Dzierzawa

Szyszka   szczesliwa studentka HOPALu:)
27 stycznia 2009 21:04
Byl juz taki temat na starym forum. Obecnie przymierzam sie do dzierzawy konia. Bedzie to moja pierwsza dzierzawa. Czego unikac? Co powinno znalezc sie w umowie? Czy badac konia przed? Bede wdzieczna za wszelkie rady
Przede wszystkim, koniecznie spisz sobie rzeczy jakie chcesz żeby znalazły się w umowie (i tu zaleznie od ustaleń: np. kto płaci za weta/kowala, kto bierze odpowiedzialność za konia gdy stanie mu się coś na wybiegu, do czego zobowiązuje się dzierżawca a do czego właściciel konia). Warto usiąść na spokojnie i spisać wszystko. Unikaj jakichkolwiek niedociągnięć jesli chodzi o ustalenia. Najlepiej wszystko wypisać dokładnie czarno na białym żeby potem nie było zdziwienia lub nieporzadanych przykrych sytuacji 😉
Szyszka   szczesliwa studentka HOPALu:)
27 stycznia 2009 21:35
Przede wszystkim, koniecznie spisz sobie rzeczy jakie chcesz żeby znalazły się w umowie (i tu zaleznie od ustaleń: np. kto płaci za weta/kowala, kto bierze odpowiedzialność za konia gdy stanie mu się coś na wybiegu, do czego zobowiązuje się dzierżawca a do czego właściciel konia). Warto usiąść na spokojnie i spisać wszystko. Unikaj jakichkolwiek niedociągnięć jesli chodzi o ustalenia. Najlepiej wszystko wypisać dokładnie czarno na białym żeby potem nie było zdziwienia lub nieporzadanych przykrych sytuacji 😉


No wlasnie przeraza mnie fakt ze moge sie wpakowac w dosyc glebokie bagienko. Z calym szacunkiem ludzie bywaja rozni. Myslalam o tym zeby np poprosic znajomego lekarza o obejrzenie konia przed wzieciem (jakies proby zginania, obmacywanie  😎 itd)
Szyszka, na pewno warto. Acha i przypomniało mi się, koniecznie w umowie musi być zawarty paragraf dotyczący stanu zdrowia konia, czyli jeżeli kon jest 100% zdrowy i nie miał nigdy żadnych urazów MUSI być to napisane. W razie czego to jedno czy dwa zdania ułatwia Ci bardzo sprawę jeżeli koń zakuleje (w przypadku konia zdrowego 100%)
Szyszka   szczesliwa studentka HOPALu:)
27 stycznia 2009 21:46
tak pod warunkiem, ze to teoretycznie nie bedzie z mojej winy  😉
Ehh więc sama widzisz, że tutaj trzeba logicznie przemyśleć jak i co napisać w umowie. Zapytaj też wet co przyda się jeszcze napisać.
Powodzenia!
Szyszka   szczesliwa studentka HOPALu:)
27 stycznia 2009 21:50
No wlasnie dlatego mam zagwostke, bo jednak wkopac sie mozna latwiutenko, ale wygrzebac juz gorzej  🤔
dempsey   fiat voluntas Tua
27 stycznia 2009 21:57
oczywiście trzeba mieć umowę tylko nie ma co się łudzić ze ona nas faktycznie zabezpieczy...

ja jestem z drugiej strony, wydzierżawiłam konia w systemie "częściowym" czyli ileś tam jazd w tygodniu a dzierżawca pokrywa połowę pensjonatu. zabezpieczyłam specjalnie osobnym punktem że dajemy sobie nawzajem miesiac na wypowiedzenie umowy - zresztą czułam że to nie potrwa długo. dzierżawcą była osoba niepełnoletnia, umowę podpisał jej rodziciel.
i oczywiście - ostatniego dnia miesiąca telefon ze oni właśnie rezygnują.. cudownie. od jutra. pomijając zupełnie zapis w umowie o miesięcznym okresie wypowiedzenia.  na moją uwage że przeciez umowa stanowi inaczej - pokrętne odpowiedzi, że "hmm faktycznie chyba  mi umknęło" ale żadnego "przeprasza, oczywiście, rozliczamy sie zgodnie z umową".

gdybym ja z dnia na dzień oswiadczyła że koń jutro rano wyjeżdza to by była afera na całą okolicę i oburzenie. ale w druga stronę sobie ominąc niewygodny punkt - dlaczego nie?

no i czekam na kasę jak ta sierota. pewnie się nie doczekam - tzn. po prostu nie mam siły wydzwaniać i upraszać, bo do tego to się sprowadza. wspiera mnie tylko mój mąż, on jest zdeterminowany. mi tam ręce opadły i tyle.
przecież nie będe sprawy w sądzie zakładac o taką sumę 😀 oczywiście gdyby szło o zdrowie i dobro konia to by mi się chciało walczyć a tak... tylko umowę będe mieć na pamiątkę.


życze wszystkim milszych doświadczeń - niezależnie od strony jaką się reprezentuje
Szyszka   szczesliwa studentka HOPALu:)
27 stycznia 2009 22:01
akurat tego ze sie konia wyciaga spod tylka to sie spodziewam, w koncu nie pierwszy nie ostatni raz... Taki urok tego sportu niestety  🤔 bardziej wlasnie boje sie tego ze np tfu tfu zakuleje i trzeba leczyc, tylko jak tu wtedy udowodnic ze to nie twoja wina np i kto ma za to placic?
CeraŁ   dużo dużo zmian..
27 stycznia 2009 22:05
Ja właśnie wziełam konia do dzierżawy z przeniesieniem do mojej stajni. 🙂 Na razie na okres próbny do maja - a potem właścicielka chce również jakąś kwotę (ok 50 - 100 zl)_ za tego konia. - Czy to normalne. ?

Ja akurat umowie spisałam b. b. dokładną 🙂
A w ogóle mam takie pytanie - co z paragrafami dot. np śmierci konia nie z waszej winy? i ogólnie wszystkich innych wypadków?. Ja zabezpieczyłam się tylko na to, że jeśli koń z obcych przyczyn umrze /tfu tfu/ to nie ja ponoszę za to odpowiedzialność. No i za urazy np. które były skutkiem przeszłości. Ale jak narazie jest spoko..  👀 I wszystko gra 🙂.
Szyszka   szczesliwa studentka HOPALu:)
27 stycznia 2009 22:08
to mnie pocieszylas z tym paragrafem ze smiercia... zupelnie o tym jakby nie myslalam...
Mam prosbe czy moglabys wyslac mi na pv formularz takiej umowy?
CeraŁ   dużo dużo zmian..
27 stycznia 2009 22:16
Szyszka ja że tak powiem pierw pościągałam kilka ummów, zobaczyłam o co kaman, poorientowałam się a potem z tego wszystkiego skleiłam jedną szczegółową, dopisałam kilka swoich paragrafów 🙂. Jutro Ci wysle na pw, ok ? ;p bo teraz juz się zbieram xd
Szyszka   szczesliwa studentka HOPALu:)
27 stycznia 2009 22:18
Szyszka ja że tak powiem pierw pościągałam kilka ummów, zobaczyłam o co kaman, poorientowałam się a potem z tego wszystkiego skleiłam jedną szczegółową, dopisałam kilka swoich paragrafów 🙂. Jutro Ci wysle na pw, ok ? ;p bo teraz juz się zbieram xd


No wlasnie taki mam zamiar: zebrac kilka zrobic kopiuj wklej i sklecic w calosc. A jutro bardzo chetnie, ja tez juz koncze dzialalnosc na dzis 😉
Szyszka piszesz, że jesteś gotowa na to, że ci wyciągną konia z dnia na dzień spod tyłka. Ja też tak uważałam, dopóki mi go faktycznie nie wyciągnęli i to jeszcze w niemiłej bardzo atmosferze.

Poza tą jedną dzierżawą bardzo miło wspominam wszystkie inne, myślę że i właściciele koni mieli ze mnie pożytek i ja mogłam sobie jeździć do woli.

Też za każdym razem spisywałam umowę, ale- jak widać w przypadku Dempsey i w jednej z moich dzierżaw- można takie umowy o kant potłuc.
Szyszka   szczesliwa studentka HOPALu:)
28 stycznia 2009 13:33
Szyszka piszesz, że jesteś gotowa na to, że ci wyciągną konia z dnia na dzień spod tyłka. Ja też tak uważałam, dopóki mi go faktycznie nie wyciągnęli i to jeszcze w niemiłej bardzo atmosferze.


Mialam na mysli to, ze juz mialam takie sytuacje i jest to cos z czym sie licze. Tak to juz jest w tym sporcie: dzis jezdzisz Ty jutro jezdzi kto inny  🤔 🤔 Strasznie wkurzajace, przykre. Niestety jest to cos z czym trzeba sie liczyc, z reguly najwiecej sentymentu do konia ma osoba, ktora sie koniem zajmuje, a czesto sie z nia nikt nie liczy  😕
No tak, pewnie mi sie zaraz dostanie za to co napiszę ale ja dzierżawię a właściwie jestem stroną która daje konia w dzierżawę bez żadnej pisemnej umowy. Tak naprawdę to tak jak napisała Dempsey...

trzeba mieć umowę tylko nie ma co się łudzić ze ona nas faktycznie zabezpieczy...


Dzierżawie tak konia (nawiasem mówiąc jednej z re-voltowiczek) juz około roku i uważam że dorośli i poważni ludzie mogą się dogadać. Najważniejsze to jasno i precyzyjnie określić zasady a przede wszystkim szczerze na bieżąco rozmawiać i reagować na pojawiające sie problemy. Co mi da zapis na papierze że np. dzierżawca pokrywa koszt leczenia weterynaryjnego.? Przyjeżdża weterynarz dzierżawca mówi że nie zapłaci to ja też nie
( bo tak było w umowie)  i będę czekać aż koniowi stanie sie krzywda....
Muszę tylko dodać że mam stały kontakt z osobą która dzierżawi konia i ze stajnią w której koń stoi.
Na pewno nie zdecydowałabym sie ( i to bez względu na to czy z umową na papierze czy bez) na oddanie konia całkiem obcej osobie i przeniesienie go do stajni do której np. z powodu odległości było by mi ciężko dojechać żeby sprawdzić co się z nim tak  naprawdę dzieje.
CeraŁ   dużo dużo zmian..
28 stycznia 2009 14:45
Co mi da zapis na papierze że np. dzierżawca pokrywa koszt leczenia weterynaryjnego.? Przyjeżdża weterynarz dzierżawca mówi że nie zapłaci to ja też nie
( bo tak było w umowie)  i będę czekać aż koniowi stanie sie krzywda....


ale wtedy to chyba można się kłócić już sądowo? skoro np. jest umowa właśnie a ktoś po prostu się jej np nie tyczy. Albo też można odebrać konia.


No i ponawiam pytanie - spotkal sie ktos z czyms takim że po jakims okresie próbnym placi się jakąs sume osobie dającej konai w dzierzawe? czyt. właścicielowi prawowitemu. ?


brzezinka - ty oddajesz konai w dzierzawe - a na takich zasadach ? Czy nie?
ale wtedy to chyba można się kłócić już sądowo? skoro np. jest umowa właśnie a ktoś po prostu się jej np nie tyczy.
Jasne że można tylko powstaje pytanie czy warto..? Inwestować czas, nerwy i kasę!
Albo też można odebrać konia  No właśnie to mogę w każdej chwili jeżeli osoba która dzierżawi nie wywiązuje się z umowy. Ale dla mnie to ostateczność tak jak napisałam wyżej najważniejsze to na bieżąco załatwiać wszystkie problematyczne sprawy.
brzezinka - ty oddajesz konia w dzierzawe - a na takich zasadach ? Czy nie?
Tak, ja  daję konia w dzierżawę. Co do zasad to sprawa jest naprawdę bardzo indywidualna i wszystko zależy od tego czego strony od siebie oczekują. O szczegółach mojej dzierżawy nie chcę tu pisać( chyba że na PW) ale na pewno nie ma czegoś takiego jak to co napisałaś  że po jakimś okresie próbnym placi się jakąs sume osobie dającej konai w dzierzawe
Powiem tylko że jeżeli chodzi o mnie to ja jestem zadowolona i osoba dzierżawiąca chyba też.
Brzezinka czasem nam się wydaje, że mamy do czynienia z dorosłą, a co za tym idzie odpowiedzialną osobą. Czasem jednak dowód nie świadczy o dojrzałości.
Moje szczęście, że do tej pory trafiałam na osoby, które wywiązywały się z zapisów w umowie.
Szyszka   szczesliwa studentka HOPALu:)
29 stycznia 2009 14:24
a czy ktos z was badal konia przed wzieciem w dzierzawe?
ja dzierżawie konia co do badania nie badaam na umowie jest napisane ze jak własciciel oddaje mi konia w dzierzawe to koń jest w 100% zdrowy a jak sie cos stanie to wet pozna czy to jest spowodowane starym urazem czy to jest jakis nowy uraz. co do płatnosci to dzielimy sie kosztami po połowie czyli kowal, szczepienia odrobaczenie. co do weta tez po połowie w przypadku jakiejs kolki czy czego co nie powstało z naszej winy bądź jeśli nie da sie ustalic winnego.
a jesli chodzi o zerwanie umowy to u mnie jest 60 dniowy okres ze tak powiem wypowiedzenia.
Solina   Wszyscy mamy źle w głowach że żyjemy hej hej la la
03 lutego 2009 11:10
ja od kwietnia 2008 do wrzesnia 2008 dzierzawilam swojego konia.
umowy nie podpisywalam z ta dziewczyna ktora go brala odemnie, kon od kad go kupilam 5 lat nie chorowal nie mial zadnej kontucji procz naciagniecia sie ( chodil napoczatku jak go kupilam w rekreacji i chyba ktos go obrocil wokol siebie)
dziewczyna byla pelnoletnia, na poczatku balam sie o konia ze nie zadba o niego nalezycie ze potraktuje go przedmiotowo, czesto przyjezdzalam do stajni patrzylam jak jezdzi i pomagalam jej czasami bo konia mam dosc trudnego.
bylam z niej mega zadowolona i cieszylam sie ze to wlasnie jej wydzierzawilam swojego ukochanego konia, potrafila do mnie zadzwonic w niedziele o 9 ze moj drugi kon ma rozwalona noge i spuchnieta i ze bardzo grzeje i co moze zrobic jak pomoc koniu. bylam w szkolu ze tak dba o moje oba konie mimo iz tylko jednego dzierzawila. kiedy kolwiek bym ja nie poprosila o wylonzowanie pojezdzenie drugiego konia zawsze z mila checia chciala. jak ona potrzebowala pomocy z koniem bo nie mogla sobie z czyms poradzic zawsze staralam jej se pomoc i wytlumaczyc to.

i gdyby nie to ze sie przeprowadzila 120km odemnie to przypuszczam ze dalej by go dzierzawila bo mi bardzo pasowala taka osoba dla mojego konia. traktowala i dbala jak o swojego.
taka osobe to z gromnica szukac 🙂


pozniej szukalam osob na dzierzawe ale przewaznie byly to dziewczynki w wieku 13-16 lat i moze byc zdecydowala sie oddac w dzierzawe ktorejs z nich konia gdyby nie to ze rodzice ich mieli na ta totalna olewke, zero zainteresowania, co to za kon, gdzie stajnia, kim ja jestem itp.
tylko tata jednej sie interesowal i dziewczyna jezdzi u mnie tak na pojedynczych jazdach 🙂
Dzierżawię konia od kilku miesięcy bez żadnej umowy pisemnej. Ustaliłyśmy wszystko z właścicielką na samym początku i jest ok. Obie strony są zadowolone z tego układu.
Płacę tylko za utrzymanie, bez weta i kowala.
Ona wie, ze traktuję konia jak swojego. Płacę za jazdy z instruktorką, która przyjeżdża specjalnie dla nas do tej stajni. Pracujemy bardziej nad koniem niż nade mną, bo to młodziutka klacz i niewiele jeszcze umie. Wymieniłam cały sprzęt, w stajni bywałam prawie codziennie.
Teraz testujemy sytuacje awaryjną - siedzę w domu z nogą w gipsie. Na razie jest ok, nie było problemu z tym, żeby na koniu jeździli moi zaufani znajomi. I nikt inny nie będzie wsiadał.
Przez te kilka miesięcy zdarzyło się, ze raz koń był podbity. Dostałam wtedy propozycję jazdy na innym, którego akurat wtedy nikt nie dzierżawił.
No i ponawiam pytanie - spotkal sie ktos z czyms takim że po jakims okresie próbnym placi się jakąs sume osobie dającej konai w dzierzawe? czyt. właścicielowi prawowitemu. ?


Ja płacę od początku.
Ale jeśli ktoś dał na okres próbny za darmo to co w tym złego?
Manta   Tyłkoklep leśny =)
05 lutego 2009 19:50
A ja mam pytanie odnośnie nie tyle dzierżawy co udostępniania konia, ale zapytam tu bo to chyba najlepsze miejsce.

Ja jeżdże na koniu, który nie jest mój, nie jest też mi dzierżawiony, poporstu właściciel udostępnia mi go do jazdy. Żeby jeździć podpisałam umowę, że wiem jak postępować z koniem,że mam na tyle umiejętności i świadomości, żeby samej jeździć i w razie jakiegoś wypadku nie będę właściciela konia pociągać do jakiejkolwiek odpowiedzialności. I tu pytanie, czy taka umowa faktycznie zabezpiecza tego Pana?  Bo ostatnio usłyszałam, że to mu nic nie daje i i tak on gdyby ktoś tak chciał, musiałby ponieść konsekwencje?

Pytam, bo w razie czego chciałabym coś podpowiedzieć właścicielowi, żeby w razie czego zmienił treść umowy czy też podjął jakieś inne kroki, żeby był bardziej bezpieczny ;-)
ms_konik   Две вечности сошлись в один короткий день...
05 lutego 2009 19:56
A jeździsz na terenie Jego gospodarstwa?
Pytam, bo OC rolnika służy właśnie do tego, żeby w takim przypadku krzywda Twojego znajomego była minimalnie bolesna.Mieliśmy taki wypadek-przypadek.
To, co dzieje się poza(np.w terenie), no i fakt podpisania przez Ciebie deklaracji, wg mnie zabezpiecza Pana przed ewentualnymi nieprzyjemnościami.
Jeśli tkwię w błędzie to proszę o oświecenie 🙂.
Manta   Tyłkoklep leśny =)
05 lutego 2009 19:58
Jeżdże albo w teren albo na padoku, który nie należy do tego Pana. Zresztą nie wiem, czy on jest jako rolnik jakoś zarejestrowany, bo on jako tako rolniczej działalności nie ma. Ot, dom jednorodzinny a przy nim stajnia z jego końmi =P

ja polecam zaznaczenie ew.ceny jezeli po okresie dzierzawy wlasciciel bedzie chcial sprzedac konia
ja mojego obecnego dzierzawilam przez rok i inaczej  rozmawialysmy o cenie na poczatku a inaczej jak doszlo co do czego to inaczej to kwota 5tys. (czyli jak dla mnie ogromna roznica )
na szczescie wlascicielka byla w miare  ugodowa i jakos sie dogadalysmy po licznych pertraktacjach
A w ogóle mam takie pytanie - co z paragrafami dot. np śmierci konia nie z waszej winy? i ogólnie wszystkich innych wypadków?. Ja zabezpieczyłam się tylko na to, że jeśli koń z obcych przyczyn umrze /tfu tfu/ to nie ja ponoszę za to odpowiedzialność.


Ja mam w umowie podaną wartość konia i w razie czego ...
Wartość ta jest zaledwie jakimś niewielkim ułamkiem (20% może mniej, może więcej?) rzeczywistej wartości konia, ale jako, że taka została ustalona i podana to do tej jestem zobowiązana zapłacić.

Ale myślę, że najlepszym rozwiązaniem paragrafu nt śmierci, kontuzji czy kosztownego leczenia jest poprostu paragraf, że dzierżawca jest zobowiązany ubezpieczyć konia. O ile wówczas jest łatwiej... 😉
Słuchajcie, mam pewien problem i liczę na wasze porady...

Dzierżawię już prawie rok konia, który tylko pozornie interesuje właścicieli...
Umowa była (niesporządzona na piśmie), że płacę połowę pensjonatu i tyle.
Sama z siebie na początku inicjowałam jakieś składki na pasze, kowala itp. Ale po czasie odechciało mi się prosić i stawać na głowie, żeby dostać tą część pieniędzy od właścicielki i wszystkie wydatki pokrywałam sama... I tak jeździłam codziennie, konia miałam dla siebie - więc sumienie mi w sumie nie pozwalało robić inaczej, bo robiłam to dla konia, a nie dla właścicielki...
Od pewnego czasu jednak, jej bierność doprowadza mnie do szału.
Przez pół roku nie płacili za pensjonat (przy czym ja połowę ceny pensjonatu przynoszę właścicielce stajni w zębach co miesiąc zawsze w terminie), właścicielka stajni po licznych telefonach w końcu przestała mieć cierpliwość, a dług rósł i rósł... No cóż, w końcu doszło do tego, ze ojciec właścicielki Witella dał mi pieniądze i sama je zawiozłam do stajni, mimo, że oni mają do stajni 10km, a ja 30... Ale czego się nie robi dla konia🙂
Kolejna sytuacja - Witello potrzebował weterynarza - ropiała mi niesamowicie rana, nie miałam już pomysłu co z tym zrobić... przez jakiś czas próbowałam się dodzwonić do właścicielki konia - nic nie dało... Spotkałam ją, powiedziałam co się stało - powiedziała tylko "ojejku" i poszła... Super.
Przychodzi teraz termin płacenia za konia... I mam dylemat.
Na koniu nie siedziałam od 2 miesięcy (nie da się jeździć, wszystko pozamarzane) jak przyjeżdżam to tylko po to, żeby go wyczyścić, zrobić jedzenie (które sama funduję), wziąć na lonżę (mamy małą "halę" gdzie w czasie mrozów konia wylonżować się da - z jazdą już gorzej...)
Koń potrzebuje kowala, kończy się pasza, mesz... Przydałoby się odkupić kobiecie specyfiki, które zużyła do wyleczenia konia... Odpalić coś w ramach wdzięczności...

Co byście zrobiły w mojej sytuacji? Próbowały w ogóle domagać się czegoś od ludzi tak nastawionych do swojego konia? Sorry, ale nie stać mnie na to, żeby płacić połowę hotelu i fundować wszystko koniowi, na którym nawet nie jeżdżę i którego (notabene) nie mogę być pewna, bo właścicielka co chwilę podaje nowe pomysły do której stajni go przenieść...
Nie wiem już co mam o tym myśleć...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się