Kącik Ujeżdżenia

lostak   raagaguję tylko na Domi
11 stycznia 2012 08:01
A ja powiem szczerze, że zupełnie nie podobała mi się klinika w Warce. Byłam w sobote po połudnu. Słuchałam, patrzyłam, próbowałam coś wynieść dla siebie. Trener nie zaproponował żadnego ćwiczenia. Trening w postaci jeżdżenia przez kilkadziesiąt minut po kole zupełnie mi się nie spodobał. Zero konstruktywnych uwag.
Uwaga w stylu trzymaj konia na zewnętrznej wodzy, no trzymaaj, trymaj i dopychaj łydką...spodziewałam się więcej.
Po klinice z Kyrą, Anky, Ullą miałam notatki a w nich ciekawe zauważenia, interesujące ćwiczenia, propozycje rozwiązania danego problemu. Tutaj jak przyjechałam z pustą kartką tak z nią wyszłam.



Petit, myslę, ze to nie jest niczyja wina.  Klinika z Kyra i Anky były - DLA PUBLICZNOSCI.  Kliniki, które są w trójkacie trener, kon, jezdziec sa zupelnie inne.  Mozna poobserwowac, ale nie liczyc na to ze cos zapiszesz.  Dlatego bronie sie przed widzami na klinikach z Birgitt, bo to mozna tylko obserwowac i nie dostanie sie wytlumaczenia dlaczego, tak jak na klinikach otwartych.

Jezdzac z Richardem tez spedzalam kilkadziesiat minut na kole, widz bylby znudzony a ja odbieralam lekcję mojego życia i to co czulam, to jak sie zmienialo, bylo moje🙂
kotbury, ja cie prosze.. triumph...? serio?



Tak, serio, np. taki:
http://allegro.pl/hit-triumph-biustonosz-doreen-n-roz-95d-3-kolory-i1993348747.html
Jest ohydny ale skuteczny!
A tu jeszcze brzydszy ale lepszy bo usztywniony dołem i cielisty:
http://allegro.pl/biustonosz-triumph-lace-sensation-w-czarny-75f-i1992608492.html

Zanim zaczęłam jeździć konno uprawiałam inny sport niebędący domeną kobiet bardziej profesjonalnie. Te sprawy mam dość mocno opanowane.
Triumph dlatego, że w brew pozorom jest to bielizna porządna, mam na myśli:
a) trwała - nie wyciąga się z pralki po kilku praniach szarawej ścierki, nic się nie odpruwa itd.
b) jeśli coś się dzieje łatwa do zareklamowania
c) ogólnie dostępna
d) trzymająca rozmiarówkę
Może są i inne firmy, które robią takie pancerne spadochrony wygodne do noszenia ale ja nie trafiłam.
Koniec, bo nas tu modzi zlinczują! Kącisk sportu eleganckiego a ja tu wykład cyckonoszowy!
kotbury, ja kocham miłością niezmierzoną Shock Absorber, ale tylko level 4. Nic się nie rusza a do tego są wygodne. Są o tyle fajne, że można je założyć na codzienny stanik co mi w stajni bardzo ułatwia sprawę. Tylko biustu w tym nie ma 😉 - więc jak ktoś chce poczarować trenera to faktycznie mało efektowny 😉.
Sorki za Off Topic - już mnie nie ma
lostak, masz rację. To nie była klinika dla publiczności (dlatego widzowie mieli wstęp wolny zresztą), tym niemniej chciałam, żeby można było oglądać treningi. Czasem jedna usłyszana przy takiej okazji uwaga wnosi wiele do własnych jazd- o tym myślałam, organizując to tak, a nie inaczej.
Paa i to jest dobry tok rozumowania  🙂 i tat trzeba działać dalej. Jak ktoś chce coś wynieść ze szkolenia , to na pewno wyniesie.
cieciorka   kocioł bałkański
11 stycznia 2012 10:15
kotbury, tylko skala rozmiarówki słaba i wyszkolenie sprzedawczyń słabe.

paa, zdradzisz może, co to za gniadosz w brązie? bardzo mi się podoba 🙂
W kąciku west nikt nie zareagował to tu dam:
<a href="
target="_blank" class="postlink">




Świetne!!!!😀
cieciorka jeden gniadosz w brązie (duży, na munsztuku) to Long Time, drugi mały gniadosz to 5cio latka, California. Do schrupania,co? 🙂
[quote author=milenka_falbana link=topic=11.msg1255479#msg1255479 date=1326277536]

Świetne!!!!😀
[/quote]

To dodatkowo:
😉
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
11 stycznia 2012 12:16
już 1500100900 razy były te filmy 🙄
xequus   Miłość na dwa serca i sześć nóg...
11 stycznia 2012 14:55
Mam do Was pytanie 😉
W przepisach dopuszczony jest start we fraku, cylindrze i oficerkach w tym samym kolorze i chciałam zapytać czy ktoś z Was jeździ w brązowym komplecie? A jeżeli tak to gdzie znaleźliście brązowy cylinder  👀 i jak ma się do tego ocena sędziów za wrażenia ogólne? Bo wiadomo, że chociaż powinna być ocena obiektywna to podążanie za tradycją czarny/granat może mieć niestety wpływ na postrzeganie zawodnika.

Miałam gdzieś zdjęcie zawodniczki w brązowym komplecie, ale mi uciekło  🙄 pamięta ktoś kto to był?
[quote author=Petit. link=topic=11.msg1255190#msg1255190 date=1326237746]
A ja powiem szczerze, że zupełnie nie podobała mi się klinika w Warce. Byłam w sobote po połudnu. Słuchałam, patrzyłam, próbowałam coś wynieść dla siebie. Trener nie zaproponował żadnego ćwiczenia. Trening w postaci jeżdżenia przez kilkadziesiąt minut po kole zupełnie mi się nie spodobał. Zero konstruktywnych uwag.
Uwaga w stylu trzymaj konia na zewnętrznej wodzy, no trzymaaj, trymaj i dopychaj łydką...spodziewałam się więcej.
Po klinice z Kyrą, Anky, Ullą miałam notatki a w nich ciekawe zauważenia, interesujące ćwiczenia, propozycje rozwiązania danego problemu. Tutaj jak przyjechałam z pustą kartką tak z nią wyszłam.



Petit, myslę, ze to nie jest niczyja wina.  Klinika z Kyra i Anky były - DLA PUBLICZNOSCI.  Kliniki, które są w trójkacie trener, kon, jezdziec sa zupelnie inne.  Mozna poobserwowac, ale nie liczyc na to ze cos zapiszesz.  Dlatego bronie sie przed widzami na klinikach z Birgitt, bo to mozna tylko obserwowac i nie dostanie sie wytlumaczenia dlaczego, tak jak na klinikach otwartych.

Jezdzac z Richardem tez spedzalam kilkadziesiat minut na kole, widz bylby znudzony a ja odbieralam lekcję mojego życia i to co czulam, to jak sie zmienialo, bylo moje🙂
[/quote]

A ja również byłam na klinice - przyjechałam z tego względu żeby tym razem obejrzeć a następnym razem w niej uczestniczyć. Więc patrzyłam na tą klinikę z punktu widzenia uczestnika a nie widza. Ale mnie również nie podobała się ta klinika. Nie podobało mi się to że nie proponował Rob Z. żadnych rozwiązań "ćwiczeniowych" dla powstałych problemów tylko pracował na kole, na kole, na kole... [nie licząc oczywiście zmian itd gdzie konieczne jest opuszczenie koła 😉 ] Uczestnicząc w klinice chciałabym jako jeździec otrzymać konkretne wskazówki, czyli:
Probelm: mój koń słabo angażuje zad
Rozwiązanie: praca w łopatkach
Komentarz: Dlaczego w przypadku tego konia proponowane jest takie rozwiązanie. a nie inne, np. ciasne wolty lub przejścia lub chody boczne?

P.S. Nie chciałabym być malkontentem bo chwała Centauri za to że organizuje takie kliniki ale mnie się nie podobało.
lets-go może wypowiem się z punktu widzenia właśnie tej osoby, która spędziła tą sporą część kliniki na kołach. Mi osobiście bardzo dużo dały te treningi, pokazały nad czym pracować, co jest źle a co dobrze, a to że odbywało się to na kole nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Myślę, że należy sobie uświadomić, że aby poprawić wiele podstawowych problemów tj podstawienie zadu, rozluźnienie, prawidłowe oparcie na kontakcie, należy poprawić dosiad. I oczywiście jeden ma więcej do poprawy inny mniej, ale każdy ma w tej kwestii co robić. I nie bardzo wiem jak można oczekiwać ćwiczeń na jakiekolwiek problemy z dosiadem?  Fakt, że mogło być trochę nudno dla widza, ale ja poza swoimi treningami oglądałam inne i absolutnie się nie nudziłam... zwłaszcza że poziom jeźdźców i koni był bardzo urozmaicony.
Oglądałam 6 par i nie słyszałam,aby Zandvoort korygował u którejś z nich dosiad albo ogólną postawę jeźdźca.
Żadnych uwag co do ręki i łydek jej położenia, działania, stabilności.
Ja rozumiem praca na kole i tłumaczenie, że koń ma być przepuszczalny i rozluźniony i ma mieć stabilną głowę. Ale żeby to się stało to chyba sama praca na kole nie starczy i trzeba konia gimnastykować, wykonywać różne ćwiczenia.

Dziwne jest dla mnie, że np. u Long Tima był problem ze zmianami co jeden. Zandvoort nie zaproponował żadnego, absolutnie żadnego ćwiczenia lub jakiejkolwiek propozycji rozwiązania problemu. Zawodniczka jechała po ścianie robiąc zmiany w serii aż do skutku, aż udało jej się zrobić te kilkanaście zmian co jeden. Moim zdaniem nie o to chodzi na takich konsultacjach aby jechać zmiany po raz 10 aż je zrobię. Moim zdaniem trener powinien powiedzieć co źle robię, w czym jest problem.Czy to za słaby zad, czy coś z pyskiem, czy coś z moimi pomocami, daje je niewyraźnie, w złym miejscu.
No właśnie.
A tutaj z mojego punktu widzenia było mało proponowanych rozwiązań. Szkoda. 🤔
Oglądałam 6 par i nie słyszałam,aby Zandvoort korygował u którejś z nich dosiad albo ogólną postawę jeźdźca
Na pewno byłaś w Warce?
Oglądałam 6 par i nie słyszałam,aby Zandvoort korygował u którejś z nich dosiad albo ogólną postawę jeźdźca
Na pewno byłaś w Warce?


Ja oglądałam 4 pary i ciągle słyszałam - wyprostuj się, ręce niżej, ręka tak noga siak, plecy tak.
paa
Nie da się tam u Was jakiegoś grzejniczka wstawić  👀, bo imo było cholernie zimno  😡
armara, była farelka pod namiocikiem, ale gdy pytaliśmy czy włączyć, ludzie mówili: "Nieee, nieee, nie trzeba." Następny raz planujemy na marzec- może będzie cieplej🙂
też słyszałam wiele uwag nt dosiadu, proste plecy, ręce nisko i spokojne

u niektórych jeźdźców nie było nic więcej oprócz pracy na kole właśnie dlatego, że kulały podstawy podstaw - dosiad, przejścia, rozluźnienie konia itp
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
13 stycznia 2012 08:30
Na klinice z Ullą też sporo na kole pracowali ludzie
Byłam w Warce. A jak już wcześniej napisałam, nie słyszałam i nie widziałam aby któraś para pracowała nad dosiadem i pozycją w siodle. 🤔
Ja muszę przyznać że po pewnym czasie przestałam się skupiać bo byłam nieco zawiedziona ALE do momentu kiedy się jeszcze skupiałam nie słyszałam zbyt wielu słów na temat dosiadu i pozycji na koniu, generalnie. 🤔
Może ktoś podsumował te konsultacje, może Petit. i ja odniosłyśmy niesłusznie wrażenie? Robił ktoś notatki albo może podsumować tutaj konsultacje?
Oglądałam 6 par i nie słyszałam,aby Zandvoort korygował u którejś z nich dosiad albo ogólną postawę jeźdźca.
Żadnych uwag co do ręki i łydek jej położenia, działania, stabilności.
Ja rozumiem praca na kole i tłumaczenie, że koń ma być przepuszczalny i rozluźniony i ma mieć stabilną głowę. Ale żeby to się stało to chyba sama praca na kole nie starczy i trzeba konia gimnastykować, wykonywać różne ćwiczenia.

Dziwne jest dla mnie, że np. u Long Tima był problem ze zmianami co jeden. Zandvoort nie zaproponował żadnego, absolutnie żadnego ćwiczenia lub jakiejkolwiek propozycji rozwiązania problemu. Zawodniczka jechała po ścianie robiąc zmiany w serii aż do skutku, aż udało jej się zrobić te kilkanaście zmian co jeden. Moim zdaniem nie o to chodzi na takich konsultacjach aby jechać zmiany po raz 10 aż je zrobię. Moim zdaniem trener powinien powiedzieć co źle robię, w czym jest problem.Czy to za słaby zad, czy coś z pyskiem, czy coś z moimi pomocami, daje je niewyraźnie, w złym miejscu.



Nawiązując do tego co napisałaś - pisze z punktu widzenia jeźdźca.
Klinika była (tak jak i poprzednie) PRZEDE WSZYSTKIM dla jeźdźców i koni, którzy uczestniczyli. To oni mieli skorzystać jak najwięcej. W moim przypadku tak też się stało. Bylo to dla mnie 4te spotkanie z Robem Zandvoortem, więc ja go znam, a on zna mojego konia (na poprzednim treningu jeździł na nim🙂 ).
Long Time robi już 13 zmian co tempo. Na pierwszych konsultacjach Rob pokazał nam ćwiczenie na naukę zmian co tempo i między innymi dzięki systematycznemu wykonywaniu tego ćwiczenia Long Time nauczył się zmian co tempo.
Niestety jest nadal w fazie ich nauki i utrwalania, co oznacza, że po bardzo wyczerpującym treningu, jaki się odbył zarówno w sobotę, jak i niedziele, koń był zmęczony - dlatego zmiany wychodziły gorzej. Ale parokrotnie zostały wykonane poprawnie w seriach od 8 do 13tu zmian. Zarowno ja, jak i Rob wiemy jaki koń ma problem w zmianach i co jeszcze może w nich poprawić - dlatego były ćwiczone w taki a nie inny sposób i jestem z tego bardzo zadowolona, bo ten system działa🙂
W taki razie bardzo dobrze,że zawodniczka jest zadowolona z treningów i są postępy. Przecież o to chodzi.
Ja porównałam te sobotnie treningi z Robem do tego co jeżdżę w domu. Moje treningi to przede wszystkim różnorodne ćwiczenia, które są przygotowaniem do danego elementu, który dopiero potem wykonuje.
Jak widać ów trener ma zupełnie inne metody treningowe.Co oczywiście nie oznacza, że jego metody są złe. Mnie po prostu nie przypadły do gustu.  🤔
Pytanie za 100 punktów, czy mamy w Polsce jakiegos trenera o którym mówi się "trener od dosiadu"?  (coś jak kliniki dosiadu z Elaine) Chcialam sie zorientowac w tych najlepszych. Chodzi mi o treningi stricte dosiadowe. Myślę o przyjeździe z koniem do ośrodka w którym stacjonuje ten konkretny trener. Najlepiej w poludniowej Polsce 🙂 Czy zostają tylko różnego rodzaju kliniki z zagranicznymi zawodnikami?
busch   Mad god's blessing.
13 stycznia 2012 23:46
[quote author=lets-go link=topic=11.msg1255848#msg1255848 date=1326295366]
A ja również byłam na klinice - przyjechałam z tego względu żeby tym razem obejrzeć a następnym razem w niej uczestniczyć. Więc patrzyłam na tą klinikę z punktu widzenia uczestnika a nie widza. Ale mnie również nie podobała się ta klinika. Nie podobało mi się to że nie proponował Rob Z. żadnych rozwiązań "ćwiczeniowych" dla powstałych problemów tylko pracował na kole, na kole, na kole... [nie licząc oczywiście zmian itd gdzie konieczne jest opuszczenie koła 😉 ] Uczestnicząc w klinice chciałabym jako jeździec otrzymać konkretne wskazówki, czyli:
Probelm: mój koń słabo angażuje zad
Rozwiązanie: praca w łopatkach
Komentarz: Dlaczego w przypadku tego konia proponowane jest takie rozwiązanie. a nie inne, np. ciasne wolty lub przejścia lub chody boczne?

P.S. Nie chciałabym być malkontentem bo chwała Centauri za to że organizuje takie kliniki ale mnie się nie podobało.
[/quote]

Pozwolę sobie nieco zboczyć z tematu kliniki z Zandvoortem - nie widziałam jej, więc trudno jest mi w jakikolwiek sposób odnieść się do niej. Chciałabym natomiast poruszyć moim zdaniem ważny problem w dresurze, który ładnie pokazała lets-go. Problem, który zdaje się mógł mieć wrotki na myśli, gdy mówił wielokrotnie "ujeżdżenie, ujeżdżenie i jeszcze raz ujeżdżenie.... nie mylić z dresaż" (cytowane z pamięci, wybaczcie ewentualne przeinaczenia 😉 )
Zdaję sobie sprawę, że super byłoby, gdyby na każdy jeździecki problem istniało jakieś proste rozwiązanie, zawarte w powtarzaniu jakiegoś ćwiczenia, bądź też ćwiczeń. Prawda jest jednak taka, że w miażdżącej większości przypadków nie istnieje jakiś prosty myk, który pomógłby zaangażować koniowi zad... a tym bardziej nie jest to łopatka.
Chęć uzyskania takich informacji wynika z niezrozumienia systemu ujeżdżania konia. Moim zdaniem jest zdumiewająco mało problemów, których nie naprawia się jazdą po prostych i po kołach. Nawet przejścia są niemożliwe do prawidłowego wykonania, jeśli jakość chodów nie jest wystarczająco dobra. Tym bardziej nie można wymagać od konia, że niepodstawiony, niepozbierany wjedzie w łopatkę i nagle zaangażuje zad. Jest więcej niż pewne, że prędzej się całkiem zatka i cała łopatka będzie do kitu. A tylko dobrze wykonane ćwiczenie ma sens treningowy.
Moim zdaniem największym zmartwieniem jeźdźca zawsze powinna być jazda do przodu w najlepszym możliwym chodzie. Wszelkie ujeżdżeniowe elementy wynikają właśnie z jazdy dookoła, odpowiednio dobrze dopracowanej. Nie ma nic prostszego, niż nauczenie konia ciągu, kiedy tenże koń wie, co to jest zewnętrzna wodza i wewnętrzna łydka. Nie ma nic prostszego, niż zrobienie lotnej na koniu, którego galop jest aktywny, zaangażowany i który jest przepuszczalny. Próba zaangażowania zadu jakimiś ekwilibrystycznymi sztuczkami w stylu trawers na kole, łopatka tyłem itd. to stawianie wszystkiego na głowie - koń nie jest jeszcze gotowy w jeździe na prostych, jest zmuszany do zrobienia czegoś dużo trudniejszego i oczywiście najlepiej, jakby zrobił element świetnie. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że same elementy również zwykle naprawia się na prostych i kołach. Co można poprawić w samym ciągu, kiedy wjechał w niego koń np. uwalony na ręce? Nic - poza podniesieniem ciśnienia sobie, koniowi i trenerowi. Natomiast jeśli ten sam koń będzie już na prostych przepuszczalny i taki właśnie wjedzie w ciąg, to nagle się okaże, że ciąg się poprawił - i nawet nie trzeba było go żużlować po kilkanaście razy.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że takie jeździectwo jest piekielnie trudne do zaakceptowania i zawsze poszukuje się myków. Pod tym względem bardzo atrakcyjna jest moim zdaniem Kyra, która pokazuje jakieś ćwiczenie, które można zapisać sobie w notesiku i potem opowiedzieć koleżance ze stajni. Problem w tym, że ćwiczenie to jest nic niewarte, jeśli wyciągnie się je z kontekstu, a kontekstem jest właśnie uczciwa jazda w trzech chodach. Dajmy na to takie ćwiczonko Kyry ze zwolnieniem galopu praktycznie do galopowania w miejscu. Jeśli wykonuje to Kyra, to oprócz maksymalnego zwolnienia konia, wyegzekwuje również aktywny zad, przepuszczalność itd. Jeśli to samo ćwiczenie wykona jakiś mniej wprawny adept jeździectwa, na przykład ja - to uzyska głównie rozbicie galopu na cztery takty i wkurzenie konia. Ćwiczonka na konsultacjach są oczywiście medialne i bardzo podnoszą opinię uczestników o konsultacji, ale ich długofalowy efekt jest zawsze pozytywny? Zwłaszcza, że niemal na każdych konsultacjach ogólna refleksja jest taka, że Polakom brak podstaw - te podstawy, to przecież właśnie jazda po prostych i po kołach, poprawienie jakości chodów, poprawienie przepuszczalności i zebrania. Dopiero po tej podstawowej pracy jest możliwe wykonywanie jakichkolwiek ćwiczeń poprawnie.

I tak kończąc: lets-go, nie jest to nic personalnie skierowanego w Ciebie, raczej wywołałaś we mnie swoim postem potrzebę wylania od dawna artykułowanych gorzkich żalów  😉

Pytanie za 100 punktów, czy mamy w Polsce jakiegos trenera o którym mówi się "trener od dosiadu"?  (coś jak kliniki dosiadu z Elaine) Chcialam sie zorientowac w tych najlepszych. Chodzi mi o treningi stricte dosiadowe. Myślę o przyjeździe z koniem do ośrodka w którym stacjonuje ten konkretny trener. Najlepiej w poludniowej Polsce 🙂 Czy zostają tylko różnego rodzaju kliniki z zagranicznymi zawodnikami?


I znowu piękny pościk. Proszę mi wytłumaczyć, jaki jest sens pobierania nauk u "trenera od dosiadu"? Dosiad nie jest i nie powinien być celem samym w sobie. Dosiad to narzędzie jeźdźca i tylko tak pojmowany, może stać się naprawdę dobry. Dla jeźdźca nie powinno mieć znaczenia, jaka nóżka jest ładna na zdjęciach, ale jak ułożona noga da mu maksimum możliwości powodowania koniem. Podobnie ma się sprawa z każdym elementem dosiadu jeźdźca - także patrzenie się w ziemię. Pozornie jest to kwestia tylko estetyki, ale tak naprawdę dla konia jest to różnica, w jaki sposób trzymamy głowę, bo zmienia to nam środek ciężkości w ten sam sposób, co pochylanie się do przodu.
Zapytacie pewnie, co to za różnica czy najpierw się poprawia dosiad z powodów estetycznych, a potem dobrze powoduje koniem, czy też najpierw chce dobrze powodować koniem, a potem poprawia się swój dosiad.

Otóż różnica jest zasadnicza. 'Estetyk' może pomyśleć coś o pięcie w dół (to ładne mieć piętę w dół), ale ponieważ liczy się dla niego efekt wizualny, prawdopodobnie będzie próbował na siłę pociągnąć mięśniami piętę w dół. Napnie tym samym swoją nogę i nawet jeśli pięta pozostanie w ten sposób w dole, to efektywność się zmniejszy.
Natomiast jeździec, który będzie chciał być skuteczny, pewnie też w końcu dojdzie do kwestii pięty, ale dla niego będzie to bardziej problem rozluźnienia nogi i oparcia w strzemieniu.

A już najbardziej nie ma sensu uczyć się jakiegoś wydumanego, oderwanego od konia dosiadu u trenera specjalizującego się tylko w dosiadzie - bo jak tylko klinika dosiadowa się skończy, a jeździec coś będzie chciał zrobić, to wszystko się posypie. W warunkach sterylnych, gdy od konia się niczego nie wymaga, prawidłowy dosiad jest dość łatwy do uzyskania. Gdy właśnie się naprawdę jedzie swojego konia w jakimś celu, to należy nie tylko umieć się jakoś usadzić, ale jeszcze do tego nauczyć korzystać we właściwy sposób z tego usadzenia. Na przykład uwierzyć, że danie łydki, a nie danie zadzieranej na te potrzeby pięty, również pośle naszego konia do przodu w ten sam sposób. Albo że pochylenie głowy naprawdę niczego nie ułatwi w jechaniu ciągu - mimo że bardzo by się chciało jakoś dodatkowo pomóc temu koniowi.
Plus koń 'nieogarnięty' jest dużo trudniejszy do wysiedzenia, niż koń poskładany do kupy. Po co wytrząsać sobie nerki na sztywnym koniu podczas kliniki stricte dosiadowej, kiedy można najpierw pomóc koniowi być płynnym i miękkim w ruchach, a potem rozsiąść się jak w fotelu  😉
lostak   raagaguję tylko na Domi
14 stycznia 2012 07:11
bush, bardzo ladnie to opisałas, jak zwykle zreszta.

jazda na kolach jest podstawa, bo daje nam czas, czas na korekte, na poprawienie odczucia na koniu i prace nad tysiacem drobiazgow, ktore sa w nas, aby kon pracowal lzejszy, zaangazowany zadem i ustawiony na pomocach.  zarowno na treningach z Kyra jak i Richardem jezdzilismy glownie na kolach i rzeczywiscie pozwalalo to nam jezdzcom na skupienie sie na sobie i dzieki temu wszystko zaczynalo dzialac inaczej.  ale to nie jest lek na cale zlo. i nie bylo to tylko jezdzenie po kolach.  bo jest roznica pomiedzy praca na kolach a pustymi przebiegami, niepotrzebnymi kilometrami.  przejscia, lpoatki, trawersy sa po to aby pomagac nam w osiagnieciu lepszego zaangazowania zadu, bardziej przepuszczalnego konia.  sa po to aby pomagac koniowi w nabieraniu sily.  robione na kolach, na prostych, polaczone z przejsciami i zmianami tempa.  jest fajny artykul w ktorejs z konskich styczniowych gazet z komentarzem bylego skoczka zawodowego, ktory odkryl jak taka praca (w stepie tylko lopatki, trawersy, renwersy) duzo dala jego sztywnym koniom,robil to miesiacami, zeby poczuc progres, dzis jest ekspertem od mechaniki ruchu. to jest bardzo dobry opis tych podstaw, o ktorych czesto zapominamy i ktore za kazdym razem wytykaja nam trenerzy.

nawet jesli lopatka na kole, czy trawers na kole sprawia nam trudnosc i kon jest sztywny, to nie oznacza, ze nie jest gotowy, to oznacza, ze powinnismy zostac na tym poziomie az do czasu, kiedy bedzie to dla nas jako pary latwe.  czym jest ciag, niczym innym jak trawersem na przekatnej, wiec nie ma sensu go robic bez dobrych trawersow na scianie.
pamietam taki trening z Zagersem, gdzie zrobilam setki trawersow na scianie w galopie.  do wyrzygania, jedynym urozmaiceniem byly zmiany tempa galopu w trawersie.  bylo ciezko, potem coraz latwiej.  efekt mnie zaskoczyl, bo jak w koncu, pod samo kniec treningu wyjechalam na prosta, uczucie jakosci galopu bylo takie, jakiego nigdy wczesniej nie mialam.  bo trawersy wymagaja bardzo mocnego zaangazowania zadu.  i to bylo zamiast robic kilometry na kolach.  Richard dolozyl do tego kola, ale w zmianach tempa i przejsciach, przejsciach, przejsciach, w momencie kiedy zad byl juz szybszy i mozna bylo kontynuowac prace nad jakoscia.

tak wiec mysle, ze praca na kolach jak najbardziej tak, ale wlasnie z lopatkami, trawersami, zgieciami i przejsciami. nawet jesli nie wychodza dobrze, bo konie sa sztywne, to tym bardziej jest to sygnal, ze nalezy taka prace kontynuowac az motoryka ruchu konia sie poprawi. bo te cwiczenia wlasnie ulatwiaja jej poprawe.
Nie oczekiwalam takiego wykladu ale ok  😉 rozumiem co chcesz przekazac ale nie bede ciagnac dyskusji na ten temat bo nie o to mi chodzilo 🙂 pytam o trenera "dosiadowego" poniewaz to wlasnie o czym Ty mowisz moze powiedziec mi kolezanka ze stajni 😉 ale dziekuje 🙂
Jednak dalej pociagne temat i zapytam czy kogos polecacie? I wiecie moze czy dalej sa prowadzone kliniki z Elaine i macie jakies opinie na ten temat?
lostak   raagaguję tylko na Domi
14 stycznia 2012 07:35
frees, mysle ze bush chciala ci powiedziec, ze to nie jest kwestia specjalizacji "trener od dosiadu"  bo co z reka? t'trener od dzialania reki" co z ustawieniem nogi "trener od prawidlowej lydki"?
kazdy dobry trener w momencie kiedy jezdziec jest gotowy technicznie bedzie poprawial dzialanie jezdzca.  kyra, richar, johan, birgitt, ulla, wszyscy zwracali na to uwage.  o pracy roba nie wpominam bo nie widzialam i nie uczestniczylam.

cala trenerska ekipa wymieniona przeze mnie korygowala, zwracala uwage na siedzienie w dol, na postawe "na generala" na ustawienie rak, na siedzienie lekko lub ciezko w zaleznosci od sytuacji, na siedzenie na odpowiednim kawalku naszego krocza itd. 

birgitt z ktora teraz wspolpracujemy najwiecej i widze kilkanascie par co miesiac jak wylewa wszystkie poty😉 skupia sie glownie na jezdzcu.  czasem uszytwnienie ramion nie pozwala na dobry dosiad, wiec koryguje reke, czasem biodra, czasem lokiec, czasem wyprostowanie etc.

edit: mistrzostwo, cale ABC Kyry, nie polega na perfekcyjnym dzialaniu dosiadem. polega na uzyciu wszystkich pomocy w idealnym momencie i z idealnym ich zgraniem do osiagniecia zadanego cwiczenia. 
frees jeśli chodzi o polskich trenerów to mogę Ci w 100% polecić Joannę Lopko ale to niestety północ Polski, jeśli mimo to będziesz zainteresowana - zapraszam na PW 🙂
Problem poruszony przez Bush akurat u mnie osobiście bardzo na czasie bo zaczęłam mieć problemy z tempem w elementach więc cofnęłam się do podstaw - rozluźnienia i lepszej przepuszczalności, lepszych przejść, przy okazji lepsza jakość ruchu przyszła sama 🙂 Kiedy dostałam to wszystko na prostych i na kołach zaczęłam dołączać elementy i problemy z tempem zniknęły,  nawet balans zaczął zostawać w elementach. Dla mnie rozwiązaniem większości problemów na jakie natrafiam z koniem jest powrót do podstaw i oczywiście eliminowanie własnych błędów i niedociągnięć.
Bush niestety nie zgadzam się z Tobą jeśli chodzi o dosiad - że musi być głównie efektywny, mnie okropnie rażą obrazki gdzie jeździec siedzi "jak torba" z biodrami do tyłu bądź z garbem na plecach. Oczywiście nie chodzi o to żeby na sztywnym koniu siedziała kukła ale ideałem jest gdy poprawnie siedzący jeździec używa jak najdyskretniejszych pomocy i wykonują elementy na wysokim poziomie. Moim zdaniem bez dobrego dosiadu jest to nieosiągalne.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się