Od stajni do stajni, czyli przemyślenia i rozterki pensjonariusza-tułacza

Dzięki za pomoc :/
ja chyba ' pobawie ' sie w pensjonat, jak w maju sprowadze do siebie konie 😀
Zamrucz 25 km od Zielonej w którą stronę?  😀  🚫
Zamrucz   Gdziekolwiek iść chcesz, hej, pójdę tam i ja:)
13 listopada 2012 19:26
W stronę Gorzowa WLKP.

Taka wioseczka Kalsk, aczkolwiek przy samej trasie więc jakimiś dziurskami nie trzeba dojeżdżać 🙂 W połowie drogi między ZG a Świebodzinem (tym z Największym na Świecie Chrystusem zerżniętym od tego w Rio de Janeiro😀)
MonioRek,
w kwestii transportu po prostu pakujesz konia, siebie i jedziesz na nowe miejsce (chyba, że jest "trudnopakowalny" , wtedy trochę dłużej schodzi, a jeśli tego wymaga sytuacja-zaopatrz się w porozumieniu z wetem w pastę uspokajającą). Po rozładunku możesz pospacerować chwilę z koniem w ręce i wstawić na chwilę do jego nowego boksu, aż się sama rozpakujesz ze swoimi rzeczami.
Co do wprowadzania nowego konia do stada to zależy już od danej stajni i Ciebie.
W pierwszej stajni na początku mój koń stał na osobnym padoku graniczącym z drugim, żeby konie mogły się widzieć i powąchać, kolejnego dnia wszedł do stada bezproblemowo.
W kolejnej stajni  najpierw zajął osobny padok-kwaterę ze swoim kumplem, potem do nich stopniowo dołączały kolejne konie, aż stworzyły grupę składającą się z 5 koni.
W naszej obecnej stajni po godzinie od przywiezienia wpuszczony został na padok do jednego konia, który od razu pokazał mu, że rządzi-obyło się bez kopniaków i dzikich szaleństw. Jeden kwik, kółeczko kłusa i było po wszystkim. On jest takim cielakiem, nie walczy, nie wtrąca się, w każdej sytuacji woli ustąpić i odejść. Obserwowałam wielokrotnie wpuszczanie nowych koni i w zasadzie tylko dwa razy spotkałam się z sytuacją, że konie musiały zostać rozdzielone. Najczęściej chwilę biegają, pokwiczą, brykną i po 10 min każdy zajmuje się swoimi sprawami.
To zależy od konia-Ty go znasz, obserwujesz. W nowej stajni na pewno zaproponują Ci jakiś scenariusz łączenia koni.
Ja byłam obecna przy każdym "wpuszczaniu". Właściciele koni z którymi mój miał dzielić wybieg byli zawsze informowaniu o planowanym dołączeniu nowego konia do grupy.
[...] (tym z Największym na Świecie Chrystusem zerżniętym od tego w Rio de Janeiro😀)


Przecież to jest Aragorn!
tak sobie czytam i czytam ten wątek i stwierdzam,że jako wieloletni pensjonariusz a obecnie prowadząca stajnię pensjonatową to jestem bardzo wyrozumiałą i " dużo robiącą" przy nie swoich koniach osobą, ale z drugiej strony jeśli potrzebuję później pomocy pensjonariuszy przy np. zbijaniu nowych paśników lub przerzuceniu 6 przyczep siana z szopy na strych stajni mogę na nich liczyć, nie mam pracowników sama ogarniam 13 koni, to na takiej zasadzie "ja cię proszę o dodatkową pomoc przy moim koniu ale za to pomogę ci jak ty będziesz czegoś potrzebować" na razie działa.
z naciskiem na na razie 😉
esef, niekoniecznie. Kwestia ekipy.
ekipy przede wszystkim, tego o co ja jestem proszona oraz o co ja proszę, nie chcesz, nie możesz, nie masz czasu albo ochoty ok nie ma przymusu robienia czegokolwiek, zdziałam sama ale prawdopodobnie zajmie mi to dużo więcej czasu i tyle.
Świętokrowacenie właścicieli koni to niestety plaga powszechna. Właśnie tak jak dziewczyny pisały. Uważają że płacą i człowiek musi wokół konia wszystko zrobić.
A już do szewskiej pasji mnie doprowadza "ale podrożało".

No cholera jasna!.

U nas pensjonat kosztuje 600 zł, 500 dla studentów.
Do dyspozycji hipodrom (parkur, czworobok, lonżownik, bieżnia) oraz hala jeździecka z systemem nawadniania, oświetleniem ogólnie full wypas. Myjka z ciepłą wodą. Szatnia, osobna siodlarnia.
Siano, codziennie ścielone słomą, gnieciony owies, i opieka całodobowa (system kamer)

Czy ludzie sobie nie zdają sprawy ile to kosztuje? CZY wydaje im się że za 600 zł to ktoś będzie kopytka konikowi przecierał szmateczką co 5 minut aby się nie ubrudził?
My cały ten majdan musimy oświetlić, nawodnić. Stajennych dwóch na etacie plus dwóch instruktorów. Siano ile kosztuje każdy wie, że nie wspomnę o owsie.

Czemu ludzie mówią "bo gdzieś tam jest pensjonat za 300 zł". No jest ale bez hipodromu, hali, obsługi.
Wstaw sobie konia do pana Stasia do stodoły i trzymaj za 300 zł. Ale nie oczekuj że mając do utrzymania cały kompleks, przyjmiemy konia charytatywnie.

Przepraszam za długi post ale normalnie aż się uniosłam.
Dobrze, że mi chociaż kiedyś kolega spod Warszawy napisał, że to prawie jak darmo, bo bym całkiem wiarę w ludzi straciła...


Przy dzisiejszych cenach wszystkiego 600 zł. za taki pensjonat to na prawdę za darmo. Ludziom się wydaje, że jak zsumują koszt siana słomy i owsa, to wychodzi, że właściciel stajni zarabia fortunę na pensjonariuszach. Nikt nie liczy olbrzymich kosztów inwestycji oraz jej utrzymania później - prąd, woda, utrzymanie pastwisk, ogrodzeń itd., mogę wymieniać dziesiątki elementów generujących koszty. Sam się wyprowadziłem ze stajni pensjonatowej z powodów różnych od razu do siebie, jestem zadowolony, bo wiem co się z końmi dzieje i mam nad tym pełną kontrolę, trzymam tylko swoje konie, nie prowadzę pensjonatu ani jazd i z perspektywy tych 3 ostatnich lat mogę stwierdzić, że czasem wolałbym zapłacić 600 zł i nie zastanawiać się, czy przypadkiem nie powstała dziura w ogrodzeniu, poidło nie zamarzło, ujeżdżalnia nie rozmiękła, czy siana wystarczy do przyszłych sianokosów no i oczywiście czy da się kupić dobre siano w miarę niedrogo, lub też w przypadku własnych łąk uda się je zebrać itd itd itd, można tak wymieniać godzinami.
Więc jakbym miał pod nosem stajnię za 600 zł, gdzie koń dostaje dobrze jeść, codziennie chodzi na padoki jest hala i jako taki teren to bym nie marudził, bo kto z tym nie miał do czynienia to nie wie ile czasu, wysiłku i pieniędzy to kosztuje...
Bob święte słowa
Świętokrowacenie właścicieli koni to niestety plaga powszechna. Właśnie tak jak dziewczyny pisały. Uważają że płacą i człowiek musi wokół konia wszystko zrobić.
A już do szewskiej pasji mnie doprowadza "ale podrożało".

No cholera jasna!.

U nas pensjonat kosztuje 600 zł, 500 dla studentów.
Do dyspozycji hipodrom (parkur, czworobok, lonżownik, bieżnia) oraz hala jeździecka z systemem nawadniania, oświetleniem ogólnie full wypas. Myjka z ciepłą wodą. Szatnia, osobna siodlarnia.
Siano, codziennie ścielone słomą, gnieciony owies, i opieka całodobowa (system kamer)

Czy ludzie sobie nie zdają sprawy ile to kosztuje? CZY wydaje im się że za 600 zł to ktoś będzie kopytka konikowi przecierał szmateczką co 5 minut aby się nie ubrudził?
My cały ten majdan musimy oświetlić, nawodnić. Stajennych dwóch na etacie plus dwóch instruktorów. Siano ile kosztuje każdy wie, że nie wspomnę o owsie.

Czemu ludzie mówią "bo gdzieś tam jest pensjonat za 300 zł". No jest ale bez hipodromu, hali, obsługi.
Wstaw sobie konia do pana Stasia do stodoły i trzymaj za 300 zł. Ale nie oczekuj że mając do utrzymania cały kompleks, przyjmiemy konia charytatywnie.

Przepraszam za długi post ale normalnie aż się uniosłam.
Dobrze, że mi chociaż kiedyś kolega spod Warszawy napisał, że to prawie jak darmo, bo bym całkiem wiarę w ludzi straciła...


Bardzo tani ten pensjonat, patrząc na warunki, o których piszesz.

W sprawie "świętokrowacenia" pensjonariuszy, to w stajniach, gdzie stałam było raczej odwrotnie. Tutaj nikt pensjonariuszy nie szanował (ja akurat płacę regularnie, nie marudzę jeśli są podwyżki i nie wymagam przecierania kopytek), a oszczędzanie na koniach pensjonatowych to już niemal nagminne.
Tak naprawdę od lat kilku szukam stajni w moim mniemaniu tej droższej, bo do 1000 za konia miesięcznie no i nigdzie nie mogę znaleźć. Najbardziej wkurza mnie właśnie oszczędzanie na żarciu (sianie głównie), no i odwieczne problemy z wypuszczaniem.. każdy na początku "oczywiście, konie będą wychodzić regularnie", a potem się okazuje, że raz jest tak, a raz inaczej.. konie mogłyby już wyjść o ósmej, wychodzą po jedenastej, o trzeciej już ściągane, bo tak wygodniej itp. Ale na temat pensjonatów to już mogę książkę napisać, no i oczywiście mam już łatkę "trudnego pensjonariusza", bo chcę, żeby moje konie JADŁY i BYŁY WYPUSZCZANE na bezpiecznie ogrodzone padoki. Jeśli chodzi o sprawy zachowania porządku, organizacji jazd na hali (grafik etc) to dla mnie nie ma problemu, dostosowuję się. Za każde lonżowanie, zakładanie derek blabla ekstra płatne. No i co? I NIC.
Jest jak jest. Próby rozmów kończą się totalnym fiaskiem, a często awanturą, dziwnymi spojrzeniami i ogólnie nieciekawą atmosferą ze strony pracowników, czy tez właścicieli stajni.

Najlepszy pensjonariusz to taki, który wstawi konika, nie przyjeżdża, nie jeździ, nie marudzi, a płaci (najlepiej - to już absurd i przerysowanie z mojej strony - żeby koń był wirtualny)
Tak to wygląda w naszym kraju.


Moje wymagania:
- dobre żarcie, a nie oszukiwanie na każdej porcji owsa, siana, dostęp do świeżej, czystej wody w boksie, na padokach.
- dbanie o boks konia i nie chodzi mi tylko o sprzątanie, ale też mycie żłobów, poideł itd (w praktyce i tak robię to codziennie sama)
- wypuszczanie na dobrze ogrodzone padoki
- karmienie trzy razy dziennie
- możliwość korzystania z hali, maneżu (oczywiście wg harmonogramu)
- opieka nad końmi CZYLI zgłaszanie mi wszelkich objawów chorobowych itp, wezwanie weterynarza na mój koszt (jeśli nie mogę przyjechać do stajni)
wszystkie bonusy typu derki, lonżowanie, podawanie lekarstw EKSTRA PŁATNE.

Moje obowiązki:
- regularne opłacanie pensjonatu (no do 10, 15 każdego miesiąca, tylko z góry za każdy miesiąc)
- wpisywanie się w grafik
- sprzątanie po swoich koniach po jeździe, w stajni, zamiatanie itd
- dostosowanie się do reguł panujących w stajni (godziny, kiedy można jeździć, sprawa lonżowania na hali itp)
- zapewnienie moim koniom codziennej opieki, porcji ruchu, DBANIE O ICH DOBROSTAN FIZYCZNY I PSYCHICZNY
- dodatkowe usługi zawsze płatne
- wychowywanie moich koni, tak, aby nie były uciążliwe dla pracowników, czyli moje konie dają się wyprowadzić, są grzeczne, nie kopią, nie gryzą, ogólnie są łatwe w obsłudze.
- dbanie o sprzęty, otoczenie stajenne.

I w moich okolicach nie ma takiej stajni.
W każdej jest COŚ. Albo żarcie, albo wypuszczanie szwankuje, wieczna szarpanina, ogólnie lipa. Czasami człowiekowi to się już odechciewa tego sportu.

Tak to wygląda ze strony "normalnego, płacącego pensjonariusza" :/

Teraz stoję w stajni, gdzie jest w miarę ok, oczywiście są niedociągnięcia, ale już się przyzwyczaiłam.
Poza tym jak widzę co inni pensjonariusze wyprawiają ze swoimi końmi to mi się włos jeży na głowie..
o tym też można by napisać osobną książkę.
Uważam, że ten sport zdecydowanie nie powinien być dostępny dla wszystkich, bo tu chodzi o dobrostan zwierząt i ich potrzeby, a nie podejście do konia jak do samochodu.


Moon   #kulistyzajebisty
23 listopada 2012 08:10
Co prawda teraz nawet narzekać nie mogę, bo, ku memu zdziwieniu w obecnej stajni 'działa' to co we wszystkich innych odwiedzanych lub takich w których jeździłam kulało, więc więc da się? Da się. Trzeba tylko minimum dobrej woli z każdej ze stron.
Ale patrząc wstecz, to niestety, rzeczywistość jest taka, jak piszesz martynka.n ,

Najlepszy pensjonariusz to taki, który wstawi konika, nie przyjeżdża, nie jeździ, nie marudzi, a płaci (najlepiej - to już absurd i przerysowanie z mojej strony - żeby koń był wirtualny)
Ja się z tym nie zgodzę... Nie lubię, kiedy pesnjonariusz do konia nie przyjeżdża. Koń ma być zadbany, wyczyszczony, rozruszany - a to już obowiązek właściciela (użytkownika/dzierżawcy, etc)... Miałam przez moment kogoś, kto wstawił konia i przez prawie 2 tygodnie się nie pokazał - nawet nie wiecie jak się przestraszyłam (boks opłacony, ale kurcze konia szkoda). Suma summarum sama konia czyściłam i "miziałam za uchem"...
Dodam jeszcze, że w moim mniemaniu do obowiązków właściciela stajni należy tez sprawa "ustawienia pensjonariuszy" tak, aby wszyscy znali jasno i wyraźnie zasady korzystania z hali i ujeżdżalni, a także spraw dotyczących relacji pracownik- pensjonariusz (tak, aby KAŻDY przestrzegał zasad, a nie wg regułki "pensjonariusz swoje, pracownik swoje) bo z tym też ciężko.
Ogólnie sprawa wygląda tak, że jeśli właściciel jest "miękki" to pracownicy włażą mu na głowę, a potem to już z górki, konflikt gotowy.

Do tego wszystkich, ale absolutnie wszystkich powinny dotyczyć zasady przestrzegania grafików, czyli zapisy, jazda w zapisanych godzinach, no i oczywiście ZASADY poruszania się po ujeżdżalni. To też kuleje.
Można tak pisać i pisać..
Moon   #kulistyzajebisty
23 listopada 2012 08:21
Tak, Gaga, nie przeczę że i tacy właściciele pensjonatów są, bo pewnie że są i chwała im za to, ale niestety 3/4 z którymi się spotkałam, to ludzie raczej zieloni, jeśli o konie chodzi, nastawieni tylko na zysk, przy minimum własnego wkładu - na zasadzie, byle jak, byleby było.
[quote author=_Gaga link=topic=67681.msg1593260#msg1593260 date=1353658697]
Ja się z tym nie zgodzę... Nie lubię, kiedy pesnjonariusz do konia nie przyjeżdża. Koń ma być zadbany, wyczyszczony, rozruszany - a to już obowiązek właściciela (użytkownika/dzierżawcy, etc)... Miałam przez moment kogoś, kto wstawił konia i przez prawie 2 tygodnie się nie pokazał - nawet nie wiecie jak się przestraszyłam (boks opłacony, ale kurcze konia szkoda). Suma summarum sama konia czyściłam i "miziałam za uchem"...
[/quote]

Tak, ale ja to napisałam właśnie, a Ty piszesz, że się nie zgadasz  🙂
nie było pensjonatu w którym bym stała i w którym nie było by konia do którego nikt miesiącami nie przyjeżdzał...
Ba - sama takiego konia wziełam, fundacyjnego, po tym jak fundacja zabrała go poprzedniej opiekunce (to że w okresie zimowym zapominała, że ma konia to był akurat najmniejszy z jej grzechów..)
A co do miękkich właścicieli - to nawet mi nie mówcie!
Moje konie poszły na kilka miesięcy na pensjonat, gdzie jest a) tanio, b) dobrze karmią c) z padokowaniem jest ok - ale to jest wszystko (poza tym syf kiła i mogiła 😉).
ALE - od 1 dnia moimi końmi rządzi upierdliwa starsza pani "pensjonariuszka", uparła się że moje konie nie mogą stać w tych boksach które zostały ustalone itp (mimo że jej kompletnie NIC do tego bo jej koń w innym budynku stoi!!). I co? I właściciel się ugina. To samo z padokami - moje konie chodzą na ten padok, na który je przestawią pensjonariusze, chcąc sobie inny padok zwolnić. ACH, krew zalewa, ale to tylko do czerwca a potem z powrotem na swoje.
nie było pensjonatu w którym bym stała i w którym nie było by konia do którego nikt miesiącami nie przyjeżdzał...
Ba - sama takiego konia wziełam, fundacyjnego, po tym jak fundacja zabrała go poprzedniej opiekunce (to że w okresie zimowym zapominała, że ma konia to był akurat najmniejszy z jej grzechów..)
A co do miękkich właścicieli - to nawet mi nie mówcie!
Moje konie poszły na kilka miesięcy na pensjonat, gdzie jest a) tanio, b) dobrze karmią c) z padokowaniem jest ok - ale to jest wszystko (poza tym syf kiła i mogiła 😉).
ALE - od 1 dnia moimi końmi rządzi upierdliwa starsza pani "pensjonariuszka", uparła się że moje konie nie mogą stać w tych boksach które zostały ustalone itp (mimo że jej kompletnie NIC do tego bo jej koń w innym budynku stoi!!). I co? I właściciel się ugina. To samo z padokami - moje konie chodzą na ten padok, na który je przestawią pensjonariusze, chcąc sobie inny padok zwolnić. ACH, krew zalewa, ale to tylko do czerwca a potem z powrotem na swoje.



Oj poza tym, że ktoś sobie nie przyjeżdża, znam jeszcze kilka innych "grzeszków" pensjonariuszy:

- nakazywanie karmienia w zbyt małych ilościach (bo konik będzie brykał)
- jazda na totalnie niedopasowanym do konia sprzęcie - i tu nie chodzi o finanse, tylko o robienie czegoś z głową- używanie podkładek, poduszek,  prawidłowo dobranego wędzidła, a nie, że konik chudziutki, ledwo żywy, ALE PELHAM W PYSKU ma.
-  nagminne używanie pomocy, o których nie ma się zielonego pojęcia - czarne wodze, wypinacze, martwe wytoki etc
- totalnie niedostosowanie harmonogramów i sposobu jazdy do aktualnego stanu konia, czyli koń po chorobie np, od razu brany do ciężkiej roboty z galopami przez godzinę (NO RĘCE OPADAJĄ!)
- gdy koń zakuleje, zachoruje, nagminnym jest udawanie, że problem nie istnieje (bo koszty weterynarza), jeżdżenie na kulawym koniu (bo przejdzie samo), oszczędzanie na lekach, preparatach niezbędnych koniowi w danym momencie.
- totalna ignorancja dotycząca zasad bezpieczeństwa (brak kasków, odpowiedniego ubioru) jazda jak popadnie i w czym popadnie, lonżowanie gdy jeżdżą inni, a hala malutka (to też średnio bezpieczne)
- totalny brak pokory i pędu do nauki jeździectwa. Teraz każdy jest super, hiper, nie potrzebuje trenera, sam uczy siebie i konia skoków, chociaż nie ma o tym pojęcia ani przygotowania ujeżdżeniowego
- starty w zawodach na hurra jw.


Mi już naprawdę ręce opadły i patrząc na ilość zakochanych w sobie (nie w koniu) laików zaczynam wątpić w jakość jeździectwa jako takiego. W Polsce nie ma, albo mało jest kultury jeździectwa, a nowobogackich i tych mniej zamożnych "znawców" w każdej stajni pełno.

EDIT, bo zapomniałam o najważniejszym- wielu pensjonariuszy w ogóle nie wypuszcza swoich koni. Konie kiszą w boksach od jazdy do jazdy.


Musiałam się gdzieś wyżalić, a forum jest cierpliwe.. 🙂
Taaa, piszecie o ludziach, włascicielach pensjonatów którzy tylko z prowadzenia pensjonatu żyją. Nie mogą , nie ustąpic wlascicelowi konia, nie mogą go zmusic do częstszych przyjazdów, nie moga zmusic nikogo do zakładania kasków itp itd.
Inaczej rzecz się ma jak jest to takie hobby. Ja jaknajbardziej mogę i pozbylam się dziewczyny która notorycznie bałaganila, wyjezdzala w teren bez kasku (a dziewczyna małolata, ojeciec zas wzruszał ramionami), zdarzyło sie iż zgrzanego konia wstawila do bosku i nawet nie zakrecila poidla itp itd. Mnie na takich pensjonariuszach nie zależy, bardziej sobie cenię spokój swoj wlasny jak i pozostalych własciceli koni.
Mam jednak u siebie i taki kwiatek- wlascielka koni ,poprostu nie przyjezdza już ponad 2 miesiace i co, co ja mam z tym fantem zrobic? Placi na czas ale twierdzi ,ze teraz nie ma czasu, jest zabiegana i zapracowana. No kurcze przecież nie bedę czyjegos konia "ruszac" bez jego zgody. Jedynie co mogę to sprawdzac kopyta, ostrugac kopyta, wyczesac. Żal mi tych koni, jak wyjezdzam w teren , biedne koniska też pchają się do bramy. Nie tak dawno jedna z nich wyjezdzala regularnie na dlugo i czesto w tereny. Dzis stoi samotnie...eh naprawdę zle mi z tym i nie wiem jak mogę wpłynąc na wlascielkę. Jesli naprawdę nie ma czasu to powinna wydzierzawic te konie.
Jesli naprawdę nie ma czasu to powinna wydzierzawic te konie.


Albo zapłacić za lonżowanie i codzienną opiekę (czyszczenie itp)
To ja muszę pochwalić właścicieli koni które u mnie stoją na pensjonacie . Właściciele bardzo dbają o swoje konie zawsze kiedy trzeba jest weterynarz , jeśli coś dla konia jest potrzebne to nie ma z tym problemu , nie zależnie od tego czy są to witaminy, zioła na kaszel derka przeciwdeszczowa czy też kantar.
Co do wypuszczania koni to u mnie właściciele nie mają obowiązku wypuszczać swoich koni , konie wypuszczam ja i wychodzenie koni na padok w sezonie zimowym jest  obowiązkowe, latem koniska przebywają 24 godziny na dobę na pastwisku. Konie jedynie zostają w stajni jeśli  są chore lub z jakiegoś innego powodu muszą zostać w stajni.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
23 listopada 2012 11:13
Mam jednak u siebie i taki kwiatek- wlascielka koni ,poprostu nie przyjezdza już ponad 2 miesiace i co, co ja mam z tym fantem zrobic? Placi na czas ale twierdzi ,ze teraz nie ma czasu, jest zabiegana i zapracowana. No kurcze przecież nie bedę czyjegos konia "ruszac" bez jego zgody

skoro koń jest nakarmiony, napojony, ma boks ze słomą i ma swoje stadko z którym wychodzi i ma więc ruch zapewniony, to na pewno nie jest temu koniowi do życia niezbędny jego  właściciel i ja bym sie na twoim miejscu zupełnie nie przejmowała. "Wyczesywanie" tez nie jest koniowi do życia niezbędne i na pewno nie zapadnie przez to na żadną chorobę.
Wyrzucać kogoś ze stajni, bo nie przyjeżdża wyczyścić konia albo jeździ bez kasku?! 🤔 Nie przesadzacie trochę?
Też mi problem - u mnie stoi emeryt od września zeszłego roku, właściciel był raz. Regularnie przelewa za pensjonat, ja regularnie wysyłam foty i info co u konia. Wszystko od razu dogadane i zapisane w umowie - właściciel nie ma czasu, a bliżej domu nie znalazł odpowiedniej stajni - koniowi do szczęścia nic nie brakuje - koń "nie kocha" nie przywiązuje się do osoby - koń przyzwyczaja się do miejsca gdzie występuje obficie pokarm i czuje się komfortowo. Gorsi są Ci co przyjeżdżają, nie płacą na czas i jeszcze mają niestworzone problemy 😉.
ja mam nieco inną stajnię, ale mimo wszystko czasami mnie boli, na jakie ustępstwa idą ludzie, żeby tylko zaoszczędzić kilka groszy. z drugiej strony cieszę się, że chcą trzymać konie bezużyteczne, emerytowane. stoję jakoś tak pomiędzy i sama nie wiem, co myśleć.

są też klienci, którzy domagają się utrzymania za darmo lub max za 100zł, bo przecież chcą tylko konia na łąkę wypuścić. koń wariat - zabija wszystko, co się rusza. albo sam ledwo żywy, bo chory na każdą chorobę świata. żeby było śmiesznie, oni wierzą, że jeszcze mają prawo wymagać i wybrzydzać. takich nauczyłam się omijać.

pomimo obietnic wszelakich, żaden właściciel nie pojawia się, żeby zadbać o konia, więc cała opieka spada na mnie, no i jestem z tym pogodzona. czasami tylko żal mnie ogarnia, że nie doceniają, że nikt nie pamięta... 😉
Moon   #kulistyzajebisty
23 listopada 2012 11:23
Wyrzucać kogoś ze stajni, bo nie przyjeżdża wyczyścić konia albo jeździ bez kasku?! ke Nie przesadzacie trochę?

Z jednej strony tak, a z drugiej - masz regulamin jazdy na placu/hali, ogólny regulamin i albo się do niego stosujesz, albo że tak powiem brutalnie: won. Ale tyczy się to właśnie stajni w których właściciel jest jednak zaangażowany w to jak jego ośrodek wygląda i jaki poziom (nie tylko jeździecki) reprezentują jego pensjonariusze.  Tyle, że często gęsto, $ brak, boksy wolne to nijak nawet takich delikwentów wyrzucać, realizm, niestety. A innych, pewnie to nawet nie obchodzi, ważne że $ wpada co miesiąc.

I jasne, że w przypadku, kiedy pensjonat mam tylko i wyłącznie dla własnej frajdy, a nie czysto zarobkowo to mogę sobie pozwolić na selekcję - bo mam taki kaprys, żeby w mojej stajni stali tylko fajni ludzie. Dlaczego u siebie mam tolerować jakiś buraków czy kozaków którzy wracają ze stajni galopem z zeszmaconym koniem i takiego wstawiają do boksu? Osobiście za dużo się takich naoglądałam w przeszłości, więc myślę, że mojej wirtualnej póki co stajni byłby rygor jak w wojsku, a przed podpisaniem  umowy każdy miałby robione testy psychologiczne.  🤣
Wyrzucać kogoś ze stajni, bo nie przyjeżdża wyczyścić konia albo jeździ bez kasku?! 🤔 Nie przesadzacie trochę?

Masz rację i jednocześnie nie masz. Z jednej strony - "wolnoć tomku w swoim domku" ale z drugiej strony konie to zwierzęta i jak właściciel zaniedbuje to ich żal, a inna kwestia to bezpieczeństwo konia i jeźdzca. Jeśli koń z winy właściciela dostanie kolki czy coś sobie zrobi (albo jeździec w terenie bez kasku) to zła sława spadnie na pensjonat, będą zaraz pretensje itp.
Wyrzucać kogoś ze stajni, bo nie przyjeżdża wyczyścić konia albo jeździ bez kasku?! 🤔 Nie przesadzacie trochę?

po pierwsze nie wyrzuciłam i nie wyrzucę kogos tylko i wyłacznie za nieprzyjezdzanie do swoich podopiecznych. Natomiast tak, mierzi mnie dziewczyna pozstawiona u mnie przez rodziców i wyjezdzająca w teren bez kasku.Denerwuje sie i tyle, patrze na zegarek , zastanawiam sie gdzie w razie "w" mam jej szukac itp itd. Może i psychiczna jestem ale..nie, nie podoba mi się to i nie raz i nie dwa rozmawiałam na ten temat z jej rodzicami. Bez skutku. Poza tym nie podobal mi się jej stosunek do konia np wówczas gdy zostawiła go mega spoconego w boksie , nie zakreciła poidła a ja kurcze pól nocy patrzyłam czy z koniem wszystko okey. To poprostu nie na moje "nerwy". Zdecydowałam sie swojego czasu przyjac pare pensjonatowych koni. Nie robię tego dla pieniedzy, nie mam z tego zysku. Poprostu miałam miejsce , mam łaki wiec czemu ,nie? Ale chcę to robic z przyjemnosci, dla własnej satysfakcji , dla przebywania ze zwierzakami, dla poznawania fajnych ludzi.A napewno nie dlatego aby sie "użerać" z małolatami
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się