stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...
Tak czytam tą całą dyskusję, pobieżnie, bo jest dosyć burzliwa i obszerna, a ja nie mam tyle czasu 😉 Ale zastanawia mnie jedno, dlaczego tak wiele osób wyklucza, że ktoś moze mieć i doświadczenie i dużą wiedzę teoretyczną. Te dwie sprawy jednak idą najczęściej w parze, a nie osobno, nie wykluczają się wzajemnie, a wręcz przeciwnie, uzupełniają.
zembria, bo wtedy taka osoba umie zniżyć poziom do rozmówcy i wyjaśnić jak krowie na rowie co ma na myśli, bez chowania się za pojęciami niezrozumiałymi dla człowieka ze wsi, jak ja 😁
Takie uporczywe używanie terminów niezrozumiałych dla ogółu albo maskuje ich niezrozumienie albo ma pokazać ze ktoś jest zajebistszy 😉 albo ktoś jest w trakcie nauki i ma głowę nabitą terminologią „fachową”
Mnie taki sposób komunikacji mierzi, często to widzę u młodych wetów 🙂
Tak czytam tą całą dyskusję, pobieżnie, bo jest dosyć burzliwa i obszerna, a ja nie mam tyle czasu 😉 Ale zastanawia mnie jedno, dlaczego tak wiele osób wyklucza, że ktoś moze mieć i doświadczenie i dużą wiedzę teoretyczną. Te dwie sprawy jednak idą najczęściej w parze, a nie osobno, nie wykluczają się wzajemnie, a wręcz przeciwnie, uzupełniają.
zembria, w przypadku, o którym rozmawiamy (posłuszeństwo i bezpieczeństwo w obsłudze naziemnej) jednak uważam, że nie idą te dwie rzeczy w parze.
Jeśli masz doświadczenie to nie przydarzy ci się 99,9% problemów, które stwarzają osoby bez doświadczenia. A jeśli jednak masz konia z jakimś jednym problemem, którego sam nie umiesz rozwiązać, to zwracasz się do profesjonalisty (prawdziwego), który problem umie rozwiązać ( anie nazwać). Nie potrzebujesz jakiś klasyfikacji tegoż problemu i klasyfikacji tego jak masz go rozwiązać- chcesz aby ktoś zrobił "akcja-reakcja". I tyle.
kotbury, wolalabym pomoc od osoby, ktora wie co zrobić i dlaczego tak, a nie inaczej. Wie, dlaczego dana metoda bedzie działać, a nie tylko bo x razy zadziałało. Jak dla mnie dopiero i praktyka i wiedza daje pełny obraz. A odnoszę wrazenie, ze dla ciebie te dwie sprawy sie wykluczają właśnie.
Iskra de Baleron, ten argument rozumiem, choć sama dostaję białej gorączki czasem przy niektórych tematach, z racji wykształcenia i doświadczenia właśnie 😉
zembria, a miałaś kiedyś przyjemność z takim prawdziwym, ale to prawdziwym końskim "behawiorystą- zaklinaczem - praktykiem"?
Bo taka osoba w trzech żołnierskich słowach ci powie o co c'mon i nie potrzebuje do tego diagramów i literek. ... powie ci też bez ogródek czy się nadajesz czy niestety masz dwie opcje, albo konia sprzedać albo "zmienić osobowość".
Ci naprawdę dobzi, sa tak dobzi, że się nie ogłaszają a kolejki po 3miesiące wprzód. I im naprawdę nie zalezy, żeby do kogoś przyjeżdżać i przyjeżdzać i kogos doić i doić z kasy.
W porównaniu z pannami po kursach, które chcą zbawiać koński świat to osoby naprawdę dobre w te klocki są jak z innej planety. Tego się nawet nie da porównać. To nie jest tak,że te osoby coś tam próbowały, wyszło na iluś koniach to teraz też próbują, może się uda- jak zasugerowałaś. To ludzie, którzy konie czytają bezbłędnie- i nie potrzebują do tego słowniczka. Dyskutując o doświadczeniu, naprawdę nie można pomijać talentu.
To jest jak dyskusja o pannach co porobiły kursy i teraz są saddlefiterkami🙂 Umieją tylko tyle,co im ktoś powiedział... czyli w praktyce nic. I potem mamy "Panny Zuzanny", które na każde zło każą wymienić wypełnienie🙂 i dać podkładkę.
kotbury, Tak, i szczęśliwie były to osoby, które potem potrafiły porozmawiać z sensem na temat tego co robiły i dlaczego.
zembria, i tłumaczyły ci na diagramie co jest plusikiem, a co minusikiem?
kotbury, ale czepilaś się jakiegoś konkretnego nazewnictwa, a ja mówię o czymś bardziej ogólnym przecież.
Jeszcze dopisze, bo widze że się nie rozumiemy. Z twoich wypowiedzi winika, że dla ciebie jak ktoś ma wiedzę teoretyczną, to nie moze i nie bedzie dobrym praktykiem. Moim znadniem te dwie sprawy się wzajemnie uzupełniają i nie istnieją odłącznie od siebie. W przypadku jeździwctwa oczywiscie, bo piszemy o "koniarstwie" caly czas.
zembria, ale tu była dyskusja o tym nazewnictwie właśnie i rozbieraniu włosa na czworo tam gdzie nie potrzeba i mydleniu ludziom oczu.
Chodzi o to, że to nie jest jedyne słuszne nazewnictwo i jedyne słuszne naukowe podejście do behawioru zwierząt, a pojawia się jakaś istna "sekta wyznawców" tegoż że.
Ale zastanawia mnie jedno, dlaczego tak wiele osób wyklucza, że ktoś moze mieć i doświadczenie i dużą wiedzę teoretyczną. Te dwie sprawy jednak idą najczęściej w parze, a nie osobno, nie wykluczają się wzajemnie, a wręcz przeciwnie, uzupełniają.
zembria nie o to chodzi, teoria jest potrzebna do zrozumienia dlaczego coś się robi i dlaczego to działa, problem w tym że teraz jest jakaś moda na uprawianie jeździectwa teoretycznie. Nowe nazewnictwo, nowe teorie, pomysły, porady a to wszystko w ciemno, albo wypróbowane raz na jednym koniu. Te pseudo behawiorystki, biomechaniczki są tym czym był kiedyś natural, nowym nurtem "wszechwiedzy" gdy wszyscy inni robią źle.
Druga sprawa, że ludzie mają problem z oszacowaniem co konkretnie im się przyda w praktyce (bo do tego teoria służy) więc zabierają się za WSZYSTKO jak leci. Stąd mamy ludzi, którzy ładują sobie głowę mnóstwem informacji o ujeżdżeniu, kopytach, pasowaniu siodeł, masażem dźwiękiem itp i nie ma to żadnego przełożenia na praktykę, bo niby umieją wszystko ale po trochu i niewiele z tego im się przydaje do czegoś poza internetowymi dyskusjami. Tam łatwo być wygadanym i najmądrzejszym. W życiu już mniej.
To teoria jest uzupełnieniem praktyki, nie odwrotnie. Jeździć na koniu nauczysz się jeżdżąc, a nie czytając książkę - która przydaje się gdy już mniej lub bardziej łączysz kropki, zależnie od poziomu wiedzy. Zaawansowane ćwiczenia ujeżdżeniowe nie bardzo przydadzą się komuś, kto nie umie zagalopować na dobrą nogę. Podstawowe informacje o rodzajach i działaniu pomocy już prędzej.
Teoria bez selekcji przyswajanych informacji tworzy chaos, z którym nie wiadomo co zrobić. Bo wiedzy trzeba umieć UŻYĆ. A to już nie każdy umie. Swoją drogą, to bardzo cenna umiejętność.
I... po prostu czasem widać, że ktoś mimo wiedzy ma niewielkie doświadczenie, po tym jak się wypowiada, po tym jakie ma problemy z końmi i do nich podejście. Jest taka fajna rzecz, że jeśli znasz się na czymś, nawet złożonym, umiesz opowiedzieć o tym prostymi słowami komuś kto nie ma pojęcia.
Szukam pomysłu, bo moje się skończyły.
Mam konia, który potrafi ugryźć człowieka będącego poza boksem w celu wymuszenia zarcia. Przechodzącego obok lub czasami po prostu stojącego.
Po kilku miesiącach problem zostal tylko w momentach rozdawania koniom smakołyków, albo w ogóle jak koń dostanie jedna marchewkę i potem już nie, to potrafi złapać człowieka.
Od dawna jest zakaz karmienia go z ręki. Nagrody tylko do żłobu jak jest spokojny.
W obsłudze, w boksie, na wybiegu, nie gryzie. Jest bardzo przyjazny i posłuszny.
Mnie samej w tym momencie w ogóle nie ruszy w żadnej sytuacji. Ale męża jakos nie lubi i dalej skubie, chociaż znają się tak samo długo i mężu się nie boi. Ostatnio złapał dziecko za kaptur jak biegło z marchewka do konia dalej. No i przegiął pałę.
Czy jest sposób na skuteczne wyeliminowanie takiego narowu? Czy zostaje ostrzeganie ludzi, pilnowanie i ewentualne zamykanie kraty?
Jasnowata, jeśli problem pojawia się już teraz tylko w momentach dawania smakołyków innym koniom obok i/lub jemu gdy dostanie jedną marchew, to ja bym wyeliminowała to co stwarza mu okazje do gryzienia czyli zadawanie smakołyków innym koniom obok i jemu także. Jednym zdaniem całkowity zakaz (jeśli masz na to wpływ, jak nie masz to krata), a ludzi uprzedzaj tak czy siak. Brak okazji do gryzienia/wymuszania może wyciszyć takie zachowanie w jakimś stopniu, większym bądź mniejszym. Byle konsekwentny zakaz, bo inaczej za dużo nie ugrasz i jak po jakimś czasie dasz smakołyk to nie wykluczone, że to wróci.
A co zrobiłaś, że Ciebie nie ruszy ? Może mąż powinien zrobić to samo.
Aleks, no coz, jak się na mnie rzucił, to ja też się rzuciłam😉 ale musiałam to powtórzyć konsekwentnie, bo jeszcze parę razy próbował. Maz też ma szybkie reakcje, ale jakos nie mogą się dotrzec, bo w sumie on ciągle gada, że tego konia nie lubi 😉 No i ja jednak spędzam z koniem sporo czasu, bo sprowadzam, obrządzam, karmie, jeżdżę, prowadzę na nim treningi, byłam z nim kilka razy na wyjeździe. Poznaliśmy się na tyle, że się lubimy i szanujemy.
Chciałabym żeby był tak samo bezpieczny dla ludzi w stajni jak cała reszta moich koni.
Pomyślę nad całkowitym zakazem. To moja stajnia, więc nie ma problemu, ale jakoś się broniłam przed tą zasada.
ach te małże 😉
Spróbuj wprowadzić zakaz, wiem, że to takie trudne jest czasem, ale może być skuteczne 🙂 .
Jasnowata, a duzo masz pensjonariuszy? Czy to taka mała stajnia?
Malutka przydomowa, pensjonariuszy dwóch, ale prowadzę szkółkę. Dlatego trochę ludzi przewija się przez stajnię i uwielbiają dokarmiać ulubieńców.
Jasnowata, to pewnie ciężko ci będzie zabronić dokarmiania - zamknięcie krat będzie pewnie konieczne. Przy czym może nie rozwiązać samo zamknięcie krat problemu, bo koń i tak będzie się denerwował na to, że inni obok dostają. Kombo - zakaz + kraty powinien wprowadzić ład 🙂
Jasnowata, u nas jak z budynku stajni, w której mam konia przeniesiono konie szkółkowe (= nie ma karmiących odwiedzających) plus zrobiono kraty to problem szczurzenia się koni i atakowania w zasadzie się skończył. Mocno też się wyeliminowało kopanie po ścianach. Aktualnie kopie tylko moja ( ale mega sporadycznie) i dwa wałachy(którym się wydaje, że są ogierami).
Zostały pojedyncze egzemplarze ale to wiadomo, że wrzody i są "niemiłe" w stosunku do koni, jak im przechodzą za blisko boksiku. Na ludzi przestały się zasadzać.
Imho zamknięta krata to bardzo dobre rozwiązanie dla wielu koni. One rozumieją, że ponieważ one mają zasięg "przez okienko" poza boks to ktoś ma zasięg do ich "terenu" z zewnątrz też. I często bronią się na zapas.
Tak z innej beczki, to jestem ciekawa od czego to zależy. Ze czasem ten koń dostanie jednak smakołyk? Bo u nas w stajni jest ok 25 boksów. z czego pensjonatowych ze 12, kazdy z nas swojego konia dokarmia, jak ja przychodzę to daje marchewki moim babom, potem sieczkę przed jazda itp. Żaden koń nie wali po kratach, nie rzuca się, nic się nie dzieje. Jak wchodzi stajenny i kamrmi to już jest dużo większe poruszenie i niektóre walą nogami czy rzucają się na kraty... Ale na losowe dokarmianie nie ma reakcji.
xxagaxx, Być może nie ma oczekiwania na ten smakołyk bo dokarmiają tylko właściciele i tylko swoje, a jak jest szkółka to robią to przypadkowi ludzie, często przypadkowo, w sensie da dwóm, trzem dla czwartego już nie styknie. Potem przyjdzie ktoś inny, da znowu innym i tak niektóre konie potem oczekują smaczka od każdej osoby znajdującej się lub przechodzącej przez stajnie.
Karmienie/zadawanie posiłków przez stajennego to trochę inna sytuacja, jest zawsze, dla wszystkich i jest powtarzalna o tych samych porach zazwyczaj więc pojawia się oczekiwanie i związana z tym większa bądź mniejsza ekscytacja.
Tez tak myślę, że pora posiłku, to pora posiłku. I u mnie wtedy jest poruszenie, chrumkanie, ale nie ma agresji u nikogo.
Jak daje smaczka koniowi, z którym akurat pracuję/przebywam, to cała reszta ma w nosie.
A jak jest sytuacja chodzenia po stajni i dokarmiania, to nagle małpiego rozumu dostają, a ten jeden niestety brzydko się dopomina. Ale rozdawane jest po równo, nie ma tak że kogoś ominie, a mimo to, jest to niezwykle ekscytujące wydarzenie.
Dziękuję wszystkim za podpowiedzi!
Aleks, właśnie nie do końca to tak wygląda. 😉 Sama się nad tym zastanawiałam jeżdżąc w rekreacji, stajnia z końmi rekreacyjnymi, pensjonatowymi i jeszcze młodzieżą na handel - przy smaczkach nie było większego poruszenia, czy dostały wszystkie, czy dostała cześć. Było jedynie żebranie, żarłoki czasem kogoś obśliniły po rekawie, ale była w tym zerowa agresja. Pojedyncze sztuki młodzieży moze faktycznie rzucały sie do siebie przez kraty, ale to tez raczej rzadkość. Co innego pora kamienia. A jeszcze podkreślę, ze konie dostawały smaki zarówno z ręki, jak i do żłobów, o rożnych porach i z rożnych okazji czy jej braku. I tez zmieniała sie obsada boksów i kolejność wstawiania w boksach (zmiany koni po sąsiedzku). Z tym, ze w stajni rzadko bywaly konie agresywne, a jak bywaly, to często były przenoszone z uwagi na profil stajni (rekreacja, dużo ludzi przypadkowych, dzieci).
Mnie też dlatego zastanawia to co xxxagęxxx, bo konie z rożnych stajni, środowisk, rożnych właścicieli itd, a nie było dramatu z dokarmianiem nigdy. Oczywiście jedne zachowywały sie wtedy mniej, a drugie bardziej kulturalnie, ale nie bez agresji czy wymuszania podgryzaniem/ciąganiem za ciuchy.
Dreamer113, pisałam z dużym uogólnieniem. Czynników, które mają wpływ na zachowanie koni jest mnóstwo, niektóre pozwalają sobie na więcej, inne na mniej. Często te cwańsze, pozwalają sobie na więcej (bywają bardziej agresywne/natarczywe) bo już np. sprawdziły, że mogą. Po prostu zdarzają się takie konie, dla których takie przypadkowe dokarmianie przez przypadkowe osoby w przypadkowym czasie może być na tyle frustrujące, że staje się katalizatorem agresywnego zachowania. Mi się zdarzyło spotykać konie, które przejawiały agresje w stosunku do ludzi czy innych np. przechodzących korytarzem koni. Nie jest ich dużo, ale są. Żaden nie był koniem rekreacyjnym i żaden nie stał w stajni rekreacyjnej.
Mi się zdarzyło spotykać konie, które przejawiały agresje w stosunku do ludzi czy innych np. przechodzących korytarzem koni. Nie jest ich dużo, ale są. Żaden nie był koniem rekreacyjnym i żaden nie stał w stajni rekreacyjnej.
Aleks, ja znam takiego jednego delikwenta - swoją kobyłę 😅
ale to od zawsze była agresywna, jak się ktokolwiek do boksu zbliżał, nieważne czy z jedzeniem czy bez, nieważne czy obcy, czy swój. Wystarczy się tylko zbliżyć do krat, a koń już kłapie zębami. Jak ja stoję przy boksie, to aż tak bardzo się nie wkurza, ale wystarczy, że np. dmuchnę sobie w jej kierunku, tak, że poczuje powiew, to gdyby nie kraty to bym pewnie została zjedzona. I nie mam na to żadnego sposobu. Koń po prostu taki jest od zawsze. Ale tylko w boksie. Co prawda nie zdarzyło jej się jeszcze, żeby faktycznie ugryzła, ale zęby szczerzy i uszy tuli prawie zawsze, jak ktoś jest "za blisko". Wcześniej stała w takim boksie, gdzie rury były poziomo, więc łeb mogła wyciągnąć trochę poza boks, teraz już nie ma takiej możliwości (zmieniliśmy stajnię), ale i tak złośliwość pozostała.
Konie są różne. Mają różny poziom reakcji i różne rzeczy je mogą frustrować. Mnie zawsze tylko zastanawia, że zawsze z właścicielami takich koni jest walka o to, żeby te konie miały zamknięte kraty lub stały w boksach, z których nie da się wystawić głowy na zewnątrz. Jakbym miała takiego konia to chciałabym jednak, żeby mu ukrócić takie zachowania a nie je wzmacniać możliwością realizacji.
martrix, jakby to powiedzieć 😅 ja też jestem w posiadaniu takiej delikwentki 😅 . Do mnie nigdy nie wyskoczyła z takim numerem, ale do mojego męża już owszem. Zdarzyło się raz i potem już nigdy więcej. Miał tyle farta, że udało mu się będąc w szoku ( to jego koń) 😉 zachować trzeźwość umysłu (ugryzła go w plecy bo za wolno niósł jej siatkę z sianem do paśnika, przewróciła go) i to był pierwszy i jedyny raz ever kiedy ja widziałam UWAGA ;P w Wielkanoc mojego męża o 7 rano na placu z jego koniem w robocie 😅 . Nawet świąteczne śniadanie i goście musieli poczekać 😅 . Także no ...
Obce osoby nie mają w związku z tym kontaktu z tym koniem bo jestem pewna, że dając jej możliwość poszłaby znowu w tym kierunku, zwłaszcza z kimś kto się nie spodziewa i nie umiałby zareagować. Przy czym ogólnie jest to bardzo fajna kobyła, ja ją bardzo lubię, jest zaangażowana w robotę, widać po niej że się stara, można mieć dużo satysfakcji z pracy z nią i umie już trochę. Rzeczy przychodzą jej z dużą łatwością. Natomiast parę lat temu z ust ówczesnej mojej trenerki usłyszałam, że praca z nią to jak pływanie z rekinami ;P co wspominam z sympatią do dziś 🙂 .
epk, ja nie miałam możliwości zmiany boksu wcześniej, a koń stał w stajni, gdzie są tylko 4 boksy. Chętnie bym zmieniła miejsce, gdybym tylko mogła. Ale ze mną nikt nie walczył, bo wszyscy wiedzieli, że mają trzymać dystans. Ja też z nikim nie walczyłam, bo nie ustrzeże się wycieczek ciekawskich dzieciaczków w czasie, kiedy nie ma mnie w stajni, nawet jak jest napisane jak krowie na rowie, żeby nie wchodzić, ani się nie zbliżać do boksu.
Aleks, no a moja do mnie wyskakiwała i nadal wyskakuje z zębami, a jak dostanie po pysku, to robi to ze zdwojoną agresją. Tyle że, tak jak mówię, nie zdarzyło się żeby faktycznie ugryzła.
epk, ja się nie spotkałam z tym by właściciel robił problem przynajmniej tam gdzie trafiałam. Krata nie zawsze była zamknięta fakt, ale jak coś działo się (wet/kowal) w części stajni, w której stał taki koń to się go zamykało po prostu. Pensjonariusze, którzy przyjeżdżali do swoich koni i szli do myjki lub na jazdę czy tam gdzieś, zamykali kratę wcześniej i nie było problemu. Z tym, ze to nie były stajnie z rekreacją i swobodnym dostępem więc zachować dystans czy jakieś schematy było prościej.
Aleks, ach no ja widziałam takich koni mnóstwo i zawsze były dyskusje, że krata ma.byc otwarta, żeby konik mógł wyglądać.
A mój koń sam sobie kraty otwiera i guzik można z tym zrobić 😂 całe szczęście rzucać się nie rzuca, ale wciąga wszystko co pod boksem wisi - kantary, ochraniacze, wieszaki same w sobie - wszystko wymemłane i w boksie rzucone.