Oddam konia-rozważania

Rudzik   wolę brzydkiego konia, niż piękną sukienkę
15 kwietnia 2014 10:58
profesjonalista raczej zna realia związane z utrzymaniem konia, a dupoklepiec nie zawsze
Ale ja nadal nie widzę związku. Jeśli ktoś kupił konia pod wpływem chwili a po pewnym czasie okazało się, że nie do końca wszystko przemyślał to dlaczego ma tego konia nie sprzedać?
profesjonalista raczej zna realia związane z utrzymaniem konia, a dupoklepiec nie zawsze


ale, że jakie realia? Bo nie mam pojęcia dlaczego dupoklepcowi jak ja konia sprzedać nie wolno a profesjonaliście tak.
Jeśli ktoś kupuje konia i nie wie ile kosztuje to nie jest ani profesjonalistą ani dupoklepcem tylko idiotą. Jeśli zdaje sobie sprawę z kosztów, ale w pewnym momencie go przerosły to już jest dupoklepcem a nie profesjonalistą? Jak kupi konia, który jest dla niego nieodpowiedni np temperamentem i chce go zmienić to jest profesjonalistą?

nie rozumiem co masz na myśli.
Rudzik   wolę brzydkiego konia, niż piękną sukienkę
15 kwietnia 2014 11:19

oczywiście, że konie się sprzedaje i kupuje i Bogu za to dzięki, bo i ja kupiłam konie "z drugiej ręki" a nie ze stadniny, ale czasem zanim sprzedasz konia może minąć dużo czasu, a utrzymanie kosztuje i na to trzeba być przygotowanym finansowo.

rozumiem, że jak ktoś konie ma w celach hodowlanych to stać go na utrzymanie konia do czasu znalezienia nabywcy.

Pisałam z perspektywy dupoklepca- a więc swojej, bo ja profesjonalistą nie jestem i wiele osób które znam również nie jest, choć jeżdżą rekreacyjnie od lat to nie mają zielonego pojęcia ile kosztuje utrzymanie konia. Oczywiście, że sprzedaż konia nie jest niczym złym, ale ja miałam na myśli oddawanie byle gdzie, bo się nagle okazało, że to duży koszt.
ale czasem zanim sprzedasz konia może minąć dużo czasu, a utrzymanie kosztuje i na to trzeba być przygotowanym finansowo.

Prawde powiedziawszy jeżeli chcesz sprzedac konia to wcale dużo czasu upłynąc nie musi jeżeli cie na jego utrzymanie nie stac. Twój koń załóżmy jest wart (twoim zdaniem) 6-10 tys.lub więcej (poziom wyszkolenia, wiek załóżmy 8 lat) no wszystko super, bez kontyzji z dobrym pełnym paszportem. Masz nóż na gardle nie masz już na pensjonat to niestety jedyne co ci wtedy pozostaje to pozbycie się sentymentów i jeżeli nie chcesz wpaśc w długi to sprzedaz konia ponizej jego wartosci czyli za tyle ile kupiec chce za konia zapłacic a chce powiecmy 3.500 ale masz "problem" z glowy.  😀iabeł: I musisz wybrac czekac bo moze ktos da ile chcesz za tego konia i wtedy dłuuuugo sprzedajesz albo sprzedajesz. Czastem trzeba dokonac niełatwego wyboru.
Jak mieszkasz w dużym mieście i masz konia w drogim pensjonacie to opłaca się szybciej sprzedać a taniej ,bo kilka miesięcy to dodatkowo kilka tysięcy zł. Czas gra na niekorzyść !!! . W razie dużych problemów ,ekonomia bierze górę . Sentymentami konia nie wyżywisz.  🙄
Jest w tym dużo racji co piszecie, ale jakoś mimo wszystko nie podoba mi się takie podejście, mam mieszane uczucia. Szanuję je jednak. To trochę traktowanie zwierzęcia jak rzecz. Z perspektywy rekreanta zanim się kupi konia należy o WSZYSTKIM pomyśleć, zobaczyć, żeby potem nie sprzedawać, a więc dobrze wybrać. Takie analogie mi przychodzą do głowy kupię psa, nie spodoba mi się  - wyrzucam ( schroniska pełne albo gdzieś w lesie można znaleźć takiego biedaka. Małe więc łatwiej). Gdzie odpowiedzialność w podejmowaniu decyzji? Gdzie rozsądek? Jak się decydujemy na zwierzę( to żywa istota) to trzeba pomyśleć trochę nad ewentualnymi konsekwencjami i być świadomym tego jaki obowiązek bierzemy na siebie! Mam jeszcze jedną analogie, jednak przemilczę ją bo mnie zjecie  🍴
Jestem zatem miedzy młotem a kowadłem jak to się mówi w tych rozważaniach.
nefryt, i tu się z Tobą zgodzę.
Mimo tego że od dziecka marzyłam o własnym rumaku doczekałam się go prawie na 40-te urodziny 😉 i pewnie gdyby nie okoliczności czyli wyprowadzka na wiochę ,własna stajnia i obora i troszkę ziemi do tej pory bym tego rumaka nie miała.
Przypadek w nieprzypadku trafiłam na ogłoszenia na revolcie po zakupie kucki i tak mam rumaków 4 😀
Stać mnie na utrzymanie bo mam własną ziemię ,łąki ,owies ale nie stać mnie było na kupno większego konia niż kuc więc skorzystałam z opcji - oddam ,przygarnę .
Trafiły mi się wspaniałe ogony ale to nie znaczy że popieram wyzbywanie się kłopotu bo koń się znudził albo nie daj boże zakulał i jak już jeżdzić nie można to i utrzymywać nie warto.
Mam też umiar bo wiecej w chwili obecnej na głowę sobie nie wezmę.
Irytuje mnie też podejście niektórych ,,pozbywających ,,się kłopotu i wymagania jakie stawiają razem z pozbywanym kłopotem.
Ale to już ..... inna bajka
nefryt,  nie można porównać konia do psa.
utrzymanie konia kosztuje więcej.
Leczenie konia kosztuje więcej.
Pies nie jest zwierzęciem użytkowym.

Poza tym kundelków się NIE SPRZEDAJE i nie mają-poza sentymentalną-żadnej wartości.

Poza tym, poznasz konia. Przemyślisz. Zobaczysz. Ale za 3 lata stwierdzisz, że jednak chciałabyś pojechać na małe zawody. No ale koń nie da rady. To przez całe życie trzeba sobie odmawiać czerpania przyjemności? Umartwiać się? Nie czerpać żadnych profitów z wydawania połowy wypłaty na zwierzę?

Jeśli czujemy satysfakcję z samego patrzenia - ok. Ale jak zaczyna to uwierać i czujemy się źle, bo nie możemy się spełniać jeździecko to jaki ma to sens, poza akceptacją społeczną?

Angela ale z drugiej strony, dlaczego koń nie może się znudzić? Koń ma jakąś tam funkcję użytkową, prawda? Nie wywala się go na bruk, tylko sprzedaje, tak? Więc nie ma co porównywać z sytuacją, gdy się znudzi pies, bo pies ma tylko "funkcję" towarzyszącą i to jest już bezduszność. Ale przecież każdemu może się jeździectwo odwidzieć. Dlaczego więc zdrowy, normalny koń nie może zmienić właściciela, skoro poprzedniemu się jazda konna znudziła?
Co innego jak są chorowitki i zbywanie kłopotu. Ale konia, którego można normalnie użytkować, zdrowego też sprzedać nie można, nawet jak się rezygnuje z jazdy konnej?

Nie róbcie z tych koni bid, które w schronisku paczają oczkami, bo to są normalnie sprzedawalne zwierzęta i to, że zostanie sprzedany wcale nie oznacza, że zostanie kotletem.
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
15 kwietnia 2014 18:27
Isabelle - dokładnie. Koń to zwierz uźytkowy. Kupujesz -może się okazać, że nie, to jednak nie to - sprzedajesz. Przecież nie trzeba od razu ha hak! Fajny koń raczej znajdzie nabywcę. Nawet "dziadka" można sprzedać w fajne ręce - tylko wiadomo - za "dziadkową" cenę. Jedyne co mnie razi to sprzedaż weksplatowanych koni "na klej" - bo co jak co, ale emeruturę koniowi jakąś zapewnić - to byłoby w porządku.
nefryt,  nie można porównać konia do psa.
utrzymanie konia kosztuje więcej.
Leczenie konia kosztuje więcej.
Pies nie jest zwierzęciem użytkowym.

Poza tym kundelków się NIE SPRZEDAJE i nie mają-poza sentymentalną-żadnej wartości.

Poza tym, poznasz konia. Przemyślisz. Zobaczysz. Ale za 3 lata stwierdzisz, że jednak chciałabyś pojechać na małe zawody. No ale koń nie da rady. To przez całe życie trzeba sobie odmawiać czerpania przyjemności? Umartwiać się? Nie czerpać żadnych profitów z wydawania połowy wypłaty na zwierzę?

Jeśli czujemy satysfakcję z samego patrzenia - ok. Ale jak zaczyna to uwierać i czujemy się źle, bo nie możemy się spełniać jeździecko to jaki ma to sens, poza akceptacją społeczną?

Angela ale z drugiej strony, dlaczego koń nie może się znudzić? Koń ma jakąś tam funkcję użytkową, prawda? Nie wywala się go na bruk, tylko sprzedaje, tak? Więc nie ma co porównywać z sytuacją, gdy się znudzi pies, bo pies ma tylko "funkcję" towarzyszącą i to jest już bezduszność. Ale przecież każdemu może się jeździectwo odwidzieć. Dlaczego więc zdrowy, normalny koń nie może zmienić właściciela, skoro poprzedniemu się jazda konna znudziła?
Co innego jak są chorowitki i zbywanie kłopotu. Ale konia, którego można normalnie użytkować, zdrowego też sprzedać nie można, nawet jak się rezygnuje z jazdy konnej?

Nie róbcie z tych koni bid, które w schronisku paczają oczkami, bo to są normalnie sprzedawalne zwierzęta i to, że zostanie sprzedany wcale nie oznacza, że zostanie kotletem.

Dlaczego nie? co z tego, że kosztuje więcej? bo jest większy i potrzebuje proporcjonalnie większych nakładów finansowych? Poza tym pies jest jak najbardziej zwierzęciem użytkowym tylko człowiek zmienił nieco jego właściwe przeznaczenie. mam na myśli typowe kanapowce. Przypomnę: psy stróżujące, obronne, myśliwskie, pasterskie. Co za tym idzie psy towarzyszą człowiekowi w pracy od bardzo dawna, tak jak konie. wszystkie psy można sprzedawać czy kupować, niezależnie od rasy lub jej braku. A wartość? Hm... czyli istota żywa nie ma wartości? człowiek też jest istotą żywą. Nie zgodzę się z opinią, że w ciągu trzech lat przekonam się jaki dany koń jest. To można wychwycić jeszcze przed kupnem podchodząc do tego zakupu z głową, a nie z zachcianką. Kupując konia powinniśmy mieć jasno sprecyzowane plany do czego go potrzebujemy, czy damy rade finansowo i inne sprawy. A nie, po powiedzmy trzech latach nie chcę go  bo teraz zachciało mi się startować w zawodach. Dla mnie to niepoważne. I jeszcze jedno koń czy inna istota żywa, za która jesteśmy odpowiedzialni to nie zabawka!!!  zabawką możemy się znudzić i ją wyrzucić! Umyka gdzieś nam wrażliwość. Znów zakazana analogia mnie korci...
Dlatego wciąż mam mieszane uczucia.
Rudzik, a co mają umiejętności jeździeckie do wiedzy nt. chowu czy realiów utrzymania konia? Jeżdżę ponad 20 lat, absolutnie nie uważam się za fachowca w dziedzinie jazdy. Natomiast ponad 16 lat posiadania własnych koni, doszkalania się w temacie żywienia, zdrowia i zbierania doświadczeń daje mi  pogląd, że coś już wiem (choć dalej chętnie zdobywam wiedzę).

Gdyby człowiek chciał odpowiedzialnie przygotować się do posiadania konia powinien przed zakupem odłożyć na konto ok 250tyś. Realne?

Ja mam 1 konia na dożywocie. Ma to obiecane, zasłużył i jeśli dam radę to słowa dotrzymam. Natomiast przez moje ręce przewinęło się trochę innych koni, które powędrowały dalej w świat zgodnie z rozsądkiem.
nefryt, 
Dlaczego nie? co z tego, że kosztuje więcej? bo jest większy i potrzebuje proporcjonalnie większych nakładów finansowych?

taka różnica, że można przy ciężkich chwilach pozwolić sobie na wyżywienie psa, a już ciężko wyłożyć 1000 zł na konia. to chyba dość proste? Co innego przeznaczyć 100 zł na żywienie psa a co innego wysupłać 800 na pensjonat. chyba, że dla kogoś to bez różnicy 100 czy 1000.

? Poza tym pies jest jak najbardziej zwierzęciem użytkowym tylko człowiek zmienił nieco jego właściwe przeznaczenie. mam na myśli typowe kanapowce. Przypomnę: psy stróżujące, obronne, myśliwskie, pasterskie. Co za tym idzie psy towarzyszą człowiekowi w pracy od bardzo dawna, tak jak konie.

Jesli ktoś kupuje psa do celów użytkowych - zgoda. Ale ile procent stanowią psy pracujące? Zdecydowana większość ludzi ma psa jako zwierzę towarzyszące a nie pracujące. A jeśli zwierzę ma pracować i nie sprawdza się w tej roli to nie rozumiem dlaczego człowiek nie miałby zamiast niego kupić zwierzęcia, które sprawdzi się w roli, do której zostało kupione.

wszystkie psy można sprzedawać czy kupować, niezależnie od rasy lub jej braku.
echeś. Już widzę te tłumy kupujące kundelki w cenie rasowych psów. Ba, nawet płacących połowę. To, że zwierzę jest dla nas ważne nie czyni go od razu wartościowym.


A wartość? Hm... czyli istota żywa nie ma wartości? człowiek też jest istotą żywą.
Jeśli schodzimy do porównań do ludzi to nie ma najmniejszego sensu... zwierzę to zwierzę. Człowiek to człowiek. Mimo, że mam dużo zwierząt, kocham je i zapewniam to co najlepsze-jeśli miałabym wybierać pomiędzy życiem córki a życiem konia to bezapelacyjnie wybrałabym życie córki. Dlatego nie ma sensu jakiekolwiek porównanie do ludzi, bo ludzie to ludzie.


Nie zgodzę się z opinią, że w ciągu trzech lat przekonam się jaki dany koń jest. To można wychwycić jeszcze przed kupnem podchodząc do tego zakupu z głową, a nie z zachcianką

Kupując konia powinniśmy mieć jasno sprecyzowane plany do czego go potrzebujemy, czy damy rade finansowo i inne sprawy. A nie, po powiedzmy trzech latach nie chcę go  bo teraz zachciało mi się startować w zawodach. Dla mnie to niepoważne.

Słyszałaś o czymś takim jak ROZWÓJ ? To, że na początek chcę konia do nauki (profesora, starszego, spokojnego) to nie znaczy, że przez całą karierę jeździecką ten koń da radę. A jaki ma sens kupowanie konia na poziomie GP? Bo może kiedyś zechcę spróbować pojechać GP, chociaż teraz jestem początkująca? Bo co jeśli nie zechcę? wydam 50 tysięcy na kosiarkę. W takim razie WSZYSCY zawodnicy są niepoważni. Bo gdzieś dochodzi granica tego, co z konia można wykszesać. I według Ciebie, są niepoważni, bo nabrali apetytu na wiecej i powinni do końca życia skakać L-P, skoro 5 lat temu takiego konia kupili.


I jeszcze jedno koń czy inna istota żywa, za która jesteśmy odpowiedzialni to nie zabawka!!!  zabawką możemy się znudzić i ją wyrzucić!

Wyrzucić? Ile widziałaś błąkających się, bezpańskich koni? Bo ja raczej widzę pierdylion ogłoszeń "Wezmę konika" "przyjmę konika" "chcę konika" a nie "Wyrzucam konika". Odpowiedzialny człowiek poszuka zwierzęciu nowych właścicieli, dla których koń będzie odpowiedni, a nie bedzie się skazywał na frustrację, bo ma marzenie pojechać P w skokach a koń ledwo LL przeskakuje. Sprzedaż konia to nie wyrzucanie zabawki! W takim razie hodowcy są nieodpowiedzialni-sprzedają->wyrzucają konie. Tak samo sportowcy. I stajnie handlowe. I osoby biorące słabo wyszkolone konie, żeby je zrobić i sprzedać. Bo WYRZUCAJĄ.

nie zawsze odpowiedzialność = unieszczęśliwianie siebie koniem. Czasem odpowiedzialność=znalezienie optymalnego rozwiązania ale nie kosztem konia ani człowieka.

Owszem, zgadzam się z Twoim punktem widzenia w paru miejscach 🙂 masz wiele racji, jednak ja tez ją mam. Kupno bądź przygarnięcie konia czy psa  to nie problem, dopiero jego utrzymanie. Dokonując tego zakupu nie możemy się rzucać z motyka na słońce, więc jeśli nie stać nas na normalne wydatki związane z utrzymaniem tych zwierząt to po co je brać? Dla zachcianki? Chwilowego uniesienia lub prośby dziecka?
I to samo tyczy się roli danego zwierzęcia - kupuję do konkretnego celu ( chce polować to biorę psa myśliwskiego a nie pudla). Jeśli chodzi o konie to było wcześniej rozróżnienie na sportowe i rekreanty. Mówisz o karierze sportowej - to rozumiem Twoje podejście, ale jeśli bawimy się w rekreację cz czy w tzw. mały sport to, wybaczcie, ale dla mnie to zabawa w jeździectwo i podtrzymuję to co pisałam wcześniej. ROZWÓJ wiem czym jest 🙂 oczywiście jeśli mówimy nadal o dużym sporcie to nadal się z Tobą zgadzam. Ale reszta? Mogę się rozwijać na koniu nie musząc go wymienić jeśli przy kupnie ustaliłam cel użytkowy tego konia i swoją najbliższą przyszłość w siodle.
Błąkających koni nie widziałam, bo są za duże. Śmiesznie brzmi, ale patrząc na stosunek człowieka do zwierząt to gdyby tylko dało radę to ujrzelibyśmy takie widoki. Chociaż słyszałam o takich przypadkach w Anglii chyba o takich praktykach.
W kwestii biologicznej człowiek to tez zwierzę czy się to nam podoba czy nie! Ale rozumiem i szanuję Twój pogląd dotyczący wyboru zwierz czy córka 🙂

Myślę, że obie mamy po trochu rację... to są trudne tematy i dylematy.

Pozdrawiam i dzięki za dyskusję  :kwiatek:
ushia   It's a kind o'magic
15 kwietnia 2014 21:22
bardzo trafnie, zwłaszcza ze pudle to psy mysliwskie  😂

blakajacych sie koni nie ma dlatego, ze zawsze mozna za 1000zl na klej oddac, a za psa nikt nie zaplaci

bardzo trafnie, zwłaszcza ze pudle to psy mysliwskie  😂



haha, ushia właśnie miałam to napisać  🤣
Hahaha!!! Częściowo macie rację :-)  dawniej były używane do polowan na ptacto wodne, ale w tej chwili są zaklasyfikowane do psow do towarzystwa. Obecnie nie ma ich w grupie psow mysliwskich. Zamieniam pudla na typowego kanapowca maltańczyka:-) :-) :-) 
nefryt, człowiek to zwierzę ale zwierzę to nie człowiek. Człowieka np. nie można sprzedać ani bezkarnie uśpić/zastrzelić. Ani poddać kastracji aborcyjnej. Itd.
Nie wnikając w duchowość, intelekt i inne takie - tylko w stan prawny.
SOBIE ustaliłaś pewną moralność, ale moralność to nie jest coś indywidualnego - to powszechne postrzeganie pewnych norm. I wg tego powszechnego postrzegania sprzedaż konia nie jest niczym złym. Rozwijając twój tok myślenia, sprzedaż samochodu to podłość, bo "on" tak się przywiązał do rodziny 🙁 Czemu nie? Udowodnił ktoś, że samochody nie mają uczuć? A jeśli chodzi o moje(!) emocje - zawsze mi się chciało płakać, gdy zasłużony samochód szedł w inne ręce (a na złom - to już w ogóle 🙁).
Porównanie z psami jest totalnie nieuprawnione. Bo żadna tajemnica, że psy przywiązują się nieporównanie bardziej niż konie.
Więc w odniesieniu do konia możesz mówić o : a) odpowiedzialności za los zwierzęcia, które w pewnym momencie zakupiłaś/przyjęłaś pod opiekę - a do tego nie trzeba pozostawać właścicielem po wiek wieków b) o WŁASNYCH emocjach (ja np. przywiązuję się do samochodów, buu, a znam takich, co i starej gry komputerowej nie sprzedadzą, bo by im "sumienie" nie pozwoliło).
😉 ja na szczęscie nie przywiązuje sie do samochodów. Samochód jest dla mnie a nie odwrotnie, ma być sprawny a jak zaczyna zawodzic i mam w niego wiecej łożyc to..pa, pa niech martwią się inni.
Co do zwierząt. Swoje konie postaram się miec do końca swoich lub ich dni ale nie oznacza to ,ze nie rozumiem sytuacji ,że ktoś sprzedaje konia lub oddaje. Sama namawiałam koleżankę do psrzedaży jednego i do dzierżawy drugiego konia. Dziewczyna wyjechała z kraju , bywa w Polsce moze raz w roku a konie młode stały calymi dniami na padokach i...no wlasnie i nic. A tak kon sprzedany w fajne ręce, dostajemy zdjecia konia , konisko się rozwija.
Pewnie ,ze coś tam w serduchu drgnęło ale koń ma lepiej i dziewczyna nie musi utrzymywać konia którego nawet nie miała szans przez rok odwiedzić.
Dziwie się tylko innemu podejściu, ot trzymał człowiek konia lat 19, konia zimnokrwistego. Kon ten całe życie pracował i to cieżko pracował. Okulał , zestarzał sie wiec czlowiek ów bez wahania sprzedał konia handlarzowi.Dziwię sie podejsciem ludzi np znudził sie koń to poprostu go porzucam , mało takich koni s pensjonatach. Nie wiadomo co znimi zrobic, bo prawowity włascicel unika rozmów z włascicielem pensjonatu , za konia nie płąci itp itd.
halo   każdy ma swoje zdania 🙂 masz rację w pierwszym zdaniu i o moralności, to już są aspekty filozoficzne 🙂 jednak  auto to rzecz- nie jest istota żywą. Ja nie twierdzę, że nie można oddać konia w jakieś skrajnej sytuacji i trzeba go mieć do śmierci naszej lub konia 🙂 Chodzi o odpowiedzialne podejmowanie decyzji i świadomość, że koń to nie rzecz, którą można się pozbyć bo mi się na przykład znudził. Macie wiele racji. I absolutnie tego nie neguję.
Sprzedać konia można, nikt nie broni. Krew mnie jednak zalewa jak widzę, że to wymiana na młodszy model bądź sprytne ukrycie problemów, pójście na łatwiznę. Jedna kobyła idzie na kabanosy, a drugi koń tego samego dnia stoi już w jej boksie. Wtedy pukam się w głowę i pytam o sens takich działań. Z koniem pracować się nie chciało, bo wszystko przyjdzie samo i taki oto efekt.
Inna sprawa jak zwierzę się sprzedaje w ręce dobre, sprawdzane i w stałym kontakcie z poprzednim właścicielem. W przypadkach skrajnych, jeżeli koń miałby człowieka i zabić przez niedopasowanie to ryzykować nie warto jak wszystkie metody zostały sprawdzone i żadne wyjście już nie jest tym właściwym. Kupić spokojniejszego, tamtego oddać w bardziej doświadczone i konkretne ręce.
Faza, Być.  zgadzam się z Wami! Właśnie takie o to mi chodzi!
Być., myślisz, że tak łatwo jest oddać konia, który nie jest zdrowy, ułożony i nie chodzi GP?
Jednym z moich koni był młody arabek. Absolutnie nie był koniem dla nas z uwagi na swój charakterek. Moja praca z nim nie przynosiła oczekiwanych efektów. Inny koń na jego miejscu po takiej ilości pracy już dawno zachowywałby się tak jak oczekiwałam, a on był dalej dla nas niebezpieczny. Kopnął znajomą, atakował weterynarza, mój facet odmówił obsługi tego konia żeby nie zostać kaleką.
Po tym co sobą zaprezentował miałam go wciskać komuś jako spokojnego konika dla dzieci? Napisałam szczere ogłoszenie licząc się z tym, że może trafić pod nóż. Trafił dobrze i z uzyskiwanych informacji wiem, że nadal tam mieszka.
Nic nie myślę. Nie byłam w takiej sytuacji i w chwili obecnej na pewno nie będę zatem nie rozważam takiej opcji i problemów jakie przyniesie. Odnoszę się do rzeczy, które są moją codziennością, z którymi się spotykam, bo są tuż obok mojego podwórka. Tamten koń nie był złotem, ale problemy stwarzał przez swojego jeźdźca, który wielu rzeczy nadużywał i wszystko próbował osiągnąć siłowo. Konflikt się nawarstwiał i zwierzę zostało odesłane na mięso, a tego samego dnia stanął już spokojny misiek. To mnie w pewien sposób boli. Zrzucanie winy, czyste sumienie i ten uśmiech na twarzy, że wcale to nie był handlarz, a jakiś przemiły pan, co da dożywocie. Kłamstwo też razi.

Jeżeli zaś chodzi o trudne konie to sama miałam takiego, wzięłam nieświadomie. Ba, w ogłoszeniu nic takiego nie pisało. Brały gały, co chciały. Kobyła z ziemi spokojna, nie ruszana parę miesięcy, ale to przecież nie jest problemem. Wyszło szydło z worka jak już miałam ją u siebie. Odpukać, naprostowałam wszystko i jestem w niej zakochana po uszy, ale zajęło mi to ponad rok. Tutaj przyszły dom powinien być uświadomiony i dobrze decyzje przemyśleć. A gniada też wielkiej klasy koniem nie jest, po prostu klacz, co rodziła i amen.

Zdaje sobie sprawę, że łatwiej napisać: znaleźć dom niż w ogóle fizycznie to zrobić. Próbować jednak nie zaszkodzi. Też dużo zależy od sprawy, bo taką należałoby znać od podszewki by ocenić.



Angela ale z drugiej strony, dlaczego koń nie może się znudzić? Koń ma jakąś tam funkcję użytkową, prawda? Nie wywala się go na bruk, tylko sprzedaje, tak? Więc nie ma co porównywać z sytuacją, gdy się znudzi pies, bo pies ma tylko "funkcję" towarzyszącą i to jest już bezduszność. Ale przecież każdemu może się jeździectwo odwidzieć. Dlaczego więc zdrowy, normalny koń nie może zmienić właściciela, skoro poprzedniemu się jazda konna znudziła?
Co innego jak są chorowitki i zbywanie kłopotu. Ale konia, którego można normalnie użytkować, zdrowego też sprzedać nie można, nawet jak się rezygnuje z jazdy konnej?
.

Ale gdzie ja napisałam że sprzedać konia nie można 😉? że nie ma prawa się znudzić ?
To że ja jestem sentymentalna to wcale nie wymagam tego od innych a mi dokładnie chodziło o to Co innego jak są chorowitki i zbywanie kłopotu.
Ci ludzie mają poczucie winy i starają się zrzucić to nakazując nabywcy aby zrobił to czego oni sami nie chcą nie z braku kasy ale wygody i to tylko to wyłącznie mnie wkurza.
Do tego zastrzegają sobie nadal prawo własności nie dokładając ani centa do leczenia konia więc tak naprawdę leczysz czyjegoś konia a oni zacierają ręce pozbywając się kłopotu.
Wiem to ponieważ odebrałam ze 30 takich telefonów kiedy dałam ogłoszenie że konia przygarnę.
Te które mam są moją własnością oprócz jednego ale tu nie mogę złego słowa powiedzieć bo jestem w kontakcie z właścicielką.
Zresztą koń nie wymaga żadnego leczenia .
Nie mam też nic przeciw kupowaniu i sprzedawaniu koni - naprawdę.
Nie mam też przeciw dobieraniu sobie konia charakterem bo wiem co to znaczy jak Ci zwierzę nie pasuje.


Rozumiem Cię Angela - też miałam bardzo dużo takich propozycji jak ktoś mi chciał wcisnąć staruszka "i to za darmo!".

"Koń gites-ekstra-super i spokojny i w ogole. Noo, ma trochę tych zwyrodnień, nic poważnego ale pod siodło to stepem ewentualnie bo kulał" (przekaz jasny - nie użytkować konia pod siodłem nawet stępem bo dojdą koszty leczenia kulawizny)
Powinnam się cieszyć i rękach całować, że będę mogła utrzymywać staruszka i leczyć do śmierci bo jest taki super kochany!
A jakis zwrot kosztów szczepienia chociażby czy odrobaczenia? No nie. Właścicielkę na drugiego konia nie stać - ma młodszego w drogim pensjonacie, na zawody jeździ i na owijki potrzebuje... No ale kocha tego staruszka i chciałaby mu zapewnić "łąki" i spać spokojnie.

Te oferty nie do odrzucenia tak mi jakoś przypomina ... wątek o Skarbniku. Może się mylę.

Zdarzają się właściciele stajni którym to pasuje. Chociaż ja takie osoby podziwiam bo  utrzymanie konia (a zwłaszcza seniora)  to naprawdę spory wydatek i ogromna odpowiedzialność!
Rok kosztów utrzymania konia wynosi tyle co normalny, zdrowy i młody koń z nie najwyższej półki.

Fakt- kiedyś tak nie myślałam. Kupiłam Falbanę (po cenie rzeźnej ale jednak), 13 letnią wówczas klacz hodowlaną z paskudnym gronkowcem jako konika do leczenia i kochania. Będąc niespełnionym  hipiatrą miałam takie ciągoty 😀
Także tak jak napisała Omnia na początku wątku - zdarzają się ludzie którzy po prostu chcą "bidy" i już. I często takie "związki" tocza się szczęśliwie i dla konia i dla nowego właściciela, którego hobby staje się... leczenie konia🙂
Ale to wyjątki potwierdzające regułę.

Pozbywanie się kłopotu i zamiana na lepszy model - no cóż, występuje. Była, jest i będzie niestety.  Ale chyba bardziej (poza faktem) irytuje mnie wciskanie takich "okazji" i dyrdymałów ludziom o co bardziej miękkich sercach .... 
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
16 kwietnia 2014 12:56
Też szukałam nowych właścicieli dla swojego konia. Opisałam, jaki ten koń jest w obejściu, a jaki pod siodłem. Dwie osoby chciały, żeby móc posadzić na koniu dziecko i pojechać na spacer do lasu- od razu mówiłam, że to nie jest koń dla dziecka. Wiedziałam, co potrafił odstawić pod siodłem. Inna osoba szukała za darmo konia do sań. Jedni szukali towarzysza dla konia-emeryta (już mieli przyjeżdżać po konia, ale nagle im się odmieniło- nie odbierali telefonu). Jedna osoba szukała konia do szkółki (tak wywnioskowałam, ale podkreślał ciągle, że ,,transport kosztuje"- może miałam za sponsorować transport?). Kilka osób,z okolicy odmówiło - nie chcieli kolejnego konia.
Ale gdybym wiedziała, że ze studiami nic nie wyjdzie, to chyba bym obrała trochę inną strategię.
Być., z racji tego, że czasem pomagam w szukaniu domu dla różnych koni mam pełen przekrój tego jakich koni ludzie się wyzbywają a jakich oczekują potencjalni chętni. Delikatnie mówiąc zupełnie się mijają. Czasy takie, że względnie zdrowego tuptusia można kupić za 3-4 tyś. Po co brać darmo konie, które nie spełniają oczekiwań lub są chore kiedy za stosunkowo niewielką kasę można mieć bez łaski takiego konia jakiego chcesz? Oczywiście w przedziale finansowym, ale zwykle lepszego niż te oferowane za free. To tak z perspektywy biorącego.
Ja konia tego o którym pisałam dostałam. Mimo szczerych chęci przez kilka miesięcy nie udało się go wychować. Wymagał więcej czasu niż ja mogłam mu poświęcić i mimo jakiegoś przełamania w moim kierunku nadal pozostawał zwyczajnie niebezpieczny dla otoczenia.

Nie róbcie z tych koni bid, które w schronisku paczają oczkami, bo to są normalnie sprzedawalne zwierzęta i to, że zostanie sprzedany wcale nie oznacza, że zostanie kotletem.


Myślałam, ze padne jak to przeczytałam 🤣 Dla mnie sprawa jest prosta. Nie stac mnie na utrzymanie konia to albo "wykopuje kase z podziemi" albo jak pieniędzy nie ma to powinnam konia sprzedac. I oby z korzyścią dla konia bo nowy właściciel może byc dla tego konia lepszym właścicielem od nas  😀. Bo może się nim cześciej lub lepiej zajmowac, lepiej "dogadywac" itd...

Poza tym konie są różne i jedne się do właścicieli przywiązyją inne nie i tym ostatnim nie dzieje się żadna krzywda.

A co mają powiedziec biedne rekreanty kiedy ludzie zmieniają się na nich częsciej jak się zmienia w zimę rękawiczki pomijając fakt często gęsto monotonii jazdy w kółko lub przy bandzie też w kółko tyle, że większe i to że im ludzie po "plecach" skaczą zanim nauczą się porządnie anglezowac ? (nie mówie, że wszędzie się tak uczy ale się zdarza)
bera7, jeżeli porównując ceną, a spokojną głowę to tutaj masz rację, bo naprawdę dobrego konia można kupić już za 3 tysiące. To jest w pewien sposób problematyczne, bo w ofertach można przebierać, odrzucać i wybrać tą najodpowiedniejszą, gdzie koń trudny na pewno nie zostanie wzięty pod uwagę. Zgadzam się, oczywiście.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się