Od stajni do stajni, czyli przemyślenia i rozterki pensjonariusza-tułacza

Ja nie wierzę w stajennych, którzy cały dzień łażą po stajni czekając na siku albo kupkę u konia i zaraz sprzątają. Ja tak mam  😵 i mój koń o tym wie, bo zawsze jak odstawie widły to podnosi ogon  🤣
A ja po przeczytaniu 58 ston z łódzkiego wątku i po tournee po podłodzkich ośrodkach , westchnęłąm nad odziedziczonym rancho po dziadku ( po sasiedzku obok naszego domu ) i po miesiącu zorganizowałam tam  stajnię . Nowa bedzie budowana na wiosnę . Trafił tam mój koń , a teraz drugi do towarzystwa.
Oczywiscie są plusy i minusy takiego rozwiązania , ale nie zgadzam sie z watkiem czasowym- kiedy kon stal w pensjonacie , na dojazdy tracilam 1.5 godziny dziennie.
U siebie mam tak zorganizowaną logistykę , ze sprzątanie zajmuje mi pół godziny , dla koni mam wiecej czasu .Mam prace zarobkową , dom , psy i dzieci na glowie  i ucze sie caly czas jezdzic.. konie sa dla mnie jak psychoterapia  po pracy.  Jedni , zeby sie zrelaksowac , musza przeplynac w szybkim tempie 30 basenow , ja musze wyrzucic kupy i wyczyscic futra i kopyta. Wtedy dochodze do siebie i mam wiecej serca i usmiechu dla dzieciakow, spedzam z nimi wiecej czasu niz kiedykolwiek wczesniej - pomagaja , asystuja , robimy mnostwo rzeczy razem i rozmawiamy. Fakt , mam zorganizowana osobe do pomocy , mamy system zmian i dyzurow i mam opcje na wyjazd czy chorobe.. Bez tego to rzeczywiscie  jest raczej  ciezko.
Dodatkowo , majac na uwadze wszystkie koszty jakie ponosze plus te ktore dochodza przy wiekszej inwestycji, zrobilam sobie biznes plan na stajnie pensjonatowa i usmialam sie jak norka. Zeby utrzymac konia na takim poziomie jaki mnie intersuje , pensjonat musialby kosztowac  min 800 PLN zeby wyjsc na zero i min. 1000 zeby zarobic na czysto , przy legalnym biznesie ... 2500 PLN miesiecznie przy 15 koniach ! Tak jak juz ktos pisal - w okolicy Lodzi , blisko do miasta , z autobusem miejskim - impossible....
zazdroszczę taty który przy koniach dłubie  😜

Nawet za luzaka czasem robi 😀 i jak trzeba na plac przyjdzie coś pomóc w treningu (znać się nie zna, ale stacjonatkę postawi czy bata poda) i umie zmienić opatrunek kiedy któryś koń popsuty a ja na zawodach... i pastwiska posrząta jak się lepiej czuje (tata ma 63 lata, a na rowierze go nie mogę dogonić pomimo że jestem 30 lat młodsza ;-)) Fajnie mieć takiego Tatę 😀

ps przepraszam za off, ale Tatę mam kochanego jak diabli i już ;-)
[quote author=_Gaga link=topic=67681.msg1137846#msg1137846 date=1316685377]
ps przepraszam za off, ale Tatę mam kochanego jak diabli i już ;-)
[/quote]
To pozdrów go ode mnie. Bo kochany tata to skarb.  🙂
Pozwolę przyłączyć się do rozważań nad własną stajnią. My mamy taką od 1,5 roku, mamy cztery konie i to jest to co zawsze chciałam mieć. Kiedyś też trzymałam konia w pensjonatach, ale zawsze było coś nie tak albo jechało się dłuuugo. Teraz mamy wszystko tak zorganizowane, że każdy koń ma swoje wyjście z boksu na padok. Nie martwię się, jak jestem w pracy, że pada deszcz lub śnieg. W każdej chwili mogą się schować. Pracy macie rację jest przy swojej stajni baaardzo dużo. Ale jest ogromna satysfakcja. Nie przeszkadza też aż tak bardzo brak brak hali. Jak się chce, to można sobie z tym poradzić. W zeszłą zimę odśnieżaliśmy tor do treningu. Ręce nam opadały, gdy w następny dzień rano wstajemy, a tu znowu świeży śnieg. No i znowu ze dwie godziny odśnieżania żeby godzinę pojeździć. Ale potem jest co wspominać. Nie zamieniłabym już naszej małej stajenki na jakikolwiek pensjonat 🙂
Wojenka   on the desert you can't remember your name
22 września 2011 14:09
Własna stajnia jest bardzo fajna, mam gwarancję,że konie mają dobrze ścielone, dostają jedzenie i suplementy jak należy,mają dostęp do wody. Spędzają na dworzu czas od świtu do nocy. Wszystko zostanie zauważone, każda ranka, czy gorszy humor.
ALE...Nie można sobie pozwolić na wyjazdy, wyjścia, jest się nonstop uwiązanym. Tak jak Gaga pisała, są czasem problemy z dostawcami pasz, tudzież odbiorcami gnoju. Żeby założyć, czy utrzymać pastwiska,postawić ogrodzenia potrzeba czasu i pieniędzy. Od pilnowania swoich koni 24h pięniędzy nie przybywa... A jak jeszcze się ma sportowe ambicje...
Jest ciężko. Moja stajnia(a właściwie dom) nie nadają się do zimowania, więc szukam teraz odpowiedniego pensjonatu. Marzy mi się taki, żebym nie musiała się martwić, że koń stoi głodny, że spędza cały dzień w stajni. Mam o tyle ciężej, że to ogier, a ogiery są często trakotwane jak konie drugiej kategorii.


Gillian   four letter word
22 września 2011 14:11
własna stajnia, własnoręcznie wybierane kupki, sprzątanie, mizianie futer na dobranoc - wszystko OK. A gdzie praca zawodowa? jak wychodzicie do pracy to konie zostają same? przydałby się ktoś na miejscu. Kto? mąż? powodzenia w utrzymaniu się z jednej pensji...
Naszą stajnią obecnie zajmuje się moja mama i dodatkowo mamy pracownika. A i tak uwiązanie na 100%. Łącznie ze mną, bo wszystkie weekendy jadę i pomagam. Dupa nie robota.
Swoją drogą, ja mam konia w pensjonacie i co z tego - i tak muszę być codziennie i ogarnąć boks, a jak już naprawdę nie mogę to załatwić Dobrą Ciocię  😵
Ja razem z mężem normalnie pracujemy. Mamy tylko trochę odmienny tryb pracy. Ja pracuje cały dzień ale tylko 15 dni w tygodniu. Czasami się zdarza, że nie ma ani mnie ani męża w domu. Wtedy zerka na konie syn sąsiadów. Daje też jeść. W zamian za to jeździ u nas za darmo. Konie przyzwyczajone są też do różnych godzin posiłków. Wyjeżdżamy często na zawody i nie mamy wtedy problemów z karmieniem. Podczas gdy my jesteśmy na zawodach, to też on przychodzi. Wiem, że jest to jednak jakieś ryzyko. Gdyby coś się wydarzyło, to on nic nie zrobi. No ale takie jest życie. Jak do tej pory wszystko gra. A co do przechowywania słomy i siana, to okazuje się, że sporo ludzi posiada stodoły co stoją puste i chętnie użyczają w nich miejsca. Trzeba tylko ich poszukać. Nam zajęło to ponad rok czasu. W tej chwili mamy dwie takie stodoły do własnego użytku. Ale na początku co dwa tygodnie jeździliśmy busem z przyczepą po porcje słomy i siana. Ale się udawało i nasze szkapiny nigdy nie były głodne.
Gillian   four letter word
22 września 2011 14:35
ja też wynalazłam pustą stodołę u siebie na wiosce, ale pamiętam dobrze czasy jak się w bagażniku po dwa snopki woziło 😉
nie boisz się kradzieży jak Was nie ma?
Ja razem z mężem normalnie pracujemy. Mamy tylko trochę odmienny tryb pracy. Ja pracuje cały dzień ale tylko 15 dni w tygodniu.

Całe szczęście mój tydzień ma tylko 7 dni 🙂 jakbym miała mieć 13 dni roboczych i dopiero 2 dni weekendu padłabym 😉
Bischa   TAFC Polska :)
22 września 2011 15:20
Ja pracuje cały dzień ale tylko 15 dni w tygodniu.

To raczej niemożliwe 😎
Nie zauważyłam odpowiedzi Tajneej 😁
Jasne, że nie 15 dni pod rząd 🤣, też bym padła.  A co do kradzieży? Mam nadzieje, że moje konie nie skuszą nikogo. Jakbyśmy się tak wszystkiego bali, to nie moglibyśmy się ruszyć z domu, a wtedy nie moglibyśmy mieć koni. A tego już w tej chwili bym nie zniosła. Z drugiej strony pracować trzeba bo pieniążki to idą na te kochane futrzaki że jejku....  Ale i tak je kocham 😍
Bischa   TAFC Polska :)
22 września 2011 15:24
Napisałaś, że pracujesz 15 dni w tygodniu, stąd poruszenie 😉
No jasne, pomyłka  🙇, ale czasami bym chciała, żeby tydzień miał 15 dni, bo mi wciąż brakuje czasu
majek   zwykle sobie żartuję
22 września 2011 15:37
bera, to do mnie pytanie? bo już się pogubiłam.

Ja w swojej stajni robię wszystko sama z mężem, z założenia mieli się też końmi opiekować teściowie, ale tak naprawdę, to kiepsko to wygląda, bo raz: oni mają swoje zdanie na temat hodowli koni to raz (np. problemem jest moczenie owsa koniowi, który kaszle)  dwa: nie dają rady, boję się o konie np. przy sprowadzaniu (np. mam `tunel` na padok - ogrodzony pastuchem fragment drogi dojazdowej, ale tunel trzeba zostawić zamknięty z obu stron, żeby konie nie zwiały. Teściowi się nie chce wracać potem, żeby otwierać zamkniętą drogę, więc po prostu otwiera i liczy na to, że nic mu nie ucieknie)
W każdym razie mam wyrzuty zawsze jak chcę gdzieś wyjść wieczorem i ktoś musi za mnie przy koniach zrobić.
Bogu dzięki, że mój jedyny pensjonariusz nigdy nie marudził, zawsze uważał, że ja i tak wiem lepiej.

Oczywiście teściowie mają na konie oko, kiedy my jesteśmy w pracy (nie ma nas jakies 12 godzin w ciągu dnia) i wtedy możemy liczyć, że np. schowają je do stajni jak jest np. mega ulewa albo wielki mróz.

A koszty?
Ostatnio kupiłam owies i słomę na zimę. Powinno wystarczyć gdzieś do kwietnia. Zapłaciłam 2000. Siano mam swoje. Urosło to, co wysiałam w zeszłym roku. Kupiłam taką maszynę do przerzucania siana za 200, bo ktoś chciał się pozbyć tanio + doszły koszty paliwa do ciągnika, a jakiś koleś mi potem to skostkował za jakieś 250 zeta.
Koszty własnej stajni są naprawdę małe, jak się nie buduje infrastruktury. (tzn założenie jest takie, że konie sobie stoją na łące cały dzień, na noc do boksu, a jazda to wyjazd w teren bądź jazda na jakiejś łączce nieopodal)
Zdaje mi się, że są niższe niż utrzymanie np. owczarka niemieckiego w domu.
W stajni mam 3 konie (w tym jeden pensjonariusz), dodatkowo na moim koniu czasem prowadzę komuś jazdę (więc cośtam jest w stanie zarobić)

zresztą, co tu dużo mówić, na wakacjach nie byłam od 5 lat.





Zdaje mi się, że są niższe niż utrzymanie np. owczarka niemieckiego w domu.

mowisz powaznie? 🤔
Majek, też jestem zdania , że utrzymanie konia u siebie to mały koszt (porównywalny do utrzymania dużego psa), ale tylko takiego do rekreacji, no bo jak chcemy pobawić się w sport, to już jest inna śpiewka. Ale jak ktoś chce mieć konika do wyjazdów przyjemnościowych i jak się dobrze pokombinuje to kosztuje to, jak wyliczaliśmy kiedyś z mężem, jak paczka fajek dziennie.
majek   zwykle sobie żartuję
22 września 2011 15:58
Zdaje mi się, że są niższe niż utrzymanie np. owczarka niemieckiego w domu.

mowisz powaznie? 🤔


mnie  teraz to tyle kosztuje. Tak, moje konie nie są `sportowe` tylko właśnie rekreacyjne - dla przyjemności. 
Nie pracują (nie wsiadam na konia, bo jestem w ciąży na wylocie*) - owsa mało albo wcale. Nie stosuję żadnych wcierek, dodatków paszowych itd - bo nie muszę - jedzą pastwisko i wyglądają świetnie.
*Ale nawet jak jeżdżę dużo więcej to koszty jakoś nie wzrastają specjalnie.
Szczepienie i odrobaczanie podobnie jak z owczarkiem.

Oczywiście owczarek miał życie w standardzie średnim: sucha karma ze średniej lub wyższej półki, a nie jakaś kasza z chlebem i smalcem.  😁
Ja mam konie do rekreacji , i kosztują mnie znacznie wiecej niz utrzymanie moich owczarków niemieckich - w ktore pakuje mnostwo suplementow na stawy , dobrej karmy i srodków na kleszcze. Nie mowiac  o kosztach tzw. na start - cały sprzęt i infrastruktura. Tanie to to hobby nie jest , ale za to ładne,  i  jak rży !
majek   zwykle sobie żartuję
22 września 2011 16:03
ok, trochę się offtop robi. Ja tylko chciałam jeszcze dodać, że na początku mojej przygody z własną stajnią, kiedy to ambicje były większe, a znajomości w okolicy mniejsze, to kosztowało mnie to wszystko tak z 30 procent więcej.
majek, czyli nie liczysz pracy własnej w tych 500zł. Mi chodziło o to, że pensjonat kosztuje ile kosztuje, bo charytatywnie nikt tego nie robi.
Wyliczyłaś tylko pasze. A mnie założenie pastwiska 2,5ha kosztowało ponad 2 k i jeszcze trzeba to ogrodzić. Gdyby miało to funkcjonować jako pensjonat, to musi się zwrócić. A pensjonariusz takich drobiazgów zwykle nie liczy.
Jak się ma dużo pastwisk to utrzymanie konia we własnej stajni jest bardzo tanie - zużywam 3 kostki siana, 3kg owsa i ze 2kg samorobnego musli na tydzień ( w okresie maj-pazdziernik ). Ogrodzeń nie naprawiam bo wszędzie mam pastucha. Prądu nie zużywam bo pastuch nie włączony gdyż mój koń mając tyle miejsca i trawy nigdzie się nie wybiera. Kupy zbieram codziennie więc zajmuje to z 10 minut i pastwisko się nie psuje. Sprzątanie boksu i ścielenie zajmuje przy mojej pedanterii ze 20 minut. Koniem zajmuję się razem z córką , mąż jak potrzeba to też jeść mu da czy wpuści do boksu. Jak wszyscy wyjeżdżamy to wstawiamy konia do pensjonatu na te dni. Niestety hali dla siebie nie postawię więc co zaoszczędzę, wydam zimą na pensjonat.
🙂 latem zgoda utrzymanie konia we własnej stajni na własnych pastwiskach jest tanie,choc niekoniecznie bo juz w lipcu są sianokosy i albo zbieramy sami (koszty ropy,snopowiązałki) lub skupujemy( a siano tanie nie jest) do tego w sierpniu żniwa i trzeba odkładać na słomę.Ty tych kosztów nie widzisz bo konia pozną jesienią oddajerz na zimę i wiosnę w pensjonat.Mając 1 czy 2 konie mozna grodzic pastuchem i nie podłaczac go do napięcia ,jednak mając ich sporą gromadkę nie ryzykowałabym.Zawsze znajdzie się jakis "ananas"co zerwie tasmy i stado wyprowadzi.Co do porównia kosztów utrzymania konia i owczarka.No kurcze pies np nie potrzebuje kowala.Tak na serio ja mam 3 owczarki niemieckie, koszt ich utrzymania to ok 250zł (jeden psiak) więc sorki ale dużo nizszy od utrzymania konia
jak wychodzicie do pracy to konie zostają same? przydałby się ktoś na miejscu.
nie rozumiem po co ktoś na miejscu? a w pensjonatach ktośpatrzy przez 12 h czy na pastwisku jakiś koń się w cośnie zaplątał? a w nocy - co godzinę ktoś chodzi do stajni??!!
Bez przesady - konie to samodzielne zwierzęta - dają sobie świetnie same radę... Ważne aby miały bezpiecznie ogrodzone pastwisko (u mnie siatka + drewno + pastuch), wodę, siano/trawę i kawałek piasku do leżenia/tarzania... człowiek im do szczęścia specjalnie potrzebny nie jest...
A gdzie praca zawodowa? jak wychodzicie do pracy to konie zostają same? przydałby się ktoś na miejscu. Kto? mąż? powodzenia w utrzymaniu się z jednej pensji...


Ja mam to szczęście że jak jadę do pracy to tata zostaje z końmi. Karmi (wieczorem w wiaderkach przygotowuję mu śniadanie, bo dziwnie dużo musli schodziło jak sam dawał, mam też pewność ze nie pomiesza suplementów, różnych rodzajów musli, ziółek, witaminek i innych cudów  :cool🙂, wyprowadza, sprząta.
Jedynie jak któryś kontuzjowany to np. opatrunki muszę zmienić przed praca.

A mój sąsiad tylko czeka aż nie chce nam się sprzątać i w zamian za gnój sprząta  :kwiatek:

Słoma i siano swoje, owies też więc koszty relatywnie niskie. Pastwiska duże z sianą trawą, więc konie od rana do wieczora na padokach i przychodzą pękate.


tak sobie pomyslalam, poki co mam ten komfort, ze od miesiąca nie pracuję. i tak sie zastanawiam, gdy pytacie "gdzie praca zawodowa?" , że mając 3 konie, kazdego hotel kosztuje srednio 800 zł, to mamy 2400 czyli dość wysoką pensję<biorąc pod uwagę srednią pensję w moim województwie> czyli wychodzi, że pracowałabym tylko na futra, to równie dobrze mogę zminimalizowac koszta tak jak mówicie, wziąc dwa futra na hotel i wtedy utrzymanie moich się zwróci, w swojej stajni, i zaoszczedzić w ten sposob i traktować to jako działalnosc zawodową 😉

może porównam, żeby było jaśniej, planujemy w nastepnym roku dziecko, i oczywiste jest, że będę z nim w domu, bo jesli mam pracować tylko po to, żeby miec jakieś grosze i reszte oddac opiekunce, to się to zwyczajnie nie oplaca 😉
bemyself tyle, że pracujac zawodowo masz zapewnione ubezpieczenie (z NFZ jest jak jest, ale w razie W to ważne). Zbierasz też na emeryturę... Nie możan patrzeć jedynie przez pryzmat "nieopłacalności" pracy... przynajmniej moim zdaniem
Co więcej - życzę Ci jak najlepiej, ale ze związkami - również małżeńskimi - różnie to bywa... Róznie też bywa w życiu (wypadki itp...). Warto mieć zatem własne źródło utrzymania - bo w razie czego samotna matka z małym dzieckiem i końmi, bez większego doświadczenia - zwyczajnie nie znajdzie pracy...
Mój przykład: byłam w związku kilk lat, plany były dalekie - dziecko w tym roku (zrezygnowałam z sędziowania, zostałam w firmie państwowej pomimo możliwości zmiany pracy na lepszą), dom, kawałek ziemi... I tak jestem teraz sama, z marną pracą i nie spłaconymi kredytami (mielismy je spłacać razem) ex nawet łózko zabrał... Jednak jak miałabym sobie radzić - gdyby nie praca zawodowa i możliwość dorobienia po pracy?? Gdybym siedziała w domu - aktualnie miałabym niemały problem - a tak - jakoś daję radę ;-)

przepraszam za off  😡
he, he tez tak myslałam. Wzięłam pare koni w pensjonta i...kurcze nijak nie wychodze na plus.
A to dlatego ,ze konie pensjonatowe tez trzeba nakarmic, tez pija wode , tez dosają supmenety. No..nie potrafię traktowac nie swoich koni gorzej czy inaczej niż swoje.Dostają dokladnie to samo ile moje konie. Dalej gdy trzeba zrobic wcierkę czy opatrunek to nie czekam aż własciciel przywiezie bandaże czy wcierki czy np masci lecz zwyczajnie podaje to co mam w apteczce dla swoich. Finał? Mam pensjonatowe konie które nijak mi dochodu nie przynoszą ale dzieki nim poznałam wspaniałych ludzi i z niektórymi a szczególne z jedna osbą utrzymuj super przyjacielskie stosunki.Dzięki tej osobie pierwszy raz od wielu lat mogłam wyjechac na krótki odpoczyne będac spokojna ,że zajmie się wszystkimi kopytnymi. To dla mnie zdecydowanie waznejsze od forsy.
Na szczęscie mam zupełnie inne zródło finansowania i jakos sobie radzę.

W zupełnosci popiream wpowiedz Gagi- moim zdaniem w dzisiejszych czasach kobieta winna byc niezależna. Sama zarabiac na swoje utrzymanie, na swoją emeryturę. W zyciu róznie bywa , a co jesli małzenstwo się rozpadnie? Ok- podział majątku ale co z przyszła emeryturą, co z ubezpieczesniem zdrowotnym itp itd. Lepiej zadbac o to wszystko za wczasu. Jesli zas w małżenstwe wszystko układa się okey to chyba tez warto miec swoich zanjomych a nie tylko zyc życiem męza i domu.
Sory za offff
u mnie to rozwiązanie będzie latwiejsze, zatrudni mnie wirtualnie mąż, wiec ubezpieczenie jest, dochód swój-nie z jego dzialanosci- mam okolo 3,500, niezaleznie od tego czy lezę, stoję czy latam z widłami 😉

pewnie Gaga, że bywa różnie, pewnym to mozna być tylko smierci. poki co stajni nie mam. i nie bede miala bo okolo 4,5 roku muszę poczekac minimalnie. żeby sprzedać dom. wyceniono go na calkiem mile pieniądze, które powinny wystarczyć na calkiem niezly osrodek, oczywiscie w teorii, a tak jak mowicie nie do konca jest tak, że teoretyczne zalozenie "starczy" w praktyce się sprawdzi.

od początku mialam taki plan na życie, poszlam po to do THK, wiązałam życie z pracą z konmi/przy koniach i traktowania tego jako dzialalnosc zawodową. ale coraz bardziej wątpię. bo mówicie, że przy luksusach cena musi byc okolo 1500-2000, a niestety mam wrazenie ze w woj lodzkim raczej na tak droga uslugę popytu by nie bylo 🙁
majek   zwykle sobie żartuję
23 września 2011 08:49
majek, czyli nie liczysz pracy własnej w tych 500zł. Mi chodziło o to, że pensjonat kosztuje ile kosztuje, bo charytatywnie nikt tego nie robi.
Wyliczyłaś tylko pasze. A mnie założenie pastwiska 2,5ha kosztowało ponad 2 k i jeszcze trzeba to ogrodzić. Gdyby miało to funkcjonować jako pensjonat, to musi się zwrócić. A pensjonariusz takich drobiazgów zwykle nie liczy.

Bera, nie tylko pasze policzyłam w tych 500.
Tzn gdybym musiała teraz wyprowadzić konie spod domu i wstawić do jakiejś stajni za 500 od łba, to wiedząc, że koszty paszy, jakiej potrzebują moje konie (ok 250-350 zeta w zależności od pory roku i ceny paszy), to liczyłabym, że w pozostałych 150- 200  znajdzie się właśnie `opieka` w sensie `dozór i kontrola, czy na pierwszy rzut oka wszystko ok`, ścielenie, rzucenie siana i owsa i właściwie nic więcej bym nie wymagała.
Chodzi mi o to, że cena za taką podstawową opcję w wysokości 500 to jest to całkiem znośna dla obu stron cena (oczywiście zakładając, że właściciel pensjonatu ma tych koni więcej niż 2 czy 3)


Padoki mam ogrodzone pastuchem. Mam 2 hektary tak ogrodzone - podzielone na 3 części. Pewnie w ciągu tych lat uzbierałam ponad setkę palików (czyli licząc za palik 5,50 to jakieś 600-700 zeta), ale nie był to jednorazowy zakup, więc rozszedł się po kościach. Tak samo plecionka, izolatory itp.
Oczywiście ja mam stajnię zrobioną na zasadzie:: wszystko jak najniższy koszt, jak nie ma potrzeby, to nie inwestuję (chociaż chciałabym, nie powiem, ale cóż, tak na razie musi być).

Koszty samej trawy na pastwisku: mieszanka pastwiskowa kupiona od znajomego. Nie pamiętam, ile kosztowało, ale na pewno nie więcej niż jakieś 300-400 zeta.
+ paliwo do ciągnika i kilka godzin spędzonych na owym ciągniku (a to teść lubi robić i czuje się potrzebny, więc powiedzmy, że kosztowało mnie to kratkę piwa)

Kończmy offtop, to chyba się nadaje do tematu `własna przydomowa stajnia` czy coś, a ja chętnie poczytam jeszcze o rozterkach tułających się pensjonariuszy.

bemyself także z doświadczenia Ci powiem, że trudno z dzieckiem coś przy koniach zrobić. Tzn jeszcze na początku się da - wsadzasz w chustę i na plecy, albo śpi w wózku obok - da radę. Ale jak zacznie łazić, a jeszcze nie zacznie słuchać (bo nie rozumie) to jest to najbardziej przewalony okres w życiu samotnej matki z końmi.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się