Ja swoje zdjęcia zawsze traktuję jak pamiątki. Choć chciałabym, żeby to były pamiątki noszące w sobie ułamek mnie. Żeby ktoś na nie spojrzał i powiedział, że czuje sposób w jaki patrzyłam na to miejsce.
Włóczyłam się po wyspie samotnie. Było mi zimno bo zbyt lekko się ubrałam. To było moje pierwsze od 15 lat spotkanie ze skalistym terenem i wejście na klify stanowiło dla mnie nie lada wyzwanie. Zwłaszcza z aparatem uwieszonym u szyi. Przystawałam więc co jakiś czas na chwilę, żeby odpocząć, chłonęłam widoki, cudowny zapach kwiatów. Miałam mnóstwo czasu na przemyślenia 🙂 I mam wrażenie, że te zdjęcia takie są.
Jak pamiętnik.
Samotne.
Z architekturą podobnie. Mam wrażenie, jakby była dekoracją filmową, pustą sceną na którą za chwile wtargnie ruch. Jak w "Langolierach" Kinga gdy przyszłość czeka na stanie się teraźniejszością.