Jazda w toczku czy bez?

ekuss   Töltem przez życie
28 czerwca 2012 22:51
U nas na hali jest zakaz jazdy bez kasku- jak zaczniesz trening bez to zostaniesz wyproszony. Ja mam to ,,szczęście",że zawsze spadam: nogi, tyłek, głowa- i to gdyby nie kask to ciężko by było (raz spadłam w terenie na lód- głową w dół, raz się na oklep zsunęłam-też głową w dół)
Lanka_Cathar, a jak myślisz... czemu napisałam bezpieczne - w cudzysłowie? 😉
Burza, tak, na Partynicach 🙁
U nas na hali jest zakaz jazdy bez kasku- jak zaczniesz trening bez to zostaniesz wyproszony.


To jest bardzo dobra inicjatywa, serio. tak powinno być w każdej stajni, szczególnie tam gdzie jeżdżą osoby niepełnoletnie, czy przychodzi sporo ludzi z zewnątrz - popatrzeć
TRATATA   Chcesz zmienić świat? -zacznij od siebie!
29 czerwca 2012 09:13
Ja jakieś 8 lat temu spadłam bo koń się spłoszył, zleciałam na pobocze i walnełam głową w kamień, toczek pękł ale za to głowa cała. Zbieranie mózgu z trawy nie należałoby do przyjemnych widoków. Zawsze jeździłam i nadal jeżdżę w toczku/kasku.
We Wrocławiu jest tak np w Smolcu, że jest obowiązek jazdy w kasku/toczku. Niektórych wiem, że denerwuje bo uważają, że ich życie ich sprawa. Ale takie są zasady - jak komuś nie pasują, sa inne stajnie.
Krzyżanowice też miały taki nakaz. Wiem, że niektórzy nie postawiliby tam konia właśnie ze względu na ten nakaz. Kiedyś było mi to kompletnie obojętne teraz uważam, że takie nakazy powinny się pojawić w każdej stajni.
Ja też latem jeździłam bez kasku - po placu (w teren zawsze kask) bo mi gorąco było i pot ściekał po głowie. Ostatnio kupiłam nowy kask, mega przewiewny i niebrzydki i mam go na głowie zawsze, jak wsiadam na konia.
dokladnie.
to juz nie te czasy kiedy trzeba sie bylo katowac w niedopasowanych, nieprzewiewnych toczkach.
Nowoczesne kaski sa leciutkie, swietnie sie dopasowuja do glowy, wywietrznikow od groma. ja swojego teraz praktycznie nie czuje na glowie.
nascielat temu, gdy ze szkółki w której kask był obowiązkowy (tzn toczek lub kask budowlany 😉 ) trafilam do hotelowej stajni gdzie konia dzierżawilam, jeżdziłam sama jak i pozostali. oczywiście tu była moda na bezkaskowość. po jakiejś chwili poczucia wolności i dorosłości (kask tylko jak "mogło być niebezpiecznie", lub i wtedy nei bo szpan) doszłam do wniosku że jednak warto. no i są teraz takie ładne, można się lansować elegancja i bezpieczeństwem a nie tylko "ułańską fantazją". zaczelam jezdzic tez rajdy na których kask zakladalam. choć bardzo bylam za to szykanowana i wysmiewana - że nei przystoi, że głupie..., kolejne stajnie, w koncu i ja zaczelam uczyć. mam manie na punkcie bezpieczeństwa - nie ma u mnie opcji siedzenia na koniu bez kasku. ja tez, nawet dla przykladu tak robie (no czasem spokojny pokaz na placu bez-jak np te west)
dlaczego? dorosłam, zmądrzałam, świadomość wzrosła. nie jesteśmy nieśmiertelni. a najbardziej boje się zostać warzywem.
w miedzyczasie na nowo poznalam kolezanke z dzieciństwa - kupe czasu byla w śpiączce, teraz jest tak pół warzywem (paraliże, przykurcze..)... neistety jest świadoma. spadła w stępie, stój - koń się poślizgną, kask moment wcześniej zdjęła...
ja pare lat temu trzepnełam tak (przypadek, no moze spowodowane przez reszte ekipy, zrzucenie - potknięcie +mega bryk), że kask się połamał. kask nie moja czaszka. najlepsza opcja wtedy byłaby zginąć na miejscu. nabijała się ekipa że go zakładam, a mnie uratował.

takei przysłowie  AKJ jest:
NOŚCIE KASKI WSZYSTKIE CH*JE, TO WAM ŻYCIE URATUJE !
Od pół roku, wraz z przeprowadzką do kraju z raczej wysoce rozwiniętą świadomością "safety"- jeżdżę zawsze w kasku. Przyzwyczaiłam się, jest mi z tym dobrze, wygodnie i teraz już nie wsiadłabym bez kasku na głowie. Przedtem w kasku tylko skakałam i jeździłam do lasu, a jazdy po płaskim zawsze uskuteczniałam bez kasku. Dlaczego? W sumie nie wiem. Zapewne z głupoty, braku wyobraźni, jakiegoś dziwnego poczucia własnej wygody i jakby nie było wyimaginowanego poczucia bezpieczeństwa.
( a parę lat temu, na zawodach w Walewicach kask uratował mi życie)
Ja lubię mój kask. Zabawne, jakiś czas temu miałam ochotę wsiąść na jazdę bez niego - bo przecież inni tak jeżdżą. Ostatecznie z przyzwyczajenia go ubrałam i co? Koń na zakręcie w galopie się spłoszył i gruchnęłam na plecy i głowę.
Przez kilka dni głowa bolała a wolę nie myśleć jak bolałaby bez kasku. Przyzwyczaiłam się do niego - wygodnie mi w nim. Do tego stopnia, że zapominam o nim i potrafię go zdjąć dopiero jak rozsiodłam konia.  😂
Jeździłam kiedyś bez kasku (skoków, terenów nigdy). Taki szpan był, że jak ktoś ma papiery instruktorskie to "wolno" mu/jej jeździć bez. 20 + lat temu.
Niedawno miałam taką sytuację (przez "was", bo słit-focie "molestują"😉, że mówię do męża-trenera, że jak się zastanowię, to kask przydał mi się raz w życiu, i może, może po placu w upały mogłabym jednak jeździć bez? A trener - proszę bardzo, ale on występuje o rozwód, bo z idiotką się nie żenił  🙄
Nie minęło kilka dni, a kask przydał mi się drugi raz w życiu  😀iabeł: Na płaskim, a jakże - ta pi pi pi - "jeleniówka" - i salta nie dokręciłam. Skończyło się na siniaku na czole. "Argumenty estetyczno-prestiżowe" minęły mi jak ręką odjął. No dziwnie jest - "dzieciaki" w stajni (na własnych koniach) pomykają z gołą głową, a Pani Trener - zawsze w kasku, ale huk z tym. Co ja mogę na cudzą głupotę? Dobrze, że na swoją mam wpływ  😀
To miło, że wszystkie dajecie dobry przykład i jeździcie w kasku, ale po co gadanie typu: "jeździjcie wszyscy w kasku!", skoro to i tak nie wiele da? Każdy (pełnoletni) decyduje sam o sobie i o swoim zdrowiu i powinien zdawać sobie sprawę z ryzyka. Ja na codzień nie jeżdżę w kasku, zakładam go tylko na treningi, czyli na skoki i nie zmienię tego, a już na pewno nie dlatego, że ktoś mi mówi: "jeździj w kasku". Wiem doskonale co może się stać, ale mimo wszystko nie zmienię postępowania. I nie uważam wcale, że jazda bez kasku jest cool. Uważam, że jeżeli faktycznie chcecie nakłonić innych do jazdy w kasku to nie tędy droga.
Sivens, a masz rodziców? Oni też zdają sobie sprawę z ryzyka?
halo Oczywiście nie popierają tego, ale tu nawet nie o mnie chodzi. Nie chodziło mi o zwrócenie uwagi na moją jazdę bez kasku, tylko o samo "przekonywanie" innych do bezpiecznej jazdy. Jest pełno nastolatek które nie jeżdżą w kasku, bo to nie jest profi i ich nie przekona gadanie typu: "jeździj w kasku, bo nawet w stępie możesz spaść". Zazwyczaj "młodzi" robią na przekór: ktoś mówi załóż kask to ja tego nie zrobię.
Sivens, niech ewolucja przekonuje 😀 (byle zanim zdążą się rozmnożyć). Jak się nie ma wpływu - to się nie ma. U mnie prosto - na jazdę ze mną kask musi być, chyba, że ktoś ma dobre uzasadnienie - sama kiedyś kilka dni nie jeździłam, bo jakieś potówki/uczulenie wyskoczyły na czole - kask trzeba było zmienić. O skokach bez kasku mowy być nie może.
Każdy właściciel ośrodka może mieć wpływ - zakaz jazdy bez kasku i już. I powinno to być w warunkach ubezpieczenia ośrodka od OC - nie ma kasku u jeźdźca = ośrodek płaci z własnej kieszeni.
Dlaczego z powszechnych podatków ma być finansowana terapia idiotów?
"Pełnoletni" mówisz, "o sobie decyduje". Sory - gdyby moja córka (pełnoletnia) wymyśliła sobie jazdę bez kasku - no nie ma opcji, na konia by nie wsiadła, jeszcze są sposoby "wpływu" na dzieci. Może sami "esteci" robią co uważają, ale ktoś powinien uświadamiać ich bliskich. Że to jest głupota, skrajna nieodpowiedzialność, że to oni będą w razie W pielęgnować warzywo. Że nikt nieodpowiedzialny do tego stopnia nie powinien mieć dostępu do koni. Choćby dlatego, że jeśli na co dzień myśli w stylu "wolnoć tomku" to myślenie to będzie stosował do wszystkiego. Głupca - nie żal. Ale co nieświadomi bliscy winni? Co winne konie (zmuszone do "współpracy" z niefrasobliwcem)?
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
29 czerwca 2012 10:31
Sivens bo najwyraźniej nie dorosłaś jeszcze do jazdy w kasku. Zapewniam Cię, że i na Ciebie przyjdzie taki moment, że powiesz sobie, że Twoje życie jest jednak ważniejsze od lansu. Przekonywać Cię nie mam zamiaru, tak samo jak zresztą innych lansujących się, to w końcu ich życia i jak je stracą, to mnie to nie ruszy za specjalnie, bo to w końcu obce mi osoby. Inną sprawą jest to, że na takie osoby patrzy się z politowaniem.

Miałam w życiu okres, że jeździłam bez kasku. W tereny również. Nie wiem w sumie czemu, bo kask nigdy mi nie przeszkadzał, wcześniej miałam już nawet okazję przekonać się jak bardzo jest potrzebny, kiedy uderzyłam głową w wystający korzeń drzewa (miałam kask). Ot, taka chwilowa głupota. Po ok. roku mi przeszło i teraz bez kasku po prostu nie wsiadam i już.
Kurczak bardzo możliwe, że nie dorosłam. Może dorosnę, a może nie.
halo nakazy w ośrodkach to dobry pomysł, ale to żeby ośrodek za to odpowiadał już niekoniecznie. Nie da się upilnować wszystkich.
Sivens, właśnie, że się DA! Portfel przekonuje wszystkich.
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
29 czerwca 2012 10:47
...dla mnie jeździec,to jeździec w kasku. bo kask to świadomość.jeździec bez kasku,dopowiedzcie sobie kto to...
generalnie na konia nie wsiada się z gołą głową...przesąd, tradycja, nie wiem, ale generalnie się nie wsiada.
skoro więc i tak mam mieć coś na głowie, to dlaczego to ma nie być współczesny, lekki, przewiewny kask? 🤔
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
29 czerwca 2012 11:06
wroti bo wtedy nie będziesz profi  😎

Ja pamiętam jak to było kiedy jeździłam w szkółce. Ci którzy mieli własne konie bardzo często jeździli z gołą głową, nam szkółkowiczą na to nie pozwalano i wtedy te osoby z własnymi końmi wydawali się dzieciakom jacyś lepsi, że im więcej można, że oni sami decydują itd. Może stąd się bierze jazda bez kasku? Chociaż z drugiej strony mój TZ, mimo iż całe życie miał własne konie, to i tak jeździ bez kasku, bo twierdzi, że mu w nim nie wygodnie. Myślę, że ta świadomość jak bardzo kask jest potrzebny pojawia się dopiero wtedy, gdy człowiek na własnej skórze przekonuje się jak wiele kask daje, tyle że nie wszyscy później są jeszcze w stanie na konia wsiąść....
Uwielbiam mój kask i czułabym się bez niego naga 🤣 . To chyba kwestia drugiej natury, czyli przyzwyczajenia. A jeżdżę w kasku nie tylko dlatego, że dbam o bezpieczeństwo. Po prostu w dobrze dobranym i wygodnym kasku każdy jeździec wygląda "twarzowo" 😉
...w większości przypadków właśnie dzieki temu, że jest kask na głowie, cokolwiek ludzie przypominają jeźdźców 😁
nowlasnie, czlowiek sie uczy na wlasnych bledach niestety.
jak w zeszlym roku lupnelam 2 razy na plecy to i w kamizelke zainwestowalam  😎
...w większości przypadków właśnie dzieki temu, że jest kask na głowie, cokolwiek ludzie przypominają jeźdźców 😁

umarłam ze śmiechu 😉, ale bardzo to prawdziwe...

A co do kasku i pewności wszystkich, że odpowiadają za siebie i tylko za siebie i w kasku jeżdżą, zagrożenie znają i potem zginą albo zostaną warzywkiem na własną odpowiedzialność... Cóż - to może niech w takiej sytuacji postawią sobie przed oczami wyobraźni swoich bliskich - rodziców, współmałżonków, rodzeństwo. Niech wyobrażą sobie ich w szpitalu nad łóżkiem, na pogrzebie. Ciarki przechodzą? No i dobrze! Ostatnio dotarło do mnie, że nigdy przeninigdy nie chciałabym zrobic tego mojemu mężowi, rodzinie - ja zginę a oni będą cierpieć. Więc mam zamiar zabezpieczyć się na tyle na ile mogę - i przestać głupio postępować.
ash   Sukces jest koloru blond....
29 czerwca 2012 11:31
Całą zimę przejeździłam bez kasku. A to mi było za zimno w samej opasce, a czapka się nie mieściła, a to zapomniałam itp.
Przyszła wiosna, a ja zaczęłam wyjeżdżać na plac bez kasku. W teren zakładałam a na plac nie. Jakby to jakaś różnica była 🤬
Prawie wszyscy wokół mnie jeżdżą bez kasków (na palcach jednej ręki mogę policzyć tych co zawsze zakładają kask), więc jakoś nie czułam się z tym źle.
Zły wpływ otoczenia i masz babo placek 😵
Mój mąż zawsze wsiada w kasku 👍 i całe szczęście, bo Kary ostatnio go porządnie załatwił. Głowa cała dzięki temu, że miał na głowie to co powinno być!
Szybko "dorosłam" do kasku.
Właśnie zabieram się za szukanie jakiegoś przewiewnego na lato.
Sivens "pieprzysz" za przeproszeniem.
Owszem gadanie wielu osób i publiczne przyznawanie się do jazdy w kasku wiele innych osób przekonuje.
Po prostu w sytuacji gdzie "towarzystwo" jeździ bez kasku i jakaś małolata chce się wyłamać i w kasku jeździć to często właśnie szuka takiej "grupy wsparcia" czy poparcia innych osób. I niech to nawet osoby z netu będą, ale zawsze.

Ja jeździłam w kasku a apotem jakoś zimą się "rozpuściłam" i coraz częściej bez, kasku, bez kasku i w końcu na treningu 3 letni syn trenera mi zrobił porutę, głośno się drąc na hali "Tatusiu, a czemu ta Pani nie ma kasku?". Tak mi się głupio zrobiło, że szok bo pieprzyć dyrdymały o tym, że własna odpowiedzialność, że konia się zna to można tu na forum w necie anonimowo, ale trzylatka się nie oszuka, trzeba prawdę powiedzieć:
"Bo są dorośli, którzy są głupi"🙂
Ja od zawsze jeździłam w toczku/kasku.
Mam ten nawyk tak wpojony że nie wyobrażam sobie jazdy bez kasku bo czuję się "goła" wtedy.
Dzięki Partynicom mam ten nawyk-nie ma opcji wsiadania na konia wyścigowego bez kasku, a na wyścig kamizelka też jest obowiązkowa obecnie.
Dzięki takim przyzwyczajeniom od początku mojej przygody z jeździectwem kask to podstawa, kamizelka na skoki/cross.

bo wtedy nie będziesz profi  😎


Ja nie uważam, że osoby, które jeżdżą bez kasku są "profi", choć faktycznie wiele osób tak właśnie myśli. Nawet nie wiem kto u mnie w stajni w kasku jeździ, a kto bez. Zupełnie nie zwracam na to uwagi i wydaje mi się, że większość osób nie zwraca, więc nie ma sensu jeździć bez kasku na pokaz.

wrotki ja nie wiem co to znaczy "współczesny, lekki, przewiewny kask", kask mi się kojarzy ze zgrzaną i upoconą głową. Dla jasności: nie mam przedwojennego toczka.


Owszem gadanie wielu osób i publiczne przyznawanie się do jazdy w kasku wiele innych osób przekonuje.


Publiczne przyznawanie się do jazdy w kasku - tak, jak najbardziej, bo daje do myślenia, że tamten czy tamten jeździ w kasku, więc to żaden wstyd. Ale nakazy i zakazy działają zupełnie odwrotnie. Nastolatki się buntują i zazwyczaj robią na przekór
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się