Ciężko sprzedać, ciężko kupić- Wasze refleksje o handlowaniu końmi

ja widziałam łykaczy przez kilka lat w jednej stajni, żaden koń się nie nauczył od nich, ale ciągle były awantury miedzy pensjonariuszami, które konie mają koło łykaczy stać


ja tylko piszę, to co miało miejsce w stajni, oddalonej od mojej, jakieś 1,5 km, w której zresztą stawiałam pierwsze jeździeckie kroki
Dava   kiss kiss bang bang
24 stycznia 2011 21:01
Ja pracowałam w stajni, gdzie było 16 koni w tym jeden łykawy i żaden się nie zaraził.. tak samo była klacz która tkała i też żaden inny nie podłapał.. natomiast jak był cwaniak który przez okienko w drzwiach odwiązywał uwiązy powieszone przy drzwiach to tego nauczyły się wszystkie konie 😉


A! Właśnie chciałam napisać coś podobnego  🤣

Wydaje mi się, że konie to na tyle rozumne zwierzęta, że uczą się od siebie.

Jeśli jeden od drugiego może nauczyć się np. otwierania boksu, to tkania/łykania też.
Nie jest to oczywiście w ogóle pewnik ale ja bym tam nie ryzykowała i nie zgodziła się żeby jakiś łykający/tkający koń stał obok mojego i myślę, że wiele osób też.
[quote author=aniaagre link=topic=8233.msg868400#msg868400 date=1295893878]
No właśnie.. wśród moich znajomych jedna osoba tylko uważa, że łykawość to nie jest tragedia..
O pensjonat się nie martwię, mam swoją stajnię. Gorzej jak moi pensjonariusze by chcieli uciekać z powodu łykawego konia w stajni.. to wtedy już bym miała zmartwienie.
chyba jednak zrezygnuję z chęci zakupu tego konia..
Dzięki Quanta za odp  :kwiatek:


nie przyjmujcie łykaczy na pensjonat ,zarazi wam większość koni. Znam taką stajnie, gdzie 70% koni w niej zaraziło się łykaniem od jednego kupionego, który to robił.
[/quote]


Taki OT ale jeśli tak było to ja bym się żarciu przyjrzała baczniej...
nie przyjmujcie łykaczy na pensjonat ,zarazi wam większość koni. Znam taką stajnie, gdzie 70% koni w niej zaraziło się łykaniem od jednego kupionego, który to robił.

bo pewnie te konie staly zamkniete w boksach i tak sie nudzily, ze zalapaly nowa rozrywke od kumpla.
to jest BZDURA i nie ma na to zadnych dowodow.  w  takim razie w jaki sposob zaczynaja lykac konie, nie majace lykawca w stajni? jet udowodnione, ze lykawosc ma zwiazek z nadkwasota, jesli sie to wykluczy- pozostaje sklonnosc do nalogow. te predyspozycje, do tkania, czy lykania kon dziedziczy, ale nawet jesli ma to w genach, jesli nie stworzymy mu warunkow, to tkac/lykac nie zacznie (poza wymieniona nadkwasota, ktora sie leczy i konie czesto przestaja). w mojej stajni staly dwa tkacze i klacz bez nalogu przez dwa lata. i jakos nie zaczela tkac.
nalogi z cala pewnoscia sa nieporzadane i sa argumentem do zbijania ceny, ale dawno udowodniono, ze lykanie niezwykle rzadko ma wplyw na przyswajanie paszy czy kolki, a konie tkajace bardzo latwo (i to wiem z doswiadczenia) chowac tak, aby tkanie zminimalizowac.
problemem jest powtarzanie takich bzdur.
Miałam dwa tkajace ogiery w stajni,i nic się nie działo. Łykacza nie, ale opisywany przeze mnie przypadek miał miejsce na 100%, ale fakt, konie tam mało wychodziły na wybieg, a w zimie, wręcz sporadycznie. Większość była uwiązana na stanowiskach, efekt był piorunujący, wszystkie konie, które stały, przy pierwszym łykaczu, bardzo szybko się uczyły tego dziadostwa,i tak następne, i następne. Tak wiec, przepraszam Cie katju, nie są to bzdury, tylko zaobserwowany fakt. Oczywiście możesz w to wierzyć lub ,nie, jednak tak było, a nie są to wiadomości z 10 reki, lub z gazety.
titina, jeśli stały całe dnie na stanowiskach to nic dziwnego, że się nauczyły... Tam gdzie pracowałam, konie większość dnia spędzały na pastwiskach.. łykać nie nauczył się żaden 🙂
Bardzo możliwe, że część tych koni nauczyłaby się łykać nawet jakby żadnego łykacza nie było w stajni - z NUDÓW. Titina  - nie łykacz był powodem tylko nuda. Przestań opowiadać bzdury. To nie jest choroba zaraźliwa.
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
25 stycznia 2011 07:37
Madryt tka...od zawsze,jakoś żaden koń nie zaczął od tego tkać.
jeszcze rok temu stał u nas wstajni nałogowy łykacz - sąsiedzi też nie zaczęli łykać...
Zgadza, się, że to robiły z nudów, ale sam  pomysł zabicia ich, wzięły od sąsiada.
epk, nigdzie nie napisałam ,że była to choroba 🤔wirek:, tak więc, to może Ty przestań pisać bzdury.
Po prostu, opisałam przypadek, gdzie przy ,  ,,sprzyjających " warunkach, tego nałogu, nauczyło się 3/4 stajni.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
25 stycznia 2011 08:37
przy ,  ,,sprzyjających " warunkach

"sprzyjające warunki" to były warunki jakie zaserwowała dana stajnia wszystkim koniom (sposób karmienia i utrzymywania), a które przyczyniły sie do wystąpienia nadkwasoty gdzie łykanie było sposobem koni na zmniejszenie dolegliwości spowodowanych nadkwasotą. 
Titina skoro się wg Ciebie wszystkie nauczyły tak łatwo łykać, to chyba musiała być choroba jakaś... bo to chyba w ramach zarażania - z boksu do boksu...Ehh, stajnia zaserwowała warunki to konie łykać zaczęły i tyle.

Właśnie takie mity powodują problemy ludzi i koni. Najlepiej wsadzić takiego łykawca do ciemnej komórki, na padok sam i to odosobniony - bo się inaczej nauczą inne.
I jeszcze teksty : "nie bierzcie łykawych koni do pensjonatu!!!"
Sama mam tkacza a w stajni stoją jeszcze 2 łykacze. I tu żaden się nie nauczył od drugiego, ale konie mają cały czas zajęcie, albo padok, albo siatka z sianem i inne. W poprzedniej stajni, gdzie stały w boksach dwa konie obok mojego zaczeły tkać, a te co stały naprzeciw nie zaczęły mimo ponad roku kontaktu. Więc jedne mają tendencje inne nie.  Część pensjonatów faktycznie nie przyjmuje koni z nałogami.
Ja też nie zauważyłam tego uczenia się, Reszka łyka, łykała od zawsze, odkąd do nas przyjechała, a na dodatek stale ma tą samą sąsiadkę, z którą teraz dzieli podwójny boks i skoro ona się przez tyle lat nie nauczyła łykać to coś musi w tym być. Chociaż inna sprawa to, że Reszka nie łyka jakoś bardzo intensywnie.
majek   zwykle sobie żartuję
25 stycznia 2011 13:13
załóżcie sobie wątek o łykaniu i tkaniu, poczytałabym jeszcze o handlowaniu końmi.
wywołam kolejną wojnę?  😎
treść ogłoszeń:
"handlarzom dziękujemy"
"nie sprzedaję do szkółki"
jesli to pierwsze jestem jeszcze w stanie zrozumiec (chociaz nikt nie podpisze papierka- nie sprzedam nigdy przenigdy, chocbym mial sie meczyc do konca zycia) to jednak nalezaloby odpowiedziec sobie na pytanie- kim jest handlarz... czy handlarzem jest jezdziec, ktory zyje z koni- z treningu koni/ jezdzcow, ze sporadycznej sprzedazy- wyszukania perelek, podrobienia i sprzedania (nie kazdy ma przeciez tego "nosa" by gdzies w szopie u chlopa wynalezc super skoczka)? dla mnie handlarzem jest osoba, ktora kupuje konie w celu natychmiastowej sprzedazy obojetnie gdzie byle z zyskiem--> rodzi sie wiec pytanie- czy mozna te dwa typy ludzi do siebie porownac? samo slowo handlarz ma dla mnie wydzwiek bardzo pejoratywny... czy tez handlarzem jest hodowca??? skads te konie przeciez musza sie brac i ktos musi je sprzedawac... to nie Irlandia ze wystarczy wziac lasso i sobie wylapac...
i teraz szkolka... jak wszedzie- jest wiele odmian. nikt tylko nie wpadl chyba na pomysl, ze u normalnej, odpowiedzialnej osoby kon pracujacy w szkolce nie bedzie wykorzystywany ponad jego sily. spoleczenstwo nie jest juz tak nieuswiadomione jak kiedys, slepoty coraz mniej bo i dostep do informacji coraz wiekszy... wiec jesli w danej szkolce instruktor nie jest kompetentny a konie wychudzone, bite i pracujace po 5 godzin dziennie to klienci sie nie utrzymaja... kolejna rzecz- wiekszosc instruktorow, przynajmniej z zalozenia posiada wieksza lub mniejsza wiedze o koniach w przeciwienstwie do wielu prywatnych wlascicieli. skad wiadomo, ze kon idacy w prywatne rece bedzie mial lepiej niz ten w szkolce? ze nikt nie urzadzi sobie na nim godzinnych galopow po lesie czy tez imprezowego obwozenia szkolnych znajomych? skad wiadomo ze nie bedzie trzymany w szopie, na ogrodku badz w polu- co przeciez w szkolkach zdarzyc sie nie powinno...? nad tematem mozna sie rozwodzic i rozwodzic, ale z doswiadczenia wiem ze dlugich postow nikt nie czyta 😉
zmierzajac do meritum- czy nie uwazacie, ze wlasciciele koni wystawianych na sprzedaz maja czasem niewlasciwe podejscie do pewnych spraw?
A wiesz, ostatnio też mnie to uderzyło. Opis konia gdzieś był, czytam i myślę sobie - może udało by się namówić znajomą, przydałby się jej jeszcze jeden koń do spacerów do lasu, ten na oko pasuje idealnie. No i ten "baner" - nie do szkółki :/ "Tego kwiatu jest półświatu" jak mawiali dziadkowie 🙂
kujka   new better life mode: on
28 stycznia 2011 00:27
katka, moze i maja ale to jest ich swiete prawo. rownie dobrze mogliby wpisac "sprzedam tylko kobiecie" a nam nic do tego, jego broszka, najwyzej bedzie sprzedawal konia pol roku a nie 3 miesiace.
ja pewnie gdybym sprzedawala konia zamiescilabym oba "obostrzenia" w ogloszeniu 🙂  jesli widze, ze potencjalny nowy wlasciciel prywaciaz nie zna sie (a tym bardziej nie ma przy nim osoby ktora ma pojecie i doradza) - nie sprzedalabym. tak samo jak nie sprzedam komus kto nie zrobi absolutnie zadnych badan. skoro nie posiada elementarnej wiedzy to mozna przypuszczac ze moze dojsc do zaniedban przeroznych podczas opieki nad zwierzakiem. od niedopasowanego sprzetu poczawszy, przez niezrobione latami zeby, na nieleczonych/niezauwazonych kontuzjach skonczywszy. do szkolki tez bym nie sprzedala bo balabym sie o to ze kon predzej czy pozniej bedzie zaszarpany, zakopany, bedzie chodzil w bylejakim sprzecie a jak sie popsuje, to go wymienia na nowego (byc moze wlasnie u handlarza).
ale ja pisze z pozycji panci ktora ma swojego ukochanego wyczekanego wyniunianego konika, ktora przy potencjalnej sprzedazy by sie zaplakala jak dziecko, wiec na pewne sprawy patrze inaczej niz hodowca lub zawodnik ktory kupuje i sprzedaje rozne konie, zeby sobie zarobic na zycie. 😉 takze od razu napisze - wiem, ze moje podejscie jest totalnie handlowo niezyciowe 😉
kujka, ale ty właśnie dałaś opis pt. jak nie sprzedać konia 🙂 Co jest zupełnie zrozumiałe, bo konia sprzedawać nie myślisz, sama to świetnie ujęłaś. No i o to chyba chodzi, ogłoszenia pełne przedziwnych zastrzeżeń tworzą taki wzór pt. jak skutecznie udawać, że chce się sprzedać konia?
Sprzedać to sprzedać. Caroline to gdzieś świetnie ujęła: co dotychczasowemu właścicielowi, co robi z koniem aktualny? (chodziło akurat o natychmiastową emeryturę, ale to też bywa: sprzedam tylko do sportu  :ukłon🙂
kujka   new better life mode: on
28 stycznia 2011 00:43
halo, pewnie masz racje. ale ja mimo wszystko tak samo jak sprawdzalabym przyszlego wlasciciela no nie wiem, kota ktorego musze oddac, tak samo staralabym sie obadac przyszlego wlasciciela mojego konia. w sumie to prawo kazdego sprzedajacego. ale faktycznie trzeba sie liczyc z tym ze te obostrzenia mu klientow nie "narobia".
kujka, adopcja - jasne, dajesz, próbujesz przynajmniej sprawdzić - komu (szczerze mówiąc - i tak to tylko gdybanie). Ale jaki sens mają jakiekolwiek "obostrzenia" gdy następuje zmiana własności? Gdy nowy właściciel zechce go na drugi dzień przekazać na konserwy - zrobi to i tyle. Po pięknych oczach poznasz, że nie zrobi? Po tym, co mówi? Bo znajomi tego kupca polecają? Bo tak prosiłaś, żeby konik miał dobrze?
Oczywiście, to "ty" jest umowne, przykładowe. To nie do ciebie  :kwiatek:, tylko tak ogólnie.
Imo - odmiana pasania jednorożców. Jedyną rzeczą istotnie wpływającą na zwiększenie prawdopodobieństwa dobrostanu konia po sprzedaży jest... wysoka cena sprzedaży. Najlepiej bardzo wysoka. Nie od dzisiaj to wiadomo, nie tylko koni ta (smutna) prawda dotyczy. Cena. Reszta - to pobożne życzenia. Dla "ukojenia sumienia"?
Wiem, wiem - ludzie są dobrzy z natury, wystarczy tylko "na nosa" wyeliminować tych "podłych": "handlarzy", "szkółkarzy", "trzymających w stajni", "kujących w podkowy" - co kto uważa.

Tak sobie myślę, ludzie (nawet podli) bywają pragmatyczni. Może tak przemyśleć ogłoszenie, żeby tak wskazywało zalety! konia, żeby tylko określone osoby były zainteresowane?
to ja się zapytam gdzie rekreacja ma kupować konie? jak w ogłoszenich napisane nie do szkółki.myślę że wolno ale idzie nowe i szkółki coraz lepiej dbają o konie i sprzedanie konia do rekreacji nie jest robieniem koniowi krzywdy (po jej szkółki sprawdzeniu)
Takie obostrzenia w ogłoszeniach nic nie dają. Załózmy, że ja sobie prowadzę szkółkę z obłożeniem 10 godzin dziennie na jedengo konia, potrzebuję kolejnego konia. Wyszukuję w ogłoszeniu np. na drugim końcu Polski (nawet jeśli z obostrzeniem, że do szkółki). Jadę, oglądam, sprzedający może wypytywać o cuda niewidy, wiem, że koń ma nie być do szkółki, to wiem jak odpowiadać, no i konia kupuję....a kupione to moje i nawet jak się były właściciel w stajni pojawi odwiedzić konika, to tylko mu może być przykro, bo koń miał być nie do szkółki a w szkółce tyra. Ot i problem z głowy z takim ogłoszeniem.
Ja kiedyś sprzedawałam kobyłę taką kontuzjowaną trochę, na jakieś spacery lub do hodowli super. Cena była bardzo niska, ale nie dawałam obostrzeń, że nie dal handlarzy czy coś. No i dzwoni facet, że chce obejrzeć i sam mi zaczyna mówić, ze to dla córki, bo oni mieli już konia ale musieli sprzedać i teraz chcą znowu, i ż będzie miała super u nich i takie tam. No facet przyjeżdża, niby za znajomym, ale już z jednym koniem na bukmanie. Oglądają obydwaj handlarskim okiem, targują się jeszcze bardziej jak handlarze. Nie sprzedałam im konia, bo nie chciałam, żeby się kobyła tułała nie wiadomo gdzie (chyba się o 100zł nie dogadaliśmy) 🙂
Handlarz a handlarz to też jest róznica. No bo są tacy handlarze co to za bezcen konia kupić, podtuczyć i jak szybko ktoś nie kupi, to do rzeźni. Niedbają o te konie, często biją itp itd. No ale są handlarze końmi prowadzący tzw. stajnie handlowe, gdzie konie są w treningu na ogół, wychuchane ile się da, mają wszystko co potrzeba. Ale to też handlarze.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
28 stycznia 2011 08:04
no własnie to jak z tym juz przysłowiowym "sprzedam wyłacznie w dobre ręce".

Ciekawe jak można sprawdzić czy ten ktoś te dobre ręce posiada.

Tak samo jak że nie do szkółki. Niby jak sie sprawdzi że ten koń jednak nie poszedł do szkółki. Jedyną szansą jest danie odpowiednio wysokiej ceny za która wiadomo że nikt do szkółki nei kupi.

w ogole te wszystkie obostrzenia to należałoby zakwalifikować pod temat "Jak skonstruowac ogłoszenie by NIE sprzedać konia"
Ale jaki sens mają jakiekolwiek "obostrzenia" gdy następuje zmiana własności?

Można wpisać w umowę prawo pierwokupu, gdyby nowemu właścicielowi koń się znudził - ale żeby to było skuteczne, to cena odkupienia musi być atrakcyjna - a stan zwracanego konia może być bardzo nieatrakcyjny.
Wniosek - można się zabezpieczyć przed oddaniem sprzedawanego konia na konserwy - ale to kosztuje.
Złamanie umowy to spór cywilistyczny - a to też kosztuje, ponieważ żadna umowa nie działa "z automatu".
zna ktos francuskie strony z ogloszeniami?  :kwiatek:
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
28 stycznia 2011 09:41
zna ktos francuskie strony z ogloszeniami?

[url=[[a]]http://www.google.com/search?hl=pl&rls=com.microsoft%3Aen-US&q=Ventes[[a]]+de+chevaux+france&aq=f&aqi=&aql=&oq=][[a]]http://www.google.com/search?hl=pl&rls=com.microsoft%3Aen-US&q=Ventes[[a]]+de+chevaux+france&aq=f&aqi=&aql=&oq=[/url]
ElaPe   :kwiatek:
tylko pytanie- dlaczego niby w szkolce konie maja tak bardzo zle??
powiedzmy ze mam szkolke- kilka osob, ktore stale i regularnie przyjezdzaja na treningi. nie ma przypadkow, jednorazowych jazd itd- nie bawie sie w to. nie ma mozliwosci pojechania sobie do lasu samemu, jazdy nie pod moim okiem- reasumujac- takie osoby nawet nie chwile nie sa zostawiane same sobie. koni takich mam 4 plus kuc, czasem ktorys z pensjonariuszy prosi zeby poruszac i jego konia. konie chodza godzine dziennie- oczywiscie nie codzien. bywa ze pracuja 3-4 razy w tyg a reszte siedza na padokach i rosna im pupy. stajnie mam prywatna swoja, z calodobowa opieka. wiem z doswiadczenia jak to jest, gdy pchaja Cie na konkursy lub stawiaja wyzwania jakim nie mozesz sprostac, jaki to stres i nerwy gdy brakuje umiejetnosci. wiec my szlifujemy mozolnie podstawy i dopiero pniemy sie wyzej. wiekszosc ma swoje ulubione konie i czesto te pary lacze bo dobrze im sie razem pracuje. wszystkie moje konie startuja w zawodach, odznakach. nie bedzie problemem wsiasc na ktoregokolwiek i pojechac P skokowa. na jednej jezdzie 2-3 konie, sporadycznie 4 czy 5- to juz w niedziele kiedy kazdy chce przed obiadkiem. szczepione, odrobaczone, wymarchewkowane.
i teraz chcialabym kolejnego konia do ekipy- pytanie- ma Pani szkolke? tak mam. bo wystarczy nazwisko, wpisac w google i wyskakuje strona. a tam informacja. oszukiwac nie bede ze tak, szkolke mam i swoje sportowe konie tez ale szukam milego przyjaciela do lesnych przejazdzek. bo i po co psuc sobie nazwisko? co najwyzej moge postarac sie obiecac, ze wielu sposrod moich uczniow chce sie stale rozwijac i mysli o zakupie konia. wiec owszem, jesli bedzie sie sprawdzal moge polecic. i nie sprzedadza mi takiego konia jakiego chce bo to "szkolka"...? żal
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
28 stycznia 2011 10:26
no więc taka szkółka jak twoja jest jak najbardziej OK.

Ale sama wiesz ile jest takich miejsc gdzie konie są nadmiernie eksploatowane. I bazują na koniach albo które za darmo im ludzie oddają w użytkowanie z takich czy innych przyczyn albo kupują juz wiekowe i tanie konie, albo niewiekowe ale za to niespecjalnie miłe w użytkowaniu - też za małą kasę.  Na p[ewno taka szkółka nie zakupi konia powyżej pewnej granicy dajmy na to 6 tys.

kujka   new better life mode: on
28 stycznia 2011 10:31
ElaPe, no wlasnie to prawda co piszesz. z reszta jedna z lepszych szkolek z ktorymi w zyciu mialam do czynienia, kupowala konie (lub wymieniala swoje stare) praktycznie tylko u handlarza. bo tam tanio.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się