Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

Isabelle, o rany, o rany, twoj ostatni post to jak z pamietnika socjofobki, ludzie nie maja czasu sie na ciebie gapic w restauracjach, a jak sie ktory spojrzy, to dlatego ze ty sliczna jestes  🤬 i pewnie tylek masz fajny  😅

dodofon, no nie oceniaj tak kategorycznie bo diete wykombinowali dietetyk z kardiologiem do spolki. Dlaczego nie mozna wykluczac weglowodanow na taki krotki okres? W tej diecie idea jest taka, ze czlowiek ma ochote na slodkie bo je za duzo weglowodanow o wysokim indeksie glikemicznym, spozycie takowych powoduje wyrzut insuliny, ktora wymiata z krwi caly cukier w zwiazku z czym organizm domaga sie cukru wiec ty jesz i tak w kolko. Te dwa tygodnie zatrzymuja to bledne kolo i zmuszaja organizm do siegniecia po inne zrodla energii (tluszcz i bialko). Oczywiscie jest to szok dla organizmu, dostaje sie nerkom i watrobie ale to tylko 2 tygodnie, chyba kazdy zdrowy czlowiek przezyje. Jest to rzeczywiscie skuteczne bo po tych 2 tygodniach w ogole nie ciagnie do slodkiego albo np bialego pieczywa. Dieta jest faktycznie bardzo fajna, nie gloduje sie na niej i samopoczucie jest ekstra. Co do chudniecia nie jestem ekspertka ale wiem ze ludzie chudna trwale (dwie ludzie ktore znam 😉 ). Co ciekawe, ja robilam ja dla zdrowia, jestem szczupla i nigdy na niej nie schudlam ani grama.

Czarownica, w zoltkach jest zelazo ale nie wiem czy to wystarczy. Wyszly Rajce jakies niedobory?
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
12 stycznia 2014 22:29
Ktoś dzięki, spytam się w gminie :kwiatek:

U nas słodycze rzadko bo rzadko, ale są- sama jem i lubię, choć mocno ograniczyłam. Mała je paluszki junior lub herbatniki, ale jak ja jestem w domu to tylko po normalnym posiłku, jako deser. I nie ma, ze stoi przy szafce i krzyczy- bo doskonale wie, gdzie są- nie dostaje i koniec, może płakać do wydarcia. Próbuję zająć czymś innym, jak nie działa to ignoruję. Nudzi się po jakimś czasie i odpuszcza.
Inna sprawa, że pije dosyć dużo soczków, co mi się nie podoba. Babcia jak kupuje picie to tylko soczki, pomimo moich próśb o podawanie jej wody- bo wodą Raja zaspokoi pragnienie, a soczek potrafi pić bez umiaru i potem zwyczajnie nie chce nic jeść, bo jest napchana soczkiem. W domu Konrad niestety po wychowywaniu przez teściową też sprzyja zasadzie soczków, jedyne co udało mi się wywalczyć to mieszanie 1/4 soczku z 3/4 wody.

Bobek jeszcze nie, na razie żadnych badań nie robiłyśmy, po prostu ona w ogóle mięsa jeść nie chce. I się trochę martwię.
Averis   Czarny charakter
12 stycznia 2014 22:48
_kate, tak odnośnie do zgagi. Proponuję sprawdzić, czy mąż nie ma alergii na gluten. Skoro przy braku węglowodanów (a u wielu osób węglowodany = produkty pszenne) zgaga ustąpiła, to może być ten trop 😉
Czarownica kasze jaglana i gryczana, rośliny strączkowe, zielone warzywa ( natka pietruszki też) najlepiej z dodatkiem vit c czyli np. Pomarańcza na deser. Może poszukaj na forach, blogach dla wegetariańskich dzieci.  Może Ci wege dziecko rośnie 😉
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
12 stycznia 2014 22:53
Zet dzięki :kwiatek: Oby nie... sami mięso bardzo lubimy, jemy kiedy się da i zwyczajnie ciężko by miała 😉 Akurat z tych rzeczy co wymieniłaś też jeść nie chce- owoce cytrusowe może jeść kilogramami, jak matka uwielbia 😉 - ale pokombinuję i może coś się ugra.
Ale buraki lubi jak pamietam. Zrób sałatkę z pieczonymi burakami i jaglanką. Zrobiłam bez czosnku i cebuli doprawiłam tak żeby Ignaśkowi smakowała i sam przychodził po jeszcze 😉
A propos owoców cytrusowych kilogramami, to byłam dziś z Gabgim i moimi rodzicami w restauracji. Dostał BLW, czyli różne rzeczy do wyboru, na talerzyku. Zjadł w 70% pomarańczę, 20% ziemniaczka, 5% mięsko, trochę pomidora i surówki z marchwi. 😁
Co ja tu jeszcze robię?! Dobranoc. 😉
Hej, ale żelazo z buraka to jednak nie to samo co z mięsa. Jest żelazo hemowe i niehemowe i każde się inaczej przyswaja.
Sama jestem veganką od niedawna ale jednak to żelazo z mięsa przyswaja się zupełnie inaczej.

Tu fajnie opisane:
http://pinkcake.blox.pl/2013/07/Roslinne-zrodla-zelaza.html
Kotbury wiem, ale lepszy rydz niż nic. Dzięki za link.
No tak sushi akurat takie złe nie jest ale częściej jemy np. chińczyka, bo taniej 😉
No w każdym razie ja staram się zachować pewną granicę. Nie pozwalam się opychać słodyczami ale też nie zabraniam ich kategorycznie.
Muffinka, będzie dobrze, jesteś rozsądną osobą :kwiatek: Z wiekiem będzie chłopakom łatwiej zrozumieć jaki wpływ na ich organizm ma to, co jedzą. Jak zaczną się interesować sportem, to będzie jeszcze prościej.

bobek, ja się nie zgodzę z tym, że dieta eliminacyjna będzie dobra, bawet jeśli, to tylko dwa tygodnie i nawet jeśli 'dostaje wątroba i nerki', przecież to krzywda, którą świadomie sobie robisz. Nie rozumiem 🙂 Dorosly człowiek powinien potrafić powiedzieć sobie 'nie' na słodycze, jeśli je ich za dużo. Trzeba pracować nad swoim charakterem :kwiatek: Wystarczy wprowadzić kilka podstawowych zasad zdrowego żywienia i naprawdę nie trzeba się katować dietami cud.

kotbury, mam zupełnie inne doświadczenia ze swoim synem, z jego kolegami i koleżankami. Są dzieciaki z chlebem tostowym z nutellą na drugie śniadanie, są takie z kanapką z dobrego pieczywa, z warzywami, z orzechami. Mój syn na drugie śniadanie swojego czasu uwielbiał kanapki z suchą krakowską, ale chętnie zabiera też male marchewki, orzechy nerkowca etc. Wie, że jak będzie miał ochotę, to dostanie chipsy, ale jeśli ta ochota będzie co tydzień, to ich nie dostanie.

Otyłość wśród dzieci jest zastraszająca. W moich czasach w podstawówce były chyba ze 4 osoby otyłe na cały rocznik, a teraz? Tyle to w jednej klasie przy dobrych wiatrach można naliczyć. Dramat, rodzice na własne życzenie niejednokrotnie krzywdzą dzieci i skazują je na napiętnowanie, tak, nie ma się co oszukiwać, otyły w szkole zawsze będzie grubasem i zawsze będzie źródłem szyderstw. Takie są dzieci. Przy nauczycielu ok, ale same? Przykleją łatę. Ale jak rodzice nagradzają dzieci jedzeniem, jedzenie syfu jest jakimś bonusem, czymś, o co warto się starać, to co się dziwić. Nie zawsze tak zapewne jest, ale mam okazję dość często rozmawiać z rodzicami, więc niestety wiem, jakie mają zdanie. I co dzieciaki mają w plecakach na drugie śniadanie 🤔
zen dzięki. Mnie gryzie tylko to że Filip nie je owoców. Nawet warzywa jestem w stanie przełknąć że nie chce tknąć ale te owoce mnie martwią. Liczę jednak na to że kiedyś się przekona. Teraz ani prośbą ani przekupstwem nie jestem w stanie go namówić na nic.
Nawet jak mu ładnie pokroisz? Ja jako dziecko też nie lubiłam i nie jadłam, do dzisiaj nie przepadam, zjem, ale nie każdy owoc i jak nie ma w domu, to nie ma dramatu 😉 Tycjan lubi. Może to mocno osobnicze?
Możliwe, bo mój mąż też mało owoców je. Ja też nie każde. Ale jednak jadam, Adaś je i Filip widzi. Ale nie chce nawet spróbować. Krojenie ładnie nie pomaga. Wiesz co zrobiłam jakiś czas temu? trochę to głupie ale karmiłam owocem Adama, Filip spytał co jemy więc mu mówię. I namawiam. On że nie bo nie lubi (nie próbował). W końcu mówię mu że jak zje kawałek to w tej chwili wsiadam z nim w auto, jedziemy do sklepu i kupię mu jakieś zwierzątko 😉 Matka wariatka. I co? I nic. Nie dał się namówić 😉

A tak w ogóle, pisałaś o słodyczach robionych w domu? Co mogę mu zrobić? Masz jakieś przepisy? No bo ciast nie je za bardzo, ewentualnie jakieś ciasteczka kruche. Ale co mogę mu innego przygotować?
Któraś pytała i Ksylitol. Nie wiem jak to jest z mniejszymi dziećmi, ale u dzieci starszych 5- letnich bez problemu. Dopiero niedawno przeszłam na ksylitol bo zebrać się nie mogłam. Ostatnio też zauważyłam, że ze słodyczami u Małgosi zaczyna być przesada, bo tu pradziadkowie, tam wujek z ciotką i tak co chwila miała jakiś słodycz w łapie. Ucięłam, tłumacząc, że nie zdrowe i trzeba zrezygnować. Ma przyzwolenie na mały kawałek raz dziennie, ale zdarzają się dni, że woła jabłka, a o słodyczach zapomina. Odkąd jesteśmy na ksylitolu (ok 2 tyg) tych słodyczy jest coraz mniej.
Ale... dziś szykowałam małą do przedszkola. Kanapka do plecaka i słyszę:"Mama daj mi coś słodkiego bo koleżanki mają i się ze mną dzielą i ja też muszę." No co zrobić? Dałam. Bo wiem, że się podzieli. Ale widać wpływ otoczenia ma znaczenie. Mam tylko nadzieję, że na fast foody aż tak nie będzie leciała. Póki co do McDonalda ciągnie ją tylko na zjeżdżalnie. Jeść nie chce bo mówi, że jej śmierdzi. Ja też tam nie jadam, mój mąż lubi czasem sobie pofolgować. My z jemy zdrowiej, mąż jest z tej drugiej strony mocy.
Poza zdrowym odżywianiem pijemy probiotyki. Fajna sprawa, wyregulowała mi się pięknie praca jelit. U Małgosi też widzę, że o wiele lepiej to wygląda.
A kaszę jaglaną polecam wszystkim. Ma mnóstwo witamin, a dzieci ją bardzo lubią. Choć są wyjątki. Był u nas przez 3 dni 9-cio latek, u którego słodycze są na porządku dziennym, łączeni z tym, że na śniadanie je słodkie płatki z mlekiem. Kaszę jaglaną ledwo przełknął, a Małgosia dokładki wołała. Jak go odwiozłam do domu, był na takim głodzie słodyczowym, że pierwsze co to do szafki po batonika poleciał. U nas zawsze są owoce na wierzchu, słodycze w szafce do której Małgosia ma dostęp, ale widzę, że coraz rzadziej do niej sięga na korzyć owoców, co mnie bardzo cieszy.
Muffinka, to nie mogłam być ja, bo ja słodyczy nie lubię, ale pisałam o puddingu ryżowym , mój syn się zafascynował Belriso i musiałam dość szybko coś wykombinować, bo skład zawartości pudełeczka mnie zmroził 🙂
Poza tym puddingiem robimy marchewkowe i bananowe, może dałby się namówić na marchewkowe jako, nomen omen, muffinki? 🙂 Może by się polubił z ciasteczkami owsianymi? Kiedyś robiłam, ale mój syn nie bardzo lubi ciastka, woli ciasta.
A to coś mi się pomyliło 😉
muffiny nie są ulubione przez Filipa, ciasta raczej też nie. Puddingu nie zje za nic🙂
ash   Sukces jest koloru blond....
13 stycznia 2014 08:35
agulaj79, powiedz mi proszę, czy ksylitolu stosuje się tyle samo co cukru? Czyli np. do herbaty słodzę 1 łyżeczkę cukro to ksylitolu tak samo?
Ash nie wiem. Tzn ja słodziłam herbate 1 łyżeczka i nadal tak robie ksylitolem, aczkolwiek jest troszkę mniej słodka. Poza tym widzę, że z każdym dniem coraz mniej słodzę więc albo to w mojej głowie się zmienia, albo się dzieki temu odzwyczajam.
Ciasta z ksylitolem owszem można robić, ale jak moja ciotka stwierdziła, jest on droi i nieekonomicznie to wychodzi, więc ona woli w ogóle nie robić i nie jeść ciast.
Ale co to jest za dieta bez węglowodanów - to co sam olej sie je? czy masło? 😉


Muffinka widzę że Filip podobny z jedzeniem do mojego Kazia, podobne rzeczy jedzą. Czy z wiekiem minie - no hmmm może u nas ten wiek jeszcze nie nastąpił. Wręcz przeciwnie coraz większy jest opór żeby spróbować czegoś nowego :/ Mam nadzieję że może w wieku 7-8 lat, kiedy to dziecko zaczyna już myśleć rozsądnie i analizować pewne rzeczy.
Kazio jest ogólnie niejadkiem, jedzenie to jest ostatnia rzecz jaka go interesuje. Tłumaczę, namawiam, zachęcam, on nawet wie co ma dużo witamin, co powinien jeść itd, wszystko wie. Tylko nie ma ochoty. Rozmyśla, rozmawia, czyta, bawi się, trzyma w buzi jedzenie, zawsze je zimne. I tak dłuuugo potrafi przesiedzieć przy stole, zajmując się wszystkim tylko nie jedzeniem.
O McDonalda czasami marudzi jak przejeżdżamy np i widzi zjeżdżalnię. Byliśmy ze 3 razy - ale nie w celu jedzenia 😀 Bo go nie interesowało, chodziło o pobawienie się w ogródku albo w tym pokoiku zabaw 😀

Agulaj jak używasz tego ksylitolu? Całkiem zrezygnowałaś z cukru i wszystko nim zastępujesz? Nie powoduje biegunek?

Czarownica - najlepiej i najprościej u dziecka - jajami. Same żółtka możesz dodawać do różnych rzeczy, jeśli całych jajek nie lubi. I najlepiej w obecności warzyw/owoców zawierających dużo wit C. Zółtko ma dużą zawartość łatwo przyswajanego żelaza w małej objętości, tych warzyw czy strączkowych co wyżej wymienione to byś musiała dawać bardzo dużo, a chyba mało które półtoraroczne dziecko zje całego brokuła np 😉
Sezam ma jeszcze sporo żelaza, ogólnie jest bogaty w różne mikroelementy, więc np "zdrowsze słodycze" to chałwa albo sezamki (no ale mają CUKIER 😉 ).

maleństwo   I'll love you till the end of time...
13 stycznia 2014 09:12
ash, moim zdaniem jest podobnie, albo ksylitol minimalnie mniej słodki niż cukier. Jak słodzę Inkę czy bawarkę, to cukru płaską, a ksylitolu czubatą łyżeczkę.
A i piekłam z nim, i gotowałam - się nadaje. Niestety, nie zastąpię nim cukru w 100%, bo jest koszmarnie drogi 🙁
Ale np można tym posypać naleśnika, czy makaron i to będzie o smaku i konsystencji (chrupiące kryształki) jak z cukrem?
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
13 stycznia 2014 09:22
Gwash dzięki :kwiatek: Mi cukier nie przeszkadza, sama go używam to dziecku bronić nie będę.

Moja mama całe dzieciństwo zmuszała mnie do jedzenia warzyw. Ciągle słyszałam "czemu nie chcesz tego zjeść? Przecież to takie smaczne!" i nie docierały tłumaczenia, że mi NIE SMAKUJE. Bo przecież to smaczne!
Nienawidziłam tego. Do dziś mam lekki wstręt do warzyw, jem tylko wybrane(fasolka szparagowa, ogórek, sałata, pomidor, marchewka, czasem brokuł), innych nie tykam. A brukselki to już w ogóle nienawidzę... pamiętam jak siedziałam cały dzień(calutki!) nad miską zupy z brukselką "bo jest zdrowa i mam ją zjeść". Nie zjadłam. Do tej pory na widok brukselki mam mdłości.
ash   Sukces jest koloru blond....
13 stycznia 2014 09:23
maleństwo, no zupełnie to nie zastąpie nim cukru bo ja dużo piekę ciast/ciasteczek i poszłabym z torbami. Ale mój mąż słodzi herbatę 2,5 łyżeczki cukru i nie da się go odzwyczaić. Uwielbia słodką herbatę i już. Miodem słodzę, sokiem malinowym, wypije a i tak domaga się herbaty z cukrem...no i własnie myślę nad tym ksylitolem do herbaty/kawy.
Tak jak piszesz ash wszystkiego xylitolem nie zastąpię bo jest drogi. Ale herbatę/kawę słodzę tym. Ciasta rzadko piekę bo u nas tylko ja je zjadam. A mogę się bez nich obejść. Do naleśników czy chleba mało cukru się dodaje więc tu mogę wprowadzić xylitol.

Gwash może nie tyle biegunki co pierwszego dnia wieczorem miałam bardzo grające jelita i straszne gazy. Aż się bałam przez pewien czas wychodzić w wc bo nie wiedziałam czy to biegunka czy po prostu gaz. Ale to tylko pierwszego dnia (wieczora). Małgosia nie miała nic, żadnych objawów.
Czarownica, dziekuje za rade odnosnie bucikow.  :kwiatek:To nie tak, ze dziecku zaluje, ale naprawde cienko u nas, do tego doszla Niania... Poczytalamjakie buciki sa "dobre", wyszlo,ze w wiekszoscie te z "gornej" polki no i troche kiepsko, bo jak pisalam potrzebne nam kapciuskzi po domu, kozaczki i jakies przejsciowki. Pamietam, ze chwalone byly buciki z Deichmannu, no i tak mysle  i mysle, czy nie zrobie dziekcu "krzywdy" nimi i mnie nie wydziedzicza  😁

Jakich marek ogolnie kupujecie buciki? Tylko "firmowki", Bartki itp czy zdarzaja sie sieciowki? Moze jakies inne propozycje?
Dziekuje!
Edit...Czarownica, mieszkam w Olesnicy...podskocze do Smyka, warto spr te buciki😉  :kwiatek:
Czarownica ja też teraz muszę trochę kombinować z jedzeniem, bo Nelcia się Zosia samosia zrobiła i nie bardzo daje się nakarmić czymkolwiek. W dodatku je malutko i kęskami, coś jak Wojtuś AleksandryAlicji. Mięso też tak sobie je, ona z kolei mogłaby chyba jeść same owoce, warzywa i mączne rzeczy (jak mama 😉 ). Jajecznicę na szczęście oboje wcinają, tak samo grzanki francuskie (maczane w jajku i usmażone kawałki chleba/bułki), przy czym Nela zagryza pomidorem, mandarynką, pomarańczą, marchewką, oliwkami itp itd, a Kazio... Kubusiem :/ Taka różnica.
Np możesz ugotować makaron świderki, utaplać garść makaronu w żółtku, poddusić chwilkę z łyżeczką oliwy żeby się żółtko przykleiło. Do tego np mandarynka albo pomidor (tylko teraz pomidory są pfe) i masz wartościowy posiłek do zjedzenia samemu przez dziecko 😉

Oleśniczanka a nie wolisz po domu zakładać grubych skarpet? Takie paputki jak Czarownica pokazała są ok, tylko mają dość sztywne podeszwy, dziecko powinno też boso latać 😉
Deichman i CCC. Na lepsze mnie nie stac.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
13 stycznia 2014 09:52
Oleśniczanka skąd ja to znam 😉 Patrzę też na to trochę inaczej- dziecko zmienia buty w tym wieku dosłownie co 2-3 miesiące(jak nie częściej) i można osiwieć kupując co 2 miesiące buty za 300zł...
Mi się niesamowicie buty firmy Clarks podobają- są elastyczne, śliczne i pięknie wyglądają na nóżce dziecka  😍 Ale cena takiej przyjemności to właśnie ok 150 do 300zł 😉
W Deischmannie spokojnie możesz kupić, musisz tylko wiedzieć jakie "właściwości" musi mieć taki bucik 🙂

Gwash Raja po prostu kocha pomidora, ale niestety ma po nim wysypkę i drugą stroną się to też odbija... 🙁 Z jedzeniem też mamy ostatnio jazdy, bo nie chce jeść od kilku dni nic innego niż mleko i ewentualnie jogurty. No nie chce i koniec. Zupki zje 1-2 łyżki i odpycha. Mam takie wrażenie, że zepsuła się tak od czasu pobytu u teściowej... :/ Bo teściowa ma tendencję do karmienia jej dosłownie co godzinę, latania za nią z łyżką, zabawiania i pakowania ile wlezie. Choć może też jakiś skok rozwojowy ma i potrzebuje wapnia? 🤔 Nie wiem. Na razie trzymamy się stałych pór posiłku i nie dajemy nic między nimi.

Swoją drogą ostatnio weszłam sobie na stronę Lovi żeby zobaczyć, ile tygodni ma Raja(mają tam kalkulator). Wchodzę, wpisuję dane, klikam dalej... i wyskoczyła mi informacja "Twoje dziecko ma już ponad rok, najwyższa pora oddać je babci!".
To chyba miało być śmieszne, ale mnie wnerwiło 🤔wirek:
Oleśniczanka w Deichmannie super są butki Elefanten- bardzo fajne i przystępne cenowo. tylko musisz się na nie zaczaić, bo schodzą jak świeże bułeczki. po domu wg. mnie tylko skarpety z antypoślizgami albo na bosaka.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się