Młode Konie

donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
01 października 2024 20:05
Perlica, ujeżdżenie. Fürst Romancier x Everdale x Jazz. Hodowca - forumowa _karolina 🙂
donkeyboy, O proszę!
To cieszę się bardzo 😘 i Gratuluję zakupu 🐴

A klacz czy wałaszek?
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
01 października 2024 20:18
Perlica, dziękuję! zakup to już był dawno dawno w sumie ale nic tu nie wrzucałam (poza profilowym) 😀 konik ekspercko skrojony na zamówienie, mam jej foty zaczynając od zdjęcia katalogu z ogierami i czarnej kropki w USG także 😀

Klacz 🙂
donkeyboy, matko jak ten czas leci, dopiero co jechałyście na premiowanie 😱
donkeyboy, Furst Romanciery dają super uczucia z góry 😍 nawet mi się trafił jeden w życiu(profilowy) choć ja skoczek i żaden koń nie dawał mi takiego feelingu. Gratki i niech się dobrze chowa!
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
01 października 2024 20:39
Iskra de Baleron, leci nieubłaganie! pamiętam jak pokazywałam (wtedy) chłopakowi mojego źrebaczka... dziś ów chłopak to mąż a źrebaczek już dawno wyrósł 😀
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
01 października 2024 22:15
Zuzu., dziękuję! czekam na to - oby tak było. piękny ten profilowy, on bezpośrednio był po FR?
donkeyboy, super, że klacz 😍

Ja wogóle nie rozumiem idei zakupienia nie-klaczy🙃
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
01 października 2024 22:32
Perlica, powiem szczerze że nie miałam i nie mam preferencji płciowych (jeśli chodzi o robotę, lubię i wałki i klacze) ...aaaale doceniam fakt że loteria tak wypadła bo mogę w nią zagrać po raz kolejny i zobaczyć co mi się poszczęści 😂
Post został usunięty przez autora
donkeyboy, taak Furst Romancier x Amidou
Śliczny dziad i mega jezdny. Z resztą mieliśmy w stajni drugiego też po FR i też taki przystojniak
IMG_4176.jpeg IMG_4176.jpeg
donkeyboy, ja wolę zdecydowanie klacze, są wg mnie bardziej inteligetne, często trudniejsze, ale i tak wolę babska🤣
Nie mówiąc o aspektach czysto hodowlanych, które są oczywiste.
Zuzu., Furst Romancier jest bardzo ładny i to przekazuje.
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
01 października 2024 23:05
Zuzu., piękny 😍

Perlica, no z tym się zgodzę, właśnie kwestia tego żeby ta inteligencja pracowała dla ciebie 😀 aby tylko humorki rujowe nie były przesadzone i będzie gitara 🤠
Mika99, ja napiszę znów coś "nieporawnego politycznie" - oddzielić od stada. Kompletnie. Człowiek ma być jedyną "duszą", która decyduje o wszystkim. Zakręcić poidło i podawać wodę z wiadra. To człowiek ma zarządzać żarciem, wodą, powietrzem, ruchem, relacjami.
Przy karmieniu i pojeniu, jak wchodizsz do boksu pilnować, żeby kon sam odszedł i zrobił ci miejsce i przyszedł do jedzenia dopiero jak ty ustąpisz mu miejsca- np. wyjdziesz z boksu.

Podawanie kreseczki sedalinu przed- odradzam. To jest dobre jak koniowi po kontuzji musimy reglamentować ruch. wtedy chodiz o jego bezpieczeństwo. Ale na sedalinie kon wszystko syszy itd. ale nie może tak szybo reagować. Strachy na dźwięki itd. się skumulują- bo jest bodzieć i nie można sobie z nim poradzić.

kotbury, taka metoda nie przejdzie ze względu na kult chowu wolnowybiegowego w stadzie. Babeczka ma koncepcję koni mieszkających na zewnątrz, konie schodzą do boksu na karmienie w ręku, pojedynczo. Nocują tylko jak są chore, przy czym te boksy w stajni chłopaków są otwarte, każdy ma mini padoczek. Jest stajnia zamknięta na kilka boksów i one znają te boksy, bo po robocie zostają tam na 15min z żarciem.
Zostawić konia wedle twojej propozycji to by było dla tej osoby jak zbrodnia. Sama bym w tym przypadku takich drastycznych metod nie używała, tylko poświęciła mu więcej czasu. No ale tak jak mówię, ja tam nie mieszkam a ona sama też nie ma tyle czasu, żeby jemu codzienne poświęcić uwagę.
kotbury, przeraża mnie, że na revolcie bardziej kontrowersyjne jest zaproponowanie użycia smaczków od takiej metody.
Nevermind, ale ja nie sugeruję tego konia zamknąć w boksie, tylko zrobić mu osobny padok i karmienie uzaleznić od człowieka. I tylko na czas zajazdki i tylko dlatego, że to ogier.

I nie ma w tym nic kontrowersyjnego. 80% koni w użytkowaniu chodzi na kwatery, a nie biega ze stadem. Nie wszyscy też mają automatyczne poidła.

Jak masz konia, który jest tak trudny przy zajazdce, to musisz zrobić wszytsko "dookoła", żeby człowiek był jego jedyną atrakcją i Panem. To trwa chwilę. Potem jak już minie faza, że ryzykujesz złamanie karku to wraca wszystko do normy.

Mika99- czytając twój ostani wpis o kramieniu z ręki... powiem tak, osobiście bym podziękowała i się nie narażała. Zajeździsz 100 koni w takim chowie i będzie super. A trafisz właśnie na taki egzemplarz i szkoda zdrowia.
Są konie, gdize każdy detal zarządzania ich przestrzenią ma znaczenie.
To nie z ludzkiej patli, konie na zajazdkę się zbiera z pastwisk, uczy mieszkania w stajni, w boksie i rganizuje im życie głównie dookołą ludzi.

Hermes   Może i mam podły charakter, ale za to dobre serce.
04 października 2024 09:38
kotbury, dokładnie zgodzę się z Twoim podejściem. Sama mam dwa ogiery, młode, silne. Jak człowiek nie pokaże granic i nie stanie się przewodnikiem to już po robocie. Mam też znajomą, która też ma ogiery i wchodzi i wychodzi ze stajni na butach i z batem, bo są zwyczajnie niewychowane, nie respektują człowieka jako przewodnika. Tymczasem moje gamonie obecnie schodzą na luźnych uwiązach, mogę jeździć przy kobyłach, czy ubierać przy kobyle z rują i wiedzą, że nie wolno, bo człowiek stoi.
Nie używałam do tego żadnej agresji, no poza jedną akcją gdzie moje 170 cm szczęścia na początku wpadł w taki amok, że jego nogi latały mi nad głową, zarobił wtedy liścia.
Konsekwencja i ustalenie granic przy ogierach to na prawdę ważne.
Mika99 przy braku możliwości pracy z tym koniem codziennie, to ja bym go albo oddała komuś innemu w inne miejsce, bo twojego zdrowia szkoda, albo zostawiła do przyszłego roku, jak dojrzeje bardziej mentalnie. Mam teraz takiego czterolatka, przyszedł już zajeżdżony normalnie, łatwy do jazdy jak budowa cepa, ale ma właśnie takie coś, że nie umiał sobie w ogóle radzić z jakąś sytuacją i mu odcinało mózg, zero kontaktu z koniem. Teraz już jest lepiej o wiele, nawet wczoraj wsiadłam po trzech tygodniach wolnego i mimo bardzo trudnych dla niego warunków nawet jakby był w regularnej robocie (dużo ludzi na placu, jedna osoba skakała, stał przy placu koniowoz z końmi na treningi, jeździł traktor z piaskiem), uczucie trochę jak na bombie, ale mózg został ze mną przez cały czas od początku do końca i eksplozji nie było. Nawet szef był w szoku.😅 No ale ja od początku jak go dostałam, to codziennie cokolwiek przy nim robiłam, nawet po prostu przychodziłam do boksu pogłaskać i postać w drzwiach albo tylko pójść wyczyścić na stanowisko i nic więcej. On miał takie trzaski, że nie można było nagle któregoś dnia z rzędu założyć kantara i się odsadzal, nie można go było jakiś czas z padoku ściągnąć, na lonzy biegł na oślep i wpadał w ścianę lonzownika, no zero kontaktu z mózgiem. Plus właśnie na jeździe też nagle go coś mogło tak odpalić. Według mnie kluczem jest czas, ale z robieniem czegoś codziennie przy tym koniu albo w drugą stronę zostawić go jeszcze, żeby mózg trochę bardziej urósł. Bo tak to na razie brzmi jak głupiego robota, ani ciągłości nie ma, czego ewidentnie ten koń potrzebuje, ani progresu.
Dziewczyny, chyba macie jakieś połączenie energetyczne, bo dzisiaj właścicielka stwierdziła, że organizuje mu fizjo i będzie sama z nim pracować w ręku. Przytaknęłam, nie wtrącam się, ja mam do roboty dwa pozostałe z rocznika, które już śmigają pod siodłem (klacz i drugi ogier). Tym samym przypieczętowało to koniec naszej wspólnej pracy, bo ja nie jestem mięsem armatnim co się ładuje na surowe konie, bo ktoś stwierdzi, że to już pora wsiąść. Pracuję z koniem od podstaw- od stania grzecznie przy czyszczeniu. Sama decyduję kiedy koń jest gotowy przyjąć jeźdźca. I wtedy potrzebuję komoetnentej osoby z ziemi. Moje zdrowie to priorytet, bo ja z tego już nie żyję, więc właścicielka musi się pogodzić z faktem, że będzie go musiała tak czy siak wywieźć zapewne do jakiegoś faceta po jakimś czasie. A skąd to wiem? Bo ona realnie nie ma czasu, żeby z tym koniem pracować rzetelnie, ale ma za miękkie serce, żeby go teraz oddać w zajazdke. Ot, takie moje ulanie 😅

Za to dwójka pozostałych progresuje bardzo fajnie, a kobyła to w ogóle do rany przyłóż misiaczek jest z charakteru, rusza się świetnie. Najgorszy moment będzie w przyszłym roku jak do roboty będzie kolejne 5 sztuk z rocznika, a ona albo pójdzie w trening, albo równie dobrze może się sprzedać za miesiąc. Najgorsze są te rozstania 😭
Nevermind, - bo nierozsądne smaczkowanie może potencjalnie prowadzić do większych problemów, a jest bagatelizowane, bo "ojej, przecież to tylko cukierek, co się może stać". Właśnie kurka dużo.
Nie jestem przeciwniczką smaczków, sama używam, ale wiem kiedy i jak. Nagrody są super, tylko muszą być za coś, za dobre zachowanie, nie mogą prowadzić do naruszania przestrzeni osobistej człowieka, nie mogą być wymuszane. Nie powinny też spadać z nieba za nic. Szczególnie jak koń ma problem z respektowaniem granic człowieka.
Problemem nie są smaczki, a lekceważenie ich znaczenia przez ludzi podczas pracy z koniem, zaburzenie systemu nagród.
Hermes, konsekwencja i ustalanie jasnych granic =/= bycie jedyną żywą istotą i jedyną atrakcją w życiu konia.

keirashara, o nie, użyłam słowa smaczek! Pora na gównoburzę 😀

keirashara, o nie, użyłam słowa smaczek! Pora na gównoburzę 😀


Nevermind, a czemu? Na niektóre konie smaczki działają jak magia, na inne średnio, na jeszcze inne wcale. Nauczyłam na smaczki lotnych zmian i stępa hiszpańskiego (tego samego konia), pewnie pasażu ze stępa hiszpańskiego też na marchewkę się nauczy. Oczywiście nie na same smaczki, w sensie że dałam marchewkę i czekałam aż zgadnie co ja chce, po prostu od razu nagradzalam żarciem krok w dobrą stronę, czy z ziemi czy z siodła. Ten kon akurat na widok marchewki wraca z padoku w ręku stępem hiszpańskim - wymuszanie smaczków bywa przydatne (tak, zdarzyło mi się dostać kopa przodem przy nauce), ale nie u każdego konia. Mam też młodszego, który może ewentualnie wyciągnąć szyje i zrobić maślane oczy po marchewkę, ale nogi się w moją stronę nie ruszają, bo w jego przypadku nic dobrego z tego nie wyniknie.
Hermes, konsekwencja i ustalanie jasnych granic =/= bycie jedyną żywą istotą i jedyną atrakcją w życiu konia.


Nevermind, no są takie konie. Szczególnie ogiery. Że przychodzi taki moment, którego warto nie przegapić, że trzeba bardzo konia skoncentrowć na sobie i ograniczyć budowanie relacji i hierarchii stadnych. Chyba, że ktoś woli potem być przez konia traktowany jak drugi koń🙂
Naprawdę trzymanie na noc w boksie, uniemożliwienie dzikowania z koleszkami i bycie tym, który zarządza żarcime i ruchem (przez kilka dni, do max kilka tygodni) jeszcze żadnego konia nie zabiłao. A śmiem twierdzić, że ocaliło niejeden ludzki kręgosłup.

Skrajnym (żeby nie było, że popieram) przykładem nawiązywania relacji z ogierami ektremistycznym podejściem do izolacji od innych koni jest Nevzorow.
Nie chodzi mi, o branie z niego przykładu ale o zrozumienie behawioru tego gatunku. jak konie (w tym ogiery z wałachami) latają po dworze 24h... no to może być ciężko zachęcić je do współpracy z człowiekiem, gdy im to nie w smak.
kotbury, tak kiedys byly utrzymywane ogiery w PSO. Stajnia-trening-karuzela. Nie przeszkadzalo im to odwalac.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się