Idiokracja

Ilość lektur to jest zupełnie inna sprawa. Doskonale pamiętam, że kiedyś czytało się "Potop" (albo "Ogniem i mieczem"😉 i "Krzyżaków" i "Quo vadis", a do tego jakoś uczniowie nie padali z przemęczenia... Mało tego, co ambitniejsi nauczyciele omawiali całą Trylogię i też nikt nie umarł.
Jak dla mnie to taką sceną manifestacji polskości jest recytacja "Reduty Ordona" przez Zygiera, ale to już w ogóle mało kto z uczniów dziś rozumie, o co w tym utworze chodzi, no i taaaaakie to długie. Ja nauczycielem nie jestem, choć miałam być, ale jak myślę, jaki utwór by się nadawał, to właśnie przychodzą mi do głowy same "Reduty Ordona", "Groby Agamemnona" i tym podobne...

A Bambo jest niepolityczny, no co ty...  😀
A ja się obawiam, że treść lektur ma drugorzędne znaczenie, skoro i tak jest jedna obowiązująca interpretacja zwana "kluczem" albo przewrotnie "czytaniem ze zrozumieniem".  😉
Taniu czasem ta interpretacja jest jedynym sposobem na to, by uczniowie wiedzieli cokolwiek, o czym była dana lektura. Niestety niejednokrotnie jest tak, że oni czytają i nie rozumieją nic - słowo wierszowane jest w większości nieprzyswajalne, dramat często też, powieści także, bo wymagają ogólnej orientacji w historii, sztuce, kulturze... Literatura wysoka zasadniczo była pisana dla wykształconego odbiorcy, a nasza młodzież w przeważającej mierze nie jest wykształconym odbiorcą (bo i nie ma nim być zresztą).
Murat-Gazon, nie ogarniam. Ty popierasz współczesną edukację czy wręcz przeciwnie? Bo mam przedziwne wrażenie, że jesteś w Baaardzo szeroookim rozkroku  😀iabeł:
A dokładnie właśnie za to zaczęłam nie cierpieć współczesnych nauczycieli (zawodu) - za totalne ściemnianie, że nieuctwo to NIE ICH WINA. A CZYJA???
To nauczyciele pokornie godzą się na "stosy raportów o raportach" i wszystkie "podstawy programowe", słówkiem nie pisną że coś jest bzdurą - ba, 1500 "uzasadnień i tłumaczeń" znajdą, ni cholery nie poczuwają się do odpowiedzialności za Wykształcenie podopiecznych, i żeby nie wiem jak fukali (w prywatnych rozmowach) w pełni akceptują, że są tylko od jednego - od nauki konformizmu.
Ilekroć słyszę z ust nauczyciela "bo oni nie myślą samodzielnie" - bebechy mi się przekręcają. To WY - cała profesja - ponosicie odpowiedzialność za IDIOKRACJĘ. Właśnie wy.
Wybraliście inaczej niż wasi poprzednicy, którzy "mieli" naprawdę paskudny system - a Wykształcili masy. Ukształtowali miliony ludzi. Walczyli o jakość edukacji jak o własne życie.
[quote author=Murat-Gazon link=topic=65393.msg2215670#msg2215670 date=1415104790]
Taniu czasem ta interpretacja jest jedynym sposobem na to, by uczniowie wiedzieli cokolwiek, o czym była dana lektura. Niestety niejednokrotnie jest tak, że oni czytają i nie rozumieją nic - słowo wierszowane jest w większości nieprzyswajalne, dramat często też, powieści także, bo wymagają ogólnej orientacji w historii, sztuce, kulturze... Literatura wysoka zasadniczo była pisana dla wykształconego odbiorcy, a nasza młodzież w przeważającej mierze nie jest wykształconym odbiorcą (bo i nie ma nim być zresztą).
[/quote]
To bardzo dziwne a nawet niebezpieczne założenie. A co z uczniem zdolnym, myślącym, czytającym? Zostaje zrównany do poziomu trotuaru. Znam tegorocznych maturzystów- znakomitą młodzież. Z domów, gdzie się czytało i myślało. I z prawdziwym przerażeniem patrzyłam, jak te mądre dzieci wkuwają "klucze" do zdania matury. I zdali ją marnie na koniec. Pociąga to konsekwencje w postaci dostania się na kiepskie kierunki studiów. Przekreśla tych najlepszych już na starcie. Bo trybików nie posiadali. To przypadek czy PLAN?
halo jak napisałam wcześniej, nauczycielem nie jestem, aczkolwiek przez długie lata byłam przekonana, że będę. Natomiast wyszło tak, że pracuję jak najbardziej w edukacji i z tej racji mam stały kontakt ze szkolnictwem na wszystkich poziomach, znam podstawy programowe, wymagania ministerstwa itp. Z nauczycielami też mam stały kontakt, bo współpracuję z nimi. W tej sytuacji wyrobiłam sobie raczej konkretną opinię.
Polski system edukacji - NIE. Zdecydowane nie. Jest to bardzo precyzyjnie zaplanowany system produkowania debili, szarej masy tłumoków nieumiejących samodzielnie myśleć, ale łatwych do sterowania, bo bez poczucia własnej wartości. Zaczynając od wysyłania do szkół za małych dzieci, które w większości nie dają sobie rady, poprzez gimnazja, które są w gruncie rzeczy enklawami chuligaństwa i każdy psycholog i pedagog wie, jak bardzo niedobre dla rozwoju młodzieży w tym wieku jest izolowanie ich od starszych i młodszych, kończąc na liceach uczących jedynie wypełniania testów. Okrojone programy, minimum wiedzy ogólnej, wyrzucanie tego, co potrzebne, a w zamian mnóstwo niepotrzebnych pierdół do wkucia na pamięć. Totalne zmasakrowanie nauczania historii, zmierzające do pozbawienia poczucia przynależności do określonego narodu i kraju. To jest nasz system edukacji "od podszewki".
Natomiast nauczyciele dzielą się na dwie kategorie. Jedna to "pożyteczni idioci", dawno zmanipulowani przez system i robiący radośnie to, co im się każe, w przeświadczeniu, że tak jest dobrze. Tych jest większość. I mniejszość, czyli ci, którzy widzą, jak jest naprawdę - ale oni też zostali złapani przez system, ponieważ narzucono im tyle "papierologii", której niewykonanie zwyczajnie odbierze im pracę, że mimo szczerych chęci przekazania uczniom czegoś więcej nie mają jak tego robić. Są rozliczani z wyników, cyferek, tabelek, statystyk, a nie z tego, co uczniowie mają w głowach albo czy mają tam funkcjonujące mózgi. A dodatkowym problemem dla nich jest to, że kiedy próbują mimo wszystko robić coś więcej, to spotykają się z niechęcią samych uczniów, którzy w większości wcale nie chcą mieć w głowach czegokolwiek, bo zostali już nauczeni, że w obecnych czasach liczy się "mieć", a nie "być", i że "mieć" można niekoniecznie rzetelną pracą, ważne, by nikt się nie zorientował.
Być może dlatego odniosłaś wrażenie, że stoję w rozkroku. Bo z jednej strony absolutnie potępiam ten system, z drugiej wiem, że jego funkcjonowanie to nie pomyłka czy nieudolność, tylko celowe działanie, a z trzeciej współczuję tym nauczycielom, którzy to widzą i mają związane ręce.

No, to teraz naraziłam się nauczycielom.  😉

Taniu właściwie odpowiedź masz w powyższym. Ale niestety, to założenie. Samodzielnie myślący, wykształceni, inteligentni nie są potrzebni, bo tacy za dużo widzą i jeszcze problemów narobią. Potrzebne są ujednolicone trybiki w maszynie, które będą prawidłowo działać i za dużo nie chcieć. Taka młodzież, o jakiej piszesz, istnieje oczywiście, ale to mniejszość, a będzie jej jeszcze mniej, bo podejrzewam, że z biegiem czasu część się "złamie" i dopasuje do rzeczywistości.
[quote author=Murat-Gazon link=topic=65393.msg2216191#msg2216191 date=1415171151]
(...)
Taniu właściwie odpowiedź masz w powyższym. Ale niestety, to założenie. Samodzielnie myślący, wykształceni, inteligentni nie są potrzebni, bo tacy za dużo widzą i jeszcze problemów narobią. Potrzebne są ujednolicone trybiki w maszynie, które będą prawidłowo działać i za dużo nie chcieć. Taka młodzież, o jakiej piszesz, istnieje oczywiście, ale to mniejszość, a będzie jej jeszcze mniej, bo podejrzewam, że z biegiem czasu część się "złamie" i dopasuje do rzeczywistości.
[/quote]
Uff.... cieszę się, że tak myślisz. I martwię całością zjawiska.  🙁
Wybraliście inaczej niż wasi poprzednicy, którzy "mieli" naprawdę paskudny system - a Wykształcili masy. Ukształtowali miliony ludzi. Walczyli o jakość edukacji jak o własne życie.

Nie do konca to jest sprawiedliwe bo w poprzednim systemie wszystkie egazminy byly oceniane w szkole wiec nauczyciele mogli sobie pozwolic na jaka taka swobode. Teraz nauczyciel, ktory nie nauczy klucza utrudni dziecku zdawanie do kolejnych szkol, a tego w wiekszosci oczekuja i dzieci i rodzice.

Co do trudnosci w odbiorze, nie potrafie przytoczyc latwiejszego w odbiorze autora niz Sienkiewicz... Co moze byc prostszego? Komiks? Z drugiej strony kompletnie nie rozumiem dlaczego dramaty sa czytane? Wiadomo, ze z sama technika zapisu dramatu nalezy sie obyc ale nie moze to byc wylacznie czytanie (tak bylo za moich czasow) bo to tak jakby muzyke serwowac wylacznie w postaci zeszytow z nutami. Co do poezji to chyba najtrudniejsza czesc literatury. Ja mialam nauczycielke w podstawowce, ktora nam puszczala nagrania, poezje spiewana i deklamacje profesjonalnych aktorow i to byl strzal w dziesiatke. Ciekawe czy sa szkoly gdzie tak sie jeszcze robi.
bobek, no proszę cię... Sienkiewicz jest łatwy w odbiorze dla mnie czy dla Ciebie, ale nie dla przeciętnego współczesnego nastolatka.
Makaronizmy, łacińskie wstawki, stylizacja archaiczna języka, a do tego - ILE tam trzeba mieć wiedzy historycznej i geograficznej, żeby zrozumieć, o co chodzi.
Zapytaj wyżej wspomnianego nastolatka, kto to byli Kozacy i o co był konflikt z Rzeczpospolitą oraz gdzie leży Zaporoże. Tak pierwsze tematy z brzegu.
[quote author=Murat-Gazon link=topic=65393.msg2216428#msg2216428 date=1415192069]
kto to byli Kozacy
[/quote]
O Kozakach żaden młody człowiek wiedzieć nic nie powinien, bo jak pogrzebie w internecie, to może znaleźć taki tekst:
http://tylkoprawda.akcja.pl/teksty24.html

o tym, jak poddani Jej K... Mości wydali bolszewikom na śmierć w 1945r. właśnie Kozaków. Mógłby taki nabrać wątpliwości i uodpornić na memy - a to nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej.
Kozak ma już chyba tylko takie znaczenie  😉
Kozak ma już chyba tylko takie znaczenie  😉

O, jakie piękne teksty:

Osoba która za wysoko się ceni (wyżej sra niż dupe ma) myśli, że jest najsilniejszy i nikt mu nie podskoczy.
Osoba będąca największym koksem w mieście, która potrafi pobić każdego z wielką łatwością. Nie masz z nią szans, więc lepiej się nie zaczynaj.
(...)

No właśnie. Kozak to kozak, a ty się martwisz, że ktokolwiek zechce szukać innych znaczeń. Już nie zechce.
(ale gdyby jednak zechciał, to : To był Kozak ! Odkryłam niedawno i zafascynowana o nim czytam. Polecam)
Murat-Gazon, no nie wiem czy trzeba byc takim omnibusem, zeby czytac Sienkiewicza. Ja dosc szybko umialam czytac i przeczytalam "W pustyni i w puszczy", zanimi wiedzialam gdzie jest Mombassa i Kanal Sueski, wszystko to sobie po prostu wyobrazilam po swojemu. Co dzieciaka obchodzi jaka jest definicja Kozaka, skoro w ksiazce jest czarno na bialym napisane jaki ten Kozak jest. Co do jezyka jest taki pisarz fantasy Sapkowski, ktory pisze takim dosc skomplikowanym jezykiem, trudne slowa (sama czesto zagladalam do slownikow) i stylizowany jezyk. Podobno mlodziez sie tym zaczytuje (podobno bo nikogo nie znam tylko gdzies czytalam, ze to hit). Ja po prostu wspominam te wszystkie lektury obowiazkowe i przeczytac Sienkiewicza to byla proscizna, bylo duzo ciezszej i nudniejszej literatury typu Syzyfowe prace, Nad Niemnem, Chlopi itp.
.
-bibi22-   Czasy się zmieniają i my też się zmieniamy.
06 listopada 2014 00:02
Vanilka szkoda tylko, że ci chcący się czegoś więcej dowiedzieć mają tylko pod górkę - wystarczy spojrzeć na cenę książek, podręczników 😵.
[quote author=-bibi22- link=topic=65393.msg2216904#msg2216904 date=1415232127]
Vanilka szkoda tylko, że ci chcący się czegoś więcej dowiedzieć mają tylko pod górkę - wystarczy spojrzeć na cenę książek, podręczników 😵.
[/quote] tu nie o cenę chodzi moim zdaniem tylko o podejście. W szkołach nie czyta sie lektur- czyta sie streszczenia albo omawia fragmenty. Tak sie dzieje np w liceum w Warszawie. Matura wg klucza i to o klucz chodzi nie o wiedze. Prezentacja z polskiego czemu ma służyć ? I dlaczego na poziomie gimnazjum dzieci musza podejmować decyzje o kierunku studiów ? Ci co mają zaplecze finansowe to rzutem na taśmę wysyłają dziecko na " korki" i zdaje maturę nieraz kilka razy żeby sie dostać na wymarzony ( w końcu w 2 LO dzieciak stwierdza że nie marketing tylko biotechnologia ) kierunek studiów . I fakt , na wielu uczelniach poziom jest słaby. I tu też pojawia sie pytanie dlaczego ?
bobek ja też czytałam wszystko jak leci, a jak czegoś nie wiedziałam, to brałam słownik, encyklopedię, atlas albo najczęściej "tatooo, a co to jest / gdzie leży / co znaczy..."  😉 Ale to było dwadzieścia lat temu i kultura czytania była inna. A może po prostu - była.
Ile znasz dziś dzieci / młodzieży, która jak nie zna znaczenia danego słowa, to sięgnie do słownika? Albo sprawdzi na mapie, gdzie leży dane miasto?
Z racji specyfiki mojej pracy mam kontakt na bieżąco z uczniami wszystkich poziomów szkół i wiem, co myślą o lekturach, które muszą czytać. Jakieś 10-15% czyta chętnie i więcej niż jest wymagane. Reszta ma dwie opinie - "nuuuda" albo "nie rozumiem, o co w tym chodzi". Taki np. Sienkiewicz jest zwykle w kategorii "nuuuda".
Żeby nie było - zjawisko oceniam jako jednoznacznie ZŁE. Ale nie piszę teraz o ocenie, ale o samym fakcie istnienia.
Ja zauważyłam, że nawet mebel typu "biblioteczka" ciężko kupić. Mam dużo książek i chciałam zmienić miejsce, gdzie spoczywają.
I takiej jak dawniej solidnej, stabilnej konstrukcji nie umiem znaleźć.
O, chyba, że takie coś koszmarek i chyba, się zera komuś pomyliły, odnośnie ceny.
B.B.   Wszystko ma swój początek i koniec.
06 listopada 2014 07:12
Kanon lektur od lat się nie zmienił, te same książki musieli czytać nasi dziadkowie, rodzice, my i nasze dzieci, a jednak świat poszedł do przodu. Nie twierdze, że czytanie lektur jest głupie, tylko młodzież jest inna niż te 60-50-40-30-20-10 lat temu i to co było ciekawe dla starszych pokoleń  do końca (a raczej w ogóle) nie zaciekawi obecnej młodzieży. I według mnie tu jest problem w naszym szkolnictwie.
I macie rację poziom w szkołach jest bardzo niski, jak tak sobie sprawdzam maturę, tak dla siebie co roku, to przeważnie z palcem w tyłku te 60-70% wg klucza. Klucza, który jest dla mnie totalnym nieporozumieniem, bo tak naprawdę nie sprawdza posiadanej wiedzy.
-bibi22-   Czasy się zmieniają i my też się zmieniamy.
06 listopada 2014 07:14
Majowa ale od czegoś trzeba zacząć.
B.B. ale problem w tym, że kanon lektur nie do końca jest od zaciekawienia ucznia...
Od tego powinien być w podstawówce, gdzie się wyrabia w ogóle odruch czytania w dzieciach, i tam jest dużo współczesnej literatury i szerokie pole wyboru dla nauczyciela. Ale gimnazjum i liceum nie są od tego, lecz od uczenia historii literatury i pokazywania pewnych zjawisk w niej. I niestety, ale nie ma możliwości uczenia tego inaczej niż na konkretnych i niezmiennych książkach. Ja się zgadzam z tym, że spora cześć jest nieciekawa - pisałam już, że nie cierpię "Pana Tadeusza". Ale wyrzucić go z programu? NIE. Bo jest WAŻNY.
Może zacząć od skasowania ramoty pt: "Ten obcy" ? - zdziwiłam się, że to nadal jest lekturą. Tytułowy bohater śmiga do doktora, jakby NFZ nie istniał.  😂
ps.
Lista dla klas 4-6
· Frances Hodgson Burnett, Tajemniczy ogród;

· Jan Brzechwa, Akademia Pana Kleksa;

· Carlo Collodi, Pinokio;

· Roald Dahl, Charlie i fabryka czekolady;

· Antonina Domańska, Historia żółtej ciżemki;

· Irena Jurgielewiczowi, Ten obcy;

· Stanisław Lem, Bajki robotów;

· Clive Staples Lewis Lew, Czarownica i stara szafa;

· Astrid Lindgren, Bracia Lwie Serce;

· Kornel Makuszyński, Szatan z siódmej klasy;

· Aleksander Minkowski, Dolina Światła;

· Ferenc Molnár, Chłopcy z Placu Broni;

· Lucy Maud Montgomery, Ania z Zielonego Wzgórza;

· Edmund Niziurski – wybrana powieść (np. Niewiarygodne przygody Marka Piegusa, Sposób na Alcybiadesa);

· Joanna Olech, Dynastia Miziołków;

· Joanna Onichimowska – wybrana powieść (np. Duch starej kamienicy, Daleki rejs);

· René Goscinny, Jean-Jacques Sempé, Mikołajek (wybór opowiadań z dowolnego tomu);

· Henryk Sienkiewicz, W pustyni i w puszczy;

· Alfred Szklarski – wybrana powieść (np. Tomek w krainie kangurów);


· Dorota Terakowska, Władca Lewawu;

· Mark Twain, Przygody Tomka Sawyera;

· John Ronald Reuel Tolkien, Hobbit, czyli tam i z powrotem;

· Juliusz Verne, W 80 dni dookoła świata;

· Moony Wicher, Dziewczynka z szóstego księżyca;
B.B.   Wszystko ma swój początek i koniec.
06 listopada 2014 07:28
Murat-Gazon jak dla mnie większość z tych lektur, które podała Tania ani nie uczy historii, ani nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
B.B. to jest lista do podstawówki, to jest ta mająca zaciekawić ucznia czytaniem. Tu jest sporo współczesnych tytułów i ciekawych książek. Na tym etapie szkolnictwa spora część dzieci chętnie czyta.
Osobiście bym stąd wyrzuciła "Tego obcego" i "Chłopców z Placu Broni", reszta jest ok.
B.B.   Wszystko ma swój początek i koniec.
06 listopada 2014 07:37
Kłócić się nie będę, ale większość z nich mnie nie przekonuje, a sama je czytałam. I wcale nie uciekałam od książek, wręcz je pochłaniałam i zostało mi to do dziś. 😉
A co byś zaproponowała dzieciom 9/10-11/12 lat jako ciekawe książki na listę lektur?
(pytam poważnie, nie złośliwie ani nic)
"Ania z Zielonego Wzgórza" to też już dziś nuda. Mój, dawniej ulubiony, Kornel Makuszyński też pisał w sposób trudny dziś w odbiorze.
B.B.   Wszystko ma swój początek i koniec.
06 listopada 2014 07:43
Na to pytanie niestety nie umiem Ci odpowiedzieć, nie mam żadnego wykształcenia w tym kierunku. Po prostu chodzi mi o to, że kanon, który jest niespecjalnie zachęca młodych do czytania 🙁.
"Ania z Zielonego Wzgórza" to też już dziś nuda

Nuda. Dzieci nie rozumieją, jak to jest możliwe, że Ania ma jedenaście lat i nigdy nie jadła lodów, albo dlaczego nie wolno jej nosić fryzur z włosami upiętymi do góry, albo dlaczego Maryla uważa, że posiadanie modnej sukienki jest nieodpowiednie, albo... itd., itp. W związku z czym książka jest dla nich średnio przyswajalna.
Ale z drugiej strony odpowiedzią nie jest wyrzucenie książki z kanonu lektur, ale opowiedzenie o tym, jak w czasach jej akcji wyglądał świat i jacy wtedy byli ludzie. A takie opowieści ciekawią dzieci, jeśli tylko umie się to zrobić interesująco.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się