nie należy prosić o pomoc, jeśli można samodzielnie sobie z czymś poradzić.., a ze nie ma rzeczy niemożliwych..
Nie umiem prosić o pomoc.
Dążyłam do niezależności od najmłodszych lat, w konsekwencji czego mając dwudziestkę na karku miałam samochód, mieszkanie, stajnie i konia.
Nieustająca ambicja doprowadziła do tego, że boję się związków, bo przecież nie będę wystarczająco dobra.
Niewłaściwe traktowana przez mężczyzn nie umiem zaakceptować, zrozumieć i docenić dobra, którym ktoś próbuje mnie obdarzyć, bo jakaś bariera mówi, że to tylko tania zagrywka, próba przełamania mojego strachu, a później będzie jak zwykle.
Nie umiem dać sobie szansy, boję się spróbować. Nie wiem, co mam robić.
Może powinnam się leczyć?
arivle   Rudy to nie kolor, to styl życia!
21 marca 2011 19:44
Złapałam mega, giga doła. Starałam się jakoś schować to w sobie, ale dzisiaj trafił mnie szlag, chociaż ja nazwałabym to trochę inaczej. Ale nie będę używać wulgaryzmów na forum.
-Dotarło do mnie, że nie mam żadnych perspektyw jeździeckich i nic się nie zmieni do czasu, aż Ruda nie wróci do pełnej sprawności. A coraz częściej cichutki głosik w głowie szepcze, że to może nigdy nie nastąpić. Przeraża mnie brak możliwości rozwoju i zastanawiam się nad skończeniem z jazdą jako taką. Podoba mi się chodzenie na spacery z koniem w ręku, ale przytłacza mnie jej choroba. Bardzo. Mimo, że już jest coraz lepiej i jak już nie muszę się martwić stricte o jej zdrowie to martwię się o nas jako o parę.
-Przez ten wysyp kleszczy Boniusia dostała babeszji i właśnie leży skulkowana na kafelkach z wysoką gorączką. Jest już po antybiotykach i lekarstwach na szczęście. Tak się cieszę, że zostało to szybko zauważone.
I może prozaiczny powód, ale doprowadził mnie dzisiaj do kresu wytrzymałości nerwowej.
-Zastanawiam się jakim to trzeba być człowiekiem, żeby ukraść paszę z paszarni?  🤔 Znalazłam mój pusty worek po meshu w koszu na śmieci, a jeszcze tydzień wcześniej była tam co najmniej 1/4. Jeszcze właściciel stajni powiedział mi, że to nie jego problem i on nie będzie siedział w paszarni i pilnował pasz. A moja kobyła jest po trzech ciężkich kolkach i mesh MUSI dostawać. Kto będzie płacił za kolejne leczenie oraz moje i jej zdrowie jeśli (tfu,tfu) kolki dostanie?
mils   ig: milen.ju
21 marca 2011 22:13
Psychika mi siada. Ciągle przekładam wyjazd do nowej stajni, żeby załatwić wszystko... Cały czas coś wypada: to koncert, to pogoda straszna. Już nie wytrzymuję tej ciągłej niewiedzy i zerowego niemal kontaktu z końmi. Ponad to, rodzice na siłę chcą mnie odciągnąć mnie od koni i dalej pchać w muzykę. Nawet nie próbują nic zrozumieć.
yga   srają muszki, będzie wiosna.
28 marca 2011 06:00
No i ja. Dołuję się na masę i bardzo mi przykro, iż rodzice sami wybierają moją przyszłość. Zaczęło się od małego, jak miałam zawalony cały tydzień zajęciami dodatkowymi (z czasem gdy rosłam jakoś się z tego uwalniałam, najszybciej udało mi się wypisać z gry na pianinie której nienawidziłam-po 2 latach).
Już  wieku 6lat chodziłam na dodatkowy angielski.
Niby mogę wybrać liceum, ale ale "wybierz te, jest lepsze"-"nie, chce inne",-"wybierz te" i dalej słyszałam tylko krzyki ojca.
To samo miałam z uczelnią.
Jak już myslalam ze wszystko się skończyło, jestem na tyle dojrzała, że decyzję o własnym życiu mogę podejmować sama, pojawił się problem w wybraniu specjalizacji na studiach.. Odnawialne źródła energii vs Inżynieria Żywności= Oni vs Ja. Może i OŹE jest bardziej przyszłościowe, nie zaprzeczam, ale ja się tym w ogóle nie interesuje! To tak samo jakbym miała iść na medycynę, po co ja tam skoro nic z tej dziedziny nie mam zamiaru wpoić do głowy a co się z tym wiąże nie utrzymałabym się?
Na słowa "To jest moje życie i ja sama będę o nim decydowała" usłyszałam odpowiedź mi bardzo przykrą -"(śmiech)Ale to my dajemy Ci pieniądze".

Zostały 2 dni do wybrania specjalizacji. Mam już dość. Kurw$%^%! Będę kończyć 21 lat!
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
28 marca 2011 12:22
yga
Współczuję sytuacji, ale w tym przypadku starałabym się za wszelką cenę iść na specjalizację, jaka odpowiada tobie. Rodzice może i chcą dla dziecka jak najlepiej, ale potem to nie oni będą nieszczęśliwi, ani nie będą się męczyć z nietrafnie wybraną specjalizacją, a potem pracą. Moim zdaniem to zbyt istotna kwestia, żeby o nią nie walczyć wszelkimi dostępnymi sposobami.
Nie wchodzi w grę, żebyś zapisała się na to, co cię interesuje, a rodzicom powiedziała, że np nie było już miejsc? Wiem, że to co proponuję jest ostatecznością i średnio to poważne, ale skoro nie ma innego wyjścia...
A próbowałaś na spokojnie przedstawić swoje argumenty?
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
28 marca 2011 14:41
yga, a przyjdą na uczelnie i Cie wypiszą? Czasem trzeba ich postawić przed faktem dokonanym. Choć atmosfery w domu potem nie zazdroszczę. Ale zapomną. A Ty każdego dnia bardziej będziesz nienawidziła studiów.
yga, Ściemniaj. Powiedz, że na OŹE brak wolnych miejsc albo, że nie otworzyli, skoro nie da się po dobroci z rodzicami. Chyba, że Twoi są z takich, co przylezą i zaczną się kłócić.
Ja bym na Twoim miejscu też postawiła ich przed faktem dokonanym.
Poza tym.... jesteś Ty vs. oni czy moze masz rodzeństwo, babcię, dziadka, ciocię = kogokolwiek, kto mógłby stanąć za Tobą murem? To bardzo pomaga.
busch   Mad god's blessing.
28 marca 2011 18:11
yga - ja też bym po prostu postawiła ich przed faktem dokonanym na Twoim miejscu. Przypuszczam że nawet jeśli się im sprzeciwisz, to i tak będą Ci dalej płacić (moi by nie płacili ale i tak tego nie robią i nie płaciliby nawet, gdybym studiowała prawo na Harvardzie więc zaliczam ich do mniejszości  😀 ), w końcu jesteś ich córką. Zwłaszcza jeśli im ładnie wytłumaczysz, np. podając za powód brak miejsc na wybranej przez nich specjalizacji  czy cokolwiek takiego  😉
yga, to dziwne  🤔 Inżynieria żywności - bardzo społecznie potrzebne (i płatne! zajęcie). OŹE - długo będą to banialuki, może całe twoje życie, może jeszcze życie twoich dzieci... Nie ta skala potrzeb i popytu.
Przecież niedawno padło w TV (od sfer rządzących), żeby się nie łudzić, że OŹE cokolwiek pomogą, że bez energetyki jądrowej nie ma mowy.

Dołuję, bo koń "zalicza" już czwartą nogę kontuzjowaną  🙇 "szedł" w kółko  😫 (rok z kawałkiem - jak w podpisie) A każda kontuzja w bardziej durrrnych okolicznościach, 0 wspólnego z jazdą mających. No żesz...
Zamiast mu torcik i czapraczek etc. na 5 urodziny, to zajmowałam się znowu, żeby nie stał na trzech  😕
OK - wychodzi szybko (ale dopóki nie wyjdzie z tego - brrr - jak ja tego nie lubię, tych obaw  :???🙂, ale naprawdę mam nadzieję, że to już koniec "przypadków"
kujka   new better life mode: on
29 marca 2011 00:41
halo, a co tym razem?
kop od kobyły  👿
kujka   new better life mode: on
29 marca 2011 00:47
halo, jak to od kobyly? a on przypadkiem nie jest ogierem?
No jest 🙂 Długo by opowiadać  🙇  🤔wirek:
Właśnie się dowiedziałam, że w czerwcu mój ojciec ma ślub z tą swoją @#$%^, zaprosił wszystkich, rozesłał zaproszenia... tyle, że na liście gości nie umieścił swojej własnej córki. Cóż przestałam żywić do niego wszelkie uczucia, ale przyznam się, trochę to zabolało 🤔

Cóż, przynajmniej wiem, że nie będę go musiała zapraszać na własny ślub.
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
29 marca 2011 19:30
ikarina
Smutne to co piszesz. W życiu bym nie pomyślała, że rodzony ojciec może zachowywać się w ten sposób.
Ja ojca od wielu lat mam tylko na papierku, przyzwyczaiłam się 🙁 Ale taki gest, jak ten.. no smutno mi się zrobiło.
Kolejny raz się tu wpisuję  🙄 Tym razem z powodu...WSZYSTKIEGO. Wszystko wali mi się na łeb, mam milion rzeczy na głowie, a nie mogę się zmobilizować do pracy. A od tych dwóch tygodni zależy naprawdę dużo. Nie dogaduję się z ludźmi, a w szczególności z własną matką. Ja naprawdę jestem jakaś aspołeczna  🤔
Czuje się brzydka, głupia i że do niczego się nie nadaję, nawet nie umiem jeździć.
Najgorsze jest to, że nie mam celu w życiu.
Dziękuje. Dobranoc.  😵
madmaddie   Życie to jednak strata jest
29 marca 2011 21:41
Kolejny raz się tu wpisuję  🙄 Tym razem z powodu...WSZYSTKIEGO. Wszystko wali mi się na łeb, mam milion rzeczy na głowie, a nie mogę się zmobilizować do pracy. A od tych dwóch tygodni zależy naprawdę dużo. Nie dogaduję się z ludźmi, a w szczególności z własną matką. Ja naprawdę jestem jakaś aspołeczna  🤔
Czuje się brzydka, głupia i że do niczego się nie nadaję, nawet nie umiem jeździć.
Najgorsze jest to, że nie mam celu w życiu.
Dziękuje. Dobranoc.  😵


widziałam twoje zdjęcia i pomyślałam 'kurczę ale ona ładna, Czesław miał rację, w Polsce jest mnóstwo pięknych kobiet' a tu czytam takie coś  🤬
nie ze wszystkimi można się dogadać. nie ze wszystkimi trzeba i kontaktach z każdym przyjdzie moment kryzysu. taki świat.
spróbuj uporządkować sprawy. kup terminarz. zapisz na kartce to co chcesz, musisz i możesz zrobić. popatrz, przeczytaj, porównaj, przeczytaj i działaj.
parafrazując Einsteina  1% to talent, 99%  to pot i ciężka praca. nadajesz się do prawie wszystkiego, jedynie na zostanie baletnicą za późno.
nie umiesz jeździć, jak mówisz, ale się naumiesz, przynajmniej jeździsz.
cel w życiu to często coś do czego dążymy długo i 'po trupach' potem okazuje się że go nie osiągamy/osiągamy i nagle nie mamy nic. bo mieliśmy dążenie.
kiedy doszłam do wniosku że życie jest bezsensu, czuję się lepiej. naprawdę.
dobranoc. idę już sobie, późno, a u mnie budzik o 6 😉
Frania, kiedy wszystko wali się na głowę, najbardziej pocieszająca jest myśl, że w końcu musi być lepiej, musi się dać jakoś odbić od dna i z powrotem wypłynąć na powierzchnię. Wiosna się zbliża wielkimi krokami, czas ostatnio w ogóle jest jakiś nerwowy - pozostaje więc wierzyć, że to krótki okres kryzysu, po którym z powrotem wyjdzie słońce. Trzymaj się ciepło :kwiatek:

A ja znowu chora. Ledwo skończyłam brać antybiotyk. Lekarz niby coś przypisał, niby to nic poważnego, a pół dnia przespałam i nie mam siły wziąć się za cokolwiek. Męczące.
Ja też chora... jutro trzeci dzień w domu. Mam nadzieję, że ostatni - już psychicznie siadam i rozleniwiam się zupełnie.
a jutro kowal i nikt nie ma czasu żeby postać z 'moją koniną i założyć za mnie kasę 🙄

madmaddie mądre słowa  😉
Frania, Po burzy zawsze wychodzi słońce. Naprawdę :kwiatek: Zobaczysz jak będzie świetnie, kiedy WSZYSTKO zejdzie Ci z głowy.
ja się wiecznie czuję brzydka, głupia i nic nie umiejąca, czasem zapętlam się w koło analizowania swoich zachowań i zaczynam świrować, ale później stwierdzam, że "ej... ale wcale nie jest tak źle!" i zaczynam wyliczać sumiennie rzeczy, które umiem. Spróbuj, pomaga 🙂

ikarina, no... smutno trochę. Rozumiem sytuację doskonale i w sumie, to nie amerykański film, że na ślubie [czyimkolwiek] nastąpi wielkie wybaczenie win i wielkie pojednanie, ale jednak trochę kłuje w środku. Nic no. Przynajmniej właśnie, masz rozwiązaną kwestię czy zapraszać na własny ślub.

mnie dzisiaj jakoś smutno.  No ale cóż, taki lajf.
Tylko ja nie jestem w stanie wymienić ani jednej rzeczy którą umiem  🙄
I w sumie to nie lubię samej siebie.
yga   srają muszki, będzie wiosna.
30 marca 2011 05:55
madmaddie- i mnie namówiłaś na kupienie kalendarzyka. Jestem strasznie niezorganizowana.

Uwaga Uwaga: Wybieram dziś specjalizację i będzie to Inżynieria Żywności, w koncu muszę się im stawić.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się