Młode Konie

Oczywiście, że jestem, zaraz wszystkim odpiszę, tylko najpierw muszę siąść i przeczytać, byłam wczoraj do późna w stajni.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
28 kwietnia 2020 10:08
Misiu, nie chodzi o bicie, a zbudowanie u konia szacunku i zaufania do człowieka. Nie przez mówienie mu synuś i jedzenie z jednego żłoba, a podejmowanie decyzji, a nie zostawianie jej koniowi, przez żelazną konsekwencję i budowanie poczucia pewności siebie u konia. To najpiękniej widać w pracy dobrych wukakawistów. Polecam zwłaszcza zobaczyć kamerki go pro na przykład Ingrid Klimke. Wiadomo, to poziom olimpijski, ale widać jak ona do tego konia podchodzi, jak mu buduje pewność siebie. Koń musi być dumny z tego, co robi, ale nie może być postawiony przed tym, ze człowiek nie umie podejmować decyzji, więc on bierze na siebie odpowiedzialność.
Ej, ale Wy tu wszystkie o PRACY z koniem piszecie, o kontroli, a ta "problematyczna" jazda w terenie to przecież zwykłe: "Heja, dawaaaaaj!!!!" 😉 Z taką trochę 'ułańską fantazją', bo ma być fajnie po prostu :P O różnych zupełnie rzeczach piszecie 🙂
A skoro jeździec lubi sobie solidnym galopem pojechać bez kontroli, to jak konia można winić, że trochę inicjatywę przejął?

Meise, jak chcesz coś z tym zrobić, to przenieś jazdę terenową na ujeżdżalnię, a jazdę z placu w teren 🙂 Nie wiem jak to bardziej obrazowo przedstawić...
Na placu ćwicz elementy z terenu - czyli właśnie ta trudna jazda z innymi końmi w stępie, kłusie i galopie. I zachowuj się tak, jak w terenie - czyli co jak inny koń wyprzedza? Jak jest obok? Wyobraź sobie, że to jest teren właśnie - droga lub łąka - i zastanów się, co robisz, jak siedzisz, w jaki sposób to odczuwasz. Potem będziesz mogła przenieść to poza plac. Może się np. okazać, że w terenie podróżujesz sobie na koniu, wieziesz się, a na placu go pilnujesz cały czas. I stąd może przegapienie momentu, gdy tracisz kontrolę.

Natomiast w terenie (najlepiej na łące) próbuj to, co zwykle robisz na placu. A na łąkę możesz nawet w ręku konia doprowadzić, żeby sprzeczek nie prowokować. Potem stopniowo możesz w ramach bezpieczeństwa i poczucia panowania nad sytuacją 'przesuwać granice' i próbować robić coraz więcej.

I jak sobie w ten sposób o tym pomyślisz, to Ci się wszystkie rady dziewczyn poukładają 🙂
Bo to "myślenie" jeźdźca musi się zmienić, obraz w głowie, do którego dążysz. Bez tego każda, nawet najlepsza pomoc (czy to internetowa, czy trenerska) nic nie da.

I jak wszyscy tutaj piszą: "zawsze koń ma słuchać", tak ja przewrotnie zapytam - co się stanie jak sobie po placu zaczniesz z tym koniem po prostu podróżować? Będzie chciał iść, biec, czy też się zatrzyma? Pójdzie galopem za innymi końmi, czy raczej wybierze się zatrzymać?
Spróbuj go poznać od tej strony. Bo często wydaje nam się, że wiemy, jaki jest koń, a tak naprawdę, to wiemy tylko, jakiego chcemy mieć...

Może się okazać, że jak go chociaż trochę "posłuchasz" to zobaczysz, gdzie zaczyna się problem. Bo zapewne to nie kwestia galopu w terenie, gdy inny koń próbuje go wyprzedzić, lub kwestia kałuży, czy strumyka. To na pewno zaczyna się gdzieś wcześniej, tylko trzeba nauczyć się to dostrzegać. Czy ruszy trochę szybszym stępem gdy obok na placu zacznie iść inny koń? Czy ominie mokry ślad na podłodze stajni, gdy go prowadzisz korytarzem? Przyjrzyj mu się i spróbuj go poznać. Żeby nie musiał krzyczeć że coś jest nie tak ponosząc czy też brykając. Bo na pewno mówi o tym wcześniej cicho, tylko trzeba to usłyszeć 🙂 Powodzenia!
Zaczynam zatem odpisywać na konkretne zagadnienia.

Możliwe, że problem zaczyna się na placu. W stajni koń został nauczony stania bez uwiązów i mogę zrobić koło niego wszystko - nie drgnie. Nie dostrzegam żadnych objawów nieposłuszeństwa podczas oporządzania konia, jestem bardzo konsekwentna. Natomiast jeżeli chodzi o jazdę, no cóż. Wczorajsza dała mi do myślenia. Przede wszystkim muszę zacząć pracować na swoją sprawnością fizyczną, bo w tym momencie dyszę po przetruchtaniu 40 m do stajni i z powrotem. Myślałam o tym sporo, dlaczego koń na początku jazdy chodzi bardzo dobrze, a potem jest tendencja spadkowa. Myślę, że on wyczuwa moje zmęczenie materiału... Bo ja w pewnym momencie nie mam siły, żeby chociaż przyłożyć łydkę, nie mówiąc o zamknięciu go, nie mam siły przytrzymać zew wodzy, itd, itp. Powinnam zatem zsiadać po tych 25 min, kiedy jeszcze się trzymam. Albo po prostu zacząć coś robić ze sobą, bo forma od jazdy mi nie rośnie za szybko... na pewno po połowie jazdy nie jestem już tak konsekwentna jak byłam, mam problemy z przeciążeniami mięśniowymi, pewnie musiałabym zrobić sobie miesiąc przerwy, żeby to się wszystko wygoiło.

Perlica, mój koń jak jest w terenie sam, albo na czele też mnie dopytuje po kilka razy, czy naprawdę może się wyciągnąć. Jak jest z przodu to widać, że mocno zdaje się na mnie. Każda półparada przed korzeniem / trudnościami na trasie skutkuje jego uwagą i zwiększeniem zaufania do mnie. Koń się przestał potykać w ogóle  🙂 Ja się już jarałam chyba nawet na r-v (ale może mi się zdaje), że koń taki usłuszny i pytający w terenie. Naprawdę, jeszcze ani razu nie miałam problemu, żeby go zwolnić jadąc sama czy z przodu. Problem zaczyna się wiadomo kiedy.

Karmelita, tak, już wiem, że źle robię  😉 wyobrażałam sobie, że to właściwe, żeby zsiąść i pokazać koniowi coś czego się boi, ale teraz widzę, że to droga donikąd. Dziękuję za wyprowadzenie z tego błędu, teraz przejadę ten ciek wody choćby na wstecznym  😉

kotbury, koń poniósł do tej pory dwa razy, niestety oba to była wąska leśna ścieżka z drzewami po bokach. Raz kobył koleżanki wystrzelił i nas wyprzedził, za drugim razem chciałam spróbować zagalopować za nią w takich warunkach, żeby młody nie miał możliwości wyprzedzania. Zaczął pięknie przez nóżkę, po czym nie mam pojęcia w którym momencie chwycił wędzidło i poszedł, a ja się modliłam, żeby nie rozmazał nas na drzewie. Myślałam, że galop za koleżanką w tak ograniczonej przestrzeni będzie hamował jego zapędy. Myliłam się.

Co do hebla to niestety, ja nie mam absolutnie siły na to, jak koń już pójdzie. I mówię, on zaczyna przez nóżkę i nagle w ułamku sekundy odpala jak rakieta. Nie mam absolutnie siły, żeby cokolwiek wtedy zrobić, mogę jedynie próbować zwolnić go głosem i trzymać się w siodle.

Co do filmu z łąki:
1. Nie jest kulawy, po prostu szedł ostrym zboczem w dół (film tego nie oddaje), a że jest młody i bez szałowej równowagi to tak sobie kompensuje i wachluje dupskiem. On nawet po padoku potrafi łazić jak kulawiec, już raz trener się "nabrał" i dzwonił do mnie, ja przyjeżdżam a koń czysty jak łza. On musi się jeszcze dużo nauczyć i przyzwyczaić do wzniesień.
2. Zagalopowanie było jakie było, bo było na cele kilku zdjęć. Wcześniej koń był rozgrzany na placu. Na łące zaczynaliśmy ten galop już któryś raz w tym miejscu, więc on doskonale wiedział co ma robić.
3. Ja myślę, że z radości. Koń chodzi regularnie, nie ma kulawizn, nie ma reakcji bólowych w odnóżach (jest pod opieką fizjo).
4. To nie był teren, ani jazda o wartościach szkoleniowych, na łące byłam może z 15 min. Jeszcze raz dodam, że koń był wcześniej rozprężany na placu.

A co do jazdy na tej łące, która miałaby wartość szkoleniową, to niestety jest to dosyć ostre zbocze. Jeździłam tam sobie kłusem w ustawieniu, czy nawet zebranym galopem, po kole, ale jednak nie jest to komfortowe dla młodego konia, żeby kłusować po linii zbocza. Na razie nie ten etap. Możemy tam sobie ewentualnie ćwiczyć stępem, ew. kłusem pod górkę.
Filmik z łąki nie był szczególnie wychowawczy, ale nawet na nim widać, że jestem w stanie opanować preludium do brykolandi, koń się usłuchał i zwolnił. Mimo ogólnego podniecenia jakie wywołała w nim ta sytuacja.

Dreskaeb, powyżej na temat filmiku na łące 🙂

Visenna, "Dlatego ważne jest, by na galop wybierać trasy na których będzie można wprowadzić plan A, B i C..." - i to jest słuszna uwaga, wezmę ją sobie do serca.

Kastorkowa, dlatego myślę o rezygnacji z kłusa i galopu w terenie do czasu top ujeżdżenia się konia na placu... ale będzie mi ciężko  😉

halo, ok, czyli pokonywanie kałuż skokiem to żadna ujma? Bo nie czarujmy się, do tej pory miałam wrażenie, że to bardzo niewłaściwe  😉 ale skoro koń ma być do skoków i skacze to pewnie powinnam się od niego odpiórkować  😀
"Owszem, niby masz typowe kłopoty, ale mają niepokojący ocień:
ty jesteś dosyć postrzelona - więc robisz wiele, żeby twój koń też taki był, w istocie to ci pasuje.
Choć możesz kompletnie nie zdawać sobie z tego sprawy. "Uważaj na marzenia,bo mogą się spełnić"."
- ze wstydem przyznam, że chyba trafiłaś w sedno... w terenie budzi się we mnie fantazja i demony, do których lepiej się nie przyznawać. To tylko świadczy o tym, że powinnam w tym momencie jeździć tylko na stępa, choćby nie wiem jaka prosta się przed nami rozpościerała. Nie tylko w koniu się krew gotuje, jak wyjeżdżam na gigantyczną łąkę... Mi aż serce z piersi wyrywa, koń to pewnie czuje i emocje mu się udzielają  😉 to pewnie pokłosie radości z pierwszego własnego konia i wolności jaką to czasem daje.

mnbvcxz, fajnie to napisałaś, trafia do mnie. Ja faktycznie w teren jadę zupełnie luźno, mój błąd polega chyba na tym, że takich wyjazdów nie traktuję treningowo... sensu stricte. I tak było jak pojechałam z trzema innymi końmi, pierwsza połowa terenu - mój koń dokazywał i różne rzeczy odwalał. Przegiął strunę, głośno zakomunikowałam mu, że to już koniec terenu dla "przyjemności konia" i koń się zaczarował. Szedł calutki teren w ustawieniu i ani mrugnął. Grzeczny i usłuszny jak nigdy (a wcześniej prawie urwał mi głowę uskakując z dupy, bo tak). Spróbuję traktować teren jak jazdę na placu, po prostu robić trening na otwartej przestrzeni. Zobaczymy jak nam to będzie wychodzić.
Cóż, podsumowując ogromnym błędem z naszej strony jako jeźdźców jest zakładanie, że "dzisiaj nie trenujemy" - mamy się wyluzować, dobrze bawić, ma być fajnie, bez wymagań, potu i łez. My ten koncept rozumiemy, a konie wcale.
Dla konia komunikat jest następujący - odtąd dotąd mam Cię słuchać, a od tamtego drzewa/słupka/płotka już nie. Wczoraj musiałem coś robić, dzisiaj nie muszę. Wczoraj nie było wolno, dzisiaj wolno. Ba - 10 sekund temu nie było wolno, a teraz już można! Ha! Nie przejmuj się Ciocią, pokopie czy pociągnie, ale zaraz przestanie.
Konie się tego bardzo szybko uczą - tych momentów, w których odpuszczamy, bo dochodzimy do wniosku, że na ten moment forsowanie czegoś jest bez sensu, bo siły nie ma, weny nie ma, pomysłu nie ma.
A potem jesteśmy wielce zdziwieni, że wsiadamy z poważnym zamiarem "trenowania" i żądamy posłuchu, a posłuchu brak.
Po raz milionowy - to co piszesz, jest wewnetrznie sprzeczne - na poczatku posta kon jest w 100% usluszny w terenie, na koncu posta w terenie dokazuje i odwala - to jest usluszny, czy odwala? Raz tak, raz tak? Odwala, ale jednak nie?

Chcesz to sobie rob fantazje i ulanade, sure, tylko konie nie ogarniaja idei, ze czlowieka czasem sie slucha bezkrytycznie, a czasem wcale, bo akurat w tej konkretnej sytuacji wolno. Wiec bedziesz miec konia sluchajacego na tyle, na ile mu wygodnie, do pierwszego zmeczenia na placu i do pierwszej dlugiej prostej w terenie. Imo niebezpiecznie i glupio, ale to twoje zycie i twoj kon.
Odwala = odskakuje, próbuje decydować o trasie, gotuje się. Ale nadal robi to, o co proszę, tylko czuję, że próbuje kombinować. Kurde, to młody koń jest..
Ja nie wiem, jakoś wątpię, że wszystko jest takie czarno-białe.

Już za długo się ciągnie temat mojego konia, odpisałam, pogadałam, dostałam rady, część na pewno wprowadzę  😉 Oprócz tego z częścią re-volty gadam codziennie na messengerze.

Ja faktycznie w teren jadę zupełnie luźno, mój błąd polega chyba na tym, że takich wyjazdów nie traktuję treningowo... sensu stricte.


Tylko to niekoniecznie musi być błąd 🙂 Zależy do czego dążysz...
Bo można mieć w głowie obraz konia z czworoboku chodzącego jak w zegarku (i to jest obrazek, który chyba wszyscy tutaj próbują namalować, jako idealny). W każdym momencie pod kontrolą, z tempem zawsze dyktowanym przez jeźdźca. . I trzeba się pogodzić z latami treningu i oczekiwania na tą "wolność" i "prędkość" bez utraty kontroli. A nawet świetnie zrobiony koń raz puszczony "na full" będzie potrzebował trochę czasu na powrót na właściwe tory.

Można się też po prostu cieszyć jazdą w terenie i zapominać o świecie 🙂 Bo dobra droga, to trzeba gnaaać!!!
Tylko nie można oczekiwać, że po kilku takich szalonych "prostych" bez kontroli, koń będzie bezwarunkowo posłuszny. Czasem może być trudno tą kontrolę odzyskać. I raczej nie będzie to wyglądało jak ujeżdżenie na wysokim poziomie... Natura koni już taka jest. Coś za coś.
Jak chcemy szaleć od razu, to trzeba gdzieś pogrzebać marzenia o tym "pięknym ujeżdżeniowcu".

Nie można łączyć tych dwóch rzeczy, bo to jest nie w porządku w stosunku do konia!
Jaka rada na to? Podjąć decyzję, co dla nas ważne, do czego "serce" dąży 🙂  I nie żałować wyboru za kilka lat!

Dla mnie ważny jest ten "ładny obrazek" konia, który nie ma żadnych trudności z dźwiganiem mojego dupska i stawianymi przed nim zadaniami  😉

No nic, jak będę jeździć w luźny teren to tylko stępem, a i tak pod kontrolą i ćwiczeniami sprawdzającymi odpowiedź konia.

Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
28 kwietnia 2020 12:24
Żeby nie było, każdemu koniowi przyda się teren i każdego konia dobrze czasem pootwierać i pogalopować mocniej. Mega ważna sprawa. Zarówno dla ciała, jak o umysłu. I to robią najlepsi jeźdźcy na świecie. Charlotte na przykład jeździ na rozgrzewkę na stępa w teren, zamiast stępować na placu. Ale w tym musi być człowiek, który zarządza. O tym, ze koń może mocno galopować, ale być tez absolutnie wsłuchany w człowieka, pokazują WKKWiści. Leci tempem 600 na odcinku galopu, a potem skraca się i wchodzi w techniczną kombinację.

I tu dochodzimy do tego, ze wszystkie stworzenia, dzieci, psy, konie czy koty, potrzebują granic i konsekwencji. I nie czują się z nimi źle, jeśli są traktowane fair. Jak tego nie mają, zaczynają kombinować same.

... no, ale to nie jest łatwe. To jest robota, robota, robota. I jeszcze trochę roboty. Czyli jak całe jezdziectwo 😀
Meise, dla mnie gotowanie to nie odwalanie 🙂 w sensie - moj dorosly kon tez jak ma fantazje to sie lampi w terenie, kolo krowy przejdzie troche ukradkiem etc - ale dopoki idzie zadanym tempem w zadanym kierunku to ja tego nie widze w kategoriach nieposluszenstwa. I nie oczekuje czworobokowego ustawienia w terenie, bo nie lubie prosic konia o rzeczy, ktorych i tak nie bede w stanie wyegzekwowac.

lillid, widze, ze wyedytowalas, ale z ciekawosci - jak patrzysz na (nie)forsowanie zdania czlowieka jesli konia faktycznie cos boli? U nas akurat polaczenie bolesnej rui z niepasujacym siodlem, combo 🤣 jeszcze zeby do sprawdzenia jutro. Znam szkole, ze od razu odpuscic i zsiadac, no bo boli, znam szkole, ze ujechac swoje szkoleniowo, bo nasze i tak musi byc na gorze. Troche sie motam z moim dzikiem 🤔 tj. mam przeczucie, ze jak dyskomfortu juz nie bedzie to kon i tak sprobuje wykorzystac nowy argument w postaci kilometrowego odkopywania na lydke, bo czemu nie. Jak bede miec zielone swiatlo od wetow wszelakich to spoko, sam bunt jest do przejechania, ale caly czas sie zastanawiam, co powinnam byla zrobic jak problem sie pojawil. Poki co pracujemy rzetelnie na lonzy, w reku i costam wsiadlam na oklep, i kon jest karny i ani razu nie powiedzial "nie", takze jakas nadzieja jest...

Co do hebla to niestety, ja nie mam absolutnie siły na to, jak koń już pójdzie. I mówię, on zaczyna przez nóżkę i nagle w ułamku sekundy odpala jak rakieta. Nie mam absolutnie siły, żeby cokolwiek wtedy zrobić, mogę jedynie próbować zwolnić go głosem i trzymać się w siodle.


Ale to nie jest kwestia siły tylko dosiadu... nie zatrzymasz konia ręką, musisz to zrobić kręgosłupem. Ręka pozostaje bierna zamknięta.


On nawet po padoku potrafi łazić jak kulawiec, już raz trener się "nabrał" i dzwonił do mnie, ja przyjeżdżam a koń czysty jak łza. On musi się jeszcze dużo nauczyć i przyzwyczaić do wzniesień.


Aha...


2. Zagalopowanie było jakie było, bo było na cele kilku zdjęć. Wcześniej koń był rozgrzany na placu. Na łące zaczynaliśmy ten galop już któryś raz w tym miejscu, więc on doskonale wiedział co ma robić.

... to już nie rozumiem- koń ponosi i bryka, czy wiedziałaś że wystartuje i bryknie bo to ćwiczycie w tym miejscu  🤔wirek:


A co do jazdy na tej łące, która miałaby wartość szkoleniową, to niestety jest to dosyć ostre zbocze. Jeździłam tam sobie kłusem w ustawieniu, czy nawet zebranym galopem, po kole, ale jednak nie jest to komfortowe dla młodego konia, żeby kłusować po linii zbocza.


To nie ma być komfortowe- ma być edukacyjne. Można całą jazdę przejechać na zasadzie przejście w górę pod górę, przejście w dół- w dół. Po to się jeździ na wzniesieniach. Idealne dla 5-cio latka duże wolty i ósemki na takim zboczu. Skoro na filmie nie widać jego stromości, a wyraźnie widać ciebie i konia to raczej za strome nie jest.

Maise- ja się już wymiksowuję z tej dyskusji bo mam ponownie nieodparte wrażenie, że ona służy tylko temu abyś ty się mogła pochwalić filmem/opowieścią o koniu. A jak przychodzi co do czego to się okazuje, że w sumie to nie ma problemu.
Tak, twój koń jest piękny, super, progresuje, cieszę się (serio bez ironii)- tylko po co ta drama - ponosi, wyprzedza, nie do opanowania, a potem, ej w sumie to tylko dwa razy, a w sumie to tu tak zrobił bo to do zdjęcia ćwiczyliśmy, itp. itd. Takie trochę trucie ludziom dupy.


Moje pytanie było o kałuże i cieki wodne tak w ogóle  😉
kokonusnuss wywaliłam, bo uznałam, że nie na temat, ale faktycznie przyszło mi to do głowy w kontekście zagadnienia "dziś nie trenujemy".
No bo jak wsiadasz na konia wiedząc, że ma jakieś ograniczenia - w sensie coś boli, coś nie pasuje, jest w trakcie leczenia itd. no to właśnie robi się niebezpiecznie, bo to jeździec zaczyna się wsłuchiwać w konia i brać, co ten daje, a koń zaczyna gadać zamiast słuchać.
Wdrażałam do roboty konie po kontuzjach/przerwach kilka razy i zawsze się na tym wykładałam.
I szczerze Ci powiem, że nie wiem. Myślę, że na taką okoliczność, zależnie od tego, dlaczego koń miał przerwę, trzeba ustalić twardy schemat pracy i wymagań, co do którego mamy pewność, że koniowi nie zaszkodzi. I niestety wymagać konsekwentnie...

Ostatnio, w związku z leczeniem wrzodów, zgodnie z zaleceniem weta odpuściłam regularną pracę na około 2 miesiące. Wsiadałam co drugi dzień na jogging, ot tak, żeby koń się poruszał. Miałam nie wywierać presji i to nas pogrążyło. Nie powiem, że żałuję, że jeździłam (niektórzy na ten czas odstawiają konie po prostu na łąki - już wiem, dlaczego), ale w kwestii respektowania moich pomocy na pewno sporo się popsuło.

A co do buntów - obawiam się, że każdy jest do przejechania 🤔 uzasadniony czy nie - koń nie ma prawa urządzać sobie zamachów na nasze życie. Co by nie mówić, często koniom fundujemy dyskomfort, którego nie rozumieją i oczywiście nie chcą, ale jest konieczny - jak np. zastrzyki, płukanie żołądka, badania endoskopowe i cała masa innych zabiegów, często koniecznych o tyle, że ratujących życie.
Czy koń ma zatem prawo nam odmawiać, gdy ma "dobry powód"? Z przykrością dochodzę do wniosku, że nie.

kotbury to mówisz, że ponoszącego konia mam zatrzymać kręgosłupem i bierną zamkniętą ręką? Widzę, że dla niektórych książkowe ideologie są ważniejsze od rozwiązania problemu braku respektu do jeźdźca, nawet w obliczu realnego ryzyka utraty zdrowia i życia. Jak w takim razie zatrzymujesz konia, który odpalił wroty przy prowadzeniu w ręku? Siłą woli?

Edit. Jeszcze w powyższym temacie zostawię Wam linka do kompletnie nienaukowego, ale bardzo życiowego artykułu: klik
Podesłał mi trener w kontekście rozważań, czego to baba nie wymyśli, żeby nie jeździć, tudzież nie wymagać od konia. No i niestety trudno się z tym nie zgodzić...
lillid, wlasnie ja poki co tez "nie mam zdania" i motam sie troche. Z jednej strony nie widzi mi sie szkoleniowo egzekwowanie cwiczen, ktorych kon i tak na ten moment nie wykona poprawnie - i tu wszystko jedno, czy akurat bola plecy (bo siodlo zle), czy kon jest fizycznie niegotowy (wiek, brak rownowagi etc). I wydaje mi sie logiczne, zeby w razie bolu o pewne rzeczy nie prosic = nie dawac okazji do wylamania z pomocy. Nie wsiadac, nie jezdzic danym chodem czy danych figur. A to, co jest realnie do zrobienia dla konia (w tym przypadku - praca bez siodla) konsekwentnie egzekwowac.

Tylko ze dochodzi "szara strefa"- rzeczy, ktore sa  jednak troche trudne, troche niekomfortowe i wtedy jest klops 🤔

Wtedy odpuscilam galop (na ktory kon powiedzial NIE), bo mialam na placu naturalsow krzyczacych, ze znecam sie nad koniem, ktorego boli. Juz teraz zaluje, bo obawiam sie, ze kon nowy trick, nauczony z okazji "dobrego powodu" (bo bolalo) moze zaczac wykorzystywac z mniej dobrych powodow 🤔 I pewnie respektowanie pomocy w tym wzgledzie jest juz nieco skopane.


kotbury to mówisz, że ponoszącego konia mam zatrzymać kręgosłupem i bierną zamkniętą ręką? Widzę, że dla niektórych książkowe ideologie są ważniejsze od rozwiązania problemu braku respektu do jeźdźca, nawet w obliczu realnego ryzyka utraty zdrowia i życia. Jak w takim razie zatrzymujesz konia, który odpalił wroty przy prowadzeniu w ręku? Siłą woli?



To chyba nigdy cię kon nie poniósł, albo nie próbował. Jedyne co możesz zrobić zanim się koń nauczy, że może, to właśnie go posadzić na dupie (jeśli wolty itd. nie działały). I siła jest w kręgosłupie. Jak nie będziesz siedzieć "w koniu", to sobie możesz ciąąąągnąć w święte nigdy rękoma - koń się uwiesi i pójdzie z tobą. Tylko silna dźwignia zadziała. A dźwignię tworzą twoje plecy całe przez biodra do nóg. I to nie ja jestem autorem tej porady tylko Paul Belasik. Idź mu napisz, że teoretyzuje.
Dla mnie to jest właśnie nauka respektu do jeźdźca i pomocy. Tylko trzeba umieć dobrze siedzieć.
Z dupą w górze i podszarpując to do jutra się można zatrzymywać.

Owszem są sytuacje, że amok już jest taki, że nie da rady tak...  tylko tutaj raczej o takich nie mówimy. jak na moje mówimy o koniu, który odpala wrotki sobie bo może a nawet bywa do tego zachęcany.

Jak koń naprawdę odpala wroty w ręku na kantarze to czasem niewiele możesz zrobić tylko mu trajektorię ruchu zaburzyć. Z ciasnego kółka nie poleci do przodu. ale siłą ciągnięcia za kantarek raczej niewiele wskórasz.

Tak jak powiedziałam, ja już bym chciała zrezygnować z udziału w tej dyskusji bo w moim odczuci jest bez sensu. więc tak, dziękuję, toretyzuję
I czekam aż pewne problemy się stąd przeniosą do kącika żółtodziobów lub do wątku o rozwiązywaniu takich problemów bo nijak się one mają do wieku konia- raczej do braku wiedzy jeźdźca.

kotbury ok, to ja Cię nie zrozumiałam, bo owszem masz absolutną rację, że nie siedząc w siodle, tylko wisząc nad koniem i podszarpując nie ma szans go zatrzymać - w ogóle, a ponoszącego to kaplica.
Głównie to o tą bierną rękę mi chodzi - bierną, czyli taką, w którą koń może się weprzeć i na niej powiesić. W sensie to właśnie bierna ręka jest dla mnie synonimem ciągnącej ręki - no bo jak Ty trzymasz, gdy koń ciągnie, no to... no, ciągniesz, nie ma bata. W kwestii działania ręką przy poniesieniu nie myślę bynajmniej o ciągnięciu, tylko właśnie o "odpinaniu" konia od wędzidła przez krótkie mocne półparady - żeby koń nie miał się w co się weprzeć, za co złapać. Przytrzymuję, czasem wykorzystując całe ciało, jak ta dźwignia, o której piszesz, i natychmiast puszczam. Dla mnie to przeciwieństwo biernej ręki.

Czytając Twój wpis wyobraziłam sobie jeźdźca, który owszem siedzi na tyłku, trzyma taką bierną rękę przed sobą i próbuje zatrzymać konia zatrzymując swój dosiad. Beż żadnego działania wstecznego, ot tak. To brzmi... mało skutecznie.
lillid, ale chyba kotbury, ma na myśli po prostu normalne zatrzymanie, bo przecież normalne zatrzymanie wygląda tak, że zamykasz konia po przez zamkniecie ręki, ale nie ciągniesz do tyłu przecież i zamykasz dosiadem czyli jakby dojeżdżasz na zamkniętą rękę nieruchomą.
Perlica nie, o ponoszeniu rozmawiamy, czyli już trybie awaryjnym 😉
No to tryb awaryjny u mnie jest skuteczny bardzo z uwagi na przeszłość wyścigową i na pewno nie siedzi się w siodle do tego   😜
Zepsuje Wam temat i wstawie Wam gniada z dzis.
Ten koń ma schizofrenie.
https://www.instagram.com/p/B_iXs09hsKG/?igshid=1o59hxhcjuou7
Dostalam sporo PW w jej temacie i fizjo jej w pon nie zrobila. Umowila moja szefowa wizyte chiropraktyka, a jesli potrzeba bedzie to weta na rtg glowy ( zebow ), szyji i grzbietu. Jesli sie okaze ze jest ok, to zaczne z nia pracowac bardziej stanowczo. Na mysl o tym juz mnie telepie.
No to tryb awaryjny u mnie jest skuteczny bardzo z uwagi na przeszłość wyścigową i na pewno nie siedzi się w siodle do tego   😜


Dokładnie, a ludzi tak uczą, trzymać za ryj, uściąść dupą w siodło i ciągnąć do tylu, szczególne na młodych koniach metoda zgubna,bo wtedy dopiero odpadają wtotki.
No to tryb awaryjny u mnie jest skuteczny bardzo z uwagi na przeszłość wyścigową i na pewno nie siedzi się w siodle do tego   😜


Z ciekawości, jak to wygląda?
Siedzisz  ( a wlasciwie stoisz ) na mega krotkich strzemionach, masz mostek zrobiony z wodzy i odchylasz sie do tylu calym cialem. Noga idzie.do przodu z tego co pamietam.. Dziala dosyc konkretnie. Ale nie sadze ze chcesz miec konia po takich doświadczeniach. 
vissenna   Turecki niewolnik
28 kwietnia 2020 22:03
Zepsuje Wam temat i wstawie Wam gniada z dzis.
Ten koń ma schizofrenie.
https://www.instagram.com/p/B_iXs09hsKG/?igshid=1o59hxhcjuou7
Dostalam sporo PW w jej temacie i fizjo jej w pon nie zrobila. Umowila moja szefowa wizyte chiropraktyka, a jesli potrzeba bedzie to weta na rtg glowy ( zebow ), szyji i grzbietu. Jesli sie okaze ze jest ok, to zaczne z nia pracowac bardziej stanowczo. Na mysl o tym juz mnie telepie.


Rzuca mi się w oczy ta nieruchoma szyja. Niby szereg gimnastyczny i powinna sobie ułatwiać życie, a ona szyje ma "schowaną" i sztywną. Cała górna linia sztywna na maksa, po wyjściu z szeregu zakręt z driftującym zadem i zero wygięcia do wewnątrz... Ona tak cały czas chodzi czy tylko jak się nafuka??
Siedzisz  ( a wlasciwie stoisz ) na mega krotkich strzemionach, masz mostek zrobiony z wodzy i odchylasz sie do tylu calym cialem. Noga idzie.do przodu z tego co pamietam.. Dziala dosyc konkretnie. Ale nie sadze ze nie chcesz miec konia po takich doświadczeniach. 


Dlatego tylko z ciekawości zapytałam. Tak myślałam, że to jakiś turbo konkret będzie  😉
Viss
Calutki czas. Nie wezmiesz jej na kontakt. Nigdy nie rozluznia szyji i grzbietu. Nigdy. Sztywna chodzi luzem, sztywna na lonzy, na wypieciu/bez, sztywna w terenie, sztywna na ujezdzalni, sztywna w boksie, wiecznie w gotowosci, wiecznie nerwowa. To jest powod mojej flustracji, niepokoju i niemoznosci jezdzenia jej jak normalnego konia.
Jest taka od 1 dnia kiedy ja poznalam i od czasu zajezdzania. Nie zrobilam nic co mogloby spowodowac, ze boi sie jezdzca. No moze poza tym ze nie mogla brykac i debowac. . Zawsze siedzisz na zapadnietych plecach bo nie ma jak Cie niesc. Nie da sie usiasc w galopie. Juz da sie przylozyc lydki.
Nikt poza mna jej nigdy nie jezdzil. Chcialam wsadzic dziewczyne z Berlina, duzo lepsza technicznie niz ja. Powiedziala ze nie bo chce zyc. Nie mam kogo wsadzic nawet i sprawdzic czy to ja nie umiem jej jezdzic.
Meise, prawie jak KaNie, pisze, tylko jak ciągnięcie za dwie nie działa, to trzymasz jedną a drugą podszarpujesz do góry i to działą już zawsze. Ale to jest na jakieś ekstremalne sytuacje.
Nie próbuj tego w domu  😉


KaNie, a może ona ma : zwyrodnienie w potylicy? albo jakiś kissing? ( ten zad driftujący pasowałby na kissing) lub też może być , zdarza się wbrew pozorom u 2 na 10 koni nawet, ale mało kto o tym wie tzw: "no disk" czyli brak ostatniego kręgu ( usg rektalne prawdę ci powie).
vissenna   Turecki niewolnik
28 kwietnia 2020 22:51
Perlica No właśnie mnie ta potylica zastanawia. Tam coś może być.
Ja bym ją wymasowała tak profilaktycznie skoro ona taka spięta. Może sama nie umie sobie odpuścić i rozluźnić się...  🤔

Jeśli się okaże, że ona jednak jest zdrowa, to lonżowałabym ją do porzygu aż zacznie schodzić i się rozluźniać. Codziennie, do skutku.
epk, Moon, na tym polega brutalność, że bez ujeżdżenia to można se pogadać.
A ludzie latami jeżdżą na aby-aby a potem wielkie zdziwko, że w razie W bezradni.

kotbury, mam wrażenie, że tu wcale nie chodzi o Meise,
w zasadzie to winniśmy jej wdzięczność, że jej się chce robić za model.
Bo akcje Meise/koń Meise sa modelowe.
Bo właściwie nie ma innych kłopotów z młodymi końmi niż doświadczenie + głowa jeźdźca.
Tzn. są, oczywiście, jak ze wszystkim, ale je się po prostu rozwiązuje.
Takie "olaboga" jest typowe dla par: młody koń/entuzjastyczny (a zatem dość zielony, także - dlatego zielony ŻE entuzjastyczny) jeździec.

mnbvcxz, dobrze piszesz, bardzo dobrze piszesz.
"Bo często wydaje nam się, że wiemy, jaki jest koń, a tak naprawdę, to wiemy tylko, jakiego chcemy mieć..." to jest rewelacyjne zdanie.

lillid, nie. O ile można dyskutować co to jest "bierna" ręka, to ciągnięcie jest ciągnięciem: ręka cofa się fizycznie, bezwzględnie, względem
pierwotnego położenia, wzdłuż grzbietu, w stronę ogona. Ręka która pozostaje we właściwym miejscu nigdy nie jest ręką ciągnącą.
A "bierna"?  Tu jest kłopot, bo bierność można różnie rozumieć.
A ręka nigdy nie jest bierna, zawsze pracuje. Jakoś. Zazwyczaj w znacznym stopniu poddaje się akcjom pyska/łba/szyi - podąża, jest "miękka".
Sądzę, że do konkretnego zatrzymywania wg "klasyków" "bierna" będzie oznaczać konkretne null - czyli rękę twardo zamkniętą i dokładnie w miejscu.
Co do tego puszczania wodzy, to obawiam się, że takie coś doradza się ze względu na jeźdźca, który zwykle "trzymie".
Bo dal konia i dla pary to wcale nie jest dobre. Bo koń traci równowagę, a zatem i pewność, łatwo może zareagować większym popłochem.
Chyba że fest popsuty i pewności siebie to mu dostatek - wtedy wprawienie w popłoch może się przydać.

KaNie, na odległość nie mogę wiedzieć jak tam ona fizycznie,  ale, imo, trochę błądzisz z tym, w jaki sposób/w jakim stylu należy takiego konia naskakiwać.
Dla akurat takiego konia to ja bym zajrzała do klasycznego Paalmana.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się