Jazda w toczku czy bez?

Rzadkością jest zobaczyć mnie bez toczka. jednak aktualnie posiadam kilkuletniego Jabu ze złamanym daszkiem i ogólnie bardzo "elastycznego", tak więc dziś już powiedziałam tacie stanowczo i bez owijania w bawełnę co może mi sie stać przy takim zabezpieczeniu. Pod koniec kwietnia dostanę nowy kask...
Ale przyznam się, że odkąd zrobiło się ciepło i jeżdżę z powrotem na 2-3 (czasem 4) koniach w ciągu 5 godzin, to na końcowe stępowanie zdejmuję toczek, bo się w nim najzwyczajniej gotuję. Pomimo, że te konie po mojej jeździe są mega spokojne(nie mam na myśli, że tak super jeżdżę, lecz po prostu nie maja jeszcze kondycji 😉 ), to i tak z gołą głową stępuję w "bezpiecznym" miejscu, czyli wolnym od wszelkich strachów.
Ja tylko powiem tyle - mój przyjaciel zginal, gdyż upadł z konia na głowę i nie miał kasku. Nie życzę nikomu takiej tragedii. Tyle na ten temat. 🙁

moja znajoma zginela w kasku i kamizelce. spadla pod konia, podczas odbicia do skoku. zmiazdzona klatka piersiowa...
Zapewnie to była kamizelka piankowa? Mój znajomy nosił taką, gdy spadł z konia na ogrodzenie - 2 żebra złamane. Widac tutaj, jak ważna jest jakośc i wykonanie sprzętu.
Moja koleżanka nosiła kamizelkę, tzw "klatkę" (w środku jest szkielet wykonany z tytanu), kiedy koń z całym impetem upadł na jej klatkę piersiową. Poza złamaną ręką nic jej się nie stało, lekarze powiedzieli, że to był cud, gdyby miała na sobie coś innego na pewno by nie żyła.
Kasia Konikowa   "Konie mówią...po prostu słuchaj..." Monty Roberts
11 kwietnia 2010 11:26
Na swoim wariacie (kłusak amerykański) zawsze jeżdżę w kasku, nawet jak wsiadam tylko na stępa. Na moich koniach w pracy (hucuły) jeżdżę raczej bez kasku (kiedy śmigam sama), ale kiedy mam dzieci i jedziemy w teren, to zawsze kask na głowie (przykład dla dzieci). Ogólnie całe życie jeździłam bez kasku (rodzice nawet nie widzieli), ale po paru upadkach zmądrzałam i jestem świadoma w pełni zagrożenia. Kask to jednak podstawa!
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
11 kwietnia 2010 11:30
katija, i tak się zdarza niestety czasami =(
Wiadomo, że większość "koniarek" zaraz po skończeniu kursu, będzie wsiadać na konie koleżanek bez toczków, tylko w lanserskiej czapeczce "Pikeur". No bo przecież nie będą sobie wstydu przed innymi robiły, że niby się boją spaść z konia.  🤔wirek:

Ale prawda jest taka, że te dziewczynki napewno będą często lądować pod koniem i kiedyś trafią głową w coś, albo dostaną z kopytka i dopiero tym skończy się jazda bez toczka ;> .

Co do osób znających się na rzeczy, które jeżdża bez kasków powiem tyle- ich sprawa. Nie świadczy to o nich źle, bo nie robią tego dla "szpanu rzed kolezankami". Myślę, że większość osób, które siedzą już trochę w jeździectwie nie będzie spadać jak tylko koń gdzieś wygalopuje ;D.
Przyjaciółka spadła przed stajnią, głową prosto na beton. Tego dnia miała porządny kask, który zamortyzował uderzenie. Przytomność odzyskała w szpitalu. Diagnoza: wstrząs mózgu.

Gdyby tego dnia nie założyła kasku, to mogłabym mieć co najwyżej warzywo zamiast przyjaciółki.
A fall from a horse last week has meant leading Irish rider Jessica Kurten is out of this weekend's Rolex FEI World Cup Final in Geneva, Switzerland.
Kurten had the fall at her yard in Germany on Friday and spent the night in hospital. She was released over the weekend but is unable to compete at Geneva.


Jessica Kurten  
"I am very sore at present and while I expect to be back competing shortly, the Final is just too soon," she said yesterday.

"While I'm obviously disappointed I feel a little lucky, because if it wasn't for my riding helmet things would have been a lot worse."
Hunn   Trening ponad wszystko
13 kwietnia 2010 17:52
I jednak mądrzy ludzie zakładają kask, nie zależnie jak widać od stopnia zaawansowania w tym sporcie.
Im też się zdarza spaść.
a ja sobie swój stuningowałam i teraz już na pewno będę jeździć zawsze :P
Kawecan   Jeździec bez konia...
13 kwietnia 2010 21:32
A ja nigdy nie ściągam kasku :P.
Praktycznie z 2, 3 razy zdarzyło się że po jeździe w domu paradowałam z
nim jakieś 2 godziny bo najzwyczajniej w świecie o nim zapomniałam 🙂.
Choć trochę to dziwny widok 13-latki siedzącej w dresie i kasku przed laptopem
😂
[quote author=ikarina link=topic=12436.msg548183#msg548183 date=1270879005]
Ja tylko powiem tyle - mój przyjaciel zginal, gdyż upadł z konia na głowę i nie miał kasku. Nie życzę nikomu takiej tragedii. Tyle na ten temat. 🙁

moja znajoma zginela w kasku i kamizelce. spadla pod konia, podczas odbicia do skoku. zmiazdzona klatka piersiowa...
[/quote]

Katiju
pasy bezpieczeństwa i poduszki w autku też nie gwarantują przeżycia w razie wypadku ale dają na przeżycie ogromną szansę..
Faktem jest, że toczek 100 % gwarancji też nie daje ale zwiększa szanse.
2/ Dawno temu, kiedy brałam udział w porannych treningach koni wyścigowych, wspinający się koń zafundował mi wstrząśnienie mózgu, mimo że wyścigowy kask bez daszka przez cały czas tkwił na mojej głowie. Po prostu uderzył mnie głowa w policzek, pod okiem, a przed tym mogłaby uchronic jedynie przyłbica. Na razie jednak wymogu zakładania przyłbic nie ma!


No i co z tego? Nawet jakbyś spadła i walnęła częścią głowy zasłoniętą kaskiem, mogłabyś doznać tego typu urazu. Kask nie przed tym chroni o.O
Ikarina, mam do Ciebie pytanie  🙂
Jak wygladaja takie kamizelki ochronne ktore opisalas, tzw. "klatki"? Czy sa to takie same kamizelki jakie nosza zawodnicy WKKW na crossie? Masz moze jakies zdjecia lub linki? Niestety, google mi nie pomoglo w tej sprawie, a zinteresowalas mnie nimi 🙂
Z gory dziekuje  :kwiatek:
Właśnie wróciłam ze stajni - jeździłam na super mi znanym koniu, wszystko było w porządku. Kobyła czegoś się spłoszyła, zaczęła mi walić z zadu, zrobiłam salto i walnęłam plecami i głową w ujeżdżalnię. Wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyłam się zwinąć, zmienić pozycji - nic! To że miałam kask uchroniło mnie prawdopodobnie przed szpitalem - jestem obolała (potylica też mnie boli), ale nic mi nie jest.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
11 maja 2010 01:20
Tak w kontekście ludzi, którzy mają swojego konia 2,3,5 czy 10 lat i świetnie go znają i kasku z tego powodu nie noszą. I tych, którzy są juz tak szalenie profi. Przeglądałam sobie zdjecia Toffi'ego z treningów.

Czy Ehning nie zna Sandro Boy'a? A może jest za mało profi?
http://toffi-images.de/index.php/foto/content/view/full/5813
A Klimke to już w ogóle powinna się schować przy naszych forumowych wyjadaczach?
http://toffi-images.de/index.php/foto/content/view/full/14096
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
11 maja 2010 07:35
Strzyga, możliwe,że w kontraktach reklamowych mają pewne sprawy zastrzeżone 😉 nie mniej jednak fajnie,że przykład idzie z góry.motywacja może być drugoplanowa....

Oni mają także zastrzeżone Ktosiu , że jeśli się im cokolwiek stanie nie dostaną złamanego dolara jeśli jeździli bez kasku.
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
11 maja 2010 11:35
o tym też pomyślałam,ale nie chciałam być taka brutalna...tak czy siak,sądzę,że wielu z nich robi to dla kasy,a nie z przekonania.... 🤔wirek:

a potem jest płacz,i zgrzytanie zębów,że w Polsce jak coś się stanie,to tylko malutkie odszkodowanie z obowiązkowego ubezpieczenia zawodnika....
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
11 maja 2010 12:55
Ktoś, nie wydaje mi się, bo jednak jest też część zawodników, którzy na rozprężalni na przykład pomyka bez kasku. A to są fotki z treningów w domu, takich "zwykłych".

Było, nie było, nawet najlepsi jeźdźcy na świecie pomykają w kaskach na koniach, które przecież znają na wylot. Dal mnie to fajna sprawa.
Hunn   Trening ponad wszystko
04 lipca 2010 17:02
bo wiesz.. mają lepsze rzeczy do roboty niż siedzenie potem na wózku.. ( w najgorszym wypadku ) lub jakieś przerwy 3 miesięczne..
a konie potrafią wiele.. i to w momencie gdy się tego najmniej spodziewamy.
po co ryzykować.?
A nasza koleżanka nie żyje 🙁  jeździła bez kasku-tak miała w zwyczaju... i spadła na beton i koń się na nią przewrócił. Wczoraj był pogrzeb. Coś okropnego, tak młoda osoba straciła życie. Od teraz nigdy w życiu na konia bez kasku nie wsiądę, nawet na chwilę i nawet na stępa. To taka moja refleksja ku przestrodze  😕
Zairka   "Jeżeli jest Ci pisany to będzie Twój..."
28 czerwca 2012 22:15
Nina[*], oby z tej całej tragedii inni wyciągnęli przestrogę! Zawsze jeździć w kasku!
Oddis, o mój Boże... to prawdziwa tragedia 🙁


Ja jeżdzę w kasku, lubię się w nim. Zdarza mi się wsiąść bez, ale to sporadycznie i tylko na "bezpieczne" konie. Generalnie jednak lubię mieć cały strój na sobie, od butów, rękawiczek na kasku kończąc.
Dumnie go noszę, a co! 😀
Ja też jestem zszokowana tą sytuacją. Pierwszy raz w życiu spotkałam się z tak wielkimi obrażeniami po upadku z konia. Od niedawna wsiadam w kasku.
To chyba na Partynicach? sytuacja?

Ja 'dojrzałam' pół roku temu do kasku dopiero. Szkoda ryzyka.
Rany, jak mi przykro 🙁 Szkoda dziewczyny.
Mam nadzieje, ze przynajmniej to przemowi osobom, co twierdza, ze "kask jest be, bo nos lamie  🙄"
Anderia   Całe życie gniade
28 czerwca 2012 22:46
Ja wsiadam w kasku niby z musu (niepełnoletnia, w dodatku tłucząca tyłek na cudzych koniach), ale pół roku temu miałam okazję się przekonać, jaki to on jednak potrzebny bywa 😉 2 razy w ciągu jednej jazdy gruchnęłam idealnie na głowę w ziemię, w tym ten drugi raz był poważniejszy, potem tydzień nie czułam się dobrze - zawroty głowy, czarne gwiazdki przed oczami (możliwe że miałam lekki wstrząs mózgu). Gdybym była bez kasku, pewnie bym na ostrym wylądowała... Ale nie ma co gdybać 🙂
I jeszcze ostatnio, jakoś w tym tygodniu. Koń fajny na jeździe, luźniutki, miły, zaślinony - efekt zaplutych przednich łap 🙂 Teoretycznie tak miło, że równie dobrze mogłabym w czapeczce z daszkiem śmigać, bo co konik miałby mi zrobić skoro taki grzeczny. No właśnie, teoretycznie - na koniec jazdy zawsze popuszczam mu popręg o dziurkę, więc i tym razem wysunęłam nogę przed tybinkę, majstruję przy popręgu, a tu w oczach szanownego koniska ukazał się... nie uwierzycie! zajączek! I przez zajączka zaliczyłam spanikowany galop z barankami przez jakieś 100 m, zanim pocałowałam glebę. Nic mi się nie stało (wręcz nigdy nie czułam się lepiej  :cool🙂, ale to tak w ramach małej przestrogi, że warto zakładać coś na głowę nawet na te dobre i miłe jazdy  🤣
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
28 czerwca 2012 22:47
Amnestria, nie ma "bezpiecznych" koni. Mój podopieczny, na którym strzeliłam sobie sweetaśną sesyjkę bez kasku, tydzień później bardzo konkretnie się spłoszył na tym samym terenie. I było o włos od gleby. W obecnej pracy zleciałam z jednego jedynego konia. I to nie z radośnie brykającego, ale z babuleńki co to się ledwo rusza. Full profi pojechałyśmy z koleżanką w teren. Bez kasków, w tenisówkach, bo co dwie starsze panie mogą nam wyciąć za numer? A ja mam hopla na punkcie jazdy w kasku. Lubię swoją głową. I w sumie funkcja roślinki nie uśmiecha mi się.
Jeżdżę w kasku, bezpieczniej. Mam młodego konia i mimo spokojnego stylu bycia, wolę nie ryzykować. Podłoże twarde, a w lesie zawsze jakiś kamień może nagle się pojawić i akurat w niego walniesz głową. Wolę nie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się