Nowe zasady szkolenia trenerów PZJ

deborah   koń by się uśmiał...
01 grudnia 2013 17:52
ElaPe, mogły by się liczyć gdyby były mierzalne. Jak porównaś skakanie pojedynczych przeszkód 140 w domu  ze startem w MR na zawodach? jak zmierzyć kiedy i jakie postępy robi niestartujący jeździec? Subiektywnie widzę i rozumiem takie postępy. ale jak je porównać z postępami tych startujących?

Hallo i własnie o tym mówię. że trener nie musi mieć medalu MP w szafie. ale jak ma nauczyć wykonywania elementów dla przykładu tych o których wspomniałaś typu piaff i pasaż jak sam zatrzymał się na poziomie P klasy i pasaż widział tylko na zawodach?
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
01 grudnia 2013 18:00
w tym sęk że jak taki ktoś nie startuje to osiągnięcia nie są mierzalne ani też nigdzie ich nie ma zapisanych. Ale postęp jest bo załóżmy że z nic nie umiejącego klocka na nic nie umiejącym koniu udało się wyciosać jeźdźca swobodnie poruszającego się na poziomie klasy L w skokach czy też ujeżdżeniu.

deborah, jest "w sąsiedztwie" masztalerz. Faktyczną karierę zakończył na poziomie ME juniorów w skokach, gdy jeszcze przed startem "poległ", zresztą z winy "wiodącego"  😀iabeł: trenera. Nigdy potem już się nie przełamał.
Rzadko z konkursów N wychodzi zwycięsko (tym bardziej, że do "głupiej N-ki" nawet fajny koń też musi być solidnie przygotowany, a nie z doskoku). Za trenera bym go nie chciała (nie aspiruje) ale konia zrobić - polecę spokojnie. Każdego konia. Do każdego(!) poziomu. Że piaffów nie jeździł - co za problem; każesz - pojedzie (po przygotowaniu). Jeździć umie. Pracować z końmi umie. I czuje konie. Swojego konia też bym mu powierzyła spokojnie, a mało o kim mogę to powiedzieć i są tacy uznani (także trenerzy), którym kaktus na dłoni a dotknąć się zwierzaka bym nie dała. Ot, taka dygresja.

ElaPe Łukasz Jankowski bodaj ostatnio podzielił sport sensownie: na wyczynowy i "uczestnictwa". Już tu są inne kryteria. Co dopiero, gdy ktoś żadnych zawodów nie planuje. Jak tu określić, że ktoś jeździ
na poziomie L" gdy tego L nie pojechał? W rzeczywistości zawodów wiele rzeczy wychodzi na jaw. Np. konik pyka lotne i piruety - ale w rytmie, który akurat pasuje jeźdźcowi, wtedy gdy "gotowy" (i ma dobry dzień  🙂😉. A na czworoboku w wyższych klasach element leci za elementem, w konkretnym miejscu, w tej chwili a nie za sekundę - i jest sygnał do startu, nieważne, że akurat koń się "zawiesił". Nie sposób tego porównać.
Jeźdźcy odrzucający rywalizację w zbliżonych warunkach mają swoje kryteria oceny - tylko, że niemierzalne.
Konsekwencja taka - że tego się nie mierzy. Trener, który szkoli (w jakim celu?) taką osobę musi się kontentować opłatą za usługi i ew. niewymierną satysfakcją, nie wynikiem w rankingu.
Wpadnę na jedno tylko zdanie. Na temat kultury Wrotka się nie wypowiem, bo ogółowi znana. Jest jednak małe ale. Wkkw-ista lepiej gorzej, ale czworobok klasy GP pojedzie. Chciałabym zobaczyć ujeżdżeniowca na 5*crossie.


To jakieś fatalne nieporozumienie... Myślę, że dobry ujeżdżeniowiec pojedzie 4* cross (jak słusznie GAGA zauważyła, 5* w WKKW nie ma) na identycznym poziomie, jak dobry WKKWista klasę GP w ujeżdżeniu. A jaki jest ten "identyczny poziom", to już tylko sami zawodnicy najwyższych konkursów pewnie ocenią.
Frairla, oj nie. Są ujeżdżeniowcy, którzy w ogóle skakać nie potrafią. A WKKWista na jakiś procent czworobok GP ukończy.
Frairla, oj nie. Są ujeżdżeniowcy, którzy w ogóle skakać nie potrafią. A WKKWista na jakiś procent czworobok GP ukończy.



Ok, mam najwyraźniej idealistyczne podejście i ciężko mi sobie wyobrazić, żeby DOBRY pingwin w ogóle nie umiał skakać. Choć pewnie może mu być trudniej o tyle, że z braku wielu doświadczeń skokowych, poza umiejętnościami, które pewnie ma, dochodzi jeszcze kwestia czysto ludzka, czyli strach (że szybko i wysoko 😉 ). WKKWista już raczej nie będzie się obawiał czworoboku 😉

Przepraszam, będzie trochę  🚫 ale akurat w tym wątku pojawiła się ta wypowiedź


Halo, dlatego trzeba sie uczyć - codziennie. Pisze to w każdym moim poście. Ja sie uczę, zreszta zrobiliśmy w ciagu 5 lat ponad 100 klinik! Natomiast nigdy nie zaakceptuje krytykanctwa wszystkiego dookoła jeśli krytykant nie reprezentuje Żadnego!!! Przyzwoitego poziomu a stawia sie na równi, ba! powyżej innych. I to trzeba pokazywać, zreszta pokazało sie samo....


Lostak pozwolisz, że złapię Cię za słówko i spytam czy zaakceptujesz krytykanctwo, kogoś kto osiągnął jakiś tam określony poziom? Tak jakoś przykro to zabrzmiało... Krytykanctwo laika jest złe ale już krytykanctwo profesjonalisty ok. Dla mnie krytykanctwo w każdym wydaniu jest złe i nic niewnoszące, zupełnie inaczej niż krytyka jako taka. Ta jeśli jest konstruktywna, to nie ma dla mnie znaczenia kto ją wygłasza - profesjonalista, czy laik.
Nie można porównywać 4-latka xx do WKKW do 9-latka dobrej półkrwi chodzącego na czworoboku 6 x na tydzień. Jeździec, który jeździ 6x7x X koni na czworoboku będzie siedział inaczej niż ten, który te same X koni (ale innych) regularnie naskakuje.



  Czy to znaczy, że na koniu pełnej krwi można pojechać na zawody bez podstawowego przygotowania ?? (koń jest sztywny jak kij, nie zgina się w zakrętach a jeżeli już , to na odwrotną stronę, zad ma w stajni , zresztą jak ma nie mieć jak jeździec co krok wali go dupą po grzbiecie... ) Czy może koń pełnej krwi jest mniej elastyczny niż półkrwi???
Ja jako zwykły pastuch mam do jazdy podejście praktyczne a nie estetyczne, (sam siedzę na koniu w sposób który wielu szkoleniowców określiło jako brzydki i niepoprawny) ale szczególnie w skokach czy krosie jeździec nie powinien swoim dosiadem koniowi przeszkadzać, czyli mieć rękę niezależną od ruchów tułowia, nie klepać d.... po siodle w galopie... można się garbić, wystawiać łokcie na zewnątrz itp, bo to są w sumie mało istotne szczególy, ale nie można podczas jazdy koniowi przeszkadzać!! a jeszcze trzeba wziąć pod uwagę to. że uczniowie niestety najłatwiej podchwytują błędy swoich mistrzów.
Nie wiem jakim instruktorem jest Wrotki, nie miałem przyjemności (albo przykrośći) z nim pracować, ale patrząc na takie obrazki to raczej bym się do niego nie wybrał.......
  Czy to znaczy, że na koniu pełnej krwi można pojechać na zawody bez podstawowego przygotowania ?? (koń jest sztywny jak kij, nie zgina się w zakrętach a jeżeli już , to na odwrotną stronę, zad ma w stajni , zresztą jak ma nie mieć jak jeździec co krok wali go dupą po grzbiecie... )
ja rozumiem, że jako miernota czujesz imperatyw wyżycia jeździeckich frustracji, ale chyba za ciasny kapelusz kompletnie odprowadził ci krew z mózgu
koń nie był w konkursie, przed tym startem był tylko 6 tyg w treningu jeździeckim (wcześniej  tory i to bez jednego wyścigu ze względu na brak jezdności), miał tylko za zadanie obyć się z atmosferą, sytuacją i szrankami
ps to "klepanie dupą po siodle" to w kłusie nazywa się anglezowanie, a w galopie dosiad "remontowy"- warto zapamiętać i przyswoić, bo to raczej koniowi młodemu i bez równowagi pomaga, a nie przeszkadza... no i jak ma na tym filmie "zad w stajni", to bym sobie zyczył żeby wszystkie młode konie pode mną tak się "wlekły" 🤔wirek:
pps ta sama para miesiąc później szła już oficjalne zawody i wykęciła 60% z haczykiem...ale to było miesiąc później, bo praca z koniem to proces szkolenia, a nie gwałt, lub amatorska konsumpcja wcześniejszej, cudzej roboty.
ciemny pastuch, jak dla ciebie bezpośrednie porównywanie młodziaka do konia dojrzałego (już wszystko jedno jakiego) jest uprawnione - to nie mam pytań. Chociaż - w weście chyba tak jest? Dwulatek i heja!?
Co do poziomu przygotowania konia do startu... np. jazdy sztywnym to może faktycznie w weście jest lepiej (choć przedziwne obrazki widywałam - konie giętkie nie wywalają się tak łatwo) ale na parkurach, ba! czworobokach - to raczej mało kto się przejmuje wszechstronnym przygotowaniem i formą konia - takie mam obserwacje 🙁.
Nie oceniam sztuki jeździeckiej ani Xa ani Ya - jeśli jeżdżą czworoboki niech to oceniają sędziowie. Gotowam się założyć, że ocena za "dosiad i użycie pomocy" była... zbliżona 🙂 (bo - cholibka, zawsze jest "zbliżona" 🤣 🙁ale to oddzielny temat). Może pokazani na filmach zawodnicy poinformują jaka TA ocena była za pokazane czworoboki?
Ktoś   Dum pugnas, victor es...
02 grudnia 2013 05:01
halo, ale tak na słowo ktoś tu uwierzy? 🤣

uprzedzając,mam tylko arkusz z Sopotu niestety...... 😉
lostak   raagaguję tylko na Domi
02 grudnia 2013 06:28
Pamiętam rozmowę z sędzią Markowskim na temat zasad sędziowania w Niemczech i ograniczenia uprawnień -"sędziujesz to co sam jeździłeś". Czy jest to konieczne czy nie.  I rzeczywiście przekonał mnie że nie, bo znacznie ważniejsza jest ilość sędziowanych koni (WM przesędziował kilkanaście tysięcy).  A jak to jest w szkoleniu.  Trener musi prawidłowo umieć używać pomocy, nie ważne czy koń ma 4 lata czy 14, nie mówimy o koniu, mówimy o dosiadzie, harmonii, nie przeszkadzaniu, łydce i działaniu ręki.  Sztywny jeździec bez tych umiejętności - podstawowych umiejętności nie może dobrze nauczyć podstaw jeśli sam ich nie posiada.  Takie jest moje zdanie.  Tym bardziej, ze w procesie szkolenia jeźdźca czasem na konia trzeba wsiąść albo żeby coś skorygować albo chociażby zrozumieć dlaczego jeździec ma z wykonaniem danego ćwiczenia problem.  I wtedy trzeba poczuć konia.  Jak ktoś wali dupą w siodło i ma niestabilną górę, nie poczuje.  Konie szkoleniowe powinny być korygowane, do tego też trzeba umieć jeździć. Trener musi mieć na tyle opanowaną sztukę jazdy i na tyle duże doświadczenie pracy z różnymi końmi, temperamentami, wadami budowy, motoryką ruchu aby znaleźć najlepszy klucz do przekazania wiedzy danemu jeźdźcowi jaką drogę obrać, jak się rozprężać, jakie ćwiczenia wykonać.  Bo tutaj nie ma jednej metody, jednego standardu.  Każdy uczeń i koń wymaga indywidualnego podejścia.  Czy trener powinien być na poziomie jeździeckim wyższym niż jego zawodnik?  sądzę, że od pewnego momentu, wybiegającego powyżej zaawansowanej rekreacji - tak, jest to konieczne. Bo jeśli mamy uczyc zawodnika jak zrobić lotną zmianę nogi, powinniśmy umieć ją zrobić, i znowu jeśli mamy konia zrobionego, kto ma powiedzieć zawodnikowi czy robić ja od zew nogi, od wewnętrznej jeśli nie będziemy w stanie wsiąść i sprawdzić jak koń był nauczony.  Jeśli mamy konia, który uczy się zmian wraz z zawodnikiem jak próbować różnych ćwiczeń przygotowujących do nauki zmiany i samej zmiany jeśli sami nie nauczyliśmy tych zmian wielu koni.  Bo przecież można to robić na prostej, z kontrgalopu, z przejść, na przekątnej, na kołach, na ścianach, z trawersu itd.  różnie, w zależności od konia, jego reakcji, temperamentu.  Wszystkie drogi prowadzą do tego samego celu - prawidłowej lotnej.  ale znowu, nie ma jednego przepisu.  Jakiś czas temu oglądałam trening byłego olimpijczyka WKKW prowadzony amatorce na wysoko zrobionym koniu.  Słyszałam jakich pomocy kazał jej używać gdy wyjeżdżała na przekątną i miała zrobić serię zmian lotnych co 4 i co 3 fule.  Kazał jej mocno przekładać łydki gdy miała być zmiana i zmieniać nogi wodzą na którą następuje zmiana.  Koń rozumiał, ale zmiany zaczęły być krzywe, nie co tyle fule co powinny, a koń przeskakiwał ze zgięcia w zgięcie.  Dlaczego? bo ten trener nigdy zmian w seriach nie robił i dla niego korekta ucznia, aby zmiany były prawidłowe i proste to fikcja. Efekt? Wyrobienie w jeźdźcu bardzo złych nawyków, które później w zmianach co dwa i co tempo zaczynają mocno przeszkadzać. A czy byłby w stanie wsiąść na tego konia, pokazać jak to powinno wyglądać prawidłowo? Nie. Bo zmian w seriach trzeba zrobić tysiące samemu żeby złapać ich rytm, a co dopiero jeszcze je korygować.

Pamiętam jak na zawodach ujeżdżeniowych w Białym Borze ogladałałam przejazdy w klasie C Pawła Spisaka. Oczywiście, że popełniał trochę błędów, które go kosztowały punkty u sędziów i nie wynikały z braku umiejętności, mógł ich uniknąć, ale nie jest typowym ujeżdżeniowcem.  Natomiast klasa z jaką siedział w siodle, współpraca z koniem, dosiad były fantastyczne, profesjonalnie pracował i to jest dla mnie naoczny przykład, że można i duży szacunek dla niego, ze szlifuje swoje umiejętności w normalnych zawodach ujeżdżeniowych.

Żeby jeździć młodego konia trzeba tym bardziej mieć odpowiednie umiejętności, żeby mu nie przeszkadzać, na pewno nie dawać po zębach w co drugim kroku lub pozostawiać bez kontaktu i nie walić dupą po grzbiecie.  właśnie na młodych koniach wychodzi nasz brak umiejętności, bo one nie są oparte równo na wędzidle, trzeba im pomóc w zgięciu i ich brak równowagi nie może powodować utraty naszej równowagi, jak to kilka razy na filmie było widać gdy ciało jeźdźca było zbyt zakleszczone i leciało do tyłu.  Podstawy. I nie chodzi o to czy jest to wrotki, srotki czy ktokolwiek inny.  Jeśli ktoś daje sobie prawo do tłumaczenia co robi, no tak profesjonalnie,  tu cytuję "ps to "klepanie dupą po siodle" to w kłusie nazywa się anglezowanie, a w galopie dosiad "remontowy"- warto zapamiętać i przyswoić, bo to raczej koniowi młodemu i bez równowagi pomaga, a nie przeszkadza... " - myślisz sobie "ma to sens" i potem oglądasz w realu, jak to praktyk wykonuje i widzisz to co wszyscy widzą, zostaje ci nieodparte wrażenie, że teoria teorią, a z wprowadzeniem jej w życie jest ogromny problem.

Natasha, odpowiadając na Twoje pytanie u laika bez podstaw to jest krytykanctwo, bo aby stało się konstruktywna krytyką trzeba mieć podstawy, doświadczenie, wiedzę do ich wygłaszania. Tak to rozumiem.
Lostak- Problem jest w tym że  : Nikt nigdy nie przyna tobie racji choć to co piszesz to szczera prawda , ale . Sama wiesz dobrze że żeby w dzisiejszych czasach zdobyć umiejętności o których piszesz potrzeba wagonu pieniędzy i ogromu czasu oraz samozaparcia. Więc konkluzja jest prostsza ,jako że 99,9% nie jest wstanie spełnic tych warunków obiera prostszą drogę ,typu kursiki i papierek bo to raptem pare tygodni i jekieś grosze przy wielu latach i setkach tysięcy wydanych złotówek. Więc te 99,9% będzie bronić jak Rejtan swoich przywilejów skazując innych ( swoich klientów ) na bylejakość . I właśnie to lobby będzie ciebie obrażać bo będziesz jedna praciw tysiącom .To jest to o czym piszę od długiego czasu ,ale jeżeli nawet parę osób przyzna mi rację o tym że musisz uczyć tego co sama umiesz bo robiłaś to w praktyce ,to za chwile podnosi się lament że wystarczy naczytać się w książkach odbyć kursik dostać papierek i już wszystko jasne ,jestem trenerem.  Apraktyka pokazuje od lat że to g...o prawda. Nawet p. Voorn na klinice potwierdził te słowa . Intencją deregulacji zawodów treneaz oraz Instruktora był dostęp do tego zawodu dla praktyków ,powtarzano to na wszystkich etapach legislacji podczas konsultacji czyli dostęp do zawodu dla praktyków ( czyli zawodników ) ale w jeździectwie zaraz wszystko zacznie być modyfikopwane i wróci wszystko po staremu , bo ci co się tym zajmują zajmowali się przez dziesięciolecia a efekty tej pracy mamy jakie mamy.  🙄 🙄 🙄
lostak   raagaguję tylko na Domi
02 grudnia 2013 08:25
przede wszystkim pisze to z własnego doświadczenia.  bo sama przez wiele lat byłam pod opieka trenera, który się nie uczył.  i było to dobre na chwilę, na podstawy, niestety ta trwała zbyt długo i przynajmniej 5 lat straciłam stojąc w miejscu, choć wtedy kompletnie tego nie widziałam. I przez to, ze nie miałam prawa startów (bo nie byłam gotowa) i konsultacji z innymi (bo po co to przecież to samo powidzą) nie miałam innego punktu odniesienia.  Od kilku lat odkrywam inne jeździectwo, trenuję z najlepszymi na świecie, bo wiem, ze są tego warci i mam jedna zasadę, sama wypycham swoich podopiecznych na konsultacje, którym się przysłuchuję, albo pracuję z ich końmi na konsultacjach, by lepiej rozwiązywać problemy lub uczyć lub korygować ich konie, aby być docelowo lepszym szkoleniowcem, bo nie jestem alfa i omegą i nie chcę im zafundować takiego rozczarowania, jakie sama przeżyłam.
Lostak, dziękuję za odpowiedź, mam jednak wrażenie, że nie do końca odpowiedziałaś mi na pytanie. Celowo napisałam, że łapię Cię za słówko, bo dla mnie krytykanctwo i krytyka to dwa zupełnie różne pojęcia. Co sądzę o krytykanctwie napisałam już wcześniej/wyżej. O krytyce też już kiedyś pisałam ale ponieważ w swoim poście poruszasz też kwestie sędziowania, a to jest dla mnie doskonały przykład na krytykę konstruktywną osób, które niekoniecznie osiągnęły jakiś tam poziom, to podrążę ten temat.

A więc - z jednej strony piszesz, że sędzia Markowski przkonał Cię, że niekoniecznie trzeba samemu jeździć GP, żeby móc taki konkurs sędziować (oceniać krytycznie zawodnika) a z drugiej strony odpowiadając mi na pytanie piszesz, że krytyka laika bez podstaw to jest krytykanctwo. Moim zdaniem, każdy ma prawo do krytyki nawet laik bez pojęcia jest w stanie powiedzieć coś wartościowego, bo jego podejście jest świeże, on nie wie jak to zrobić ale wie że coś mu nie pasuje w obrazku, który widzi. Dokładnie tak jak sędzia, który nigdy nie jeździł GP a sędziuje - on wie jak ma wyglądać idealny piaff choć nigdy go nie robił, więc ocenia na podstawie swojego wyobrażenia. Pokora to jest to, co decyduje czy przyjmiemy taką krytykę czy nie. Nie bezznaczenia jest też forma, chociaż to już bardziej kwestia indywidualnej wrażliwości, jaka forma jest dla nas do przyjęcia a jaka nie.

Z treningiem nie jest już tak prosto, zresztą sama o tym piszesz. Bardzo podoba mi się przytoczony przez Ciebie przykład z WKKW-istą wysokiej klasy prowadzącym trening na bardzo dobrze ujeżdżonym koniu - moje pytanie brzmi: czy ów człowiek zauważył, źe mimo jego zdaniem trafnych wskazówek do wykonania zmian, nie są one takie jak powinny? I jeśli tak to co zaproponował, bo właśnie odpowiedź na te pytania pokaże nam jakim jest on trenerem. Czy mimo słabego efektu brnął dalej, czy próbował jakoś zmodyfikować wskazówki, czy moźe powiedział uczennicy, że niestety nie jest jej w stanie pomoc, bo nigdy tego nie robił a jego zdaniem słuszna technika nie działa, czy wsiadł na konia i spróbował sam je zrobić, jeśli tak to czy jemu wyszły. Czy jeśli nie wyszły to przyznał się, że poprostu nie potrafi - to w sumie żaden wstyd. Dopiero znając odpowiedź na te pytania mogłabym ocenić, czy moim zdaniem ten człowiek to dobry trener czy nie. Bo jakie ma znaczenie, że jest byłym olimpijczykiem WKKW? Czy z samego faktu startu w igrzyskach olimpijskich wynika, że jest on dobrym trenerem? Dlaczego?

Nauczanie/trenowanie innych to jedno z najtrudniejszych zadań jakie istnieją. Jest tyle zmiennych, które decydują o efekcie a ważny jest właśnie ten efekt - to czy pracując z kimś poziom mojego jeździectwa się poprawia czy nie. Poza tym co złego jest w zmianie trenera w momencie, kiedy z daną osobą dotarliśmy już do końca naszych wspólnych możliwości. Jeśli moj trener powie mi, że on już więcej nie jest w stanie mnie nauczyć, bo osiągnełam już poziom, który przewyższa jego możliwości. To nie tylko nie będzie złym trenerm - będzie wręcz jeszcze lepszy, bo potrafi zobaczyć swoje ograniczenia, przyznać się do nich i mimo wszystko dobro ucznia postawić ponad swoim zarobkiem. Gorzej, jeśli tego nie zrobi ale wtedy sama prędzej czy później do tego dojdę i tak czy inaczej nasza współpraca się zakończy

W kwesti wsiadania na konia ucznia - czy nie jest to trochę przyznanie sie do braku umiejętności przekazywania wiedzy. Oczywiście znacznie ułatwia to zdiagnozowane problemu ale są trenerzy, którzy takiej możliwości nie mają a mimo to trenują np. Pan Wierzchowiecki.
Natasha, czy wg Ciebie nie jeżdżenie GP jest równoznaczne z byciem laikiem bez podstaw?
Natasha , fajna ta zabawa w łapanie za słówka:

"każdy ma prawo do krytyki nawet laik bez pojęcia jest w stanie powiedzieć coś wartościowego, bo jego podejście jest świeże, on nie wie jak to zrobić ale wie że coś mu nie pasuje w obrazku, który widzi"

Czyli według Ciebie , ja na przykład ( laik bez pojęcia, który jednak wciąż się uczy i jest wiernym klientem róznej klasy trenerów ) , też mogę tutaj napisac,  że coś mi nie pasuje w obrazku , który widzę ? 
Od razu zaznaczam, że jeżdże bardzo amatorsko, ale mam kilka uwag do tego co piszecie
Uczyło mnie jeździć kilka osób, wszyscy lepiej jeżdżący ode mnie 😉, a znam kilku IRR na moim poziomie próbujących "uczyć" innych. Najgorzej jeździło mi się z najlepszym jeźdźcem z nich (swego czasu regularne starty 140-150), facet wiedział co zrobić z koniem, ale kompletnie nie potrafił wytłumaczyć tego jeźdźcowi. Podobnie wyglądały treningi chłopaka jeżdżącego wtedy 120 na moim koniu. W tym roku jeździłem z trenerem, który ma opracowaną dydaktykę i IMO przez kilka miesięcy zrobiłem wiecej niż przez całe moje amatorskie, nieregularne jeździectwo. Chyba żaden z nich nie ma na to papierka
lostak, piszesz, że od pewnego poziomu trener musi być lepszy, nie wiem jek wygląda sport na najwyższym poziomie (obojętnie jaki), ale w pewnym momencie trudno jest znaleźć kogoś lepszego, czy nie ważniejszy jest wtedy ktoś kto widzi błędy popełniane przez zawodnika i wie z czego wynikają i jak je poprawić, czy do tego musi samemu umieć wykonać? Co z osobami które mają olbrzymią wiedze, doświadczenie, dar nauczania (po 18 latach nauki w różnych szkołach wiem jak z tym ciężko) ale z różnych powodów - wiek, kontuzje, nie są w stanie wsiąść na konia?

Czyli według Ciebie , ja na przykład ( laik bez pojęcia, który jednak wciąż się uczy i jest wiernym klientem róznej klasy trenerów ) , też mogę tutaj napisac,  że coś mi nie pasuje w obrazku , który widzę ? 

tak możesz, jak się ktoś pokazuje publicznie, na zawodach czy w necie musi być przygotowany, że oglądający będą go oceniać, obojętnie czy sami to potrafią i czy mają o tym pojęcie
Wiem jedno w ramach dyskusji ,kto co pojedzie . WKKW-ista Polski niewiele pojedzie ( z bardzo nielicznymi wyjątkami ) Ale taki Michael Yung . Pojedzie . Pojedzie Grand Prix w Ujeżdżeniu i jeszcze zajmie wysoką pozyckję w zawodach ( czasem wygra ) ,pojedzie Grand Prix w skokach i też czasem wygra ,a jako że umie jeździć to pojedzie WKKW i wygra wszystko x razy z rzędu . Bo jakop że WKKW to przede wszystkim Ujeżdżenie i bezwzględznie najważniejszy jest wynik z 1 dnia ,o tyle na skokach łatwo przegrać medal , a jakoś w terenie coraz więcej WKKW istów przyhjeżdża z 0 wynikiem to najważniejsze są te 2 próby i nowoczesne WKKW będzieszło w tym kierunku. Więc miernooty które uważały że teren to podstawa dzisiaj nie mają czego szukać w tej pięknej dyscyplinie . Teraz wszystko jest postawione na technikę a nie zna dżygitówkę i na zabój ,to samo dotyczy skoków. Skoki to dzisiaj ujeżdżenie na parkurze i wie to każdy kto właśnie Grand Prix jeździł ,bo w metrze tego się nie dowie  🤣 🤣 🤣

P.S Ogórek jest jeszcze coś takiego jak czynnik ludzki. Jak ktoś cię nie chce nauczyć to mu i medal Olimpijski nie pomorze . Może po prostu nie miał chęci uczyć rekreanta bo czym niby miałby się wykazać . ???
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 grudnia 2013 09:17
Przykładów na to że najlepsi jeźdźcy mają trenerów którzy w życiu nie jeździli na wyższym od nich samych poziomie jest całe mnóstwo. Pierwszy z brzegu przykład Kyra Kyrklund i jej mąż/trener. Siostry Lund i ich tata (który w ogóle nie jeździ). Edward Gal i jego trenerka. Anky i jej mąż/trener Sjef. Itd itp.
deborah   koń by się uśmiał...
02 grudnia 2013 09:29
ElaPe, ale czy to że nie jeżdzili takich konkursów jest jednoznaczne z tym, że nie jeżdzili elementów których uczą? Na pewnym poziomie jest już trudniej znaleźć kogoś lepszego od siebie. i Lostak pisała własnie "do pewnego poziomu"
jeździeć P klasowy ma do dyspozycji większa ilość trenerów bardziej zaawansowanych niż jeździec GP w ujeżdżeniu. szczególnie w PL. Czy Richard mąż Kyry wsiadłby i pojechał elementy GP prawidłowo i techicznie? nie wątpię, ze tak.
i znowu wraca pytanie czy jak ktoś nigdy nie zrobił prawidłowych lotnych w serii albo nie pojechał technicznego parkuru GP może nauczyć tej techniki innych? albo wsiąść i pokazać jak to powinno wyglądać?

oczywiście może mieć "czucie" i umiec nauczać. Problem pojawia się wtedy kiedy proces nauczania nie idzie ksiażkowo i sa schody. Jak trener bez doświadczenia ma sobie z nimi poradzić?
lostak   raagaguję tylko na Domi
02 grudnia 2013 09:31
Przykładów na to że najlepsi jeźdźcy mają trenerów którzy w życiu nie jeździli na wyższym od nich samych poziomie jest całe mnóstwo. Pierwszy z brzegu przykład Kyra Kyrklund i jej mąż/trener. Siostry Lund i ich tata (który w ogóle nie jeździ). Edward Gal i jego trenerka. Anky i jej mąż/trener Sjef. Itd itp.

Mąz Kyry nie staruje, ale jeździ na mistrzowskim poziomie Grand Prix przez duże M, Edward Gal ma raczej menadzęrkę, jeździł z Sjefem. Sjef jeździł, choć nie startował, ale jest mistrzem pracy z ziemi, odkąd zaszwankowało mu zdrowie wiele lat temu.  Ci jeźdźcy o których piszesz są już na takim poziomie, że praca z nimi to bardziej spojrzenie z boku i korekta szczegółu a nie mówienie co mają zrobić... ale ciekawe byłoby prześledzenie ich losów na ile konsultowali się z osobami praktykującymi jeździectwo na ich poziomie.  Np. Ulla tez ma trenera, praktyka, który ja koryguje, choć sama jest jeźdźcem i trenerem, zresztą tego samego co Kasia mIlczarek.  Myślę, że należy skupić się na sytuacji co dzieje się po środku, czyli jeźdźcach i trenerach którzy są w procesie nauki, a nie nauce podstaw jazdy konnej lub też topie światowym.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 grudnia 2013 09:43
Tata Lund nigdy w życiu nie jeździł, był piłkarzem zawodowym.

Edward Gal ma raczej menadzęrkę, jeździł z Sjefem


Nicole Werner jest zarazem trenerką Edwarda jak i partnerem bizensowym
Cejloniara dzięki za pytanie - muszę się nad tym dobrze zastanowić, w pierwszym odruchu powiedzialabym, że tak, bo ocenia elementy, których nigdy nie wykonywał. Ja oczywiście rozumiem, że sędziowie szkolą oko, oglądają setki przejazdów i wiedzą jak te elementy powinny wyglądać ale w dalszym ciągu jeśli ich nie wykonywali są tylko teoretykami. W drugim odruch przyznaję, że słowo laik przy tym porównaniu jest mocno nieszcześliwe, bo sędziowie z założenia są profesjonalistami w swoim fachu, choćby oceniali czysto teoretycznie. W zasadzie myślę, że tak dużo mnie z lostak nie dzieli, chociaż ja jednak dopuszczam możliwość krytyki wygłaszenej przez laika bez podstaw, która nie zawsze będzie krytykanctwem. Żeby odejść od tematu jeździectwa - ja nigdy nie nagrałam, żadnego filmu, nie specjalnie interesuję się kinem awangardowym ale po obejżeniu takiego filmu mam jakieś tam krytyczne przemyślenia i nie bardzo rozumiem, dlaczego nie wolno mi się nimi podzielić. Jeśli zrobię to w kulturalny sposób, z uzasadnieniem - w najgorszym razie dowiem się, że całkowicie nie mam racji. I to też będzie dla mnie bardzo cenne, bo czegoś się nauczę a z drugiej strony dla artysty, będzie to informacją zawrotną, jak jego twórczość jest odbierania, przez kogoś niekomptetentnego. Czy go to interesuje, czy zrobi na nim wrażenie, czy zupełnie go to nie bedzie ruszać to już kwestia wtórna. Ale dlaczego nie wolno mi się wypowiedzieć, skoro coś tam czuję?

Dominoxs moim zdaniem tak - jak najbardziej masz prawo skrytykować coś, co Ci się nie podoba - załóżmy, źe piaff, choć sama tego nigdy nie robiłaś.  Przecież może Ci się nie podobać. Co wiecej może się zdarzyć tak, że Twoja krytyka będzie bardzo trafna, choć nie profesjonalna. Możesz też zupełnie nie mieć racji i wtedy osoba krytykowana, prawdopodobnie wytłumaczy Ci dlaczego tej racji nie masz.

W moim łapaniu za słówka chodziło o różnicę między krytyką a krytykanctwem - bo moim zdaniem krytykanctwo jest złe bez znaczenia, kto je wygłasza a z wypowiedzi lostak wynikało, że jeżeli krytykanctwem zajął się "profesjonalista" to jest ok. Wyjaśniła mi swój punkt widzenia, dalej dzielą nas niuanse i to jest fajne, bo mamy o czym dyskutować.
lostak   raagaguję tylko na Domi
02 grudnia 2013 09:47
Tata Lund nigdy w życiu nie jeździł, był piłkarzem zawodowym.




no to mamy wyjątek potwierdzający regułę, a wracając do 99,9999% przypadków.....
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 grudnia 2013 09:49
[quote author=ElaPe link=topic=92950.msg1940515#msg1940515 date=1385977434]
Tata Lund nigdy w życiu nie jeździł, był piłkarzem zawodowym.




no to mamy wyjątek potwierdzający regułę, a wracając do 99,9999% przypadków.....
[/quote]

Rozumiem że znasz tych 99,999999% pozostałych przypadków i wiesz jak z nimi jest a może jak nie jest
lostak   raagaguję tylko na Domi
02 grudnia 2013 09:51
[quote author=lostak link=topic=92950.msg1940518#msg1940518 date=1385977628]
[quote author=ElaPe link=topic=92950.msg1940515#msg1940515 date=1385977434]
Tata Lund nigdy w życiu nie jeździł, był piłkarzem zawodowym.




no to mamy wyjątek potwierdzający regułę, a wracając do 99,9999% przypadków.....
[/quote]

Rozumiem że znasz tych 99,999999% pozostałych przypadków i wiesz jak z nimi jest a może jak nie jest
[/quote]

? znowu PMS lub z polskiego ZNP?😉
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 grudnia 2013 09:52
tak i babcia w KGB.

Natasha , dzięki  za odpowiedź . No to napiszę w takim razie , że  mi przejazd osoby wstawionej przez Lostak  na filmiku tez się nie podoba w zestawieniu z wizerunkiem  jaki kreuje na forum. 
Pytanie czy taka osoba moze dobrze uczyć innych ? Nie wiem , ja na przykład nie czuję się komfortowo,  jeśli mój trener mówi jedno , a w siodle pokazuje coś innego. Lubię uczyć się od osób , które są dla mnie autorytetem.  Pewnie mozna inaczej , ale czy to nie jest trochę demotywujące : na przykład zapisuję sie na zajęcia jogi prowadzone przez osobę,  która nie może zrobic prawidłowego skłonu czy utrzymac równowagi na jednej nodze . Owszem , pewnie bedzie w stanie przekazać mi , jak i co powinnam zrobić . Ale ja będę gdzieś na zapleczu mięc takie wrażenie - to stanie na jednej nodze jest takie trudne , ze nawet trener tego nie umie , a więc  jak ja mam się tego nauczyć ???? A moze nie jest ono do niczego potrzebne , skoro trener nie musi tego umiec , uczy innych, zarabia na tym kasę i jest z siebie zadowolony? To moze ja też machnę na to ręką , i przejdę  do kolejnego etapu ?
lostak, bardzo przekonująco piszesz. Nie wierzę ci ni w ząb 🙂 Nie co do treści - ojtam, niuanse, "drobne" sprzeczności (od poziomu - do poziomu np.). Manifest fajny. Nie wierzę, bo 2 lata temu miałam możliwość oglądać cię w siodle - sama wszak się na to zdecydowałaś, żeby oglądała cię banda laików - sędziów 🤣 Co prawda sądzę, że 2 lata to kupa czasu i miałaś prawo zrobić ogromne postępy.
Jeśli(!) spotkałaś trenera, który... rozjaśnił ci horyzonty. Bo te 2 lata temu to był jeden wielki bałagan - w tobie.

Niejasno przeczuwam, że nadal tak jest. Że jedynie głosisz prawdy objawione - może i pożądane, ale z ich realizacją...
Nie ma jeźdźca bezbłędnego. W treningu niewiele idzie "jak po sznurku" - choć do tego się dąży: żeby pomału, ale stale było coraz bardzie harmonijnie, coraz prościej.

Jeździec jest człowiekiem, całością. Tak jak wydaje mi się, że "orydanaryjność" naszego kolegi odbija się w jego jeździectwie, tak w twoim odbija się chyba... chaos, galopada życia, zachłanność na nowe-lepsze. Utrzymywaniem właściwego tonusu mięśni grzeszycie oboje - tylko inaczej 😁

Jako że w świecie ujeżdżenia nie jestem specjalnie zorientowana - zapytam o pana Rapcewicza. Występował w roli trenera? Ktoś chciałby być jego uczniem?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się