Nic mi nie wychodzi!!! czyli dla "zdołowanych"

Strzyga na co Ty czekasz? Az zmienia zdanie? Nic Ci nie pomoze gadanie i jojczenie jak wszyscy w Ciebie watpia. Ja tez ciagle slyszalam, ze sobie moge nie poradzic, ze ja jestem taka siaka i owaka. A zrob wszystkim na zlosc i pokaz wlasnie, ze potrafisz! Powiedz zeby dali CI szanse, a nie skreslali wszystko z gory. Jesli nie podolasz- dasz za wygrana i wyjdzie na to, ze mieli racje. Ale, jesli wezmiesz sie w garsc i wlaczysz najwieksze obroty, to spokojnie dasz rade.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
14 października 2009 16:56
małaMi, a czekam?  🤔
Oni są pewnie, że sobie nie poradzę. I nic tego nie zmieni. To, ze sobie poradzę, też.

A w dodatku nikt nie wie kiedy mam w-f i wyrzucą mnie ze studiów za niechodzenie na wf. dramat.
Mam dziś taki dzień, że nic tylko się powiesić. Wszystko pod górę... Szlag :/
In.   tęczowy kucyk <3
14 października 2009 18:48
A ja się cieszyłam, że dzień wolny, że wszystko super z koniem... A tu łódka tonie... 🤔 Chociaż z naszą to i tak w miarę ok, innym poprzewracało, masztu połamane, w środku zalane... : (
Strzyga tak wywnioskowalam, moge sie mylic.
W takim razie rob wszystkim na zlosc. Tak zeby im nos przytrzec.
Anaa a co się dzieje?

Ja miałam dzisiaj stanowczo zły dzień  😵 Obtarłam tacie samochód w beznadziejny sposób i spóźniałam się do pracy w drugim tygodniu po jej dostaniu - zima zaskoczyła drogowców oraz mnie  😤 Dobrze, że już w domu...
martva   Już nigdy nic nie będzie takie samo
14 października 2009 21:17
Mam dziś taki dzień, że nic tylko się powiesić. Wszystko pod górę... Szlag :/


Mam właśnie coś w ten deseń... Pierwszy raz wróciłam po jeździe L'ka totalnie załamana.. Coraz bliżej egzaminu, a ja generalnie dziś dałam ciała... Instruktor sam był w wielkim szoku...  😵 😵 😵 Wiem, ze to w sumie nic powazne itd. ale jakoś tak mi się przykro zrobiło - zawsze wszystko bez problemu, z uśmiechem na ustach, a dziś...? A dziś łzy w oczach i gula w gardle.. Wiem, przesadzam.
Dzionka - taki dzień - mam wrażenie, że za co się nie zabiorę to porażka na całej linii... czasu mi brakuje jak cholera... w ciągłym pędzie i ciągle coś nie wychodzi...
ble 😉
A mi jeszcze jeden dzień chorobowego jeno został. Będe musiała jutro pojechac do apteki na zakupy w Gripex sie zaopatrzyc i jakies herbaty bo przez tydzień wypiłam chyba połowe swoich herbacianych zapasów. Ale dzis mi pryznajmniej z merlin.pl kurier dojechal i przywiózł moje komiksy, książkę i płytkę Markowskiej, a więc sobie jakoś dzień osładzam
To chyba przez tę pogodę.
Zdarza Wam się pomyśleć "pora umierać"? Bo mi niestety tak. Skończyłam 26 lat - wiem, obiektywnie to niewiele. Ale... czasami nachodzi mnie myśl, że właściwie minął już czas kiedy powinny się wydarzyć ciekawe momenty. Że już teraz nie ma co liczyć na takie sytuacje, które będzie się latami wspominać.
Będąc w szkole dużo czytałam, oglądałm filmy i wsiąknęłam może za bardzo w tą fikcyjną rzeczywistość. Ale starsi znajomi mówili - zobaczysz i Tobie się to przydarzy. To czyli zakochanie, to czyli jakieś "przygody", to czyli sukcesy. I co? I nic się nie ziściło, żadno z tych marzeń. Życie jest do bólu prozaiczne, do bólu przewidywalne. Nie ma co wspominać, nie ma co "opowiadać przy ognisku". Nigdy nie zagrały skrzypce w tle, nikt nie zrobił niespodzianki, nic nie przydarzyło się fartem. To co mam na codzień to praca, to na co pracowałam, i to jak pracować będę.

I jeszcze znalazłam tutaj temat o serialu BrzydUla i już mi zupełnie bleeee. Bo odbieram to osobiście, tylko, że ją zrobili na nieatrakcyjną, a teraz kilkoma ruchami zrobia z niej całkiem aptyczną kobietę. A ze mną się tak nie da. Nie będzie "abra-ka-da-bra" i nie będzie kobiety za którą się ktokolwiek obejrzy. I jeszcze to, że... że traf chciał, że ten serial pokazał pewną sytuację z mojego życia, i... co śmieszniejsze w wykonaniu tej osoby, która była tej sytuacji częścią. Porąbany świat.
dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
18 października 2009 22:33
No i dupa blada!!! Co z tego, że mam stos zrobionych certyfikatów? Co z tego, że mam w sumie 10 lat stażu pracy i doświadczenie w różnych dziedzinach? Co z tego, że się staram? Przegrałam w konkursie z panna bez doświadczenia, świeżo po studiach. A tylko dlatego, że ja te studia kończe w czerwcu (czyli dla Pani Urzednik ich nie mam). Panna nigdzie nie pracowała, wiedza ogólna i oprócz papierka ze studiów nie ma nic. Brak słów... 🙁
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
18 października 2009 22:57
Ascaia
Jestem kilka lat młodsza od Ciebie, ale od jakiegoś czasu nachodzą mnie identyczne myśli...

Cały czas słyszę, że mam jeszcze czas, że gdzieś ktoś czeka, że marzenia się spełnią. Tymczasem z dnia na dzień przekonuję się jakie wszystko jest szare, beznadziejne i cały czas takie samo.
Od kilkunastu dni właściwie nic mnie nie cieszy, potrafię siedzieć pół dnia i wpatrywać się w ścianę, albo bez przyczyny zbiera mi się na płacz, towarzystwo ludzi jakoś mi przeszkadza. Przykro mi, że nie otaczają mnie osoby, którym mogłabym bezgranicznie zaufać, mam wrażenie, że jestem całkiem sama, a moi najbliżsi niestety są daleko ode mnie, poza tym każdy ma własne życie i własne problemy...

dragonnia
Jestem w szoku, kiedy słyszę o takich sytuacjach wszystkiego się odechciewa, nawet myślenia o podjęciu jakiejś pracy 🤔wirek:
Trzymaj się dzielnie, ja cały czas Ci kibicuję :kwiatek:
dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
18 października 2009 23:11
Dzieki Pauli, a Ty będź na UWMie jak ja tam dołączę. I Blueberry pozdrów serdecznie.
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
18 października 2009 23:15
No właśnie, kiedy będziesz w Olsztynie?? 😀
Z Blueberry dawno się nie widziałam, jakoś nie mamy ze sobą kontaktu 🙁
dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
18 października 2009 23:21
Możliwe, że w niedługim czasie pojadę do endokrynologa ale jak cos dam znać na PW. A regularnie to na magisterce będę na UWMie. O ile zdobędę pracę, stabilna pracę, która pozwoli mi na kontynuację nauki bez robienia przerwy.
Ascaia bardzo mnie zaintrygowalas ta sprawa z BrzudUli.
Wszystko jeszcze przed Toba, nie masz AŻ 26 lat, lecz TYLKO. Wiem, ze pewnie kazdy Ci to powtarza, ale naprawde  tak jest. Milosc przychodzi znienacka, w najmniej odpowiednim momencie. Jesli bedziemy ciagle czekac i szukac na sile, to nic nie da. Nikt nie wie co nas czeka. Skoro twierdzisz, ze Twoje zycie jest nudne i przewidywalne- zmien cos. ZMien jakas rutyne, zapisz sie na cos, znajdz nowe zainteresowania, wychodz do ludzi. Im wiecej doswiadczen, ktore sama sobie mozesz stworzyc- tym lepiej.
CO do wygladu- kazdy jest piekny. Nie bez powodu nazywaja nas plcia piekna. Jesli nie podoba Ci sie Twoj wyglad ( tak wywnioskowalam), rowniez go zmien. Idz do salonu fryzjerskiego0 ale takiego dobrego, powiedz , ze chcesz calkowita przemiane, idz do makijazystki, niech Ci doradzi jak sie malowac, moze jakies SPA?  To wszystko sprawi, ze poczujesz sie dowartosciowana kobieta i od razu zmienis zpostawe.
Glowka do gory!
hehe do fryzjera jestem umówiona za tydzień. Ponoć to jeden z tych co potrafi dobrać uczesanie do buzi tak, że nigdy już jej nie zechcesz zmienić - zobaczymy. ale do akceptacji siebie daleka droga - to straszne lubować się w pieknie i jednocześnie tak bardzo razić własnym wyglądem. Niestety chęć zmiany wyglądu to nie wszystko - nie wydłuże sobie nóg, nie nabiorę od samego myślenia innej budowy, a ze względu na chorobę tarczycy nie udaje mi sie od lat poprawić figury. Więc pupa zbita.

Zmiana zaintersowań i stylu życia... Mój świat obraca się ostatnio wokół stajni i jej problemów. I nie mogę tego zmienić. Może gdyby chodziło o inną pracę - papierki mogą poczekać, jakieś produkty również, ale zwierzaki nie i gdzie jak gdzie, ale tu na forum pewnie to wszyscy zrozumieją. Nie da się ich schować do szafy i przechować w niekorzystny czas. A wlazłam w ten przedziwny charytatywny układ już całą sobą. Opiekun, hodowca, stajenny, isntruktor - wszystko w jednym. I to dla "obcych", bo moich koni w stajni 2,5 - 2 dorosłe i mała, a w praktyce na głowie 20 sztuk. Nie dam rady na razie złamać tej rutyny - wstaję rano, jadę do stajni wypuścić konie (trzy, cztery razy w tygodniu, w pozostałe dni wypuszcza koleżanka albo mój Ojciec, więc wtedy korzystam, żeby się wyspać i zrobić sobie rano porządną kapiel), jadę do pracy, wracam z pracy, obiad i do stajni. I tak non stop. Nie mam czasu pracować ze swoją kobyłką - ta sytuacja trwa od trzech lat. Tajlunia ma 6,5 roku i praktycznie nie zna pracy pod siodłem. Bo cały czas wisi nade mną myśl o tym, że jeśli chcemy sprzedać wałaszki to one przede wszystkim muszą być jeżdżone, żeby były w każdym momencie w stanie gotowości. I przy każdej wizycie to praca z nimi jest priorytetem, a Młoda zawsze zostaje "na później". Nie wiem czy jeszcze umiem jeździć, a jak mam uczyć innych skoro sama jestem coraz dalej od praktyki. To jest cholernie frustrujące.
Chociażby dzisiaj - właśnie walczę z ogromnymi wyrzutami sumienia. Rano byłam puściłam na dwór, powinnam była pojechać drugi raz po południu, żeby poprowadzić dziewczynkom jazdę, może zdążyłabym wziąć Taja na lonżę. Ale zadzwoniła moja przyjaciółka z czasow licealnych, że akurat jest w Lublinie, ma dwie godzinki wolnego i bardzo chciałaby się spotkać. Widziałysmy się ostatnio z rok temu, więc wybrałam spotkanie z nią, a odpuściłam wizytę w stajni. Czyli kogoś zawiodłam, nie dopełniłam moich niepisanych obowiązków.

Ten tydzień cały zapowiada się mocno dupnie - jutro i w środę w pracy od 8 do 18 - konkurs recytatorski, który organizuję i prowadzę, w czwartek i piątek szkolenie z pisania wniosków, które też ma trochę potrwać. Czyli do stajni nie dojadę, wałachy będą miały przerwę, Młodej nie ruszę, dziewczynki będą miały do mnie żal, że nie mogą pojeździć. aaa! 

A miłość... nie szukam na siłę, właściwie niewiele o niej myślę. Czasami tylko mam taki napad, że przemknie pytanie "czy kiedyś pojawi się w moim życiu". A częściej tak naprawdę - "Co ze mną jest nie tak?". Muszę być jednak albo bardzo szkaradna, albo bardzo wredna, antypatyczna, głupia, sama nie wiem... 26 lat - może nie dużo, ale większość osób w tym wieku już jakieś doświadczenia i wspomnienia ma za sobą. U mnie cicho, głucho. Tak naprawdę nie było w moim życiu nikogo na stałe, nikogo na poważnie, nikogo na 100% mojego. Najwyżej jakieś początki, jakieś flirty, z których nigdy się nic nie rozwinęło. I tak szczerze, już nie liczę, że ktoś się pojawi, już nie wierzę, nie wyobrażam sobie siebie jako osoby zakochanej ani jako kogoś w kim można się zakochać. Bardziej prawdopodobne wydaje mi się wygrana w toto-lotka. 

PS. A z Brzydulą... no cóż aktorzy to osoby, które mają także swoje życie poza sceną czy planem filmowym. Pech chciał, że ze względu na swój zawód i zainteresowania znam trochę lokalnych "gwiazd i gwiazdeczek". W coś uwierzyłam, może źle zinterpretowałam fakty, może byłam zabawkę, rozrywką - właśnie taka "brzydula co dała się podejść". Na szczęście mam na tyle dużo dystansu, że rzadko ulegam zauroczeniom, że nie zakochuję się, więc to już za mną. Chociaż własna naiwność boli. 
A miłość... nie szukam na siłę, właściwie niewiele o niej myślę. Czasami tylko mam taki napad, że przemknie pytanie "czy kiedyś pojawi się w moim życiu". A częściej tak naprawdę - "Co ze mną jest nie tak?". Muszę być jednak albo bardzo szkaradna, albo bardzo wredna, antypatyczna, głupia, sama nie wiem... 26 lat - może nie dużo, ale większość osób w tym wieku już jakieś doświadczenia i wspomnienia ma za sobą. U mnie cicho, głucho. Tak naprawdę nie było w moim życiu nikogo na stałe, nikogo na poważnie, nikogo na 100% mojego. Najwyżej jakieś początki, jakieś flirty, z których nigdy się nic nie rozwinęło. I tak szczerze, już nie liczę, że ktoś się pojawi, już nie wierzę, nie wyobrażam sobie siebie jako osoby zakochanej ani jako kogoś w kim można się zakochać. Bardziej prawdopodobne wydaje mi się wygrana w toto-lotka. 


Ascaia

Czytając twojego posta normalnie mam wrażenie jakbym to ja sama napisała o sobie i swoich probelmach emocjonalno-sercowych. 

Czy życie się skońcyzło? Nie, wg. mnie to teraz dopiero jak skończyło się te 25 lat to otwierają się przed tobą mozliwości. Nie chodzi mi tylko o sprawy sercowe, bo tu uważam ze jak trafi to trafi - nic na siłę, ale o to ze jestes juz kobietą dorosła, dojrzałą i możesz praktycznie z tego punktu w zyciu zrobic co chcesz.
No ja pierdziele!!!!!!!!!!!!1

Dzisiaj miałam naprawdę nie przyjemną sytuacje w pracy! Mianowicie przypadkiem całkowitym się dowiedziałąm ze od poniedziałku szukają kogoś na moje stanowisko.


Hm....I jak to odebrac?

A dowiedziałąm sie przypadkiem przez osobe spoza firmy  🤔
No ja pierdziele!!!!!!!!!!!!1

Dzisiaj miałam naprawdę nie przyjemną sytuacje w pracy! Mianowicie przypadkiem całkowitym się dowiedziałąm ze od poniedziałku szukają kogoś na moje stanowisko.


Hm....I jak to odebrac?

A dowiedziałąm sie przypadkiem przez osobe spoza firmy  🤔



znam z autopsji... Co robic?? zacznij szukac innej roboty... a szefowi na do widzenia powiedz, ze jest tchorzliwym palantem 🏇
Ja bym niekoniecznie zaczęła od wyzywania szefa 😉 Upewnij sie raczej, czy komuś się 'nie pomyliło' i czy to prawdziwa informacja.
trzynastka   In love with the ordinary
22 października 2009 08:32
Najchętniej cały październik wykasowałabym z życia.
Wszystko się waliło i to czasami nawet dosłownie.
Waliły się drzewa, waliły się szopki, waliła się brama.
Nawet głupiego telefonu nie umiem oddać do serwisu tak by mnie nie oszukali.
Dodatkowo jestem chora.
Wczoraj prawie zabiłam kolesia na pasach, wyskoczył znikąd, z między samochodów i gdyby nie fakt, że szybko biegał pewnie już by go nie było.
No nic mi nie wychodzi.. dosłownie nic.
Ja bym niekoniecznie zaczęła od wyzywania szefa 😉 Upewnij sie raczej, czy komuś się 'nie pomyliło' i czy to prawdziwa informacja.


Ja nie mowie, zeby od tego zaczac, tylko na tym skonczyc 🏇
Skoro oni nie maja zadnych hamulcow, to trzeba tym samym jezykiem, zeby zrozumieli...
Byłam dzis u kadrowej i cała sprawe potwierdziła. A wiec szukam pracy od nowa....
Wczoraj prawie zabiłam kolesia na pasach, wyskoczył znikąd, z między samochodów i gdyby nie fakt, że szybko biegał pewnie już by go nie było.
No nic mi nie wychodzi.. dosłownie nic.

Faktycznie  😀iabeł: nawet kolesia ubić się nie udało  🤣
zima wybacz, źle Cię zrozumiałam 😉
asds Głowa do góry! Może tak miało być? Zobaczysz, znzajdziesz jeszcze lepszą pracę niż obecna- trzymam kciuki  😅 A szef, to faktycznie drań, skoro nie pisnął o tym ani słówkiem.
Ascaia  nie musisz mi tłumaczyc jak jest z konmi.
Hmm... mimo wszystko uwazam, ze powinnas cos zmienic. Usiadz spokojnie i pomysl, co moglabys zrobic, zeby zmienic cos w zwoim zyciu. I nie mow, ze sie nie da- bo sie da. Znajdz sile na zabawy i znajomych- zawsze jakas rozrywka.
Powodzenia zycze!

asds- juz pisałam w innym watku. Zdrowie jest wazniejsze niz praca. Glowa do gory, moze akurat czas zeby cos z tym wszystkim zrobic. Pomysl, ze otwiera sie przed Toba nowa mozliwosc.

A ja niestety musze sie dopisac do watku. Mam wszyskiego dosc. Nie mam ochoty kompletnie na nic, najchetniej bym z lozka nie wychodzila. Po straceniu wszystkiego uswiadomilam sobie jak bardzo mi na tym zalezy. Najgorsze jest to, ze nie mam teraz mozliwosci powrotu.  Wybralam studia i "normalne" zycie. I co mi z tego? Skoro mnie to w ogole nie cieszy, a wrecz meczy. Przedtem mialam jakas motywacje, a teraz? Potwierdzilo sie tlko to, ze tak naprawde kocham to calym zyciem i nie umiem bez tego normalnie funkcjonowac. Nie potrafie zyc "normalnie", jak inni ludzie. POtrzebuje tego motorku i napietego kalendarza.  😕
asior   -nothing but eventing-
22 października 2009 19:59
Mam kryzys. To dopiero 3 tydzien zajec a ja juz sie zastanawiam, czy weta jest dla mnie  😵
ale to całkiem normalne zjawisko 🙂
asior   -nothing but eventing-
22 października 2009 20:24
Nie wiem... Wszyscy naokolo wydaja sie oazami spokoju, tylko ja jakas spanikowana...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się