Koń bardzo stadny

Witam, nie natrafiłam na podobny wątek, ewentualnie jeżeli jest przepraszam. Sprawa wygląda tak:
Mój koń jest bardzo stadny. Bez problemu daje się zabrać z pastwiska, które jest dosyć sporo oddalone od stajni. Przywiązany do czyszczenia stoi, czasami sie troche denerwuje, grzebie nogą ale o nie problem. Problem zaczyna się w momencie pójścia na ujeżdzalnie (ona też jest dosyć daleko od pastwiska, nie widać koni ani nie słychać). Klacz jest bardzo energicznym koniem, na samym rozstępowaniu trzeba ją przytrzymywać, wyrywa się, rży, rozgląda za końmi. Gdy usłyszy jakieś rżenie bardzo się nakręca, jest nieposłuszna. Dopiero po około 20 minutach uspokaja się i da się z nią coś konkretnego robić. Czy mieliście może podobną sytuację? Czy wiecie w jaki sposób można z tym sobie poradzić? Co zrobić, zeby koń zrozumiał że po jeździe wróci do koni? Prosze o porady.
[quote="crookers"]Czy mieliście może podobną sytuację? Czy wiecie w jaki sposób można z tym sobie poradzić? Co zrobić, zeby koń zrozumiał że po jeździe wróci do koni?[/quote]
Normalnie jeździć i nie przejmować się ;-) Wszystkie konie są stadne. :-) Najlepiej w takiej sytuacji zająć konia pracą. Ważna jest regularność - czyli nie wsiadasz raz na tydzień i dziwisz się, że koń chciałby wrócić do innych koni - tylko wsiadasz regularnie, codziennie i starasz się jeździć "normalnie" i zająć konia pracą. Jeśli istnieją jakieś powody dla których nie radzisz sobie z taką sytuacją, najlepiej jest zaprosić kogoś doświadczonego by wspólnie poradzić sobie z sytuacją. Powodzenia!
Jeśli da się normalnie jeździć i zająć konia pracą, to jest to bardzo fajne rozwiązanie. Nie zawsze jest to jednak dla danego duetu realne.
crookers- czy jak zabierasz konia na ujeżdżalnię bez siodła to też są takie problemy?
Odświeżę temat. Potrzebuję rad.
Kupilam klacz, która okazała się być bardzo stadna. Przywiązała się do 2 kucyków do tego stopnia, że nie jestem w stanie jej zabrać z pastwiska aby z nią pracować.
Obecnie pracuję z nią z ziemi na niedużym pastwisku w obecności kucyków, bo przy każdej próbie zabrania ją na ujeżdżalnię czy do stajni bez nich - wyrywa się i w panice ucieka.
Nie jest agresywna, nie próbuje atakować człowieka, histeryzuje, wyrywa się i ucieka z powrotem do kucyków.
Kiedy próbuje się ją zabrać z pastwiska ucieka i chowa się za kucyki.

Próbowałam ćwiczeń, ziół na uspokojenie, w stajni została przestawiona do innego boksu żeby stać dalej od nich ( pierwsze dni stała w boksie obok ), próbuję pracować z nią żeby zdobyć jej zaufanie, ale nic nie działa.

Macie jakieś rady/pomysły co zrobić?
(dodam że to raczej nie problem pod tytułem "może stracila źrebaka" bo mamy w stajni 2 zrebaki i na nie nie zwraca nawet uwagi )
Obecnie pracuję z nią z ziemi na niedużym pastwisku w obecności kucyków

Jak ta praca wygląda? Jak rozumiem koń w ogóle nie jest jeżdżony? Jest ujeżdżony?
Ile ma lat, jak pracowała wcześniej?
patat,
Koń ma 8 lat, w tym momencie nie jest jeżdżona od 2 tygodni od kiedy do mnie przyjechala.
Wczesniej pracowala pod siodłem 2-3 razy w tygodniu z 1 osobą, chodziła w tereny sama i z innymi końmi, pracowała na lonży.
Jeśli chodzi o to co ja robię to od momentu napisania posta ciut się zmieniło tj.
- praca na lonżowniku luzem nad rozluźnieniem ( zmiany chodu, zmiany kierunku - pilnuje żeby były tylko przodem do mnie, ustępowanie zadu i łopatki, cofanie, podawanie nóg, odczulanie na folie, bata itd )
- oddzieliłam ją od tych kucyków do których tak się przywiązała ( zmiana boksu na odsunięty dalej - słyszy je ale ich nie widzi, stoi na innym pastwisku kolo dużego stada z dala od kucyków - kilka razy wyskoczyła przez pastucha na bramce żeby do nich iść, mały upgrade i dodatkowe taśmy na wejściu, stoi z innym koniem z głównego stada, kucyki widzi w odległości ok 70m stojąc przy wejściu na pastwisko )
- siedzę z nią na pastwisku przynajmniej godzinę dziennie, stoi koło mnie, je sobie trawę, a ja po prostu siedzę i robię swoje ( czytam, oglądam coś itd )
- prowadzić ją bez większych ekscesów udaje mi się tylko na ogłowiu + łącznik - nadal czasem próbuje się wyrywać, ale 70% czasu idzie spokojnie

Przy wpuszczaniu z pastwiska puszczam ją czasem luzem, wchodzi do stajni, sprawdza czy kucyki są w swoich boksach ( jeśli nie a boks jest otwarty to do niego wchodzi i nie chce wyjść, jeśli są to stanie, powącha i na sygnał głosowy ze ma iść do siebie idzie do swojego boksu bez większej histerii.

Ogólnie jest progres jakiś, ale nadal nie ufa mi na tyle żeby być spokojna kiedy ją prowadzę na kantarze i nadal próbuje się wyrywać kiedy idziemy w miejsce w stajni, którego jeszcze nie zna.

Są jeszcze jakieś proste ćwiczenia z ziemi, które możesz polecić? obejrzałam już chyba całego polskiego i anglojęzycznego youtube w tym temacie.
fionaandi moim zdaniem zadziałałaś bardzo prawidłowo i jedyne czego potrzebujecie to czas i stosowanie ćwiczeń, które już stosujesz. Na zaufanie też musisz poczekać i tutaj kluczem jest właśnie powtarzalność tych ćwiczeń.

Na pewno nie prowadziłabym na siłę wyrywającego się konia w nowe miejsca chociażby z tego względu żeby nie utrwalić w niej nawyku zwiewania od człowieka. Niektóre konie szybko się uczą, że na kantarze w sumie dość łatwo jest zwiać, wystarczy zrobić zakręt o 90 stopni i nara... Jeżeli udaje wam się prowadzić na ogłowiu to stosuj na razie ogłowie, może spróbować z kantarem sznurkowym (nie tak przyjemnie się koniowi na tym oprzeć i zwiać), albo zwykłym kantarze + uwiąz z łańcuszkiem.
Ćwiczcie w miejscach, które znacie a te nowe oswajaj powoli.

Nique, dziekuje.
Z nowymi miejscami jest ten problem że zaczyna dyszeć i się stresować, przez co nie mogę nawet zabrać jej na myjkę czy postawić przed stajnią do czyszczenia, bo zaczyna szaleć.
Kantar sznurkowy już jeden zerwała bo właśnie próbowałam w pierwszej kolejności zmiany zwykłego kantara na sznurkowy... tak szarpała mimo ucisku na nerwy twarzowe że nie wytrzymał... ma bardzo dużo siły i samozaparcia żeby lgnąć do koni do których przywiązała się pierwszego dnia.. stoi koło stada z drugim bardzo przyjaznym dla wszystkich koniem.. w ogóle na stado nie zwraca uwagi. Biega w kółko po pastwisku od tego jednego konia do wyjścia, gdzie wie, że stoją te kucyki i do nich rży..
codziennie muszę jeździc do stajni ją wyprowadzać na padok bo wiekszość dyżurujących w stajni nie chce jej prowadzić na padok... a to już prawie 3 tygodnie.

Wiem, że budowanie relacji trwa i wymaga dużo pracy, ale krzywe spojrzenia wszystkich wokół jak to nowy koń w stajni utrudnia im życie ( bo np poproszę żeby przytrzymali swojego luźno puszczonego na placu konia kiedy z nią przechodzę - choćby żeby się nie pokopały ) mnie już dobijają... i tylko słyszę od koniarzy starej daty "wsiadać i jeżdzić! a nie z ziemi się bawić! "
Był moment kiedy dostawałam telepki i ataków paniki jadąc do stajni, bo bałam się, że w amoku i strachu mnie albo komuś zrobi krzywdę.

W tym momencie jak pisałam jest lepiej, ale i tak nie jest to jeszcze ten koń, którego poznałam u poprzednich właścicieli.
Ja przede wszystkim rozejrzałabym się za trenerem lub doświadczonym jeźdźcem w okolicy. Poprosić o pomoc to żaden wstyd, a na pewno będzie mieć lepszy ogląd sytuacji niż osoby które znają ją tylko z opisu.

Jak rozumiem, klacz jest u Ciebie dopiero od 2-3 tygodni? Próbuje się aklimatyzować, spokojnie. Jednym koniom zajmuje to krócej, innym dłużej.
Nie polecam jednak odpuszczać koniowi przy różnych buntach, bo bestie pojętne są i dobrze łączą kropki. Szybko połapie się na ile może sobie pozwolić. Szczególnie że jak piszesz, już sprawia problemy personelowi stajni. Idziemy - to idziemy, koniec, nawet na ogłowiu. Stoimy tutaj, to stoimy aż zrobimy swoje. Powoli, nie zarzucając przesadnymi wymaganiami. Małymi krokami, uprzedzając myślami niebezpieczne momenty. Możesz odwracać jej uwagę np. mówiąc do niej tonem jakbyś opowiadała koleżance o ciekawym filmie (żadne zalękniono-nieśmiałe "ojoj, spokojnie, ciii..."😉. Przy takich koniach bardzo pomaga spokój i traktowanie ich normalnie.
Widzę że skupiasz się mocno na budowaniu relacji - to coś, co robimy na co dzień przy zwykłych czynnościach przy koniu, nie oczekuj że w ciągu dwóch tygodni między tobą a obcą klaczą zbuduje się idealna relacja. Wymagaj od konia już zanim osiągniesz ją w pełni, bo posłuszeństwo to jeden z jej fundamentów. 😁
patat,
mam swoją trenerkę w stajni, 56 letnia doświadczona w tym świecie babka, sama miała konia z problemami.. obiecała pomoc ale jakoś się nie kwapi.. raz pracowała z nią na lonżowniku " na pierwszy ogień " parę dni po jej przyjeździe do stajni, a tak przychodzi jak jestem na padoku, pogłaska i idzie do swoich koni..
Więc w sumie przy swoim pierwszym koniu sama uczę się na własnych błędach, bo od reszty "instruktorów" w stajni slyszę tylko, że mam wsiadać na nią.. albo ciorać po lonżowniku.. albo lać jak się stawia.. szkoda tylko że swoich koni tak nie traktują..

a to że sprawia problemy personelowi stajni? jak dla mnie nie sprawia. gorsze konie były na tej stajni, a teraz jest wielkie halo bo koń się wyrywa i staje na środku placu i stoi.. ludzie mający konie po 30 lat i nie potrafią sobie poradzić z koniem, z którym ja, dużo mniej doświadczona daje sobie jakoś radę.. ogłowie dla ułatwienia wisi przy boksie.. wystarczy założyć. ale komu by się chciało.. lepiej niech koń całe popołudnie stoi w boksie..
fionaandi, zamiast ogłowia zostaw uwiaz z łańcuszkiem, trzeba go pewnie będzie zakladac dookoła nosa, ale i tak to szybsze do ogarnięcia niż ogłowie
fionaandi, zamiast ogłowia zostaw uwiaz z łańcuszkiem, trzeba go pewnie będzie zakladac dookoła nosa, ale i tak to szybsze do ogarnięcia niż ogłowie
karolina_,

U nas w stajni była kobyła, którą trzeba było prowadzić na ogłowiu, bo nauczyła się zwiewać właścicielom na czymkolwiek innym - zwrot o 90 stopni i rura. Nawet największy trener "naturalsowy" nie potrafił tego przepracować 😅. Ogłowie wisiało na boksie i uwierz, że każdy z obsługi wolał założyć ogłowie niż biegać później za koniem po łąkach.

Kobyle pomogła... regularna robota pod siodłem... Właściciele nie wsiadali zbyt często, później poszła w dzierżawę, zaczęła pracować i problem się skończył. Obecnie prowadzą ją na kantarze dzieciaki.
Nique, ja wolę takie konie prowadzić na łańcuchu wkoło nosa (nie pod brodą) niż na ogłowiu. Bywało że na ogłowiu mi zwialy, na łańcuchu nigdy. Mój obecny koń do jazdy po pierwszym założeniu ogłowia (wcześniej lonzowany na kantarze z łańcuszkiem, bo na samym sznurkowym się nie dało) wrócił do kolegi w stajni ciągnąc mnie 100 metrów po ziemi na brzuchu, poszerzył sobie też uśmiech i to sporo. Potem z czasem dotarło że 1) tak nie wolno 2) to się nie opłaca, ale ja też zmądrzałam i zrobiłam mu w środku placu lonzownik
karolina_, każdy koń jest inny. Ta kobyła u nas szła z łańcuchem jakby miała sam kantar.
Na ogłowiu szła wyluzowana za człowiekiem.
Zgłoszenie wysłane, dziękujemy.
Nique, to fakt, trzeba przetestować co koniowi pasuje. Na pewno sam kantar u takiego odpada chyba że ktoś lubi być wleczony 😅
Dziś wpadłam w furie... 2 tygodnie mojej ciężkiej pracy nad odstawieniem klaczy od kucyków poszedł się ***....
Wczoraj klacz jak aniołek na kantarze grzecznie poszła na pastwisko, wieczorem grzecznie puszczona luzem wróciła sama do boksu ( oczywiście plac był zamknięty, więc poza stajnie uciec nie mogła 😉 ).
Dziś debile wypuścili ja na inne pastwisko z tymi kucykami, od których próbuje ją odizolować... I wszystkie złe zachowania wróciły... Znowu mnie ciora ( dziś nawet przeciorała mnie po pastwisku na oglowiu, bo próbowałam ja przenieść na to na którym stała od tygodnia ), znowu na pastwisku nie podchodzi tylko ucieka, znowu robi histerię jak chce ją gdziekolwiek zabrać...
Mam dość. Jestem wściekła, zdemotywowana i chce mi się ryczeć... A od obsługi stajni usłyszałam dzisiaj, że oni mi jej nie będą wypuszczać bo nie będą się z nią szarpać...
Porażka...

Gdyby nie fakt, że klacz jest stadna a ma traumę bo w ciągu 4 miesięcy 4 razy zmieniała miejsce i stado, to zabrała bym ją w cholerę do innej stajni.... Ale szkoda mi ją kolejny raz przenosić i kolejny raz narażać na stres i zmianę środowiska....
A ja bym polecała konsultację z dobrym trenerem. Serio, szkoda, żebyś ty się męczyła z tym sama. Jeżeli tracisz pieniądze nic nie tracisz, jeżeli tracisz spokój ducha tracisz wszystko.
fionaandi, - pomyśl, czy większą szkodą jest po raz kolejny przenosić, czy to, że będzie ma mieć słabą opiekę w tej stajni 😉
fionaandi, taki koń wymaga dyscypliny, rozmowy czy lepszy jest łańcuch czy ogłowie są drugorzędne. Jeśli stajnia nie zapewnia dyscypliny to masz pozamiatane. Paradoksalnie, najlepsza może być mała stajnia - bo tam traktowanie będzie indywidualne. I takiego konia bym nie zganiala, wychodzi i wraca pod kontrolą, dobrze żeby wracała pierwsza albo chociaż przed problemowymi końmi - wtedy psychicznie powrót kolegów jest nagroda za zejście do boksu i z czasem znika motywacja do uciekania po padoku. Dobrze jest też sprowadzać na gotowy w żłobie obiad, to jest super skuteczna metoda

PS. Z ciekawości, co robi w czasie jazdy bez koni? Pełnowymiarowe rodeo przy wyjściu ? Czy jest trochę lepiej?
karolina_, kiedy stała osobno od tych cholernych kucyków to doszłam już do etapu gdzie mogłam ja zabrać na lonzownik, inny padok itd. trochę się stresowała, przyspieszał jej oddech, ale szła.
Co do jazdy się nie wypowiem bo siodło u rymarza i w nowym miejscu nie miałam okazji na nią wsiąść.
U poprzednich właścicieli po zabraniu z padoku na stanowisko do czyszczenia przez chwilę się przejmowała i 2 razy zarżała do koni, ale potem był spokój, grzecznie z nami szła mimo że nas nie znała. Na ujeżdżalni były inne konie co podobno było dla niej nowością bo do tej pory była jezdzona do południa sama.
Dziś została w końcu wpuszczona do stada ( po 3 tygodniach o zgrozo! ), Jest nieźle, nie uciekała, nie goniły jej jakoś bardzo, dopiero pod koniec dnia jeden walaszek się na nią zawziął.. zobaczymy czy dołączenie w końcu do stada 20 koni ja choć trochę wyciszy.
Niestety sytuacja z wczoraj zburzyła całe zaufanie jakie udało mi się zbudować. Nie dała mi do siebie podejść na pastwisku... Więc czeka mnie cała praca od początku.
Kobyle pomogła... regularna robota pod siodłem...

Amen. Jakże często po prostu to układa koniowi w głowie. Dyscyplina, konsekwencja, wysiłek fizyczny też robi swoje.
Nadal uważam że najlepiej znaleźć kogoś na miejscu, kto pomoże ci poprowadzić konia.

patat, też tak uważam, że do roboty i stała rutyna w obsłudze i rytm dnia, żeby poczuła się pewnie i wiedziała co się dzieje. Tylko wsiadanie na takie konie bywa ciekawe, dlatego pytałam co robi pod siodłem 😅
karolina_, Zgadzam się. Nie mniej trafiają się narowy takie jak klejenie się do innych koni. W taki przypadku konsekwencja w działaniu i zero kompromisów dają dobry efekt. Miałem taki przypadek i udało się delikwenta wyprostować dość szybko. Czasem przydaje się pomoc drugiej osoby i konieczna jest konsekwencję w kolejnych dniach.
fionaandi, wpuszczenie jej do nowego stada to kolejna zmiana... życia i rutyny. Więc to znowu zaburzy wasze relacje.

Ja jestem zdania, że jeżeli kobyła jest zdrowa to powinna iść do regularnej roboty i tyle. Nie macie siodła na razie to konkretna lonża / praca z ziemi (chociaż czasami bezpieczniej jest wsiąść - zależy od konia). Sama widziałaś, że wszystko jest do przepracowania, bo miałaś już progres.

Mimo wszystko ja bym grubo rozważyła zmianę stajni na taką, w której koń będzie miał zapewnioną dobrą opiekę. Boisz się zmiany stajni, bo to kolejna zmiana dla konia. Ale tasowanie konia co chwile na inne padoki, do innych koni też jest dużą i niepożądaną zmianą.


Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się