Nagradzanie koni jedzeniem-dlaczego,kiedy,jak

Z góry na wstępie przepraszam,jeśli taki temat już gdzieś istnieje.Wpisywałam różne kombinacje w wyszukiwarkę i nic nie było,więc mam nadzieję,że nie dubluję.A teraz do rzeczy.Czy nagradzacie konie przysmakami? Jakimi? Kiedy? Jak często? Z siodła czy z ziemi?
Co myślicie o tej formie gratyfikacji? Ja osobiście przysmaki stosuję tylko z ziemi.Najczęściej po prostu po skończonej pracy pod siodłem częstuję konia czymś dobrym.Jest to nie tyle typowa nagroda,ona powinna przecież występować natychmiast po konkretnym zachowaniu,ile po prostu forma podziękowania koniowi za współpracę,taka zapłata za starania i wysiłek.Daję jabłka,marchewki lub specjalne,gotowe chrupki dla koni.Nigdy nie daję cukru ani starego chleba.Z siodła nie daję przysmaków,bo było by to po prostu zbyt kłopotliwe.Dlatego podczas jazdy ograniczam się do takich wzmocnień jak głaskanie,oddanie na chwilę wewnętrznej wodzy,kilka kroków stępa na długich wodzach,czułe słówka.Jakie jest wasze zdanie na ten temat? Czy popieracie stosowanie przysmaków?
Siwemu wystarczy dać marchewkę czy inny przysmak raz i do końca dnia mam upierdliwego konia, który robi z siebie małpę żeby tylko dostać coś.
Dlatego przeważnie karmię go po pracy 🙂
Ja jestem zwolennikiem nagradzania konia w trakcie pracy - skutkuje w naszym przypadku i to bardzo
Koń jest chętny do pracy i się stara i to bardzo aby zadanie wykonać jak trzeba
Ponadto w pracy z młodym koniem też procentuje bo młodziak nie kojarzy sobie jazdy tylko z robotą ale i z przyjemnym urozmaiceniem dnia - na poczatku może to sprawiać mały problem ale bardziej dla kogoś kto sam siedzi  niestabilnie - koń stara się odgadnąć o co nam chodzi tylko po to aby dostać smakołyka i nawet nieświadome przemieszczenie ciężaru ciała itp. skutkuje ....... różnymi dziwnymi ewolucjami
Tak,ale jest tak stare,że pojawia się napis sugerujący rozpoczęcie nowego wątku,jak tylko pisze się odpowiedź.Dlatego zrobiłam nowy,mam nadzieję,że nikt nie ma mi tego za złe. 777,może i masz rację,ale nie z każdym koniem się tak da.Niektóre zwierzaki zaczynają się bardzo  denerwować,rozpraszać czy wręcz podgryzać.Poza tym,jak słusznie zauważyłaś,do tego trzeba mieć naprawdę dobry dosiad i równowagę,a u mnie z tym różnie czasem bywa.... 😉
ceffyl   Niektórzy ludzie są taktowni. Inni mówią prawdę.
28 marca 2013 14:00
sea mimo wszystko różne tematy bo jeden o tym CZYM a obecny o tym DLACZEGO  👀
niech mod oceni 🙂 

a w temacie... mój siwy nie może nawet ziarenka owsa z ręki dostać, od nikogo ..  🤔
momentalnie przestaje się skupiać i robi się mocno nachalny, więc u nas jest nagroda do zjedzenia, ale po pracy i wyłącznie ze żłobu albo z ziemi
rozpieszczony synuś hodowcy 😉
Dokładnie tak,jak u nas.Nagroda w formie jedzenia owszem jest,ale raczej z ziemi.Z siodła go to jednak nieco rozprasza,chociaż do rozpuszczonych ogólnie nie należy.
Gniadata   my own true love
28 marca 2013 14:05
a w temacie... mój siwy nie może nawet ziarenka owsa z ręki dostać, od nikogo ..  🤔
momentalnie przestaje się skupiać i robi się mocno nachalny, więc u nas jest nagroda do zjedzenia, ale po pracy i wyłącznie ze żłobu albo z ziemi


to moja odwrotnie - rozprasza się cały czas, bo tu jej ptaszek przeleci, tu kamyczek leży koło kopyta, tutaj piesek przebiegnie, o, jaki piękny kwiatek!... i ogólnie to tak wygląda jej "praca", jak wie, że za robotę coś dostanie, od razu zupełnie inny koń  👀
O! Pierwszy raz słyszę o takim przypadku....Cóż,konie są różne.
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
28 marca 2013 14:09
ja się "pochwalę" moją megagłupota sprzed nastu lat. otóż Amba bała sie skakać - nawet takie malusie kopertki omijała zostawiajac mnie na stojaku (ja nic wiecej nie chciałam, zeby skakała bo ani moich umiejętności, ani jej zdrowia). no to wpadłam na zyciowy pomysł i ponieważ Amba strasznym łakomczuchem była, to powoluśku (najpierw na lonży) uczyłam ją, że po skoku dostanie cuksa. Nawet nieźle szło, kobyła skakała coraz chetniej, do stajni, od stajni. ekstra. Az w końcu sprobowałam skoczyc i pojechac dalej. No i... (jak łatwo sie domyślić) kobył skoczył i cudnie zaparkował odwracajac łeb po cuksa. Następne tygodnie zeszły mi na oduczaniu parkowania po skoku 🤦. ale nigdy do końca nie byłam pewna czy nie wryje kopytami i nie popatrzy wymowanie: skoczyłam. daj cuksa.
ale i tak była wspaniała 😍
Misskiedis   Jeździj nocą, baw się i krzycz na całe gardło!
28 marca 2013 14:16
omnia, ktoś kiedyś opisywał podobny przypadek ale konia bojącego się przydrożnych kapliczek (takie ze sznureczkami, frędzelkami, no pożeracze koni). Nauczył konia, że za podejście do kapliczki i dotknięcie nosem bez strachu jest cuks. Któregoś dnia przejeżdżali galopem obok kapliczki na co koń zrobił sliding stop, podszedł, dotknął nosem i czekał na nagrodę 😁
Ja nie karmię z ręki, zwłaszcza w boksie czy na padoku, daję po jeździe do żłobu, wyjątkiem są sztuczki typu ukłon.
omnia   żeby zobaczyć świat, trzeba przejść przez próg
28 marca 2013 14:26
no tyż piknie  😁. od tamtego czasu u mnie cuks był po jeździe, względnie przy mijaniu jakiegos wielkiego stracha, bo Amba wypłochem była zawsze a cuks skutecznie odwracał jej uwagę :P. jako nagroda przy normalnej pracy było klepanie po szyi albo "pochwała słowna" 😉). nagana takoż występowała słownie 😁
Na początku naszej współpracy naradzałam siwą, ale szybko się okazało, że klacz to wykorzystuje i zaczyna żebrać. Grzebała często nogą, więc wymuszała nagrodę, której w efekcie i tak nie dostawała.
Przeszłyśmy na nagrody głosowe wraz z drapaniem/poklepywaniem. Wg mnie, dało to ten sam efekt.
Nie rozumiem.Mówisz,że głos z poklepywaniem dał ten sam efekt.Ten sam czyli jaki? Równie negatywny co przysmaki,czy równie dobry? Może to świadczy o zaćmieniu umysłowym,ale nie kapuję 😡
TRATATA   Chcesz zmienić świat? -zacznij od siebie!
28 marca 2013 15:31
[quote author=Być. link=topic=91126.msg1730510#msg1730510 date=1364482276]
(...) i zaczyna żebrać. Grzebała często nogą, więc wymuszała nagrodę, której w efekcie i tak nie dostawała.
Przeszłyśmy na nagrody głosowe wraz z drapaniem/poklepywaniem. Wg mnie, dało to ten sam efekt.
[/quote]

-a że od żebractwa do gryzienia bardzo krótka droga ja także ograniczyłam smakołyki z ręki, zwłaszcza młodej. Pochwała głosowa i mizianko muszą wystarczyć a po "robocie" coś smacznego do żłobu. Znam stajnie gdzie zabronione jest podawanie smakołyków z ręki.
zulu   późne rokokoko
28 marca 2013 17:37
W stajni nigdy nie daję koniom jedzenia z ręki, tylko do żłobu. Na jeździe - jeden cuks po skonczonej pracy.

przekonał mnie argument Andrzeja Makacewicza, znanego naturalsa: "widziałaś kiedyś, żeby jeden koń latał za drugim z ofertą marchewki w zębach?". One ustawiają hierarchię na podstawie kolejnosci dostępu do jedzenia i wody, więc dzielenie się jedzeniem to strzał w kolano w temacie "kto tu rządzi".
Gniadata   my own true love
28 marca 2013 17:43
a moja jakoś, mimo że od kiedy mamy ze sobą do czynienia jest nagradzana z ręki, na głowę mi nigdy nie weszła - nogą nie macha (chociaż tej sztuczki ją uczyłam za nagrody), grzebania też nie uskutecznia, gryźć nie gryzie, czasem ryja wyciągnie przy czyszczeniu w moją stronę, ale pogłaskanie ją satysfakcjonuje

jak dla mnie to kwestia indywidualna konia i podejścia do niego - jednego da się rozpieścić w dwa dni, inny będzie uznawał nagrody z ręki i miał dodatkową motywację, która może być w tym konkretnym przypadku potrzebna.
Ja smakołyków z ręki raczej unikam. Czasem jak nas najdzie na jakieś sztuczki typu kopanie piłki. Dodek też z tych co jak dostaną to zaczynają pajacować i próbują wymuszać. Jak coś wrzucam extra to głównie do żłobu, bardzo żadko z ręki i to jednorazowo.

Nagroda na jeździe wystarczy słowna, tak samo jak kara zresztą, bo on bardzo karny na głos jest.

Myślę, że tak jak zostało powiedziane. Co koń to charakter.

Za to jestem meeega przeciwniczką karmienia koni na padoku z ręki. Zwłaszcza jak są w stadzie. Jak więcej koni robi się spore zamieszanie. W naszym przypadku wejście na padok ze smakołykami graniczy z próbą samobójczą. Konie między sobą potrafią się tak o te smakołyki przekotłować, że  można zupełnie niechcący znaleźć się na linii strzału.
W wątku o metodzie klikerowej może coś znajdziesz.
zulu, co do tego ustalania hierarchii - to prawda, nie widziałam nigdy koni nagradzających się wzajemnie marchewkami. Za to widziałam konie, które przekopywały z zapałem ziemię, szukając czegoś dobrego w śniegu, bo pamiętały, że dzień wcześniej znalazły tam kawałeczek marchewki. Więc czemu by nie wykorzystać wyjątkowej motywacji, która pojawia się u tych koni?

Chyba każdy koń, którego zaczniemy karmić z ręki, będzie próbował żebrać, prędzej czy później. Ale jeśli zareagujemy odpowiednio wcześnie, na pewno obejdzie się bez podgryzania i innych prób wymuszenia smakołyków. Powiedzmy, że karmimy konia kawałkami jabłka. Po pewnym czasie koń wyciąga głowę, żeby jak najszybciej otrzymać nagrodę. Jeśli damy mu w tym momencie jabłko, oczywiście nagrodzimy to zachowanie - wyciąganie głowy. Po jakimś czasie pojawi się trącanie nosem, łapanie wargami, a od tego tylko krok od wyhodowania sobie tyrana. Ale jeśli w tym newralgicznym momencie zrobimy cokolwiek innego - pacniemy ręką nos, cofniemy konia, albo po prostu odejdziemy na jakiś czas poza jego zasięg, to złe zachowanie zostanie ukarane. Koń powinien szybko zrozumieć zasadę: grzecznie stoję - dostaję smakołyki. Jestem niecierpliwy - człowiek idzie sobie i odbiera mi możliwość dostania smakołyków. Myślę, że taki savoir vivre jest pierwszą rzeczą, którą musimy nauczyć konia, jeśli decydujemy się dawać mu cokolwiek z ręki. Bez tego faktycznie lepiej zostać przy klasycznych metodach 🙂
Mój ŚP kucyk miał problemy z kilkoma rzeczami bardzo prostymi, jak unoszenie nóg, czy zakładanie kantarku.
Na początku dostawał za małe kroczki, uniesienie kopytka jak go poproszę, czy pozwolenie mi na wsunięcie paska od kantara na nos. Dzień po dniu się udawało 🙂 Kiedy już problemy się skończyły, dostawał nagrody tylko po pracy i tylko do żłobu.
Ktoś mądry kiedyś powiedział, żeby zawsze wrzucać do żłobu. A że szanuję Tą mądrą osóbkę, staram się tak robić ciągle 🙂
Zgadzam się w 100% z Wyj.Dokładnie tak staram się postępować ze ,,swoim" koniem,efekty są niezłe.
ja się "pochwalę" moją megagłupota sprzed nastu lat. otóż Amba bała sie skakać - nawet takie malusie kopertki omijała zostawiajac mnie na stojaku (ja nic wiecej nie chciałam, zeby skakała bo ani moich umiejętności, ani jej zdrowia). no to wpadłam na zyciowy pomysł i ponieważ Amba strasznym łakomczuchem była, to powoluśku (najpierw na lonży) uczyłam ją, że po skoku dostanie cuksa. Nawet nieźle szło, kobyła skakała coraz chetniej, do stajni, od stajni. ekstra. Az w końcu sprobowałam skoczyc i pojechac dalej. No i... (jak łatwo sie domyślić) kobył skoczył i cudnie zaparkował odwracajac łeb po cuksa. Następne tygodnie zeszły mi na oduczaniu parkowania po skoku 🤦. ale nigdy do końca nie byłam pewna czy nie wryje kopytami i nie popatrzy wymowanie: skoczyłam. daj cuksa.
ale i tak była wspaniała 😍

U nas swojego czasu osoba nieumiejąca za bardzo jeździć została wsadzona na konia, który za cuksy zrobi wszystko - no i miała sobie pojechać na spacer stępem nad rzeczkę po drugiej stronie padoku (który jest dość długi) i z powrotem. Wróciła z tekstem: "a ten koń to chodzi na cukierki?" - okazało się, że jak jej się gdzieś tam zatrzymał po drodze, to mu dała cuksa, więc potem jej się zatrzymywał co dwa kroki i tylko wykręcał szyję i otwierał dziób z miną: "daj cuksa!". 😉 No a poza tym koniur potrafi z nagła zacząć robić ciągi, jeśli się ma cukierki w kieszeni (włącznie z robieniem ich pod 9-latkiem, który też sobie wsiada w celu spacerowym).
Mimo to ja mu czasem daję cukierka po wyjątkowo dobrze wykonanym elemencie i jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby mi kombinował, jak tu się popisać, żeby dostać smakołyk (jeśli coś kombinuje, to wynika to raczej z jego ambicji i chęci do pracy - i mojej nie zawsze całkiem stabilnej łydki :P). Ale tak poza tym to w większości wypadków nagrodą jest poklepanie i chwila stępa na rzuconej wodzy, ew. chwila postania na takiej górce na placu (z reguły trener z tej górki prowadzi jazdę i ogrowatego tam ciągnie, więc jak mamy przerwę, to mu czasem pozwalam tam odpocząć). No i zawsze po jeździe coś dostaje (jak już zsiądę i go puszczę na wolność - plus jest taki, że za mną chodzi, przychodzi, jak go zawołam, nie ma problemów z odłączeniem się od stada). Ogólnie jest strasznym żebrakiem (zamęcza skrzynkę na szczotki, w której czasem trzymam coś dla niego, no i wszystkie siatki), ale radzimy sobie, tzn. nie próbuje podgryzać, za próby przeszukiwania kieszeni obrywał i właściwie już się oduczył. A poza tym łatwo przychodzi nam uczenie się czegoś za cukierki  - np. jak na niego wsiadałam na oklep, stając na przeszkodzie crossowej, to się szybko nauczył, że go przedtem ustawiam blisko, i nie chciał podejść albo się odsuwał - więc jak tylko coś kombinował, to była kara, ustawienie go w pożądanym miejscu, stoi spokojnie - cukierek. Teraz problemu z kręceniem się przy wsiadaniu z przeszkody czy czegokolwiek innego (nie bezpośrednio z ziemi - z tym nigdy nie było problemów) nie ma, stoi bez ruchu nawet na luźnej wodzy i czeka, aż wsiądę. I zamiast cukierków są głaski. 🙂
Więc ogólnie mogę powiedzieć, że jestem zwolennikiem nagradzania smakołykami - o ile to prowadzi do nauczenia się czegoś. Natomiast odnośnie teorii "konie nie dają sobie marchewek" - znaczy się co, osoba, która koniowi sypie owies do żłobu, z automatu jest niżej w hierarchii? Nie wydaje mi się. 😉
Nie rozumiem.Mówisz,że głos z poklepywaniem dał ten sam efekt.Ten sam czyli jaki? Równie negatywny co przysmaki,czy równie dobry? Może to świadczy o zaćmieniu umysłowym,ale nie kapuję 😡

Komenda głosowa w pozytywnym tonie, plus drapanie jako pozytyw w ulubionym miejscu.
To jest u nas nagroda i się sprawdza.

[quote author=Być. link=topic=91126.msg1730510#msg1730510 date=1364482276]
(...) i zaczyna żebrać. Grzebała często nogą, więc wymuszała nagrodę, której w efekcie i tak nie dostawała.
Przeszłyśmy na nagrody głosowe wraz z drapaniem/poklepywaniem. Wg mnie, dało to ten sam efekt.


-a że od żebractwa do gryzienia bardzo krótka droga ja także ograniczyłam smakołyki z ręki, zwłaszcza młodej. Pochwała głosowa i mizianko muszą wystarczyć a po "robocie" coś smacznego do żłobu. Znam stajnie gdzie zabronione jest podawanie smakołyków z ręki.
[/quote]
Ukróciłam gryzienie, bo gryzła obcych po smakołyki.
Przez to, że dawali jej marchewkę, jabłuszka, chlebek...
Teraz jest zakaz, bo nie chce jej po prostu prowokować do "powtórki" z rozrywki.
a ja daje. dużo, często, tak po prostu. ale w czasie jazdy tylko w czasie odpoczynku - relaks jest czasem na zapamiętanie nauki, odpoczynek i wtedy też jest czas na cukierki. no i na koniec. bo w czasie i odrazu po -skutkowało automatycznym pyskiem w prawie kieszeni po kazdym zatrzymaniu czy zwolnieniu nawet. ale jak tylko to zauważyłam że załapał- zmieniłam czas.
no i jak się domaga - nie dostaje
tak samo przy lonżowaniu - wołam na koniec do siebie i daje, czasem przy stępie daje stop, pochodzę, werbalnie i niewerbalnie nagradzam i daje cuksy.
po pracy, rozbieram, susze (koń luzem niewiązany na dworze, dostaje coś co troche) i ide dac jeść, koń za mną. czeka i idzie do siebie pod wiate jak wychodze z paszarni. taki rytuał.
chyba sobie kojarzy jazde z jedzeniem po 😉
i dobrze. niech mają z tego jak najwięcej przyjemności tez.
dostaje sporo i ciągle, chamskiego wyłudzania i żebrania ja nie akceptuje - i on o tym wie i nie próbuje
reszta też. najwyżej "paczą" lub niuchają kieszenie - jak sie pozwala.

jak nei dostają - nie wydają się zadowolone, tzn...są zadowolone jak dostają, chętnie pracują i się starają, radosne. przez żołądek do serca 😉 a..i mizianie - trzeba miziac....duzo, mocno i za uszkiem 😉

oczywiście, trzeba być twardym i konsekwentnym- każdy przejaw agresji -buntu, wyłudzania itd musi być karany
bo inaczej miski wejdą na głowe i staną się rozbestwionymi potworami...
Ja daję cukierka po pracy,czyli jak zdejmę siodło-a cukier daję przed zapięciem munsztuka,w stajni żeby wspomóc żucie.Co do cukierków,to daję po pracy gdyż klacz nie lubi cukru,a inne cukierki są kłopotliwe w noszeniu,to jedno a drugie że paskudnie wygląda koń z  np.pomarańczowymi farfoclami z ryja.Za to wałach jest kompletnie nierozgarnięty i zawsze cukier wypluwa,zamiast pożreć,poza tym mam wrażenie że bardziej cieszy go podrapanie za uszkami czy poklepanie niż ten cukierek.Nie wiem czy tylko moje tak mają 😉
Jeżeli chodzi o moją,mam tak samo jak merciful...
Dlatego nagradzam cukierkiem/smaczkiem czy czymś innym PO pracy,natomiast w trakcie pogłaskanie po szyi,pochwała "dobry koń" czy też luźna wodza-i to wszystko.
hszonszcz   wredny hszonszcz.
29 marca 2013 22:46
Ja zaczęłam teraz pracować z klaczką 7 gier i nie daje jej żadnych smakołyków podczas pracy już od samego początku, żeby nie kojarzyła np.nauki ustępowania z żarciem, bo to by mnie przerosło, gdyby żebrała jak głupia podczas pracy, więc tylko "taaaaak", uśmiech, mizianie i przytulenie pyska, bo to bardzo lubi 😉
zulu   późne rokokoko
30 marca 2013 10:54
Woj, nagradzanie jedzeniem jest całkiem OK, roznica w stosunku do np. głasków jest taka, że zamiast wykorzystywac naturalne zachowania koni, wprowadza elementy tresury. I bardziej wypełnia ludzką potrzebe dawania niż końską potrzebę nagrody.
Ja tylko krótko powiem co wiem:

Są konie którym w procesie szkolenia nagradzanie smakołykiem pomaga, są konie którym szkodzi.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się