Nieśmiałość... jak sobie z nią radzicie?

Jak w temacie...

Ostatnie przemyślenia skłoniły mnie do założenia takiego wątku. Jestem osobą okrutnie nieśmiałą i niepewną siebie. Stresuję się przed każdym wystąpieniem przed ludźmi, czy też egzaminem ustnym w szkole itp. Wstydzę się nawet podejść do kogoś obcego i coś powiedzieć, nawet zadzwonić. Nie mogę sobie z tym poradzić. Może pośród forumowiczów też znajdą się osoby o takim charakterze? Macie na to jakieś sposoby? Ja nie potrafię się z nieśmiałością uporać, a ona mnie wręcz paraliżuje 🙁
O, to wątek dla mnie.
U mnie do nieśmiałości dochodzi okropnie niska samoocena. Wiecznie się zastanawiam czy nie nudzę drugiej rozmowy, czy ona naprawdę chce ze mną rozmawiać czy może tylko tak mi się wydaje, nie dzwonię ani po pizzę ani się coś zapytać, nie pytam o nic w sklepie. I jak poznaję nową osobę to nie zachowuję się jak ja, tylko jestem taka zestresowana i przez to sztywna, co jeszcze bardziej potęguje stres, że ta nowa osoba pomyśli, że jestem nudna. 😵
Okropnie jest to męczące w codziennym życiu.
xxflygirlxx mam dokładnie to samo  😵 zawsze ktoś mnie wyręcza przy kontaktach z innymi ludźmi, bo ja nie potrafię być 'normalna' kiedy muszę komuś spojrzeć w oczy i się o coś zapytać... Nawet czasem nie jestem w stanie porozmawiać z kimś z mojej rodziny,bo zżera mnie nieśmiałość...

Masz na to jakieś sposoby? Próbujesz się przełamać?
Ooo i dla mnie  🤣 Chętnie poczytam jakie macie sposoby na to paskudztwo.

Ja mam też tak, że jakby rozkręcam się. Jeśli przez 2-3 dni po kolei latam po urzędach, lekarzach, sklepach, załatwiam ważne sprawy przez telefon, to potem jeszcze przez 2 kolejne dni mam włączony tryb "co to nie ja. Wszystko załatwię." 😉 Niestety następuje przerwa i znów mam problem żeby zadzwonić do właściciela stajni.
Miałam tak przed pierwszymi zawodami gdy musiałam pozałatwiać wszystkie dokumenty, oznajmić, że zabieram konia na dzień, zgłosić start, zamówić boks itede. Wtedy to chyba adrenalina działała, bo latałam jak głupia i nagle znalazłam język w gębie  😁

Nie odzywam się w towarzystwie, jestem raczej cichym słuchaczem, sztucznym tłumem 😉
Jak mam recytować wiersze, grać w przedstawieniu itp, to kolana mi się trzęsą i nie mogę złapać oddechu. Za to gdy mam śpiewać na koncercie... wychodzę na scenę i śpiewam bez żadnych negatywnych emocji.

Jednakże stwierdziłam, że udam się do psychologa. Nie tylko z tym problemem, ale myślę, że to jest główna przyczyna wszystkich innych "dolegliwości".
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
14 kwietnia 2011 22:37
Byłam bardzo nieśmiała. W sumie do tej pory jestem, ale nie aż w takim stopniu jak kiedyś. Kiedyś to był koszmar.

Nienawidzę publicznych wystąpień. Prezentacji, przemówień, id - to dla mnie psychiczna katorga. Jednak mi na takie coś pomaga wyobrażenie, ze sala jest pusta, siedzi tylko wykładowca. Nie widzę tych osób, nie staram się na siłę wymyślać, że się ze mnie śmieją. W tym roku powiedziałam sobie dość. Nie będę się migać od prezentacji. Zrobię wszystkie jakie mam do zrobienia i będę mieć spokój.

Na początku w kontaktach towarzyskich jestem nieśmiała, ale jak się rozkręcę to nieźlę 'głupawkuję', łapię fazy z towarzystwem. Niestety nie mam tak zgranego roku na teraźniejszej uczelni, ale w tamtym roku na kilka dni przed lanym poniedziałkiem siedziałam mokra w aulii na wykładzie 😂
I chyba dla mnie ... . Kiedyś byłam niesamowicie nieśmiała, zresztą jedno wydarzenie w moim życiu sprawiło, że bardzo zamknęłam się w sobie. Do tego w przedszkolu często chorowałam, rzadko bywałam i miałam mały kontakt z dziećmi. Potem przyszła podstawówka i to, że weszłam w etap tzw. pączka. Nie do końca akceptowałam siebie i zawsze byłam tą z tyłu szeregu. Co mnie zmieniło? Chyba przyjaciółka, paczka znajomych, która akceptowała mnie taką jaką byłam/jestem. Do tego świadomość (którą zresztą mam do dzisiaj w różnych sprawach), że jeżeli ja nie zajmę się sobą to małe szanse, że ktoś mi pomoże. Zaczęłam częściej jeździć, dbać o siebie. Mam wrażenie, że pewność z siebie niestety często wynika z tego jak my sami postrzegamy siebie. Ja w końcu doszłam do jakże spektakularnego odkrycia, że nie zawsze trzeba być ładnym/szczupłym/wygadanym. Czasami można nadrobić innymi cechami, które nas wyróżniają. A każdy ma takie, czasami tylko trzeba je odkryć. Czasami pomaga też tzw. krytyczne oko. Nie potrafię sama załatwić sprawy w urzędzie? Rzucam się na głęboką wodę i idę tam. Jak już zrobisz mały pierwszy krok, jest na prawdę łatwiej. Apropos takiego przykładu to mnie tata zawsze tego uczył. Nie pójdziesz sama, nie załatwisz sprawy, która jest dla ciebie istotna. Itd. itd. To jest na prawdę temat rzeka bo nieśmiałość wynika z różnych przyczyn, często bardzo zaskakujących. To jak można sobie pomóc wynika też z naszego charakteru, nastawienia.
Ja w gronie przyjaciółek jestem odważna, pewna siebie, ale gdy tylko mam coś zrobić sama nie potrafię się przemóc  😵 Staram się walczyć z tym okropieństwem, ale jakoś mi nie idzie...
Dynamiciak, ale mówisz już o głębokiej wodzie jak np. wystąpienia publiczne czy raczej o powiedzeniu czegoś w większej grupie? Gdzie jest granica pomiędzy tym co jeszcze potrafisz załatwić a tym co kompletnie Cię paraliżuje? Jeżeli można wiedzieć: z czego to wynika? Wiesz może? Jaka jest przyczyna? Zastanawiałaś się kiedyś? To bardzo ważne zagłębić się w siebie samego i być ze sobą całkowicie szczerym. Dlaczego jestem taka nieśmiała ... . I stawiać przed sobą małe wyzwania.
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
14 kwietnia 2011 23:38
Mia, Otóż to! Otóż to!

Trzeba stawić czoło swojej nieśmiałości. Ja stwierdziłam w tym roku, że chrzanię to jakie ploty o mnie chodzą. Mam to w nosie i robię swoje. Boję się wystąpień publicznych? A co tam. Raz się żyje.

Jak się uda to będę wolontariuszem na prezydencji Polski w RE. Będzie to naprawdę duże wyzwanie dla mnie, ale jeśli nie spróbuję dalej będę żyła z tą niepewnością.
Mia mogę zrobić dosłownie WSZYSTKO, ale tylko, kiedy jest przy mnie bliska koleżanka/przyjaciółka/mama. Sama, wśród obcych ludzi, jestem jak mała sierotka, na którą wszyscy patrzą i się śmieją. (Ach, ta niska samoocena...) Dla przykładu: dzisiaj byłam na konkursie przyrodniczym, gdzie trzeba było odpowiadać ustnie przed komisją i... w wyniku ogromnego stresu cała wiedza wyleciała mi z głowy. Inni uczestnicy podchodzili do komisji zrelaksowani, jak gdyby nigdy nic, a ja kłębek nerwów zawaliłam wszystko  😵 Nie mam pojęcia czemu nieśmiałość mi tak dokucza. Od malutkiego dziecka mam z tym problemy. Mama zawsze kazała mi robić wszystko samej, chociaż protestowałam. Tak jak piszesz, zagłębiając się w siebie, moje główne cechy: nieśmiała, okropnie skromna, niepewna siebie, obchodzi mnie co pomyślą o mnie inni.
Wiecie co mi jeszcze pomogło? Nie rozczulanie się nad sobą i zdanie sobie sprawy z tego, że przez tą moją cholerną nieśmiałość zawsze mam kilometr do konkurencji. Bo oni się uśmiechną, zagadają a ja stoję jak ten osiołek ... . A w życiu nigdy nie ma nic za darmo, albo jesteś w grze albo Cię nie ma. I nikt nie pyta się czy to nie przypadkiem przez twoją nieśmiałość. Ja jestem do tego dosyć ambitna i na prawdę przeszkadzało mi to, że nie potrafię sobie nic sama załatwić, zawsze musiałam mieć koło ratunkowe i asekurację.
Dynamiciak, Co do komisji egzaminacyjnych to ja zawsze wymyślam sobie takie głupie rzeczy 😀 Np. jak ta pani wygląda w kostiumie kąpielowym na basenie albo jak ten facet robi zakupy w hipermarkecie. "Uczłowieczam" ich wyobrażając sobie scenki z normalnego życia. I od razu człowiek dochodzi do wniosku, że to tylko ludzie, nie zjedzą Cię 🙂
Notarialna, i o to chodzi! Trzymam kciuki żeby się udało 🙂
trzynastka   In love with the ordinary
14 kwietnia 2011 23:53
Mnie zawsze pomaga myślenie "no przecież mnie tam nie zabiją", bo przecież nie wyrządzą mi jakieś drastycznej cielesnej krzywdy, ani ludzie na widowni do których muszę mówić, ani profesor słuchający mojej ustnej odpowiedzi.
Oni mnie nie zabiją i nie okaleczą, a ze wszystkim innym sobie poradzę 😉
Z tym, że ja nie czuję się osobą nieśmiałą, po prostu czasami brakuje mi odwagi.
kujka   new better life mode: on
15 kwietnia 2011 00:10
Dynamiciak, sprobuj sama sobie stawiac takie male wyzwania, zadania do wykonania, zeby sie oswoic z ludzmi i tym ze radzisz sobie z nimi sama. mozesz zaczac np od glupiego zrobienia zakupow w sklepie takim bez koszyka - gdzie jest lada i musisz mowic pani za lada co chcesz kupic. innym razem zapytaj kogos obcego na ulicy o godzine. albo stojac na przystanku zapytaj, czy juz byl Twoj autobus. zamiast napisac maila do sklepu, zadzwon i porozmawiaj. Z czasem poczujesz sie pewniej i bedziesz sobie mogla stawiac wieksze wymagania, np jak pojedziesz gdzies na zawody, podjechanie do kogos na rozprezalni i pogratulowanie ladnego przejazdu, pociagniecie rozmowy - a skad jestescie? a jaki ladny kon, co to za rasa? itd. sprobuj nawiazywac pierwsza kontakt z nowymi osobami w stajni pierwsza wyciagajac reke na powitanie, przedstawiajac sie "czesc, nazywam sie X i jestem wlascicielka/opiekuje sie koniem Y, a Ty?"

ja kiedys bylam bardzo niesmiala, a to ze nie przepadam za ludzmi i bardzo mi sie bez nich dobrze zyje wcale mi nie pomagalo w rozwiazaniu tego problemu. Przy koniach w stajni i podczas pracy nauczylam sobie z tym radzic i dzis chyba malo kto powiedzialby, ze jestem niesmiala (wlasciwie niektorzy uwazaja ze jest wrecz odwrotnie). wychodzi to ze mnie juz chyba tylko w towarzystwie w ktorym nie czuje sie dobrze, nie "czaje bazy".

z niesmialoscia da sie walczyc i da sie wygrac tylko wymaga to pracy nad soba 😉
O! wątek idealny dla mnie.
Kiedy byłam mała wiecznie chodziłam uczepiona spódnicy mamy. Wstydziłam się nawet powiedzieć "dzień dobry" gościom przychodzącym do mojego domu. Dzisiaj jest nieco lepiej, ale nadal strasznie denerwuje się przed występowaniem publicznie (jak ja obronie inżniera?:P), żeby wykonać telefon to często zapisuje sobie na kartce co mam powiedzieć, a załatwić coś w urzędzie.....najpierw jest milion czarnych wizji w głowie i myśli "a co jeśli...".
Staram się jakoś z tym walczyć..wmawiam sobie, że będzie dobrze, nastawiam się na myślenie "zrobisz to super, jesteś pewna siebie itp." Czasem działa...
O, ciekawy wątek.
Też kiedyś byłam nieśmiała. Często chciałam coś powiedzieć, wiedziałam co chcę powiedzieć, znałam odpowiedź na jakieś pytanie, ale coś w środku dusiło mnie i nie mogłam się odezwać. Zapytana o coś też często odpowiadałam milczeniem, bo nie byłam w stanie wydobyć z siebie głosu. Aż w pewnym momencie stwierdziłam, że.... a trudno, raz się żyje, raz kozie śmierć, no risk - no fun i zaczęłam sobie powtarzać, że lepiej jest coś zrobić i nie żałować, niż nie robić i żałować. Zaczęłam wyobrażać sobie, że jestem światową gwiazdą, a wszyscy wokół są śmieszni [np. wyobrażałam sobie ludzi z pomidorami na głowach i w tego typu rzeczach, które wzbudzały we mnie śmiech]. Wstyd się przyznać, ale porównywałam siebie z gorszymi od siebie osobami na zasadzie "ona ma gorzej, nie jest z tobą tak źle", co też w pewien sposób pomogło, ale raczej bym nie polecała porównywania się do kogokolwiek. Zaczęłam się uśmiechać i nie bać się mówić, a jeśli już chciałam coś powiedzieć, to świadomie [i nieświadomie też w sumie] starałam się robić coś, co odwróciłoby uwagę od tych nerwów [gestykulowałam, sporo się "ruszałam" mówiąc] i gdy chciałam coś powiedzieć, starałam się "wstrzelić w moment" gdy nikt nic nie mówi, by mieć pewność, że mnie usłyszą. Na publicznych wystąpieniach nigdy nie patrzyłam bezpośrednio na komisję czy kogoś typu "egzaminator", nie łapałam kontaktu wzrokowego, zawsze trochę poza nimi. W sytuacjach stresowych starałam się głęboko oddychać i motywowałam siebie w duchu. I właśnie, zgadzam się z Kują odnośnie tych drobnych, małych rzeczy - pytanie o godzinę, o autobus na przystanku czy, zdecydowanie, gadanie w stajni z ludźmi! To bardzo pomaga, bo przecież konie to niewyczerpany temat.🙂 Nawet o ulubionych kolorach owijek można rozmawiać. 🙂
Teraz momentami mam jeszcze chwile "załamania", ale generalnie jestem pewna siebie, widać mnie i nieśmiałość zniknęła. Ogólnie wydaje mi się, że grunt, to naprawdę siebie zaakceptować. Znaleźć w sobie cechy, które się lubi [każdy takie ma🙂], rozwijać swoje zalety, nie pogłębiać wad, naprawdę nie przejmować się tym co mówią inni i wtedy będzie dobrze🙂
Co pomaga?
Najpierw trzeba siebie zaakceptowac, zrozumiec swoj charakter, pózniej delikatnie go modyfikowac. Nie ma sensu na siłe robic sie przebojowym, przyrównywac do kogos bo to nie zadziała na dłuższą mete.
Rzucanie na głęboką wode jest czasem nieuniknione. Ja moze juz nie nieśmiała, ale cholernie nadwrażliwa, sytuacje które normalnych ludzi nawet nie "obejdą" u mnie czasem powodowały 'żołądkościsk'. Nauczyłam się zyc ze stresem. Były tez próby zycia bez niego- czyli odcięcie się od zycia, od wszelkich spraw które powodują u mnie strach. Tylko po co? Bez sensu. Nauczyłam się na oślep iść w stresujące sytuacje, bo zawsze jest jakas bariera którą mozna pokonac i póxniej jest juz łatwiej. Mozna tez jej nie pokonac wcale... Taka potworna niesmiałosc i nieradzenie sobie ze strachem doprowadziły do tego ze moja Siostra nie potrafi w ogole życ, aktualnie jest w cieżkiej, groźnej depresji..
Strach to tylko myśl, trzeba go okiełznac. Pomaga tez myślenie o sytuacjach które były i zakonczyły sie sukcesem, w których daliśmy rade.
No i dla mnie lekarstwem było znalezienie pracy. Jednej, drugiej, trzeciej itd. Mimo ze nie musiałam, moi rówiesnicy wtedy nie pracowali, sytuacja w domu dobra. Na dodatek ja, domator, samotnik- zawsze pracowałam z ludźmi. Myśl, ze musisz byc profesjonalnym działa wysmienicie  😀 U mnie jest generalnie tak ze mówie jak musze.. Aktualnie pracuje jako instruktor i gadam czasem przez 6 godz non-stop. I nie mam z tym problemu. Znajomi sie tylko dziwią ze cos takiego jest w ogole możliwe w moim przypadku  😉
Ja się czerwieniłam okropnie.  😡
I się tego wstydziłam. I czerwieniłam jeszcze bardziej.
Dopiero, jako dorosły człowiek zauważyłam,że rumieniec jest .... uroczy.
Bardzo ładny. Tak pokazuje emocje.
Trzeba rumieniec polubić. To taki znak niewinności i wrażliwości.
kujka   new better life mode: on
15 kwietnia 2011 08:11
Evson, jesli chodzi o prace instruktora, to w moim przypadku dzialalo to tak: jestem instruktorem, "pania instruktor", a nie Kala. Wchodzilam w role instruktora ktory sie nie kryguje, biega po stajni, pomaga wszystkim, rowniez tym niesmialym 😉 i jakos rola weszla mi w krew do tego stopnia, ze faktycznie jako instruktor taka sie wlasnie stalam. tzn wyszlam z roli, po prostu nauczylam sie taka byc.
jakbym pomyslala "musisz byc profesjonalna" to bym sie zestresowala jeszcze bardziej. jestem soba i wykonuje swoja prace najlepiej jak potrafie 🙂
Tak, tak, oczywiscie racja  🙂 Chodziło mi o to ze praca automatycznie narzuca takie 'mechanizmy' ze człowiek podswiadomie potrafi się z tym uporac. Czyli własnie stac się bardzij otwartym i okazuje sie ze to nie jest nic strasznego. Mozna tez nie podołac, tak jak wspomniany wyzej przykład mojej siostry.
Aktualnie nawet wychodzenie do szkoły, czy gdziekolwiek stało się dla niej barierą nie do przebicia. Czasem nawet zastanawiam się skad taka rozbieznosc miedzy nami- obie bylysmy/jestesmy niesmiale a jednak ja poszłam w jedną strone czyli sobie z tym poradziłam, ona w kompletnie przeciwną.
Mysle ze tez konie mi duzo pomogły ogolnie w zyciu- swiadomosc ze nie ma nic za darmo (zawsze musiałam sie nieźle nastarac zeby miec mozliwosc jazdy), ze bywa trudno, są bariery, jest stres. Cały czas własciwie. I ze mozna się z tym uporac
Ja jestem typowym, czerwonym burakiem.  😁 Nie ma sekundy, żebym nie strzeliła cegiełki na twarzy. Dosłownie wszystko powoduje, iż robię się czerwona: począwszy od czegoś zabawnego, po tylko przelotne spojrzenie kogoś, aż np. na głupim uśmiechu do monitora. Tym bardziej mam utrudnione kontakty z innymi, bo każdy widzi jak ja reaguje i ich to bawi, a mnie krępuje. Chociaż ostatnio słyszę coraz częściej, że ładnie mi z rumieńcami, więc nie jest, aż tak źle. 😉 Moją nieśmiałość próbuje pokonać, mam pracę, w której muszę się integrować z ludźmi, pracownikami i klientami, także nie mogę sobie pozwolić na bełkot i stanie w miejscu jak słup. Mimo wszystko, wiele bym jeszcze zmieniła. Często zdarza się, że ciągnę bardziej do osób starszych niż młodszych i moje kumpele mają na karku np. 20 lat więcej niż ja.  😁
Ja dopiero na ostatnim roku studiów dostrzegłam, jak rumieniec sprzyja ocenom na egzaminach.
Szkoda,że tak późno. 😡
Moon   #kulistyzajebisty
15 kwietnia 2011 10:25
Ja im więcej myślę o czekającym mnie wystąpieniu, prezentacji, etc tym bardziej się stresuję. Im bardziej idę "na żywioł" tym chyba na tym lepiej wychodzę.
Znam moją grupę ćwiczeniową od przeszło 4 lat i zawsze, ale to zawsze przed każdą prezentacją może nie miałam jakiegoś wielkiego stresa, ale było takie ukłucie "cholera, muszę powiedzieć prezentację..."
Dziś za to miałam prezentację o swojej pracy magisterskiej (temat wybitnie nieatrakcyjny dla geologa :P). Nie myślałam o tym za dużo ani wczoraj ani dziś przed. Powiedziałam, promotorce się podobało, ludzie się nawet zainteresowali (O.O), pytali. A ja nawet nie poczułam tego ukłucia. ;-)

Ale też nie znoszę dzwonić do nieznajomych osób, jednak wiadomo, że w branży jakiej obecnie działam kontakt z klientem jest ważny i też po prostu mówię sobie "bądź profesjonalna" i jakoś idzie. Bo musi i już.
majek   zwykle sobie żartuję
15 kwietnia 2011 10:37
Mnie nieśmiałość dopadła w liceum i to tylko w przypadkach odpowiedzi u nauczycieli, których lubiłam i na przedmiotach, które lubiłam i na których mi naprawdę zależało. Na przerwach mogłam sobie z nauczycielem żartować (chodziłam do prywatnego liceum, więc stosunki były luźniejsze, z niektórymi spotykaliśmy się także po zajęciach), ale jak przychodziło co do czego - tzn ustna odpowiedź - nie było bata... Moje oceny z polskiego w liceum to na zmianę jedynki i szóstki (jedynki z odpowiedzi, szóstki z wypracowań i klasówek)
Podobnie było na studiach. Nawet jak wiedziałam, jaka  jest odpowiedź na pytanie - bałam się odezwać.
To było straszne...

Publicznie nie boję się występowac, ale jak przyjdzie co do czego - głos mi strasznie drży, jakbym się strasznie bała...

W końcu z wiekiem mi przeszło (tzn nie trzeba w szkole odpowiadać).

A z urzędami mam taktykę, żeby udawać głupią i niedoinformowaną, wtedy szybko chcą sprawę załatwić i tłumaczą jak krowie na miedzy.

Teraz na szczęście nie mam problemu z nawiązywaniem kontaktów... Mam takie coś,  że zakładam, że wszyscy na świecie są fajni i na pewno mnie lubią... A potem rzeczywistość to najwyżej weryfikuje...
A.   master of sarcasm :]
15 kwietnia 2011 10:40
ahhhh... wywalilo mnie z forum i wcielo posta...


jako "dzik" nie umiejacy gadac do ludzi poszlam pracowac przy badaniach rynku, a tam trzeba lapac ludzi na ulicy i zapraszac do ankiety...  A lapac trzeba, bo placone jest nie na godzine, ale od wypelnionej ankiety!  Wyleczylo mnie. "Dzik" nadal jestem ale geby juz nie boje sie otworzyc.
Nieśmiałość mija tak w terapii szokowej.
Mnie minęła, kiedy życie postawiło mnie przed ogromnym audytorium , przed kamerą,
w TV na żywo z agresywnym panem redaktorem.
Bolało bardzo, ale po takich przygodach już się zostaje śmiałym.
Onieśmielają mnie za to przystojni do bólu panowie.  🙁
Nieśmiałość mija tak w terapii szokowej.
Mnie minęła, kiedy życie postawiło mnie przed ogromnym audytorium , przed kamerą,
w TV na żywo z agresywnym panem redaktorem.
Bolało bardzo, ale po takich przygodach już się zostaje śmiałym.
Onieśmielają mnie za to przystojni do bólu panowie.  🙁

Skąd ja to znam... A tak, z własnej autopsji...  👀 Nie wiem tylko dlaczego jak mnie oni onieśmielają to staje się wredna, lubię pokazać różki. Chyba tak się bronie, ale nie wiem czy to logikę gdzieś ma...
Mnie na nieśmiałość (typu, zadzwonienie do kogoś, podejście do kogoś) pomogła praca jako tajemniczy klient.
Teraz nie mam oporów, a i kłócić się o swoje umiem  😜
A co to jest "tajemniczy klient"?  😲
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
15 kwietnia 2011 13:02
A co to jest "tajemniczy klient"?  😲


pewnie taki niby klient a nasłany przez firmę w celach badawczo-rozwojowo-donosicielskich
bajaderka-zorro   But who to fuck am I to dare to accept?
15 kwietnia 2011 13:04
[quote author=Julie link=topic=52991.msg977451#msg977451 date=1302868516]
A co to jest "tajemniczy klient"?  😲


pewnie taki niby klient a nasłany przez firmę w celach badawczo-rozwojowo-donosicielskich
[/quote]

nawet na pewno 😉

ja też ogólnie byłam bardzo nieśmiała, ale zaczełam pracować z ludźmi (klientami) no i niestety nieśmiałość musiała iść w kąt 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się