kącik pomocy medycznej, czyli: czy to coś powaznego i jak temu zaradzić

Dzieki dziewczyny 🙂
A robilas ft3 i ft4? O jakiej porze dnia badalas TSH? Dziewczyny tu pisaly ze tsh potrafi byc w normie a ft nie. Ja miałam identyczne objawy jak miałam niedoczynność.
mundialowa a w kieruku boreliozy Cię biadali?
branka, krew pobierana rano, na czczo. FT3 i FT4 nie były sprawdzane, bo lekarka wyszła z założenia, że gdyby coś było nie tak, to wyszłoby na TSH. 😵

mac, boreliozy nie sprawdzano. To też z krwi?
Mi dzisiaj właśnie robili tez badania w kierunku boreliozy  to mogę powiedzieć co robili - oznaczenie IgM i IgG z surowicy krwi. Ponoc sa dwie metody którymi sie bada mi zrobili Elisa. Jest jeszcze jakiś western cos tam, robi się go w drugiej kolejności jak ten pierwszy wychodzi niepewny badz pozytywny. Taka sama procedura z chlamydia, robiłam tym elisa ale lekarz powiedzial ze tej drugiej nie musimy robic bo tamten wynik jest wystarczająco potwierdzający szczególnie ze jestem na antybiotyku, bo mowil ze często jest tak ze wynik w czasie antybiotykoterapii wychodzi negatywny bo nie zdążą się wytworzyć przeciwciała.
Gillian   four letter word
10 kwietnia 2015 13:18
mundialowa, jak najbardziej d3 w dużej dawce - w tym kraju każdy ma niedobór więc nie zaszkodzi, najwyżej pomoże ale na efekt się czeka.
mundialowa, zrób sobie jednak TSH, FT3 i FT4, bo może jest Ci coś innego, ale objawy niedoczynności masz klasyczne.
A to TSH to jakie Ci wtedy wyszło? Bo "w normie" to za mało.
branka, może rzeczywiście warto to sprawdzić. Dzięki. 😉

Gillian, ok, w takim razie wykupuję receptę i łykam. 🙂

Teodora, TSH 1,270.
Ogólnie borelioza ma dużo specyficznych objawów, u mnie w szpitalu po zebraniu wywiadu i badaniu raczej wykluczyli ale na wszelki wypadek zrobili badanie. Ogólnie jesli nie bylo rumienia lub innych zmian skornych, ugryzienia kleszcza w wywiadzie, objawów grypopodobnych lub neurologicznych w okresie miesiaca(czasem nawet dluzej) od momentu kiedy moglo dojść do ugryzienia to raczej się jej nie podejrzewa. Ten oddział gdzie bylam zajmuje się też borelioza wiec wierze ze wiedza co mówili. Mi zrobili to badanie tylko ze względu na reaktywne zapalenie stawów bo to tez klasyczny objaw boreliozy w późniejszej fazie. Ale nic innego na nią nie wskazuje, a chlamydia tez daje takie powiklanie.

To TSH miałaś niziutkie, ja nawet na suplementacji jodem mam zawsze ok 4 (ale taki poziom wystarcza bo objawy przeszly dawno temu).
TSH nie niziutkie, ale samo w sobie rzeczywiście dobre. Następnym razem zrób jednak tę całą trójkę hormonów. Sama spójrz: http://www.chorobytarczycy.eu/test#0
branka, jak sięgam pamięcią tak ze cztery lata wstecz, to miałam podejrzenie boreliozy, ale z tego co mi się przypomina, to ówczesna lekarka stwierdziła wtedy coś innego.

Dokopałam się teraz do ostatnich badań krwi z czerwca 2014 r. i wtedy TSH wynosiło 1,590.

Teodora, na tym teście zebrałam 42 punkty.

A czy myślicie, że ginekolog może znaleźć inne powody tak złego samopoczucia? Może jakieś inne hormony mi szaleją, a nie te tarczycowe? 🤔
No niuziutkie w sensie nie za niskie ale raczej przy niedoczynności powinno być wyższe. Ale faktycznie twz bym zrobiła ft3 i 4.
mundialowa, jeśli będziesz szła w tej sprawie do lekarza, to weź ze sobą spisane objawy, które Ci podpowiedział ten teścik - zawsze jakaś podpórka do rozmowy będzie. No, dużo Ci tych objawów wyskakuje... Wydaje mi się, że lekarz pierwszego kontaktu może skierować tylko na TSH, a FT3 i FT4 albo musi zlecić specjalista, albo musisz sama za nie zapłacić (ok. 30 zł za każdy z hormonów).
Przez doktor rodzinną zostałam dziś, lekko mówiąc, olana, bo wręczyła mi wyniki, powiedziała, że wszystko w normie i się pożegnała. :/ A wszystkie te objawy z testu pokazałam jej podczas poprzedniej wizyty i dostałam skierowanie na podstawowe badania krwi i moczu oraz receptę na witaminę i odrobaczanie.

Czy ginekolog może mnie skierować do endokrynologa? Bo podejrzewam, że raczej nie wypisze mi skierowania na badanie hormonów tarczycowych.
Najlepiej jakby byl ginekolog ze specjalizacja endokrynologa. Mi właśnie gin wykryl niedoczynność kierując na badania hormonów.

Ja przez rodzinna tez jestem olewana, dopiero prywatnie internista-nefrolog podejrzewal chlamydie. Dzisiaj w szpitalu tez mocno skrytykowano to ze rodzinny nie zlecil od razu więcej badan jak miałam ewidentne zapalenie pęcherza a w posiewie moczu nic nie wyszlo. Niestety właśnie ponoc.sporo kobiet trafia do nich na oddział jak juz jest bardzo zle (np zapalenie płuc) a rodzinni nigdy nie podejrzewają chlamydii(ktora w posiewie nie wyjdzie) i leczą sama furagina albo zle dobranymi antybiotykami które tej bakterii nie wytepia.
Na wtorek zarejestrowana jestem do "zwyczajnego" ginekologa - podstawowe badanie podwozia też się przyda. 😉 A jak mi się nie poprawi, ot uderzę prywatnie do endokrynologa, trudno.
Mi też - lata temu - niedoczynność tarczycy wykryła ginekolog.
Mysle ze warto. Wiadomo zeby się prywatnie leczyć to niestety kosztuje, ale ja np osiągam taki stan irytacji u rodzinnej ze nie mam na to ochoty. Owszem przy grypach, anginach itp ona sobie radzi i to dobrze bo jednak dużo.tego widzi. Ale jak cos poważniejszego sie.dzieje to jak ona nie wie co to to olewa zamiast skierować do specjalisty albo chociaż na badania.. Chociaż nie, bede musiała sie powkurzac bo w poniedziałek ide po jedno skierowanie  😁 Ale mam zamiar sie przepisać do innej przychodni.
Teodora, o, czyli jest szansa. 😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
10 kwietnia 2015 15:19
branka,  a Ty sie na borelioze badalas? Chlamydia bardzo czesto wychodzi "przy okazji" 🙁
Strzyga - tak, pisałam że dzisiaj zrobili mi badania w kierunku boreliozy (IgM, IgG z krwi), do tego inne bakterie - mycoplasma, yersinia i coś tam jeszcze. Wyniki będą za kilka dni. No i czekam na IgM ch.trachomatis i pneuomoniae (na razie miałam IgG i IgA - IgA pneumoniae wyszedł wynik pozytywny, reszta negatywne).
Tylko przez to, że robione już po rozpoczęciu antybiotyku mogą nie wyjść obiektywnie (w sensie fałszywie ujemne). Ale i tak je zrobili, bo jeśli np by wyszła borelia to dłużej sie bierze antybiotyk (choć po objawach jej nie podejrzewają, raczej wszystko typowe dla chlamydii) . Na razie mam na 2 tyg klatromycyne, wcześniej miałam azytromycyne.
Jak badacie tarczycę - warto też zbadać anty-TPO 🙂 Ja mam bardzo wysokie (choroba Hashimoto) i przynajmniej wiem, że nie mogę oddawać krwi.
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
12 kwietnia 2015 09:27
Poradzcie cos, bo mam klopot. Wydawalo mi sie, ze swietnie funkcjonuje w sytuacjach stresowych, egzaminy, stresujaca praca-zawsze mi przychodzilo z latwoscia. Teraz nie jestem w stanie zdac glupiego testu na prawko. No tabula rasa na egzaminie, glupie bledy i chaos w glowie. Wyglada to tak, ze w domu trzaskam testy i wszystkie 'zdaje. Przed chwila zrobilam ich 7, przy czwartym zlapal mnie stres (nie zwiazany z testem, ale silny- w zw z wiadomoscia, ktora w tym momencie dostalam), i tak jak 6 pozostalych zdalam bez trudu, tak przy tym czwartym zrobilam 7(!) bledow.
Macie jakis pomys jak sobie pomoc? Cos lyknac przed egzaminem- tylko co? Zwykla neospazmine? Czy cos mocniejszego? Jak uwale 4 raz mimo dobrego przygotowania to przysiegam zaczne walic glowa w sciane...
Szerszy temat pewnie, bo czy jak zdasz, to nie będziesz miała blackoutów ze stresu za kierownicą?
busch   Mad god's blessing.
12 kwietnia 2015 17:03
szafirowa, ja też raczej dobrze sobie radzę z opanowywaniem stresu, ustnymi egzaminami i innymi tego typu sytuacjami - a na prawku 2 razy oblałam na łuku. Który na ćwiczeniach robiłam prawie z zamkniętymi oczami, jedną ręką, dwoma rękami, no nudziło mnie potwornie ćwiczenie tego łuku. Po pierwszym oblanym egzaminie dwie godziny trzaskałam ten głupi łuk i co? Drugi raz oblane też przez łuk. Nawet nie wiedziałam, co zrobiłam źle na egzaminie, taką miałam pomroczność jasną. Za trzecim razem zdałam, robiąc niby na łuku dokładnie to samo...

Nigdy potem nie miałam problemów z sytuacjami stresowymi, nie wiem co jest z tym prawkiem takiego szczególnego 😀. Także może nie ma się o co martwić, tylko podchodzić do egzaminu i w końcu się uda 😉
Dopisuję się do klubu zestresowanych egzaminem na prawko! I moją przyjaciółkę! Ja testy zdawałam tylko 2 razy, za to jazdę 6 czy 7... Też zawsze na łuku się wywalałam, a jak już za 6 razem ten cholerny łuk zdałam to po wyjechaniu na miasto takie durne błędy zrobiłam, że i tak oblałam. W międzyczasie skończyłam studia, przeprowadziłam się z Lublina do Białej, musiałam znowu zdać testy bo mi się przeterminowały i wreszcie jakimś cudem się udało. Od 15 lat jezdżę, nie stresuję się i większych problemów nie miałam (no dobra, parę razy przy cofaniu w coś niskiego pizgnęłam, ale bez strat w sprzęcie czy ludziach). A moja przyjaciółka teraz właśnie zdaje testy- w domu laska nie do zagięcia, trzaska testy jak szatan. Poszła na egzamin i ze stresu dobrą odpowiedź poprawiła na złą...
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
12 kwietnia 2015 19:03
Teodora, widzisz- tak 'w zyciu', normalnie- stres mnie mobilizuje, a sytuacje skrajnie stresowe powoduja wrecz dziwna jasnosc umyslu. Nigdy nie mialam problemu w pracy czy innych 'zyciowych' sprawach- nawet jak przezylam najwiekszy stres swojego zycia- myslalam, ze moje dziecko stracilo przytomnosc i nie moglam go w zaden sposob ocucic- to dzialalam zadaniowo i planowo. Na studiach problemu nie mialam, rozmowy o prace tez jakos przechodzilam na luzie. A tu- no nie potrafie, pomrocznosc jasna i glupoty robie. Fakt, ze mam jakies sklonnosci do paniki 'w srodku' ostatnio (plus prawie wszystkie inne objawy z testu 'czy masz niedoczynnosc tarczycy- 33 punkty natrzaskakalam...).
W kazdym razie chcialabym to w koncu zdac, tym bardziej, ze naprawde nie wiem dlaczego uwalam...
Co się stanie jak nie zdasz? Będziesz mieć kolejne podejście tylko. Świat się nie zawali. Ja bym tak nakierowała myśli.
No... rozumiem bardzo dobrze - przede wszystkim koszty kursu i egzaminow, a juz w szczegolnosci jak sie je powtarza x razy, sa bardzo duze. Ale moze rzeczywiscie sproboj do tego podejsc na zasadzie "nic sie nie stanie jak nie zdam". I oddychaj gleboko i powoli, to uspokaja umysl.
Tez pierwsza teorie oblalam, ale naprawde pytania bywaja tak podchwytliwe, ze mozna totalnie wybic sie z rytmu.
Za to praktyczny zdalam dzieki bogu za 1 razem, a noga tak mi latala przy luku, ze myslalam ze bede jechac rytmem przerywanym 😀 Pozniej jakos poszlo. Ale zalozylam sobie ze mam taki budzet i musze zdac za 1 razem 🙂
Ja też tak miałam z prawem jazdy - pomogła terapia, po roku zdałam  😁 pewnego dnia po prostu wstałam, stwierdziłam że dziś zdaję i już. Wcześniej dostawałam jakiejś pomrocznosci w czasie jazd jak mi coś nie wychodziło, gdyby nie instruktor to by bym się rozbiła. Ale jak już zdałam to nigdy więcej mi się tak nie zdarzyło (pare razy się czymś zestresowałam, ale tak o, po prostu np że zarysowałam auto). Jakoś jak poczułam się na to gotowa, to strach poszedł precz. Wcześniej mogłabym podchodzić do egzaminu i 30 razy i bym nie zdała. Także polecam - nawet w ramach kilku konsultacji pogadać o tym z jakimś psychologiem i sobie to poukładać.
Innym pomysłem może być medytacja, ja probuję praktykować już jakiś czas i choć początki są ciężkie, to z czasem fajna sprawa. Długotrwale prowadzona przekłada się pozytywnie na codzienne funkcjonowanie w stresujących sytuacjach. Tylko no właśnie, ja przez pół roku nie potrafiam się skupić np na jednym dźwięku czy jakiejś części ciała dłużej niż pare minut (a na początku kilka sekund hehe). A to tylko początek, więc to długotrwała metoda 😉
Ja jak miałam prawko to na poczatku stresik bo zapomniałam które światlo z tyłu które, ale macnęlam bliżej nieokreślone i powiedzialam ze to to ktore mialam wskazać, później egzaminu nie pamiętam (łuk? to ja to w ogóle robłam? serio nic a nic po egzaminie), na mieście luz blues, żadnych problemów i zdane za pierwszym razem - głownie dlatego że do egzaminu podchodzę na zasadzie zdam to fajnie, nie zdam to sie poprawi, są inne rzeczy, ktorymi trzeba się martwić w życiu. (oczywiście po pierwszej poprawce na uczelni szlam do lekarza bo ciężko mi się oddychało, jak powiedziała że to reakcja na stres to się tak wkurzyłam, że przeszło jak ręką odjął, a teraz raczej się to nie zdarza, chociaż jak myśle o obronie i w ogole to mnie trochę skręca przez tą calą niepewność..)
Sporo w kwestii opanowania stresu nauczyła mnie szkoła muzyczna, na egzaminie nie dość że wstyd bo złe dźwięki wyjdą, a przed tobą wykształcona komisja, gardło Ci się zaciska, ledwo oddychasz, a tu jeszcze trzeba zagrać pare utworow na puzonie. Większości egzaminów rownież nie pamiętam, ale pamięć mechaniczna robila swoje i z reguly wychodziłam obronną ręką.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się