Niezdiagnozowane kulawizny: Wyrok?

... czy konieczna zmiana weterynarza? Zakładam wątek, ponieważ Lordek od 2 tygodni kuleje. Wczoraj padło podejrzenie trzeszczkozy (Podarthritis? czy po Polsku Podarthritis = trzeszczkoza?). Nie jestem jednak pewna czy należy pozostać przy obecnym weterynarzu czy konsultować innego wet'a, ponieważ brakuje mi zwyczajnie ... diagnozy. Proszę o porady, opinie, wasze przypadki, podobne historie...  😵

Fakty:
ok. 20. stycznia. Lordek zaklinował sie w boksie.
21. stycznia. Lordekdelikatnie znaczy na prawy przód. Wołam weta. Wet po obejrzeniu konia na lonży na hali w kłusie (tylko w ten sposób, nie oglądał nóg, żadnej próby zginania, żadnego biegania w reku) podał dożylnie środek przeciwzapalny (niestety nie wiem jaki) oraz na 3 dni w saszetce doustnie 2 razy dziennie Equipalazone (Phenylbutazon) i stęp. Nie wie czemu jest kulawy.
24. stycznia. Wet ogląda konia na lonży. (Tylko). Koń nie jest kulawy. Wet, który jest tez kręgarzem, nastawia konia.
25. stycznia. Po zabiegu kręgarskim ma byc Lordek lonżowany 2 dni. Na lonży jest najpierw nie kulawy, następnie bardzo wesoły, ślizga się, bryka. Jest po swoich harcach znacząco bardziej kulawy. Dzwonię do weta, który mówi, żeby 2 dni prowadzić w ręku, może się nadwerężył.
27. stycznia. Wet ogląda konia na lonży w hali. Koń jest delikatnie kulawy (bardzo delikatnie). Wyprowadzamy konia na dwór, na twarde podłoże. Biegnę kłusem po prostej i po łuku. Na prostej nie jest kulawy, na łuku nie wiem, bo biegnę 😉 ale raczej nie lub delikatnie. Wet robi próbę zginania tej jednej kulawej kończyny, nie pokazuje kulawizny. (To znów wszystko: Nie ogląda ani nogi, ani kopyta, nie maca cążkami podeszwy, nie przeprowadza próby L., tej z deską, tak jak piszę, opisuję wszystkie badania). Nie wie co to jest. Podaje dożylnie  lek przeciwzapalny i zostawia Equipalazone na 5 dni, tydzień stępa w ręku lub pod siodłem.
06. lutego. Wet przyjeżdża na kontrolę. Pokazuję konia w hali na lonży. Koń najpierw nie jest kulawy, po krótkim czasie kuleje. Nie bada konia więcej.  Wet podejrzewa trzeszkozę, mówi że trzeba zrobić próby znieczulenia, zdjęcia, USG... ew. dostawowo injekcje. Oraz że ma czas za ponad tydzień.

Odkąd mam Lordka, odkąd tutaj mieszkam nie miałam z nim problemów. Wołałam tego weta do szczepień, odrobaczeń, ot, głupstw. Co zrobić? Czy to, waszym zdaniem, lekkie partactwo?  😵 Skonsultować innego weta? Bardzo na was liczę!  :kwiatek:

P.S. Nie widać na pierwsze (moje) spojrzenie opuchlizny itp.
Szyszka   szczesliwa studentka HOPALu:)
07 lutego 2009 09:22
Mysle ze wez innego weta i zrob rtg usg proby zginania. Pakowanie koniowi zastrzykow tylko zaciemni obraz, poza tym co to za pakowanie lekow bez dokladnego ogladania 🤔 😫
Uważam, że powinnaś skonsultować to z innym wetem, ponieważ wcześniej nie postawił ten wet rzadnej diagnozy i wydaje mi się (po tym co przeczytałam), że on po prostu nie wie co Lordkowi jest.
I tak mnie zastanawia również nastawianie Lordka bez diagnozy dość to ciekawe....
ja bym na Twoim miejscu skonsultowała z jakimś wetem-ortopedą.
caroline   siwek złotogrzywek :)
07 lutego 2009 09:51
ja uwazam, ze jakiekolwiek "leczenie" przed znalezieniem tego CO wymaga leczenia po prostu mija sie z celem.


Wołałam tego weta do szczepień, odrobaczeń, ot, głupstw. Co zrobić?
moim zdaniem pora zawołać weterynarza specjalizujacego się w ortopedii

mówi że trzeba zrobić próby znieczulenia, zdjęcia, USG
moim zdaniem bardzo słusznie mówi - trzeba szukać przyczyn kulawizny. diagnoza jest podstawą dalszego leczenia.

Mnie właśnie tez zaczęło zastanawiać bardzo wiele, jeżeli chodzi o jego postępowanie  🤔wirek: i fakt że ma leczeniu konie u nas w ośrodku które ciągle kuleją...  🤔 I, przede wszystkim, fakt, "rzucenia" we mnie diagnozą: trzeszczkoza BEZ diagnozy :/
caroline   siwek złotogrzywek :)
07 lutego 2009 10:01
jesli moge ci dac dobrą rade - zapytaj swojego trenera, dobrych znajomych, ludzi, ktorzy juz dluuuugo jezdza (czyli ludzi z doswiadczeniem i ktorzy juz sporo widzieli) - i podpytaj ich kogo oni polecają do diagnozowania kulawizny i ewentualnego leczenia kulawego konia. Mysle, ze beda mogli ci cos podpowiedziec - zawsze jest tak, ze ktos cos slyszal, dany wet ma wyrobioną opinię, a o innym od dawna wiadomo, ze diagnozowac nie umie... 😉

rok temu kiedy moj kon zakulal z blizej nieznanych przyczyn nie mialam pojęcia o tym do którego weta się zwrócić. zaczełam od weta, ktory juz znal mojego konia (akurat też kręgarz 😉) i na wszelki wypadek sprawdzilismy mu znowu plecy i nastawienie miednicy (ktore wczesniej bylo przyczyną kulawizn). niestety kon dalej kulał. poprosiłam o rade kolezanki ze stajni, które miały o wiele większe doswiadczenie niż ja - podpowiedziały mi do kogo warto zadzwonić (wet, do którego one same miały zaufanie). sama nie wpadłabym na to, zeby do tego akurat weta dzwonic. a okazalo się to strzalem w dziesiątkę.


[quote author=lets-go link=topic=2166.msg168423#msg168423 date=1234000294]
I, przede wszystkim, fakt, "rzucenia" we mnie diagnozą: trzeszczkoza BEZ diagnozy :/
[/quote]
szczerze mowiąc - byc moze nawet ten wet ma racje, byc moze to jest trzeszczkoza (pytanie czy nawet jesli kon ma trzeszczkoze, to jest ona rzeczywistą przyczyną tej aktualnej kulawizny...), ale moim zdaniem bez badań (w szczególności rtg i usg) to nie jest diagnoza, tylko pobozne zyczenia...
Caroline właśnie dlatego założyłam ten wątek, bo tutaj w DE nie ma się kogo spytać, nikt rady nie udzieli. Jest tutaj zupełnie inaczej niż w PL, ludzie są powściągliwi, nie chcą zaopiniować. Spytałam się mojej "przyjaciółki", która to nawet nie chciała nic konkretniejszego powiedzieć, mimo, że wspólnik "mojego" weta nie mógł przez 4 tygodnie zdiagnozować złamania nogi... Dlatego też, pozostaje kącik rewoltowy jako jedyne, wiarygodne i życzliwe źródło. A w razie czego zawiozę konia do... Polski. Pytanie tylko kto jest doskonałym ortopedą (teraz, za moich czasów był Paweł Golonka).
Mój koń ma trzeszczkoze. Diagnoza poparta wynikami rtg i usg kopyta... próby znieczuleniowe, biegania w ręku i na lonży, na twardym i na miękkim... Całe badanie rozłożyło się na 2 dni.
Teraz leczymy się m.in. Tildrenem. Koń w wyśmienitej formie. od diagnozy nie kulał, od czasu rozpoczęcia leczenia, chodzi luźno jak nigdy 🙂 Teraz go nic nie boli.
Let's Go - błagam Cię! Tym bardziej - a raczej PO PROSTU - weź drugiego weta!  🙄

Co to znaczy "u nas w DE", u was nie ma zasady konsultowania diagnozy (lub jej braku!) "w DE"?

Weź drugiego weta, jak trzeba to i trzeciego, może wyślij konia do kliniki na kompleksową diagnostykę. W ramach rady voltopirowej: U nas "w PL" tak się robi.  🙄

Też mam do swojego konia dwóch zaufanych wetów: miłego i dyspozycyjnego młodego weterynarza od szczepień i odrobaczeń i ... weta-ortopedę właśnie. Oraz w zapasie opcję z kliniką, gdzie owy wet-ortopeda pracuje.

caroline   siwek złotogrzywek :)
07 lutego 2009 10:36
to moze spróbuj na sposob - zapytaj czyje konie kulaly ostatnio i kto je leczyl 😉


a jeszcze co do tytułu watku - moim zdaniem to nie wyrok.
chociaz kiedys tak mi sie wydawalo... prawie zemdlalam jak uslyszalam diagnoze mojego konia prawie rok temu... ale wzielam sie w garść, zastosowalam sie do zalecen weta i... okazalo się, ze kon z taka diagnozą, ktorą mozna byloby nazwać wyrokiem, moze chodzic czysto we wszystkich chodach i progresowac treningowo. musimy bardziej na niego uwazac, nie mozemy przeginac z obciazeniami... ale moge na nim jezdzic i moje wozenie sie na nim nie czyni mu krzywdy - a to jest najwazniejsze.

nie twierdze, ze kazda diagnoza "wyrokowa" moze się okazać taka optymistyczna jak nasza... ale po prostu diagnoza-wyrok nie jest jeszcze powodem do paniki 😉



Weź drugiego weta, jak trzeba to i trzeciego, może wyślij konia do kliniki na kompleksową diagnostykę. W ramach rady voltopirowej: U nas "w PL" tak się robi.  🙄

hehe, a jak oni nie dadza rady postawic diagnozy, to my w PL wysyłamy nasze konie do klinik w... DE własnie!  🤣
bo między Bogiem a prawdą - maja oni w DE takie sprzety do diagnostyki jakich jeszcze długo nie będzie w PL. których baaaardzo zazdrościmy tym w DE - i sprzetów i mozliwości diagnostyki.
zgadzam się z Caroline,
Nasza diagnoza też brzmiała jak wyrok. Teraz po ponad półrocznym leczeniu, odpowiednim kuciu, suplementach... możemy wrócić do małego skakania.
A ja czytam i czytam i jestem w szoku... coraz cięższym...

Od 20 stycznia koń Ci kuleje - minęły 3! tygodnie... A Ty się po 3 tygodniach pytasz na forum czy to, że wet dał przeciwzapalne, a nawet nie obejrzał nogi to nie partactwo?!

Pierwsze co się robi to się ogląda nogę... Nie można dać leków "na zaś", bo może pz pomoże... przeciwzapalne leki mają ogromny wpływ na cały organizm, szastanie nimi może spowodować różnorakie nieodwracalne zmiany. Szastanie nimi obciąża wątrobę...

Bierz drugiego weta, pytaj kogokolwiek możesz, bo aż nie chce mi się wierzyć, że w tym osławionym z diagnostyki w Polsce "DE" ani jedna osoba nie chce pomóc Tobie i Twojemu koniowi.
Obmacać nogę, stwierdzić stan wszystkich tkanek namacalnie, zrobić RTG i USG jeśli będzie trzeba, trzeba działać!

Mój koń był diagnozowany (do czasu odnalezienia właściwej przyczyny kulawizny i wyleczenia) 8 miesięcy (sic!). W tym czasie co chwila odwiedzał go wet (oprócz 3miesięcznej kuracji robionej przeze mnie z zalecenia weta), miał 3 albo 4 razy robione RTG, ze 2 razy robione USG, nastawiany kręgosłup, wcierki, zastrzyki z HA, glinki i inne pierdoły... a okazało się, że ostatni wet "naprawił" go w 2 tygodnie, bo wreszcie postawił dobrą diagnozę (co bynajmniej nie znaczy, że każdy uraz uda się wyleczyć w 2 tygodnie, broń Boże).

edit:

a co do tematu wątku - tak, może zdarzyć się, że diagnoza jest wyrokiem
tyle, że tutaj nie mamy żadnej diagnozy!
Sprzętu na pewno można zazdrościć. Jak byłam jednak jeszcze w PL miałam jednego z moich koni w takim stanie "ortopedycznym" że nie powinien z boksu wyjść. Jednak w PL był cały czas stabilny, w treningu i w startach. Dopiero w DE spotkałam się z wożeniem koni do klinik, niewyjaśnione kulawizny, trwające tygodnie niepewności, różne diagnozy, żadna "prawdziwa". Nie wiem dlaczego tak jest, że skuteczność leczenia kulawizn (na pewno nie wszystkich) była w PL po prostu większa. Teraz pomyślicie: wariatka, ale piszę, co obserwuję. Chyba że w mojej bezpośredniej okolicy z tych około 150 koni które znam, wszystkie kulejące to "wyjątkowe przypadki".

Sierra W DE są wszyscy tak poprawni politycznie, i tak uprzejmi, i tak bezstronni, że nikt w usta nie weźmie: Weź innego weta. Objektywni do bólu.  😵 Dlatego też cieszę się że pod koniec 2009 wracam do PL  😅
Czyli Caroline podsumowując "my w PL" jak nie możemy otrzymać diagnozy to bierzemy kolejnych wetów, wysyłam do kliniki najpierw "u nas w PL" potem czasem i "do DE", jeśli jest taka potrzeba.

Tutaj mamy przypadek na miejscu "w DE" gdzie... no właśnie, co? Gdzie osoba mająca takie zaplecze, jak sama wspominasz - którego powinniśmy zazdrościć - woli założyć wątek na polskim forum, i spytać się czy naszym zdaniem powinna wzywać drugiego weta czy nie?

Czyli jednak zaplecze to nie wszystko... warto by jeszcze czasem pomyśleć, choćby "po polsku".
A ja czytam i czytam i jestem w szoku... coraz cięższym...

Od 20 stycznia koń Ci kuleje - minęły 3! tygodnie... A Ty się po 3 tygodniach pytasz na forum czy to, że wet dał przeciwzapalne, a nawet nie obejrzał nogi to nie partactwo?!



Sorki że post pod postem:
Widzisz, po tygodniu byłam podejrzliwa. Nie jednego miałam konia i nie jedną widziałam kulawiznę, i nie jedno badanie. Pytałam się o opinię trenera, pytałam się znajomych, pytałam się, dowiadywałam. Odpowiedzi które słyszałam to: "Poczekaj, on na pewno wie co robi" "Nie panikuj, przecież to dopiero drugi tydzień" "Nie panikuj, po co kolejnego weta wołasz, daj mu działać" "Doprawdy, nie wiem do kogo mogłabyś się udać. Wszyscy są ok" "Doprawdy, to naprawdę niezły wet" itd. itp. Oto Dojczlandia właśnie  🙁
lest-go - ja bym była podejrzliwa po tym pseudobadaniu... skoro nie jedną kulawiznę i nie jedno badanie widziałaś...
Mnie zastanawia tylko jedno: Kto swojemu kulawemu (lub tuż po kulawiźnie) zwierzakowi pozwala cytuje: "Na lonży jest najpierw nie kulawy, następnie bardzo wesoły, ślizga się, bryka" 😵  i to w dodatku tuż po nastawianiu? Litości 🤔
Wiwiana   szaman fanatyk
07 lutego 2009 11:16
Dajcie spokój, dziewczyny, kobieta chce porady, a nie wytykania, co źle zrobiła/mogłaby zrobić/chciała zrobić.
Powtórzę tylko za niektórymi przedmówcami - diagnostyka, diagnostyka i jeszcze raz diagnostyka. Patrz wszędzie i na wszystko, od diety i warunków utrzymania po jakość rogu, kształt kopyt i rodzaj podkucia.
Dziewczyny: Opiszę wam obraz "końskiej" Dojczlandii i zapewniam was, że jest obrazek zupełnie inny niż się spodziewacie. Jeździectwo jest bardzo popularne. Poziom wyszkolenia jest wysoki, nawet bardzo. Kliniki weterynaryjne są bardzo dobrze wyposażone. Koń jest SPRZĘTEM. Jeżeli zakuleje lub nie rokuje zdrowotnie może go wkrótce znaleźć w ogłoszeniach "BEISTELLPFERD ABZUGEBEN" (zapraszam do google'owania, Beistellpferd oznacza konia do oddania za symboliczną "złotówkę". Przyczyny oddania mogą być poważniejsze jak np. kończyna po złamaniu lub mniej poważne: szpat, wiek, słaba klasa RTG, mniejsze artrozy. Czasem są to konie ze skoków które zostały "wsadzone w okser" i muszą zniknąć. Czasem wyjątkowo nerwowe konie ujezdżeniowe, które świadczą przecież o trenerze. Jeżeli źle świadczą, znikają "za złotówkę" z zawartym w umowie zakazem startów). Czasem są oddawane konie, bo leczenie jest zbyt kosztowne (np. Tildren 500 Eur.) O konia się tutaj przeważnie nie walczy, jak w PL. Koń jest sprzętem. Ma działać. Nie działa, trzeba się go pozbyć.  🙁 Inny kraj, inne podejście. Nikt tutaj nie "chucha i nie dmucha" nie zawija, nie smaruje. Nie wiem, czy inne osoby mieszkające w Niemczech i mające tutaj konie znalazłyby odwagę żeby to napisać albo potwierdzić.  Bo ciężko się przyznać że się jest w takim kraju który przelicza wartość konia na wartość  leczenia. Nie ma sentymentów, jest Euro. Jestem pewna, że jak podjeżdżacie pod niemiecka klinikę z waszym koniem, wet. sobie myśli: Po co leczą tego kalekę? Leczy się konie do BARDZO dużego sportu. Moja C Klasa to żaden tutaj sport (M). A i te czasem muszą "zniknąć" Pamiętacie Farbenfroh? Musiał zniknąć. Wiem gdzie stoi. Odstawiony po kryjomu ze względu na dramatyczny stan kopyt. Po cichu. Taka moralność. Dlatego oni są kapitalnym jeźdźami i mają dobre konie. Bo "gorsze-chorsze" od razu są Beistellpferd. 🙁 Dlatego MUSZĘ się spytać na wolcie. Bo w Polsce koń to koń.
[quote author=Chromek_ link=topic=2166.msg168499#msg168499 date=1234004987]
Mnie zastanawia tylko jedno: Kto swojemu kulawemu (lub tuż po kulawiźnie) zwierzakowi pozwala cytuje: "Na lonży jest najpierw nie kulawy, następnie bardzo wesoły, ślizga się, bryka" 😵  i to w dodatku tuż po nastawianiu? Litości 🤔
[/quote]

Proszę o uważne czytanie mojego postu.
Pisałam. Koń został nastawiony. Następnego dnia miał być lonżowany na kantarze. Był lonżowany. W hali do lonżowania. Po kilku minutach zaczął niespodziewanie szaleć, nie zdążyłam go zatrzymać zanim się potknął i poslizgnął.

Litości, nie róbcie ze mnie idiotki.  🤔wirek:

W jaki sposób mogłam temu zapobiec skoro miałam lonżować, lonżować na kantarze? Pytam się przecież o poradę, ale widzę że pisze kilka osób najzwyczajniej przemądrzałych. Eh.  😵
ja Ci opowie moją całkiem swieżą historię, może wyciągniesz z niej jakieś wnioski dla siebie:
koń wyszedł z boksu na jazdę, w stępie ok, w kłusie zaczął kuleć. Ponieważ mam dwie lek wetkiw w stajni zostały wezwane na ratunek. Żadna jednak nie jest wetem ortopedą, ale poogolądały, pomacały, stwierdziły, ze może miedzykostny ruszony, poradziły poczekać kilka dni. Po kilku dniach i usg zrobionym aparartem do serca, uznałyśmy wspólnie, że trzeba wezwać specjalistę od usg. Pani doktor przyjecała, zrobiła usg obu miedzykostnych, stwierdziła, że ten okaz już tak ma oba, są ruszone i nie jest to przyczyną kulawizny (zaznaczam, że nic nie grzało, nie puchło, jedną nogę tylko odciążał). Agros dostał znieczulenie, znieczuliła mu się część nogi od stawu pęcinowego w dół, dostałam więc zalecenie by zbdać trzeszczki. Przyjechał wiec kolejny lekarz, po obejrzeniu konia w kłusie powiedział, żebym była przygotwana, bo prawdopodobnie będziemy musieli trzeszczki leczyć. Po wywołaniu zdjęć zadzwonił, że nie trzeszczki, trzeba wiec zrobić usg kopyta. Wezwałam znowu panią od usg, po badaniu wiedzieliśmy tyle samo co przed, znieczulaliśmy więc staw kopytowy, na który koń nie zareagował. Diagnozy brak, brak pomysłów co dalej badać, dowiedziałam się, że mogę podać tildren, który może na coś pomoże albo jechać do Niemiec żeby tam zbadać konia, bo u nas już nie ma sprzętu. Zawołałam więc kolejnego lekarza, który po zmacaniu, ugniataniu, próbach zginania i ostatecznie dwóch kolejnych zdjeciach postawił właściwą diagnozę: odpryśniety kawałek kości pęcinowej.   Za tydzień przyjechał jeszcze znieczulić ten fragment nogi i tak oto po miesiącu badań i 5 weterynarzach miałam diagnozę.  I absolutnie nie twierdzę, że Ci weterynarze, którzy nie zdiagnozowali nie mają wiedzy czy doświadczenia. Szukali poprostu nie tam, gdzie trzeba, coś po drodze przeoczyli. Potrafili jednak powiedzieć, że nie wiedzą. I napewno gdyby pojawił sie problem ze ścięgnami, bez wahania wezwałabym tę samą panią od usg. Radzę więc poszukać innego weta, ze świeżym spojrzeniem no i nie poddawać się.  😉
Wiwiana   szaman fanatyk
07 lutego 2009 11:30
Zgrozą mnie napełnia to, co piszesz o leczeniu w Rzeszy.
Czy to przypadkiem nie oznacza, że jakaś część z nich ląduje w Polsce, gdzie się je leczy a potem na nich startuje? Wschodni rynek przyjmie odpada nie rokującego na Zachodzie, z tej czy innej przyczyny.
W Polsce jak się ma konia, to się o niego zazwyczaj dba, bo nie został wygrany na loterii, tylko zapłacono za niego kasą, której zazwyczaj jest nie za wiele do dyspozycji.
Inna sprawa do jakiego momentu się o niego dba, z w/w przyczyny. Choć znam przypadki, że wartość leczenia kilkukrotnie przerosła wartość konia, notabene rekreanta, ukochanego konika swej pańci, która wypruła sobie żyły, żeby zapłacić za leczenie i dalej go mieć.

Znaczy co, Polska dokonuje cudów na tym polu przy niezbyt zamożnym, w porównaniu z Zachodem, społeczeństwie?  Sentymentalni jak cholera jesteśmy 😉

I co z tym Farbenfroh i jego kopytami? Znasz jakieś szczegóły?
Let's Go spoko, jasne i ok. Ale skoro my mamy czelność i odwagę podjechać z naszymi trupami do kliniki w DE, to dlaczego ty nie masz, skoro:
a) jesteś na miejscu
b) myślisz po polsku (?), że koń to koń.

Odnośnie cen, cóż. U nas Tildren to też koszt rzędu 2000-2500zł, przy obecnym kursie euro to 435-545euro. Więc tak jak u was w DE.

Przeszło Ci przez myśl, żeby oddać swojego konia na symboliczne jedno euro? Bo tak się "tam w DE" robi? Bo tak tam jest?

Zakładam, że nie.

Wobec powyższego - nie bierz/albo weź do siebie - powinnaś sama pomyśleć co w takiej sytuacji należy zrobić.
Koniczka   Latam, gadam, pełny serwis! :D
07 lutego 2009 15:06
Jakieś strasznie dziwne rzeczy piszesz o Farbenfroh. Bo na początku 2004 roku była podana informacja, że wybudzając się po udanej operacji na przednie nogi złamał sobie szyję i musiał zostać uśpiony. Link do newsu: http://www.eurodressage.com/news/dressage/germany/2004/farbenfroh_rip.html
Ja nie wiem, gdzie ty mieszkasz, ale ja sie w przeciagu moich 7 lat nie spotkalam z takim traktowaniem koni, jakie ty opisujesz... chyba zyjemy w dwoch roznych "De".  😵

Jak ci nikt nie chce pomoc, to zwroc sie sama o konsultacje do innego weta. Ja bym do tej decyzji nie potrzebowala opinii calego forum i kolegow ze stajni. Moj kon, moja sprawa, do ktorego weta ide. Czyz nie?
lets-go nie jestem przemądrzała po prostu przeczytaj jeszcze raz swoją wypowiedz a zrozumiesz...napisałaś to w taki sposób jakbyś nie widziała w tym nic złego, że chory koń "sobie pobrykał". To tak w ramach wyjaśnienia.
Po drugie:, Jeśli szukasz rady to proszę. Dzwoń do kliniki, umawiaj się na pierwszy wolny termin i zawieź im konia. Jeśli nie masz zaufania do weta to nie ma sensu żeby leczył konia. Swoją drogą dziwi mnie to, co piszesz, bo byłam parę razy ze swoimi końmi w klinice w DE i nie spotkałam się z takim traktowaniem, ale mniejsza z tym.
A tak z czystej ciekawości, co nastawiano twojemu zwierzakowi i w jaki sposób??
Anka Nie sądzę, to te same DE. Mieszkam tutaj od dzieciństwa, tutaj się wychowałam, tutaj chodziłam do szkół. Jestem u siebie "w domu". Bardziej w DE niż w PL. I mam odwagę napisać że w Niemczech jest niekoniecznie "lepsze życie". Ale rozumiem że ty tak uważasz, bo dla Ciebie to życie jest lepsze, bo gdyby tak nie było wróciłabyś do PL. I niezrozumiałe by było gdybyś napisała: Tak jest tutaj różnie, czasem gorzej, ale zarabiam, jeżdżę, trenuję. Na portalu www.pferde.de jest 897 Beistellpferde. Niektóre za symboliczną złotówkę, niektóre za 100 Euro, niektóre za 1000. Każdy z nich jest "wadliwy"... Nie wiem co bardziej może przekonać.

P.S. Czy nie rozumiecie o co mi chodzi naprawdę?  🤔 Mam problem z koniem. Wszyscy są dookoła bardzo mili i bezstronnie poprawni. Złego słowa nikt nie powie. Zaczęłam wątpić w fachowość weta. Praktycznie nikt się nie chce wypowiedzieć w temacie. Więc są 2 możliwości: JA panikuję. Wtedy muszę pozostać przy tym wecie i leczyć siebie. 2 możliwość: Wet jest do niczego i powinnam leczyć nie siebie, ale konia. Ponieważ nie mogę się tutaj nikogo spytać, postanowiłam się spytać wolty. Bo może z paniki o ogona mi odbiło? Tymczasem, rozwinęła się dyskusja OT na temat Niemców, klinik, i wszystkiego, co nie jest związane z tematem wątku...  👿
A moze to, ze wlasciciele koni, ktore sa chore czy starsze czy z roznych innych powodow nie nadaja sie do uzytkowania sportowego czy tez nawet uzytkowania pod siodlem, nie chca oddawac je na rzez, chca znalezc dla nich miejsce gdzie beda mogly spokojnie dozyc starosci ?? Ile jest takich osob w "DE" co maja obok domu lake i jednego, dwa konie i szukaja dla nich innych towarzyszy ??Tez dluugo mieszkalam w "DE" i dalej tam zagladam, choc mieszkam obecnie w "NL" przy granicy z "DE". I nie pisz nie wiadomo czego co tam sie dzieje, bo to tak nie wyglada. Znam sama wiele osob, ktore w "DE" wydawaly ostatnie pieniadze na leczenie koni, wielokrotnie przekraczajac sume ich zakupu i wartosci.. Choc inni wlasnie mowili, zeby dali sobie spokoj i puscili konia na lake...
lets-go

🤔

Nie, kochana, nie jestem tu, bo jest lepiej, tylko dlatego, bo tu jest moj dom.

A skad ty wiesz, jak jest w PL, skoro sie w DE wychowalas? Przerost teorii nad praktyka?

Wiem, ze nie wszystko jest piekne i cudowne - jak wszedzie. 😉 Zreszta nie rozmawiamy tu ogolnie o DE, tylko o wetach i zachowaniu sie kolegow i kolezanek w stajni w stosunku do osoby posiadajacej kulawego konia. 😉
Jesli chcesz, powiem ci, co mnie sie w DE nie podoba.

Przykladowo w Polsce sprzedaje sie konie przyszlosciowe za grosze z powodu smiesznie polozonych chipow, albo zostawia na lakach na zmarnowanie. Czy to jest lepsze? Poszukajmy wadliwych koni w PL - znajdziesz podobny procent w stosunku do poglowia.






Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się